4.02 The Hermit

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Wzajemne milczenie otulało ich miękkim płaszczem. Widzieli się ostatnio jeszcze przed północą, która srebrzystym ostrzem oddzieliła stare od nowego. Pierwsze złamanie pieczęci zwiastujące nadejście apokalipsy. Prastary wilkołak ominął pozostałe zwiastuny pożogi, Tahira nie miała nawet pewności czy dotarły do niego wieści o wybuchu pieca w kamienicy, w której była rezydentką ostatnie prawie osiem dekad. Od tego momentu, od chwili gry runęła wieża, kobieta podobnie do wilka zniknęła dla świata publicznego, próbując... Upadasz po to, by ponownie powstać, mawiały pieśni od wieków dobywające się z gardeł bardów, trubadurów, śpiewaków i późniejszych piosenkarzy. Nie zamierzała się z nikim licytować na rozpacz, była już daleko poza tym. Balansowała całe życie. A teraz spadła.

Żwir zachrzęścił pod kołami dwudziestoletniej czarnej renówki, ukradzionej na poczet tej sytuacji. Lodowatą dłonią przekręciła kluczyk w stacyjce, nawet nie spojrzała w lusterko, nie poprawiła ułożenia otulającego twarzy, czarnego syntetycznego jedwabiu odbierającego światu widok jej bujnych loków. Brązowa chusta ułożona na niej, zdawała się tylko eleganckim dopełnieniem reszty ubioru. Beżowy komplet był tak odmienny od tego, w czym zdarzało się młódce pojawiać w progu tegoż domostwa, że w pierwszej chwili nie została rozpoznana. W końcu jednak ściągnęła ciemne okulary przysłaniające twarz.
– Potrzebuję zamienić słowo z Marcusem. Jest w domu? – zapytała bezosobowo, patrząc przenikliwie w oczy tego, który jej otworzył, gdy tylko schowała do czarnej torebki okulary i kluczyki.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Oczom kobiety ukazał się kamerdyner. Początkowo przyglądał się kobiecie, w pierwszym momencie jej nie rozpoznał i przyjął oficjalną postawę. - Pana nie ma w domu. - Powiedział twardym dosadnym tonem. Jednak gdy kobieta zdjęła okulary i odezwała się do niego postawa złagodniała. - Pan Wijsheid w ostatnim czasie nie pojawia się w domu. - powiedział spokojnie w stronę kobiety. Dało wyczuć się w jego głosie delikatny niepokój.


W tym samym czasie.

Marcus siedział w Biurze, przy swoim biurku przeglądając jakieś dokumenty, które walały się po całym biurku. Co samo w sobie było do niego niepodobne, bo zwykle, nawet jeśli nad czymś pracował, to miał zachowany żołnierski porządek.

Domostwo Wijsheid

Czy coś mam przekazać Panienko Darbinyan? Oczywiście poza tym, że Panienka tutaj była - Powiedział, spoglądając na kobietę. - Jestem z nim mimo wszystko w stałym kontakcie. - Mimo że nazywał ją Panienką, słychać było, że słowa są okraszone szacunkiem wobec kobiety.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Wysłuchała go cierpliwie, nic nie zmąciło spokoju jej twarzy, rozluźnionych mięśni sprawiających, że kąciki ust naturalnie biegły ku dołowi, dając złudne wrażenie głębokiego smutku, lub - przy założeniu złej woli - zblazowania. Nieświadoma zupełnie, jak blisko w gestach znajduje się swego ojca, odczekała tyle ile było trzeba, by znów powiedzieć:

– Potrzebuję pomówić z radnym Marcusem. Osobiście. – Jej głos pozbawiony blichtru i zwyczajowego brokatu, pozbawiony neonowego błysku, zdawał się być jeszcze niższy i zmęczony ostatnimi dniami. Ostatnimi latami. Ostatnim wiekiem. Trwała niewzruszona, pozostawiając chwilę pauzy po ostatnim słowie, a następnie doprecyzowała: – Powiedz mi, gdzie go znajdę, albo wyślij mu zapytanie o zgodę na widzenie i wtedy daj adres. Nie zostało mi zbyt wiele czasu. – W teorii, biuro radnego w centrum, było drugim na liście miejsc, w których zamierzała sprawdzić. Niemniej istniała całkiem spora szansa, że jeśli wilkołak nie powraca od dłuższego czasu do swojej rezydencji, to może być kompletnie poza Paryżem, lub zwyczajnie pomieszkiwać u kogoś, a informacja o tym mogłaby oszczędzić jej niepotrzebnej drogi. Nie nastawiała się jednak w żaden sposób na odpowiedzi. Tak, nie. Obie dobre, byleby szybko nastąpiły - zegar tykał.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Ostatnim miejscem, o którym wiadomo mi, że przebywał, jest jego biuro - odpowiedział niespiesznie, przyglądając się kobiecie. - Czy wszystko w porządku Panienko? - zapytał z troską w głosie. Mężczyzna dostrzegł, że kobieta wyglądała nieco inaczej niż zwykle. Bardziej zmęczona. Co było tego powodem? Ciekawość była istotną wadą kamerdynera, jednak czasem ciekawość ta popłacała. - Czy coś przekazać Panu od Panienki? - zapytał po chwili.

**Godzinę później**

Marcus siedział przy swoim biurku. Coś, co zwracało uwagę to nadal bałagan na biurku, tlący się w popielniczce papieros oraz nerwowe ruchy mężczyzny. W tle dało się usłyszeć nietypową muzykę. Muzykę, która raczej nie miała na celu uspokojenia, a nawet nastrajała nieco bojowo. Drzwi do gabinetu również były zamknięte na klucz. Co również było bardzo nietypowe. Wszystko wskazywało na to, że Nie był zbyt chętny na żadnych gości. Ucieczka w pracę pozwalała mu uciec od prawdziwych problemów, które kłębiły mu się w głowie. Zanim zrobi to, co chodziło mu po głowie od kilku dni, musiał dopilnować pewnych spraw.





_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Nie trzeba, dziękuje. – tylko to krótkie zdanie było odpowiedzią na pytania i jednocześnie pożegnaniem, gdy Tahira bez większych ceregieli odwróciła się i ruszyła w kierunku swojego wozu kupionego za jakieś podłe pieniądze w porównaniu z tym, czym woziła się paryska socjeta wiecznych. Rychło potem rozkręcił się silnik. Chwilę jeszcze stała, widocznie sprawdzając coś w komórce, po czym zagrzechotał żwir pod kołami i ruszyła do centrum. W sumie mogła od razu celować tam...


Obcasy stukotały po marmurze cichym staccato. W odgłosie nie było słychać pośpiechu, przypominał raczej nieuchronne tykanie zegara, które tym bardziej złowieszcze, że odcinające plasterki mijającego czasu w sposób nieuchronny i ostateczny. Gdy stanęła pod drzwiami marcusowego gabinetu, a do uszu bez trudu dotarła muzyka, powitała ją niewesołym uśmiechem.
– Początek roku jakże dla wszystkich łaskawy... – mruknęła pod nosem, w tym samym wyzutym z wszelkich emocji głosem. W nerwowym tiku obcas jeszcze kilkukrotnie w miejscu wypowiedział rytm zdradzający podskórnie pulsujące emocje, tej nocy zepchnięte daleko w głąb ciała. Zabawne, myślała, że Marcus zabalował i od stycznia nie wychodzi z sypialni. Tymczasem prawda mogła być zgoła odmienna. Uniosła dłoń i kilkukrotnie zapukała, na tyle głośno by ją usłyszał. Mówić zamierzała dopiero wtedy, gdy muzyka przycichnie, by mieć pewność, że zyskała jego uwagę.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Tak jak szybko kobieta przyszła, tak szybko się zmyła. - Do widzenia Panienko - Powiedział za odchodzącą kobietą. - Powodzenia - dodał nieco ciszej, delikatnie kręcąc głową.

Do uszu Marcusa dotarły dźwięki obcasów stukające po marmurowej posadzce, w budynku Rady. Mimo grającej muzyce, która de facto była jedynie tłem, do zagłuszenia myśli, jego zmysły skupione były na tym, co działo się poza jego biurem. A tam, pewna śliczna Wampirzyca szła właśnie do jego biura, aby zmierzyć się z pewną rzeczywistością. Rzeczywistością, która jeszcze do końca nie była określona. - Wpuścisz ją? - zapytał Wilk. - Sam nie wiem, słyszałem, że nie miała łatwo w ostatnich dniach. To w sumie nie jej wina, że mój świat się rozpada i trzeba go sobie na nowo ułożyć. - uśmiechnął się smutno do tej myśli.

Jej głos tuż za drzwiami, pomógł mu podjąć ostateczną decyzję. Wstał powoli i podszedł do drzwi. Gdy tylko usłyszał pierwsze puknięcie obcasów pod drzwiami, uśmiechnął się delikatnie. Gdy tylko jej dłoń dotknęła drzwi, te natychmiast się otworzyły. Jej oczom ukazał się mężczyzna w pogniecionej koszuli, podkrążonymi zmęczonymi oczami, i ostrymi rysami, które łagodniały w charakterystyczny sposób. Znaczyło to, że wracał do swojej ludzkiej postaci. Jednak twarz Marcusa mimo powrotu wyglądała na lekko zapadniętą.
Cofnął się o krok, robiąc jej miejsce, by weszła do środka. Nie odezwał się ani słowem. Cała prezencja Marcusa tak bardzo nie pasowała do zwyczajowo, nienagannego, żołnierskiego wyglądu, jaki zwykle prezentował. Jeśli weszła do jego gabinetu, zamknął za nią drzwi z powrotem na klucz, po czym ruszył do swojego fotela za biurkiem. Kolejna oznaka, że coś było nie tak? Chaos na biurku. Chaos, który zwykle był nie do pomyślenia.
Muzyka tak jak grała wcześniej, grała i teraz. - Dobry wieczór. - Powiedział, siadając za biurkiem. Wzrok miał utkwiony w kobiecie, co świadczyło o tym, że aktualnie skupiony był całkowicie na jej osobie.


_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy go zobaczyła, jednym kącikiem kształtnych ust. Czerń oczu pozostała jednak niezmienna, próżno było szukać radosnych iskier w córze pustynnej burzy. Przyniosła ze sobia również odmienną woń, bez kadzidła dławiącego gryzący wiśniowy tytoń, bez słodkiego uwodzącego piżma i wanilii. Była surowa, jak ostre kwarcowe kamienie tworzone przez wiatr, przypominające kształtem róże, lecz dalekie od jej delikatności. Pozostawiała wrażenie pyłu i suchości gardła, wkraczając do pokoju jak zapowiedź zbyt upalnego lata. Jej skóra jednak — co nie umknęło wrażliwym zmysłom wilkołaka — pozostawała nienaturalnie chłodna, zdradzająca momentalnie jej rasową przynależność.

– Dziękuję, że zechciałeś mnie widzieć.– jej głos zabrzmiał, gdy przekluczał znowu drzwi. Był nienaturalny, naznaczony chrypą i dystansem, a gest mający im zagwarantować prywatność, wzbudził w niej nieprzyjemne mrowienie uwięzienia. Stłumiła je jednak pospiesznie, zdając sobie sprawę, że w stanie rozchwiania i konfrontacji ze zmianą, łatwo o mylną interpretację otoczenia. Zbyt łatwo...

Zajęła miejsce po drugiej stronie biurka, trochę jak petent pana radnego. Nigdy nie lubiła spotykać się z nim w biurze, teraz tym bardziej czując się klaustrofobicznie nie tylko w samym pomieszczeniu, co w ogóle w siedzibie rady. Jeśli ręka gnije odetnij ją, nim sięgnie serca... myśl zabrzęczała komarzo, drapiąc złośliwie w kark. Oboje nie mieli luksusu wybrania innego miejsca, innej daty, innego momentu...

– Nie zajmę Ci wiele czasu, widzę, że masz sporo na głowie. – jej wzrok tylko nominalnie ześlizgnął się po zagraconym biurku, wszak już jego kamerdyner uprzedził ją, że pan spędza zbyt wiele czasu w gabinecie. Potem jednak skupiła na nim spojrzenie zmęczonych, ciemnych jak nocne niebo pozbawione gwiazd oczu. Jej rozluźniona żałobą twarz układała się w opadłych kącikach ust w minę pozornie zblazowaną i cyniczną. Teraz, bez kokainowego pyłu, bez tańca, bez iskier śmiechu i flirtu, w tej piaszczystej oprawie niewątpliwie była córką swojego ojca.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Uśmiech kobiety spowodował delikatne drgnięcie warg Marcusa. Choć pierwsze co rzuciło mu się w oczy to brak charakterystycznej woni perfum, jakimi zwykle raczyła jego wyczulone powonienie. Kolejne to brak tego radosnego spojrzenia, które towarzyszyło zwykle ich spotkaniom. Chłód skóry jednak nie został dostrzeżony. Marcus utrzymywał dystans od kobiety, co zapewne nie umknęło jej uwagi.

- Cóż, gdybyś dała mi jakikolwiek wybór w tej kwestii, sytuacja mogłaby zgoła inaczej wyglądać. - dostrzegł delikatne drgnienie kobiety, gdy zamknął drzwi na klucz. - Nie jestem zbyt skory do towarzystwa, szczerze mówiąc. - dodał, chcąc wytłumaczyć jednak dlaczego tak postąpił. Jego głos był nieco oziębły, obcy, brakowało w nim zwyczajowego ciepła. Jak widać, nie tylko u kobiety zachodziły zmiany.

Przyglądał się uważnie kobiecie. Widział jak ta cała jej postawa, mówiła wszem i wobec, czuję się tutaj nieswojo, to nie moje miejsce. On zaś zasiadł po drugiej stronie biurka, chłodny, obcy. Delikatny uśmiech nie zmieniał postrzegania jego osoby, wręcz sprawiał wrażenie nieco nieprzyjemnego. Nie było w nim wyższości. Bardziej sztuczny, sugerujący, że niekoniecznie jest się zadowolony z wizyty, ale z grzeczności nie wypada wyganiać.

- To prawda, początek roku, sama rozumiesz, dużo papierologii. - Kobieta mogła wyczuć, że mówił prawdę, jednak w jego słowach kryło się drugie dno. Znali się nie od dziś. Początek roku nigdy nie powodował znikania, unikania wszelkich kontaktów. Plotki o tym, że Wilkołak zamknął się dla bliskich, na pewno docierały do jej uszu. - Co cię do mnie sprowadza, co spowodowało, że musiałaś koniecznie się ze mną widzieć. - znów ten chłodny ton, zero zwyczajowych uczuć, żadnego słodkiego słówka, żadnego komplementu. Coś ewidentnie było nie tak prawda?




   

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Jego oczy były tak chłodne, jak lekkosłonawa zatoka pewnego zimnego morza pewnego smutnego kraju. Przypatrywała im się bez mrugnięcia, rozmyślając o tamtym dziwnym czasie zmian, wichru wojny, który z każdym miesiącem mocniej szarpał poły ich płaszczy. Myślała o tym, że niedługo po niezwykłym spotkaniu, w którym opatrzność jej ustami ukazała wilkołakowi szansę na pakt i sojusz, do Zoppot przybył jej ojciec. Przybyła osoba, którą nazywała wtedy ojcem.

Jej piękna twarz traciła bez ruchu, bez uśmiechu i tańca. Miękka chusta okalała woskową maskę zatopioną w żałobie. Przeglądali się w sobie wzajemnie, choć oboje reprezentowali skrajnie odmienne energie. Stal odwróconego miecza i swąd zgaszonej buławy. Mieli wszystko. Czas przeszły, tak boleśnie zasadny, albowiem pokój serc odszedł w niepamięć. Nim tu przybyła, arkana rzekły jej już, jak potoczy się to spotkanie, a jednak wewnętrznie czuła, że musi się z nim zmierzyć, że musi się ono dokonać.

– Przyszłam się pożegnać. – przebiła w końcu błonę milczenia. Trwała w bezruchu, ale mlaśnięcie języka przy pierwszym dźwięku zdradzało, że brak jej śliny w ustach.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Przez dłuższą chwilę przyglądał się kobiecie, z lekkim zainteresowaniem. - Mam wrażenie, że to nie jedyny cel twojej wizyty. - oparł się wygodnie w fotelu. Przyglądał się i analizował zachowanie kobiety. Wstał, podszedł do barku, wyciągnął z niej dwie szklanki, do obu nalał wody z jednej z karafek. Do każdej ze szklanek dołożył po dwie kostki lodu. - Unikam alkoholu w ostatnich dniach. - Powiedział jak by na wyjaśnienie swoich poczynań. Podał kobiecie szklankę. - Muszę zachować trzeźwy osąd, zbyt wiele mam aktualnie na głowie. - dodał, siadając znów w fotelu. Upił solidny łyk ze swojej szklanki, po czym wyciągnął papierosa. - Więc bądź tak łaskawa powiedz mi, co kryje się za tym enigmatycznym stwierdzeniem. - znów ten paskudny chłód w jego słowach. - Nie mam czasu na zabawę w kotka i myszkę. - Nie miał zamiaru tłumaczyć się ze swojego stanu. Zresztą, po co miałby to robić, skoro nawet nie raczyła o to zapytać. Nie zamierzał tłumaczyć się ani jej, ani nikomu innemu.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Już pierwsze jego słowa wywołały lekkie drgnięcie brwi ku górze. Przez lekko rozchylone, chłodne wargi uleciała reszta powietrza niedowierzania, świst jakby ze ściśniętej mocniej sflaczałej już wcześniej dętki. Poprawiła się na swoim miejscu, usiadła głębiej i oparła o fotel, wpierając ramiona na podłokietnikach. Złączyła dłonie, splatając ze sobą symetrycznie palce i kierując je ku dołowi, jak kielich, czy może raczej żebracza miska. Najwidoczniej jednak nie była zainteresowana skorzystaniem z poczęstunku, nie spojrzała nawet w kierunku wypełnionego przezroczystą i bezwonną cieczą kryształu. Nie odwracała za to twarzy od jego twarzy, znosząc ciężar jego chłodnego spojrzenia i wydawanych bezdusznych poleceń.

– Co jest zatem celem mojej wizyty według Ciebie?

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Ty mi powiedz - rozsiadł się wygodnie. - Co było na tyle ważne, że nie potrafiłaś uszanować mojej woli. - Spojrzał kobiecie głęboko w oczy. Spojrzenie wwiercało się w duszę, boleśnie zimne. Widział, jak z kobiety zeszło powietrze, jak ramiona jej delikatnie opadły, jak ostatnia cegiełka nadziei odeszła z resztą zawalonego życia. - Nie wiem co się u ciebie aktualnie dzieje Tahiro, jednak do twoich uszu zapewne doszły sygnały tego, że zniknąłem zarówno z życia publicznego, jak i prywatnego. O czym również przekonałaś się na własnej skórze. - splótł palce na swoich udach, zamykając tym samym nieco postawę. - Nie przyszło ci przez myśl nawet zapytać, co jest powodem takiej zmiany. - nie odwracał oczu, cały czas świdrując kobietę wzrokiem. - Wiedliśmy "piękne" życie Tahiro Darbinyan, a trzy prządki postanowiły zadrwić z nas pewnego dnia. - ściszył głos, jednak nie na tyle by nie mogła go usłyszeć. - Nie wiem, co jest twoim Krzyżem, ciężarem, który aktualnie dźwigasz. Jednam wiedz, że wyjątkowo nie dbam o to. - Jego słowa były jak ciosy. Celne, boleśnie miażdżące, bezlitosne, jak jątrząca rana na szyi. - Znasz mnie naprawdę długo, wiesz dobrze, że każdego innego dnia, w innych okolicznościach, wysłuchałbym cię z uwagą, doradził, wsparł. Ogrzał twoje spragnione ciepła i opieki serce. Jednak nie dziś. Dziś kiedy jedyne czego pragnę to samotność. Jedyne czego pragnę to uciec stąd jak najdalej. Jedyne czego pragnę to przegnać demony, ścigające mnie od setek lat. Demony, które na każdym kroku przypominają boleśnie o swoim istnieniu. - Wszystko to powiedział prawie szeptem. Cichy, lodowato zimny ton mógł sprawiać upiorne wrażenie. Twarz, która nie wyrażała żadnych emocji, mogła pogłębiać to wrażenie.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Jego oczy były jak niebo nad skandynawskim lodowcem. Nieprzejednane, chłodne, surowe. Ów niebo jednak spoglądało na chłodnego trupa, na którym bezczeszczenie pozbawionego życia ciała nie robiło już najmniejszego wrażenia. Nikt i nic nie mogło zburzyć jej spokoju, skoro to nie błękit, a czerń wychłostała ją w krwistej łunie palonych koszmarów, przeżuła i wypluła na paryski chodnik. Tahira przypatrywała się siedzącemu za biurkiem mężczyźnie li tylko z niedowierzaniem, brak jej było sił na jakąkolwiek intensywniejszą reakcję. Gdy słuchała wyrzucanych przez niego słów ani jeden mięsień na wyeksponowanej hidżabem twarzy nie drgnął jej, ani jeden grymas nie zagościł ponad darbinyańskie zblazowanie. Był kolejną osobą, która wiedziała lepiej, czego ona chce, jakie były jej myśli i intencje. Był kolejną osobą wtłaczającą w niej maskę wytłoczoną wyobrażeniem o tym kim była. Był jej bardziej obcy niż podczas pierwszego spotkania, w małej kairskiej spelunie.
Ja sama sobie to zrobiłam.

Nie odpowiedziała mu od razu, ważąc w myślach wszystko, co jej powiedział. Słowo po słowie, zdanie po zdaniu układała na złocistej szalce, porównując je do miseczki gdzie spoczywało białe pióro, dar bogini Maat. W końcu nabrała powietrza przez rozchylone wargi:
– Czy jeszcze coś masz mi do powiedzenia? – Jej pytanie było podobnie bezbarwne, wyzute z emocji jak wszystko, co usłyszał od niej od momentu przekroczenia progu. Nie musiała się nawet starać, by tak mówić. Była tylko i aż skorupą podążającą do swojego przeznaczenia.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Po chwili upiornej ciszy westchnął ciężko i pokręcił głową. Na chwilę schował twarz w dłonie, a uszom kobiety mogło dojść głębokie westchnienie. Co on właściwie robił. Wylewał na kobietę frustrację ostatnich dni. Przecież docierały do niego plotki, przecież pisała do niego, że musi porozmawiać. A jak on zachował się wobec niej? Pisząc o rozmowę, prosiła o pomoc, Pomoc której jej nie udzielił. Teraz przyszła do niego, licząc zapewne na ostatnią deskę ratunku, a ten wylał na nią wiadro zimnej wody. - Przepraszam. Warknął, uderzając pięścią we własne udo. - Wybacz, wiele rzeczy ostatnio mnie przerasta. Nie powinienem był... - zamilkł. Spojrzał na kobietę, a ta mogła w jego oczach dostrzec dla odmiany nie chłód, a ból. Ból wypełnionych czerwienią oczu. Chwycił jedna ze szklanek i rzucił ją w ścianę tuż za sobą.

Kilka szybkich oddechów pozwoliło nieco uspokoić się mężczyźnie, choć był na siebie wściekły. Tracił kontrolę nad własnym sobą, tracił kontrolę nad swoim życiem, a wszystko przez pierdoloną przeszłość. Pieprzony Hipokryta, który kilka tygodni temu mówił Elisabeth o tym, by pogodziła się z przeszłością, pochowała demony przeszłości. Pieprzony Hipokryta, który kilka dni temu mówił Louisowi, żeby ten odrzucił strach i dumę w imię miłości. A sam nie potrafił zrobić żadnej z tych rzeczy. - Nie powinienem wylewać na ciebie swoich problemów. - podszedł do kobiety, przykucnął tuż przy niej, i spoglądając jej w oczy, zapytał - Dlaczego chcesz się ze mną pożegnać? I na jak długo. - zapytał ściszonym głosem, prawie bez emocji, jedynie ból tkwił jak drzazga w palcu, głęboko pod skórą.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Było zaprzeczenie od progu, był gniew rozbitego kryształu, aż w końcu dotarli do trzeciej stacji - targowania się. Co było słuszne w tej rozmowie, jakie pytania powinny paść, a jakie pozostać za zasłoną milczenia — ciężko było rozsądzić w chwili, gdy Tahira z pełzającego robaka owinęła się ciasnym i twardym kokonem poczwarki, zaś Marcus...
– Widzę, że gwiazdy nie sprzyjają i Tobie Biały Wilku... – powiedziała w ten sam matowy sposób. Siedziała niezmiennie w tej samej pozie, posągowa bogini okradziona z kultu, a może dopiero poszukująca mocy, by zachwycić swych wyznawców. Jej twarz, bez względu na to co czynił, była stała, marmurowa, jak kamień zobojętniały na działania szalejącej wkoło pogody.

Jeszcze trzy tygodnie temu powiedziałaby mu, że ów pożegnanie jest na zawsze. Że nie powróci nigdy, zasypana pustynnym piachem, tak jak powinno to się wydarzyć niemal 200 lat temu. Że zrozumiała swój błąd w samym fakcie istnienia i przetrwania dłużej niż przeznaczył jej los. Teraz jednak nie było to prawdą. Już obiecała, że wróci. Obiecała, ale nie jemu. Teraz, gdy niemal klęczał u podłokietnika petentowego fotelu, gdy jej oczy stały się czernią niebios spoglądającą na lód morza północnego, przyszło jej na myśl, jak przewrotny był los. Już przy pierwszym spotkaniu, nie było między nimi równości. Nigdy. On mężczyzna rządzący światem, ona kobieta ratująca się uległością. On w brytyjskim, niemieckim mundurze najeźdźcy i zdobywcy, ona w barwnych ciuszkach miękkiej artystki, kolaborantki... I w końcu Paryż, władca i monopolista pozostający w dziwnym układzie ze szczurzym posłańcem. A jednak w bólu byli podobni do siebie, niemalże identyczni. Ból nie patrzył na społeczne nierówności, ból nie wybierał, a łamał serca i dusze. Czy to właśnie był ten unikatowy moment, kiedy mogli nazwać siebie równymi?

– Wyjeżdżam oczyścić swoją duszę w ogniu pustyni, szukać sensu dalszej egzystencji. Nie wiem kiedy wrócę. – odwróciła głowę przed siebie, by skupić wzrok na leżących na biurku papierach. A potem podniosła się sztywno. – Jak widzisz... nie zajęłam Ci dużo Twojego czasu. Chciałam, żebyś wiedział, że nie musisz się mną martwić więcej. – Było w tym coś ostatecznego i nieodwracalnego, choć wciąż stanowiło to echo zdarzeń, które już się zadziały, słów, które były wypowiedziane gdzie i kiedy indziej.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach