Liczba postów : 318
First topic message reminder :
Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia - tak uczyła ją matka - i ta zasada jak widać przetrwała po dziś dzień, w zasadzie u przedstawicieli wszystkich ras. To, że pora na to u Wampirów zaczynała się wtedy, kiedy dietetycy odradzali podjadanie innym, to już osobna kwestia. Tym samym, kiedy najmłodsza stażem radna zaproponowała posiłek w nieco świeższej aniżeli dostarczona buteleczka postaci, Marr nie oponowała. Dziwne, prawda? Ale cóż, nie od dziś wiadomo, iż na starość odbija; może weszła w fazę kryzysu typowego dla 40-sto i 50-latków? Przy własnym trybie życia i tak miała w sobie wręcz za dużo z faceta.
Ubrała się nawet akceptowalnie jak na standard tego miejsca, czyli: garniak, eleganckie buty z płaską podeszwą, kolczyki do uszu, sygnet na paluszek, zegarek z metali szlachetnych na skórzanym pasku oraz niewielka markowa torebka na inne drobiazgi. Zapewne ochrona została poinstruowana, iż do środka mogło wparować jakieś dziwnie wyglądające monstrum; wiec tym razem musieli być zaskoczeni - Alessandra Toussaint, do szefowej. Jak zwykle.
Godzina 23:24, lokal był wypełniony śmietanką towarzyską, a forsa przelewała się z jednego kubeczka do drugiego; jeszcze tylko jedna wygrana i można stąd wyjść! i wtedy ups, peszek, no to na pewno teraz uda się odkuć! Biedni śmiertelnicy, których mijała po drodze, zwłaszcza na stanowiskach gdzie oponentem jest maszyna - algorytmu nie oszukasz - ten i tak skubał więcej niż wypłacał nielicznym. Na szczęście Marr ograniczała się, póki co, do zgarnięcia podarowanego kieliszka z szampanem - w końcu pannica gościem VIP! Za to ochroniarza do poprowadzenia za rąsię odprawiła, znała drogę.
I wtedy, będąc u wrót, zapukała trzy razy... no nie, wparowała do gabinetu jak do siebie - Selenko, mam nadzieję, że przywykłaś i nikt nie przeszkodził ci w podziwianiu dwuznacznych artów z pinta. O tyle dobrze, że drzwi kulturalnie za sobą zamknęła - bez trzaskania!
- Mam nadzieję, że o tej porze krew jest w nich gorąca, mam ochotę na grzańca - zaczęła od tych słów i wyszczerzyła w twoim kierunku kiełki. Innymi słowy, czytając między wersami, jak tam interes tej pięknej nocy? - Witaj, Seleno - dodała po chwili, podchodząc nieco bliżej, jednak nie rozsiadając się bezczelnie jak na własnej kanapie lub w siedzibie rady. Mogłaby spytać, co u ciebie, jednak czyż to nie byłoby oczywiste...?
Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia - tak uczyła ją matka - i ta zasada jak widać przetrwała po dziś dzień, w zasadzie u przedstawicieli wszystkich ras. To, że pora na to u Wampirów zaczynała się wtedy, kiedy dietetycy odradzali podjadanie innym, to już osobna kwestia. Tym samym, kiedy najmłodsza stażem radna zaproponowała posiłek w nieco świeższej aniżeli dostarczona buteleczka postaci, Marr nie oponowała. Dziwne, prawda? Ale cóż, nie od dziś wiadomo, iż na starość odbija; może weszła w fazę kryzysu typowego dla 40-sto i 50-latków? Przy własnym trybie życia i tak miała w sobie wręcz za dużo z faceta.
Ubrała się nawet akceptowalnie jak na standard tego miejsca, czyli: garniak, eleganckie buty z płaską podeszwą, kolczyki do uszu, sygnet na paluszek, zegarek z metali szlachetnych na skórzanym pasku oraz niewielka markowa torebka na inne drobiazgi. Zapewne ochrona została poinstruowana, iż do środka mogło wparować jakieś dziwnie wyglądające monstrum; wiec tym razem musieli być zaskoczeni - Alessandra Toussaint, do szefowej. Jak zwykle.
Godzina 23:24, lokal był wypełniony śmietanką towarzyską, a forsa przelewała się z jednego kubeczka do drugiego; jeszcze tylko jedna wygrana i można stąd wyjść! i wtedy ups, peszek, no to na pewno teraz uda się odkuć! Biedni śmiertelnicy, których mijała po drodze, zwłaszcza na stanowiskach gdzie oponentem jest maszyna - algorytmu nie oszukasz - ten i tak skubał więcej niż wypłacał nielicznym. Na szczęście Marr ograniczała się, póki co, do zgarnięcia podarowanego kieliszka z szampanem - w końcu pannica gościem VIP! Za to ochroniarza do poprowadzenia za rąsię odprawiła, znała drogę.
I wtedy, będąc u wrót, zapukała trzy razy... no nie, wparowała do gabinetu jak do siebie - Selenko, mam nadzieję, że przywykłaś i nikt nie przeszkodził ci w podziwianiu dwuznacznych artów z pinta. O tyle dobrze, że drzwi kulturalnie za sobą zamknęła - bez trzaskania!
- Mam nadzieję, że o tej porze krew jest w nich gorąca, mam ochotę na grzańca - zaczęła od tych słów i wyszczerzyła w twoim kierunku kiełki. Innymi słowy, czytając między wersami, jak tam interes tej pięknej nocy? - Witaj, Seleno - dodała po chwili, podchodząc nieco bliżej, jednak nie rozsiadając się bezczelnie jak na własnej kanapie lub w siedzibie rady. Mogłaby spytać, co u ciebie, jednak czyż to nie byłoby oczywiste...?
milestone 250
Napisałeś 250 postów!