Liczba postów : 119
First topic message reminder :
Chociaż nie minęło dużo czasu, każda noc była ostatnio udręką. I wcale nie chodziło o samotność, bo przecież Claude Van der Eretein przyzwyczaił się do niej i kiedy tylko miał okazję, uciekał w jej objęcia. Całe swoje "życie" skryty w mroku, znajdował w nim nie tylko ukojenie ale i bezpieczny kąt, w którym mógł pobyć sam na sam ze sobą. Tak, w pewnym momencie pokochał samotność.
Zupełnie inaczej mijały mu noce gdy w głowie echem odbijały się ostatnie słowa Ayato. Przez oczyma cały czas miał jego twarz, pamiętał złość i tę dziwaczną iskrę, jaka przeskakiwała między nimi. Elektryzującą, ale i bardzo niebezpieczną.
Wtedy to Wilk odszedł zostawiając za sobą ostatnie słowo, stawiając Claude'a w bardzo niekomfortowej sytuacji i... wcale nie chodziło o te plotki, które mu wytknął. Mimo iż młody Van der Eretein w pewnych kręgach był sławny, aż tak nie zależało mu na opinii swoich pobratymców. Rada i tak miała o nim swoje zdanie, czy zmieniłby je w jakikolwiek sposób?
Gdy wreszcie noce stały nie nie do wytrzymania, spacerował, w poszukiwaniu... Ayato. Miał wrażenie, że czuje jego zapach, że mijani ludzie są skąpani w jego woni. Widział w ich twarzach znajomą twarz... Obsesyjnie szukał w nich tego, co tak bardzo przypominało mu Japończyka. W jakim celu? By się umartwiać? By wycisnąć z bólu który wypalał go od środka jeszcze więcej?
Źle się czuł z tym co powiedział. Nie pomagało przelewanie żalu na papier, uciekanie w pisarstwo. Nie pomagało łapczywe pożywianie się w ciemnych uliczkach. Tęsknił tak, jak tylko on potrafił.
List napisał pod wpływem emocji. Mógł wysłać SMSa, przecież mieli XXI wiek... Pamiętał jednak jak wymieniali z Shinem myśli z pomocą tradycyjnej korespondencji. Było w tym coś magicznego, coś pięknego. Intymnego.
W liście poprosił o spotkanie, o zachodzie słońca w Le Ciel de Paris. Dołączył malutką mapkę, bo przecież Azjata miał prawo nie znać Paryża tak dobrze, by kojarzyć które to miejsce. Czekał na umówiony dzień a gdy wreszcie nadszedł, wyszykował się odpowiednio - ubrany w czarny zestaw, składający się z koszuli, ciasno opinającej go kamizelki, spodni i marynarki, prezentował się zwyczajnie, jak zawsze, dlatego postanowił dodać parę dodatków, które być może podkreślą wagę tego spotkania. Jasne, stalowoszare oczy podkreślił subtelnym smokey eyes, włosy związał połowicznie w kucyk a na uszy założył jedyne ozdoby, które w tym zestawieniu odznaczały się odpowiednio - srebrne nausznice imitujące elfie uszy. Z powodu podekscytowania jego zęby nie chciały się schować, toteż przy każdym słowie jakie wypowiadał do samego siebie, seplenił lekko. Pięć razy sprawdził, czy wszystko ze sobą ma: portfel, telefon, klucze do samochodu, małe zgrabne pudełeczko...
Gdy był już gotów, spryskany swoimi perfumami o drzewnym zapachu, udał się do samochodu by dotrzeć na miejsce. Musiał bardzo uważać, bo wyjechał w chwili, gdy słońce jeszcze nie skryło się za horyzontem. Jadąc, unikał miejsc w jego świetle, trochę kluczył ale gdy wreszcie dojechał, od razu wpadł do budynku, by następnie wskoczyć do windy i wyjechać na 56 piętro.
Dotarł pierwszy. Widząc, że sala nie jest przesadnie zaludniona, podszedł do ubranego elegancko pracownika i poprosił o wskazanie zarezerwowanego miejsca. Trząsł się lekko ze stresu, z podekscytowania, a może ze strachu, że Shin nie przyjdzie? Sam nie wiedział...
Dwie pary długich kłów nie ułatwiały komunikacji. Claude sięgnął więc do swojego wnętrza i wydobył swój dar, powodując że dla każdego w swoim otoczeniu stał się bardziej atrakcyjny, a co za tym idzie mniej podejrzany.
- Bonsoir. - powiedział głębokim tonem - Lefèvre. - celowo użył nazwiska, pod jakim był znany jako autor powieści - Rezerwowałem stolik dla dwóch osób. Ze specjalną obsługą. - dodał, posyłając rozmówcy iście czarujący, mimo nienaturalnych zębów uśmiech.
Jeśli został zaprowadzony na miejsce, podziękował kulturalnie i od razu zamówił lampkę dobrego, czerwonego wina.
@Ayato Shin
@Tahira
Chociaż nie minęło dużo czasu, każda noc była ostatnio udręką. I wcale nie chodziło o samotność, bo przecież Claude Van der Eretein przyzwyczaił się do niej i kiedy tylko miał okazję, uciekał w jej objęcia. Całe swoje "życie" skryty w mroku, znajdował w nim nie tylko ukojenie ale i bezpieczny kąt, w którym mógł pobyć sam na sam ze sobą. Tak, w pewnym momencie pokochał samotność.
Zupełnie inaczej mijały mu noce gdy w głowie echem odbijały się ostatnie słowa Ayato. Przez oczyma cały czas miał jego twarz, pamiętał złość i tę dziwaczną iskrę, jaka przeskakiwała między nimi. Elektryzującą, ale i bardzo niebezpieczną.
Wtedy to Wilk odszedł zostawiając za sobą ostatnie słowo, stawiając Claude'a w bardzo niekomfortowej sytuacji i... wcale nie chodziło o te plotki, które mu wytknął. Mimo iż młody Van der Eretein w pewnych kręgach był sławny, aż tak nie zależało mu na opinii swoich pobratymców. Rada i tak miała o nim swoje zdanie, czy zmieniłby je w jakikolwiek sposób?
Gdy wreszcie noce stały nie nie do wytrzymania, spacerował, w poszukiwaniu... Ayato. Miał wrażenie, że czuje jego zapach, że mijani ludzie są skąpani w jego woni. Widział w ich twarzach znajomą twarz... Obsesyjnie szukał w nich tego, co tak bardzo przypominało mu Japończyka. W jakim celu? By się umartwiać? By wycisnąć z bólu który wypalał go od środka jeszcze więcej?
Źle się czuł z tym co powiedział. Nie pomagało przelewanie żalu na papier, uciekanie w pisarstwo. Nie pomagało łapczywe pożywianie się w ciemnych uliczkach. Tęsknił tak, jak tylko on potrafił.
List napisał pod wpływem emocji. Mógł wysłać SMSa, przecież mieli XXI wiek... Pamiętał jednak jak wymieniali z Shinem myśli z pomocą tradycyjnej korespondencji. Było w tym coś magicznego, coś pięknego. Intymnego.
W liście poprosił o spotkanie, o zachodzie słońca w Le Ciel de Paris. Dołączył malutką mapkę, bo przecież Azjata miał prawo nie znać Paryża tak dobrze, by kojarzyć które to miejsce. Czekał na umówiony dzień a gdy wreszcie nadszedł, wyszykował się odpowiednio - ubrany w czarny zestaw, składający się z koszuli, ciasno opinającej go kamizelki, spodni i marynarki, prezentował się zwyczajnie, jak zawsze, dlatego postanowił dodać parę dodatków, które być może podkreślą wagę tego spotkania. Jasne, stalowoszare oczy podkreślił subtelnym smokey eyes, włosy związał połowicznie w kucyk a na uszy założył jedyne ozdoby, które w tym zestawieniu odznaczały się odpowiednio - srebrne nausznice imitujące elfie uszy. Z powodu podekscytowania jego zęby nie chciały się schować, toteż przy każdym słowie jakie wypowiadał do samego siebie, seplenił lekko. Pięć razy sprawdził, czy wszystko ze sobą ma: portfel, telefon, klucze do samochodu, małe zgrabne pudełeczko...
Gdy był już gotów, spryskany swoimi perfumami o drzewnym zapachu, udał się do samochodu by dotrzeć na miejsce. Musiał bardzo uważać, bo wyjechał w chwili, gdy słońce jeszcze nie skryło się za horyzontem. Jadąc, unikał miejsc w jego świetle, trochę kluczył ale gdy wreszcie dojechał, od razu wpadł do budynku, by następnie wskoczyć do windy i wyjechać na 56 piętro.
Dotarł pierwszy. Widząc, że sala nie jest przesadnie zaludniona, podszedł do ubranego elegancko pracownika i poprosił o wskazanie zarezerwowanego miejsca. Trząsł się lekko ze stresu, z podekscytowania, a może ze strachu, że Shin nie przyjdzie? Sam nie wiedział...
Dwie pary długich kłów nie ułatwiały komunikacji. Claude sięgnął więc do swojego wnętrza i wydobył swój dar, powodując że dla każdego w swoim otoczeniu stał się bardziej atrakcyjny, a co za tym idzie mniej podejrzany.
- Bonsoir. - powiedział głębokim tonem - Lefèvre. - celowo użył nazwiska, pod jakim był znany jako autor powieści - Rezerwowałem stolik dla dwóch osób. Ze specjalną obsługą. - dodał, posyłając rozmówcy iście czarujący, mimo nienaturalnych zębów uśmiech.
Jeśli został zaprowadzony na miejsce, podziękował kulturalnie i od razu zamówił lampkę dobrego, czerwonego wina.
@Ayato Shin
@Tahira
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!