Dni których jeszcze nie znamy

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
First topic message reminder :

Tytuł: Dni, których nie znamy.
Data: Marzec 1935
Miejsce: Sopot, Polska, Kasino-Hotel Zoppot, dzisiejszy Sofitel Grand Hotel
Kto: Marcus Wijsheid & Tahira Darbinyan

„W pubach czasem ludzie coś mówią, a czasem mówi whisky. Trudno powiedzieć, które jest które”. - Tommy Shelby

Dni których jeszcze nie znamy - Page 2 Peaky-e8dbdf9

Czarny Mercedes podjechał pod główne wejście do kasyna. Mężczyzna wysiadający z auta ubrany był w czarny garnitur, białą koszulę, i starannie zawiązany krawat, który przypięty do koszuli małą złotą spinką. Dwa dodatki dodawały mężczyźnie nieco szyku, czarne skórzane rękawiczki i złoty zegarek kieszonkowy zapięty do kamizeli. Gdy wysiadł z pojazdu, podszedł do przedniego okna i powiedział coś do kierowcy. Ruszył wolnym krokiem do głównego wejścia do budynku. Był tu już  nie po raz pierwszy, w związku z czym nie tracił czasu na podchodzenie do recepcji, a skierował swoje kroki wprost do, przyłączonego do budynku hotelu, kasyna. Po drodze ściągnął ze swojej głowy kaszkiet, i co krok witał się z mijanymi osobami. Od razu podszedł do stojącego przy wejściu kelnera i poprosił o zaprowadzenie dla zarezerwowanej dzień wcześniej stolika, Samotnego stolika. Dziś był tutaj sam, z nikim nie był umówiony, na nikogo nie czekał. Gdy zasiadł do stołu, wyciągnął z niesionej ze sobą torby jakieś dokumenty i zdjęcia. Zaczął uważnie się im przyglądać i czytać. Po chwili Kelner przyniósł dla niego szklankę ze szkocką whisky - Jak zawsze trzy Herr Wijsheid? - pytanie dotyczyło oczywiście kostek lodu. Marcus skinął jedynie głową dla potwierdzenia, nie przerywając analizy przyniesionych dokumentów.

Myślisz, że coś tu znajdziesz? W biurze przeglądaliśmy te papiery chyba z tysiąc razy. Tysiąc pierwszy wiele nie zmieni. A tym bardziej tutaj. - Wilk w głowie mężczyzny odezwał się cichym pomrukiem pełnym znudzenia. - Owszem może i niczego nie znajdziemy, ale nie po to tu przyszedłem. - znudzenie w głosie mężczyzny było nie wiele mniejsze niż jego mentalnego kompana. -  To może łaskawie powiesz mi, co tutaj robimy? Nie powiesz mi, że jechaliśmy tu dwie godziny, w tej paskudnej pogodzie tylko po to, żeby poprzeglądać samotnie jakieś papierzyska. - nuta złości, i nie bezpodstawna, pojawiła się w głosie wilka. Nie wiem i w tym jest problem.

Po mniej więcej godzinie zaczęto zapraszać wszystkich gości na główną salę, gdzie miały odbywać się występy jakiejś orientalnej tancerki. Początkowo nie chciał się ruszać z miejsca, w którym był, jednak coś tknęło go, że powinien się tam jednak udać - No może w końcu coś się zacznie dziać. - zaśmiał się wilk. Nie wiedział jak bardzo te słowa będą prorocze.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Jakby chociaż wyzwał ją od lisa, czy jakiegoś kojota. A jednak wrzucenie jej do jednego worka ze stadem bezmyślnie przemieszczającym się korytarzami sopockiego kasyna bydłem było subtelne jak wystrzał armaty o poranku. Wiedziała, że to dyplomatyczna gra, że w negocjacji, tej mniej wysublimowanej, nastawionej na szybki efekt, zawsze warto upokorzyć rozmówcę, ostentacyjnie obniżyć jego wartość. Oceniała intencje, które stały za tą uwagą. Czy miała na celu poruszenie gwałtowniejszych strun, rozproszenie czujności, nieostrożne ruchy i odsłonięcie prawdziwych miękkich tkanek. A może chciał sprawdzić, jak zacznie się bronić, próbując ze wszech miar udowodnić mu swoją wartość? Wraz z tym ustał kontakt fizyczny, w tańcu pływów, napięć i odprężeń. W odpowiedzi drgnęła jej tylko jedna brew, unosząc się ku górze wraz z kącikiem ust. Stać Cię na więcej wilku – zdawały się mówić ciemne oczy, a przestrzeń wkoło wypełnił, prócz zwykłego stłumionego gwaru i cichej muzyki, szelest tasowanych kart.

Alkohol bez krwi nie działał na nią w sposób, jaki uznawałaby za zadowalający. Z drugiej strony lubiła choćby poczuć jego smak na ustach, ból i gorycz, który ze sobą niósł wtedy, gdy było to potrzebne. Otumanienie... cóż, w sytuacji takiej jak ta, lepiej by nie było jej udziałem. Teraz jednak mieli oddawać się innej rozrywce, dlatego tylko pokręciła przecząco głową, na propozycję uzupełnienia kryształu.

– Co Marcusowi przyniesie wojna... Jeśli będzie, ale na co pytać o oczywistości... – szepnęła na granicy do swoich arkanów, ciepło, niemalże pieszczotliwie. A potem skupiła się na przedstawieniu. Widzowie nie lubili, gdy do tarota podchodziło się zbyt lekceważąco, nawet gdy sami byli sceptyczni.

W końcu przed Marcusem pojawiły się dwie pierwsze karty. Mężczyzna przy stole ze znakiem nieskończoności nad głową, jedną ręką wskazywał niebo, drugą zaś podłoże. Okraszony kwieciem uśmiechał się, a napis głosił: Mag. Karta ta jednak była do góry nogami, co wywołało mimowolny uśmiech, żeby nie powiedzieć parsknięcie, ze strony Tahiry.

– To pierwsza karta, pokazuje Ciebie w pytanej sytuacji. Mag jest siłą kreacji, a w krzywym zwierciadle, przez to, że jest do góry nogami, ukazuje kuglarza zręcznie posługującego się manipulacją i kłamstwem. Kierowanie nagonką na innych, odwracanie uwagi od siebie i swych grzechów... Łgarz i łajdak u władzy. To dobra wróżba na czas niepokojów.– słowa, które mogłyby obrazić normalnych ludzi, w jej ustach brzmiały jak najsłodsze komplementy. Tak bardzo pasowało jej to do Diabła, którego ujrzała wśród kart, gdy pierwszy raz zapytała o postać tajemniczego brytyjskiego żołnierza... Zaraz po tych słowach położyła drugą kartę, tym razem ukazującą rannego ukrywającego się za palisadą. Zmarszczyła brwi, widać było malujące się na twarzy zaskoczenie.
– Karta druga, to główne zdarzenie, problem, konflikt do rozwiązania. Punkt zwrotny może? O ile Mag, kładzie cień na całe Twoje życie, to przekonania gnieżdżące się mocno w sercu i głowie, o tyle IX buław, czy ogólnie blotki, arkana małe, to wydarzenie, to wycinki czasu, zdarzenia, które mogą coś zamieszać, ale nie mają tego ciężaru. Dziwne... IX buław mówi o potrzebie zapewnienie bezpieczeństwa, nawet jeśli ten płot może kojarzyć się z więzieniem. Ale czy chodziłoby o Ciebie? Szczerze wątpię... Cóż, może kolejne karty nakreślą nam szerzej tą sytuację. – Na ile Marcus potrafił odczytywać mowę ciała, tak widział, że już pierwsze dwie karty zaintrygował Czytającą, która mimo cynizmu długowiecznego potwora, epatowała obecnie szczerą ciekawością.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Dobrze, że Marcus nie znał myśli kobiety, bo gdyby je znał, wybuchłby śmiechem. Zarazem łowca i ofiara, jak i wilk i owca, tyczyła się pary kochanków, gdzie jedna ze stron usilnie próbuje zdominować, przejąc kontrolę nad emocjami, zmysłami. Druga zaś ulega chwili, oddaje się rozkoszy dotyku, zapachów, pożądania. Niestety jednak nie znał jej myśli, mógł jednak reagować na jej reakcje na jego słowa. Dostrzegł podniesioną brew i delikatny uśmiech, czy to było wyzwanie? Jeśli tak to musiał ją zmartwić. Nie zamierzał go podejmować. W Kairze gdzie spotkali się pierwszy raz, to jednak mimo wszystko on był łowcą, powoli dążył do odkrycia jej słabości, jej pragnień, i tajemnic. To on był stroną nadającą tempo w tańcu dwóch dusz. Teraz to ona musiała się postarać, jeśli chciała odkryć jego tajemnice.

Skinął głową na odmowę i odprawił kelnera. Z uwagą zaczął przyglądać się kładzionym przez kobietę kartom i uważnie słuchać jej słow. Uśmiechnął się delikatnie, gdy określiła go kuglarzem i zręcznie słodkim tonem obróciła to w niby komplement. A może rzeczywiście nim był? To wiedziała jedynie ona w tym momencie. Dziewięć buław, tę kartę znał, ktoś kiedyś powiedział mu, że jeśli ta karta pojawi się na stolę, ma się mieć na baczności. Powiedziano mu też, że zależnie od miejsca może też oznaczać, że nie wolno mu się poddać, bo potem będzie tylko lepiej. Słowa kobiety potwierdziły jego przemyślenia w pewnym stopniu, ale dały też nieco inne znaczenie. Czy był zainteresowany, co pokarzą karty dalej? Częściowo tak, częściowo obawiał się, co odkryje przed nim los. Wiele razy wolał nie znać swojego losu, by nie sugerować się, podejmując jakiekolwiek decyzje. Widział na twarzy kobiety coś, co dostrzegł również w Kairze.
Sceptycyzm, który starała się ukryć za woalką słów i słodkiego tonu, ale gdy pierwsze karty pojawiły się na stole, dostrzegł ciekawość. W końcu Ona znała znaczenie kart. A te najwyraźniej układały się w ciekawej konfiguracji. Postanowił się nie odzywać, jednak błysk w oczach mógł zdradzić kobiecie, że mimo pewnych oporów jest ciekawy, co przyniesie mu przyszłość. Upił delikatny łyk ze szklanki, wyglądało to, jak by umoczył jedynie usta, jednak delikatny ruch jabłka ukrytego pod skórą szyi zdradzał przełknięcie. Skinął jej głową.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zwykle nie lubiła milczenia nad kartami. Niepokoiło ją, niczym bierny kochanek w rozleniwieniu patrzący, na ognisty płomień pełzający po nim ku zatraceniu. Takich zwykle zabijała niedługo po tym, jeśli tylko w oczach ujrzała cień znudzenia, czy rozproszenia, odbieranego niczym największą obelgę dla perfekcyjnej rzeźby egipskiego ciała, kairskiej róży pustyni. Kontrolnie jednak uchwyciła błysk, zaciekawienie, zaangażowanie, choć ukryte za posągową postawą.
Kolejne cztery karty otoczyły mały krzyż, czyniąc go większym. U podstawy, tuż przed nim srogi mężczyzna na tronie dzierżący miecz, po lewej inny, utopiony w kałuży krwi przeszyty dziesiątką ostrzy. Nad nimi... znów ostrza, tym razem otaczające związaną kobietę o zasłoniętych oczach i w końcu po prawej ta fala ostrzonej brzaskiem broni została przełamana miękkością szat niewiasty, na której dłoni spoczywał jastrząb, otoczonej krzewami, których gałęzie uginały się od złocistych monet.

Tahira zamyśliła się nad kartami, dając wybrzmieć swym rozmyślaniom, napięciu, którego widmo zostało rozpisane przez arkana. Przeszłość i przyszłość, to co oczywiste i to co ukryte... Oblizała wargi, powoli, z rozmysłem, żałując, że jednak nie poprosiła Marcusa o ponowną podwójną whisky, która mogłaby lekko przypiec podniebienie, kupić jej jeszcze czasu, na zwinniejsze ułożenie wróżby. Zaskakiwało ją to, jak była stremowana całą sytuacja, choć będąc wytrawną artystką, trema tylko przydawała jej skrzydeł, niczym drugi wiatr drżący lotką.

– Ta kobieta u szczytu krzyża, to umierająca nadzieja, otoczona zniszczeniem. – nie wierzyła, by karta mogła to mówić o kimś, kto w każdym geście i słowie zachowywał się jak alfa. Była zbyt delikatna, zbyt obrazoburcza dla obrazu, który jej przedstawiał w tych kilku wyrwanych losowi chwilach, kiedy ich ścieżki się przecinały. – Myśli, że jest bezradna i bezsilna, choć tli się w niej jakaś wola walki. W tej... hmm... sytuacji widzę jednak Twoją chłodną kalkulację. – pochyliła się przez stół, jakby miała zamiar go dotknąć, a jednak smukła dłoń zatrzymała się na królu dzierżącym miecz. – To władca intelektu, ważący wszelkie za i przeciw. Karty mówią, że przyjdzie Ci podjąć bardzo ważną decyzję. Rozsądzić, czy pozostać ma to, co było, co niosło śmierć i zgubę, czy ma nadejść... pokój i dobrobyt. – niespiesznie, jak wahadło zegara pozbawionego wskazówek przeniosła dłoń od zabitego mężczyzny, do świętującej ze swym skrzydlatym pupilem kobiety.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Kolejna karta przedstawiała - Sprawiedliwość - szepnął. Czekała go jakaś decyzja do podjęcia? W kontekście poprzednich dziewięciu buław, przed którymi go przestrzegano, nie był to dobry znak. - Dziesiątka mieczy- Kolejne ciche wtrącenie, kiedy kobieta kładła karty na stole. Mogła teraz dostrzec, że jego spojrzenie zrobiło się nieco bardziej nerwowe. Karty, póki co nie przynosiły dobrego znaku dla niego. Dziesiątka mieczy zwykle również była złym omenem albo bolesnym zakończeniem, ciężkich dla siebie spraw. Czy zaczynał, żałować, że zapytał Kobietę o swoją przyszłość? Tak. Czy chciał znać resztę, niekoniecznie, przecież wszystko to, co robiła to czcze gadanie. Czy na pewno? Dobra chciał, zdecydowanie chciał.

Przestał analizować jednak kolejne karty. Czekał cierpliwie na interpretację kobiety. Przecież miał prawo się pomylić, on nie znał się na tarocie. Co nieco słyszał podczas swojego życia, ale czym była jego wiedza wobec kobiety, która tak sprawnie żonglowała kartami. Dłuższa cisza piszczała w jego uszach. Poruszył się delikatnie, lecz wprawne oko mogło dostrzec pewną nerwowość w tym ruchu. Dostrzegł, jak kobieta oblizała wargi, bo już skupił swój wzrok z powrotem na jej twarzy.

Słowa kobiety potwierdziły znów częściowo jego przypuszczenia. Czekała go ważna decyzja do podjęcia. A od tej decyzji, mogą zależeć losy jakieś osoby. Przez myśl przeszła mu Henrietta. Przeszedł mu po plecach zimny dreszcz strachu. Wolał nie musieć podejmować decyzja, od której ważyłyby się losy jego najukochańszej córki. Co prawda mówiła, że potem będzie lepiej, ale z córką czy bez. Pokręcił głową delikatnie i przyodział swoją twarz uśmiechem. - Czyli wychodzi na to, że czekają mnie burzliwe lata. - zaśmiał się, jednak dało się wyczuć z niego delikatną nerwowość.
   

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Och nie... to nie jest sprawiedliwość. To król mieczy. Oboje dzierżą miecz sprawiedliwości ona jest jednak archetypem, on władcą... – umilkła, zastanawiając się jak lepiej ubrać to w słowa, bowiem brakło ich w niemieckim słowniku, włoskiego wciaż nie znała tak dobrze, a angielski wydawał jej się wysoce nieodpowiedni do opisywania kwestii duchowych, wyższych, abstrakcyjnych. Był za mało poetycki, a za bardzo... mulisty. – Sprawiedliwość to też równowaga, to też zrozumienie dla przyczyny i skutku. Król mieczy zaś jest władcą domeny intelektu, kieruje się intelektualnym osądem, analitycznym postrzeganiem, zimną kalkulacją...– Król mieczy był też prawdomówny, etyczny i rzeczywiście sprawiedliwy, ale to niejako kłóciło się z kuglarzem, który stanowił punkt wyjścia. Ze znaczeniami był ten problem, ze każda karta stanowiła ich cały zbiór i to Czytający ostatecznie decydował, które najbardziej słowa "rezowowały", współgrały ze sobą i z osobą zadającą pytanie, tak by wyklarowała się adekwatna odpowiedź. – Tu dziesięć mieczy, tu jest ich osiem.– wskazała na zniewoloną kobietę drepczącą w miejscu po błocie. – ... i dziewięć denarów, owoce naszych działań, dobrostan, ale też takt i dyplomacja, szlachetne zajęcie... – dziwiła się tej roztaczanej opowieści, choć miała ona z pewnością jakiś sens, to nie była w stanie przypasować go tu i teraz konkretnym zdarzeniom i radom. Rzadko kiedy karty wybiegały aż tak daleko w przyszłość, bo z pewnością nie opisywały obecnej jakiejś jego sytuacji.

– Jeszcze jest słup, to karty, które wspierają, opisują odczucie siebie, to jak inni będą patrzeć na tę sprawę, oczekiwania czy nadzieje i w końcu przyszłość... do czego to wszystko zmierza, jeśli pójdziesz obraną przez siebie ścieżką. Jesteś gotów?– zapytała, głównie po to, by nie wyszło że cały czas mówi. Wiedziała, że takie drobne przystanki są ważne. Nauczyła się już, że opowiadanie o całym krzyżu bez tych przerw, nie przynosiło nic dobrego.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Zawsze myliły mu się te dwie karty. Były tak podobne do siebie. Ale w końcu na co mu ta wiedza. Wystarczyło mu że znał część z nich i mniej więcej ich znaczenie. Zastanawiał się dłuższą chwilę czy kobieta mówi mu o ogólnym znaczeniu karty, czy dobiera znaczenie kontekstowo do poprzednich kart.  

Wyczuł że kobieta szuka odpowiednich słów. Nie wiedział ile ma lat, postanowił jej nieco ułatwić sprawę. - Możemy przejść na twój ojczysty, jeśli ci to ułatwi. - uśmiechnął się upijając kolejny niewielki łyk ze swojego drinka. Równie niewielki i równie subtelny jak poprzednio. Odłożył szklankę na stół. Przyjmując przy tym nieco bardziej otwarta pozycję. - Nikt nie będzie się zastanawiał ani podważał mojej pozycji z tego powodu. - spojrzał znow kobiecie prosto w oczy - Od tego mówienia zapewne zaschło ci w gardle, proszę nie odmawiaj. - po tych słowach znów zawołał gestem kelnera. Gdy przyjął od kobiety zamówienie ruszył z powrotem do baru a Marcus spojrzał na karty na krótką chwilę. Następnie znów na kobietę i jak to zwykle bywało, skierował swoje błękitne stateczne oczy w jej palisandrowe. Po dłuższej chwili odpowiedział - Kontynuuj.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Przyjęła jego podarek, trunek złożony, niczym misa u stóp delfickiej wyroczni, otumanionej narkotycznym snem. Sześć kart leżało między nimi złożonych, a w nie wpleciony los obojga, choć jeszcze nie byli tego świadomi. Półmetek za nim, a Tahira wciąż zaciskała drobną dłoń na kartach większych niż te przeznaczone do gry. Wiekowe przyjaciółki, czuła, że ich żywot powoli dobiega kresu, że jeśli chce się jeszcze nimi cieszyć, będzie potrzebowała je oszczędzać. Teraz jednak trwała w znaczeniach, w zawiłościach ukutych przez ludzi i wiecznych (a Ci z pewnością maczali w tym palce, mając w sobie pamięć wielu pokoleń), a między które próbowała teraz zajrzeć. Wcześniej niewinny flirt nie miał się w żaden sposób do napiętej atmosfery, która wibrowała nad ich stolikiem.

– Słup... wróćmy tam. – była niecierpliwa, sama chciała zobaczyć karty, które były tylko wsparciem. – Pierwsza to to co Ty myślisz o sobie w tej sprawie. I mamy... rycerza w lśniącej zbroi. – niemal prychła rozbawiona, jednoznacznie jednak nie śmiała się z niego, a czytanie realnie przypominało rozmowę, w której Tahira nie tylko rozmawiała z Marcusem, ale też z kartami. Właśnie powiedziały jej dobry żart. Rycerz rzeczywiście był na białym koniu, a w dłoniach trzymał kielich. Nie było jednak czasu, by się nad tym dłużej zastanawiać, bo błyszczące ciemnością oczy mówiącej już swobodnie po arabsku Tahiry, gnały myślami ku kolejnej karcie, ku domknięciu układu.

– To jak Ciebie będą w tej sytuacji widzieć inni... O proszę... kochankowie, znajoma karta. – Nawet teraz, nawet w takiej chwili, trochę podniosłej, trochę niepokojącej nie mogło zabraknąć aluzji do seksu. – Ta karta... to nie tylko seks, nie tylko związek, ale chodźmy dalej, czego się obowiasz, lub jakie są Twoje nadzieje w związku z sytuacją która nadejdzie to... odwrócona Śmierć. – kolejny jeździec na białym koniu, tym razem groźniejszy, kościany. Tahira upiła łyk podarowanego jej trunku, wiedziała, że ta karta może wyprowadzić na manowce niedoświadczonych, nieobytych z arkanami, zwłaszcza w odwróceniu.

– Śmierć... nie jest śmiercią, nie tak, jak rozumieją ją ludzie. To zmiana, nieustanna, krąg życia, który jest stratą ale też narodzinami czegoś nowego. Odwrócenie sugeruje, że obawiałbyś się, że to niczego nie zmieni. To co zrobisz, to co zadecydujesz. A jeśli podążysz ścieżką, którą podpowie Ci intuicja to... – ostatnia karta. Nagroda lub przestroga, jedna z dwóch tych zapowiadających nadchodzące znaczenia. Elektryzowała ją, mogła dopełnić wróżby, lub zamydlić oczy. Na stole pojawiła się zapatrzona w siebie para, a każde z nich trzymało swój kielich, gotowy do wzajemnego upicia. Tahira zamrugała kilkukrotnie, by po chwili rozluźnić dłoń.
– To... pakt. Umowa. Zgoda i pojednanie. To też... hmm... małżeństwo, ale para kielichów rozlewa swoje dobrodziejstwa też na umowy handlowe, czy związki przyjaciół, którzy mogą na sobie polegać. Cóż Marcusie... Co mam Ci powiedzieć? Jeśli spotkasz na swojej drodze damę w opresji, wydobądź ją z oprawców rąk, a wnet zmiana i wspólnoty nam zakwitnie pąk. – wniosła za to toast, próbując w jakiś sposób znaleźć drogę do rozluźnienia napięcia. Sama jednak wciąż czuła lekki niepokój, nie patrzyła nawet w kierunku kart, zbyt zdenerwowana, by ponownie widać ciąg sprowadzający się do tegoż wyniku.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Legendy głoszą, że wyrocznia była niezwykłej urody, ale przy tym przebiegła. Zastanawia narratora, czy porównanie do owej wyroczni jest celowe, czy jedynie drogą przypadku. Przyglądał się kartom, analizując to, co sam wiedział na temat ich znaczeń, a umówmy się jego wiedza była jednak dość ograniczona, a tym, co przedstawiła mu siedząca przed nim Piękność. Patrzył również na sfatygowane karty w ręku kobiety. Czy czułaby się urażona, gdyby sprezentował jej nową talię kart? Postanowił, że zapyta ją o to później. A może jednak nie będzie pytał? Nie będzie ryzykował odmowy. Postanowił, że następnego dnia przyśle kogoś z nową talią. Napięta atmosfera, niepewność, może nawet lęk. Towarzysze odkrywanego losu, czy będzie on dobry, czy zły. Zwykle unikał sięgania do nici losu, wolał mieć wybór, a znając swój los, czy na pewno miał wybór?

Parsknął śmiechem, gdy karta rycerza pojawiła się na stole. On i rycerz w lśniącej zbroi? Ani on rycerz, ani w lśniącej. No dobra, może w stosunku do kobiet bywał rycerski, Dbałość o ubrania i wygląd w sumie też można było uznać za lśniącą zbroję, ale znaczenie jednak odbiegało od tego rozważania. Czyli jak dobrze rozumiał, przyświecała mu rola rycerza rodem z baśni braci Grimm. Oby tylko księżniczka nie była w wysokiej wieży chroniona przez smoka. Oj biedny ty biedny Wilkołaku, dobrze, żeś nieświadom przeprawy, która czeka cię, za zasłoną losu ukazanego przez karty. Kochankowie. Ta karta, mówiąc uczciwie, przestraszyła. Bo jeśli miał uratować kogoś, a tym kimś miał być ktoś bliski jego sercu, na co mogła wskazywać karta kochanków, To opcje były co prawda nieliczne, ale bardzo niepokojące. O ile wiedział, co działo się z jego Córką, i był w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo, o tyle druga kobieta była aktualnie poza jego zasięgiem. Miał tylko nadzieje, że Louis był blisko Seleny. To zapewniłoby jej bezpieczeństwo. Tahira na tym etapie nie była mu aż tak bliska, choć nie ukrywam, zaczynała sięgać mackami swojego uroku w coraz to głębsze czeluści jego duszy. Trzeba będzie napisać do Louisa i Seleny czy wszystko u nich w porządku. Nie wiedział, że drogi tej dwójki albo właśnie się rozdzielały, albo było już za późno.
   
Starał się ukryć za woalem uśmiechu, strach i niepewność, jaką zasiały karty. Jak to zwykle bywało nerwy i szargające nerwy ukrywał pod sarkazmem i żartobliwym tonem. - Cóż małżeństwo mi nie grozi, przynajmniej na razie. No, chyba że ta Piękna Panna siedząca naprzeciw mnie szuka męża, wtedy moje plany wolności mogły być nieco zagrożone. - Uśmiechnął się, zerkając kobiecie znów w oczy, próbując wyczytać jakąkolwiek reakcje na jego słowa. Wyciągnął papierosa z papierośnicy i podsunął ją kobiecie. Jeśli poczęstowała się od niego papierosem bądź wyciągnęła ze swojej, przysunął jej odpaloną zapalniczkę. Następnie upił tym razem solidny łyk ze swojej szklanki. Opuścił nogę, która znów trąciła i przesunęła się nieco po nodze kobiety. Nie cofnął jej jednak. Czy było to celowe, czy powodem takiego postępowania było jednak głębokie zamyślenie, nad zasłyszanymi informacjami? Pozostawię tę kwestie Narratorce do rozmysłu.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Małżeństwo to coś, co wymyślili sobie śmiertelnicy. Stan z terminem ważności "do śmierci". Wyobrażasz sobie Herr Wijsheid być z jedną kobietą aż do ostatnich swoich dni? – zapytała rozbawiona, dopijając alkohol i nabierając ochoty na więcej płynów, choć o zdecydowanie odmiennej barwie i właściwościach. Z uśmiechem zabrała karty. To tylko zabawa, opowiadanie historyjek, niemających za wiele wspólnego z rzeczywistością – myślała sobie, uspokajając siebie i cyniczną naturę sprzeciwiającą się więzom przeznaczenia. Nie lubiła być uwiązana do kogokolwiek i czegokolwiek, kojarząc ten stan tylko z bólem i rozczarowaniem.

Przyjęła od niego papierosa i umieściła go w czarnej cygaretce, aby bibuła nie przykleiła jej się do warg. Czas i przestrzeń odkształciły się i wypuściły ich z bańki, a sami zainteresowani powrócili do stanu, w którym znów docierały do nich dźwięki otaczającej ich trzody, prowadząca mało istotne rozmowy na temat prozy kruchego życia. Arkana znalazły się w jej torebce, delektowała się dymem, smakiem whisky i dotykiem cudzej, bardzo gorącej nogi. Dzielił ich materiał, ale nikt nie powiedział, że w najbliższym czasie się to nie zmieni.

– Morze jest tutaj bardzo chłodne. Zdecydowanie wolę Tyrreńskie, chociaż muszę przynać że Neapol mnie rozczarował. Nie umarłam. – odwołała się do słynnego powiedzenia Goethego Zobaczyć Neapol i umrzeć. Miasto nie wywarło na niej pozytywnego wrażenia. Ale włoska krew... mmm... delicje.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Owszem wyobrażam sobie - uśmiechnął się, lecz było z tym uśmiechem coś nie tak. W oczach Marcusa pojawił się ból. Przymknął na chwilę oczy, gdy znów je otworzył, nie było już po nim śladu. - Gdyby znalazła się odpowiednia kobieta? Owszem mógłbym znów się ożenić. - po tych słowach odwrócił na chwilę głowę, a gdy dostrzegł kelnera, zawołał go gestem. Unikał spojrzeń kobiety w tym momencie. Nie miał zamiaru na razie rozmawiać z kobietą na temat swojej przeszłości. A tym bardziej tej bolesnej. Po chwili zapytał - Napijesz się jeszcze czegoś? Czy może jednak wyjdziemy się troszkę przewietrzyć? - Zerknął na nią kątem oka. Widział, jak chowała karty, dostrzegł na jej twarzy coś, co przywodziło na myśl, sprzeciw? Wyparcie? Nie był pewien, więc nie dopytywał.

Po chwili znów odwrócił się do kobiety, znów ze spokojem spoglądał w jej oczy. Znów ubrał na twarz swój uroczy uśmiech. Znów zetknęli się dotykiem ciał pod stołem. Czy dal po sobie poznać, że jej noga delikatnie go rozprasza? O nie, stoicki spokój na twarzy, spojrzenie prosto w oczy i ten cholerny uśmiech. Po odpaleniu jej papierosa odpalił również sobie, ruszył nogą, drażniąc kobietę delikatnym dotykiem pod stołem. Jedyne co mogło go zdradzać to iskierki rozbawienia w oczach.

- Za każdym razem, gdy idziemy po plaży, jakiś pradawny popęd nawiedza nas i zmusza do zrzucenia butów i odzieży, do broczenia pośród wodorostów i wyblakłych kawałów drewna, do bycia niczym powracający z długotrwałej wojny uchodźcy, stęsknieni za ojczyzną. - Za recytował Marcus. Co prawda Autor tych słów, Loren Eiseley, stworzył ten cytat, wiele lat później niż obecnie się znajdowali, ale przymknijmy na to oko. Woda zawsze go Wzywała. Otwarte morze, wiatr rozwiewający włosy, krople wody rozpruwane przez dziób łodzi. Tak, zdecydowanie za tym tęsknił. Dlatego pewne było to, że jeśli zawędrują nad morze, wejdzie do niego, by skosztować słonej morskiej wody. Choć odrobinę, zwilżyć swoje wargi, przypomnieć sobie.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Czy była zdziwiona tym, że potężny wilkołak, tajemniczy nieznajomy sprawnie obracający się w świecie ludzi miał kiedyś żonę? Bynajmniej, każde z nich nosiło swoją historię w sercu, już podczas układu dostrzegła w nim te miękkie elementy duszy, skrywane za spiżową sylwetką i surowym, pewnym siebie obejściem. Nie zamierzała tego w żaden sposób wykorzystywać, ciekawiło ją to i widziała siebie raczej w roli obserwatora, niż osoby w którą mógłby jakkolwiek się zaangażować. Zbyt wiele ich dzieliło, ona przypominała raczej niespokojny sen w zmiętej pościeli, który znika jeszcze przed nastaniem poranka. Zbyt krucha, zbyt eteryczna, by brać ją poważnie, by rozważać zaangażowanie.

– To jest doskonały pomysł... Pozwól proszę, że zniknę na moment się przebrać, jeśli mój pradawny popęd ma mnie popchnąć do zrzucenia butów i odzieży, to wolę by nie były to te buty i ta sukienka. – Nomadka dbała pieczołowicie o swoje rzeczy, daleko jej było do bogactwa, którym będzie się sycić w drugiej połowie XX wieku. Kwietniowe noce pozostawały też chłodne, po co zwracać na siebie uwagę ekstrawagancją mieniącej się złotem sukni. Za jego zgodą więc, jeśli nic nie mieli sobie więcej tu, w tym konkretnym środowisku do dodania, zniknęła w hallu, dając sobie czas na przybranie trzecią już tej nocy kreacją. Było to ubranie bardzo proste, obejmujące koszulę, tweedowe wiązane w pasie spodnie i dość grubą kurtkę. Całość wieńczył modny kapelusik i podwójny sznur pereł. Nie mogło zabraknąć też papierosa, jakby Tahira cały czas musiała coś robić z dłońmi. Próżno było szukać torebki, czy kart, które ukryła w swoim niewielkim pokoiku. Szli na spotkanie z żywiołem, z chłodnym piaskiem tak dalekim od śmiercionośnej żółci piasków Sahary.

– Najbardziej lubię to robić w zimie, wtedy mam pewność, że gapie się nie zlecą, bo któż by szukał pośród fal kobiety, gdy wkoło mroźna aura. I noce są dłuższe... – dodała z lekkim smutkiem, za cyklem pór roku, ujmując go pod ramię i zaciągając się mocno wiśniową cygaretką.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Czy uchodził za mięczaka raczej nie, ale surowego w obejściu? No może, ale zdecydowanie nabierał barw, kiedy ktoś się do niego zbliżył. Zdejmował wtedy maskę twardziela i pokazywał bardziej jaki jest naprawdę. Cieszył się, że nie zaczęła dopytywać. W sumie i tak niczego by jej teraz nie powiedział, ale czy współcześnie miałby takie opory?

- Oczywiście - wstał i pomógł kobiecie wydostać się zza stołu, podając jej dłoń. Jeśli ją ujęła, poprowadził ją tak, że gdy wyszła zza stołu, stanęła bardzo blisko, naprzeciw mężczyzny. Spojrzał jej głęboko w oczy i powoli pochylił głowę. Delikatny pocałunek, niby muśniecie, delikatny jak piórko sunące po skórze. Uśmiechnął się i cofając się o krok, powiedział - Będę czekał w pobliżu baru. Muszę uregulować rachunek. - znów te cholerne oczy wpatrzone w jej palisandrowe. Odprowadził ją wzrokiem, gdy szła się przebrać by po chwili ruszyć faktycznie do Baru. Gdy barman go zobaczył uśmiechnął się nieznacznie Szybko jak na Ciebie Herr Wijsheid - spojrzał na barmana z uśmiechem - Za szybko, bo odchodzi? Czy za szybko, bo poszła się przebrać na spacer ze mną? - zapytał, zerkając na barmana kątem oka. Widział jak temu zrzedła mina. Wyciągnął z kieszeni kilka banknotów, odliczył sobie znaną kwotę, by po chwili dodać jeszcze dwa banknoty. Barman odebrał pieniądze nawet nie przeliczając. Nigdy nie był zawiedziony.

Gdy kobieta zeszła z powrotem się ujął ją pod rękę, - Nie powiesz mi, że peszy cię męski wzrok - gestem skinął na scenę. - Przecież tańczysz przed dziesiątakami. - wyszli powoli na zewnątrz i udali się do najbliższego brzegu morza. Znajomy i zarazem taki obcy szum morskich fal, rozbijanych o piasek.

   


   
   
   

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Peszy? Bynajmniej. Ot, próbują mnie regularnie ratować. – odpowiedziała ze śmiechem, idąc koło niego na bardzo niewinny spacer, który w kontekście tego, kim byli i jak zakończyło się ich ostatnie spotkanie, dawał wrażenie totalnego odrealnienia. Większego nawet niż rozmowa nad kartami o potencjalnej przyszłości, którą niby zdradziły im arkana.

– Niedługo będę wyjeżdżać z tego miejsca. Jest tu dla mnie stanowczo za zimno. – przyznała z prostotą, rozmową, którą mogliby toczyć przechodnie zoppockiego monciaka. Plaża była opustoszała, im dalej od blasku luksusowych kurortów, tym dalej od blichtru i śmiechów, od zawołań maruderów, krążących w okolicy niczym bezpańskie kundle. Nie obawiała się jednak ich, mając pod powiekami gorące cielsko pokryte futrem, z pazurami ostrymi jak spartańskie oszczepy i rykiem wbijającym w ziemie nawet tych, którzy nie musieli obawiać się agresji ze strony olbrzymiego crinosa. Czy byłby zły, gdyby poprosiła go o przemianę bez konieczności? Bez potrzeby zabijania i mordu? Czy przeżyłaby takie słowa? Sama myśl elektryzowała ją, magnetycznie przyciągała, bardzo trudno było jej podejść do tej sprawy z dystansem, nawet jeśli chłód marcowej nocy sprzyjał.

Fale szumiały, nie było wietrznie, ale wystarczająco. Prócz morza pachniało zbliżającą się burzą, na horyzoncie widać było już błyśnięcia, niebiańskich wyładowań, szukających uziemienia. Lubiła tą woń, lubiła noc, ze zdziwieniem też odkryła, że lubiła jego towarzystwo, choć tak na prawdę wciąż pozostawali sobie nieznajomymi. Patrząc przed siebie, na kłębiące się fale, mogła jednak bez trudu przypomnieć sobie lodowaty odcień przeszywajacego ją spojrzenia, ostre rysy, niewzruszoność czy ten czerwony błysk, który czasem przed nią odkrywał. Tkwili przez moment w ciszy, chłonąc przestrzeń i unikatowość tego spotkania.

– Który żywioł jest Ci najbliższy Marcusie?  – zapytałą nieoczekiwanie, nie odrywając spojrzenia od wody. Bałtyk nie był jej ulubionym miejscem, ale samo wrażenie było przyjemne. Taniec wiatru i fal, chmurne pocałunki składane tafli, mącące jej spokój, który i tak poddany był księżycowi. Czekając odpowiedzi przechyliła lekko głowę, by oprzeć ją na męskim ramieniu.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Coś czuję, że nie o ratowanie im chodzi - zaśmiał się, szli spokojnym spacerowym krokiem. Ot zwykła dwójka ludzi, która wybrała się na spacer brzegiem morza. ALe czy tak naprawdę byli zwykłą parą? Odbiegając od tego, że mimo wszystko nie byli ludźmi, to para z osobników, które od wieków skakali sobie do gardeł, nie była czymś często spotykanym. Owszem miało się to zmienić za parę lat. Głównie dzięki niemu i Elisabeth, dzięki niemu i Selenie, i reszcie późniejszej rady.

- To prawda, Kair jest nieco cieplejszy. - uśmiechnął się. Plaża robiła się coraz bardziej opustoszała, a im dalej szli, tym bardziej robiło się pusto. Czuł jak z każdym przebytym metrem, kobieta delikatnie, subtelnie przysuwała się do niego. Dostrzegł kątem oka, że coś ją męczyło. Zastanawiał się chwilę czy zapytać, czy też nie. Słyszysz to? Szum fal, subtelny głos mórz i oceanów? Odgłos fal bijących o burtę? Marcus tęsknie za tym, cholera tęsknie głos wilka w głowie zabrzmiał tak znienacka, a mimo to nie dał po sobie nic poznać. Przez tyle wieków przywykł do jego obecności. Tęsknie odpowiedział w myśli. Bo cóż więcej miał powiedzieć, czy cokolwiek było potrzebne powiedzieć więcej? Natury nie oszukasz.


Czuł zapach burzy. To znaczyło albo tylko tyle, że niebawem się rozejdą, każde w swoją stronę, albo ta noc będzie bardzo emocjonująca. Wspomnienia zalały jego głowę. Jakie to wspomnienia, narrator pozwoli sobie na razie pozostawić niedopowiedziane. Podpowiedz brzmi w przeszłości samego Marcusa, a jaka to przeszłość, to już dowiemy się pewnie w przyszłości. Cisza między nimi brzmiała już dłuższą chwilę, ale nie przeszkadzało mu to. Mógł spędzać z nią czas nawet w kompletnej ciszy. Czy przeszkadzało mu to, że byli sobie nieznani, owiani tajemnicą? Jednego nauczył się, żyjąc przez setki lat, nie ma tajemnicy, której nie da się odkryć. Każdą da się odkryć jedną tylko szybciej drugą nieco później.


- Pytasz z perspektywy kabalistycznej czy typowo ludzkiej? - poczuł głowę kobiety na swoim ramieniu, Postanowił objąć ją ramieniem. Przez tę dłuższą chwilę rozmyślań oddalili się na tyle, że byli sami na plaży, nikogo w zasięgu wzroku. - Mi patrząc z czysto ludzkiego punktu widzenia, Woda i natura. Szum fal mnie uspokaja, wprowadza w trans, podczas którego przestaje myśleć, podczas którego ważne jest tu i teraz. Tu i teraz i nic więcej. - zamilkł na chwilę. I wykorzystując to, że w oddali było jeszcze widać fragment księżyca, zatrzymał się. Stanął tuż za kobietą i obejmując ją, przytulał ją nieco do siebie. Wspominała przecież, że jest jej tu za zimno prawda? A sam wiedział, że jest cieplejszy niż przeciętny człowiek prawda? Więc objął ją szczelnie swoimi ramionami, a głowę delikatnie oparł na jej ramieniu. - a natura, bo męczą mnie na dłuższą metę aglomeracje. Męczy mnie zgiełk i Chaos miast. Może do tego kiedyś przywyknę. - zamilkł na dłuższą chwilę, by po chwili jednak kontynuować. - W Kabalistycznym znaczeniu Ogień i woda. Dziwne, bo przeciwstawne żywioły, ale u mnie się to sprawdza. Jeśli kiedyś będziesz na tyle cierpliwa, aby poznać trochę prawdy na mój temat, dowiesz się, dlaczego tak jest. - miał na myśli oczywiście swoje rozdwojenie jaźni, ale czy było to konieczne już tłumaczyć?


_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Czy ja wiem, czy takie przeciwstawne... – mruknęła po arabsku, trwając w uścisku, wsłuchując się w fale, ale też rozmyślając nad tym, co jej powiedział. Natura pełna krwiożerczej walki o przetrwanie nigdy tak naprawdę nie miała w sobie spokoju. Też w morzu można było znaleźć nieujarzmioną dzikość żywiołu. Ciekawiło ją jednak sięgnięcie po kabalistykę, znaczenia utkane w czterech dworach małych arkanów, były bardzo intensywne, zdradzały też wiele o rozmówcy. Wciąż nie znała jego dwoistej natury, w umyśle zaś tkała opowieść o ogniu buław i wrażliwości kielichów wypełnionych zdrojem źródlanej wody, o pędzie do działania, ekstrawersji, buchającemu z trzewi temperamentowi, połączonemu z głęboką introspektywą, intuicją działań i emocjonalnością. A emocje też były gniewem i pasją destrukcji, wrząca woda dawała parę, która napędzała pierwsze silniki, ale bywała zabójcza dla pierwszych innowatorów próbujących ujarzmić jej nieustępliwość.

Wsparła się na nim jak kruchy jednoroczny pachnący groszek na stabilnej jesionowej tyczce, falując wraz z wiatrem smagającym rozjaśnioną nieco makijażem skórę. Miała ochotę trwać tak, miała ochotę uciekać w morską toń i zmagać się z falami, miała ochotę umknąć jak przed laty, zlękniona nie majestatyczną sylwetką wściekłego crinosa, a niepokojącą intymnością budowaną gestem i słowem na piaszczystej plaży. Zacisnęła palce mocniej w uścisku, okrywając się ciepłem męskich ramion, ginąc w nim jak otulona mierzeją zatoka. Tu i teraz i nic więcej...


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach