06.I - Wake the fuck up, samurai!

4 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
W objęciach ponieśli, prosto na pięterko,
Naprzeciw Hannibalom, też przed lusterko.
Brygada Ereteinów, pomścili druha,
Radną Elisabeth czeka poducha...

Valerie nuciła pod noskiem, nieudolnie parodiując pioseneczkę zasłyszaną kilkadziesiąt lat temu w Polsce, by zerknąć czy jedyna istotniejsza strata w dzisiejszym dniu już pozbierała się do kupy. Kurtuazja tego wymaga, w końcu ona stanowiła równe 50% funkcjonariuszy policji dokonywujących interwencji! To nawet nie było do końca kłamstwem, w jej wypadku wszystko co związane z tym gagatkiem działo się pod fałszywym nazwiskiem stróża prawa, Eleanor Garnier… Miałam tego nie powtarzać… Trajkotanie tego wersu, nawet w myślach, nadal wywracało jej żołądek do góry nogami.
Do pomieszczenia weszła bez pukania, w końcu była u siebie w „domu”. Czy blondynkę złożyli na miękkim i wygodnym łożu? Tak. Opatrzyli? Też, jeszcze w jadalni. Podpięli pod krwawą kroplówkę i zostawili więcej posoki w buteleczce pod ręką? Panie, tu Francja, nie Izrael, jedzenia nie żydzili!
- Hej. Nareszcie się obudziłaś. Mamy mało czasu więc słuchaj uważnie - powiedziała i spojrzała kobiecie prosto w oczy, skracając dystans. To, że jest aktywna od co najwyżej minut nie miało znaczenia, złe wieści przekazać należy. - Walnę prosto z mostu. Wiele wydarzyło się od tej całej akcji z Hannibalem, komplikacji z twoim wybudzeniem była masa. Mamy rok 2077, odkryliśmy przekaźniki masy i nie jesteśmy sami w galaktyce. Toczymy wojnę z zaawansowaną AI, która chce wyrżnąć wszystkie zaawansowane cywilizacje, co robi cyklicznie co 50 tysięcy lat. Inwazja rozpoczęła się tydzień temu… - dopowiadała, z całkowitą powagą, z każdym kolejnym słowem będąc coraz bliżej Radnej. Nie wybuchnij śmiechem, nie wybuchnij śmiechem. A ty nie ogarniaj Mass Effecta… Od dowaleniem tekstem „więc wstawaj, samuraju, mamy Żniwiarzy do spalenia” musiała powstrzymać się, bo wtedy oficjalnego tonu już by nie utrzymała.
- Potrzebujemy Cię na froncie, Pani Komandor. Detale przekażę ci na pokładzie „Normandii”… - SR-2, ma się rozumieć! O tym co się stało z pierwszą i jej dowódcą lepiej nie wspominać, top był przykry incydent uwzględniający śmierć w odległej galaktyce!
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Uderz w stół a nożyce się odezwą, ewentualnie najmłodszy z Lisków ze Stada Radnych znajdzie się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Marr, urocze stworzenie, wbrew pozorom znało się całkiem nieźle na kulturze współczesnej nawet nie samej młodzieży, co graczy. To oznaczało, iż gdy tylko do jej uszy zaczęły spływać znajome frazesy, nadstawiła je bardziej i już zabrała się za opracowanie planu odwiedzenia swej mateczki w bardzo charakterystycznej formie. Chwila ciszy po padnięciu słówka Normandii stanowiło swoiste zielone światło do...
- Kurwa, nienawidzę Batarian! Obrzydliwe kreatury o pajęczych oczach. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego rada upiera się przy utrzymaniu tych szkodników przy życiu. Oddałabym wszystko byle móc przypierdolić takiemu w łeb, traktując jego pustą makówkę niczym piłkę do nogi. Wszyscy i każdy z osobna zasługuje na pluton egzekucyjny i pośmiertne rozczłonkowanie ich parszywych trucheł - rozpoczęła swój najbardziej epicki w tym stuleciu rant, kierując się do sypialni w której spała mateczka i zgodnie z kulturą osobistą godną Van der Eretein, wlazła tam niczym do gabinet skarbniczki radnych. - Kar'shan spłonie i niech krążownik Zbieraczy rozpierdoli mój flagowiec w drobny mak jeszcze tego popołudnia, jeśli kłamię. W każdym bądź razie to dlatego musimy rozpierdolić system Bahak, wraz z 300 tysiącami tych miernot, w drobny mak - dokończyła swą płomienną przemowę i spojrzała na Valerie.
- Mówiłaś już jej o Żniwiarzach? - spytała retorycznie jak gdyby nigdy nic, tym razem z pełnym spokojem. Dopiero po tym obdarzyła Elisabeth swą uwagą. - Sprawdzałam diagnostykę twojego organizmu i implantów, nic ci nie jest i po paru krokach powinno ci ulżyć. Uwierzysz, że składaliśmy cię do kupy przez dwa lata i przez większość czasu byłaś kupką kości, mięsa i rurek? Dwa biliony kredytów na jednego wampira, gdzie w tej cenie mielibyśmy grupę uderzeniową z funkcją stealth... - próbowała wytłumaczyć kobiecie, co się z nią działo w typowej dla siebie chaotycznej manierze; i nonszalanckości. Zaraz też usiadła na skraju łóżka i pogładziła Liska po policzku.
- Mam nadzieję, że pamiętasz jak się walczy. Broń, choć unowocześniona, obsługiwana jest podobnie do tej z 2023 roku - dodała. - Za to pokochasz pancerze i ich tarcze. I nie, nie takie na rękę, a bardziej na bazie odnawialnego pola ochronnego. Co prawda da się je obejść niektórymi sztuczkami biotycznymi oraz inżynieryjnymi, lecz nic nie jest idealne - na tym zakończyła, czekając aż Pani Riche przetrawi te informacje.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Adrienne również udała się zobaczyć w jakim stanie jest Radna, choć trzeba powiedzieć, że z pewną obawą, że zostanie obwiniona za stan w jakim Elisabeth się znalazła - przez nią samą lub przez kogoś innego. W końcu to jej działanie rozpoczęło ten niefortunny ciąg zdarzeń. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru tchórzyć, ani odwlekać tej wizyty, więc udała się do Radnej jak tylko nadeszła odpowiednia chwila. O to co zrobiła Jacquesowi się nie przejmowała, skutecznie uniemożliwiła mu ucieczkę i zrobienie jakiejś krzywdy komuś w trakcie zamieszania związanego z Radną. A o jego dobrostan jakoś średnio się martwiła.
Do pomieszczenia weszła bez pukania, jednak dosyć ostrożnie... i musiała przyznać, że takiego dialogu się nie spodziewała, więc zaskoczona uniosła nieco brew do góry. Widać, że komuś tutaj dopisywały humory. Na szczęście.
-Wygląda na to, że sytuacja jest stabilna system zaciemnienia, chłodniczy i kontroli grawitacji w normie. Ilość jednostek ciekłego azotu w normie. Batarianie i komandoski Asari trzymają się z daleka. Pozostaje tylko czekać na dalsze rozkazy. Aha, i nikt z wolnej planety Rishi jeszcze nie odpowiedział na zapytanie w sprawie sprzedaży dimeritium. cóż starała się przypomnieć wszystkie pasujące kwestie z filmów czy gier na szybko. Ale nawet zasatulowała kończąc sprawozdanie. Co by nie mówić, to takiej atmosfery w pomieszczeniu się nie spodziewała.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Ostatnie co pamiętała t to, że wbiła sobie sztylet w nogę by spuścić własną krew. Potem K.O. Teraz... Ledwo otworzyła własne ślepia. Nawet jeszcze wystarczająco ostrości nie złapały jej oczka, gdy usłyszała jak ją nazwano panią komandor, jakieś wołania Marr i coś o Rishi... Co się tutaj w ogóle działo?
Czekaj, cofnij wróć. Powoli przeniosła swój wzrok kolejno na kobiety, poczynając od Valerie, przez Marr i kończąc na Adrienne. Na twarzy malował się jej jeden, wielki znak zapytania. Jaka znowu inwazja? Jaki rok? Jakaż znowu inna cywilizacja? Żniwiarze? Planeta Rishi? Blondynce aż się w głowie zakręciło od tego wszystkiego. Była mega osłabiona, z podpiętymi wenflonami, a oni chcą by wstała z ciepłego wyrka?
Jedną dłoń położyła na swej skroni chcąc rozmasować obolałą od natłoku informacji głowę. Chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego poczuła ból. Druga dłoń więc znalazła się na szyi. Oho... Raczej nie była jeszcze cała i zdrowa jak to przed chwilą tu jej przedstawiano. Spojrzała raz jeszcze na dziewczyny. Złapały ją w pół przytomną, więc jeszcze nie zaczaiła jak bardzo jej teraz o wszystkim kłamały. Bardziej poczuła przez swą ranę na szyi. Zabrała dłoń z głowy by poszukać swojego własnego telefonu. Albo chociaż coś do pisania może by jej podały? No teraz do gadania to było jej stanowczo daleko. Pewnie Marr zadowolona, bo przynajmniej nie będzie żadnych okrzyków za nią, że co ona teraz wyprawia. Choć i nie to w głowi teraz Liska. Czuła się zmęczona i przytłoczona. No i przede wszystkim mocno zdezorientowana, bo jeszcze nawet nie zorientowała się gdzie dokładnie się znajduje. Tak ją zaaferowały, że nawet nie rozejrzała się po pomieszczeniu. Głównie to miała ochotę schować się pod kołdrą i tylko dłonią pomachać im na dowidzenia. Nie zrobiła tego jednak. Jeszcze.

@Adrienne Ortega @Marr @Valerie von Rosenthaler
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Spodziewała się wielu rzeczy, serio! Jakiejś inwazji z kosmosu, która dokonuje się przede wszystkim na teren USA… Co tam jest jeszcze, może wizyta ekipy ze Star Treka? Battlestar Galactica wyskakujący z nadświetlnej po raz ostatni w swej przydługiej karierze? Albo wariant w którym mamy przesrane, ludzie z Warhammera wyskakujący ze swojego skrawka kosmosu, przez piekło, na Ziemię. Ewentualnie, tutaj już po prostu przejebane, Mroczni Eldarzy z jeszcze mniej pokojowym nastawieniem… Ale żeby kolejny relikt z minionych wieków, Marr, zaczęła sypać tekstami tyczącymi się z gier? Chryste Panie, miej nas w swojej opiece i wszyscy święci, którzy są jebnięci, też!
Przez dwie sekundy miała prawdziwy pokerface na twarzy, a po nim zwyczajnie chrząknęła, z trudem hamując wybuch śmiechu. I jeszcze gdy Adrienne dała wtrącenie z dwóch kolejnych tytułów… Brakuje jeszcze Kangurka Kao. Musiała w coś włożyć ręce, nie ma opcji, inaczej wyłamie się z towarzystwa jako pierwsza. Bez słowa otworzyła buteleczkę z krwią, po czym wypełniła stojącą obok szklaneczkę w dwóch trzecich.
- Pij - wydała z siebie jedno pełne powagi słowo, podając kobiecie naczynko, w razie czego asekurując ją gdyby miała upuścić przedmiot i upaćkać pościel. Za to Beatrice wystawiłaby Radzie srogi rachunek…

@Marr @Elisabeth Riche @Adrienne Ortega
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Rishi? Słyszałam o Rishi, to planeta słynąca z tego, że jest enklawą dla wszelakiej maści szemranych biznesmenów i smugglerów - na skraju znanej nam galaktyki. Aż chciałaby odegrać scenkę z Kapitana Ameryki, wskazać palcem na Adrienne i palnąć: zrozumiałam tę referencję! To mało kto znał odpowiednik Tortugi z gry MMO w klimatach Gwiezdnych Wojen. Ponadto, jeśli dobrze się zastanowić, to jakiś cwaniaczek podebrał jej zlepek liter będących godnością i wrzucił go tam; konkretnie Darth Marr. Chyba pora pozwać EA za kradzież własności intelektualnej.
-O nadprogramowym, nieoficjalnym transporcie mediżelu i kolto również cisza - dołożyła swoje trzy grosze zaraz za starszą Van der Eretein. Zarazem chyba powinno być jej szkoda mateczki, jednak rzadko miała okazję do zobaczenia jej w stanie porestartowym, w gronie które doskonale znało wykreowane przez ludzi uniwersa, z którymi Lisica ewidentnie nie jest za pan brat. Przykro nam lecz opatrzność uznała, iż nie mogło być inaczej. - Ale poczekaj aż zobaczysz, jak wygląda nasza planeta i architektura! To co teraz widzisz to holoprojekcja, nie chciałyśmy cię zbyt mocno spłoszyć - dodała, cały czas gładząc mamcię po policzku i odsuwając się nieznacznie dopiero w chwili, w której Valerie zaoferowała jej krew.
- I słuchaj się młodej, bo jeszcze faktycznie zaraz w to uwierzysz. Od tamtego zajścia w kuchni minęły godziny oraz Hannibal jest w bezpiecznym miejscu, mianowicie spoczywa w naszej radnej kanciapie i niebawem powinien być gotów na przesłuchanie - rzekła, na koniec wydają z siebie odgłos podobny do tsk. Ten nóż wbity w mordę nieco opóźni sprawę ale takimi detalami ta kruszyna nie musiała przejmować się w obecnej chwili.

@Elisabeth Riche @Valerie von Rosenthaler @Adrienne Ortega
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Sposób w jakich potoczyła się ta rozmowa zaraz po wejściu, był tak zaskakujący jak i stanowił pewnego rodzaju wybawienie dla Adrienne, bowiem przychodząc tutaj nastroju najlepszego nie miała, obawiała się, że dostanie opieprz, tymczasem rozmowa poszła w tak abstrakcyjnym kierunku, że pewna nerwowość jaka towarzyszyła jej przy przekraczaniu tego progu, teraz zdawała się minąć. Niemniej dobrze wiedzieć, że wampiry, nawet te wiekowe nie straciły kontaktu z rzeczywistością jaka ich otacza i wciąż są na bieżąco przynajmniej z największymi, najbardziej kasowymi hitami popkultury. Adrienne jako właścicielka klubu zawsze starała się być na bieżąco, ale wiedziała, że nie wszystkie wampiry tak postępują. Stąd jej znajomość Rishi. I... i kolto!
-Selkath, te skurwysyny produkują kolto na Manaan, ale nie dzielą się nim chętnie. Do tego ich język. Nie do nauczenia przez człowieka. z poważną miną pokręciła głową, jakby była mocno zirytowana tą sytuacją. Udawało się jej wytrzymać dłuższy czas bez roześmiania się chyba z tego powodu, że miała doświadczenie w występowaniu na scenie.
-Najważniejsze, że Hannibal nie uciekł. A i tak, za to co zrobił, mam nadzieję, że spotka go coś więcej niż nóż w oku i nie będzie to szybkie ani bezbolesne. rzuciła Adrienne, bo akurate tego jak urządziła mężczyznę nie żałowała ani trochę.

@Marr @Valerie von Rosenthaler @Elisabeth Riche
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Czym więcej kobiety opowiadały jakieś niestworzone historie, tym bardziej zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Czuła się wręcz zagubiona przerzucając swój wzrok z jednej na drugą, a potem kolejno i na trzecią wampirzycę obecną w tymże pomieszczeniu. Była skołowana, obolała, zmęczona i nie mogła nawet wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa ze względu na ranę, jaką to uraczył ją Hannibal.
Blondynka oderwała w końcu wzrok od nich i powoli rozejrzała się po pomieszczeniu. Skrzywiła się jednak w pewnym momencie czując przeszywający ból związany z ruchem, jaki wykonała. Powoli wróciła swą głową do poprzedniej pozycji. Już jednak zdążyła zorientować się gdzie jest. To była jej sypialnia w budynku rodu Erteinów. Daleko jej nie wynieśli jak widać. Nawet to i dobrze. Spojrzała na córę, która postanowiła czule gładzić jej policzek. Delikatnie przymrużyła swe oczęta. Zaraz jednak jej uwagę zwróciła Val, która podała jej szklaneczkę z krwią. Minimalnie skinęła głową w geście niemego podziękowania ostrożnie biorąc w swe łapki naczynie napełnione posoką.
Tłumaczenie zarówno córki jak i Adrienne w końcu zaczęło do niej docierać gdy popijała "napój". Spojrzała na nie i gestem pokazała, aby podały jej coś do pisania. Niedaleko było jej dawne biurko, na którym leżały puste kartki i zestaw długopisów. Nawet i jej stara pieczęć by się tam znalazła obok jednego z dzienników, jaki tutaj pozostał.
Jeśli któraś z kobiet podałaby jej kartkę i długopis to by zapisała "ładnie to tak mnie w bambuko próbować zrobić?" i po okazaniu im wspomnianego teksu zrobiła by postawę typu ":egon:". Jeśli jednak by się z tym ociągały to poszukałaby swojego telefonu, aby nadal wykonać dokładnie to samo. Po czym oczywiście mimo wszystko lekko by się uśmiechnęła i dodała "Dobrze, że już po wszystkim. Nikomu więcej nic się nie stało?". Wolała mieć pewność, że faktycznie nie zdążyła sama osobiście jeszcze narobić tam szkód. Widok zarówno Val jak i Adrienne całych i zdrowych i tak już był miły dla zmęczonego oka kobiety.

@Adrienne Ortega @Marr @Valerie von Rosenthaler
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Selkath, przestańcie mi kurwa zasobów na wysiłek wojenny Imperium żałować! I mówi to ona, jarająca się niczym Anakin na Mustafar graczka mainująca „Sith Warriora”, z miksem deception assasina i madness sorcerera. Przygotowana na każdą okazję, PvP i rajdy, a czasem i jakieś starcia myśliwców w kosmosie.
P.S. Jebać gunshipy.
- Z drugiej strony i tak mają więcej rozumu niż Darth Norok. Kto nie zeszkalował i nie ubił go przy okazji deaktywacji broni, tudzież nie wkopał w trakcie rozmowy z Krovos, ten ewidentnie gra sabotażystą… - powiedziała i westchnęła z bólem, a nawet BULEM. Czego nie mówić o Imperium za Aciny, próbowali się ogarnąć oraz faktycznie pomagali w walce z Arcannem, w przeciwieństwie do Republiki która chciała zabić gracza i podkraść Przymierze (Saresh, pierdol się i żryj gruz). Moralnie nie da się grać lojalistą mającym nad sobą senat, od biedy co najwyżej zachować własną organizację, byle nie wdepnąć w polityczne bagno tych kurwi.
Valerie zaraz podała jej kartkę z długopisem, różowym, i była w pełni przygotowania do udzielenia profesjonalnej odpowiedzi.
- Tylko Hannibalowi, wspomniany nóż w oku… - spojrzała na Marr, która o jego dalszym losie zdążyła już wspomnieć. - No i tobie, choć tutaj będę wredna. Spodziewałam się, że zrobisz z niego mokrą plamę, bo przecież… - znowu zerknęła na Marr. - Tak bojowe usposobienie powinno być dziedziczne? Jak to mówią ludzie, wypite wraz z lekiem matki, tudzież wstrzyknięte razem z innymi fluidami podczas przemiany…? Więc jako źródło jednego lub drugiego… - przeniosła wzrok na Elisabeth. Jej córka była rodzona? Gryziona? Tego już nie wiedziała. I jedyne co gryzło się z jej słowami to fakt, że blondynka była drobną ekonomistką, a Marr bliżej do wyrośniętego jak na własną płeć żołnierza, która jako facet pewnie miałaby bliżej dwóch metrów.

@Adrienne Ortega @Marr @Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Biedna Lisek? Gdzie tam, raczej ponosząca konsekwencje swoich czynów. Przez to Marr nawet nie rozumiała rozoranego gardła i samookaleczenia, to pikuś. To co jest skandaliczne to zerowa znajomość uniwersum Gwiezdnych Wojen, w zakresie Starej Republiki i tego co generalnie utożsamia się z wojnami między Imperium i Republiką; Sith i Jedi. W tym momencie powinna polecieć dyscyplinarka, bo jak ktoś taki mógł zasiadać w - Mrocznej - Radzie!?
- Jeszcze jak! - odparła na pytanie mateczki i delikatnie poczochrała ją po włosach. W dodatku jej wypowiedź miała pewien charakterystyczny ton, identyczny jak ten starszego, śmiesznego pana z żółtą twarzą. - I nie strzelaj foszków, bo następnym razem powkładamy garnitury i nadamy miejscu twego spoczynku ponury charakter. Pogrzebowy - i będą zachowywać się jak starcy z kijami w dupach. Jej wybór.
- Dziwicie się? Manaan zostało zbombardowane w momencie powrotu Imperium i jego obywatele musieli zamieszkać w zabudowaniach znajdujących się w większości pod wodą. Nic dziwnego, że nie chcieli angażować się w konflikt, by oberwać ponownie. Przynajmniej oficjalnie rzekła, spoglądając to na Adrienne, to na Valerie. - H'chu apenkee! Kava su nudcha? - odezwała się po chwili, tym razem w języku jeszcze gorszym niż rybi - w dialekcie tych oślizgów, Huttów. W teorii walnęła tekstem: Witajcie! Jak tam na wojnie? W praktyce to mógł być przetłumaczony fragment hymnu Związku Sowieckiego.
- Moment w którym dojdzie do spowiedzi z jego strony... - spojrzała na Kubankę i zaczęła zacierać rączki. Co zrobił, komu i jak wiedzieli. Dlaczego, to pozostawało pod znakiem zapytania i o ile Marr ujebałaby mu głowę z marszu, tak innych mogła zżerać ciekawość. - Choć aż korci oddać go wam na rozmowę, skoro to wy go unieszkodliwiłyście - dodała po chwili i zerknęła na Elisabeth.
- Widzisz, kochana, genetyka ma to do siebie, iż jest efektem łączenia dwóch komponentów. Wojowniczy pochodził od ojca, zarówno w aspekcie genetycznym jak i wychowawczym - odparła z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Tamte treningi pamięta do dziś, a fakt że dożyła czasów obecnych chyba dobrze o nich zaświadcza. Z kolei docinek posłany Liskowi, widać że córka Luśka.

@Elisabeth Riche @Adrienne Ortega @Valerie von Rosenthaler
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Adrienne coraz trudniej było utrzymać poważną minę, w duchu już śmiała się zdecydowanie głośno, jednak potrafiła panować nad swoim zachowaniem oraz mimiką, poprzez własne występy sceniczne, że nie dała nic po sobie poznać, nawet kiedy Radna wodziła wzrokiem po wszystkich obecnych i wzrok padał na nią. Sama potrafiła się odnaleźć w świecie gier całkiem dobrze, choć na przykład uniwersum Conana Barbarzyńcy do niej przemawiało, łącznie z grą, choć nieco już leciwą, Age of Conan. Uwielbiała grać Heraldem Xotli, przemieniać się w demona i wyrywać serca. Czasem nawet żałowała, że nie sama nie posiada takiej siły fizycznej jak jej postać z gry. No i Mortal Kombat. Kitana i Mileena forever po prostu.
-Zawsze możemy włożyć pogrzebowe garnitury i zacząć tańczyć niczym w Nowym Orleanie. w sumie ciekawiłaby ją reakcja Radnej jakby po przebudzeniu zobaczyła ich trojkę tańczącą w garniturach pogrzebowych. Stracona okazja. Przeniosła spojrzenie na Marr, kiedy usłyszała język Huttów. -Mmm. już wiemy kto jest największym fanem, tylko nie dorabiaj sobie takiego ogona.
Westchnęła kiedy temat zszedł na Hannibala. Skoro kartka została już podana, to nie rzucałą się ze swoją. -Jeżeli chodzi o mnie to upieprzyłabym mu łeb przy... samych udach. jak dla niej to nie mógł już powiedzieć nic ciekawego, a jedyną słuszną rzeczą będzie jego całkowita eliminacja.

@Elisabeth Riche @Marr @Valerie von Rosenthaler
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Lisica i tak nie kumała tych wszystkich uniwersów, o których one to wspominały. Cierpliwie więc słuchała tego co mówiły. Te elementy fantastyki, jakie to jej fundowały, postanowiła jednym uchem wpuścić a drugim wypuścić. Nie odczuwała potrzeby zagłębiania się w to. Chociaż tyle dobrze, że im humorki dopisywały. Zawsze to był jakiś plus tego wszystkiego.
Uniosła swój wzrok na Valerie, która postanowiła poddać w wątpliwość jej umiejętności bojowe i to, iż nie zmiotła sama chłopaka z planszy. No i tu dalej jeszcze szły wzmianki o całej nieszczęsnej genetyce. Miałaby pod tym względem wiele do powiedzenia. Czy jednak był sens i czy miała zwyczajnie na to ochotę? Nie za szczególnie. Marr już powiedziała o ojcu. Wampirzyca też miała przeszkolenie bojowe. Owszem, nie walczyła tak jak córka, ale gdyby nie pewien zbieg okoliczności, jaki to się napatoczył w jadalni, to faktycznie sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Postanowiła już jednak pominąć tą kwestię chociażby z tego względu, iż nie chciała aby Adrienne poczuła się tutaj z tym faktem jakkolwiek źle.
- Zrobicie z nim co chcecie - napisała dla nich na kartce. Odstawiła ostrożnie pustą szklankę na bok i oparła się wygodniej. Czy czułą się źle? Ta, nawet bardzo, a wręcz paskudnie. Nie chodziło tu już jedynie o fakt, iż miała poderżnięte gardełko. To był akurat najmniejszy problem. Bardziej psychicznie czułą się wrakiem, a nie mogąc zająć się zbytnio pracą na dany moment nie miała jak uciec od własnych myśli. Nie mogła wejść nawet w poprawną konwersację z nimi, co tym bardziej kierowało ją w kierunku roztrząsania pewnych kwestii w głębi jej umysłu.
Wzięła do rąk znów karteczkę i długopis i zapisała następująco:
"Alessandra + Louis = Valerie
Elisabeth + Ragnar = Marr
Elisabeth + Louis = ?
Oh... Wybaczcie, że nie macie z tej strony rodzeństwa, bo jak widać jestem chyba zbyt słabym ogniwem tracąc jedno. Wybaczcie, że zawiodłam"

Kobieta oddała im karteczkę i przymknęła na chwilę oczy. Tak, można było śmiało uznać, iż było z nią źle. Tego nie dało się ukryć.

@Adrienne Ortega @Marr @Valerie von Rosenthaler
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
- Albo „coffin dance” jak ta grupka śmieszków z Afryki - tu tu tu tu, tu-tu-tu-tu tu-tu-tu… tylko musieliby podjebać trumienkę! Najlepiej świeżo pochowanemu truposzowi, tacy zazwyczaj nie mają o to pretensji, przynajmniej o żadnej pisemnej skardze nie słyszała. - I nie pokrywaj śluzem pokonanej pełzaniem trasy - dodała zaraz po Adrienne i wzdrygnęła się. Ta rasa obślizgłych żydów była na bakier z higieną osobistą i to bardzo. O to jak wyglądało ich rozmnażanie… nie, nevermind, nie było pytania.
- Czegokolwiek by nie powiedział, niezależnie od bajeczki, ostatecznie liczy się to co zrobił. Sporo osób straciło życie i to w mało przyjemny sposób, jednocześnie maskarada mogła pójść się jebać, a i nadal nie ma pewności czy to nam kiedyś nie odbije się czkawką. Na balu chyba jeszcze pogroził wszystkim paluszkiem, co też było swego rodzaju rzuceniem wyzwania nie tylko rodom ale i samej radzie. Według mnie wyrok jest tylko jeden, śmierć - szczerze? Nie widziała powodu by w ogóle go przesłuchiwać, to po prostu strata czasu, zwłaszcza że typ był albo fanatykiem albo niespełna rozumu. Popierała Adrienne w tym, że powinni zamknąć ten krótki rozdzialik w historii nowoczesnej ich ras i skupić się na teraźniejszości oraz przyszłości. - Ale jeśli moja przełożona wyda rozkaz to go wykonam - dodała po chwili. Akurat po Beatrice spodziewałaby się ciekawości, pomijając motyw, szczególnie że zdawała się mieć wyjątkowo miękkie i wrażliwe serduszko.
- I dlatego nie nazywasz rzeczy po imieniu? - skwitowała wypowiedź Marr i zaraz też zerknęła na to co wypisywała Elisabeth. - Tudzież Renate, mama nigdy nie mogła się zdecydować i obydwa imiona wprowadzają chaos biurokratyczny po dziś dzień - dodała naprędce gdy dostrzegła imię Alessandry. Dalej miało zrobić się ciekawiej.
- Lodbrok? To brzmi zdecydowanie ciekawiej niż mój poczciwy Chinol. Zacznij opowiadać jak to było, no wiesz, z Ivarem, Bjornem i resztą. Skąd się wzięła i kim tak właściwie, jeśli w ogóle, była Lagertha? Oraz co z tym… - zasypywała gradem pytań Marr, do momentu aż nie dostrzegła kolejnego wersu i zmiany w zachowaniu Radnej. - Ou.- I co ja mam z TYM zrobić? Przecież to wyglądało tak, że omal nie dorobiła się rodzeństwa, przez które jej drzewko genealogiczne i jakaś forma pokrewieństwa, sorki ale Valerie nie ogarnia kto komu wujczy itd., z blondyneczką nie przyprawiłaby jej o migrenę… Moda na sukces odcinek 666?
- Słoneczko… - odsunęła poduszkę i zaraz usiadła obok Radnej, po przeciwnej stronie względem Marr. Z jej perspektywy ten zapis znaczył mniej więcej tyle, że coś kiedyś ukręcili ale musiało dojść do poronienia. - Bycie wampirem wcale nie oznacza, że jesteśmy odporni na typowo ludzkie przypadłości. Choćby robić ze swojej strony wszystko idealnie, los i kryjące się za nim komplikacje, aspekty ciała które są poza naszą kontrolą lub przypadki losowe i tak prędzej czy później zasadzą kopa w cztery litery - próbowała ją jakoś pocieszyć, bo moment w którym rozkleiłaby się tutaj kompletnie byłby średni… A to, że nie jest dobra w takie pogadanki to chybna żaden sekret? Sztuka improwizacji, Sun-Tzu, mogłeś bardziej to rozpisać ty brodaty padalcu.
- W naszym wypadku mieć choćby jednego biologicznego potomka to i tak cud, więc zamiast mówić o zawodzie, skup się na „powodzeniu” będącym tuż obok Ciebie - mówiła o brunetce będącej po drugiej stronie. Nie bez powodu wypełniali swoje szeregi odpowiednikiem adopcji, mocno naciąganej żeby nie robić dla zbyt wielu wyrzutów o incest. - Bo przebrnąć przez więcej niż tysiąclecie, przeplatankę kolejnych wojen pomiędzy nami i Wilkołakami oraz odpowiednikiem holokaustu w którym Nazistami była Inkwizycja, utrzymując przy życiu więcej niż samą siebie to zdecydowane przeciwieństwo zawiedzenia - dopowiedziała i na tym zakończyła, zwłaszcza że… powinna trzymać gębę na kłódkę od początku? Jakaś jej część na pewno to nakazywała, jednak historia pokazuje, że bierność miewała częściej gorsze skutki od błędnej decyzji. No i, taki inny punkt widzenia, bez starych pryków wiedzących do czego prowadziły gówniarskie wybryki… nie byłoby tego cholernego, międzyrasowego pokoju. Konkludując dalej, jeśli nie przez Inkwizycję to jej kolejny, najdalej trzeci wariant zostaliby przeorani i to skutecznie. Skoro szabelki i muszkiety wystarczyły do postawienia ich na skraj wyginięcia, to jak ludzkość poradziłaby sobie z karabinami, radarami, rakietami i innymi cudami techniki? Tym razem zejście do kanałów raczej by nie zadziałało, a w karaluchy które przetrwają nawet atom zamienić się nie potrafili.

@Adrienne Ortega  @Elisabeth Riche  @Marr
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Na słowa Adrienne i Valerie, wampirzyca zesztywniała, lub jak kto woli, wyprostowała się na tyle na ile mogła. Następnie prawą dłoń położyła na sercu, a lewą za plecy. Zadarła podbródek i spojrzała niemalże w sufit.
- Uroczyście przysięgam - rzekła, już nie wypowiadając na głos, jak bardzo nie chciała zamienić się w oślizgłą ropuchę. Tyczyło się to zarówno całości jak i elementarnie, niezależnie od zysku. Na marginesie, Huttowie byli ZAWSZE bogaci, rekompensata za egzotyczną urodę. Z tego powodu palce lewej dłoni miała skrzyżowane, czego panienki widzieć nie mogły. Z kolei to co tyczyło się Hannibala odnotowała, sama również znajdowała się obozie tych chcących pozbawić go łba.
- Dziwisz się? - spytała retorycznie, spoglądając na piszącą właśnie mateczkę, jednak domyślając się iż ta zaraz i tak rozwinie ten wątek. Dalszy potok słów młódki powinien stanowić dowód sam w sobie, dlaczego. Popkultura, o ile samej osoby jej ojca jakoś specjalnie nie skrzywdziła - wręcz przeciwnie - tak wniosła do tematu sporo przekłamań. Trudno się dziwić, skoro wiele faktów specjalnie zostało przeinaczonych przed wiekami; i jeszcze mniej przetrwało do czasów obecnych. Ponadto wiele ciekawych wydarzeń związanych z Wikingami ludzkość znała na wyrywki; jedno oddzielone od drugiego nierzadko dziesiątkami lat. Bez naciągania tego i owego trudno o dobre show.
Musiała chwilkę pomyśleć, od czego powinna zacząć aby nie wprowadzić większego mentliku do cudzych główek. Synowie i córki Ragnara, w ogóle sam ród, to strasznie obszerny i ciągnący się do XVII wieku temat - w sam raz na kilkanaście grubych tomów, jeśli chcieć to wszystko rozpisać. Ostatecznie zaczęłaby od sprostowania zagadnienia najsłynniejszych, z ludzkiej perspektywy, synów - jednak spoglądając na matkę szybko wyczuła, iż coś jest nie w porządku.
Elisabeth + Louis = ?
Ugryzła się w język, by nie wypowiedzieć oczywistego. To, iż coś miedzy nimi zaistniało wcale jej nie zdziwiło. Każdego kto przebywałby w towarzystwie Azjaty przed dekadami również nie powinno, w czasach gdy po tym świecie kroczył też jego brat. Jednak ciąża, ponieważ to jedyne co mogło kryć się za słowem pisanym? Rzadkie zjawisko, stąd zaskoczenie.
Ta rodzina miała jeszcze jedną cechę, w sytuacjach socjalnych to jedno, jednak w interesach milczenie było warte więcej niż strzępienie języka. Szczególnie w przypadku Marr, która w porównaniu do Liska, jest jeszcze mniej skora do dzielenia się przemyśleniami i wieloma faktami; o ile nie są potrzebne do wykonania przez kogoś zadania.
Po pierwsze i najważniejsze, nie oceniała matki. Jak doszło do utraty dzieciątka, nie wnikała, nie miała zamiaru. Znała ją dostatecznie by wiedzieć jedno, sama nie naraziłaby go na żaden uszczerbek. Używki, alkohol, karkołomne wyczyny typowe dla jej osóbki - nic z tych rzeczy. Aborcja ze strachu przed... - czym tak właściwie? Śmiała powątpiewać. Nawet jeśli to miałoby miejsce jeszcze za życia jej ojca to również jej nie potępiała. O Ragnarze można powiedzieć wiele rzeczy, jednak wierność nie należała do jego cnot; miał więcej żon oraz jego relacja z Liskiem to temat skomplikowany. Dla uproszczenia niech padnie najważniejsze, nie byli ze sobą bliscy.
Po drugie, zawiodłam? Ciąża i wychowanie to również ciężka batalia; krwawa na innym polu i wymagająca więcej cierpliwości niż utrzymanie szyku do momentu utraty kontroli nad sytuację przez kadrę dowódczą i oficerów w polu. By przelewać krew, wpierw należało dać życie i wychować - bez tego nie ma żołnierzy i tych pracujących na ich wyposażenie i utrzymanie. Nie każdemu taki układ musiał się podobać, facet do walki i kobieta w poród, jednak tak ten świat zwykł funkcjonować. Tym samym skalę oceniania należało dopracować, a nie przekładać wycinek realiów na wszystkie aspekty rzeczywistości.
Po trzecie, prośba o wybaczenie? Czego? Nawet ludzie, przynajmniej ci rozważniejsi, szybko uświadamiali sobie jedno - skoro istota żywa nie jest w stanie w pełni kontrolować samej siebie, jak ma panować nad otoczeniem; i całym światem? Nie dało się. I pewnie, jakaś jej cząstka chciałaby poznać całą historię związaną z tym znakiem zapytania, jednak czy to zmieniłoby cokolwiek?
Nie.
Objęła mamę ręką, po czym bardzo delikatnie przyciągnęła do siebie i przytuliła. Tylko albo i aż tyle. Słowa w wykonaniu Marr są po prostu zbędne.

@Elisabeth Riche  @Adrienne Ortega  @Valerie von Rosenthaler
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Adrienne i tak czuła się nieco źle z tym faktem, że Radna jest w takim stanie. Miała cały czas wrażenie, że źle zaplanowała atak, i konsekwencje były jakie były. Gdyby rozegrała to lepiej, Elisabeth mogłaby normalnie mówić, a nie pisać na kartce. Przynajmniej nikt jej bezpośrednio lub pośrednio na głos nie obwiniał, a temat rozmowy był zupełnie nieoczekiwany, co sprawiło, że poczuła się lepiej.
-Tak, pokrywanie śluzem drogi jaką pokonujesz to nie jest najlepszy pomysł. Szczególnie jak chcesz pozostać niezauważona. powiedziała do Valerie i puściła oko do niej. Jako zwolenniczka horroru, w tym jego najbardziej brutalnych i obrzydliwych form, taka wizja nie robiła na niej wrażenia. Adrienne skinęła głową Valerie, kiedy wypowiadała się o losie Jacquesa.
-Mam szczerą nadzieję, że nic innego go nie spotka tylko śmierć. Byle nie za szybka za to wszystko co zrobił i jakie szkody przysporzył całej wampirzej społeczności, chyba nie mogła być innej decyzji, prawda? Jeżeli było jeszcze jakieś miejsce, to przysiadła gdzieś tam na łóżku Elisabeth, chyba, że zaskrzypiało głośno ryzykiem zawalenia.
Potem rozmowa przeszła na tematy rodzicieli i potomków, na który sama Adrienne nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Sama nie miała żadnego potemka, a jej stwórca nie był kimś wysoko postawionym w wampirzej hierarchii. Więc przez dłuższy czas się raczej przysłuchiwała. Ale postanowiła dorzucić swoje trzy grosze w kwestii zawiedzenia.
-Przeżyć tak długo, w czasach, które były dużo gorsze niż te obecnie, posiąść zarówno mądrość jak i umiejętność walki i posiadać potomstwo, które również nauczyło się na tyle by przeżyło, to z pewnością odwrotność porażki.

@Marr @Valerie von Rosenthaler @Elisabeth Riche
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach