Liczba postów : 239
First topic message reminder :
Mówią, że powinno się zapamiętać sen w pierwszym nowym domu. Ale nie ona, ona nie śniła w ogóle dzisiejszej nocy...czy może raczej dnia. Zmęczona w ogóle nie odpoczęła. Leżała z oczyma wbitymi w sufit zastanawiając się czy jej babcia sobie poradziła. Czy da sobie sama teraz radę. Wiedziała, że nie mogła ryzykować tego, by pójść do niej, kobieta była śmiertelnie chora, a pójście tam i poczucie chociażby odrobiny krwi mogłoby się źle skończyć. Pamiętała ten moment na cmentarzu i gdyby nie Mihail pewnie zabiłaby każdego napotkanego człowieka. No i pytanie, które ciągle jej w głowie siedziało, kim był ten, który ją przemienił. Jej...stwórca, ojciec...nie wiedziała jak go nawet nazwać. Z westchnięciem podniosła się siadając na łóżku. Rozejrzała się dookoła nie mogąc pojąć, że to jej dom, jej pokój. Bogactwo tego miejsca nieco ją przytłaczało, nie była przyzwyczajona do takich luksusów. Ale teraz to wszystko również było jej. Przygryzła dolną wargę z przyzwyczajenia nieświadomie nieco rozcinając ją. Zaklęła pod nosem i zlizała czując krople własnej krwi. Ostatecznie zsunęła nogi z łóżka i boso przeszła do kuchni, miała zamiar się napić. Jak jej powiedziano, niczego jej tutaj nie zabraknie, musi po prostu dostosować do siebie rodzaj krwi. Ona i krew...jasne. Nic z tego. Nie miała zamiaru pić krwi. Nie chciała by ktoś przez nią zginął. Chociaż słyszała od swego opiekuna, że to nie tak działa, że musi się posilić krwią bo inaczej ludzki posiłek nie pomoże jej ugasić tego wewnętrznego pragnienia. Pech. Mimo to podreptała do kuchni, wszyscy jak sądziła pewnie spali jeszcze chociaż pewności nie miała, to jednak nie chciała za bardzo nikogo jeszcze poznawać. Nie chciała ciekawych spojrzeń, pytań...byłoby jej dziwnie. Jednak musiała wyjść z pokoju, musiała coś też zjeść. A im bardziej myślała o posiłku tym bardziej czuła pieczenie w przełyku. Orientacyjnie szła przed siebie zaglądając ostrożnie w każde pomieszczenie. Fakt, że wszystko zostało jej pokazane nie oznaczało, że Sonia pewnie i bez obaw zacznie pałętać się po posiadłości. O nie...nie ona. Nim zacznie czuć się pewnie w tym miejscu minie kilka tygodni, albo i miesięcy. To wszystko w końcu było dla niej całkiem nowe, nieznane. Tak też, po dłuższej chwili znalazła się w kuchni. Pierwsze co sięgnęła delikatną szklaneczkę do wody. Nalała sobie nieco i popiła. Najpierw odrobinę, potem więcej. Wypiła całość, a że to nic nie dało nalała sobie kolejną, potem jeszcze jedną ale to nic nie pomagało. Zrezygnowana umyła szklankę i odstawiła na miejsce.
Mówią, że powinno się zapamiętać sen w pierwszym nowym domu. Ale nie ona, ona nie śniła w ogóle dzisiejszej nocy...czy może raczej dnia. Zmęczona w ogóle nie odpoczęła. Leżała z oczyma wbitymi w sufit zastanawiając się czy jej babcia sobie poradziła. Czy da sobie sama teraz radę. Wiedziała, że nie mogła ryzykować tego, by pójść do niej, kobieta była śmiertelnie chora, a pójście tam i poczucie chociażby odrobiny krwi mogłoby się źle skończyć. Pamiętała ten moment na cmentarzu i gdyby nie Mihail pewnie zabiłaby każdego napotkanego człowieka. No i pytanie, które ciągle jej w głowie siedziało, kim był ten, który ją przemienił. Jej...stwórca, ojciec...nie wiedziała jak go nawet nazwać. Z westchnięciem podniosła się siadając na łóżku. Rozejrzała się dookoła nie mogąc pojąć, że to jej dom, jej pokój. Bogactwo tego miejsca nieco ją przytłaczało, nie była przyzwyczajona do takich luksusów. Ale teraz to wszystko również było jej. Przygryzła dolną wargę z przyzwyczajenia nieświadomie nieco rozcinając ją. Zaklęła pod nosem i zlizała czując krople własnej krwi. Ostatecznie zsunęła nogi z łóżka i boso przeszła do kuchni, miała zamiar się napić. Jak jej powiedziano, niczego jej tutaj nie zabraknie, musi po prostu dostosować do siebie rodzaj krwi. Ona i krew...jasne. Nic z tego. Nie miała zamiaru pić krwi. Nie chciała by ktoś przez nią zginął. Chociaż słyszała od swego opiekuna, że to nie tak działa, że musi się posilić krwią bo inaczej ludzki posiłek nie pomoże jej ugasić tego wewnętrznego pragnienia. Pech. Mimo to podreptała do kuchni, wszyscy jak sądziła pewnie spali jeszcze chociaż pewności nie miała, to jednak nie chciała za bardzo nikogo jeszcze poznawać. Nie chciała ciekawych spojrzeń, pytań...byłoby jej dziwnie. Jednak musiała wyjść z pokoju, musiała coś też zjeść. A im bardziej myślała o posiłku tym bardziej czuła pieczenie w przełyku. Orientacyjnie szła przed siebie zaglądając ostrożnie w każde pomieszczenie. Fakt, że wszystko zostało jej pokazane nie oznaczało, że Sonia pewnie i bez obaw zacznie pałętać się po posiadłości. O nie...nie ona. Nim zacznie czuć się pewnie w tym miejscu minie kilka tygodni, albo i miesięcy. To wszystko w końcu było dla niej całkiem nowe, nieznane. Tak też, po dłuższej chwili znalazła się w kuchni. Pierwsze co sięgnęła delikatną szklaneczkę do wody. Nalała sobie nieco i popiła. Najpierw odrobinę, potem więcej. Wypiła całość, a że to nic nie dało nalała sobie kolejną, potem jeszcze jedną ale to nic nie pomagało. Zrezygnowana umyła szklankę i odstawiła na miejsce.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!