Sun is sinking in the west

2 posters

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Tytuł: Sun is sinking in the west
Data: październik 1796
Miejsce: gdzieś na Dzikim Zachodzie
Kto: Selena & Sam


Był dzikim włóczęgą, dla wszystkich z zewnątrz w tym kolejnym obcym mieście, jednym z wielu... Najmował się do zaganiania bydła, ale tak naprawdę szukał. I nie chodziło o zapomnienie, wręcz przeciwnie – poszukiwał wiedzy. Napotkani cyrulicy jednak nie zaspokajali jego głodu, rychło odkrywał, że wie więcej od nich z samego tylko doświadczenia polowania. Szarlatanów zwykł pożerać za rogiem, gdy tylko opuszczali miasto, w imię brutalnej sprawiedliwości jego powierzchownie dobrego kręgosłupa moralnego. Kto wie, może w tym zapomnianym przez boga i prawo mieście znajdzie się ktokolwiek wykształcony?

Wszedł do saloonu brudny, z kilkudniowym zarostem, rozglądając się spod ronda kapelusza swoimi szklistymi, mroźnie błękitnymi oczyma. Tylko one były czyste, jego skórę znaczył bród przebytych kilometrów i smród krowiej sierści. Duch pozostawał w nim silny, mimo zmęczonego ciała. Niedawno opuścił ojca, uczył się cyklu rotacji wokół własnego stada tak, aby zawsze błogosławieństwo duchów tej ziemi spoczywało na nim ukojone i nasycone rytuałem. Rozejrzał się pobieżnie po miejscu, jakich widział już setki. Wyłapał momentalnie tych, od których powinien trzymać się z daleka, złodziei i szulerów, pijanych zastępców w kącie, skinął głowę wykidajle i ruszył do barmana. Panienki były jakoś bogaciej ubrane niż ostatnio, szeleściły zszarzałymi falbankami przemykając obok klienteli, kusząc różnymi atrakcjami, które były dostępne "na pięterku". Gdzieś w tle cicho przygrywał czarnoskóry  Sam podszedł sprężyście do barmana czyszczącego brudną ścierą kufel, łysiejącego jegomościa pod pięćdziesiątkę, z parą zaczepianych o nos binokli.

– Whisky i... pokój chciałbym jakiś. Na tydzień. – rzucił lekko, wypluwając tytoń do spluwaczki, który międrolił od kilku godzin dla zabicia nudy. Odłożył obok siebie kapelusz i poprawił kamizelkę oraz pas z bronią i lassem. Nie zamierzał jej używać, ale teraz bez peacemakera jak bez ręki... Takie czasy. Ciekawe.


@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Ameryka. Stany Zjednoczone. Miejsce wolności i ucieczki dla przestępców, imigrantów, uciekinierów… Osób, które chciały się dorobić i tych, którzy chcieli zniknąć. Kim była ona sama? Nie uciekała. Teraz nie miała już od czego. Minęło już kilkadziesiąt lat, ale czasem sama nie dowierzała, że była w końcu wolna i nie musiała się oglądać do tyłu w strachu, czy znowu pojawi się za nią… Ameryka nie była jednak rajem, bo szarlatani i przestępcy czaili się za każdym rogiem. Tutaj praktycznie każde miejsce miało swoje własne prawa, choć pewne zasady powtarzały się wszędzie.
 
Jedną z nich był fakt, że obcemu „żółtkowi” ciężko było w miastach, chyba, że mógł się do czegoś przydał. Nie ułatwiał sprawy fakt, że podróżować mogła tylko po nocy, ale o dziwo ludzi mało co obchodziło, gdy przychodziło do wyciągania ich tępych głów ze szponów śmierci. W tym konkretnym miasteczku bawiła już od miesiąca i zaczynała uważać, że było jednym z najgorszych, w których miała okazję przebywać. Wypadało powoli się przenieść, szukała więc tylko dobrego pretekstu. Oczywiście już dawno zaczęła się podawać za mężczyznę, przynajmniej nie musiała zmieniać imienia, za to tutejsi kowboje i tak nadawali jej swoje własne przezwiska. Ignorowała to w większości przypadków, najważniejsze, że płacili – a jak nie, to zapłatę brała w naturze. Jak łatwo było zakręcić półprzytomnego od ran i wypić jego krew… Zwłaszcza, gdy jej dodatkowa umiejętność, włączona cały czas, idealnie pozwalała skryć się wśród ludzi i nie być rozpoznaną przez ewentualnych przedstawicieli wampirów czy wilkołaków Gdzie natomiast najłatwiej było o nowych pacjentów i wszelkie plotki? W saloonie. No i przy okazji jej „gabinet” znajdował się w zasadzie naprzeciwko saloonu. Idealne umiejscowienie, taka prawda. Jedyne, z kim jej się dobrze rozmawiało, to z grającym na pianinie czarnoskórym mężczyzną o wdzięcznym imieniu Willy. Był po prostu miły i jako jedyny nie komentował tego, że okna w gabinecie zawsze były zasłonięte, a światło pochodziło od naftowej latarni.
 
Po zmroku przyszła do saloonu, wchodząc po prostu jak do siebie i od razu kierując się do stolika w pobliżu Willy’ego. Jak zawsze każdy nowy był czymś intrygującym, więc pachnący krowami mężczyzna wzbudził raz, że sensację, a dwa że podejrzliwe spojrzenia. Usadowiła się w mroku, świadoma faktu, że nikt normalny nie usiądzie obok i z kpiącym uśmiechem wpatrzyła się w sytuację. Znając życie będzie kilka zębów do wyrwania, a patrząc po tym, że przybysz miał broń, pewnie i kilka ran po kulach. Znaczy się miała szansę, żeby coś zjeść w późniejszym czasie.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Wyczuwał nastroje, ale nie był w takiej sytuacji pierwszy raz. Nie drugi. Nawet nie dziesiąty. Bycie włóczęgą zobowiązywało, gdzieś tam na początku zawsze trzeba było komuś dać po mordzie i był spokój. Sam nie lubił tego robić, ale rzeczywistość nie pozostawiała złudzeń — albo on, albo oni. Nie wystarczało powiedzieć, że nie szuka kłopotów. One zwyczajnie lepiły się do tyłka takim obdartusom bez domów. Wziął whisky, zgarnął klucz do kieszenie i rozparł się na zydlu, opierając o ladę, pijąc i obserwując, próbując znaleźć "alfę" tej małej społeczności. Było już po zmroku i powinien gdzieś ten bysior tutaj być. Odetchnął głęboko zadymionym powietrzem, cyknął odbijając język, o zęby i namierzył stół, gdzie właśnie jeden z przydupasów podnosił się.
Ach te lekcje pokory no tak... – pomyślał dopijając whisky jednym haustem, żeby się nie zmarnowała i ruszył w kierunku nie bety, a szefa tej całej hałastry, odzianego w czerń szczerbacza. Dużo złota poszło na uzębienia – zdążył zauważyć.

– Na co wysyłanie psów hmm? Samemu było Ci za daleko? Widzę przecież, że macie przerwę w grze ay? – rzucił mrukliwie, sięgając do kieszeni po papierośnicę, pamiątkę z rodzinnego miasta, szczęśliwy trinket. – Oszczędzę Ci czasu, mam już robotę, nowej nie potrzebuje. – dodał lekceważąco, nie patrząc w jego kierunku, tylko zapalając wyciągniętego skręta.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Kłopoty miały to do siebie, że pojawiały się wszędzie tam, gdzie się ich wcale nie szukało. Sel wiedziała o tym doskonale, przerabiała to w momencie, gdy sama przybyła do miasteczka, więc zwyczajnie teraz siedziała i całkowicie bezczelnie obserwowała sobie, co z całą tą sytuacją zrobi włóczęga. Nastawiona była do niego całkowicie neutralnie, czego oczywiście nie można było w żadnym stopniu powiedzieć o tutejszych zabijakach. Nikt ich tu nie lubił, ale w starciu tutejsi - obcy zawsze wygrywali swoi. Patrząc natomiast na to, że barman już chował szkło, spodziewali się sporej i naprawdę krwawej jatki. Współczuła facetowi, ale nie na tyle, by się wtrącić. Też była "obca", to raz, a w hierarchii stała chyba jedynie odrobinę wyżej niż Indianie. Jednak Ameryka wcale nie była takim rajem, jak to niektórzy twierdzili. Przynajmniej nikt nie zwracał już na nią uwagi, za dużo razy przekonali się, że "mały żółtek" potrafi być wredny lecząc zgodnie z zasadami, acz bardzo boleśnie. Po co marnować dobre środki przeciwbólowe? Nie, żeby lubiła whisky, ale zawsze to opcja...

Szczerbaty palił się do walki. To było widać i czuć, więc wychynęła ze swojego konta, obchodząc ich wszystkich łukiem i w pełni ignorując ewentualne starcie. Nie moja bitwa, nie mój problem. Ba, nawet specjalnie unikała patrzenia bandzie w oczy, by ich nie prowokować. Za to słysząc niezbyt pochlebne określenia tylko skłoniła się na chińską modłę, w ramach przywitania i na pewno "szanownym panom" nie patrząc w ślepia. No, przynajmniej póki jakiś zbłąkany strzał nie poleciał w jej stronę, wtedy wzorem całej reszty schowała się za stołem.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
– Coś Ty powiedział gnojku? Jak zwracasz się do monsieur Sancheza? – jeden z dryblasów, który był wyższej instancji niż dwóch pomagierów, ale wciąż nie był tym najważniejszym w stadzie poderwał się by zawarczeć na Sama. Turlanie się oczu nieznajomego słyszalne było z drugiego końca saloonu. Barman niespiesznie zdejmował co lepsze butelki z wystawki, ciesząc się, że nie wiele osób zwraca na to obecnie uwagę, i nie rozróżni co jest jakościowo dobrym alkoholem a co barwionym karmelem bimbrem. Z resztą... jego smakosze zwykle celowali w to drugie.

– Między nami wszystko jasne, to wracam do picia, jak i wszystkim tu polecam. – wyszczerzył zębiska Sam, śnieżnobiałe, równiutkie, wciąż ludzkie. Oczywiście... nie zamierzał stracić tu nad sobą panowania, bawiła go nawet ta paralela między malutkimi układzikami w samczych grupach ludzi, a tym co miał u siebie "w domu", pośród grupy nomadów przemieszczających się po stepach za pracą i jedzeniem. Czasem żałował, że nie został przy boku ojca, wiódłby spokojniejsze życie pośród swoich. Zaciągnął się papierosem mocno, intuicyjnie wyczuwając, że zaraz rozpęta się piękło.

SIU

Uchylił się w ostatniej chwili, gdy jeden z dwóch dryblasów zamachnął się na nań krzesłem, chcąc najwidoczniej nauczyć go pokory. Nie napotkawszy oporu, zdziwiony napastnik postąpił krok do przodu i nim zdążył zrezygnować z ataku, robił mebel na głowie towarzysza, który ledwie chwilę temu pouczał Samuela. Nowoprzybyła gagatek tymczasem próbował być sprytny, ale już od drugiej strony nacierał drugi z drągali. Wykidajło, podobnie jak dwóch zastępców szeryfa, spoglądał na całą sytuację, jakby uczył się opanowania od greckich stoików. Gdzieś pośród nut rozstrojonwego pianinka, na którym grał Willy, słychać było szelest banknotów. O tak... zakłady poszły w ruch, póki walka nie rozgorzała na dobre.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Powstrzymała się z trudem, żeby nie powiedzieć bandzie kilku dodatkowych słów. Taki z niego był pan jak i z niej, choć akurat miała tu na myśli trochę bardziej metaforyczne kwestie. Nadal jednak przydałby się ktoś, kto by panu Sanchezowi pokazał, gdzie raki zimują, ale powiedzmy, że wolała, żeby to nie był nieznajomy. Jakoś nie miała ochoty wyciągać z niego kulek w późniejszym czasie. A zresztą banda Sancheza nadal wisiała jej kasę za ich ostatnie rany. Przynajmniej barman był mądry i wiedział, które alkohole zostawić. Wymiana spojrzeń dała jej także pewność, że środków do ewentualnej dezynfekcji i znieczulenia jej nie zabraknie.
 
No i jak łatwo było się domyślić, znieczulenie będzie bardziej niż tylko potrzebne. Walka na krzesła rozgorzała, poleciało też kilka kufli. Na całe szczęście za oknem było już ciemno, więc i wampirzyca nie miała problemu z tym, że ktoś był łaskawy rozpirzyć całkowicie okno, przez które wpadły do środka pierwsze promienie księżyca. Ugh. I wszystko, ale wszystko byłoby w porządku, gdyby cała bijatyka nie przeniosła się na zewnątrz, ku aprobacie barmana. Coś tknęło Selenę, by w roli klasycznego gapia wyjść razem z bijącymi, kryjąc się za jakimś filarem, gdyby komuś wpadło do głowy walczyć również z gapiami.
 
Jak ławo się domyślić, na Dzikim Zachodzie podstawową bronią były kule, błyskiem doszło więc do strzelaniny. Wszyscy byli zbyt podpici, by trafić w siebie, ale trafiono w konia. Jeden z gapi wrzasnął z rozpaczy, sądząc, że koń będzie już tylko do odstrzelenia. Ludzie zaczęli się kłócić i wtedy właśnie zdecydowała się wtrącić. Niewinne zwierzę nie będzie cierpieć za debili.
- Koń zdrowi. – oznajmiła łamanym angielskim, z chińskim akcentem, zgodnie zresztą z oczekiwaniami tubylców. Posługiwała się językiem bardzo dobrze, ale wszyscy oczekiwali od Azjaty, że nie będzie tego robić. Czemu miałaby więc robić im przykrość? – Chińczyk pomozie. Chińczyk leczy. – podeszła do zwierzęcia, nie przejmując się, że na tle dryblasów była po prostu… malutka. Kilka osób jednak zdążyła już wyleczyć z poważnych chorób, więc tylko kilku przyjezdnych zaczęło się pluć.
- Zatkać się! Żółtek faktycznie umie leczyć! – ryknął Sanchez, trochę przerażony faktem, ile przyszłoby mu zapłacić za zabitego konia.
Łagodnymi ruchami namówiła zwierzę, by położyło się na boku i pozwoliło obejrzeć ranę po kuli, która utkwiła gdzieś w brzuchu. Przerażony koń rżał ze strachu, ale łagodny ton wypowiadanych po chińsku słów pozwolił mu się uspokoić i nawet zbytnio nie wierzgać, gdy Chińczyk ubrany w klasyczne chińskie ubranie klękał przy jego brzuchu. Skinięcie głową na pierwszego z brzegu chłopczyka wysłało dzieciaka po torbę do gabinetu. Wielką, czarną, ale dokładnie taką, która zawierała wszystkie rzeczy potrzebne do wyjęcia kuli i zabezpieczenia rany.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Bójka trwała w najlepsze i nie było to najgorsze z całego zdarzenia. Najgorsze było to, że Sam w sumie przegrywał. Mówią, że i z mistrza dupa, gdy przeciwników kupa, ale też nie czuł się zwyczajnie najlepiej, wciąż hamując w swojej głowie potrzebę przemiany i rozniesienia całego towarzystwa w perzynę. Crinos był rozwiązaniem ostatecznym, ale z każdym uderzeniem, z każdym kolejnym rozcięciem skóry i siniakiem rozkwitającym na skórze, był coraz bliżej ucieczki.

Nagle wszystko zatrzymało się w czasie i przestrzeni. Oberwał koń i była to poważna sprawa. Dom mógł Ci spłonąć i ktoś by współczuł, ktoś by się z tego powodu śmiał i świętował. Śmierć zwierzęcia jednak poruszała uniwersalnie wszystkich. Z niepokojem, bez dokańczania roboty w finalnym ciosie, z rozciętym łukiem brwiowym i zalaną krwią twarzą, Sam dźwignął się z kolan i wyjrzał milcząco na zewnątrz. Nie było ważne czy to jego kompan, czy cudzy - wiedział, że nawet w ludzkiej formie, jego nadludzka siła mogła pomóc.
– Mów gdzie trzymać, żeby Ci krzywdy nie zrobił. – mruknął do filigranowej, zasuszonej figury, z powagą i skupieniem, zakładając że będzie to głowa. Ugryzienia mogły być równie bolesne co kopniaki, zwłaszcza przerażonego, rannego zwierzęcia.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Zwierzęta zawsze były całkowicie niewinnymi ofiarami wojen i bitew. Jak wśród ludzi można było twierdzić, że zawsze ktoś jest winny, tak zwierzęta nigdy w życiu. Dlatego zrobiło jej się szkoda konia, dlatego podeszła, by zaoferować swoje usługi. Gdyby oberwał którykolwiek z bijących się, zlekceważyłaby to, tak samo jak zlekceważyła samą bojkę. Ale piękne zwierzę nie powinno w ogóle cierpieć. Nie zasługiwało na bycie bezwolną ofiarą…
Gest obcego ją zaskoczył. Podniosła wzrok, lustrując go, uważnie i jakby chciała przejrzeć mężczyznę na wylot. Stanął tak blisko, że czuła gorąco buchające z jego ciała, jednak oferta pomocy nie była czymś, czemu wypadało odmówić. Przy takiej temperaturze mogła postawić własny łeb, że to był wilkołak, a ktoś silniejszy lepiej da sobie radę z przytrzymaniem konia, zwłaszcza, że zapewne będzie musiała wyciągać kulę bez znieczulenia. Ryzykiem było tylko to, że koń mógłby spanikować czując zapach wilka.
- Tutaj. – powiedziała tylko, wskazując miejsce od tak zwanej zawietrznej, by do chrap konia nie dochodził zapach drapieżnika. Skoro już nie groziło jej oberwanie z kopyta w głowę albo którąkolwiek inną część ciała, mogła zając się wyjmowaniem kuli. Otworzyła swoją torbę, wyciągnęła narzędzia i wciąż mówiąc łagodne słowa do konia zabrała się za najpierw usunięcie pocisku. Nie było to łatwe, utknął głęboko, a sam wierzchowiec nie ułatwiał sprawy. Selena domyślała się, jak mocno musiało to boleć, ale niestety nie znała żadnego magicznego zaklęcia, by go znieczulić. Za plecami za to słyszała przejmującą, pełną przerażenia ciszę. Nie wiedziała, ile to trwało. 10 minut? 30? Godzinę? Nie patrzyła na upływ czasu, ostrożnie manewrując, by nie urazić konia nigdzie w środku. Widziała też, że im głębiej zanurzała szczypce w ranę, tym mocniej koń się szamotał, ale musiała zdać się na niespodziewanego towarzysza, że zdoła go utrzymać. W końcu kula została wyjęta, co zostało powitane zbiorowym aaaaaaaaah!, pełnym podziwu i jednocześnie ulgi. Pogładziła konia po chrapach, teraz zostało już tylko opatrzyć ranę.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Jego dwoista natura w watasze, z której się wywodził, uznawana była za dar duchów ziemi. Kulturowo, pomimo europejski korzeni, coraz bliżej było jego nomadzkiej rodzinie do rdzennej ludności, której sprzyjał Wielki Duch. Samuel nie uważał się za wroga zwierząt, wręcz przeciwnie, postrzegał siebie jako ich opiekuna i obrońcę w niektórych przypadkach. Więcej bezwzględnej brutalności i ślepej głupoty widział w ludziach z saloonu, niż w twardych prawach rządzących otaczającą ich dziczą. Bez słowa spełnił jej polecenie, a w gestach i zachowaniu widać było, że nie pierwszyzna to dla niego, wiedzieć jak uspokoić spanikowane zwierze. Skupiał się na cierpiącej istocie, nawet jeśli po tysiąckroć wolałby zapatrzeć się na gesty niepozornego Azjaty. Cóż za sprzęt? – pomyślał, ukrywając w sobie ekscytację, na myśl o tym, że nieoczekiwanie może znalazł tu tego, którego szukał: potencjalnego nauczyciela. Ktoś bardziej domyślny z tłumu pobiegł po opatrunki, ludzie z czasem rozchodzili się, pozostali z obserwatorów li tylko Ci, którzy założyli pieniądze tym razem na to, czy skośnemu uda się ocalić konia, czy też nie. Kilka stłumionych posapywań dało jasno do zrozumienia, że nie wszyscy życzyli mu sukcesu w tej operacji.

Sprawa jednak została domknięta, w ciągu najbliższych dni miało się okazać, czy 'pacjentowi' uda się uniknąć zakażenia i dojść do siebie. Jego właściciel jeszcze o niczym nie wiedział, widocznie na piętrze spędzał czas ze swoją żoną kupioną na godzinę lub dwie.

Samuel podniósł się wraz z dźwigającym się z ziemi koniem. Otarł czoło z krwi, jego opuchlizna, którą wcześniej znaczył rozwalony łuk brwiowy, niespiesznie odchodziła w zapomnienie.
– Dobrze, żeście tu byli. Szkoda by było takiego zacnego konia. – powiedział głaszcząc jeszcze rumaka po szyi uspokajająco. – W ogóle jestem Sam. Sam Whittaker. – z uprzejmym uśmiechem wyciągnął ku drugiemu mężczyźnie dłoń.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Szacunek dla obcego wzrósł wśród obecnych natychmiast, gdy tylko zademonstrował, jak sprawnie radzi sobie z uspokajaniem spanikowanego zwierzęcia. Selenie było to nawet na rękę, bo mogła skupić się tylko na ranie, dbając o to, by zwierzę miało jak największe szanse na przeżycie. Nie znaczyło to jednak, że jej zaufanie do wilkołaka wzrosło. Nie traktowała wszystkich wilków jedną miarą, z własnego doświadczenia przecież wiedziała, że zdarzały się różne osobniki. Jednak… Była wolna dopiero od kilku dekad. Jak na ponad wiek ciągłej ucieczki to było zbyt mało, by nie zachowywała czujności. Na szczęście jej przykrywka była wystarczająco dobra, by nie obawiać się ujawnienia. A to, że była doktorkiem ekscentrycznym? Nikogo nie obchodziło, że wolała nocny tryb życia. Różne dziwadła się zdarzały, a przy tak słabej znajomości wschodniej kultury można było ludziom wmówić wszystko. A posapywania niezadowolonych? Nie obchodziły jej te zakłady, znaczyły tylko tyle, że musiała zabrać konia do siebie, by czasem któryś go nie dobił. Nie takie rzeczy widywała.
 
Podniosła się z koniem, sprawdzając, czy opatrunki mu nie przeszkadzają i czy czasem nie przeciekają. Obeszła sylwetkę zwierzęcia dookoła, upewniając się, że wszystko jest dobrze i że stworzenie nie ruszy nigdzie biegiem w panice. Teraz wypadało jej tylko podziękować niespodziewanej pomocy.
- Śkoda, śkoda. – zgodziła się z lekkim zaskoczeniem w głosie i ukłoniła na chińską modłę. – Dobzie umiecie uspokajać konie. Dziękuję za pomoc. – podziękowała, kiwając głową, gdy mężczyzna się przedstawił. Na całe szczęście jej własne imię mogło być zarówno męskie jak i żeńskie, nie miała więc problemu z tym, by je podać. – Bai Lian. – z lekkim wahaniem podała mężczyźnie rękę, co nawet można było łatwo wyjaśnić niechęcią do kontaktów fizycznych. Wszyscy w mieście już zauważyli, że „żółtek” nie lubił dotykać innych. Ale jednak dłoń wilkołaka uścisnęła.
- Krwawiś? – wskazała jego czoło, trochę ciekawa, czy zechce opatrunku, czy zbagatelizuje sprawę.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Jego uścisk był pewny, ale nie nachalny czy agresywnie trzaskający drobną dłoń.
– Ach nie... to tylko zadrapanie. – nawet nie starł brudu i krwi z czoła, żeby nie wydało się, że już skóra była zasklepiona. Nie był pewien ile czasu spędzili przy koniu, ale niedawno odłączył się od stada i cóż... zdecydowanie był nażarty na tyle, żeby organizm działał zgodnie z wolą Duchów.
– A więc umiesz pomagać. Tylko zwierzętom, czy w ludziach też tak skutecznie grzebiesz?– zagadnął swobodnie na tyle na ile pozwalała mu sytuacja. Zapewne w ogóle nie odezwałby się do "obcego będąc pośród obcych" ale stawka była wysoka. Ciała - wbrew oczekiwaniom duchowych przewodników - fascynowały go i może nie tak, jak powinny fascynować młodego mężczyznę. Zamiast rozładowania erotycznego napięcia, była raczej ciekawy skąd ono się bierze i dlaczego można je odczuwać tak a nie inaczej. Zamiast samego prokreacyjnego aktu, był zafascynowany tym, że wewnątrz niewiasty wzrasta zasiane ziarno, które później rodzi się wzrasta i... jak debil rozwala butelkę na głowie obcego tylko dlatego, że ten ośmielił się przekroczyć próg saloonu.
– Moja mama była zielarką, kiedyś też chciałem zostać znachorem. – dodał rozglądając się za sytuacją we wnętrzu budynku. Szczerze, najchętniej skorzystałby z tego, że sytuacja z koniem została zinterpretowana przez jego agresorów jako "hej, wykurzyliśmy stąd dziada" aniżeli "co on znowu tu robi i czemu gada z żółtkiem?". Z drugiej strony bitka ledwie się skończyła a opuchlizna... tak, ona też zdecydowanie zaczęła schodzić.

– M...może byśmy spotkali się rano? Nie chcę obciążać Cię nocą, pewnie masz ręce pełne roboty.– zaproponował, sprawdzając przy okazji czy nic nie powypadało mu z kieszeni podczas szarpaniny.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Zadrapanie… Mhm. Jasne. Zaśmiała się wewnętrznie, jednak przyjmując taką a nie inną odpowiedź. Domyślała się, że „zadrapanie” było solidnym ciosem, ale wilcza regeneracja załatwiała całą resztę. Najlepiej byłoby, żeby na wszelki wypadek ktoś na to spojrzał, ale oczywistym było, że wilkołak sam o to nie poprosi, bo musiałby się wtedy wytłumaczyć z pewnych spraw, a gdyby ona to zasugerowała, to także musiałaby się wytłumaczyć, że człowiekiem jednak nie jest.
- Chińczyk leczyć. Ludzi leczyć. Konie rzadziej. – rozmowa była… trudna. Widziała ciekawość mężczyzny, nie była tylko pewna, czy chodziło tu o jej profesję, czy o pochodzenie. Wprawdzie od mieszkańców miasteczka wolała trzymać się z dala i nie spoufalać się dalej, ale jakby tak wykorzystać przybycie obcego i wynieść się z miasta… Nie. Jednak nie. Nie chciała znowu pakować się w relacje z wilkołakami, wystarczył jej jeden, z którym pod koniec miała same problemy. I nie miało znaczenia, że obcy wyglądał bardzo przyjaźnie i grzecznie. Jej mąż na początku wyglądał dokładnie tak samo, a potem? Nigdy nie zapomni tego spojrzenia, gdy podniósł na nią rękę. Kolejne słowa Sama jednak wybiły ją z tych nieprzyjemnych rozmyślań.
- Ti potrzebować nauczyciela. – stwierdziła grzecznie, szybko rewidując poglądy. Czyli był zainteresowany po prostu pogłębieniem wiedzy. Nie do końca miała ochotę w to iść, ale z drugiej strony ani on ani ona nie byli tu mile widziani. Ją jeszcze tolerowali ze względu na jej umiejętności, ale gorzej z samym Samem… Westchnęła pod nosem. Jednak sam wymyślił pretekst, żeby się ewakuować sprzed saloonu. No niech mu będzie, niech już straci.
- Noc dobra. Cisza. Tam dom. – wskazała na swój budynek w ewidentnym zaproszeniu i skierowała się spokojnie do budynku, w którym aktualnie rezydowała. Oczywiście nie zapomniała o swojej torbie, bez problemu niosąc narzędzia do „gabinetu”. A żeby być jeszcze bardziej dosłowną, skinęła ręką na wilkołaka, żeby za nią poszedł. No przecież nie będą gadali na zewnątrz, poza tym chciała wilczka trochę wybadać. No i absolutnie nie zamierzała nikogo przyjmować za dnia, nawet jeśli ludzie jakoś przełknęli, że okna ma całkowicie pozasłaniane i zapalone sporo świec.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Na jego brudnej twarzy obmalowało się szczere zdziwienie, ale i niekłamany entuzjazm. Nie spodziewał się zaproszenia od razu, ale w sumie też kiepskim pomysłem był powrót do baru, skoro ledwie udało mu się uniknąć gorszej jatki. Daleko mu było też do rasisty, niemniej orientalna uroda medyka rozbudzała w nim nadzieje, na rzeczywiście intrygującą wiedzę. Nową wiedzę. Tylko ta bariera językowa...

– Nie mam zbyt wiele pieniędzy, ale... mogę ogarnąć coś dla Ciebie, pomóc z noszeniem rzeczy, przywieźć coś z większego miasta, jeśli będziesz czego potrzebował. Nie wiem też, od jak dawna jesteś za oceanem, ale mam w zanadrzu kilka lokalnych sztuczek, które też mógłbym Tobie dać... na wymianę... – szedł za nim sprężyście, mówił zaś ciepłym głosem, niezbyt głośno. Zależało mu, żeby nauczyciel był zainteresowany poświęceniem swojego czasu, a miał świadomość, że nie wygląda na zbyt bystrego dzieciaka pasującego do archetypu gryzipiórka. Liczył jednak, że cokolwiek uda mu się ugrać, skoro już dostał zaproszenie.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Bariera językowa jak zawsze była czymś, co było bardzo trudne do przeskoczenia. Ale przecież to wcale nie było tak, że Chińczyk nie rozumiał angielskiego. To, że mówił w dosyć ciekawy sposób, to już była inna kwestia, ale przynajmniej powinien jako tako rozumieć wypowiedzi Azjaty. Starała się mówić jak najprościej i jak najbardziej zrozumiale, chyba, że ktoś ją zirytował, wtedy mówiła już po chińsku całościowo. No ale do tego momentu Sam nie doszedł i miejmy nadzieję, że nigdy nie dojdzie. Choć trzeba było przyznać, że jego ciekawość była po części urocza.
 
Odwróciła głowę, obserwując, czy mężczyzna idzie za nią. O dziwo szedł, więc to był zdecydowanie plus dla niego. No ale od samego początku było widać, że chciał dowiedzieć się więcej, a Selena była ciekawa, co tu właściwie robił samotny wilkołak. Przecież wilkołaki występowały całkowicie stadnie, więc taki samotnik był czymś dziwny, chociaż na zdziczałego nie wyglądał. Pytanie jak długo.
- Ziobaczymy, ziobaczymy! – machnęła dłonią, wprowadzając mężczyznę do budynku. Pomieszczenie udające gabinet lekarski było niezbyt duże, za to zamiast firanek na oknach znajdował się gruby koc, aktualnie odsłonięty. W pomieszczeniu znajdowały się też regały, fotel i stolik, na którym od razu zapaliła świecę, tak, żeby zachować jakiekolwiek pozory. Dopiero wtedy też Azjata usiadł grzecznie na fotelu, obserwując wilkołaka uważnie. – Więc chcesz się uczyć. Czegoś konkretnego? – spytała, z całkowicie normalnym i o wiele bardziej zrozumiałym akcentem, płynną angielszczyzną. Najwyraźniej Chińczyk miał swoje tajemnice, a jedną z nich zdecydował się zdradzić.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Z zaciekawieniem chłonął wszystkimi dostępnymi zmysłami pomieszczenie, do którego wszedł. Gabinet lekarski? Fascynacja zaczęła w nim rosnąć, widmo wiedzy, do której mógłby dotrzeć przy życzliwym nastawieniu chińskiego medyka przytłaczać. Chciał. Wszystko.
A potem jego umysł życzliwie uświadomił mu, że jego obawy względem języka i tego, czy będą mogli na tak podstawowym poziomie się dogadać przeszły zupełnie. Nie zamierzał ukrywać zdziwienia, ale w takim pozytywnym wymiarze — był prostym chłopakiem i jego intencje bez specjalnych zdolności były niemalże banalne do odczytania.
– Och wow. – powiedział, w pierwszej chwili nie znajdując niczego odpowiedniejszego. Przeczesał brudnymi, śmierdzącymi koniem palcami półdługie, gęste włosy, które po kilku dniach pracy bez trudu pozostały w tym samym miejscu. – No to tego... wszystko czego zechcesz mnie nauczyć. Jestem... zdeterminowany, a widziałem jak przed chwilą ogarnąłeś tego konia i zdaje sobie sprawę, że nie jesteś pierwszym lepszym cyrulikiem, co brodę ogarnie i zęba wybije a potem jeszcze przy okazji może i nogę Ci utnie na froncie. O nie... Ty jesteś tym no.. chyrurgem prawda? – słowo niezbyt znane, zwłaszcza w tych okolicach, a jednak kiedyś gdzieś na szlaku obiło mu się o uszy. Ten który leczy tnąc. Sam też umiał ciąć, ale niestety nie szło to w parze z leczeniem. Przynajmniej na razie.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach