you gotta be able to pick out the easy meat

2 posters

Go down

François Barnard

François Barnard
Liczba postów : 16
Noc była gęsta jak smoła.
Narosła jak wielka plama z rozbitych ścian kałamarza, jak wielkie, sczerniałe znamię na czole masywu nieba. Noc zwarła się niczym farsz wypruwany z ciasta, była mięsna i krwista; mógł marzyć, że czuł jej oddech, wilgotny, skroplony chłodem na samej nasadzie karku. Mógł marzyć, że się w niej zgubił, że zbłądził i odnajdywał się, równocześnie, w skłębionym morzu ciemności. W nocy wszystko jest jednym; kształty, kolory, tętno szumiące w giętkich, pochyłych rurach arterii, twarz własna i twarze innych łączące się w szarą masę, utkaną z włókienek cieni.
Od dawna mieszkał w Paryżu; przez lata poznał sieć ulic, krętaninę przesmyków ściśniętą między bryłami twardej tkanki budynków. Chciał iść na skróty; przesunął się prężnym krokiem w jeden z wąskich zaułków, cichych, mniej uczęszczanych. Mrok zaległ na jego twarzy; długi, jesienny płaszcz dygotał w rytmie kolejnych, niosących się echem stąpnięć. Przechylił nieco klasyczną, włożoną czapkę z kaszkietem i wcisnął dłoń do kieszeni; w jednej z nich podrygiwał scyzoryk, w drugiej miał kilka monet i paczkę papierosów. Telefon komórkowy a także portfel, jak niemal zawsze, trzymał we wnętrzu płaszcza. Zamyślił się, idąc dalej; znał doskonale drogę.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Nie było na tym świecie nic poza frustracją. Potrzeba spełniona lub niespełniona, samo jej wystąpienie generowało konflikt. Konflikt interesów. Jeden musiał stracić, żeby drugi mógł zyskać. Wszystko podlegało najbardziej podstawowemu prawu tego świata: zjedz lub bądź zjedzony. Nie mógł pozwolić sobie na zostanie pochłoniętym przez czynszojada - wyjątkowo miał na co czekać. Na Doriana na kolanach.

Wyszedł na łowy późnym wieczorem, nocnym autobusem pojechał do dzielnicy pełnej turystów. Snuł się po ulicach, przystawał przy frontach klubów i grzecznie omijał wszystkie spoty narkotykowych deali. Błądził, obserwował, obijał się o ludzi, zagadywał ich, wymacywał telefony w ich kieszeniach, wyciągał portfele z kurtek. Ale dalej miał za mało. Zawsze było za mało. Za mało czasu, był już środek nocy. Za mało łupów, opchnie to może za trzysta euro. Czynsz musiał zapłacić do przedwczoraj.

A jakby zabił właściciela? Bastien na pewno by mu pomógł. To nie mogło być takie trudne. Po czymś takim nareszcie mógłby się nie martwić i kupić amfetaminę. Nie, coś lepszego. Nawet nie mefedron, tylko metę. Śliczną metę w dużych, przejrzystych kryształach. Przejebałby wszystko, co miał, na kilkadziesiąt sensownych działek i pewnie by się nimi zaćpał.. ale nie na śmierć, przecież nie mógł umrzeć.

Świetny pomysł, świetny, już przestawał pamiętać, że na czymkolwiek, kimkolwiek kiedykolwiek mu zależało. To nawet nie było cierpienie. To było nic. Pustka. Nuda. Rozczarowanie. A tak się starał, tak się starał...

Tak się starał wyłowić cokolwiek z kieszeni płaszcza smutno odzianego faceta, ale ten chwycił jego dłoń wpół drogi. Kurwa, był przekonany, że gość nie będzie w stanie wyczuć niczego przez parę warstw grubej tkaniny, ale pomylił się. Powinien był najpierw spróbować go rozproszyć, zamiast korzystać z domniemanej nieuwagi.
Tak czy siak - było za późno; spojrzał mu w oczy tym samym pustym, apatycznym wzrokiem, z którym przyjmował razy pasem, kiedy był dzieckiem.
- Puść, po prostu puść... - mówił po angielsku.

W ciepłym półmroku dalekiego światła latarni jego wygląd jeszcze bardziej wtapiał się w szarość wymęczonych zaułków metropolii. Podkrążone oczy, blada skóra, miałka garderoba wylosowana z tanich sieciówek. Tylko zapach miał nietypowy. Zwierzęcy.

@François Barnard

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach