Naje...nawaleni to do domu

2 posters

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Marr

Marr
Liczba postów : 318
First topic message reminder :

Najlepszym w przyjęciach zawsze był moment, w którym te zmierzały do końca - niezależnie od przyczyn - i można było pożegnać się z gospodarzami oraz powrócić do własnego mieszkanka. W przypadku Marr była to albo siedziba rady, w której piwnicy trzymała najwięcej zabawek, albo domek służący niemalże wyłącznie wypoczynkowi. Z obiektywnych powodów raczej rzadko tam zaglądała, przynajmniej osobiście. Tym razem zapewne wróciłaby do niego po jedną rzecz, prysznic, lecz niestety główne muzeum dla staroci takich jak ona znajdowało się bliżej. W przeciwieństwie do innych, miała ma sobie (bardzo) lekki pancerzyk roboczy - nadal nieco ujebany przyschniętą już krwią, pomijając inne zabrudzenia - a nie elegancką suknię z pantofelkami lub dziarski garnitur. Tym bardziej z radością przywitała moment wejścia pod nieprzerwany, gorący strumień wody.
Zaczęło się niewinnie, wpierw mydełko, następnie odżywki oraz żele - i nucenie pierwszej pioseneczki - potem kilka przemyśleń i szampon. Dalej klasyczne wycieranko i kilka drobnych zabiegów kosmetycznych; bo wbrew pozorom szafeczka należąca do Marr miała coś więcej niż jeden specyfik z napisem: tors, miejsca intymne, głowa, dupa (a nawet DUPA). Po prostu jej aromaty uderzały w bardziej subtelne, odświeżające klimaty typu morska bryza lub mięta. Czas operacji, o dziwo skandaliczny z perspektywy wojny manewrowej, bo aż pół godziny. Gdyby nie to, że odpuściła sobie suszenie włosów, byłoby jeszcze dłużej. Na koniec owinęła się ręczniczkiem i ruszyła do jednego z mniejszych saloników na pięterku. Skoro nikogo za nią nie przywiało, to założyła, że ma całą rezydencję dla siebie. W końcu reszta musiała coś łyknąć w tym czasie, prawda? Tudzież oddać się innym rozrywkom połączonym z ratowaniem damy w opresji, jak chociażby jej mateczka i ten cały Gerwant... Gerard... Gerwald... Gerald... Gerwazy... wilkołak, wiadomo który.
Usadziła swój kuperek wygodnie na kanapie, rozprostowała (ponoć) zgrabne nóżki i oparła je o stolik, po czym zaraz zaczęła bawić się laptopem. Punkt pierwszy - zgranie nagrania z kamery hełmu. Szybko, łatwo i przyjemnie, na osobny dysk zewnętrzny, który zaraz odłożyła na boczek. Później posprawdzała wszystkie skrzyneczki adresowe oraz wymieniła kilka mniej istotnych wiadomości - grunt, ze żadna trwająca operacja nie wysyłała sygnału SOS - a zwłaszcza ten świeżo mianowany na Łowczynię dzieciaczek Louisa.
To oznaczało jedno, możliwość - mówiąc nieładnie - opierdalania się przynajmniej przez najbliższą godzinę. Wbrew pozorom koncepcji miała milka. Może jakiś odcinek serialu, bo ludzie potrafili kręcić całkiem niezłe produkcje? Albo rundka w Dead by Daylight, dla przetestowania nowego killera - The Knight? Tudzież, ach, może nieco inny, bardziej jednorazowy seans! Dlaczego by nie! Wstała i skoczyła po słuchaweczki bezprzewodowe oraz do kuchni po domowej roboty koktajl truskawkowy. Upiła dwa łyki, wklepała kilka fraz w przeglądarkę i oddała się relaksacyjnemu seansowi filmowemu.
Nikt ci nie przeszkodzi, skoro posesja była niemalże w pełni opustoszała.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Krótkie dystanse nie bez powodu były uwielbione przez krasnoludy – a Ty? Także je preferowałaś? Nie odpowiadaj: patrząc na Ciebie i to, co postanowiłaś potem zrobić... Czuj przypływ dumy wojownicza damo, boś postawiła na swoim. Swoją drogą: byłby to ciekawy plot, móc przyrównać Cię do słynnej Xeny lub innych amazonek - pasowałabyś do nich wiesz? Silna duchem, ciałem - czasami też słodka i niewinna – z mniejszym naciskiem na to drugie. Niezdecydowania zarzucić Ci nie można, wszak doskonale wiedziałaś, czego chciałaś... A może to tylko pozory? Czyż nie mogło być też tak, że błąkałaś się z miejsca na miejsce: dumna, z bronią u boku, w solidnym pancerzu, lecz oczami pustymi i matowymi jak najgłębsza otchłań. Niezwyciężona w bojach, z ciętą ripostą na języku - dobrze się bawiłaś? Kto wie... Gdyby dodać do tego inne miejsce i czas...
- Kłamstwem też całkiem nieźle operujesz. - w takim tempie rozrostu czyiś nosek już dawno miał spore szanse na połączenie dwóch kontynentów. Odchylenie głowy odbyło się na zasadzie automatycznej reakcji – tak, wampir był łasy na pieszczoty – owszem, lubił pocałunki składane na szyi, ale w tym wszystkim tkwiło jeszcze jedno, ale...
Niezależnie od tego, jakimi intencjami się kierowałaś - co podpowiadały Ci myśli w główce i na ile to było zgodne z Twoim charakterem do procentowego udziału magicznego wywaru Obelixa – aka napoju z zerwanego Jabłka z Drzewa Poznania Dobra i Zła - na drodze zawsze pojawiały się pewne bariery: w tym przypadku największą była wewnętrzna blokada wampira. Dobra wiadomość: nie miała nic wspólnego z Tobą.
- Wystarczy... - miękkie usta, chłodny oddech i te ruchy – przez ciało przebiegło znacznie więcej bodźców niż te, które zdołałaś zarejestrować. Wiesz, o czym mówię prawda? Bijące serce, miłe ciepełko - do tego należało doliczyć coś na wzór cichego mruknięcia, które ofiara wypuściła gdzieś pomiędzy Twoimi przerwami. Poza tym dłonie same delikatnie Cię obróciły - ot dla poprawy komfortu, zaledwie muskając koniuszkami skrawki odsłoniętej skóry: najlepiej pleckami do wampira z możliwością oparcia się o poruszającą się pierś lub miękką podusię - czego duszyczka sobie zapragnęła i jednoczesnym odsunięciem od mokrej szyjki, ślicznie pokrytej gęsią skórą do zafundowanego kontrastu temperatur.
- Bo naprawdę doczekasz się zemsty. - ponadto nie bądźmy zaraz tacy smętni. Przecież tutaj w żaden sposób nie doszło do skarcenia, wręcz przeciwnie – to tylko niewinne obrócenie sytuacyjne – z zaczepnej na komiczną z dodaniem akcentu łaskotek, o ile Lisia Córa takowe posiadała. W innym – z nałożeniem nań większego nacisku prawdopodobieństwa -scenariuszu pozostawało nam głaskanie łebka oraz...
Z takich czy innych powodów - nie warto dociekać - serce zaczęło nieco zwalniać, acz nie na tyle, aby przekreślić przyjemne działanie skonsumowanego jabłuszka i tego, co wydarzyło się kilka sekund wcześniej. Westchnąwszy, wampir ujął słodkiego pysia, układając dwa palce pod brodą, aby raz jeszcze go odrobinę obrócić w swoją stronę.
- A nie mówiłem? - wszystko na potrzebę otarcia kciukiem tej samej ręki resztek szkarłatnego napoju, które wbrew pozorom nie tak łatwo dawały o sobie zapomnieć i niezależnie od tego, jak sprawny i fikuśny był języczek Marr, wciąż zdobiły jej zaniedbane kąciki warg.
- I co... Było warto? - i broń go Boże, by przypadkiem nie zechciał kogoś poczochrać. Niech słodkie ułożenie miękkich warg na odkrytym ramieniu stanie się stosownym zadośćuczynieniem na tamten śmiały gest.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Krótkodystansowość, drogi Louisie, można było tłumaczyć i na inny sposób - jednak wątpliwym jest, by zbiorowość określana mianem haremu była z tego tytułu zadowolona. Z kolei porównać Marr do Xeny - o postaci słyszała, jednak oglądać nie oglądała. Może więc lepiej wziąć na celownik Ellen Ripley? Selene? Pannę Młodą z Kill Billa? Te również miały słodycz, w różnych odcieniach - i z różnym jej dozowaniem. Ponadto, nawet jeśli dana osoba doskonale wiedziała czego chce, to droga zawsze mogła zmusić ją do refleksji; a jej uwieńczenie mogło być inne - czy to w odbiorze nagrody lub jej ewentualnymi dodatkami. Dlatego lepiej było delektować się pogonią i dopiero późniejszym namysłem, co tak naprawdę miało kryć się pod postacią króliczka.
- Mhm... - mruknęła jedynie, gdyż miała bardziej konstruktywne zajęcie dla własnych ust aniżeli budowę innego, bardziej zaawansowanego - choć identycznego w treści komunikatu głosowego. Mając ponad tysiąc lat na karku wiadomo, iż operowanie kłamstewkiem musiało przychodzić łatwo; aczkolwiek język miała bardziej wyćwiczony w innych kategoriach. Z kolei ich dalszą próbką było dalsze zwilżanie twego soczystego owocku oraz delikatnie skubnięcie go przy pomocy miękkich, gorących warg. Efekt końcowy? Drobna malinka, nim z twoich ust nie padło kolejne słówko; choć wiedz, że na tym by nie poprzestała.
- Czyżbyś był aż tak spięty po dzisiejszym dniu? - lub, jak kto wolał, co takiego cię trapi? Sama wampirzyca dała się odwrócić i, wbrew temu co mógłby zakładać Wampir, niespieszno jej było do specjalnego okrywania się grubiutkimi warstewkami dwóch materiałów; kocyka i ręczniczka. Odczuwalna temperatura w pomieszczeniu była zdecydowanie większa aniżeli 25 stopni - choć sama określiłaby ją na tę zbliżoną do letnich upałów.
Problemem natomiast był łaskotkowy test. Owszem, przez jej ciało przeszedł dreszcz podczas pierwszego ruchu paluszków Louisa, jednak to nie trwało długo. O ironio losu, im dłużej walczysz tym - w konsekwencji - więcej batów jesteś w stanie zebrać. Hartowanie ciała; w razie porażki tortury... Schemat znany, konkretne sytuacje są nieistotne, tylko wnioski: odporność. Skoro nie reagowała przesadnie źle na srebro, to jeśli ktoś tutaj chciałby sprowadzić ją do parteru w ten sposób, musiałby postarać się zdecydowanie bardziej.
- Może właśnie na to liczę? - wymruczała, pozostawiając nieco pola do interpretacji. W końcu zemsta, zależnie od kontekstu, mogła mieć wiele form. Z kolei to, że ci będący na szczycie czasem chętnie oddaliby nieco kontroli innym, na to na pewno znalazłoby się jakieś badanie przynajmniej wskazujące na korelację.
Paluszki prawej dłoni delikatnie wplotła w twoją czuprynkę, jednocześnie poruszając ramieniem tak aby te odsłoniło się jeszcze bardziej. Mimo to, naprawdę delikatnie, przycisnęła twój łepek dopiero w chwili gdy twoje wargi dotknęły jej skóry; co samo w sobie spowodowało że zamruczała; na zupełnie innej nucie niż w momencie zabawy twoją szyjkę.
- Pianisty, który zaledwie rozgrzał paluszki poprzez kilkunastosekundową grę na instrumencie, również byś o to zapytał? - A jak to bywało z artystami, ekspresja ich sztuki rzadko kiedy schodziła poniżej godziny; jeśli nie kilku. Zarazem łepek Marr delikatnie przesunął się bliżej twego, aczkolwiek wcale nie zamierzała ci w niczym przeszkadzać. - Nie musisz na tym poprzestawać - dodała, po czym dziabnęła twoje uszko, aczkolwiek to było dalekie od mogącego wywołać jakąkolwiek rankę. Mimowolnie to czyniło je, nawet jeśli nieznacznie, to wilgotniejszym.
- No chyba, że chciałbyś odsapnąć po tym męczącym dniu... - Wampirzyca wstawiona nie była, daleko jej do tego, jednak na pewno bardziej rozluźniona pod wpływem specyfiku którym oboje się raczyliście; jednak nadal potrafiła stwierdzić trzeźwym okiem, iż coś cię zwyczajnie gryzło. Nie chciała to wnikać, na pewno nie teraz - pewne rzeczy wymagały czasu oraz konkretnych odbiorców, więc tym bardziej nic na siłę. Co nie oznaczało, że...
- Mogłabym dać ci powód do zapomnienia o wszystkich troskach tego świata, przynajmniej na chwilę - wyszeptała, delikatnie smagając swych oddechem uszko. Z kolei podkreśleniem tego, że to nie był bezczelny teasing tylko poważniejsza oferta limitowana czasowo na ten wieczór, była jej dłoń, która zostawiła uroczy łepek w spokoju i zleciała niżej. Uściślając: wpierw wylądowała ma zapięciu paska od spodni, a następnie przesunęła się lekko w kierunku twego lewego boku, by zaraz wsunąć się delikatnie pod materiał koszuli.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Słodycz czy nie - każda z Dam posiadała swój pierwowzór. Skąd? Tego święci nie wiedzieli – my tym bardziej. Pewnym była natomiast lubieżność pewnej istotki, która - o zgrozo - przewyższała stopień perwersji – jak się okazuje – niewinnego wampira. Widzisz słodka Marr – pewnych owocków nie należało przedwcześnie zrywać, ponieważ były kwaśne - inne, bardziej słodkie przeważnie leżały pod drzewkiem, a pozostałe... Po te najwyżej osadzone na gałęziach należało się kapkę wysilić bądź poczekać, aż same spadną na glebę. Ujmując to w krótszą myśl: nie każde jabłuszko nadawało się do degustacji.
- I kto to mówi? - przypomnijmy, że z ich dwójki to damulka wyszła z pomysłem obejrzenia pornola i kto wie, czego jeszcze. A gdyby tak cofnąć czas i wrócić do chwili sprzed przerwania seansu? Wtedy paluszki dzielnie stukały w klawiaturkę, lecz kto wie, gdzie by powędrowały po upływie pierwszych kilku minut materiału edukacyjnego.
Bez obaw – my nic nikomu nie powiemy, co najwyżej zripostujemy działania - dajmy na to złapanie rączki, która w niegrzeczny sposób zawędrowała o kawałeczek za daleko niżeli w okolice główki, karczku czy uszka. Wpierw owocek, potem warzywko? A gdzie miejsce na podwieczorek? Uważaj wojowniczko, albowiem grunt, po którym stąpałaś, nie bez powodu był wyjątkowo cieniutki. Pochwycona dłoń nie tak prędko miała posmakować zewu wolności - wpierw po jej zewnętrznej stronie przejechały miękkie wargi, z nimi język, a na samym końcu lekko wysunięte, podwójne kiełki.
Oko za oko – malinka za malinkę - zaczerwienionym śladem na każdą zaczepkę - póki co bez użycia wampirzego dziabnięcia. Im więcej Marr odsłaniała siebie, tym coraz śmielej oczy sunęły po tajemniczej trasie. Trudno doszukiwać się w tym dzikości - nie jego to domena – Louis był typem konesera: lubił działać wolno i delektować się długo: widokami, zapachami, smakiem – wszystkim, co “inni” byli mu w stanie zaoferować. Miało to oczywiście swoje mocne i słabe strony – dla obu kwestia gustu jednostki korzystającej. To nie tak, że zaraz miał dobrać się do wampirzycy – nie tu i nie teraz – nie w obecnych okolicznościach pomijając pobudzenie po spożyciu życiodajnego płynu. Co do jednego Marr miała jednak rację: ciało i duch wampira borykały się ze stresem, bądź czemuś bliższemu frustracji - na chłopski rozum: łatwej do rozproszenia, wszak był jedynie istotą ludzką i to z kategorii tych prostszych w obsłudze.
Odpowiedz jednak sobie moja Piękna: czy chciałabyś, aby to, co czyniłaś jemu, uczyniono Tobie w tak banalny sposób? Tu nie chodziło o wyłącznie rozładowanie napięcia - bądź z nami szczera: kierowała Tobą ciekawość - chcieć, a nie móc - pragnąć, ale nie mogąc sięgnąć - być dotykaną - pożądać tego: uczucia błogości, smaku i zapachu drugiego jestestwa. To były jedne z tych aspektów, których nie dało się tak po prostu zastąpić - na pewno nie poprzez ograniczenie do oglądania materiałów dla dorosłych. By móc sięgnąć po nie dłonią, należało wpierw te łapki wyciągnąć spod kocyka.
- Zależy, co te paluszki raczyłyby potem zagrać i na czym. - pójdźmy o krok dalej: artyści bywali nieprzewidywalni – dzicy jak zdradzieckie może lub pogoda w górach. Zachwycali naturą, by chwilkę potem zalać falami, lawinami i gromami serca publiki, pragnącej więcej i więcej z każdym kolejnym brzdękiem wypuszczanych nut na wiatr.
Nie wiedziałaś ma miła, że kto mieczem i paluszkami wojował, od miecza i paluszków obrywał? Darując chuchnięcie i dotknięcie wrażliwego uszka – niech uśmiech na twarzy Azjaty odpowie sam za siebie – co innego spoczynek na zapięciu paska od spodni – oj nieładnie - cyk – i wtedy druga rąsia została chwycona. Tak oto trzymane dwie łapki, wampir zapragnął wprawić w ruch - przedtem jednak...
- Więc daj i zamknij oczy... - poprosiłeś ładnie - pięknie wręcz, podgryzając śliczny karczek, przeto odsłonięty poprzez zgarnięcie włosków jej własnymi paluszkami. Widzisz, oddanie kontroli bywało jednocześnie problematyczne i łatwe, gdy obie strony wykazywały chęci do nawiązywania kompromisów. W tym wypadku na talerzu leżała sprawiedliwość w zadośćuczynieniu - pieszczota za rozlany napój - zabawa za...
Pozwól ciału się odprężyć - bardziej niż teraz - rozluźnij nogi, spowolnij oddech... Niech palce drugiej ręki nakreślą kształt Twoich warg – niech przejadą wzdłuż szczęki i smukłej szyi aż na mostek... Niech na moment zapomną o cieple skóry pod koszulką intruza i skupią się na eksploracji własnej: mokrej i ciepłej - już nie do końca okrytej kocykiem, a zaledwie ręczniczkiem. Niech wyobraźnia pracuje, a ciało się nie buntuje, przeto jego ręce tylko kierowały, a to Twoje własne wszystko dociekliwie dotykały, ot w czasie dalszej wędrówki - być może na prawą pierś?
A to wszystko po odpowiednim ustawieniu ciałka...

@Marr




_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Widzisz, drogi Louisie, najlepszą odpowiedzią była ta mająca w sobie jeszcze więcej znaków zapytania - to zależy. Co istota to inna paleta smakowa. Dla jednych najlepsza była miękkość i słodycz; nim te zwodnicze cechy nie przeszłyby w coś zepsutego. Zarazem należało pamiętać, że im większa zwłoka, tym większe ryzyko zepsucia posiłku przez ingerencję osób trzecich; robaczki lubiły jabłka. Inni z kolei woleli czuć coś bardziej chrupkiego, z lekką i orzeźwiającą, kwaśną nutą. Większość jednak znajdowała się gdzieś po środku, i o ile mieli ku temu sposobność, pochwyciliby darmową przekąskę w drodze do pracy. Z kolei Marr, wiedziona pragnieniem, sięgnęła po to co znajdowało się w miseczce tuż obok.
- Ekspertka w tej dziedzinie - głodny głodnemu wypomni. Głodny głodnego zrozumie. Głodny głodnego nakarmi - chyba tak wyglądała słynna trylogia przysłów, riposta na ripostę, gdzie po trzeciej całość się zerowała. Jak by to ująć, paluszki stukały w klawiaturkę, a nim przeszła do samego zgrywania rzeczy, jednym z kroczków było pozbycie się kamerek z okolicy. Na nic dyski i inne zabezpieczenia, jeśli zawartość wyszłaby przez maszynerię trzecią. Z kolei dodatkowe atrakcje - po pracy - również zostałyby pominięte i niedostępne dla wścibskich oczu.
Koneserze, kosztuj więc potrawę, którą podano do stołu. Wszakże jej aromat już zdążył roznieść się po pomieszczeniu i teraz nadeszła pora na odsłonięcie pokrywy, tak by móc pokazać dzieło kucharza. Z kolei kolejny krok był wszystkim znany, ukrojenie kawałeczka oraz przełożenie go na pieczołowicie ozdobiony talerzyk. Winem na szczęście goście zdążyli już się uraczyć.


@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122




_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318


@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318


@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122


@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318


@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122




@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318


@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122


@Marr



_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318


@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122


@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach