06.I - Wake the fuck up, samurai!

4 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
First topic message reminder :

W objęciach ponieśli, prosto na pięterko,
Naprzeciw Hannibalom, też przed lusterko.
Brygada Ereteinów, pomścili druha,
Radną Elisabeth czeka poducha...

Valerie nuciła pod noskiem, nieudolnie parodiując pioseneczkę zasłyszaną kilkadziesiąt lat temu w Polsce, by zerknąć czy jedyna istotniejsza strata w dzisiejszym dniu już pozbierała się do kupy. Kurtuazja tego wymaga, w końcu ona stanowiła równe 50% funkcjonariuszy policji dokonywujących interwencji! To nawet nie było do końca kłamstwem, w jej wypadku wszystko co związane z tym gagatkiem działo się pod fałszywym nazwiskiem stróża prawa, Eleanor Garnier… Miałam tego nie powtarzać… Trajkotanie tego wersu, nawet w myślach, nadal wywracało jej żołądek do góry nogami.
Do pomieszczenia weszła bez pukania, w końcu była u siebie w „domu”. Czy blondynkę złożyli na miękkim i wygodnym łożu? Tak. Opatrzyli? Też, jeszcze w jadalni. Podpięli pod krwawą kroplówkę i zostawili więcej posoki w buteleczce pod ręką? Panie, tu Francja, nie Izrael, jedzenia nie żydzili!
- Hej. Nareszcie się obudziłaś. Mamy mało czasu więc słuchaj uważnie - powiedziała i spojrzała kobiecie prosto w oczy, skracając dystans. To, że jest aktywna od co najwyżej minut nie miało znaczenia, złe wieści przekazać należy. - Walnę prosto z mostu. Wiele wydarzyło się od tej całej akcji z Hannibalem, komplikacji z twoim wybudzeniem była masa. Mamy rok 2077, odkryliśmy przekaźniki masy i nie jesteśmy sami w galaktyce. Toczymy wojnę z zaawansowaną AI, która chce wyrżnąć wszystkie zaawansowane cywilizacje, co robi cyklicznie co 50 tysięcy lat. Inwazja rozpoczęła się tydzień temu… - dopowiadała, z całkowitą powagą, z każdym kolejnym słowem będąc coraz bliżej Radnej. Nie wybuchnij śmiechem, nie wybuchnij śmiechem. A ty nie ogarniaj Mass Effecta… Od dowaleniem tekstem „więc wstawaj, samuraju, mamy Żniwiarzy do spalenia” musiała powstrzymać się, bo wtedy oficjalnego tonu już by nie utrzymała.
- Potrzebujemy Cię na froncie, Pani Komandor. Detale przekażę ci na pokładzie „Normandii”… - SR-2, ma się rozumieć! O tym co się stało z pierwszą i jej dowódcą lepiej nie wspominać, top był przykry incydent uwzględniający śmierć w odległej galaktyce!
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Miała straszliwie mieszane uczucia co do tego, co się wydarzyło w ostatnim czasie. No a trzeba przyznać, że było tego na prawdę sporo. W normalniejszych okolicznościach drobne złośliwości ze strony Valerie nawet by jej nie ruszyły. Zapewne by się nawet z tego zaśmiała i zażartowała. Niestety w obecnej sytuacji, gdzie Lisica była mocno rozbita wewnętrznie i nie mogła mówić, plus ledwo co się obudziła... No wyszło nieco inaczej. Podsumowując... Czuła się jak wrak. Dopadło ją to, czego zawsze się obawiała i unikała po przez swój pracoholizm, który dawał jej "wolność" od niechcianych myśli.
Dopadł ją ból i złość na samą siebie. Wręcz niekiedy nienawiść do samej siebie, do tego jaka była, czego nie zrobiła lub co dokładnie zjebała za dawnych lat, a czego konsekwencje czuła po dziś dzień. Choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że czasu nie dało się cofnąć, to przez fakt skrywania tego wszystkiego, nie wyjawiania nikomu swych odczuć, nawet przed sobą, odbijało się teraz ogromną czkawką. tak działo się co jakiś czas. To wszystko było jednym z powodów jej pracoholizmu. Drugim było oczywiście to, że lubiła być zajęta, ale może faktycznie dlatego, że odczuwała niejako "wolność" od myśli, którymi nie chciała się zwyczajnie zająć bojąc się walki z własnymi demonami przeszłości.
Słuchała ich wypowiedzi nie mogąc nawet przerwać ich potoków słów. Czuła się bezradna, bezsilna, a czym więcej słuchała tym bardziej czuła się wewnętrznie źle. jej postawa jednak była bezimienna. Siedziała nadal mając przymknięte oczy i próbując znaleźć jakiś punkt zaczepienia miły dla oka i nie chcąc patrzeć na razie na zebrane wokół niej kobiety. Poniekąd bała się spojrzeć dla własnej córki w oczy. Minęło tyle lat, a dopiero teraz wyjawiła jej przecież taką tajemnicę. Choć od nich padały słowa, które powinny były ją podnieść na duchu, to miała wrażenie, iż grzęzła w bagnie co raz mocniej nie mogąc z niego się wydostać.
Czuła, jak każda z nich zmieniła swoją pozycję, jak Valerie i Adrienne usiadły na łóżku, to jak Marr ją objęła. Czuła, jakby się topiła w głębokim jeziorze, choć słona woda łez już dawno wyschła i nie dałoby się jej znaleźć w jej oczach. Nie, ona nie płakała. Oduczyła się tego jeszcze za ludzkich czasów, gdy była katowana batami na swych plecach.
Na kazde z ich zdań miałaby wiele odpowiedzi. Niezwykle emocjonalnych odpowiedzi, które mogłyby wydawać się zarazem dziwne przy fakcie zatracenia emocji i chłodnych kalkulacji. A jednak... No nie miała nawet zbytnio jak im pewnych rzeczy wytłumaczyć, a rozpisywanie się na kartce nie było w jej typie jako odpowiedź dla kogoś. Prowadziła co prawda dzienniki, a i jednak one były suchymi faktami, bez emocji. Nie pisywała też długich listów, choć pewnie powinna była dawniej takie wysłać. Może gdyby inaczej podchodziła do tych spraw, to i teraz byłoby jej lżej. A jednak została wychowana tak, a nie inaczej. Wychowywano ją na damę, która nie mogła okazywać uczuć ani o nich mówić. Miała przyjmować tylko informacje i dbać o przyszłego męża. Jak widać do ostatnie jej nie wyszło. I to dwukrotnie.
po dłuższej chwili otworzyła oczy, uśmiechnęła się do nich niemrawo, cmoknęła swoją córkę w czoło i wzięła kartkę, na której postanowiła co nieco zapisać.
- Wybaczcie starej wampirzycy. jak widać osłabiony organizm źle na mnie wpływa. Nie przejmujcie się mną. A co do Jacquesa... Macie rację. Nie powinien zginąć od jednego ciosu. Powinien cierpieć znacznie więcej, niż jego ofiary - napisała do nich. Spojrzała jeszcze raz na każdą z nich.
- Dziękuję wam za wszystko - dopisała posyłając im swój ciepły uśmiech.

@Adrienne Ortega @Marr @Valerie von Rosenthaler
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Jeśli Valerie powiedziałaby, po co bawić się w tortury, wyszłaby na hipokrytkę? Świętą na pewno się nie nazwie, przelewanie cudzej krwi za dolary, inne waluty i kosztowności to chleb powszedni. Tylko jest taka tyci tyci rzecz, to przynosiło realny zysk, i patrząc na to z innej strony, miało uzasadniony cel. Nie wzniosły, egoistyczny, wbrew wielu wariantom dekalogu i moralności, ale jednak. Za to taki Jacques, nabroił i to srogo, w mało przyjemny dla otoczenia sposób. Ubić jak psa, nawet poprzez ścięcie głowy gdy jest nieprzytomny, fajna rzecz. Poczekać aż się obudzi i torturować w lochach przed egzekucją? Strata czasu który każda tutaj zebrana mogłaby wykorzystać lepiej, wliczając w to dokończenie ulubionego serialu lub spanko. Zasługiwał na katusze, jednak czy z powodu tego śmiecia mieli zaniedbywać tych na którym im zależało? Średni deal.
Co innego gdyby zrobić z tego pokazówkę, ku przestrodze dla pretendentów i wątpiących w egzekwowanie reguł panujących w ich społeczności. Coś w stylu, przekrocz linię a będziesz modlić się o ścięcie… Tutaj pojawia się cel, więc angaż czasowy byłby uzasadniony, a i on sam dobrze spożytkowany. No chyba, że ktoś miał sadystyczne zapędy, więc zaspokajanie własnej przyjemności to też akceptowalny powód…
Powiedziała co wiedziała, a raczej ślina na język przyniosła i powoli zaczynała czuć się jak piąte koło u wozu. Chęć zaspokojenia własnej ciekawości to jedno, jednak w tych okolicznościach nie widziała na to żadnej szansy, skoro razem z Adrienne zaczynały lgnąć w bagno rodzinne… cudze. Być wścibską i mieć tematy do ploteczek trzeba było praktykować umiejętnie, tak aby nie zostać powiązaną ze źródłem rozprowadzającym takowe informacje. Od tych pań wolała bęcków nie zebrać.
- Może lepiej zostawmy je same… - zwróciła się do Adrienne, zaraz po tym jak posłała lekki uśmiech Elisabeth, wstała z łóżka i zbliżyła się do kubańskiej wampirzycy. - I strzelmy po piwku z okazji dorwania tej gnidy - dodała, znacznie ciszej, lekko pociągając ją za rękę i zmierzając do wyjścia z pokoju.

@Elisabeth Riche @Adrienne Ortega @Marr
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Prawdę mówiąc kilka chwil z życia Marr zdawała się przeoczyć. Wpierw cmoknięcie w czółko przez Liska, następnie kolejne słowa przelewane na papier w jej wykonaniu, a następnie wyjście dziewczyn. To ostatnie odnotowała dopiero w momencie, gdy obie Van der Eretein zaczęły kierować się do wyjścia. Z kolei druga kwestia, nie wnikała w znaki uformowane przez atrament, wystarczyła jej mowa ciała oraz wyraz twarzy blondyneczki.
- Shhh, odpoczywaj - powiedziała cichutko, delikatnie gładząc ją po główce i układając do łóżeczka. Regeneracja miała to do siebie, iż wymagała dwóch fundamentalnych rzeczy, czasu i spokoju; z czego fizyczna będzie zdecydowanie przodować w tej kwestii. Z uwagi na aspekt psychiczny, Marr nie skoczyła matce do gardła w oczywistym temacie, dlaczego ta tyle czasu nie pisnęła jej o tym ani słowem.
Ragnarowi, gdyby żył, wiadomo dlaczego.
Każdemu innemu obcemu i radzie, też bo to nie ich sprawa.
Ale pierworodnej?
Ten sam fakt zabolał, choć nie dała po sobie tego poznać. Z resztą, to nie byłby pierwszy raz, choć prym w tym wiódł przede wszystkim zabity na polu walki ojciec i... ona sama. Wszakże nikt tak nie rani jak swoje własne jestestwo, nawet jeśli miało na to wszelkie możliwe uzasadnienia. O czym mówiła? O starych dziejach, tych poprzedzających ostateczną bitwę doprowadzającego do upadku jej klanu. Proces wykrwawiania się był rozłożony na dekady i ona brała w tym czynny udział; w imię walki o przetrwanie.
Mimo to, gdy Elisabeth zasnęła, Marr w końcu położyła głowę na jej ramieniu i przytuliła się. Nie chciała jej stracić, a fakt, iż teraz było do tego wręcz za blisko... Cóż, na samą myśl zacisnęła dłonie mocniej na kołderce, a jej oczka lekko się zeszkliły. Prawdę powiedziawszy to nawet nie zauważyła, kiedy ta chwila przeszła w minuty, a minuty w godzinkę.
Wstała, po czym pierwsze co poprawiła to kołderkę okrywającą Liska i cmoknęła ją w policzek. Dobrze, że nic ci się nie stało...
- ... mamo. - ostatnie słowo wypowiedziała szeptem; mając na myśli to, iż przeżyła. Zaraz po tym opuściła po cichutku pokój, przymknęła drzwi i wróciła do swoich spraw.

End.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach