Liczba postów : 484
Zaletą wilkołactwa niewątpliwie była ulepszona regeneracja, dzięki której Dzieci Luny niejednokrotnie unikały nieprzyjemnych konsekwencji działań własnych i przypadkowych. Jej zbawienna moc potrafiła zaleczyć niemalże wszystko: od złamanego paznokcia po calutki szkielet, o ile poprawnie nastawiony. Minusem radosnej zabawy, a w zasadzie dwoma były niestety: brak możliwości odtworzenia kończyny oraz spalanie przysłowiowego paliwa. Pierwszą kłodę szło jeszcze jakoś wykiwać - jak nie przyszyciem, to przyłożeniem na pałę rąsi do ciała w odpowiednim miejscu. Druga przeszkoda rodziła nieco więcej problemów - bardziej upierdliwych i dłuższych w zawieszeniu przysłowiowego systemu operacyjnego, który zdaje się zaliczył podobny error na cudzy dotyk w wykonaniu Regisa na personie młodej wilczycy wegetarianki.
Och?
Swojego zaskoczenia na twarzy Azjata choćby chciał, nie próbował ukrywać - obok niego zagościło lekkie rozbawienie. Powrotem umysłu do wspomnień sprzed lat szybko przypomniał sobie podobną sytuację, tyle że udziałem jego młodszej wersji i ukochanej mamy, która reagowała w identyczny sposób, jak on teraz: uśmiechem i cichutkim prychnięciem na widok zastygniętego ciała, które nie do końca wiedziało, co zrobić i jak się zachować. Oj nie był łatwym gagatkiem ten nasz wilkołak, oj nie – nim się ogarnął, potrafił nieźle namieszać. Śmiechem i żartem, ale to pewnie z tego powodu poniekąd rozumiał sytuację Christiny: z tego samego też wiedział, jak mógł lub powinien zareagować - może nie tyle skutecznie na całe sto procent, ale na tyle sukcesywnie, aby chociaż troszeczkę stłumić wyczuwalny gorąc gniewu, którym emanowała pod wpływem wielu emocji.
Dziewczyna miała pełne prawo być złą - ba, sprzedać winowajcy ostrzegawczy warkot. Odpowiedź na niego przyszła szybko, ale pod postacią rodzimego odbicia piłeczki - zamiast poskromienia niesfornego dziecka, wilkołak wpierw zaprowadził ich dwójkę w bardziej odosobnione miejsce, a potem udzielił szczerej i odrobinę konicznej odpowiedzi.
- Przez moment o tym myślałem, ale nie. - przede wszystkim w pierwszej części. Kolejna niosła za sobą o wiele więcej ciepła i wyjaśnień.
- Potrzebowałem spojrzeć na Twój dowód i pozostałe dokumenty: poznać imię i nazwisko oraz miejsce zameldowania. To dzięki tym informacjom zdołałem odstawić Cię do hotelu, w którym się zatrzymałaś. Potem najzwyczajniej w świecie zostawiłem Ci swój numer i wyszedłem. Tak wiem, zjebałem. - przerwał, specjalnie akcentując ostatnie słowo przed pauzą. - Nie pomyślałem, że mogłaś zgubić telefon i żeby zamiast zostawiania Ci swojego, spisać Twój. Nie chcę się tłumaczyć, wiem, że mało mnie usprawiedliwia tamten stan ujebania, po prostu... - po dokończeniu Azjata w końcu sam spuścił wzrok gdzieś na bok wyraźnie zmieszany całym zajściem.
Prócz wyskoku w bok: zabawy w klubie i szybkiego numeru z Christiną, serio nie planował nikogo zmieniać, a już na pewno nie jej. Śmiechem i żartem: była to OSTATNIA rzecz, o której myślał, a to, że się stało inaczej... Pewnych rzeczy zwyczajnie nie dało się wyjaśnić: może faktycznie winę za całe zdarzenie ponosiły przeklęte karty? A może jednak nie?
- Jak... - odchrząknął. - Jak sobie radziłaś? - chociaż mężczyzna nadal stał blisko i obejmował dziewczynę, nie gładził już jej pleców, aby nie wprowadzać dodatkowego zamieszania. Zamiast tego znalazł miejsce do usadzenia kuperka i jeżeli tylko Christina pozwoliła, zaprowadził ich dokładnie w tamten kącik, aby móc w spokoju porozmawiać i wyjaśnić pewne rzeczy.
@Christina Solvang
_________________
Och?
Swojego zaskoczenia na twarzy Azjata choćby chciał, nie próbował ukrywać - obok niego zagościło lekkie rozbawienie. Powrotem umysłu do wspomnień sprzed lat szybko przypomniał sobie podobną sytuację, tyle że udziałem jego młodszej wersji i ukochanej mamy, która reagowała w identyczny sposób, jak on teraz: uśmiechem i cichutkim prychnięciem na widok zastygniętego ciała, które nie do końca wiedziało, co zrobić i jak się zachować. Oj nie był łatwym gagatkiem ten nasz wilkołak, oj nie – nim się ogarnął, potrafił nieźle namieszać. Śmiechem i żartem, ale to pewnie z tego powodu poniekąd rozumiał sytuację Christiny: z tego samego też wiedział, jak mógł lub powinien zareagować - może nie tyle skutecznie na całe sto procent, ale na tyle sukcesywnie, aby chociaż troszeczkę stłumić wyczuwalny gorąc gniewu, którym emanowała pod wpływem wielu emocji.
Dziewczyna miała pełne prawo być złą - ba, sprzedać winowajcy ostrzegawczy warkot. Odpowiedź na niego przyszła szybko, ale pod postacią rodzimego odbicia piłeczki - zamiast poskromienia niesfornego dziecka, wilkołak wpierw zaprowadził ich dwójkę w bardziej odosobnione miejsce, a potem udzielił szczerej i odrobinę konicznej odpowiedzi.
- Przez moment o tym myślałem, ale nie. - przede wszystkim w pierwszej części. Kolejna niosła za sobą o wiele więcej ciepła i wyjaśnień.
- Potrzebowałem spojrzeć na Twój dowód i pozostałe dokumenty: poznać imię i nazwisko oraz miejsce zameldowania. To dzięki tym informacjom zdołałem odstawić Cię do hotelu, w którym się zatrzymałaś. Potem najzwyczajniej w świecie zostawiłem Ci swój numer i wyszedłem. Tak wiem, zjebałem. - przerwał, specjalnie akcentując ostatnie słowo przed pauzą. - Nie pomyślałem, że mogłaś zgubić telefon i żeby zamiast zostawiania Ci swojego, spisać Twój. Nie chcę się tłumaczyć, wiem, że mało mnie usprawiedliwia tamten stan ujebania, po prostu... - po dokończeniu Azjata w końcu sam spuścił wzrok gdzieś na bok wyraźnie zmieszany całym zajściem.
Prócz wyskoku w bok: zabawy w klubie i szybkiego numeru z Christiną, serio nie planował nikogo zmieniać, a już na pewno nie jej. Śmiechem i żartem: była to OSTATNIA rzecz, o której myślał, a to, że się stało inaczej... Pewnych rzeczy zwyczajnie nie dało się wyjaśnić: może faktycznie winę za całe zdarzenie ponosiły przeklęte karty? A może jednak nie?
- Jak... - odchrząknął. - Jak sobie radziłaś? - chociaż mężczyzna nadal stał blisko i obejmował dziewczynę, nie gładził już jej pleców, aby nie wprowadzać dodatkowego zamieszania. Zamiast tego znalazł miejsce do usadzenia kuperka i jeżeli tylko Christina pozwoliła, zaprowadził ich dokładnie w tamten kącik, aby móc w spokoju porozmawiać i wyjaśnić pewne rzeczy.
@Christina Solvang
_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!