No i nadszedł sylwester. Czas tak pędził, że ledwo minęły urodziny Maurice’a, a już przyszedł czas na świętowanie nowego roku. Oczywiście, między dwusetką, a sylwestrem, mężczyzna zrobił sobie krótką przerwę od wielkiego imprezowania. Zero kokainy. Wpierw zgonował, później rekreacyjnie szusował na nartach, a następnie przygotowywał się na zabawy z okazji zakończenia 2022 roku. Ubrał się ładnie, ale nie tak jak na swoje urodziny. Nie miał na sobie różowego, cekinowego wdzianka. W zamian założył biały garnitur, kolor czystości i niewinności. Znowu zaszalał z diamentowym rozświetlaczem z Fenty, jakoś przypadł mu do gustu. Włosy miał ładnie ułożone, no wyglądał jak sexy ministrant. Akurat Sahaka i Reni nie było, a on tak pobożnie się prezentował, wstyd. Nie przeszkadzało mu, że ich nie było, szanował ich decyzję, nie potrzebował mamy do balowania. Oczywiście, był to kolejny dzień z serii, nie znam Idy, nie lubię i nie toleruję. Także ponownie obtańcowywał siostry Darbinyan, wciągał kokainę, tylko tym razem nie w rytm ABBy. Włączył swoją imprezowo-klubową playlistę, gdzie leciały same hity z serii Pitbull. Znał większość jego piosenek, więc śpiewał, aż do zdarcia głosu i świetnie się bawił. Aczkolwiek, w końcu nadszedł czas wyliczania sekund i fajerwerek.
- Chodźcie na taras! – Zawołał wszystkich i sam, jeszcze z lekko białym nosem, udał się tam. Sąsiedzi również się dobrze bawili, więc dzięki wampirzemu, lepszemu słuchu, mogli dosłyszeć odliczanie. Maurice podłapał pomysł i wraz z nimi oraz z telefonem w dłoni, wyliczał do zera. Nie minęła chwila, a na niebie rozbłysły się światła i zaczęły dobiegać krzyki zewsząd Nowy rok!. I wtedy go coś tknęło. Przypomniało mu się pytanie Idy, gdy zaprosił ją na wyjazd i tak jakby coś go naszło. Obok niego stała właśnie ona, Tahira i Silvan. Nawet sam nie wiedział kiedy, przyciągnął blond Polkę do siebie i pocałował. Tak jakby nigdy nic. Zamknął oczy, więc nie był w stanie zobaczyć min ludzi obok. Ale mało go to interesowało. Miał już dość ciągłego ukrywania się, a imperatyw kokainowy krzyczał całuj ją! Może i było to nierozważne, może i powinien był to skonsultować z Idą. Aczkolwiek, w tle leciało „Fireball” Pitbulla, a on był porządnie naćpany. Nie przemyślał tego, że mógł doprawić ojca o zawał. Jakoś w ogóle nie myślał. Liczyła się tylko jego dziewczyna i on. Tak jak jego ulubiony piosenkarz śpiewał, ‘’ Sticks and stones may break my bones. But I don't care what y'all say”, tak samo się czuł. Niech myślą co chcą, bo i tak nic nie zmieniało między nim, a Idą. A w końcu zasługiwała na ten romantyczny pocałunek noworoczny. Nie był pewien, jak kobieta się zachowa, czy go odsunie, czy też będzie rżnąć głąba. Ale był świadomy, że to dużo zmieni. Jednak było coś pięknego w takim coming oucie. Większość znajomych i rodziny w jednym miejscu, fajerwerki na niebie, wszyscy ładnie ubrani. Powinien był ktoś im zrobić zdjęcie dla potomnych, gdyż ten widok był piękny.