#1 Don't touch my meat dude

2 posters

Go down

Regis

Regis
Liczba postów : 484
/rzecz dzieje się po tańcach Regisa, odpowiedzi na zaczepkę Marcusa, sesji z Elisabeth oraz Hyunem oraz spotkaniu z Christiną

Wszystkie ekscesy miały swój początek i koniec: nawet te trwające dalej - kryształowa sala natomiast stała wiecznie - nieskazitelnie piękna i niezbyt przytłoczona bytnością wampirów oraz wilkołaków. Zajęci tańcami pozwalali umknąć najsłodszej radości, jaką była możliwość zanurzenia ust i kłów w doborowo wyselekcjonowanych przysmakach. O krwi dyskutować nie będziemy - nie była Ci ona pisana – nie to, co mięsiwo - ba, całe jego góry skryte pod zdobionymi kloszami: świeże i skwierczące od przyjemnej temperatury odbijającej się od okrycia. Nie musiałeś próbować, aby samym zapachem ocenić wykwintne walory smakowe poszczególnych włókien - tych mniej i bardziej przychylnych do rozerwania przez lekko wysunięte kły: jak na cywilizowanego futrzaka przystało, po zręcznym odkrojeniu kawałka i ułożeniu go na powierzchni połyskującego talerzyka.  
Tak oto uszczęśliwiony doskonałym smakiem potrawy wilkołak, który oczywiście grzecznie spożywał go przy pomocy sztućców, wędrował po sali nieprzejęty obecnością innych pobratymców i wampirów. Widział ich – czasami lepiej, niekiedy gorzej z powodu ukradkowego ustawienia oka, ale niespecjalnie kwapił się do przerywania którejkolwiek z rozmów. Większym zainteresowaniem darzył dorwany posiłek, a wcześniej papierowy ręcznik, którym po odpowiednim nasączeniu wodą, obmył nie tak dawno oblaną szampanem twarz. Nie ma co: Krysia dała mu do wiwatu, ale nie miał jej tego za złe - jak sam słusznie stwierdził - zasłużył. 
Mniej winny czuł się wobec pewnego wilkołaka i kradzieży - znaczy legalnego nabycia błyskotek, obecnie spoczywających w kieszonce ciemnej marynarki. W myśl: znalezione, niekradzione, a bezpańskie to już w ogóle – chyba nikogo nie powinna zaskoczyć obecność innego wilkołaka: tak się złożyło, że z cygańskiego taboru, który pomijając wiadome powody zjawienia się na sylwestrze, miał zrobić za typowego pasera na rzecz opchnięcia ów przedmiotów za pokaźną sumkę. Była to więc jedyna dyskusja, której podjął się Regis w czasie radosnego ciamkania. Dla zachowania względnej dyskrecji: zamiast ukrywania się po kątach, obaj stali centralnie przy stole z zastawą i wielkich kloszy skrywających przewspaniałe mięsiwo. 

@Marcus Wijsheid - opchnąłem Twoje rzeczy :X

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Bal u Ereteinów był zdecydowanie miłą odskocznią od problemów, które nawiedzały w ostatnim czasie Marcusa. Sprawy rodu, Selena, i parę innych kwestii, które wisiały w głowie wilkołaka. Owszem dał Selenie prezent, ale czy kiedykolwiek będzie miał okazje jej go tak naprawdę wręczyć? W końcu obiecał sobie, że pozwoli jej go otworzyć, dopiero gdy będzie wyleczona, o czym ona tak naprawdę nie wiedziała. Wróćmy jednak do Balu sylwestrowego. @Amelia Van der Eretein przyniosła mu jednego dnia zaproszenie. Tak wiem, że mamy to rozegrać, pamiętam o tym. Był mile zaskoczony, że zaproszenie otrzymali osobiście mimo jakiegoś tam zaangażowania w organizacje całego przedsięwzięcia. Nikłego, bo nikłego, ale jednak.

Po tańcach postanowił iść zjeść coś i napić się czegoś solidnie. Idac w kierunku stolików zobaczył Regisa z jakimś chłopaczkiem, w którym rozpoznał kogoś z Regisowej watahy. Jeśli była szansa, na polubowne odzyskanie spinek, to obawiał się, że przed chwilą się upłynniły. Czujne oczy Marcusa wychwyciły natomiast moment przekazania ich drugiemu osobnikowi. No cóż, czas załatwić to w inny sposób. Sięgnął po kieliszek nalał sobie szkockiej cały czas patrząc Regisowi w oczy z nonszalanckim uśmiechem. Chwycił kawałek mięsa i ruszył do obu mężczyzn. - Witaj Młodzieńcze. - mówiąc to, położył rękę na jego ramieniu. - Coś mi się zdaje, że możesz mieć coś, co miałbym ochotę od ciebie odkupić. - uśmiechnął się, a spoglądając na drugiego z mężczyzn, powiedział - Siedź tu jak ci wygodnie. - słowa podkreślił błyskiem fioletowych oczu. Mężczyzna, paser Regisa mógł wyczuć delikatne tchnienie woli Alfy. A więc "miła prośba" zatchnięta była poleceniem. Po czym znów zwrócił się do Regisa. - Widzisz tak się składa, że ktoś przywłaszczył sobie moje spinki do mankietów, i mam dziwne wrażenie, że wiesz, kto to mógł być. - Umówmy się znał już trochę Regisa i co ciekawe szanował ich sposób życia. Cyganie to specyficzna nacja, ciekawa, ale specyficzna. W ich mentalności skoro pozwoliłeś się przez nich okraść twoja strata, fant jest ich. Nie próbował z tym dyskutować.
Po chwili odstawił szklaneczkę na stół i zapytał - Odrobina tojadu dla wzmocnienia? - mówiąc to otworzył sygnet, z którego wyciągnął fioletowe granulki, samemu wkładając do swojego drinka dwie kulki.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
A więc najprostsza linia oporu przy rozwiązywaniu sprawy rzekomej kradzieży - niech i tak będzie: nikt się z tym nie spierał, nie dyskutował i nie podważał autorytetu Jedynego Najwyższego Alfy, ale – no i wtedy zaczynała się zabawa, gdy nie tylko ciepło dotyku ręki na ramieniu rozchodziło się falą po ciele, ale kiedy dochodziło do starcia dwóch jestestw: wilczych z domieszką smykałki handlarza. Trzeci wolał się nie wtrącać, skutecznie usadzony na tak zwanych czterech literach – z przywłaszczonym dobytkiem w kieszeniach i facjatą zajętą degustacją tutejszych przysmaków.
- W takich tłumach często giną rzeczy, że czasem ciężko się połapać. - no a jeśli chodziło o sprawcę zamieszania: w jego słowach i gestach prócz wzruszenia ramion i niewinnej miny, nie szło wyczuć ani okruszka kłamstwa czy szyderstwa - wypowiedziane zdanie bliższe było odpowiedzi na tak zwaną okrętkę - z jednoczesnym zawarciem prawdy i pominięciem niewygodnych faktów, które w jakikolwiek sposób mogłyby naprowadzić ofiarę do sprawcy - przysłowiowego złodzieja.
- Bardzo mi przykro z powodu zguby. Jeżeli chcesz, możemy się dogadać. - z oczywistych względów znajomości z Marcusem, Regis nie stosował wobec niego złośliwości, pułapek i innych tego typu cwaniackich zagrywek, ba chętnie wyszedł z propozycją odsprzedania nowego nabytku, obecnie spoczywającego w łapkach pasera.
Kij, że przedmiotami transakcji były skradzione błyskotki - przecież finalnie i tak obaj mężczyźni mieli wyjść na czysto: Alfa odzyskałby swój dobytek, a cygan jak to cygan, dopiąłby transakcję na ostatni guzik, tym sposobem wypełniając sakiewki pożądanym pieniążkiem i to bez żadnego podtekstu, przekrętu czy próby odwrócenia uwagi, wszak cygan, cyganowi nigdy nie był równy, a sympatia i szacunek odgrywały swoje. To, że nie przeszkodziły Regisowi w skorzystaniu z okazji – no cóż: jak ktoś już ładnie stwierdził: jak się dałeś okraść, to Twoja strata.
- W sumie czemu nie? - z oczywistych względów młody Alfa nie zignorował zmiany w ślepiach starszego: fioletowej poświaty i lekkiego drgnięcia ciała towarzysza. Sam nie próbował z tym walczyć - raz: nie był głupi - dwa: nic wielkiego się nie działo - trzy: z o wiele większym zainteresowaniem spojrzał na łudząco podobny sygnet, który połyskiwał na palcu starego wilkołaka. Swój własny, nieświadomie muśnięty koniuszkiem, nosił dokładnie na tym samym palcu, ale na drugiej dłoni.
- Jak Ci się podoba impreza? - Azjata chętnie wyciągnął swoją szklaneczkę - za jego śladem polazł także drugi wilkołak.
Po wsypaniu fioletowych granulek obaj potrzęśli kapkę naczyniami, aby wymieszać zawartość z alkoholem. Nie, to wcale nie miało na celu odwrócenie uwagi od błyskotek - wręcz przeciwnie: kto normalny prowadził tak ważne dyskusje o suchym pysku? Niech gestem świadczącym o dobrych intencjach obu cyganów będzie wzniesienie szklanek na przysłowiowe stuknięcie.

@Marcus Wijsheid

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Marcus ucieszył się, że żaden z nich nie próbował się wypierać czy walczyć z jego "prośbą". Owszem zabawa dopiero się zaczynała. - Och cóż za niedopatrzenie. Możliwe również, że ofiara kradzieży od razu zorientowała się o stracie, lecz postanowiła, że zabawi się w pewną grę. - zaśmiał się. W jego słowach nie było słychać wyrzutu a jedynie rozbawienie. Obserwował reakcje Młodzieńca, zastanawiał się przez chwilę czy ten w jakiś sposób przyzna się do kradzieży. Dostrzegł za to, jak ten płynnie i sprawnie jak na rasowego Cygana wszedł w skórę pasera i znawcy. - No cóż, co prawda spinki jak to spinki wiele takich jednak nie ukrywam, że nie chciałoby mi się jechać do domu po nowe. - skłonił głowę lekko w stronę chłopaka. Umówmy się, on wiedział, że rozmawia z osobą odpowiedzialną za zniknięcie spinek, a ten wiedział, że Marcus o tym wie.
Gdyby chodziło o kogoś innego pewnie zażądał by zwrotu i nie bawił by się w tego typu zabawy. Jednak wobec tego chłopaka z pewnych niewyjaśnionych względów pałał pewną sympatią. Czy było to spowodowane tym, że osobiście przyczynił się do śmierci jego ojca czy może dlatego, że Selena upodobała sobie spędzanie z nimi czasu, a może powody tego były zupełnie inne i na pierwszy rzut oka niewidoczne. Cóż czy jest sens dyskutować z faktami? Lubił tego chłopaka. Dlatego wszedł w tą grę.
Dosypał obu odrobinę tojadu do kieliszków i również wzniósł kieliszek do toastu, delikatnie stukając się z ich kieliszkami. - Szczerze mówiąc impreza jak każda inna. - powiedział w udawanej tajemniczości. - W ostatnim czasie tego typu imprez jest zdecydowanie za dużo jak na mój gust. - zaśmiał się. Cóż, nuda, o której wspomniał wcześniej w rozmowie z Seleną chyba zaczynała być udziałem większości długowiecznych, stąd takie upodobanie do balów. - Ale rozumiem potrzebę innych, a moja pozycja wymaga pewnej reprezentatywności na tego typu okazjach jak dzisiejsza.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Umówmy się: póki rzeczone prośby Marcusa nie przekraczały granic dobrego smaku i nie naruszały wolnej woli wilkołaków: ich przekonań oraz zasad moralnych (jakiekolwiek by nie były) póty żaden nie widział potrzeby stawiania oporu. Tak zwane słowo mocy było potężne, ale nie zapominajmy, że w dużej mierze działało przede wszystkim na dziką część podświadomości Dziecka Luny - ludzka nadal mogła się bronić, co niejako uniemożliwiało komukolwiek przejęcie pełnej kontroli nad drugim wilkołakiem niezależnie od jego pozycji w stadzie. Co innego dobrowolne podejście do tematu, a o takim tutaj teraz rozmawialiśmy: dwa razy Radny powtarzać nie musiał, by młodszy reprezentant rasy przyjął zaproszenie do gry.
- Tak może być. - zgodził się Regis bez odrobiny wątpliwości - za to ze śmiechem i dodatkowym gestem kiwnięcia głową. Otwartość, z jaką chłopak podejmował dialog i jaka obejmowała również mowę ciała, wykluczała kłamstwo: niby było, ale i nie było go wcale – jak na Cygana przystało: także nie przyznał, ba, nie zamierzał przyznawać się do dokonania czynu kradzieży, obracając każdy argument Marcusa na tak zwany ogon kota lub kota ogonem: przecież nikt nie wykluczał i innej opcji: zorientowania się po fakcie, ale i niemożności podjęcia akcji na gorąco ze względu na obecność pewnej urodziwej damy.
- Dlatego możemy się dogadać. - no więc tak: Regis doskonale wiedział, że Marcus wiedział, że to on stał za zniknięciem spinek. Szybko również wyłapał aluzję ze słów, niejako odbijając je własnymi: mało tego – wykonując kolejny krok ku dopięciu transakcji, bo chociaż chciałoby się ponownie rozpłynąć w smaku drinków, to ona dzierżyła najwyższy priorytet, wyłożył na stół rzeczone spinki od mankietów: ot zaraz obok swojej ręki.
- No więc ile są dla Ciebie warte? - po czym spytał bardzo rzeczowo. Ze swojego doświadczenia wiedział, że różne akcesoria różnie się wyceniało, oceniając ich stan ogólny, jakość wykonania oraz epokę, z której pochodziły.
Krótkie oględziny błyskotek Marusa wykluczyły ich “antyczność”, niemniej nie przekreślały wartości emocjonalnej, która mogła, ale i nie musiała być dla wilkołaka spora. Inny scenariusz w istocie potwierdzał wersję zwykłego lenistwa z chęcią odzyskania: wtedy upierdliwe negocjacje mijały się z celem - póki co jednak Radny niczego dokładnie nie określił, co dawało złodziejaszkowi pewne pole do popisu i zabawy, ale bez żadnej złośliwości. Pomimo cygańskiej natury, z którą żył i z którą grał zgodnie z taktem muzyki, szanował Radnego.
- Zawsze możemy się zmyć po północy. Przy tak wielkim tłumie nie sądzę, aby komukolwiek poczyniło to większą szkodę. - tak i w geście wyciągnięcia ręki, zaproponował, mając rzecz jasna na myśli wypad do taboru, który obecnie stacjonował poza murami Paryża, jakąś godzinkę drogi z hakiem od niego, gdzie raczej nie docierały huki imprezy u Ereteinów.
Dla ujednolicenia: całość dialogu odbyła się po wypiciu alkoholu i odstawieniu szklanki.
- Posiedzielibyśmy przy ognisku. - a dla zachęty niech przysłuży się wtrącenie drugiego wilkołaka.

@Marcus Wijsheid

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Tak może być - również przyznał. Faktem jest, że zorientował się od razu. Ba! Czuł, jak zdejmowano mu spinki, w końcu mankiety się rozluźniły. Zresztą od razu pokazał Selenie, co mu zginęło, jak ta tylko zwróciła mu uwagę, że mogło mu coś zginąć. Oczywiście nie dawał tego po sobie poznać. Czy cokolwiek by to zmieniło? Nie. A skoro nie, to nie było sensu się z tym uzewnętrzniać prawda? W końcu nie był z tych niszczycieli dobrej zabawy. - Ile sobie za nie życzysz? - odbił piłeczkę na stronę młodzieńca. W końcu on był sprzedającym, a on jedynie skromnym kupującym. - Gdzież bym śmiał obrażać cię zbyt niską ceną. - uśmiechnął się. Cóż w tej chwili ciężar spadał na Regisa. To on zwinął mu spinki, więc niech On się teraz głowi. - W końcu to jedynie współczesna robota i do tego jedne z wielu które posiadam. - dodał, opierając się o stół. Widział, jak chłopak przyglądał się uważnie wyrobowi pewnego złotnika. Faktem jest, że słowa Marcusa mogły być prawdą, równie dobrze mogły być sposobem na obniżenie ceny.

- Brzmi interesująco. - uśmiechnął się, upijając łyk z kieliszka. Cygańskie tabory szczyciły się zawsze szaloną, ale zacną zabawą. Nie jedną noc w przeszłości spędził z ludźmi tego pokroju. Jedno było pewne, idąc z nimi do ich taboru, mógł czuć się bezpieczny o swoje mienie. Nikt tam nie zniżyłby się do kradzieży. W myśl zasady gość w dom, Bóg w dom. Swoich nie okradano na własnym terenie. To mógłby być pamiętny sylwester- Chyba za wszelką cenę chcecie mnie stąd wyciągnąć. - zaśmiał się.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Zagrywka Marcusa w istocie mogła zbić cenę, ale mogła też doprowadzić do jej zawyżenia: jeśli nie z powodu wartości emocjonalnej, którą poniekąd należało wykluczyć, to z racji zwykłego lenistwa, o którym wspominał mężczyzna, a które z oczywistych przyczyn rzutowało na wszczęcie dyskusji na temat przedmiotów zainteresowania. Swoje pięć groszy dorzucały także gabaryty oraz obecność rzeczonego złota, a więc jego wagę, która jeśli Regis dobrze pamiętał, obecnie nie przekraczała wartości 55 euro za gram tego kruszcu (przeliczone z kursu złotego na euro na podstawie informacji cenowych za gram złota w złotówkach polskich). Rodziło się więc pytanie, ile faktycznie wspomnianych gramów znajdowało się w spinkach do mankietów, jeśli założyć, że jedna ważyła około 1,80 grama?
Gdyby chcieć wyjść na wrednego żyda, to zawsze można by policzyć ze sporą nadwyżką: potraktować spinkę nie jako 1,80 grama, a całe 2, tak więc: 4 gramy rzekomego złota w spinkach (pomijając fakt, że było zmieszane z innymi metalami), co dawało cenę 220 euro. Niby nic, ale hajs piechotą nie chodził, a gdzie do tego jeszcze koszty przeprowadzenia próby złota no i czas potrzebny na przeliczenie tego wszystkiego! Nie wspominając już o wartości “leniwca”, co dorzucało dodatkowe procenty do ceny ogólnej.
Niech jednak będzie według Jego zasad.
- 300 euro. - tak więc Regis nie bez powodu rzucił wartością: niby małą dla kogoś wybitnie bogatego, ale i sporą za, spójrzmy realnie, niewielkie spinki, które w najczystszej postaci, a więc bez dodatku kamieni szlachetnych, rzadko kiedy tyle kosztowały.
- Lub przedmiot na wymianę o takiej samej lub zbliżonej wartości. - dodał z uśmiechem. Czyżby bezczelna zagrywka?
Patrząc na wyraz twarzy i sposób wypowiedzi Dziecka Luny: w żadnym wypadku. Wilkołak był zwyczajnie ciekaw odbicia piłeczki oraz sprawdzenia zdolności negocjatorskich Radnego. Poza tym: no big deal – nikt przecież nie powiedział, że transakcja zaraz miała dojść do skutku: przecież to byłoby zbyt proste. Zawsze też mogli kontynuować rozmowę w innym miejscu – to, że Azjata nie obawiał się odebrania mu łupu, było oczywistą oczywistością, wszak gdyby Marcus chciał, już dawno by to zrobił. Wilkołak docenił gest oraz wraz szacunku do cygańskiej nacji: niech opcja targowania się będzie odbitym wyrazem podzięki - możliwością wykazania się niekiedy zwaną także podjęciem wyzwania, które przecież nie od dziś stanowiło smakowity kąsek dla wielu mężczyzn i ich natur – nie tylko tych dzikich.
A tak, poza tym: toczenie gry z Radnym było nader interesujące.
- Może odrobinę, chociaż bardziej powinniśmy porwać. Po co się męczyć i na siłę siedzieć gdzieś, gdzie nie do końca się chce? - no więc tak: cygan nie posiadał aż takiej wiedzy i siły - nie był również wszechstronnie uzdolniony jak Marcus, ale - prostą drogą inwestygacji wyłuskał następujący wniosek: ranga równała się odpowiedzialność - ta nie zawsze szła w parze z chęciami.
Do tego należało dorzucić tembr głosu, spojrzenie i mowę ciała. Wszystkie te czynniki mogły wpłynąć na poziom entuzjazmu, który z kolei przekładał się na chęci pobytu w danym miejscu z konkretnymi osobami. Faktem natomiast było, że gdyby faktycznie zmienili miejsce pobytu, rzecz jasna po dopiciu drinków, których sączenie nie ustępowało, doszłoby to automatycznego podpisania klauzuli o nietykalności gościa.
Szanujmy się: jak okradać to innych, ewentualnie bywalców restauracji na ich własne życzenie, ale nie osoby zaproszone.

@Marcus Wijsheid

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Oczywiście, że mogło. Każdy kij miał dwa końce tak jak, każde wydarzenie może mieć co najmniej dwie drogi kontynuacji, tak jak było w tym wypadku. Niestety jednak wagę rzeczonych spinek Regis delikatnie przeszacował, gdyż te akurat ważyły zaledwie 1,2 grama, któż by jednak przejmował się takimi drobnostkami prawda? Gdyby jednak wyjść na wrednego żyda, trzeba by taką próbę złota wykonać, a na takową aktualnie nie było czasu. Lenistwo wynikało jedynie z lenistwa, a może po prostu chciał jedynie dać chłopakowi zarobić? Kto wie. - Nie, no wydaje mi się, że delikatnie przeszacowałeś cenę tych błyskotek. Mogę zgodzić się na co najwyżej 150 - umówmy się, Oferta Marcusa była równie bezczelna, jak Regisa. Oboje o tym wiedzieli i oboje wiedzieli, przy jakiej Cenie się spotkają. Jednak pewnych zasad trzeba było przestrzegać. A targowanie się było jedną z tych zasad.

Oczywiście, nie raz mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Narrator zaczyna zastanawiać się, czy przypadkiem nie nadużywa ostatnio stwierdzenia "mówi się" albo opiera się na powiedzonkach. No cóż, mówi się trudno. Wracając jednak, Marcus dlatego patrzył chłopakowi uważnie w oczy, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Klasyczny ping-pong odpowiedzialności. W końcu na tym polegało targowanie się, każdemu zależało na tym, żeby przeciągnąć drugiego bliżej swojej połowy ceny. Poza tym nikt też nie powiedział, że Marcusowi faktycznie zależało na odkupieniu tych błyskotek. Chciał jedynie ułatwić chłopakowi upłynnienie trefnego towaru. A komu najlepiej sprzedać? Jak za starych komunistycznych czasów, Złodziej sprzedawał towar najczęściej okradzionemu. To też fakt, mógł po prostu zażądać oddania zguby, ale czy tak nie było zabawniej?

- Nie myślisz, chyba że ktoś uwierzyłby w porwanie Radnego z Balu na własnej domenie. Prędzej nikt nie zwróciłby uwagi, gdybym, faktycznie zwyczajnie wyszedł - zaśmiał się - Niestety czasem obowiązki bywają uciążliwe. - dodał z przekąsem. Dawał do zrozumienia, że niekoniecznie miał ochotę być na balu. Oczywiście, nie dlatego że coś z balem było nie tak, jedynie zmęczenie, o którym wcześniej wspomniał Selenie, zaczynało mu coraz bardziej doskwierać. Znów uśmiechnął się w stronę chłopaka, lekko opuszczone przez chwilę barki znów uniosły się do tej dostojnej postawy Radnego. Cóż było się oficjelem, trzeba było się prezentować. Propozycja Regisa i jego kompana jednak utkwiła Marcusowi w głowie. Może faktycznie zaraz po północy, warto będzie się przejechać do Regisa i jego kompanii. Rozruszać stare kości.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Rytmiczne obroty rozgrywki nabierały tempa, a co za tym szło: znacząco podsycały metaforyczny gorąc atmosfery, dodatkowo doprawionej gęstymi oparami dymu fajek i smrodku alkoholu dla zachowania fikcyjnego klimatu. Oczywiście był to żart - nie to, co przechylenie łebka wraz z przymrużeniem oczu, czemu potem towarzyszyło potarcie nasady nosa. Zasugerowana cena znacząco zaniżała propozycję sprzedawcy i to o ponad połowę – rzecz jasna zgodnie z kulturą targowania, co w efekcie zmusiło wilkołaka do analizy sugestii – nie tylko pod względem trafności, ale i potencjalnego zysku ze sprzedaży. To nie były łatwe rzeczy, a i sam Regis, chociaż częściowo znał się na handlu (podziękowania dla Elisabeth), to nie był w tej dziedzinie ekspertem, tudzież znawcą sztuki przeprowadzania prób metali szlachetnych. Dla pełnej formalizacji takowa procedura faktycznie mogłaby się przydać, ale jak już ktoś ślicznie zasugerował: nie było na to czasu, chęci i przede wszystkim miejsca.
- 200. - co innego wyjście naprzeciw rzuconej karcie z nową. 50 euro wzwyż od 150 – jak butem strzelił, toć to uczciwa cena – nie za duża i niezbyt niska: taka mniej więcej pośrodku oczekiwań obu Panów.
Jeden drugiego taksował bez tak zwanej przerwy, ale nic nie szkodzi: jak zawsze – Regisa zdradzało niewiele rzeczy – co najwyżej brak śmiertelnej powagi. Prócz tego wciąż trwał w otwartej pozycji ciała, odwzajemniał spojrzenie własnym, uśmiechał się, podejmował dialog, a co najważniejsze: tętno oraz oddech miał spokojne, dzięki czemu nie przejawiał oznak stresu, który bardzo często towarzyszył ludziom w podobnych sytuacjach, kiedy na siłę próbowali opchnąć trefny przedmiot na czarnym rynku.
Jedynym świadectwem faktycznej niewiedzy bądź zwykłej cygańskiej pazerności była tamta dość mocno wygórowana wartość. Co poradzić? Natury się nie oszuka, chociaż kto wie, czy w tym wszystkim bardziej nie chodziło o zabawę - raz: dla podrasowania własnego skilla na żywym przykładzie i dwa: dla poprawy nastroju Radnego, którego zmęczenie i rzeczona “niechęć” do przebywania wśród tłumów nie umknęła uwadze wilkołaka i nie ulotniła się wraz z wydychanym powietrzem.
- Jak na moje to mają tutaj na to wylane. - jako że zabawa toczyła się nie tylko między dwoma mężczyznami, oczywiste było wtrącenie pięciu groszy przez trzeciego uczestnika.
To nie tak, że cygański wilkołak wykazywał brak ogłady wobec pozycji Radnego – po prostu nie cierpiał na przypadłość uwierającego kijka w dupie, a mówiąc prościej: był sobą i do tego samego zachęcał także innych.
- No w sumie. Chociaż jak na moje, gdyby się tak postarać i dobrze wszystko rozegrać, to może by uwierzyli. - na co zaśmiał się w końcu Regis. - Obowiązki czy nie: przy nas szanowny Radny nie musi aż tak dumnie wypinać piersi, czy nawet przyjmować dostojnej postawy. - dokończył, a żeby było mało: lekko szturchnął ramieniem nie tylko kolegę, ale i samego Marcusa.
Co z tego, że obaj byli w trakcie negocjacji? Przecież nikomu nie narzucała sztywnych zasad wymowy, postawy, tudzież innych luźnych gestów - dajmy na to dopicia drinka do końca z tak zwanym impetem, odstawienia szklanki z impetem, czy nawet szarpnięcia się na smakowitą zagryzkę - również z pseudo impetem oraz zaoferowaniem jej Radnemu, bo jak raczyła mawiać szanowna matula: przez brzuszek do szczęścia!
- To co? Jeszcze po szklaneczce? - a że jedzonko stanowiło tylko połowę, to i uraczony sugestią towarzysz prędko sięgnął po dolewkę napitku.

@Marcus Wijsheid

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Marcus ze spokojem przyglądał się całej sytuacji, wiedział, że jeśli nie popełni jakiegoś błędu, wygra sytuacje. Mimo rosnącego podniecenia, nabierającej tępa i gorąca atmosfery, udało mu się zachować spokój. Wiedział też, że jeśli wygra z chłopakiem i sam Marcus, i chłopak wyjdą z sytuacji zadowoleni. Zaniżona cena również była zdecydowanie za niska. Przyglądał się, jak chłopak zaczyna intensywnie myśleć, jak tryby w jego umyśle zaczynając pracować na najwyższych obrotach. Każde wypowiedziane zdanie miało swój cel i swoje miejsce, każde wypowiedziane zdanie, było drogą do osiągnięcia własnego celu. Słysząc ofertę chłopaka, uśmiechnął się szeroko i wyciągnął w jego kierunku rękę. Osiągnął swój cel i to zaskakująco korzystnie. - Stoi. - powiedział ze spokojem. - Czy przyjmujesz zapłatę w złocie? czy tylko w Walucie? - Zapytał, lecz zanim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć Marcus wyciągnął z wewnętrznej kieszeni małą sztabkę złota i zwitek pieniędzy. - Byłem skłonny zapłacić i te trzysta Euro. Musisz się jeszcze trochę nauczyć mój drogi. - do jednej ręki włożył sztabkę złota do drugiej zwitek pieniędzy o bliżej nieokreślonej wartości. - A co powiesz na jeszcze jedną zabawę? - uśmiechnął się szeroko do Chłopaka. - Daje ci moje słowo, że obie opcje warte są więcej niż rzeczone wcześniej spinki. - Powiedział. - Targo został dobity. Spinki są już moje. Jednak Dam ci szansę na zarobienie ciut więcej, jeśli zaryzykujesz - wyciągnął w kierunku chłopaka obie dłonie. - W jednej ręce mam Sztabkę złota, w drugiej jak widziałeś pieniądze. Jedno z nich ma zdecydowanie większą wartość od drugiego. Jedno i drugie jest więcej warte od spinek. - ręce Marcusa ściśnięte były tak, że nie było sposobu, by rozeznać się, jak oba przedmioty dokładnie wyglądają. - Regisie, Co wybierasz. Złoto czy pieniądze? - Uśmiechnął się - Jedno daje szybki zysk, który łatwo upłynnić, drugi zaś trzeba się namęczyć - Spojrzał chłopakowi w oczy - Z drugiej zaś czy szybki zysk dawał większy zarobek? - dodał, odwracając sytuację. - A może w tym wypadku szybszy zysk może okazać się tym droższym? - wodził chłopaka za nos.

- Jak zawsze. Jeśli nie podejdę do kogoś osobiście, nikt i tak nie zwróci na mnie uwagi, chyba że mnie zna. - odpowiedział mężczyźnie, siedzącym w tym momencie po prawej stronie Marcusa. -Chcesz porwać Alfę Alf? Jak na popijawę i dobrą wyżerkę to pójdę bez porywania - zaśmiał się - A Cygańska kuchnia ma w sobie to coś. - dodał, oblizując wargę. - Chętnie - odpowiedział do Towarzysza Regisa. - To, co wybierzesz młodzieńcze? - zapytał w końcu.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Prych – tyle zdołało umknąć przez lekko rozchylone wargi: ni to w złości czy rozczarowaniu – bardziej w zwykłym odruchu parsknięcia na tylko z pozoru złośliwe wypomnienie niewiedzy. Kolega obok za to zaśmiał się soczyście, a potem wbił ślicznie ciemne oczy w połyskującą sztabkę w towarzystwie rulonika banknotów. Kiedy zaś padło pytanie, aż szturchnął Regisa: cóż, nie dało się ukryć, iż w wilkołaku odezwała się typowa cygańska zadziorność, co by nie nazwać jej pazernością. Azjata w przeciwieństwie do towarzysza ponownie przechylił głowę i tu zaskoczenie: zamiast dać się złapać i zniewolić przez zabójcze światło, w którym notorycznie kończyły swój żywot ćmy, przypomniał sobie słowa mamy.
- W momentach dylematu ścieżka na skróty, o ile szybciej doprowadzi podróżnika do celu, tym mocniej go rozleniwi, a potem uderzy nieodwracalną porażką. Dłuższa wędrówka za to może wykończyć na wstępie, lecz przedtem zahartuje śmiałka, niejako zwiększając jego szanse na osiągnięcie sukcesu. Ostatecznie jednak i tak nie liczy się papier ni kruszec, ani zawiłość dróg - ważne jest tylko to jak i na co rozdysponujemy potencjalne środki jakiekolwiek by nie były. Złoto. - bo jak rzekł ktoś kiedyś bardzo mądry: nie wszystko złoto, co się świeci - i o tym też pomyślał o tym samym wilkołak w czasie odpowiedzi.
Chociaż teoretycznie zaprzeczały temu słowa i podjęta decyzja, Azjata wcale nie kierował się chciwością: nie imały się go zgubne zapędy grubych ryb, które niemalże zawsze psuły się od środka pod uwodzicielskim dotykiem pieniądza - nie interesowała go też faktyczna wartość kruszcu, który wcale nie musiał być wielki, skoro zdatny do schowania w jednej dłoni, a jeśli nawet, to w zupełnie innym aspekcie niż ten, którego magia musnęła policzek drugiego wilkołaka.
Przecież po podjęciu pierwszego wyzwania i poznaniu prawdy (którą znali obaj) i tak liczyła się przede wszystkim dobra zabawa. Ponadto...
Wystarczyło tylko spuścić wzrok, aby zauważyć, z jaką delikatnością Regis pogładził wybrakowany pierścień. O zgrozo ku myślom przeciążającym pracę trybików umysłu biednego młodzika: w swoim pouczającym monologu Marcus nie zawarł trzeciej opcji: złoto niemalże od wieków stało na podobnej stopie - również zawsze mogło posłużyć nie tylko jako materiał wymienny na gotówkę i inne rzecz, lecz i jako kruszec, z którego po rozlaniu i zmieszaniu płynów różnej maści mogło powstać coś równie pięknego, jak tamte kamienie, które matula poszła sprzedać, by móc wychować potomka i niejako wesprzeć rodzinę w dawnych dziwnie zawiłych, niekiedy i trudnych czasach.
Pieniądzem nie zawsze wszystko szło zdobyć - skutecznie za to ogłupiał i sprowadzał na manowce - był również cholernie ulotny – nie to, co dary z wnętrza ziemi: ciężkie i statyczne, gotowe do uformowania przez silne dłonie rzemieślnika, choćby i sypnięte wyłącznie odrobiną, bo czasami i taka niewielka wartość potrafiła dodać ogrom magii, zupełnie jak smakowita posypka na świeżo upieczone ciasteczka.
I właśnie dlatego ręka Regisa na potwierdzenie wyboru z wnętrza “serduszka” wskazała dłoń ze wspomnianą sztabką - dlatego też uśmiechnął się zupełnie inaczej i dopiero po chwili otworzył oczy oraz:
- Potencjalny komentarz zostaw na potem: najlepiej na czas późniejszego spotkania w cygańskim gronie, gdzie bez krzty zawahania się obiecuję, że będą tańce, popijawa i ogromna wyżerka z mnóstwem mięsiw pieczonych nad trzaskającymi płomieniami ogniska, które będę doglądał osobiście. - być może młodszy wilkołak nie dorównywał Marcusowi wiedzą w zakresie ekonomii - być może przegrał także grę, ale jednego nie należało mu odmawiać: cwaniactwa i ciekawego odbijania piłeczki: w tym wypadku wykorzystania wzbudzonego "smaka" na swojskie dania – a mówiąc wprost: Panie drogi, wielkim nietaktem byłoby odrzucenie zaproszenia samego mistrza kuchni, cygańskiego syna i w końcu opiekuna własnego Taboru.
- Ja Was chyba nie rozumiem. - a teraz, żeby było śmieszniej: cała ta gadanina najwyraźniej wypaliła komuś pokaźną ilość szarych komórek.
- To ja już wiem, dlaczego nikt nigdy nie będzie aspirować na jakiegoś innego Radnego. - mianowicie towarzyszowi Regisa, który skomentował całość w dość żartobliwy sposób. No jeżeli każdy Władca stosował takie dywagacje, to chroń nas wszystkich kochana mateczko...

@Marcus Wijsheid

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Przyglądał się mimice chłopaka, czujnie obserwował każdy najmniejszy ruch mięśnia, uważnie słuchał bijącego serca chłopaka. Szukał najmniejszych oznak zdenerwowania, czy jakiejś gwałtowniejszej emocji. Jednak nie dostrzegł ich w żadnym momencie. To dobrze świadczyło o chłopaku, za to z jego towarzysza można było czytać jak z otwartej księgi. Dobrze, że to Regis zajmował się negocjacjami, a nie jego koleżka. Tamtego zdecydowanie łatwiej byłoby wywieść w pole. Nagle, gdy chłopak zaczął recytować, w Marcusie drgnęła dawno nieporuszana struna.

Nagły przebłysk wspomnień. Kamienista Plaża Neapolu. W oddali widoczny fort, zachodzące słońce, W jego ramionach leżąca Kobieta, w ręku trzymała małą sakiewkę. Patrzyli w dal, a kobieta zaczęła recytować. Do dziś pamiętał jej melodyjni słodki głos i powolną tonację.

Przymknął na chwilę oczy, był pewien, że rysy jego twarzy nie ukazały nawet odrobinę tego, co zadziało się w umyśle Marcusa. Jeśli Regis jednak obserwował uważnie, mógł dostrzec delikatne zmętnienie w oczach Marcusa, a po otwarciu ich ponownie, że te były nieco nieobecne przez moment. - Ostatecznie jednak i tak nie liczy się papier ni kruszec ani zawiłość dróg - ważne jest tylko to, jak i na co rozdysponujemy potencjalne środki, jakiekolwiek by nie były. - Zacytował na wespół z chłopakiem. - Bardzo mądre powiedzenie, usłyszałem je kiedyś od pewnej kobiety dawno temu. - Powiedział, po czym położył na stole sztabkę złota, którą wybrał chłopak. Upił solidny łyk, by zwilżyć gardło i dodał. - Sztabka sama waży dwa razy więcej niż spinki. Warta jest na rynku około tysiąca Euro, jeśli sprzedaż ją u dobrego jubilera.

kości:

Sztabka rzeczywiście sprawiała wrażenie niewielkiej, jednak próba wybita na jej wierzchu dawała nadzieję, że słowa Marcusa mogły być prawdą. Kątem oka dostrzegł również, jak ten pogładził pierścień na swoim palcu. Jednak słowa chłopaka skutecznie odwróciły jego uwagę od biżuterii chłopaka. - Biorąc pod uwagę twoje pochodzenie, niczego innego nie oczekiwałem. - uśmiechnął się, a ślad po wspomnieniach ulotnił się z oczu Marcusa. - Z przyjemnością skosztuję twojej kuchni, o której wiele dobrego słyszałem. - dodał. Słysząc zaś słowa chytruska, bo tak w umyśle nazwał go Marcus, wybuchł gromkim śmiechem. - Napijmy się, Słyszałem, że szykowana jest jakaś niespodzianka na dziedzińcu, będziecie tam? - zapytał, po czym nalał obu towarzyszom do kieliszków. - To za szykującą się przednią zabawę. bo zajrzę do was na pewno. Tylko zajdę najpierw do domu zmienić ubranie i pojazd na nieco wygodniejszy - zaśmiał się.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Matula złoty wilk, mówię Wam! Wielokrotnie dała synowi przez łeb tylko po to, aby wbić weń pokaźne pokłady rozumu. Zawsze powtarzała, że bogactwem Regis świata nie zawojuje, a siła nie zawsze równała się ze zwycięstwem. Tak oto uczony, by nie polegać wyłącznie na atutach fizycznych, lecz sercu i rozumie wilk, wyrobił w sobie pokaźne pokłady empatii w granicach tak zwanego rozsądku. Może dlatego czasami zdarzało mu się coś wygrać? I może z tego powodu nie od razu poległ po podjęciu negocjatorskiego wyzwania? W takie czy inne powody basior nie planował wnikać - o wiele ciekawsze było dołączenie do recytacji słów matki drugiego głosu.
O ile wilk nie słynął z wybitnego geniuszu, o tyle dobrze pamiętał, gdzie i komu rodzicielka wygłaszała podobną mowę. Czy zatem Marcus ją znał? Patrząc na to, ile oboje mieli lat, nie byłoby czymś wybitnie zaskakującym - podobnie jak opcja otrzymania ów nauki od kogoś jeszcze innego – szanujmy się: w końcu to nie mamusia wymyśliła te słowa - je również musiała od kogoś usłyszeć.
- Tak? W takim razie musiała te słowa przekazać dalej. Też była cyganką? - spytał Regis nie tyle z racji bycia wścibskim, ile z czystej ciekawości genezy pochodzenia słów i niejako osoby, która być może rozniosła je wraz z wiatrem na inne wilki – w tym i jego mamę.
- Pomyślę. - kontynuował po krótkiej przerwie, taksując ślepiami wspomnianą sztabkę złota z wyraźnym uśmiechem na twarzy.
- Najprędzej wykorzystam ją do wykonania prezentu. - dokończył myśl, tym szerzej uśmiechając się do siebie. Z zewnątrz mogło i pewnie wyglądało to tak, jakby Regis chciał sprawić komuś podarek: może dziewczynie? A może matce? Tego nie powiedział już wprost ani uśmiech ni błyszczące ślepia - przemawiało za to serce, które wyraźnie przyspieszyło tempa wyraźną ekscytacją na pomysł. Natomiast to, co tyczyło się Chytruska...
Ach! Gdyby tylko mógł usłyszeć myśl ze swoim nowym nickiem! Pewnie sam dołączyłby do śmiechu ani myśląc o wypieraniu się nowego miana. Wilkołak nigdy nie ukrywał swojej słabości do błyskotek tudzież pieniędzy - jak to rasowy Cygan. Nie był oczywiście zły - nigdy nikomu nie zaszkodził: co najwyżej preferencjami czasami przypominał srokę, ale przecież za to Regis go właśnie lubił - on i poniekąd inni, którym często poprawiał nastroje głupiutkimi żarcikami bądź spontanicznymi akcjami typu: to teraz rozpalamy ognicho, urządzamy zawody, albo robimy coś głupiego. Wśród Taboru uchodził za uosobienie najczystszego światełka, do którego chętnie lgnięto w deszczowe dni i noce i nieco mniej, gdy w grę wchodziły rozmowy na poważne tematy.
W taki czy inny sposób i on miał swoje miejsce w gronie.
- Napijmy! - sam Regis przytaknął słowom Marcusa: nie tyle dialogiem, ile stuknięcia szkła o pobliskie. Następnie zgodnie z zachowaniem zasad kultury, wypił drineczka, który aż zapiekł przyjemnie w podniebienie.
- Coś słyszeliśmy i zastanawiamy się, czy wpaść, czy raczej zakraść i popatrzeć z ukrycia jak rasowe ninja. - Chytrusek zaśmiał się jako pierwszy.
- Coś w tym jest. A Ty będziesz? W sumie możemy się zabrać razem. - potem Regis odbił piłeczkę, tym mocniej wypinając dumnie pierś na wieść o przybyciu gościa w ich skromne strony.

@Marcus Wijsheid

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
To prawda chciwość i prymitywna siła nie jednego wpędziła do grobu. Gdyby nie to, że bardziej polegał na sprycie niż na sile, pewne wydarzenie skończyłoby się nieco inaczej niż jedynie trzema szramami na torsie Marcusa, oraz zmianą kolorku oczu. Nauki ojca nie poszły w las, Szanował go za to, co mu przekazał i czego go nauczył. Jeśli Regis miał racje, to byłby to niesłychany zbieg okoliczności. Z drugiej zaś strony czy tak zupełnie niemożliwy? Regis miał Azjatyckie rysy, Kobieta, która wtedy leżała w jego ramionach również była Azjatyckiej urody. - Kto wie, Szczerze mówiąc, niewiele o niej wiem. Pamiętam za to jej wspaniałą urodę i niebagatelny umysł. - uśmiechnął się do własnych wspomnień.

Widział, jak chłopak spokojnie przygląda się sztabce, mimo to widział w nich chłodną kalkulację, a nie chciwe pożądanie. Kolejne słowa chłopaka, okraszone nieco przyspieszonym pulsem utwierdziły Marcusa, że nie były to czcze słowa. Coś mówiło mu, że to Matka będzie tą szczęśliwą osobą. W końcu z jego słów wynikało, że wiele jej zawdzięczał. Bez powodu nie cytowałby jej słów.

Chytrusek zaś, jak przystało na każdego cygana z krwi i kości miał słabość do błyskotek. Narratorowi przypomniał się pewien mem, który jak tylko znajdzie umieści w tekście. Dobra, znalazłem!
mem:
Myślę, że Regis zgodziłby się z tym obrazem, oczywiście, nie poczuwam się w obowiązku do tłumaczenia, że za chytruska w nagraniu robi "Babcia". Ups, a jednak to zrobiłem.

- Nie pozostaje mi jak powiedzieć, wasze zdrowie Panowie - mówiąc to, stuknął się z nimi kieliszkami. - I przy okazji popatrzeć za jakimiś zgubionymi przedmiotami? - zaśmiał się i puścił do nich oczko. - Tak, tym bardziej że wypadałoby, żebym chociaż tam jeszcze był. Potem wchodzimy w mniej oficjalną część nocy, więc pewnie po pokazie się wyeksmituje z tej imprezy - zaśmiał się - Saltami - dodał, wybuchając śmiechem. Chwilę jeszcze rozmawiali ze sobą, mniej lub bardziej śmieszkując i gdzieniegdzie wybuchając śmiechem. Chwilę przed rozstaniem zadał jeszcze jedno pytanie - Mam nadzieję, że nie pogniewasz się, jeśli wezmę kogoś ze sobą?

[ztx2]

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach