13 XI The Emperor

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira jechała na spotkanie z Marcusem z duszą na ramieniu. Gdyby to była tylko kwestia balu... chociaż, z drugiej strony to aż potrójnie była kwestia balu, przynajmniej z jej strony. Tango zainicjowało piękną katastrofę, przez trupa z sufitu, który ostatecznie okazał się nie być trupem. Okazał się też ostatnią wiadomością od głowy rodu, która gdzieś zniknęła. Ach i jeszcze wizja z osobą, która zupełnym przypadkiem potraktowała Thomasa tą samą torturą, co znajdowane znasakrowane zwłoki w paryżu. Doskonale. To były świetne warunki na wspólne lekkie pogawędki, kąpiele i myślenie o niebieskich migdałach.

Westchnęła ciężko, słysząc żwir pod kołami swojej nowej wiśniowej Tesli. Ubrana była bardzo swobodnie, nie chcąc może sugerować staremu przyjacielowi, że zamierza mu mydlić oczy wywalonymi cyckami na wierzchu. Za bardzo go szanowała. Na t-shirt o lekkim ezoterycznym posmaku, narzuciła ramoneskę w dyniowym odcieniu. Czarne spodnie dość luźno zasłaniały jej nogi, pokryte były słońcami i księżycami zywcem wyciągniętymi z tarotowej talii. We włosach lśniły gdzieniegdzie koraliki opalowe, agatowe i złote. Rzuciła okiem w lusterko samochodowe, na swoją lekko zszarzałą od stresu twarz i spróbowała uśmiechem wymusić, wykrzesać z siebie więcej optymizmu. W końcu jednak sięgnęła po skórzaną aktówkę i ogromny koc, który robił jej za szalik w dużą szachownicę operującą pomarańczą, szarością i czernią i wysiadła z wozu.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Kiedy dostał wiadomość, że samochód Tahiry, ubrał kurtkę i wyszedł przed rezydencję. Miał na sobie jeansowe czarne spodnie, białą koszulkę i skórzaną czarną kurtkę. Gdy dostrzegł wysiadająca kobietę, przyjrzał się jej dokładnie. Jej ubiór, zwrócił uwagę, z jednej strony swobodny, prosty z drugiej dodatki dodawały szyku, który charakteryzował kobietę.

Widząc, jak zerknęła w lusterko i jak przybrała nieco sztuczny uśmiech, pokręcił delikatnie głową i ruszył w jej kierunku. Podszedł do niej i najpierw objął ją delikatnie, przytulając do siebie. Ostrożnie zaciągnął się zapachem jej włosów, po czym złożył delikatny pocałunek na jej ustach. - Dzień dobry słoneczko - uśmiechnął się. Zawsze go to bawiło, Dzień dobry, słowa, które tyczyły się dnia, wypowiadane w środku nocy. Zawsze zastanawiało go to, czemu wszyscy tak mówili. Czy to tęsknota za dawnym życiem, czy może po prostu brak lepszego określenia dla nocy? W końcu, Dobra Noc, jakkolwiek by tego nie powiedzieć, brzmiało mimo wszystko jak pożegnanie. A może to po prostu przyzwyczajenie do znaczenia słów.
Obrócił się bokiem do kobiety i podając jej swoje ramie, by mogła się na nim wesprzeć, Wskazał na drzwi do rezydencji - Zapraszam do środka, tam będzie nieco cieplej i przytulniej. - uśmiechnął się, jednak uważnie obserwował kobietę.

Pod zasłoną uśmiechu widział delikatne oznaki niepokoju, zmartwienia. - Coś cię męczy? Wyglądasz, jak byś się czymś denerwowała. - spojrzał jej w oczy, próbując wypatrzyć w nich cokolwiek.







_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Przyjęła jego pojawienie się z uśmiechem i również ramie otoczyła bez zbędnego marudzenia. Słoneczko... lubiła, gdy tak jej mówił, ze wszystkich rzeczy bowiem na świecie najbardziej brakowało jej właśnie słońca. Poczytywała sobie więc porównanie do tej krwiożerczej kuli uśmiercającej z pewnością niejednego jej pobratymca, jako komplement. Mimo wszystko.
– No jakbyś nie wiedział... – oparła głowę o jego ramię i zadarła ją, by móc widzieć twarz swego rozmówcy, ostrą kreską namalowane rysy, i przenikliwe dwa błękity. – Wszystko stanęło na głowie przez tego trupa z sufitu i całą tą... Okoliczność. Jak on w ogóle się ma? – zapytała nieoczekiwanie, bo w sumie jak był trupem to trudno, ale teraz był jej kuzynem. Cały czas. Westchnęła ciężko. – W swoim pokoju miał cały tabun książek o naszych rasach, a w głowie proinkwizycyjne hasełka. To jest bardziej niż niepokojące. – Zaufanie tak łatwo było stracić, cóż też miała w głowie Szczęściara, kiedy w ten sposób kształtowala swojego familianta? Nie było sposobu, żeby ją o to zapytać niestety.

– A jak Ty się czujesz? – zapytała nieoczekiwanie miękko, uśmiechając się lekko. – Wiem, że mówiłeś o biurze, ale chyba wolałam od razu przyjść tutaj, jakoś tak... wygodniej i więcej możliwości... – dodała z lekką nutą kokieterii w głosie, próbując odjąć ciężaru ich rozmowie. Przynajmniej teraz na wejściu, może najpierw wypadałoby się czegoś napisać, zapalić, pobujać się do przyjemnego analogu z zapisanymi starymi dobrymi czasami, a potem... potem przejść do konkretów. Nie była pewna czy jej przyjaciel taki miał właśnie plan, więc zwyczajnie dawała się prowadzić dalej w głąb, ciekawa, który pokój wybierze na ich mały apperitif dzisiejszej nocy.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Gdy oparła o niego głowę, pogładził ją dłonią po głowie. Przyglądał się uniesionej do niego twarzy. - Powoli dochodzi do siebie, Mamy w planie wysłanie go na tereny należące do kogoś mi zaufanego, tam zostanie wprowadzony w aktualne reala. Będzie miał zapewnioną tam najlepszą z możliwych opiekę. Nie musicie się już nim kłopotać. To już nie jest wasz problem. - Spokojnym głosem odpowiedział kobiecie. - Pozostanie przy życiu, jeśli cię to interesuje. Niedługo rozpoczną się przesłuchania, więc dowiemy się nieco więcej o jego motywach i powodach drastycznych myśli dotyczących inkwizycji. - Słuchał uważnie to, co kobieta mówiła na temat tego, co znaleziono u niego w pokoju. Jeszcze do tej pory nie otrzymał Raportu od Sahaka. - Dziwi cię to? W końcu wszedł z buciorami w nasz świat, wiec wiedza o nas była mu potrzebna, inna kwestia jest czy afiszował się wszem i wobec ze swoimi myślami. Poza tym nie znamy powodu tych myśli. Jestem ostrożny przed wyciąganiem jakichkolwiek wniosków, nie znając całości obrazu. - dodał, prowadząc kobietę do ciepłego wnętrza.

Gdy weszli do salonu⁣, do którego ją prowadził, jej oczom ukazało się przytulne pomieszczenie z szeroką sofą, a na niej kilku poduszkach, ściany opanowane przez półki ze stosami książek i drobiazgów. W kominku płoną delikatny ogień. - Rozgość się. Napijesz się czegoś? - zapytał, puszczając kobietę, ruszył najpierw do kominka, do którego dołożył dwa solidne pieńki. Następnie, ruszył do barku, wyciągnął z niego dwie szklanki i przygotował to, o co kobieta poprosiła, bez względu na to, czy był to alkohol, czy też nie. - Poza tym, że ostatnio mamy sporo na głowie, to zadziwiająco dobrze, dziękuję - uśmiechnął się, podając kobiecie szklaneczkę. Sam upił tradycyjnie ze szklaneczki odrobinę szkockiej z dwoma kostkami lodu. Dwie wystarczyły na tyle, by schłodzić alkohol, ale nie na tyle dużo, by zbytnio go rozwodnić. Podszedł do gramofonu, zastanawiając się chwilę, po czym sięgnął po jedną z winylowych płyt, którą włożył do staroświeckiego urządzenia.
Z głośnika wmontowanego w wielką tubę gramofonu poleciała delikatna muzyka - Najpierw biznes czy najpierw masz inne plany? - spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira znała to miejsce bardzo dobrze i lubiła w nim przebywać, czasem otwierając którąś z ksiąg na losowej stronie, nawet nie po to by czytać jej treść a przyjrzeć się fakturze papieru, chropowatości, grubości, ledwie widocznym splotom papieru czerpanego, czy też stworzonego taśmą produkcyjną. Przypatrywała się temu, jaki krój ma pismo, jak bardzo jest ozdobne, a na ile pragmatyczne do studiowania. I ryciny mmm... Te też zajmowały jej skupienie, gdy śledziła prowadzone linie, kształty w ostrościach i delikatnych łukach, szukające swej finalnej formy, obrazu całości.

Ktoś te książki musiał mu dać. Thomas nie myślał na tyle samodzielnie, by wchodzić z buciorami i planować przewrót. Był zakochany, a wtedy mózg naprawdę kiepsko działa. – choć nie należała w rodzie do głośnych krytyków poczynań, czy raczej niektórych metod działania Szczęściarza, to jednak do końca nie rozumiała czemu jego narzędzie było sądzone za wpojone mu fakty i uprzedzenia. A może to ułuda, może gra, może Thomas w innym sensie zupełnie miał być wiadomością, aniżeli przez ciastko włożone do kieszeni spodni? Pod tym względem Marcus miał pełnię racji – brakowało im danych, a jej myśli skręcały się jak loki okalające jej głowę. Wystarczy.

Odebrała od niego drugą szkocką, napitek, który najbardziej kojarzył jej się z surowym obliczem i lśniącymi błękitem oczyma jej obecnego gospodarza. Zsunęła ze stóp tenisówki i zajęła miejsce na sofie podwijając nogi, w dużej swobodzie na jaką mogła pozwolić sobie w jego towarzystwie mimo nieco przytłaczającej siedziby szefa wszystkich szefów. Upiła łyk, choć najchętniej wlałaby w siebie wszystko na raz. Alkohole jednak w tym dom ubyły z najwyższej z możliwych półek, należała im się, chociaż odrobina szacunku.

– Myślę, że może najpierw trochę prywaty. Co sądzisz? – nie patrzyła w jego kierunku a skupiła się na tańczących w szklance z ciętego szkła dwóch kawałkach lodu, którym świat nie sprzyjał, które zaraz miały dokonać swojego żywota oddając ideę swego istnienia trunkowi.
– Czasem tak mam, że trudno mi... że trudno powstrzymać. – szykowała się do tego, a i tak mówienie sprawiało jej trud. Oczy zeszkliły się na samo wspomnienie tamtej krótkochwili, burzącej spokój jak domek z kart. – Są sytuacje, są melodie, które otwierają bolesne wspomnienia. Czasem takie, których nie chce się pokazywać publicznie. – niechętnie o tym wspominała, kuląc ramiona.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Zgadza się, a jak myślisz, kto mu te książki dał? - zapytał, spoglądając kobiecie spokojnie w oczy. Delikatny uśmiech zawisł na jego twarzy. - Na jakiej podstawie zakładasz, że nie była to jego samodzielna decyzja? - kolejne pytanie zadane dziwnie spokojnym tonem. - Skąd założenie, że był zakochany? - uśmiechnął się nieco szerzej. Pochylił się nieco w kierunku kobiety, opierając łokcie na swoich kolanach. - Za co go tak nienawidzicie? - zapytał, zerkając kobiecie głęboko w oczy, tymi swoimi błękitnymi oczyma. - Masz jakieś podejrzenia skąd u niego myśli o inkwizycji? - kolejne pytanie zawisło w powietrzu.

- Wyglądasz, jak byś chciała się urżnąć. - powiedział z uśmiechem - Mogę nam nieco to ułatwić, odrobiną czosnku, dla siebie mam tojad. - powiedział. W końcu tojad na wilkołaki działał jak czosnek na wampiry. Upośledzenie, choć by chwilowe regeneracji, pozwalało na chwilowe zapomnienie, kiedy było to potrzebne, pozwalało się urżnąć, zanim organizm pozbył się toksyny.

Podszedł do niej i podkładając palec pod jej brodę, przekręcił jej twarz, tak by spojrzała mu w oczy. - Jakie wspomnienia? - szepnął, uśmiechając się do niej. Tak to był ten czas, kiedy to ona musiała się otworzyć. Odkryć tajemnice, być może zawalczyć z własnymi demonami. Widząc, jak skuliła się w sobie, podszedł do niej i objął ją swoimi ramionami. - Nie spiesz się, mamy czas. - mówiąc to delikatnie ucałował kobietę.




   

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Czy to przesłuchanie? – roześmiała się dostając od niego pytanie za pytaniem. Niemniej było to na tyle skuteczne, że odkleiła wzrok od szklanki, zwłaszcza wobec tak kuszącej propozycji. Czosnkówka, zapach śmierci... Wzajemne osłabianie się, osłanianie kruchości ciała, zdejmowanie z siebie nieśmiertelności na moment, na mrugnięcie oka, było wspaniałym budulcem zaufania. Tahira ufała Marcusowi, choć ich początki mogły wcale dobrze nie (hehe) wróżyć takiej wzajemnej zażyłości. Była w nim jednak pewna dzikość i autorytarność, której brakowało jej przez samotne dekady. I ta wrażliwość skrywana, za maską zobojętnienia. Był też magnes czerwonych błysków, wzbudzający pierwotny lęk i drżenie u rdzenia kręgosłupa. Wypiła alkohol i oddała szklankę prosząc o dolewkę z roślinnym podbiciem.

– W ogóle skąd Ci przyszło do głowy, że go nienawidzimy? Czyż nie utrzymałabym oskarżenia o atak, gdybym pragnęła jego śmierci? Zakładam też, że ojciec nie będzie zadowolony z tego, że nasz krewniak jest wywożony w nieznane nam miejsce. Thomas jest Scaletta. Jest jednym z nas. Wbrew temu, co mówisz, to jest wciąż nasza sprawa. – Nie zamierzała się siłować z nim na słowa, to w żadnej mierze nie była jej rola ani nie miał być temat dominujący w tym spotkaniu. W zamierzeniu jakakolwiek przepychanka między nimi miała się odbyć później w zupełnie innych przestrzeniach domostwa i bynajmniej nie na argumenty. Z drugiej strony Tahirze nie podobało się zwalanie całej odpowiedzialności na zauroczonego familianta obecnie kilkutygodniowego wampira, któremu ktoś mocno namieszał w głowie. Szczęściara musiała powiedzieć mu o Inkwizycji i podsycać brak zaufania i nienawiść do nieśmiertelnych, aby utrwalić miłość do niej. Tahira z początkiem miesięcy była zapoznana ze wszystkim, co znalazło się w pokoju tego nieszczęśnika, łącznie z zawartością dysku, więc na podstawie tych znalezisk miała całkiem kompleksowy obraz świata, jakim go widział familiant, łącznie z historią o zaciętym palcu. Znała swojego ojca i jego słabości, wiedziała, że gdyby pozostał w pokoju, to teraz w ogóle o Thomasie by nie rozmawiali. Szczęściara natomiast, też zapewne zorientowana w tej przypadłości, jakoś nie naprostowała ścieżek interpretacji swojego pupilka, że Sahak darował mu w ten sposób życie.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- A widzisz tu gdzieś światła skierowane wprost w twoje śliczne oczęta? A może wolałabyś przesłuchanie? Mam założyć angielski czy niemiecki mundur? - zaśmiał się. - Gdybym chciał zrobić ci przesłuchanie, wezwałbym cię drogą oficjalną, a nie zaprosił cię do siebie do domu. - dodał pochylając sie nieco w jej stronę. - No chyba, że mi nie ufasz, a chyba nie dałem ci ku temu sposobności. Nigdy chyba poza oficjalnymi spotkaniami nie traktowałem cię formalnie. - spojrzał jej głęboko w oczy - Więc nie rozumiem, zarzutu o tak niecny czyn. Chcę poznać twój punkt widzenia na tą sprawę, nic więcej. - wyprostował się, rozsiadając się nieco wygodniej. - Czy teraz jestem dla ciebie jedynie tym złym Radnym, którego nawet nie zapytałaś o zdanie, kiedy szukałaś wiedzy o mordercy. - ostatnie zdanie było oczywistym przytykiem do Raportu, jaki otrzymała Selena od Sahaka. Raportu, w którym stwierdzono, że żadne wilkołaki nie udzieliły jej, jakichkolwiek informacji. - A może mogę interesować mnie twoje przemyślenia i rozterki? - delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Ufasz mi Tahiro Darbinyan? - Pytanie zawisło w powietrzu, a on wstał przygotować drinki dla siebie i kobiety.


- Skąd mi przyszło to do głowy? - zapytał i zamyślił się na chwilę, dobierając odpowiednio słowa w myślach. - Spójrz w przeszłość, jak żeście go traktowali? Jakie mieliście do niego podejście? Dlaczego tak nim wzgardzaliście? - odwrócił się do niej ze szklankami w ręku. Do każdej dosypał odrobinę czosnku dla kobiety, dla siebie tojad. - A czy nie pragnęłaś jego śmierci, zanim stał się jednym z nas? Nie marzyłaś o tym, by wtopić w jego szyję własnych kłów? - uśmiechnął się, siadając znów naprzeciw kobiety. - Thomas jest Roche. O tym, czy zostanie w rodzie Scaletta zadecyduje sam w odpowiednim momencie. Do tego czasu jest pod moją osobistą opieką, a dopóki jest pod moją jurysdykcją, nie jest to wasza sprawa, co się z nim dzieje, gdzie i kiedy jest wywożony. - dodał, cały czas patrząc kobiecie głęboko w oczy. Myśli Tahiry były dla niego zagadką. Od czasu balu się nie widzieli, i to go trochę niepokoiło.





_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Widząc go i słysząc była coraz bardziej rozluźniona, można nawet powiedzieć, że rozbawiona. Wypiła wszystko jednym chaustem i wzdrygnęła się mimowolnie, gwałtownie wypuszczając z płuc powietrze, a nastęnie potoczyła szklanicę na podłogę płynnym ruchem, by trochę jak kocica podkraść się do niego i rozsiąść wygodniej na przyjemniejszej przestrzeni. Kiedy ostatnio robili to w jego strojnej bibliotece? Zdecydowanie zbyt dawno temu. Po twarzy błąkał się szelmowski uśmiech, gdy dystans będący między nimi zdecydowanie zaliczyć można było do intymnego, a nie biznesowego.
– Chyba brytyjski darzę większym sentymentem panie najeźdźco. – mruknęła leniwie, siedząc na nim okrakiem, drobnymi dłońmi chwytając się kołnierza jego skórzanej kurtki dla zachowania dobrej odległości i równowagi, bo kto wie, może jej wilk się zerwie gdzieś próbując ją zrzucić. – Nie przesłuchanie, a zdajesz się być spięty. Pij tego tojada szybciej, jeśli mamy tańczyć dziś to błagam, tylko nie słowami. – było wszak tango, które dobrze byłoby dokończyć, był taniec języków, taniec ciał walczących o dominację, przetaczających się po korytarzu, w którym czasem Marcus pozwalał jej wygrać, jak szczeniakowi.

– Widziałam się z Twoim obserwatorem, nie mówił Ci? Założyłam, że Rada wie jakie Ty podjąłeś działania, skoro jesteś członkiem Rady. A jeśli robisz coś o czym oni nie wiedzą, to z jakiej paki miałbyś mówić o tym mi? – zapytała retorycznie inhalując się zapachem wilkołaka, nos wciskając w te wrażliwe tereny szyi, na których zapach perfum zawsze rozprowadza się tak przyjemnie intensywnie.

– A jeśli chodzi o Thomasa, to wiesz... jeden z rzymskich cesarzy bodajże obsadził w roli senatora swojego konia. Czy to była wina tego nieszczęsnego ogiera, że dostał taką fuchę? – tu odchyliła się do tyłu, kręcąc to w prawo to w lewo, drażniąc się z nim, przypatrując reakcjom, napięciu czy może przyjęciu zaproszenia do zabawy. – Miałam to przez większość czasu w dupie, za innych wypowiadać się nie będę. – podsumowała patrząc mu w oczy i mógł mieć pewność wszystkimi swoimi wilczymi zmysłami, że nie kłamie. Zaraz potem dodała zdecydowanie bardziej filuternym tonem, kokietując go i bawiąc się sytuacją: – Poza tym błagam Cię, to że jestem pijawką to znaczy, że chce rozrywać żyły każdemu, kto się napatoczy? Ja wiem, że nie jestem zbyt wybredna, ale jest mi teraz bardzo przykro, że tak mnie oceniasz. – cóż, dostatecznie dał jej do zrozumienia, że nie ma na tą sprawę żadnego wpływu, więc pozostało to tylko obśmiać i iść dalej. W końcu nie będą tracić cennego czasu ich relacji na kruszenie kopii o uczucia względem jakiegoś człowieczka, jednego z wielu, którzy gaśli niczym świece na wietrze. On był obudzony dla nocy. Czy był to fart, czy przekleństwo – to miało dopiero się okazać.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Z uwagą przysłuchiwał się słowom kobiety i dokładnie śledził jej zachowanie. Zachowanie kobiety, które ewidentnie brnęło w konkretnym kierunku. W kierunki pikanterii i gry zmysłów. Upił solidny łyk ze swojej szklanki. Widząc jak ta siadła mu na kolanach, przesunął dłonie na jej pośladki. Obserwował, uważnie słuchając, jak kokietowała go swoim zachowaniem. Wplótł ręce w jej włosy i ucałował ją, delikatnie ledwo muskając swoimi ustami jej usta. Po czym znów powoli gładząc palcami jej ciało, zsunął dłonie pod jej pośladki. Podniósł ją, ostrożnie wstając z kanapy. Powoli położył kobietę na wspomnianej sofie i dając jej kolejny delikatny pocałunek. Następnie wyprostował się i z dziwnym, nieodgadnionym uśmiechem odsunął się od kobiety, po czym oparł się o stół. - Czy zawsze, kiedy temat jest dla ciebie niewygodny, to unikasz zwyczajnie odpowiedzi? - sięgnął po swoją szklankę, upil z niej solidny łyk - Nie odpowiedziałaś na żadne z moich pytań, na żadne, na które byłabyś gotowa. - spojrzał na kobietę, sięgając po stojącą na stole karafkę ze szkocką. - Oczekujesz ode mnie ciepła, bezpieczeństwa, a nie dajesz w zamian nawet kawałka szczerej rozmowy. - odstawił karafkę. Usiadł, zakładając nogę na nogę i opierając się ręką ze szklanką na swoim udzie. - Oczekujesz ode mnie zaufania, a sama nie potrafisz mi go okazać? - słowa zapewne biły jak bat, lecz było to jedynie konsekwencją jej zachowania. - Dlaczego miałbym zaufać tobie, jeśli ty nie ufasz mi. - powiedział patrząc kobiecie w oczy, siedząc dalej w zamkniętej pozycji.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira odpowiedziała mu ciepłym pomrukiem, na atencje, na dotyk, na ciepło, które oferowało jej wilcze ciało, wilk ukryty pod skórą mężczyzny. Z westchnieniem niezadowolenia przyjęła jego odsunięcie się od niej, ruch niezrozumiały, dystans, jaki tworzył między nimi. Jego dalsze słowa brzmiały dziwnie i niezrozumiale, wyraźnie zdziwiła się na jego słowa, a wzrok na moment ześlizgnął się na trzymaną przez niego w rękach szklankę.

– Przed chwilą odpowiedziałam Ci na większość z nich, nie wiem jakiej odpowiedzi oczekujesz. Czy oceniam Thomasa po okładce i uważam, że był w chuj zadurzony w swojej pani i władczyni? Tak. Ona dała mu książki i tylko ona mogła powiedzieć mu o inkwizycji, a jeśli nie ona... to Ty trzymałeś pazury w jego szyi więc miałeś dostęp do tych wrażliwych momentów jego istnienia. Ja bazuje na domysłach, czasami trafiam. Thomas był na wskroś lojalny, nie słuchałby podszeptów kogokolwiek innego poza swoją właścicielką. Czy chciałam go zjeść? Nie. Czy go nienawidziłam, jak cały czas wkładasz mi w brzuch? Również nie. Oczekujesz, że dopiero gdy powiem to, co chcesz usłyszeć, to co zakładasz, że jest prawdą, to wtedy będzie ta szczerość i zaufanie? – uniosła brwi w lekkim niedowierzaniu. –  Psychologowie mówią na to "projekcja". Może to Ty się boisz co i nie masz do mnie zaufania? Może myślisz, że to ja jestem tylko szczurzą damą, załatwiającą interesy przez łóżko, czego to się dla swojej szczurzej rodziny nie zrobi? – usadowiła się na sofie wygodniej, bo widziała, że to jednak jest przesłuchanie, nawet wtedy gdy jego smagłe ciało nie znajduje się w mundurze. Zabawne, że pytał na początku czego się obawia. Cóż, nie sądziła, że ta rozmowa obierze taki kierunek. Że to jej powinna się obawiać.

– Co tam jeszcze było... ach ten nieszczęsny raport. "Czemu do mnie nie napisałaś?" Założyłam, że rada wie co robisz, jakie kroki podejmujesz w tej sprawie. Spotkałam się z Twoim obserwatorem, który nie był zaangażowany w sprawę, tak wynikało z rozmowy. Miałam spotkać się z Vesseyerami, z Elką i Cyrilem, ale zanim do tego doszło... cóż, zawinęli się z sobie znanych powodów. – mówiła swobodnie, jak anegdotkę w kawiarni, korzystając z czasu, który jej zapewne ofiarował. Czuła drażniącą woń czosnku i to może nie był najlepszy pomysł na ten sposób zaspokojenia pragnienia. Cóż... syntmixy zostały zbyt daleko, by z nich skorzytać.

– Zapytałeś też czy Ci ufam, i bardzo chciałabym wiedzieć, skąd przypuszczenie, że nagle, po tylu latach wspólnej znajomości miałoby się to zmienić. Ale pewnie jeśli zapytam, to znów uznasz, że wymiguje się od odpowiedzi, więc pozwolę sobie... tak, ufam Ci Marcusie, alfo alf, panie wilkołaku, z którym romans był zdecydowanie prostszy bez ciasnych politycznych sieci w które jesteśmy uwikłani. Żołnierz i tancerka. Prostsze czasy. – westchnęła z sentymentem. – Czy to zaufanie oznacza jednak, że mam na akord znać wszystkie Twoje sekrety? Że spowiadasz mi się ze swoich kroków, a ja Tobie zdradzam wszystkie ścieżki, którymi chadzam? Hmm... to zabawne, kilka dni temu radna Elisabeth też dużo mówiła o zaufaniu... – nie chciała zbytnio wracać do tej konwersacji, która była dla niej w pewien sposób niekomfortowa. Z radną jednak nie znały się wcale, z Marcusem dzieliła kilka pięknych kwiatów, odległych okruchów wspomnień, oraz dekady wspólnego tańca tu, na paryskim bruku. – A więc pozwolę sobie zapytać... skąd przypuszczenie, że coś się między nami zmieniło? Skąd zarzut o brak zaufania? Skąd poddawanie go w wątpliwośc, podważanie prawdy moich słów? – ostatnie pytanie podparte było lekkim niedowierzaniem. Tahira nie rozumiała zaistniałej sytuacji, nie rozumiała tego, co się dzieje i dlaczego to się dzieje. Jeszcze nie była tym wszystkim zirytowana, ale nie można powiedzieć, że jego słowa nie pozostawiły impaktu. Torpedowana od progu lawiną pytań i oskarżeń bez - w jej mniemaniu - pokrycia, zastanawiała się o co tak naprawdę Marcusowi chodzi.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Masz racje, widziałem jego wspomnienia i widziałem, jakie MIELIŚCIE do niego podejście. Cały czas patrzyliście na niego z pogardą jak na robaka. Jak kogoś koniecznego, a niekoniecznie potrzebnego. - powiedział spokojnie, gdy już wysłuchał wylewu słów kobiety. - Masz racje na większość, ale odpowiedziałaś dopiero teraz. Jednak masz racje, jestem nieusatysfakcjonowany twoimi odpowiedziami, bo są nie zgodnie z tym, o co pytałem. - uśmiechnął się delikatnie, a w jego oczach pojawił się delikatny błysk. - Masz racje, był zadurzony, tego nie kwestionuje, ale po czym doszliście do tych wniosków. - spojrzał na stosy książek na ścianach - Właśnie problem tkwi w tym, że nie mam pewności co do tego, czy to ona powiedziała mu o inkwizycji. Czy przypadkiem nie on sam dotarł do tych informacji. Nie sądzę, żeby to była jej opinia i postrzeganie świata. - spojrzał znów na kobietę z delikatnym uśmiechem. - A czy nie mam prawa mieć wątpliwości? - spytał, pochylając się do kobiety. - Czy po tym, że poszłaś do mojego obserwatora zamiast do mnie, nie mam prawa mieć wątpliwości? - odłożył szklankę na stół. - Owszem Cyrille miał powody, żeby wyjechać. Jednak po tym również mogłaś do mnie przyjść. Wybacz, ale nie rozumiem twojej decyzji. Nawet jeśli robiłem cokolwiek dla Rady, udzieliłbym ci wiedzy, którą posiadałem, a gdybym jej nie posiadał, spróbowałbym się dowiedzieć. - zamilkł na chwilę. Spojrzał na kobietę - A może po ludzku - zaśmiał się - tak dziwnie to brzmi w moich ustach, wiem. Może po ludzku bałaś się przyjść. Czy bałaś się, że nie będę chciał rozmawiać z tobą za to, co stało się na balu? - zaśmiał się, kiedy zaczęła go tytułować. - A chciałabyś tego, żebym się spowiadał? - zapytał z nutą zalotności w głosie. - Chciałbym znać twoje kroki, każdy sekret, każdą myśl. - przesunął ręką po policzku kobiety - Ale nie z poczucia władzy, czy innych mało chwalebnych pobudek. Jedynie z ciekawości, z troski - szepnął.

Po chwili wyprostował się, uzupełniając zawartość obu szklanek. - Ale masz racje, zostawmy to. Bo ta rozmowa poszła w zupełnie niespodziewanym kierunku. - podniósł delikatnie szklankę do toastu. - Za dawne lata, za dawne drgnienia tajemnic.




   
   
   

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira według niektórych była kiepskim dyplomatą z jednego prostego powodu - podobnie jak targowania się, nienawidziła konfrontacji i tradycyjnej bitwy na argumenty, w której jedna strona wygrywała, doprowadzając siłą rzeczy drugą do porażki. Zazwyczaj w takich sytuacjach ustępowała pola, niekoniecznie dlatego, że się zgadzała, ale uważała, że nie ma o co kruszyć kopii. Ostatecznie sztuką dogadania się, było znalezienie wspólnych wartości i układu win-win. Podobnie i teraz nie chciała się sprzeczać, analizować, tłumaczyć z podjętych decyzji, próbując wyciągnąć z tego meritum.

– Mówisz dawne, jakbyś wciąż nie trzymał swoich kart przy orderach Wilku. – rzuciła żartobliwie i uśmiechnęła na toast, poprawiając się na kanapie dla własnej wygody. – Oboje jesteśmy zmęczeni tym, co się wydarzyło i tym, co się dzieje. – zawyrokowała, opierając się o poręcz, tak by oprzeć skroń na zwiniętych palcach. Przypatrywała mu się z zastanowieniem, jakby próbując przedrzeć się przez skórzaną powłokę, warstwę mięśni i kośćca wprost do duszy. – Ale pocieszyłeś mnie, że nie ma dowodów, aby była to jej inicjatywa. Że na razie nic nie znaleziono. Wiesz, w jej rękach to tylko narzędzie, ciężko mi założyć, że przy takim poziomie zaangażowania i fascynacji nie miała zorientowania w jego specyficznym hobby. Niemniej... – uniosła dłonie w poddańczym geście mówiącym "dobrze, nie rozmawiajmy o tym" – ... pisałeś o jakiejś propozycji. O co dokładnie chodzi?

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
To ciekawe, że wspominasz o kartach - uśmiechnął się, siadając tuż obok Kobiety. - Pamiętasz przepowiednie, która ukazała ci się w sopockim kurorcie? - W tym momencie zdał sobie sprawę, że w sumie nigdy nie poruszali tego tematu. - Wiesz, zdałem sobie niedawno sprawę, że się w pewien sposób sprawdziła? - mówiąc to, spojrzał kobiecie w oczy. - Mag jest siłą kreacji, a w krzywym zwierciadle, przez to, że jest do góry nogami, ukazuje kuglarza zręcznie posługującego się manipulacją i kłamstwem. Kierowanie nagonką na innych, odwracanie uwagi od siebie i swych grzechów... Łgarz i łajdak u władzy. - zręcznie zacytował jej wypowiedz, tak jak by ta rozmowa odbyła się wczoraj. - I zobacz, gdzie się teraz znajduję. Jestem na szczycie władzy w naszym małym świecie. Na czele czegoś, co musi ukrywać się przed całym światem. Może to miały na myśli karty, mówiąc o kuglarzu. Żyjemy w ukrytym Państwie, kryjąc się jak szczury w kanałach. - spojrzał w przestrzeń przed nimi. - IX buław mówi o potrzebie zapewnienie bezpieczeństwa, nawet jeśli ten płot może kojarzyć się z więzieniem. Ale czy chodziłoby o Ciebie? - kolejny cytat ze słow kobiety sprzed dekad. - Uratowałem Selenę przed śmiercią w Niemieckim obozie Koncentracyjnym. - kolejne słowa wydobywały się z niego, ale głos był jak by nieco nieobecny, jak by daleko w przeszłości. - To władca intelektu, ważący wszelkie za i przeciw. Karty mówią, że przyjdzie Ci podjąć bardzo ważną decyzję. Rozsądzić, czy pozostać ma to, co było, co niosło śmierć i zgubę, czy ma nadejść... pokój i dobrobyt. - kolejny cytat. - Po wojnie stanęliśmy w obliczu śmierci wielu z naszych ras, wielu najstarszych. Zobacz jak niewielu z nas, wiekowych, zostało przy życiu. Wybór nie był łatwy, a jednak trzeba było go podjąć. Utworzona została Rada, która trwa do dziś. A jednak wtedy miałem wątpliwości czy to ma rację bytu. - Co prawda jej słowa mogły tyczyć się jeszcze innej kwestii. W końcu jak dowiedział się o Selenie, ważył czy wołać kogoś do pomocy, czy ruszyć samemu na ratunek. Chłodna kalkulacja uratowała jej życie, bo gdyby zmarnował czas, na szukanie wsparcia mógłby nie zdążyć. - Dama w opresji się znalazła, pakt został zawiązany. - zaśmiał się. - Moja obawa z tamtych dni się ziściła. Zawsze mówiono mi, nie zerkaj w karty, one powiedzą ci, co cię czeka, a z losem ciężko walczyć. - uśmiechnął się.

- To prawda. - objął kobietę delikatnie ramieniem - Morderca grasujący po Paryżu, wydarzenia na balu, a przyszłość? Nie wiemy, co czeka nas w przyszłości. - odpowiedział lekko smutnym i zmęczonym głosem. - Nie powiedziałem, że ich nie ma. Na mój aktualny stan wiedzy, tak po prostu uważam. Czy tak jest, pewności mieć nie mogę. - uśmiechnął się. Wiedział, że Kobieta miała tendencje do projekcji teorii jedna za drugą. Czasem bawiło go, jak wędrowała w swoich rozmyślaniach na podstawie kilku prostych faktów i jak wiele możliwości i przekleństw za sobą niosło.

- Tak. Doszły mnie słuchy, że wielu osobom obecnym na balu spodobały się wasze jabłka. - uśmiechnął się, a w jego oczach pojawił się delikatny błysk, ekscytacji. - I zaczęły spływać do mnie pytania, czy mam takie cuda w swojej ofercie. - spojrzał kobiecie w oczy. - I tu pojawia się problem, bo bez waszej zgody, a nie wiem, kto odpowiada za ten rarytas, nie chciałbym z czymś takim ruszać. - Powiedział. - Dlatego mam dla was propozycje, chciałbym ruszyć z czymś takim u siebie w fabryce. Oczywiście w zamian za udziały z handlu tym produktem.




  

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
To ciekawe, że wspominasz...
Wilkołak nie musiał mieć ani tylu lat i doświadczenia z ludźmi i wiecznymi, ani wilczych zmysłów pozwalających mu wyczuć drgnienie serca, drżenie dłoni, czy zmianę zapachu perfum reagujących na ciepło ciała. Nie musiał mieć tego wszystkiego aby widzieć jak z każdym słowem zmienia się jej twarz z lekkiego, życzliwego zainteresowania, po zdziwienie, niedowierzanie, wprost w objęcia zaskoczenia i dezorientacji. Widział, jak spija każde słowo z jego ust, jak jej czujne oczy dostrzegają prawdę w tym co jej opowiadał, a ów prawda... cóż, robiła na niej piorunujące wrażenie.

Serce Tahiry waliło jak oszalałe, umysł rozkręcił się do najwyższych obrotów, roziskrzony myślą i budzącą się nadzieją. Do tej pory Tahira z cynizmem podchodziła do prowadzonego przez siebie sklepu, wciskając ludziom suszone chwasty i kamyczki, opowiadając o nich i ich działaniu niestworzone historie. Karty darzyła sporym sentymentem, uważając je jednak za drogowskazy, narzędzie służące skupieniu uwagi, nie zaś realne trzecie oko, odsłaniające tak dosadnie przyszłość. Zakładała, że mogą być wyjątki, ale samą siebie uważała ledwie za Czytelnika, nigdy Widzącego. Aż do dziś...

I nie była to absolutnie wina jej rozmówcy, że kwestia Hannibala, czy potencjalnej współpracy biznesowej odeszła na skrajnie daleki plan. Umysł, serce i wola w całości były pochłaniane, pożerane koncepcją, że tli się w niej talent, którego nigdy nie ośmielała się mieć. Gdy ją przytulił, poczuł, że drży na całym ciele z tłumionej ekscytacji, z resztek kontroli, którą próbowała stłumić bardziej ekspresyjne reakcje. Nie chciała, by się odsuwał, jej dłonie ponownie przyciskały ich ciała do siebie, palce zaskrzypiały na skórzanej kurtce.

– Myślisz... myślisz, że to się wydarzyło? Że to stało się na prawdę i prawdziwie zobaczyłam to co nadejdzie? – wychrypiała mu w bark, choć przecież właśnie to jej powiedział. – Selena... ona mówiła, że zna jakiegoś człowieka, który też widzi. Myślisz, że mogłabym... że mógłbyś... nie wiem, jak ją przekonać, on przecież mógłby sprawdzić... – nie mogła pozbierać ani myśli, ani słów, chaotycznie szukając porządku. Czosnek robił swoje, alkohol otumaniał, zwłaszcza że bardzo dawno nie szprycowała się tą zabójczą rośliną.

@Marcus Wijsheid

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach