Liczba postów : 16
François Barnard
podstawowe
wiek: 180 lat (ur. 1842, przemieniony w 1868)
rasa: wampir (przemieniony)
pochodzenie: francuskie
wizerunek: Vincent Giovannoni
rola w rodzie Scaletta: obserwator
znaki szczególne
skóra przyprószona (zbyt) szczodrze przyprawą piegów i znamion; zimny, niezwykle jasny błękit kręgów tęczówek; butne, kpiące spojrzenie przepełnione czujnością; luźne swetry i białe, bawełniane koszule, długie płaszcze sunące jak drugi cień (stałe, nieodmienne od lat preferencje wyglądu)
skóra przyprószona (zbyt) szczodrze przyprawą piegów i znamion; zimny, niezwykle jasny błękit kręgów tęczówek; butne, kpiące spojrzenie przepełnione czujnością; luźne swetry i białe, bawełniane koszule, długie płaszcze sunące jak drugi cień (stałe, nieodmienne od lat preferencje wyglądu)
biografia
a thousand dreams within me softly burn
Gorąco, gorąco, pot cieknie po polach skóry, która już nie jest skórą; ciemna, pokryta smołą prędzej stanie się pancerzykiem owada, ruchliwej, podziemnej larwy wijącej się w korytarzach, w pułapce drążonej sieci. Lampka górnicza błyska resztką rozsądku w stężonej czerni obłędu. Gorąco. Kilof rozłupał kamień. Czy żyje we wnętrzu piekła, w wijących się wstęgach jelit bebechów samego diabła? Żyje dla samej pracy, nie może umrzeć, nie może też godnie żyć. Nazywa się François Barnard; jest robotnikiem, jednym z wielu odartych spośród godności, ubogich i bezimiennych. Przeciwnie do nich nie zawsze gnił pośród nędzy, ojciec był urzędnikiem a matka szwaczką, miał ciche, dobre dzieciństwo i zdołał ukończyć szkołę, potrafił pisać i czytać (o zgrozo! ci wszyscy ludzie, ci biedni ludzie o zapadniętych oczach, przeżartych pylicą płucach, bladzi jak nieboszczyki, gdy wychodzili ze cmentarzyska-kopalni, grobowca własnych nadziei, nie znali nic oprócz pracy, trudząc się odkąd tylko sięgali burą pamięcią). Wie, że jest inny, nie wstydzi się o tym mówić, chciał się wykształcić, chciał studiować, chciał wiele, o wiele więcej niż zdołał pozwolić los. Ojciec utracił pracę, będącą głównym przychodem całej rodziny, osunął się w swoim zdrowiu; kiedy sam dorósł musiał przejąć tę rolę, znajdując szybko zarobki. Napotkał wiele trudności, zwolniono go wpierw z kolei (pokłócił się z przełożonym), później z fabryki (uderzył w sprzeczce wyższego rangą kolegę), aż wreszcie spróbował szczęścia w jednej z kopalni węgla. W tym miejscu pracują wszyscy, dorośli oraz ich dzieci, anemiczne, krzywicze, zmuszone aby dojrzewać szybciej niż rytm natury. Wtedy, jak rześki powiew, jak słodki miód obietnicy nadchodzi nurt socjalizmu; w lokalach, gdzie po godzinach panuje ogień dyskusji, poznaje Cécilię, jedną z młodych działaczek. Zakochują się w sobie i przysięgając miłość, stają się nierozłączni, naiwni w swoim uczuciu, łudząc się, że odmienią rygor tyranii świata. Cécilia, z biegiem tygodni, zaczęła popadać w skrajność, wkroczyła w szeregi anarchistów, mimo, że jej odradzał, troszcząc się o jej los. Pamiętał ostatni wieczór, w którym się pokłócili (nazwała go wówczas tchórzem, plując nieomal w twarz); później wiedział, że brała udział w zamachu, podkładając ładunek we wnętrzu restauracji, gdzie gromadzili się najmożniejsi spośród mieszkańców miasta. Na jej nieszczęście pochwycono jednego ze spiskowców, który wydał nazwiska; lękając się kary śmierci, Cécilia postanowiła zginąć we własnym domu, popełniając samobójstwo przez powieszenie. Uważał, wówczas, że była bardziej odważna w swojej radykalności, serce pękło mu niczym szklane, rozbryźnięte naczynie i zajęczało pustką. Nie miał nic do stracenia, nie czuł już przywiązania, decydując się stanąć razem z innymi na czele buntu w kopalni; strajk wykiełkował ze względu na obniżenie pensji robotników. Rozpoczęli głodówkę, nie przychodząc do pracy, udali się pod domostwo dyrektora, skandując uparcie hasła. Ubóstwo rodzi żółć gniewu, gniewu który wzbierał przez lata, pęczniał w głowach jak ropień; strajk jednak upadł, stłumiony przez nieugiętość zarządu i wezwanych żandarmów, rewolucja zginęła, zduszona w samym zarodku; François Barnard koniec końców stał się przestępcą; zdrajcą.
Zimno. Żył pod osłoną cieni, poruszał się tylko nocą skrzącą spojrzeniem gwiazd, z dala od służb porządkowych i mieszkańców osiedla. Ukrywał się w starej szopie, żywiąc się resztką strawy przenoszoną przez poczciwego właściciela karczmy, jedyną osobę, która jeszcze darzyła go strzępkiem bladej sympatii. Nie pisał już do rodziny, świadomy, że ich też zawiódł; siedział, godzinami bezczynnie, paląc jedynie świecę, unosząc jak świętą hostię, która muskała ciepłem. Któregoś dnia, niespodziewanie do szopy wtargnął pewien mężczyzna; kojarzył go, przedstawiał się imieniem Ambrose i przesiadywał w barze, gdzie odbywały się spotkania socjalistów, nie współpracował z nimi, był uznawany za nieszkodliwego ekscentryka i prędzej śledził ich losy, twierdząc, że pisze powieść, w której umieści wszystkie, widziane wydarzenia. Przestraszył się, początkowo, że będzie pragnął go zdradzić, wyjawić miejsce, służące mu za kryjówkę, Ambrose jednak wciąż mówił o swoim dziele, nazywając go pieszczotliwie głównym bohaterem (odkrył, że ma cudaczne zamiłowanie do literackich porównań, dziwnie kojące w szarym marazmie uczuć). Odbyli długą rozmowę, trwającą niemal do świtu, Ambrose twierdził, że zasługuje w jego odczuciu jeszcze na dalszy rozdział (jak zdołał dosłownie ująć, nie odstępując od wcześniejszej maniery), twierdził, że ludzie niezależnie od wyznawanych poglądów, wyłącznie potrafią niszczyć i deptać siebie nawzajem. Niech spojrzy, jak wiele zyskał; jedynie samą nienawiść ze strony dawnych sojuszników. Zapytał go, ostatecznie, czy pragnie sam dalej żyć, on, z przerażeniem i lękiem, przytaknął ledwie w milczeniu. Musiał to w nim zobaczyć, tę wolę życia, żałosną wolę upadłego rewolucjonisty, którego losom się przyglądał; Ambrose przyszedł ponownie, po cichu w kolejną noc, wyjawiając mu tajemnicę swojego pochodzenia; szukał sojuszników do wampirzego rodu Scalettów, do którego sam przynależał. Zgodził się, mając zostać posłusznym, poznając z każdym dniem swoją rasę, reguły, ograniczenia, nowe, zyskane cechy. Nazywa się François Barnard; stał się obserwatorem, koneserem informacji, podobnie jak jego stwórca; poprzedni, François Barnard-człowiek zginął podczas zamieszek, a jego ciała nigdy nie znaleziono. Nie może umrzeć, choć nie powinien żyć.
ciekawostki
– w ludzkim życiu był zagorzałym socjalistą; niekiedy wierzy, że rzeczywiście powinien był wcześniej umrzeć w imię dawnych idei zamiast stawać się zaprzeczeniem wszystkiego, co wcześniej silnie wyznawał;
– jest wbrew pozorom bardzo sentymentalny, przywiązuje się do osób i miejsc, pamięta zaskakująco dokładnie swoje dzieciństwo i zaniedbaną młodość;
– od momentu utraty Cécilii ma trudności w nawiązywaniu trwałych i zażyłych relacji, jego więzi są kruche, giną pod presją czasu;
– ze względu na sposób, w jaki zmarła Cécilia, boi się widoku wisielców;
– jest miłośnikiem sztuki, a zwłaszcza literatury i aktorstwa, z zaciekawieniem śledzi zmiany wśród ludzi, przede wszystkim panujące nastroje i odcienie poglądów. Nie fascynuje się technologią, posiada w jej zakresie jedynie ogólną wiedzę;
– potrafi porozumiewać się po francusku (język ojczysty) i angielsku;
– jest dosyć szorstki i specyficzny w obyciu; na swoje szczęście, zyskuje po dłuższym czasie kiedy zaufa drugiej osobie na tyle, by się przed nią otworzyć.
– jest wbrew pozorom bardzo sentymentalny, przywiązuje się do osób i miejsc, pamięta zaskakująco dokładnie swoje dzieciństwo i zaniedbaną młodość;
– od momentu utraty Cécilii ma trudności w nawiązywaniu trwałych i zażyłych relacji, jego więzi są kruche, giną pod presją czasu;
– ze względu na sposób, w jaki zmarła Cécilia, boi się widoku wisielców;
– jest miłośnikiem sztuki, a zwłaszcza literatury i aktorstwa, z zaciekawieniem śledzi zmiany wśród ludzi, przede wszystkim panujące nastroje i odcienie poglądów. Nie fascynuje się technologią, posiada w jej zakresie jedynie ogólną wiedzę;
– potrafi porozumiewać się po francusku (język ojczysty) i angielsku;
– jest dosyć szorstki i specyficzny w obyciu; na swoje szczęście, zyskuje po dłuższym czasie kiedy zaufa drugiej osobie na tyle, by się przed nią otworzyć.