gra w krykieta
— Któreś wie, jak się w to gra? Jak w golfa? — zapytał Sahak, opierając sobie różowy kij do krykieta z flamingiem o bark w nonszalanckiej pozie. Patrzył krytycznie na piłeczki do tego sportu, gumowe atrapy ludzkich głów, pasujące do sali tronowej Królowej Kier, która stała obok niego, w postaci pani Constazy Moreau. — I kto zaczyna?
Bardzo liczył, że on nie będzie pierwszy. Niestety, rzucili kostką, klasyczną, sześcienną, któą znaleźli wśród dekoracji. Jakby się umówili, Silvan wyrzucił jeden, Constanza dwa, a Sahak trzy, tak więc Pan Gąsienica musiał rozpocząć. Podszedł do pierwszej główki, ruszył ją zawiniętym czubkiem złotego buta jutti, który śmiesznie wyglądał z różowymi skarpetkami Sahaka oraz dwutonowym garniturem, który mienił się granatem. Nawet na czas podróżowania pomiędzy salami, przygotował sobie falkę, która zapalona, wisiała w kąciku jego ust, prosta, nie licząc wzorku gąsienicy, wypalonego laserowo na jednym boku. Dla pewności, że wiadomo, kim jest. Zostawił też swoje złote udawane okulary, które dodawały mu powagi i profesorskiego wyrazu.
Z fajki unosił się słodki dym, który niemal opadał w dół w iluzji, tak samo, jak z nozdrzy Sahaka, gdy wydychiwał narkotyczną mieszankę, upodabniając się wtedy bardziej do smoka, niż mądralińskiego owada, który o północy powinien zmienić się w motyla. Tak, biorąc pod uwagę ilość narkotyków wszędzie, to odleci i obudzi się już w Szwajcarii. Może chociaż trafi pod dobry adres, u Maurice, a nie w jakimś losowym ośrodku narciarskim, jeszcze po drugiej stronie gór. Zdecydowanie był najbardziej porobiony z całej Silvan, to znaczy Marcowy Zając i Królowa mogli śmiało nadrabiać.
— Nie ważne, w książce grali bez zasad — stwierdził radośnie, ujął kij w dwie ręce i uderzył w główkę z całej siły, tak aby przeleciała przez brameczki na sztucznej murawie.
@Silvan Zimmerman
@Constanza Moreau
@Tahira Darbinyan jako UP, uderzam w główkę
_________________