Gwiazda — Rozlewa rzeki, rozpoczynając transformację

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
First topic message reminder :

Gwiazda — Rozlewa rzeki, rozpoczynając transformację

1 III 2023


Nadzieja ⁠¤ Wiara ¤ Samopoznanie

W znaczeniu Egipskim, Gwiazda reprezentuje Gwiazdę Isis-Sothis-Hathor, przewodniczki zmarłych. Po prawej stronie nagiej Cesarzowej wyrasta Drzewo Życia, a po jej lewej Drzewo Poznania Dobra i Zła, jako świat, który wyłonił się po ciemności i pustce. Gwiazda rozlewa rzeki, rozpoczynając transformację z jednej energii do drugiej, zmieniając przyziemne myśli dzięki boskiemu światłu.
~ Tarot Zakonu Złotego Świtu


Wyruszyła dusza w drogę… Dzwonią już we dzwony.
"Gdzie są teraz moje wydmy? Gdzie są moje schrony?"

Zawołały wszystkie palmy, pełne cnych motyli:
"Spocznij, duszo, w naszym cieniu, nie zwlekaj ni chwili!"
"Jakże mogę w waszym cieniu spocząć tak niezwłocznie,
Kiedy sama jestem cieniem, gdzie nikt już nie spocznie?"

Zawołała wonna diuna, zelśniona kwarcu blaskiem:
"Ruszaj ku mnie na bezkresy przed złocistym brzaskiem!"
"Jakże mogę przez Cię ruszać, pustynio gorąca —
Kiedym sama już spalona, w popiół dziecię słońca?"

I zawołał Bóg zjawiony: "Miłuj Ty mnie w niebie,
Gdzie radością niecierpliwy czekam już na ciebie!"
"Jakże mogę cię miłować w twym szczęścia pobliżu,
Gdym smutnego pokochała niegdyś na dróg krzyżu?"

"Pozbawiłem ciebie świata i oaz schronienia,
Byś nie miała, oprócz Boga, innego istnienia!"
"Zagnałeś mnie z mojej drogi w ciemności mogiły,
Gdzieżeś ukrył te kielichy, co mnie wnet zabiły?"

"Nie ukryłem tych kielichów, mam je przy mym boku,
Jeno zechciej — nieszczęśliwa — spocząć tu w obłoku!"
"Jakże spocznę w twym obłoku — z mą ziemią w rozłące,
Kiedym palmom odmówiła i piaskowej łące?"

"Otrzyj oczy zapłakane szat moich czernidłem,
A rozkażę mym aniołom, by ci dały weselną malignę!"
"Jakże mogę się weselić z tobą hen w przestworze,
Kiedy śmierci twej pożądam — Boże, mój ty Boże..."

I zamilkli, i patrzyli nawzajem w swe oczy —
A ponad nim i ponad nią wieczność wciąż się toczy.


Światłość i ciemność stapiały się ze sobą w jedną bezkształtną masę, podobnie jak czas i przestrzeń, które w obliczu pustyni traciły na znaczeniu. Pierwsza dziecinna próba znalezienia odosobnienia pod czujną kuratelą życzliwej duszy zakończyła się fiaskiem z wielu powodów, dała jej jednak przestrzeń na ukojenie pierwotnych autodestrukcyjnych zapędów. Wypłakane oczy nie były już niezbędne, podobnie jak próżne piękno. Szorstki głos pozostał dla wybranych, którzy wiedzieli, którą drogą się z nią skontaktować - nieliczne rozmowy nie naruszały jednak postnego miru, w zrujnowanym domu, który, choć nie należał do niej, był bardziej domem niźli paryskie zgliszcza, które pozostawiła za sobą. Na powierzchni - kilka cegieł, nadżarty zębem czasu i srogą burzą kruszącą słabości. Pod ziemią wciąż suche, a jednak schronienie, w którym mogła za dnia podczas zenitu szukać ulotnych chwil regeneracji i snu przypominającego bardziej trans ciała poddawanego najwyższej próbie. Tylko ogień mógł oczyścić duszę, tylko gorące, saharyjskie słońce mogło przynieść upragniony spokój przez ból. A ten uszlachetniał, hartował, zabierał gnuśność i zepsucie, któremu poddawała się w bezsilności tyle dekad swojego istnienia.

Zmrok zastał ją na wschodniej ścianie zrujnowanej kryjówki. Od kilku godzin medytowała już, pozostając w bezruchu, pozwalając myślom i uczuciom odchodzić i przychodzić wedle ich upodobania. Okryta od stóp do głów kilkoma warstwami czarnej lnianej materii, uprószona złocistym piachem, wydawała się upiornym duchem, choć prawda była taka, że od dawna nie odbierała swojego istnienia tak dosadnie w chwili obecnej. Trwała w tym uczuciu, w tym stanie, który dawał jej bezkresy rozmyślań. Chłód wieczoru przyszedł jak przyjacielskie objęcie ukojenia, była obecnie zbyt słaba, by ruszyć na wędrówkę łowcy. Może jutro...

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Czuł to w kościach, tak samo, jak ona.
Martwa gwiazda na chwilę znów powracała do życia, do momentu swojej dramatycznej śmierci, gdy rozbłysła po raz ostatni, tak krótko wedle lat swojego istnienia. Burzący się piasek, drżący w powietrzu, płynący falami wiatru, gotowy wypełnić każdy skrawek ciała, nozdrza, płuca, zasypać żołądek, zetrzeć do cna skórę i oczy. Wydobyć w grobowcu ton piasku całą wilgoć z ciała, aby stworzyć krotochwilę strzępków zieleni.
Zszedł powoli za kobietą, bose stopy nie niosły za sobą zbyt wiele dźwięku, wodząc dłonią po zimnym betonie ściany, zamykając przy tym oczy.
Czuł to w kościach, tak samo, jak ona. Martwa gwiazda na chwilę znów powracała do życia, do momentu swojej dramatycznej śmierci, gdy rozbłysła po raz ostatni, tak krótko wedle lat swojego istnienia. Burzący się piasek, drżący w powietrzu, płynący falami wiatru, gotowy wypełnić każdy skrawek ciała, nozdrza, płuca, zasypać żołądek, zetrzeć do cna skórę i oczy. Wydobyć w grobowcu ton piasku całą wilgoć z ciała, aby stworzyć krotochwilę strzępków zieleni.
Zszedł powoli za kobietą, bose stopy nie niosły za sobą zbyt wiele dźwięku, wodząc dłonią po zimnym betonie ściany, zamykając przy tym oczy.
Nałożyłaś na siebie pokutę — bardziej stwierdził, niż zapytał. Zaczerpnął z dzbana z wodą miseczką do tego przeznaczoną i obmył nią swoją twarz, dłonie i stopy, przynosząc na klepisko wątłą wilgoć. Oszczędnie raczył się bogactwem życiodajnego kryształu, wspominając pałace Sułtanów, gdzie woda spływała po poręczach i tryskała z fontann do ogromnych basenów, gdy inni mieszkańcy cierpieli suszę.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Pomimo, że był rzeczywisty, jego obecność pozostawała nierzeczywista. Tahira czuła tlący się w niej ból zranionego i odrzuconego dziecka, który choć głęboko schowany wciąż pozostawał w niej, niczym osad z piasku, jakby wżarł się w jej wnętrzności i miał pozostać już tam na stałe. Może to była kwestia czasu, aby rany były zaleczone, ciężko jednak zaleczać coś, co blizna na bliźnie było tak pieczołowicie przez nich oboje pielęgnowane latami. Z drugiej strony... oto siedział tu, zgodnie ze swoimi słowami po to, aby porozmawiać. Dlaczegoż więc niemal każde słowo, które mówił, brzmiało w jej uszach oskarżeniem i sądem?

Wprawnymi ruchami nabrała do mosiężnego imbryka wody, z kosza wyciągając odpowiednią mieszankę znalezionych o początku swojej samotnej wędrówki ziół, pozostałości po poprzednich właścicielach tego luksusowego hotelu. Jej dłonie przewiązane były pasami materiału, palce delikatnie drżały, być może z nerwów, które powoli wychylały się ze swoich bezpiecznych przestrzeni zapomnienia. Obecność, która napawała ją tak smutkiem, co głęboko osadzoną w rdzeniu istnienia nostalgią. Przysiadła przy palenisku, niewidząco dając mgliste światło rozpalonym i zagaszonym do żaru kamieniom. We wnętrzu swej głowy pozwoliła wychylić się słowom, które już rzucili ku sobie, w nierównowadze, w gniewie i zajadliwości. Aniołowi mogła powiedzieć nie, co jeśli jej ojciec przyszedł dokonać tego, co wyraziła słowami? Co jeśli tak właśnie miałby wyglądać jej koniec, zgodnie z wolą, by pogrzebała ją jej własna ziemia. O ileż bardziej byłoby to podobne do Nocnego Wędrowca, aby zabijać nie w gniewie, ale metodycznie, decyzją, którą podjął, w udowadnianiu sobie, że nie jest wbrew wszystkiemu co mogłoby o tym świadczyć - bezrozumną bestią.

Czekała aż woda się zaparzy, przygotowując tylko jeden kubeczek, niewiele większy od naparstka - nie miała ich więcej.
– Ani duch, ani ciało nie znają innej drogi. – odpowiedziała mu w końcu, gdy usłyszała charakterystyczny bulgot.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Była to prawda. Nie ma innej drogi do oczyszczenia, niż ogień i nie ma innej drogi, do wolności, niż pokuta. Usiadł na ziemi, tak samo jak wcześniej, siadając na piętach, w milczeniu schronienia, słuchając, jak burza, którą przyniósł ze sobą, wzrasta hukiem ton przesypywanego piasku. Siedział, słuchając jej przygotowań, słuchał kropli wody, która płynęła po brzegu stągwi oraz szumu kolejnych łez umierających gwiazd.
Cisza jednak wzrastała coraz głębiej, bo w oku burzy jest zawsze milczenie. W kaplicy ich schronienia, boskiej jak każde inne miejsce, boskiej przez swoją przyziemność, przez swój mrok, gdzie ołtarzem stał się ten pojedynczy kubek, a sakramentem cokolwiek zostanie do niego wlane.
Nie musisz przejść stu mil po kolanach, przez pustynię, pokutując. Możesz spróbować pozwolić miękkiemu zwierzęciu swojego ciała kochać to, co kocha. Opowiedz mi o swojej rozpaczy, a ja opowiem ci o mojej.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Dłonią przepasaną materią, chwyciła za ucho czajniczka i wprawnym ruchem hektolitrów w ten sposób przyrządzonych naparów trafiła bez pudła w pozostawiony niewielki otwór małego kubeczka, czarki tak bliskiej tej, która przyniosła jej zakończenie etapu życia zapamiętanego ledwie deprymującą nostalgią za czasami, w których można było bez obaw spojrzeć w słońce, a świat zdawał się prostszym miejscem. Teraz jednak była to tylko ziołowa mieszanka, której zapach roznosił się po małym pomieszczeniu z tą samą intensywnością co jednostajny huk nad ich głowami, który odcinał ich tak dosadnie od świata zewnętrznego, otulał gniewną kołdrą przesłaniając żywe gwiazdy ich umarłymi przyjaciółkami w szalonym tańcu niosącym śmierć.

Podsunęła ku niemu czarkę, kierując się głosem i zapachem, ale nie podała mu jej, a wycofała się ku swojemu posłaniu. Pomimo bezruchu w powietrzu wibrowało jej rozdarcie, poruszenie jakie wywoływał w niej każdym słowem mimo dość ostentacyjnego zerwania więzów ich łączących. Ostentacyjnego i powierzchownego, bo czymże jest jedna zniszczona kamienica, wobec dwóch wieków współzależności.
– Ukradłeś szept o mojej rozpaczy, tkanej szelestem listu, zamknąłeś uszy na krzyk mojej rozpaczy rozdartym brzuchem miękkiego zwierzęcia. Nie wiem, nie wierzę w to, abym umiała powiedzieć tak, żebyś Ty mnie usłyszał. Bezsilność jest moją rozpaczą ojcze. Nie przyszłam tutaj siebie ukarać, a po to, by oddać ją pustyni. Aby ciało zjednoczyło się w końcu z duchem i oczy odnalazły drogę. Tu nic nie rozprasza, a piasek rozumie. – uśmiechnęła się krzywo, odchylając głowę, czując twardość kamienia pod czaszką obleczoną cienką warstwą skóry.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Nie czyń ze mnie czarnego charakteru swojej historii. Podczas pierwszych lat swojego życia jako wanpir, czyniłaś wiele bez wzięcia odpowiedzialności za konsekwencje, takie było twoje prawo i nie winię cię za to. Nie mogę jednak pojąć tego, że będąc już dorosłą, nie potrafiłaś zaakceptować moich wyborów i tego, że twoje na nie wpływają i mają swoje konsekwencje. Wiele konsekwencji. Ofiarowałem ci dar, którego nigdy nie dostałem. Wolność. I zmieszałaś go z błotem, uważając go za odrzucenie. Nawet twoja przemiana nie była w ostatecznym rachunku tylko moją decyzją. Do dzisiaj zadaję sobie pytanie, dlaczego mając dziewięćdziesiąt dziewięć monet, byłaś nieszczęśliwa, nie mając tej jednej?
Mówił powoli, w rytmie sunących ciężkich piasków wędrujących wydm, nie burzy nad diunami Sahary. Po tym jednak zamilkł. Przyszedł tu w konkretnym celu, nie po to, aby przerzucać się winą i słuchać kolejnych oskarżeń. Jeśli mieli się rozejść na dobre, taka wola Ciemności.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Milczała długo, czując na barkach przygniatający ciężar więzienia, pustynnego łona, chłodnej celi z której dało się uciec tylko w nicość. Była zbyt słaba by przetrwać burzę, obolałe ciało nie pozwoliło jej choćby drgnąć ponad ruch ust, który w końcu nastąpił, aby zgodnie z jego wolą udzielić odpowiedzi:
- Pragnęłam w Twoich oczach być godną uwagi, akceptacji i miłości, a grzech niewybaczalny mojej młodości, grzech pierworodny sprawiał, że poczytywałeś to jako popędliwość ciała. Dałeś mi więc wolność i chłód. Konsekwencje. - ostatnie słowo zabrzmiało chłodno i obco. Nienaturalnie chropowacie. - Nie ma sensu iść na klęczkach przez pustynię albowiem nie ma odkupienia. Nie ma miłosierdzia. Dostałam dar wolności i spaliłam swoją duszę, wybierając źle. Nie ma w tym Twojej winy, Zgodnie z Twoim słowem, ja sama sobie to zrobiłam. Nie wiem w którym momencie uważasz że czynię Cię czarnym charakterem tej opowieści, poprosiłeś o odpowiedź oto i ona.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
A więc byli tam, na scenie dla dwoga, widzowie i aktorzy. Oto ci, którzy przedstawią samemu sobie historię Antygony, a przynajmniej pewien jej wydźwięk. Antygona siedzi tam, nic nie mówi, wpatrzona w nic, jak ją zastał. Ina myśli. Myśli, że wkrótce stanie się Antygoną, że wkrótce wyłoni się z ciemnej, chudej, ponurej dziewczyny, której nikt w jej rodzinie nigdy nie traktował poważnie, i stanie samotnie, by stawić czoła światu, stawić czoła królowi. Myśli, że umrze, że jest młoda i że też bardzo chciałaby żyć. Ale ona nic nie może zrobić. Ma na imię Antygona i będzie musiała odgrywać swoją rolę do końca.
Przyglądał się jej pokucie, temu, na co skazała swoje ciało, skórę, krwawe łzy po palisandrowych oczach. Myślał o tym, jakie jest pierwotne znaczenie każdej z tych małych rzeczy. I nie jest to brutalność, nie barbarzyństwo. To jest miłość. To nie banda potwornych stworzeń w kształcie człowieka, które poddają się swojej pierwotnej naturze i żerują na sobie nawzajem. Na scenie jest dwójka ludzi chwytających się własnego człowieczeństwa tak mocno, jak tylko mogą, dotkliwie świadomi swojego bestialstwa.
Wiedział, że będą pytać, będą wtykać nos w nieswoje sprawy. Nie szukają odpowiedzi. Szukają opowieści. Za ekscytujący upiorny koszmar, w którym nie brali udziału, aby mogli dostać dreszczy i dreszczyku emocji, na które nie zasłużyli.
Nie szukają historii miłosnej. Nie chcą słyszeć, jak ciężko w przestrachu i tragedii walczyli, by odzyskać swoją moralność, człowieczeństwo i zdrowie psychiczne, nawet wbrew własnemu przetrwaniu.
Przepraszam.
Narine była dla niego Boską Ciemnością. Tahira za to śmiercią. To ona kontroluje, kto żyje, a kto umiera. Jest pielęgniarką, która może leczyć i szkodzić. Czasami pozwala innym być katem, dziewczyna z nożem w roli rzeźnika, mężczyzna z pistoletem w roli detektywa. Czasami pozwala działać naturze. Zawsze naznacza swoją ręką śmierć i to jest piękne, nawet jeśli czasami nie ma nad tym pełnej kontroli: czasami zabija i to zabija też ją.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Świat zatrzymał oddech, na ten ułamek sekundy potrzebnych, by wymówić jedno słowo. A potem o dziwo Ziemia ruszyła dalej po swojej eliptycznej ścieżce, różnica panująca w pomieszczeniu była jednak niewyobrażalna. Dalej dął nad ich głowami dziki wiatr. Dalej w nos uderzał zapach paleniska i pustynnego brudu oblepiającego ich z taką samą determinacją. Tylko statua siedząca w rogu izby jakby odtajała, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jak księżniczka przebudzona pocałunkiem prawdziwej miłości. Zadrgały jej ramiona, wpierw ledwie widocznie, schyliła głowę do przodu, skuliła się zmieciona siłą rażenia tego co się zadziało. Ktoś dociekliwy mógłby dopytywać, za cóż konkretnie są te przeprosiny, ona jednak nie potrzebowała tego, pierwszy raz od dawna nie mogąc przypisać temu srogiego oskarżenia, które lśniło ostrym diamentem w jej uszach na każdym z wypowiedzianych ku niej poprzednich słów.

Fala wzbierała coraz bardziej, zwijając jej kręgosłup w wygięty pałąk. Otuliła ciasno siebie ramionami, czołem niemal dotykając ziemi a łkanie stało się coraz bardziej słyszalne.  Wolała przemoc, wolała chłód, wolała srogość milczenia, wszystko, co znała, co zdawało jej się być jedyną rzeczywistością, na którą zasłużyła. Teraz jednak rozpacz, o którą prosił znalazła drogę, by nie tylko słowem, ale swoim istnieniem znaleźć urzeczywistnienie. Próżno było szukać w tym skargi, był to płacz pełen prośby o bycie zaopiekowanym. Płacz, którego nigdy, jako oznaki słabości, nie chciałaby pokazać nikomu, zasłaniając go płaszczem destrukcji i autoagresji, zasłaniając go butą i spiżową dumą otrzymaną z jadem tego, którego umiłowała ponad wszystko. Nie ogień, a wyciągnięta dłoń i gotowość wysłuchania wyciągnęły z niej największy ból i nienawiść do samej siebie we łzach i szlochu obmywających zaschniętą krew wyłupionych oczu.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Na pustyni ujrzałem stwora, bestię nagą. // Przykucnął, żarł serce trzymane na dłoni. //Spytałem: // – Dobre, przyjacielu? //– Gorzkie ono, gorzkie – odpowiedział – ale mi smakuje, // bo jest gorzkie i to serce moje.* Tigran podniósł się ze swojej kamiennej postawy i podszedł do swojego dziecięcia. Przykląkł przy niej, jak do modlitwy, nie w oddzieleniu, kobiety w innej nawie, niż mężczyźni, lecz obok, w znaku równości pomiędzy nimi. Otoczył ją jednym ramieniem.
Czy potrzebujesz asysty w jakiejś części pokuty? — zapytał cicho, gładząc ją po plecach. Nie wiedział, jak daleko sięgała w swoim oczyszczeniu, jaka przyświecała jej idea, może zamierzała wyrwać zęby, odciąć język, aby stać się całkowicie nową? Tak, jak ona dawno temu asystowała w jego pokucie, zrobi to i on. Zaczął cicho nucić po ormiańsku. Piosenka mówiła o matce, która układa swojego pierworodnego syna do snu i chociaż przywołuje łagodnego gołębia, słodkiego skowronka i słowika do pomocy, dopiero wezwanie walecznego sokoła, symbolu wojny, który wyrywa z siebie bojową pieśń, zawołanie do rebelii, koi płacz dziecięcia.

Թող որսդ, արի, քաջասիրտ բազե,
Քո երգը գուցե իմ որդին լսե...
Բազեն որ եկավ` որդիս լռեցավ,
Ռազմի երգերի ձայնով քնեցավ...**


*„Na pustyni” Stephen Crane
**Ormiańska kołysanka Ari Im Sokhag

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Płacz trwał nieprzerwanie, przez wrzask i krzyk przełamany potem niekończącym się szlochem pełnym skargi porzuconego pisklęcia. Jego opiekuńcze skrzydło okryło skuloną, oślepioną postać, a wtedy gdy poczuła go i usłyszała w końcu, podczołgała się na tyle, by złożyć głowę na jego kolanach i zrosić szatę strugą swoich łez. Chodź były białe, posypane złocistą, kwarcową mikką, jej umysł poczytywał go jako wszechogarniającą czerń, Nocnego Wędrowca, który niczym czarna dziura, zasysał wszelkie życie i dezintegrował je w swoim wnętrzu. Opiekuńczy gest, za którym tęskniła latami, przydał jej kolejną falę łez, które w końcu odnalazły w świecie właściwego adresata. Dopiero wtedy, gdy opuściła ją cała woda rozlana nad minionym życiem i grzechem, które miało ono w sobie, zawinięta w malutką kulkę u jego nóg znalazła ciszę pośród pieśni, kołysaniu jego ojczystej mowy, języka jego rdzenia i myśli. A w końcu i pieśń umilkła i burza i świat, w końcu nastała cisza pozbawiona dumy i wzajemnych oskarżeń, a wtedy w końcu Tahira wyszeptała słowami proroka utkanymi w języku jej duszy, w melodii ziemi, gdzie leżeli ukryci, kolebce ich współistnienia:

– Zstąpiłam więc do domu garncarza, on zaś pracował właśnie przy kole. Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi. Tedy kieruję do Ciebie następujące słowo: Czy nie możesz postąpić ze mną, jak ten garncarz? Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak ja jestem w rękach Twoich...

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Wiedział, że gdyby miał ponownie wybór, w bardzo wielu punktach życia, wybrałby dokładnie tak samo, bez względu jak wiele cierpienia przyniósł mu ów wybór. Umarłby na nowo swoją okrutną śmiercią, by móc zachować Tahirę przy życiu sto lat później. Już dawno zdecydował, że tragedia jego życia tylko nauczyła go doceniać dużo bardziej to, co uzyskał po śmierci.
Tysiące wspaniałości świata i tysiące koszmarów.
Czynienie ciebie pod moje wyobrażenie nie będzie aktem miłości tylko kolejnej przemocy — powiedział cicho, gładząc jej głowę, ukrytą pod hijabem, hacząc materiał wiecznie spracowanymi dłońmi, zatopionymi w trwaniu, chociaż od lat mężczyzna nie parał się ciężką, fizyczną pracą. — Pomogę ci jednak osiągnąć to, czego potrzebuje twoja dusza, jeśli powiesz mi, jaki jest twój cel. Kim chcesz być. Nie jestem bogiem, a jedynie naczyniem, które już zostało wypieczone, oszklone, rozdarte i sklejone na nowo. Nie chodzi o to, że idziesz, ale że powstajesz.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Kluczem do dorosłości, do przejścia tego mistycznego progu między dziecięciem a osobą samodzielną jest zmierzenie się z faktem, że rodzic nie jest bogiem. Dla wielu jest to zaskakujące stwierdzenie, ale prawdziwie rodzic który od początku karmi, poi, zapewnia schronienie jest gwarantem przetrwania. Bóstwem, które za dobre wynagradza a za złe karze. Bóstwem, którego niezbywalnym prawem jest rozporządzanie dzieckiem podług swojej woli. Bóstwem nieomylnym i autorytarnym, a więc i takim które nigdy nie czyni pomyłek cała krzywda wyrządzoną potomstwu jest celowa, jest planem, lekcją, którą należy przyswoić. Lekcją niewybaczalną. Dziecko, które dzieckiem być przestaje, musi koniecznie przeciw bóstwu wystąpić. Walczyć z nim w heroicznej walce, by w końcu dostrzec tę Prawdę ukutą pokolenie za pokoleniem - rodzic odarty ze świętości jest tylko człowiekiem. Marnym, błądzącym, popełniającym błędy. Jest ulepionym z tej samej gliny, co czyni go bardziej dostępnym niż kiedykolwiek. Czyni go nade wszystko istotą której można wybaczyć...

Drgnęła na jego słowa, choć nie odsunęła się, nie przybrała jakiejkolwiek innej pozycji, niźli ukrycie się w chłodzie, w jego cieniu rozpostartego pośród mrocznej piwnicy oświatlanej ledwie nikłym żarem paleniska. Jaki był cel tej wyprawy? Jaki sens? Czy nie widział? Czy nie czuł pod palcami chrobotu nadpalonej skóry? Czy nie czuł jej słabości, wychudzenia, odwróceniu się od Królowej Ciemności ku Złocistej Tarczy Salastra? A jednak, zbyt mało słów między nimi padło, zbyt wiele założeń, wyuczonego odczytywania intencji z gestów i grymasów twarzy. Dlatego teraz rozsupłała spierzchnięte, popękane wargi i szepcząc podjęła:

- Na początku chciałam odejść. Chciałam Ci ulżyć od chaosu, którym jestem, od bólu który sobie i Tobie zadawałam. Chciałam oddać swoją wodę pustyni, abyś mógł przestać mnie nienawidzić i być prawdziwie szczęśliwym. Ty i inni. Powiedział mi jednak, żebym dała czas, jeszcze jakiś czas, że może da się znaleźć lek na duszę, że przestanę czuć... przestanę czuć tak wiele na raz. Pojechałam... - mówiła cicho, z boleścią wykrzyczanej żałości, dogasającej nienawiści do siebie - ...pojechaliśmy rozważać na północ, próbowałam myśleć... szukać drogi. Nowej. Ale tam nie było mojej ziemi, nie mogłam... nie mogłam przestać czuć. Czuć odrazy. Próbowałam uciec od Ciebie setkami ciał, śniegowym pyłem, krwią, czułam... czułam się brudna. Duch... nie mógł znaleźć drogi, skoro cały był w błocie. - opowiadała mu bez cienia wyrzutu do niego, nie on był bowiem nikczemnikiem jej historii a ścieżki w których upatrywała ratunek odnajdując tylko zniszczenie. - Nie mogłam przy nim, nie mogłam na obcej ziemi. Nie chciałam by ktoś znów przeze mnie... żeby cierpiał. - umilkła na moment tracąc dech i pokasłując głucho.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
W ostatnich chwilach ich trwania resztki burzy piaskowej smagały ściany schronienia. Zniknął tumult ton piasku, alee pojawiło się coś innego. Był to cichy, nieustający jęk, ponad którym unosiły się krzyki i zawodzenia licznych głosów. Z pewnością to tylko gasnącywiatr grał na kamieniach, ruinach i wydmach, ale dźwięki wydawały się tak ludzkie. Studnia Łez. One wszystkie trafiały właśnie tam, dusze tych, którzy od niepamiętnych czasów ginęli na pustyni. Słabych, młodych, którzy nie mieli wskazówek, nie mieli sił, żeby znaleźć drogę do następnego życia. Gromadzą się tam, popychane przez wiatr, na zawsze schwytane w pułapkę.
Nie powinnaś już więcej cierpieć — odpowiedział na jej historię, wyraźnie poruszony, tak brzmiało jego głos. Oczywiście, że wiedział o kim mówiła. Miał dużo szerszy pogląd na wszystko, przez krew i cierpienie zstąpiło na niego oświecenie. Cierpienie aby zakończyć cierpienie.
Odsłonił swój nadgarstek, poznaczony grubą, brzydką blizną, szeroką na palec, srebrną, wypukłą w dotyku, poszarpaną. Zawinął rękaw przy łokciu, aby poza patologiczną tkanką miała gładką skórę wnętrza przedramienia.
Pij.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Kojący dotyk, ciepło ciała, aksamit głosu. Ojciec, który rozwarł ramiona dla swej marnotrawnej córki, spełnienie jej marzeń, snów i złorzeczeń. Ile musiał przejść dróg, ile ona musiała błądzić i kluczyć, by dziś, tej nocy pośród martwych gwiazd, mogli na powrót się odnaleźć i zjednoczyć w komunii tak odmiennej, niż wybór pary kochanków. A co jeśli to duch? Jeśli to sen, kolejna wizja, jeśli wszystko to mara, kolejna tortura, którą zadaje sama sobie? Jak bardzo mogło być rzeczywiste coś tak nierzeczywistego jak ich spotkanie, w końcu w prawdzie, w końcu w rozmowie, a nie piaskowej burzy wzajemnych oskarżeń i pielęgnowanej urazy...

– Domine... – niemal załkała, dźwigając się ku jego odsłoniętej ręce. – non sum dignus ut intres sub tectum meum... sed tantum dic verbo... – ależ przecież powiedział, ów słowo już padło, już wyciągnął do niej kielich swoich drogocennych rzek, już zaprosił na ucztę do swego stołu. Bruzdę zdobiącą skórę zrosiły jej łzy, niczym drogocenne oleje, roztarte wnet drżącymi palcami. W każdym geście wątłej istoty, spopielonego feniksa czuć było promieniście rozchodzącą się ulgę odpuszczenia win, zdjęcia pokuty. Rozsunęła popękane wargi, wysunęła dwa mlecznobiałe kły. Jej myśli, ucichły spłoszone, nie przydając napięcia tym, że ojciec nigdy wcześniej nie umożliwił jej choćby rozcięcia własnej skóry. Jej uczucia zgasły, wobec płomienia odradzajacej się duszy, wszechogarniającej ją agápē.

...et sanabitur anima mea...

W głodzie ciała, gdy tylko na język trafiła ciepła, metaliczna krew, wpiła się mocniej, łapczywie czerpiąc ze zdroju życia zachłannością pustynnej eremitki. W głodzie duszy nie zauważyła tej chwili, gdy duch uniósł się nad czerwonym morzem życia, a trans pochłonął ją w pierwszym oddechu oświecenia, które przyszło jej dostąpić w podziemiach małej niepozornej izdebki.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Prawie nie było dźwięku w przestrzeni wspomnień. Najważniejszy był zapach, odurzający krajobraz zapachu, który tak trudno zidentyfikować za pierwszym razem, przeciążający zmysły, aż wszystko się mieszało razem ze sobą. Wspomnienia łączyły się nićmi woni pomiędzy dekadami, latami, tygodniami, dniami. Było mnóstwo różnych perfum, ostrych zapachów przyprawowych, chloru z pływalni. Ogień, palone drewno. Krew, ból. Trudno było się w tym połapać bez przewodnika, bez jasnego umysłu.
Pierwsze mgnienie znajomego zapachu pustyni i...
Nie dziś Malak al-Mawt. Obiecałam światłu moich oczu — Tahira usłyszała własny głos, zobaczyła swoją sylwetkę, mumię za życia, poczuła fizyczne ukłucie i jakby mara na rysy twarzy utrapione i zmasakrowane, nałożyła się twarz młodszej dziewczynki. Wspomnienie zaraz się rozwiało.
Dwa znajome głosy, Renata coś mówi, pada imię Tahiry, wskazuje ekran komputera. Zapach pociągnął inne wspomnienie. Rozrywający ból w klatce piersiowej, sufit z żyrandolem nad głową i już go nie było, krew przywiodła inny czas, smak krwi w ustach oraz farby, pracownia Sahaka w SAPHIRze i obraz, silne uderzenia serca, zapach odczynników, płótna, wentylacji i... Chlor uderzał w twarz razem z wodą, kafelki publicznej pływalni, a wraz z chlorem spływający zapach dymu, zapach...
Wody.
Gdyby teoretycznie wróciła i… Gdybym teoretycznie chciał ją dalej zaprosić na kawę… Miałbyś coś teoretycznie przeciwko temu?
Tak czysto teoretycznie? Nie. Nie mam nic naprzeciw. Tylko nie daj się zabić.
Wilgoć metra paryskiego i kolejne kroki wstecz, twarze radnych, rozmazane, nie istotne, jedynie głośno bijące serce i kwaśny smak adrenaliny w ustach. Zmieniający się w gorzki, owiany dymem i płomieniem.
Sama to sobie zrobiłaś — dłonie zaciśnięte na kierownicy, w klaustrofobicznej przestrzeni zamknięty dym i zapach roztopionego plastiku, toksyny w płucach. Całe ciało bolało, całe drżało w gniewie płonącej kamienicy. Samochód zmienił się. Zerknięcie w lusterko, samochód Tahiry, zapach szampana opadający na ich głowy, pstryknięcie aparatu. Szampan w kieliszku, poczucie zadowolenia i nagła panika w duszy, duszność i znów znajomy zapach, ciągnący do Thomasa i kolejnej krwi. Silvan. Rozlany kubek. Stłuczone szkło w laboratorium, zimna woda, mokre wrażenie na głowie, zimnych kamieni i nagle rozpaczy, w innym miejscu, tyle krwi, tyle rozpaczy, słowa, ormiańskie, nieznane i już wizja ucieka, tak bardzo wyparte wspomnienie, że nie da się go złapać tak łatwo. Krew prowadzi, jak zwykle. Setki twarzy i... i tylko zapach... gnicia i geosaminy, uderzenie palcami w drzewo, aż popłynęła krew i twarz Mauricego. Już wszystko w porządku, już jest zaleczony. Nic mu się nie stało.
A czas płynie. Diuna wyświetlana w kinie. On wygląda zupełnie jak ty! Kolejne spokojne chwile, jak fotografie, przeplatane z tym, co sączyło jad, położone na wadze sprawiedliwości, ważenie serca z alabastru i poczucie ulgi, gdy złapał ją wtedy w pociągu, przed upadkiem. Szczere oklaski podczas występu, spokój w kolejnym zadaniu... smak wojny unosił się ponad wszystkim... kanały, śmierć, smród i znów ona. A później znika, całkowicie.
Dwie dziewczyny, tak podobne, tak inne. Dzielenie się jedzeniem, nabieranie dłonią ryżu i mięsa, piosenki i żarty. Smak jedzenia przez te lata. Krew, znów krew, dlaczego wszystko pachnie krwią. Próba ucieczki od krwi, daje tylko odwrócone wspomnienie. Ostrze zbliżające się do oka. A później tylko dźwięki i zapachy pustyni, jak koło, ale koło toczy się dalej, dalej w przeszłość. Znów zapach atramentu, uczy cię czytać i śmieje się pod nosem z jakiegoś błędu, teraz już wiesz dlaczego, przez przypadek napasłaś coś sprośnego. Potrafisz rozpoznać swój zapach w historii i szukasz go, znajdujesz we wszystkich wspomnieniach, im starsze, tym bardziej zamazane, niewyraźne, trudne do pochwycenia, jest przemiana, jest nauka, jest Bułgaria, przeplatają się znajomym zapachem, twoim, rozumiesz. I nagle on znika. Nie ma już więcej Tahiry, nie ma dzieciaka.
Jest tylko krew i farba, dwa zapachy, od których pragniesz uciec, żadne wspomnienie nie ma w sobie radości, tylko setki zdrowasiek szeptanych łamiącym się głosem. I ostatnia krew. Razem z bólem, nie do opisania. Nadgarstki rozrywają się, krew tryska, kolejne ugryzienia i śmierć, która cię budzi.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach