François & Leticia

3 posters

Go down

François Barnard

François Barnard
Liczba postów : 16
Potrawka rozmów, sos tłumu, twarze, twarze i twarze; zanurzał się, lawirował, przechodził w serce przyjęcia, w serce wspomnianej nocy okryte koroną naczyń. Ciała, odurzone, bezbronne wiły się w kompozycjach, w obrazie który przenikał w samą jego świadomość. Nie był duszą towarzystwa, miłośnikiem podobnych, pełnych splendoru przyjęć, a jednak - zjawił się, przyszedł. Wiedział, że ród do którego należał odpowiadał za organizację wydarzenia, stąd też, tym bardziej, jego obecność zdawała się pożądana. Kątem spojrzenia uchwycił znajomą twarz Leticii, zachęcając ją niemo, aby podeszła bliżej, w stronę archipelagu stolików. Sam, na ten moment, nie miał żadnego towarzystwa, dopiero wdrażał się w całe, trwające dziś przedsięwzięcie.
- Ktoś cenił sobie staranność - oznajmił cicho jedynie na samym wstępie, wodząc wzrokiem po linach, nie mówił, czy jego zdaniem to dobry albo zły wybór. W istocie, jednego nie mógł odmówić; wspomnianej wcześniej dbałości o każdy dobrany szczegół przy krętaninie włókien.

Leticia Torres

Leticia Torres
Liczba postów : 57
Wchodząc do Serca, pokiwała głową z uznaniem, widząc z jakim kunsztem przerodzono ich pomysły w namacalną realizację, ze szczególnością, z roziskrzonymi oczami przyglądając się krwawej instalacji na ścianie. Już nie mogła się doczekać kiedy sama będzie mogła ich spróbować, a na samą myśl, że niektórym z obecnych złamie się kij w tyłku na sam widok takich abominacji, jej uśmiech się tylko powiększał. Jednak zanim będzie miała okazję zabawić się i odpłynąć myślami w niebyt, pozostała ostatnia bardziej oficjalna część.

Ustawiła się nieopodal starszej siostry, której to przypadł zaszczyt wygłoszenia przemowy, która ostatecznie spadła na dalszy plan po nowinach ogłoszonych przez Raisę. Przez dobrą chwilę Leticia po prostu stała, z rozdziawioną buzią, na środku sali, co skutecznie uświadomiło każdego kto na nią spojrzał, że nawet dla najbliższej rodziny ta informacja była nowością. Żeby zająć czymś usta, sięgnęła prędko po jedno z jabłek, zostawiając gwiazdę wieczoru pozostałym gościom; jeśli już miała gratulować siostrze wolała to zrobić później prywatnie, zamiast teraz urządzać teatrzyk, szczególnie że Leticia nie potrafiłaby ugryźć się w język i nie wypomnieć kobiecie sposobu podzielenia się wieściami.

Jakże żałowała, że w Sercu nie było dłużej tych licznych, ludzkich służących chodzących między gośćmi z całymi tacami szampana, bo od razu zgarnęłaby kilka kieliszków. Jednak takie postępowanie byłoby z ich strony skrajną ignorancją, zatem wampirzyca musiała obejść się smakiem alkoholu i zadowolić się innymi trunkami, przy których należało obsłużyć się we własnym zakresie.

Praktycznie od razu zauważyła Françoisa, do którego podeszła chętnie, w końcu nie wypadało żeby stała jak ta kłoda na środku sali.

- Na bogato albo wcale, to powinna być dewiza naszego rodu. – odparła stając obok i uśmiechając się na powitanie do mężczyzny. – Jak Ci się podoba? Skusisz się? – zapytała spoglądając z roziskrzonym wzrokiem na instalację, czują jak ogarnia ją spokój. Cholera, nie o takie jabłko jej chodziło, pragnęła czegoś wręcz przeciwnego, chociaż musiała przyznać, że po wcześniejszym szoku melisa była jej potrzebna.

Rzut na japko - wersja relax

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Post osadzony dzieje się po wszystkich wątkach na evencie: tych zakończonych i niedokończonych. Nie wpływa na zagrożenie życia postaci: jej jakąkolwiek krzywdę psychiczną czy fizyczną. Nie blokuje również bilokacji. Jest wyłącznie informacją, którą gracze mogą, ale nie muszą wykorzystać.

Zabawa trwała w najlepsze. Zarówno na górze jak i na dolnych poziomach obiektu toczyły się rozmowy, tańce i wszystko to, co aktualnie zajmowało umysł istot nadnaturalnych. Nic nie zwiastowało katastrofy, a rzeczone żelki i ciasteczka - stanowiły wyłącznie miły dodatek do całej zabawy: nikogo nie miały prawa otruć ani zaszkodzić w żaden inny sposób. Jedynym zaskoczeniem mogło być spięcie sieci elektrycznej, które doprowadziło do chwilowej, góra minutowej utraty prądu. Zgasły światła, nagłośnienie - wszystko co “żywiło” się energią elektryczną. Wtem po zaciemnionej sali rozszedł się odgłos - przypominał uderzenie tudzież upadek czegoś bądź kogoś na podłogę - dokładnie na główny parkiet, po którym tańczyli nadnaturalni – potem wrócił prąd.
Oczom wszystkich zebranych na sali głównej (balowej) miał ukazać się trupek: dla jednych człowiek nieznany, innych – przede wszystkim z rodu organizatorów bankietu: Tomas, prawa i lewa ręka samego Szczęściarza.
Ciało było pocięte w... Nazwijmy to finezyjny sposób: rana na szyi, wzdłuż rąk i na brzuchu. Całość przypominała rany tysiąca cięć. Niechlujnie rzucony mężczyzna wypuścił z dłoni coś na wzór klucza.
- Drogie Panie... Drodzy Panowie – Mili wszyscy! Radujcie się bankietem miast niszczyć moje dzieło! Niech to ciało będzie Wam przestrogą. Powiadam Wam: nie rujnujcie mojej sztuki, bo ja i tak ją dokończę! - w nagłośnieniu głównej sali – i zapewne tym na dole, z którego korzystał DJ, rozbrzmiał się donośny męski głos. Jego właściciela nigdzie nie było widać, ale kto wie - może był blisko? Ten sposób morderstwa i paranoja w głosie. Czy mógł to być morderca z Paryża? Czy w ten sposób sprawdziła się wiadomość, którą Sahak swego czasu wysłał do Szczęściarza?
Po przemowie głos umilkł. Wszystko tak jakby pojawiło się szybko i zniknęło szybko: wróciło do... Względnej normy z dodatkiem trupa?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

François Barnard

François Barnard
Liczba postów : 16
Gwar ciągle bulgotał w uszach, kocioł przyjęcia szumiał w potrzasku zmysłów; nie był zwolennikiem podobnych uroczystości, czuł się nadzwyczaj źle w pęczniejącym tłumie. Nadal miał w sobie, jak wierzył, duszę robotnika, poczerniałą ze złości kiedy godziła wzrokiem w hulanki panów. Obecność znajomej twarzy wygięła usta w uśmiechu, sprawiała, że znacznie odżył; spojrzenie jasnych tęczówek wbiło się w nią z radością, sam wkrótce pochwycił jabłko, pragnąc i przy tym dotrzymać jej towarzystwa.
- Sam wygląd robi wrażenie - przyznał dość ugodowo. Od dawna wiedział, że w ludzkim ciele skrywała się pewna sztuka, spisana w tasiemkach jelit, lasach płuc, ścieżkach nerwów, korzeniach łapczywych naczyń. - Niespecjalnie. Nie miałbym satysfakcji - dodał całkiem bezbarwnie. Bezbronność i odurzenie wyrwały z niego apetyt. Był dość wybredny, wiedział o tym od lat.
- Nie krępuj się, gdy chcesz sama spróbować - nie musiała przecież podzielać jego upodobań. Przymrużył oczy i stłumił chęć, aby ziewnąć. Odprężenie, jak breja, jak galareta, kołysało się sennie wśród zakamarków ciała.
- Co w tym jest? - zapytał. Świat dookoła zwalniał, przytępił się oraz mętniał.
Aż nagle: nastała ciemność.
Ciemność.
Głos i przestroga.
Krew utraciła posmak, dłoń, w której dzierżył jabłko, gorączkowo zadrżała przez kilka ułamków chwil. Odłożył naczynie na bok.
- Kurwa - cisnął soczyście. - Ktoś sobie z nami pogrywa.

Leticia Torres

Leticia Torres
Liczba postów : 57
W całkowitym przeciwieństwie do swego rozmówcy, na przyjęciu Leticia czuła się jak ryba w wodzie. Hałas, tłum, rwetes, mieszanina dźwięków – przytłumionych szeptanym rozmów, okrzyków zaskoczenia i radosnych chichotów były prawdziwym miodem na jej uszy. Dopiero ta wrzawa sprawiała, że czuła się żywa, a krew w jej żyłach przyśpieszała, jakby wciąż była człowiekiem. Co tu dużo mówić, gdyby spotkali się za życia na pewno nie zostaliby przyjaciółmi, stojąc po przeciwnych stronach skali, mierząc się wzrokiem pełnym pogardy. Zatem całe szczęście, że ich dzieje połączyły się dopiero za sprawą wiecznego żywota, splatając ich więzami krwi na przekór losowi.

Wystarczająco napatrzywszy się na tą niecodzienną sztukę, skupiła raczej wzrok na Françoisie, starając się wybadać nastroje. Może i nie powinni byli obserwować siebie nawzajem, ale za bardzo weszło jej to w nawyk. – Na co w takim razie się zdecydujesz? A może odpuścisz sobie wszelką zabawę? – zapytała walcząc z samą sobą, żeby zgodnie z propozycją nie spróbować. Na pewno zrobi to, ale znacznie później, wiedziała że ciężko będzie jej się oderwać, a zanim się obje chciała się jeszcze pobawić.

- W sumie nie wiem, pewnie jakieś narkotyki albo leki uspakajające. A może wszystko na raz. – odparła, czując się jakby słowa opuszczały jej usta w zwolnionym tempie. Nawet przez chwilę nagła ciemność nie robiła na niej większego wrażenia.

Tyle że właśnie-  CIEMNOŚĆ.

Uświadomienie sobie, że nie była to żadna część ich planu podziałał na nią niczym kubeł zimnej wody. Wyciągnęła dłoń w stronę, z której chwilę temu widziała postać mężczyzny próbując złapać go za nadgarstek, uświadamiając bardziej sobie niż jemu, że cały czas był obok. Kiedy w końcu światła ponownie rozbłysły cały czas kurczowo trzymała Françoisa, praktycznie z całych sił, zapewne zostawiając na jego skórze ślad.

- Jak ten sukinsyn śmie… - rzuciła gniewnie pod nosem. Coś czuła, że doskonale wie, kim jest rzeczony ktoś, oczywiście posądzając o całe zło tego świata nieszczęsnego Szczęściarza. – O czym on gada? Nic tu nie ma. – rozglądała się gorączkowo wokół, ale nic się nie zmieniło, jedynie wszyscy wydawali się równie zdezorientowani.

François Barnard

François Barnard
Liczba postów : 16
Wrażenie, że nie pasował tłamsił przez wiele lat, od wstępu życia nie-życia; od pierwszych, leniwych taktów krwiożerczego preludium pod kloszem oziębłej nocy. Mieszkało w nim niczym robal, wetknięty w ciasność śródpiersia, skubiący chciwie osierdzie, gdzie uderzało, wbrew prawom, gniotące się w rytmie serce. Dlaczego do nich dołączył? Pytanie, niczym gorzka pastylka drażniło szorstkość języka. Bał się; bał się śmierci. (Był tchórzem?)
- Zastanowię się - wyznał natychmiast niby-enigmatycznie, nie nosząc zaczątków planów, nie czując w sobie podobnych zasobów entuzjazmu, podzielanego przez tłum. Nie zdążył jednak pomyśleć; ciemność, gęsta, mięsista spiętrzyła się w jego oczach, przemknęła przez szpary źrenic. Czuł nagły dotyk Leticii, palce jej dłoni wciśnięte w membranę skóry, poszukujące wytrwale w nim odpowiedzi jestem, tuż obok, jestem.
Nie wiedział, o czym mówił mężczyzna (o sztuce, o jakiej sztuce, u licha; sztuce podobnej do tej utkanej we wnętrzu sali? miękkości ludzkich narządów? kruchości życia, poezji ciepła, które z łatwością gasło? krwi na krawędziach zębów, stalowej woni, wetkniętej natychmiast w nozdrza?). Od porcji w jabłku kręciło się lekko w głowie.
- Sala główna. Coś mogło się tam wydarzyć - wyrzucił z siebie spontaniczne spostrzeżenie, jak wierzył - być może trafne. Przylgnął wyraźnie wzrokiem. - Idziesz ze mną? Jeśli kogoś zabito, zrobi się zamieszanie - ich nieznajomy wspominał przecież o ciele; nie sądził, że skoro było przestrogą, będzie im obojętne.

Leticia Torres

Leticia Torres
Liczba postów : 57
Jeśli François miałby zostać nazwany tchórzem za jeden jedyny strach przed śmiercią, to kimże byłaby ona, kryjąca w sercu znacznie więcej lęków. Oczywiście, że jak wszyscy bała się śmierci. Gdyby ten strach im nie towarzyszył, wszyscy już dawno wyszliby w promienie zapomnianego słońca albo ogłosili swe istnienie światu, by przyjąć ostrza czekające na nich ze obawą w ludzkich oczach, jednak zamiast tego skrzętnie ukrywali się przed rzeczywistością, wydłużając swą nędzną, choć czasami znośną egzystencję. Strach Lety był znacznie głębszy, nie tylko bała się samej śmierci, po której nastałaby wieczna ciemność, a także pustka i samotność, ale również tego braku świadectwa sąsiedniej duszy już za nieżycia. Bo czyż wyizolowanie się nie byłoby prawie równe śmierci?

- Chyba masz rację. – odparła zamyślona, słuchając jedynie jednym uchem, całkowicie skupiona na otoczeniu i wypatrywaniu jakiegokolwiek zagrożenia. - Idź przodem, zaraz dołączę na górze. Właśnie ze względu na zamieszanie zostanę tutaj chwilę dłużej, pilnując żeby goście nam się w panice nie zgubili. – dodała, widząc Tahirę zmierzającą do DJa i ogłaszającą ewakuację, chociaż zanim zdążyła się do niej przecisnąć, ta już zniknęła na górze, nawet jej nie zauważając.

Zżerała ją ciekawość, ale poczucie obowiązku wzięło górę, zatem zgodnie z instrukcjami pomagała wszystkim wyjść z dołu, ustawiając się głównie przy wyjściu dla służby, żeby zbłąkane dusze nie rozsiały się po całej posiadłości. Dopiero, kiedy już wszyscy opuścili Serce Nocy i ona sama w końcu udała się do głównej sali, ta była praktycznie pusta, a przynajmniej nie dostrzegła w niej ani trupa (chociaż z powtarzanych plotek wiedziała już, że to ciało Tomasa), ani żadnego z członków jej rodziny. Jak zwykle musiała ominąć ją cała zabawa, myślała pomagając resztkom gości znaleźć ich dobytki i zapewnić transport, co nie dość, że było upierdliwe to jeszcze czasochłonne.

@Tahira Darbinyan wspominam cię

|Francois zt do Sali Balowej
|Leticia zt (i z całego Balu)

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach