Gdzieś na uboczu sali

2 posters

Go down

Regis

Regis
Liczba postów : 437
Zaletą wilkołactwa niewątpliwie była ulepszona regeneracja, dzięki której Dzieci Luny niejednokrotnie unikały nieprzyjemnych konsekwencji działań własnych i przypadkowych. Jej zbawienna moc potrafiła zaleczyć niemalże wszystko: od złamanego paznokcia po calutki szkielet, o ile poprawnie nastawiony. Minusem radosnej zabawy, a w zasadzie dwoma były niestety: brak możliwości odtworzenia kończyny oraz spalanie przysłowiowego paliwa. Pierwszą kłodę szło jeszcze jakoś wykiwać - jak nie przyszyciem, to przyłożeniem na pałę rąsi do ciała w odpowiednim miejscu. Druga przeszkoda rodziła nieco więcej problemów - bardziej upierdliwych i dłuższych w zawieszeniu przysłowiowego systemu operacyjnego, który zdaje się zaliczył podobny error na cudzy dotyk w wykonaniu Regisa na personie młodej wilczycy wegetarianki.
Och?
Swojego zaskoczenia na twarzy Azjata choćby chciał, nie próbował ukrywać - obok niego zagościło lekkie rozbawienie. Powrotem umysłu do wspomnień sprzed lat szybko przypomniał sobie podobną sytuację, tyle że udziałem jego młodszej wersji i ukochanej mamy, która reagowała w identyczny sposób, jak on teraz: uśmiechem i cichutkim prychnięciem na widok zastygniętego ciała, które nie do końca wiedziało, co zrobić i jak się zachować. Oj nie był łatwym gagatkiem ten nasz wilkołak, oj nie – nim się ogarnął, potrafił nieźle namieszać. Śmiechem i żartem, ale to pewnie z tego powodu poniekąd rozumiał sytuację Christiny: z tego samego też wiedział, jak mógł lub powinien zareagować - może nie tyle skutecznie na całe sto procent, ale na tyle sukcesywnie, aby chociaż troszeczkę stłumić wyczuwalny gorąc gniewu, którym emanowała pod wpływem wielu emocji.
Dziewczyna miała pełne prawo być złą - ba, sprzedać winowajcy ostrzegawczy warkot. Odpowiedź na niego przyszła szybko, ale pod postacią rodzimego odbicia piłeczki - zamiast poskromienia niesfornego dziecka, wilkołak wpierw zaprowadził ich dwójkę w bardziej odosobnione miejsce, a potem udzielił szczerej i odrobinę konicznej odpowiedzi.
- Przez moment o tym myślałem, ale nie. - przede wszystkim w pierwszej części. Kolejna niosła za sobą o wiele więcej ciepła i wyjaśnień.
- Potrzebowałem spojrzeć na Twój dowód i pozostałe dokumenty: poznać imię i nazwisko oraz miejsce zameldowania. To dzięki tym informacjom zdołałem odstawić Cię do hotelu, w którym się zatrzymałaś. Potem najzwyczajniej w świecie zostawiłem Ci swój numer i wyszedłem. Tak wiem, zjebałem. - przerwał, specjalnie akcentując ostatnie słowo przed pauzą. - Nie pomyślałem, że mogłaś zgubić telefon i żeby zamiast zostawiania Ci swojego, spisać Twój. Nie chcę się tłumaczyć, wiem, że mało mnie usprawiedliwia tamten stan ujebania, po prostu... - po dokończeniu Azjata w końcu sam spuścił wzrok gdzieś na bok wyraźnie zmieszany całym zajściem.
Prócz wyskoku w bok: zabawy w klubie i szybkiego numeru z Christiną, serio nie planował nikogo zmieniać, a już na pewno nie jej. Śmiechem i żartem: była to OSTATNIA rzecz, o której myślał, a to, że się stało inaczej... Pewnych rzeczy zwyczajnie nie dało się wyjaśnić: może faktycznie winę za całe zdarzenie ponosiły przeklęte karty? A może jednak nie?
- Jak... - odchrząknął. - Jak sobie radziłaś? - chociaż mężczyzna nadal stał blisko i obejmował dziewczynę, nie gładził już jej pleców, aby nie wprowadzać dodatkowego zamieszania. Zamiast tego znalazł miejsce do usadzenia kuperka i jeżeli tylko Christina pozwoliła, zaprowadził ich dokładnie w tamten kącik, aby móc w spokoju porozmawiać i wyjaśnić pewne rzeczy.

@Christina Solvang

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.

Christina Solvang

Christina Solvang
Liczba postów : 52
Nie żeby Kryśka bała się dotyku czy bliskości; właściwie to nie miała z tym nigdy szczególnego problemu. Wręcz przeciwnie. Kiedyś dosłownie za nim goniła, zadowalając się bliskością jakiegokolwiek człowieka, nawet nieznajomego. Ale teraz było inaczej. A Regis to już w ogóle był wyjątkiem. Po tym jak ją ugryzł… Tak zmienił wtedy jej życie, że nie potrafiła się tak po prostu z tym wszystkim pogodzić. I nie potrafiła powstrzymać tej odmiennej reakcji na jego dotyk. Najwłaściwsze było chyba określenie, że nie czuła się przy nim pewnie czy bezpiecznie. Nie po ich poprzednim spotkaniu. Powstrzymała jednak odruch ucieczki. Strzeliła go w twarz, co było od lat jej marzeniem. Ale nadal mieli sobie parę rzeczy do wyjaśnienia.
Dlatego bez oporów dała się odprowadzić gdzieś w kąt sali, gdzie nie przyciągała swoim warczeniem aż tak wielkiej uwagi, jaką przyciągała prawie na środku parkietu. Policzek był jej zemstą, ale on nadal był jej winny wyjaśnienia. Więc nabrała w płuca powietrza i skupiła się na odzyskaniu kontroli. Tak jak ćwiczyła przez ostatnie lata. Jej wybuchowy charakter był strasznie problematyczny w pierwszych miesiącach wilkołactwa. Musiała nauczyć się wielu sztuczek ułatwiających zapanowanie nad złością.
- Pocieszające bardzo - prychnęła, słysząc jego pierwsze słowa. Gdyby nie wyglądało to dziwnie w tej chwili, to pewnie kopnęłaby go właśnie w piszczel. Powstrzymała się jednak. Na to jeszcze będzie czas.
- Cóż. Zawsze to lepsze niż jakbyś zostawił mnie gdzieś na ulicy - stwierdziła krzywiąc się. Pobudka rano w hotelu nie należała do najprzyjemniejszych, ale na pewno była lepsza niż obudzenie się w śmietniku. Chociaż tamtego ranka myślała w sumie o niewielu rzeczach poza tym, że muszą zdążyć z dziewczynami na samolot do Oslo. W pośpiesznym biegu zgubiła telefon, lewy obcas, pół zawartości kosmetyczki i najpewniej godność. Nie zgubiła na szczęście dokumentów, więc olała resztę. - Ano zgubiłam telefon i nie tylko - powiedziała krótko, zaciskając usta, by nie powiedzieć nic więcej. Nie była tu po to, by się użalać na cokolwiek.
- Dałam radę. To najważniejsze - powiedziała, po czym zacisnęła usta jeszcze mocniej. Przypomniały jej się te pierwsze, najgorsze miesiące. To była dla niej definicja piekła.
Bez większych oporów podążyła we wskazane miejsce, gdzie mogła usiąść. Szybko zacisnęła dłonie na siedzeniu. Musiała zapanować nad złością i żalem.

@Regis

_________________
“Even the strongest blizzards
start with a single snowflake.”

Regis

Regis
Liczba postów : 437
Czego by nie powiedzieć - oddanie Christinie jakiegokolwiek ciosu za jej cios byłoby cholernym nieporozumieniem na tle pozostałych, które niefortunnie obróciły jej życie do góry nogami. Mężczyzna oczywiście widział wewnętrzną walkę z emocjami – ba, poczucie niepewności w jego pobliżu również nie było czymś, co go zaskoczyło - postawiwszy się w podobnym położeniu przed sprawcą, czułby dokładnie to samo.
Pomijając wszystkie żarty i żarciki: odejście na bok miało zachęcić dziewczynę do “uzewnętrznienia” się - może nie tyle wpadania w dziki szał, ale wyduszenia z siebie wszystkiego, co do tej pory trapiło pracujący na najwyższych obrotach umysł. W najlepszym scenariuszu młoda poczułaby dzięki temu ulgę - w najgorszym Regis ponownie oberwie w twarz z kto wie, czy i nie koniecznością okiełznania zbyt gorących zapędów młodej przy pomocy zdolności Alfy.
Fakt, że dziewczyna nie należała do jego stada, nie ułatwiał sprawy, ale patrząc po kolorze jej oczu, jeżeli doszłoby do jakiegokolwiek ujawnienia ich “drugiej” natury, byłby w stanie stwierdzić, czy faktycznie miała nad sobą innego Alfę. Tak naprawdę od tego Azjata planował zacząć.
- No a teraz? Masz teraz kogoś? Jakąś grupę? - widok nerwów skutecznie kruszył serce. Nie zwlekając dłużej, skośny postanowił nieco zaryzykować.
Delikatnym ujęciem za podbródek chciał ostrożnie zachęcić Christinę do spojrzenia w dwukolorowe ślepia, a dokładnie jedno z nich, które w niedługim czasie przyjęło czerwoną barwę. Jako Alfa swoich Azjata miał prawo wywołać nich posłuszeństwo poprzez ryk: w tym niejako i spokój u nieokiełznanej bestii w środku.
W przypadku Christiny mogło być inaczej, lecz mimo to podjął próbę, zdradzając status bo w sumie przy jego pomocy poza klasycznym ogarnianiem własnego podwórka, zawsze mógł spróbować wciągnąć do jego grona kogoś nowego - kogoś, kto nie mając innego stada, miał możliwość uznania obcego Alfy jako własnego - jeżeli nie na stałe, to przynajmniej do czasu znalezienia bardziej przystępnej grupy, która odpowiadałaby zagubionej jednostce.

@Christina Solvang

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.

Christina Solvang

Christina Solvang
Liczba postów : 52
W obecnym stanie i w tej chwili, oddanie jej ciosu zakończyłoby się najpewniej bardzo prosto - bójką. Bo nie trzeba było wiele, by sprowokować Kryśkę do bójki, a w tej sytuacji wystarczyło do tego jeszcze mniej. Na szczęście nie zapowiadało się jednak na to, by mieli zaprezentować zebranym takie przedstawienie. Póki co.
Niezależnie od planów i chęci Regisa, Christina nie miała zamiaru się uzewnętrzniać. Nie lubiła pokazywać innym swoich słabości, a tym bardziej nie zamierzała robić tego przy nim. Była na to zbyt uparta, i nie miała do niego za grosz zaufania. Choć samo odejście gdzieś na bok było jej na rękę. Nie znała zbyt dobrze paryskich długowiecznych, więc wolała nie robić debiutu w towarzystwie ukazując się od tej najgorszej strony. A właśnie na to się zapowiadało. Ale ona chyba po prostu tak już miała. Wszędzie gdzie się pojawiała musiała w pierwszej kolejności narobić chaosu i bałaganu, ściągając na siebie niepotrzebną uwagę.
- Nie, jeszcze nie. Szukam watahy - powiedziała, wzruszając ramionami, jakby nie było to nic wielkiego. Tak naprawdę wcale nie podchodziła do tego lekkomyślnie, bo wizja zdziczenia była koszmarna. I bez tego miała problemy z panowaniem nad sobą.
Z zamyślenia i napływających obaw wytrącił ją nagły ruch Regisa. W pierwszej chwili zesztywniała, gdy poczuła jego dotyk na swojej twarzy. A potem podskoczyła i odsunęła się najdalej jak mogła, warcząc przy tym dziko. I ledwie powstrzymując się, by nie odgryźć mu przy tym palców albo całej dłoni. Jeszcze nigdy nikogo nie pogryzła, ale teraz była tego bliska.
- Co ty robisz? - zapytała z warczeniem, prawie gryząc sama siebie przez wiecznie wysunięte kły. W takich chwilach były one cholernie uciążliwe.

@Regis

_________________
“Even the strongest blizzards
start with a single snowflake.”

Regis

Regis
Liczba postów : 437
Gwałtowny odskok oraz warkot Christiny były wystarczające, aby zaniechać dalszych prób oswojenia wewnętrznej natury dziewczyny. Być może niesłusznie, ale tego typu zachowanie było charakterystyczne nie tylko dla osób z ognistym temperamentem – Regis dobrze pamiętał opowieści o dzikich wilkołakach: ich agresji i ataku na tabor za czasów panowania starego Alfy. Stworzeń takich jak one nie dało się łatwo okiełznać, a próba wymuszenia posłuszeństwa mijała się z celem. Tym bardziej więc na jego twarz wpełzło szczere zmartwienie zachowaniem Christiny, której ślepia mogły (ale i nie musiały) zdradzać pierwsze symptomy zdziczenia: nadpobudliwość, nadwrażliwość, a przede wszystkim niekontrolowane wyskoki gniewu, który nie pochodził z wnętrza ludzkiej strony podświadomości.
- Hej, hej, tylko coś sprawdzałem, okej? Chciałem zobaczyć, jak dalece Twoja “druga” strona odnajduje się w całej sytuacji. - z oczywistych względów chłopak nie próbował na siłę trzymać spiętej wilczycy. Pozwolił się jej odsunąć, by potem szybko wyjaśnić motyw działania. Głos miał cały czas spokojny – spojrzenie również - ba, nawet przywrócił naturalną dwukolorową ludzką kompozycję ślepi: zamiast czerwonego i złotego, niebieskie oraz brązowe oczko.
- Jest już w porządku? Nie będę tego więcej próbował, jeśli Cię tak drażni. - dodał w gwoli wyjaśnienia.
Z “zewnątrz” ich rozmowa mogła wyglądać nieco zabawnie: ot trochę jak zabawa ze szczeniakiem, który dopiero uczył się przebywać w towarzystwie ludzi. W “środku” sprawa wyglądała - w sumie podobnie, ale w tym dobrym znaczeniu definiowanym szczerymi chęciami pomocy.
- Rozmawiałaś już z kimś na ten temat? - przynajmniej tak do tego podchodził Regis. Nie chciał niczego robić na pałę czy na tak zwaną okrętkę. Temat "dziabał” zdawkowo: z ogromnym pokładem cierpliwości i ciepła z niewielkimi dodatkami żarcików, które tylko czasami przeplatały się gdzieś pomiędzy słowami: dla przykładu jak w czasie rzucenia wspomnienia o kradzieży.
Póki co jednak wilkołak spasował z trollowaniem na rzecz zadania istotnego pytania, od którego tak naprawdę zależał dalszy przebieg rozmowy i ewentualne podjęcie kroków na poczet pomocy Christinie.

@Christina Solvang

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.

Christina Solvang

Christina Solvang
Liczba postów : 52
Choć widmo zdziczenia gdzieś tam nad nią wisiało, to chyba jednak Kryśka miała przed sobą jeszcze przynajmniej kilka miesięcy do tej tragedii. Jej obecne zachowanie brało się raczej z niepewności, niewiedzy i niechęci do własnego stwórcy, siedzącego obok niej. Nie ufała mu ani trochę, a to jeszcze pogarszało sprawę. Jak na jej zdolności i temperament, zachowywała się jednak całkiem przyzwoicie. Nawet jeśli dla innych wyglądała na dzikusa.
- Jakoś. Nie narzekam. Jeszcze nikogo nie pogryzłam i nie nasikałam nigdzie na dywan, więc chyba nie jest ze mną jakoś źle - powiedziała nieco ironicznie, kręcąc przy tym głową. Postanowiła nie dodawać, że właściwie miała ochotę zagryźć jedynie jego, i to głównie w takich chwilach, gdy bez uprzedzenia wyciągał ręce w jej kierunku. Ale zachowała to dla siebie. Przecież nie mogła zepsuć ewentualnej niespodzianki.
- Nie tyle drażni, co… niepokoi. Ostatnio źle się to dla mnie skończyło, gdy zbliżyłeś się za bardzo - prychnęła. Chyba oczywiste było, co sugerowała. W końcu nie było sensu udawać, że przeszłość nie istnieje, a ta ich była w sumie… specyficzna. Ugryzienie i późniejsza przemiana zrujnowały jej życie, i dlatego teraz pałała taką niechęcią do Regisa. Nie prosiła go o to. Nie zapytał jej nawet o to, czy chce być… kłakiem. Chamstwo w czystej postaci.
- Cóż… Rozglądam się wśród tutejszej społeczności, rozmawiałam z niektórymi wilkami, ale nie wstąpiłam jeszcze do żadnej z tutejszych watah - powiedziała, zapatrując się przed siebie. W Oslo było pod tym względem o wiele łatwiej. Czasem zastanawiała się, co ja podkusiło do przeprowadzki do Paryża.

@Regis

_________________
“Even the strongest blizzards
start with a single snowflake.”

Regis

Regis
Liczba postów : 437
Brak zaufania był czymś zrozumiałym. Gdyby obrócić to wszystko w żart, to Regis mógłby przytaknąć dziewczynie, a potem dorzucić pięć groszy z cyklu, że wcale jej się nie dziwił, bo nawet on sam sobie niekiedy nie ufał. Niestety szara rzeczywistość szybko weryfikowała rzeczy, a i okazja, choć niosła za sobą radość i dzikie picie na poczet celebracji nowego roku, nie pozwalała na pełne przejście ze sztywnego na luźniejszy ton rozmowy, bowiem był on poniekąd wymagany - jeśli nie w roli wyznacznika szczerych intencji, to świeżego cementu, który dopiero miał zrodzić twarde płyty pod zupełnie nowy fundament relacji. To, w jakim kierunku powędruje, będzie już zależało wyłącznie od pary wilkołaków.
- Hm... A oznaczałaś już drzewa? - no dobra: może szczypta komizmu jednak się zda, co by nie było ZBYT poważnie. Oczywiście Regis nie miał nic złego na myśli - ot zwyczajnie, zaśmiał się dla nadania odrobiny kolorków nim oboje przeszli do istotniejszej części - tej, która niekoniecznie zakładała werbalny przekaz każdej emocji czy myśli - tych, które Christina zasadnie zatrzymała dla siebie. Wilkołak nie musiał robić doktora, aby zauważyć biały dymek nad głową dziewczyny z napisem: ale bym Ci upierdoliła rękę. I takie pragnienie miało swoje ugruntowanie: rozumiał je, a to, że niekoniecznie się z nim zgadzał - szanujmy się: w taki czy inny sposób próbowałby się bronić, no bo no...
- Nie oczekuję, że od razu mi wybaczysz, ale to już wiesz. Na pewno będę chciał Ci pomóc. - kolejne słowa Azjata wypowiedział już bez żarcikowej otoczki – ot spokojnie z lekkim wzruszeniem ramion. Podobnie jak Christina, tak i on nie zamierzał owijać w bawełnę. Chciał za to wziąć odpowiedzialność za czyn: stąd właśnie pragnienie pomocy oraz...
- Mogę zaproponować Ci dołączenie do swojej grupy: nie mówię, że na stałe, ale na jakiś czas, jeżelibyś chciała. - rzucenie propozycji nie było przypadkowym zabiegiem. Wilkołak dobrze to sobie przemyślał. Był gotów wciągnąć dziewczynę w swoje grono: zapewnić jej dom, wilczą rodzinę, a przede wszystkim odpowiednie nauki, dzięki którym nauczy się żyć jako wilkołak, co, gdyby tak dłużej podumać, wcale nie było takie złe.
Z dwojga złego lepsze było mięso lub jego substytuty niż konieczność zabawy w upierdliwą komarzycę oraz brak możliwości grzania się na słonku bez skwierczenia. Bez niego nie było się sobą - blade trupki potwierdzą.
- Z kim już rozmawiałaś? - spytał.
Cierpliwość popłacała, to właśnie dzięki niej udało się choć troszkę wyjaśnić pewne rzeczy. Do pełnego pojednania jednak pozostała długa droga.

~END

@Christina Solvang

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.

Sponsored content


Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach