Dni których jeszcze nie znamy

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Tytuł: Dni, których nie znamy.
Data: Marzec 1935
Miejsce: Sopot, Polska, Kasino-Hotel Zoppot, dzisiejszy Sofitel Grand Hotel
Kto: Marcus Wijsheid & Tahira Darbinyan

„W pubach czasem ludzie coś mówią, a czasem mówi whisky. Trudno powiedzieć, które jest które”. - Tommy Shelby

Dni których jeszcze nie znamy Peaky-e8dbdf9

Czarny Mercedes podjechał pod główne wejście do kasyna. Mężczyzna wysiadający z auta ubrany był w czarny garnitur, białą koszulę, i starannie zawiązany krawat, który przypięty do koszuli małą złotą spinką. Dwa dodatki dodawały mężczyźnie nieco szyku, czarne skórzane rękawiczki i złoty zegarek kieszonkowy zapięty do kamizeli. Gdy wysiadł z pojazdu, podszedł do przedniego okna i powiedział coś do kierowcy. Ruszył wolnym krokiem do głównego wejścia do budynku. Był tu już  nie po raz pierwszy, w związku z czym nie tracił czasu na podchodzenie do recepcji, a skierował swoje kroki wprost do, przyłączonego do budynku hotelu, kasyna. Po drodze ściągnął ze swojej głowy kaszkiet, i co krok witał się z mijanymi osobami. Od razu podszedł do stojącego przy wejściu kelnera i poprosił o zaprowadzenie dla zarezerwowanej dzień wcześniej stolika, Samotnego stolika. Dziś był tutaj sam, z nikim nie był umówiony, na nikogo nie czekał. Gdy zasiadł do stołu, wyciągnął z niesionej ze sobą torby jakieś dokumenty i zdjęcia. Zaczął uważnie się im przyglądać i czytać. Po chwili Kelner przyniósł dla niego szklankę ze szkocką whisky - Jak zawsze trzy Herr Wijsheid? - pytanie dotyczyło oczywiście kostek lodu. Marcus skinął jedynie głową dla potwierdzenia, nie przerywając analizy przyniesionych dokumentów.

Myślisz, że coś tu znajdziesz? W biurze przeglądaliśmy te papiery chyba z tysiąc razy. Tysiąc pierwszy wiele nie zmieni. A tym bardziej tutaj. - Wilk w głowie mężczyzny odezwał się cichym pomrukiem pełnym znudzenia. - Owszem może i niczego nie znajdziemy, ale nie po to tu przyszedłem. - znudzenie w głosie mężczyzny było nie wiele mniejsze niż jego mentalnego kompana. -  To może łaskawie powiesz mi, co tutaj robimy? Nie powiesz mi, że jechaliśmy tu dwie godziny, w tej paskudnej pogodzie tylko po to, żeby poprzeglądać samotnie jakieś papierzyska. - nuta złości, i nie bezpodstawna, pojawiła się w głosie wilka. Nie wiem i w tym jest problem.

Po mniej więcej godzinie zaczęto zapraszać wszystkich gości na główną salę, gdzie miały odbywać się występy jakiejś orientalnej tancerki. Początkowo nie chciał się ruszać z miejsca, w którym był, jednak coś tknęło go, że powinien się tam jednak udać - No może w końcu coś się zacznie dziać. - zaśmiał się wilk. Nie wiedział jak bardzo te słowa będą prorocze.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Rozstawione na sztalugach plakaty zapowiadały złoconymi literami zapisanymi w sposób mający imitować wyobrażenie europejczyków na temat Arabii występ księżniczki Szeherezady. O tak... pseudonim artystyczny, który za niecałe sto lat trąciłby kiczem i bezguściem, teraz rozpalał wyobraźnię. Baśnie tysiąca i jednej nocy znane kuracjuszom Zoppot w swej oryginalnej opowieści dedykowanej dorosłym, po którą mogli sięgnąć by zabić czas, gdy ich płuca chłonęły błogosławiony jod płynący od niezbyt ciepłego morza. A zatem móc spotkać ją osobiście i może nie wsłuchać się w opowieść słowa, ale opowieść ciała... czyż nie było to ekscytujące?

Już od progu powitał mężczyzn dźwięk dzwoneczków spleciony z rzewną melodią skrzypiec. Na scenie umieszczonej w głębi sali kłębił się dym, a w ejj centrum, otoczona muzykami z bardzo orientalnie wyglądającym instrumentarium, trwała ona:
Dni których jeszcze nie znamy 480eaeff3ae61c6312b902e23731035d

W melodię wplotły się pierwsze uderzenia darbuki, dużego bębna obsługiwanego przez jednego z muzyków uważnie obserwującego plecy tancerki, która wraz z pulsem zaczęła wić swoimi ramionami, niespiesznie podnosząc się z podłogi, utrzymując wciąż srebrzystą szablę w niezachwianej równowadze. Tancerka miała wciąż zamknięte oczy, odcinała się od zebranych w sali ludzi ciemną karnacją, połyskującą olejkiem, którym była natarta. Błyszczały złociste ozdoby, bransolety, pierścienie, łańcuszki, migotliwe kryształki zdobiące biustonosz zakrywający piersi, oraz te dociążąjące szeroki pas osadzony nisko na biodrach, od którego rozchodziły się barwne pasy zielonego i złotego materiału imitujące jakąkolwiek suknie. Proste czarne włosy sięgały pasa, bezwstydnie rozpuszczone, przesłonięte były nieznacznie złocistym diademem z osadzonym weń szmaragdami. Wznosiła się ku górze niczym pnącza poszukujące gałęziami dobrego wsparcia, do oplecenia i zaduszenia zielenią listowia i złocistym kwieciem. Zachowując perfekcyjną równowagę, podążałą za muzyką unosząc się pośród oparów orientalnego kadzidła. W skupieniu na ruchach, na drżących biodrach i niezależnie poruszających się nagich ramionach.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Wstał od swojego stolika, ruszył w kierunku baru, spod którego widać było scenę. Zamówił u barmana szklankę szkockiej i sięgnął po popielniczkę. Oparłszy się o bar, odpalił papierosa i zerknął na tańczącą kobietę.
Dni których jeszcze nie znamy Peaky-blinders-cillian-murphy-1648030077

-Wiem, o czym myślisz i nie to nie jest dobry pomysł mój drogi. - głos wilka pojawił się nagle w jego głowie. - Ta a niby o czym? Ja jedynie podziwiam te ruchy. Sam przyznaj, że jest w tym wszystkim pewna zmysłowość i pruderia. - odpowiedział wilkowi również w swojej głowie. - Kim jest ta kobieta? - zapytał barmana stojącego tuż za nim. - Księżniczka Szeherezada, Arabska księżniczka. Her Wijsheid. - odpowiedział barman. Marcus parsknął śmiechem, po czym powiedział do barmana - Jeśli ona jest księżniczką arabską, to ja jestem, nie wiem, szejkiem. - spojrzał kątem oka na barmana - Wyglądam ci na Szejka? - po tych słowach obaj mężczyźni wybuchli śmiechem. - Ale rusza się jak księżniczka - wilk znów odezwał się w głowie - Zaiste. Gracji i wyczucia rytmu nie można jej odebrać. - przyglądał się tak przez dłuższą chwilę tańczącej kobiecie, powoli popijając szkockiej i popalając papierosa. Nie umykało uwadze, że musiał być tu częstym gościem, szczególnie gdy obsługa odzywała się do niego po jego nazwisku.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Kobieta z szablą ułożoną niczym szalka pozbawiona mis wagi niespiesznie wiła się, nagie ramiona falowały, a nadgarstki i dłonie stanowiły łagodne wykończenie ruchu. Jej nogi uginały się i prostowały, w płynnych zmianach, jakby grawitowała znów ku deskom sceny, to znów wzrastała, nie chcąc spełnić oczekiwań oglądających. Jej biodra co rusz drżały w rytm darabuki, pośród wysmykujących się spod pałeczek dźwięków kanounu. Wokół unosił się dym palonych kadzideł, kobieta zdawała się wprawiona w trans, choć każdy jej ruch był efektem wielu morderczych godzin treningu. Perfekcyjny balans, perfekcyjne opanowanie... W końcu położyła się, tocząc i wijąc niczym wężowa księżniczka. Gdy znów uklękła, namoment tylko zatoczyła koło biodrami, by z drżącymi, migotliwymi złotem ramionami odchylić się do tyłu. Szabla jednak... nie spadła.

Dokonawszy tej sztuki podniosła się, i złapawszy za rękojeść, zaczęła ją wywijać koła i ósemki, udowadniając, że w żadnej mierze rekwizyt ten nie był na stałe przyczepiony do jej głowy. Muzyka przyspieszyła, wraz z nią krok tańca, który niespodziewanie dla wielu zebranych znalazł swoje miejsce najpierw na proscenium, a potem dalej, pośród publiczności. Ostrze śmignęło i przecięło knot świecy, kobieta wciąż tańcząc w rytm sunęła szukając swojej ofiary. Aż w końcu ciemność studni dostrzegła go, opartego lekceważąco o blat baru patrzącego na nią z mieszaniną podziwu i lekceważenia. Nie rozpoznała mężczyzny w pierwszej chwili, ale jego magnetyzm ściągał ją w swoją orbitę, jak ogień wabi ćmę. Zagryzła wargę ledwie na moment, aby twarz pojaśniała złowieszczym uśmiechem węża widzącego swoją ofiarę. Wijąc się i kołując jadeitowym ostrzem dotarła w końcu do jego osoby, mając miejsce zrobione przez ludzi, którzy mimowolnie odsuwali się, by dać miejsce tańcowi.

Zobaczył ten moment bez trudu, ten błysk w oku, zaskoczenie, które na moment rozluźniło kąciki kobiecych ust. Toczące się koło zawirowało znów, gdy dwa światy ponownie się ze zetknęły. Czuł z tej odległości wonne olejki, którymi była tak wtedy, jak i teraz natarta, czuł jej prawdziwą naturę, choć tak dobrze skrytą. Mimo, że był pewien, że go rozpoznała, Tahira zwana tutaj Szeherezadą nie przerwała sztuki, kusząc tańcem przeznaczonym tylko dla niego, choć oglądanym przez tłum z uwagą, eksponując ciało, którego nie mógł widzieć przy poprzednim ich spotkaniu. Muzyka za jej plecami osiągnęła, narastała i wciąż przyspieszała, aż w końcu znalazła swoją kulminację, tak jak ostrze, które wraz z ostatnim dźwiękiem bębna zatrzymało się tuż przy jego szyi, nie czyniąc mu w żaden sposób szkody. Mimowolnie oblizała się, oddychając prędko, lecz trwając w bezruchu. Dopiero gdy zabrzmiały gromkie oklaski, odsunęła broń i przywołała na twarzy maskę przyjmującej z wdzięcznością aplauz artystki.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Delikatny lekceważący uśmiech faktycznie widniał na jego twarzy. Przyglądał się jak kobieta rusza swoim ciałem, rozmyślając o tym kim naprawdę była. Spotkał na swojej drodze wiele kobiet podających się za kogoś, kim nie są. Oczywiście bądźmy szczerzy, jeszcze więcej mężczyzn było, którzy byli kimś innym, niż się podawali. Dostrzegł, że kobieta delikatnie przegryzła wargę gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie oponował gdy widział, że kobieta ruszyła w jego kierunku.
-No to chyba będzie okazja się jej przyjrzeć z bliska, Her Wijsheid. - głos wilka był lekko prześmiewczy szczególnie podczas wymawiania jego nazwiska, na modłę Rzeszy.

Gdy Kobieta podeszła bliżej rozpoznał ją. Tahira kobieta, którą poznał w Kairze. Kobieta, która tak jak wtedy, tak i teraz wywoływała w nim niezrozumiałe przyciąganie. Ubogość jej ubrania, zdecydowanie przyciągała jego uwagę, ale jeszcze bardziej nadal jej oczy. Gdy muzyka zamilkła dostrzegł u swojej szyi ostrze. Wzrok, co było dla niektórych nielogiczne, trwał niewzruszenie w oczy kobiety. Jego ciało również w najmniejszy sposób nie zareagowało na sytuację, no może poza niespiesznym pociągnięciu bucha papierosa.
Dni których jeszcze nie znamy Thomas-shelby-tommyshelby
Dostrzegł delikatne oblizanie warg przez Kobietę. A gdy rozbrzmiały brawa powiedział jedynie - Marhaban ya malakat allayl/Witaj Królowo Nocy - co doskonale mogła zrozumieć, gdyż posługiwał się jej rodzonym językiem.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Ya raba alqamar , 'anhani lakPanie księżyca, kłaniam się Tobie... zawadiacki uśmiech poprzedził rzeczywiście eleganckie, migotliwe złotem dygnięcie.

– Państwo wybaczą, artystka potrzebuje chwili, proszę się rozejść! – jeden z muzyków porzucił swój instrument i zaczął rozganiać gapiów, którzy podziwiali tak twarz jak i niewątpliwie dekolt kobiety, czy wyeksponowane strojem biodra. Tahira zaśmiała się kokieteryjnie, dziękując mężczyźnie, który po nią przyszedł, za podany płaszcz. Odchodząc puściła oczko do stojącego Marcusa z cichym "bis spater" i kołyszącym się krokiem zniknęła w jednym z korytarzy prowadzącego najpewniej do garderoby. Zespół podjął dalej grę, zapowiadał się wieczór w iście arabskiej atmosferze, w przeciwieństwie do królujących smooth jazzowych orkiestr i zespołów.

Barman za plecami gwizdnął przeciągle, nalewając piwa dla klienteli, która będąc opodal wodopoju, postanowiła skorzystać z możliwości. Był to elegancki lokal, w którym podawano napitki i przekąski do stolików, ale wiele można było też załatwić i dostać bezpośrednio przy ladzie. – No muszę złożyć Ci podziękowania Herr Wijsheid. Zazwyczaj wyginała się najdalej na drugim rzędzie stolików. Takich widoków rzem potrzebował dzisiejszego wieczoru. – nie zadawał pytań o znajomość mężczyzny z artystką, raczej umilkł, by zainteresowany sam mógł się wypowiedzieć, jeśli miał na to ochotę.

Minęło trochę czasu, gdy wyszła ponownie, odmieniona, zdecydowanie bardziej uwspółcześniona i dopasowana do bieżących gustów. Jej złota suknia miniła się nie gorzej niż ozdoby, które wcześniej w głównej mierze stanowiły jej kostium. Czarne włosy ułożone w lekką modną falę niewątpliwie był trikiem zawczasu przygotowanej peruki, bo przecież nie magii iluzji. Pozostające w nagości ramiona ukrywała półprzezroczysta satyna, wpadająca w oliwkową zieleń. Całości dopełniała delikatna kolia, łagodne perłowe kolczyki i usta pociągnięte lekko ciemnoróżową pomadą. Podeszła niespiesznie, zaliczając kilka przystanków pośród zaaferowanych widzów, dla których nie pierwszyzną był ten spektakl. Gdy dotarła do Marcusa oparła się o ladę, sięgając do kopertowej torebczki po czarną cygaretkę i własnego papierosa. Inne czasy, inne możliwości. I choć kobieta zmienną jest, tak niezmienne zostały olejki jaśminu i szafranu, lepkie kadzidło zmieszane z piżmem. Jakby przyniosła mu w podarunku Kair ze sobą, nawet w przebraniu arabskiej księżniczki.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Marcus uśmiechnął sie gdy kobieta odpowiedziała, i dostrzegł jej mrugnięcie. - bis später. - szepnął w jej kierunku, uważnie przyglądając się jej z zawadiackim uśmiechem na twarzy. W chwili, w której zniknęła za rogiem, odwrócił się do barmana - No to naciesz się, póki masz okazję, bo jeszcze tutaj wróci. - Zaśmiał się, wyciągając jeszcze jednego papierosa. - Jak wróci podasz to czego sobie zażyczy na mój rachunek. - Barman na słowa mężczyzny skinął głową, jednak widać było, że chce o coś zapytać. - Herr Wijsheid? - zamilkł jak by, zastanawiał się, czy pytać dalej. -Wybaczy pan poufałość, ale zna Pan Du Arabische Prinzessin
? Stąd pewność, że wróci?
- Zapytał z mieszaniną niepewności w głosie, w końcu nie raz był świadkiem karania, przez niemieckich oficerów za  zbytną wścibskość.

- Poznałem ją kilka lat temu w Kairze. - Zaśmiał się - Arabische Prinzessin unter dem Nachthimmel - Dodał po chwili odwracając się dokładnie w momencie gdy kobieta znów wyłoniła się zza rogu. Nie zdziwiła go zmieniona kreacja. Poprzednia zdecydowanie przyciągała zbyt wiele uwagi gawiedzi. Ta, co założyła teraz też, ale jednak znacznie mniej.  Co ona tu robi? Nie zastanawia cię to? Ciekawe czy znowu zwieje w ostatniej chwili - zaśmiał się wilk w głowie - Przypominam ci, że pierwsi wyszliśmy, zapraszając ją do cytadeli. Marcus odpowiedział równie rozbawionym tonem. Gdy kobieta podeszła bliżej wstał, ujmując dłoń w delikatnym pocałunku.

Usiądź Fräulein Szeherezado. - uśmiechnął się, gdyż zerknął na plakaty, żeby odczytać imię, pod jakim się tutaj znajdowała. Nie był pewien czy mógł posługiwać się imieniem, którym przedstawiła się mu w Kairze. - Napijesz się czegoś moja droga? - mówiąc to, machnął delikatnie na barmana, który i tak stojąc tuż za nimi, wgapiając się w kobietę, słuchał uważnie. Gdyby nie to, że znali się z Wilhelmim długi czas, zbeształby go za tą poufałość. Gdy kobieta wyciągnęła papierosa, wyjął zapalniczkę, podsuwając ją tak, że kobieta musiała jedynie nieco pochylić głowę, by odpalić cygareta.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zaciągnęła się niespiesznie, delektując się wonią i smakiem tytoniu nasączonym gęstą czerwienią wiśni. Znów, podobnie jak przy pierwszym spotkaniu miała na wszystko czas, przywilej wiecznego życia. Cisza między nimi jednak nie była dla niej komfortowa. W sercu próżno było stukać stukotu, który towarzyszył jej podczas ucieczki z Kairu. Bliżej jej było do tarocistki z zacisznej knajpki na uboczu nawet teraz, w tym uwspółcześnionym stroju z wybiegów nieprzejmujących się ciężarem nadchodzącej wojny.

– Podwójną whisky chętnie. – uśmiechnęła się jak leniwa kotka grzejąca futro na rozgrzanym dachu, choć oboje wiedzieli, że Tahira będąca na rozgrzanym słońca dachu raczej nie byłaby wcale z tej sytuacji zadowolona. – Cóż Cię sprowadza w te strony? Nie za zimno jak na Twoje preferencje? – wtedy był w brytyjskim mundurze, na tyle się jednak orientowała w obecnej sytuacji politycznej, żeby nie wylatywać publicznie, jak filip z konopi co też Brytyjczycy robią teraz w Zoppocie. Życie wieczne i wieczna tułaczka po różnych przykrywkach i narodowościach sprawiała, że mimo różnych ras, oboje znajdowali się ponad podziałami ludzi.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Przyglądał się jej, jak zaciągała się papierosem, jak spokojnie i powoli zaciągała się, delektując się zapachem gęstego dymu. To prawda cisza trwała chwilkę dłużej niż powinna, lecz nie przeszkadzało mu to zbytnio. Zastanawiało go to czy to właśnie to jakże przypadkowe spotkanie było powodem, dla którego tutaj był. Cały wieczór zastanawiał się, dlaczego ciągnie go właśnie tu, i dlaczego właśnie dziś. - Proszę, Fräulein. Podwójna Whisky na koszt Herr Wijsheid. - Marcus skinął głową barmanowi. Po czym zwrócił się ponownie w stronę kobiety, patrząc tak jak kilka lat temu w Kairze. Wzrok skupiony na oczach kobiety, wzrok próbujący odkryć co czai się w głowie tej pięknej kobiety.

- Wiesz powody, dla których jestem akurat tu są nudne i bardzo pospolite. Ale zanim odkryję przed tobą znów tajemnice swojego losu pozwól, że zaproszę cię do mojego stolika, gdzie będziemy mogli porozmawiać nieco swobodniej. - Mówiąc to, wstał i podsuwając kobiecie swoje ramie ugięte nieco w łokciu, uraczył kobietę ciepłym uśmiechem. Jeśli kobieta przyjęła jego zaproszenie, poprowadził ją do zajętego wcześniej stolika.

Tam faktycznie mogli rozmawiać nieco swobodniej. Stolik zasłonięty plecionym parawanem, i w odległości przynajmniej 2 metrów od najbliższego stolika. Gwar na sali skutecznie zagłuszał co cichsze rozmowy, więc faktycznie mogli czuć się nieco swobodniej. - Usiądź moja droga. - mówiąc to, odsunął kobiecie krzesło, a gdy ta stanęła przy stole, ostrożnie przysunął je, aby mogła usiąść. - Coś się zmieniło w twoich oczach Gwiazdo Kairskich nocy. Coś cię trapi? - zapytał, siadając naprzeciw niej.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tak trunek, jak zaproszenie przyjęła bez większej kokieterii i ociągania się. Wewnętrzne struny drżały na myśl o kroczącym obok niej potworze, wilkołaku, tym, który mógłby kłapnięciem szczęki pozbawić jej głowy, bez większego nawet żalu zapewne. Od czasu ich poprzedniego spotkania Tahira odrobiła lekcje, zafascynowana dzikością, zamkniętą w pozornie ludzkiej powłoce. Nie dziwiła się, że skóra dzieci luny była tak gorąca, skoro wrzała w nich krew. Na myśl o tym, że w każdej chwili mógłby znów przemienić się tak jak wtedy, podczas kairskiej pełni, i rozszarpać każdego jednego z gości kasyna, czuła przyjemny dreszcz mieszaniny strachu i pożądania. Czy Wilk w nim cieszyłby się z takiej atencji? Cóż, nie wiedziała jeszcze o jego istnieniu, tak jak i on nie wiedział o zasianym samym swoim pojawieniem się ziarnie.

– Ach, mnie? Nic takiego. Ot miejsce, w którym zatrzymałam się na jakiś czas. – skłamała gładko, albowiem prowadziła swoje własne prywatne śledztwo w pewnej sprawie, nie chciała jednak mącić tym tematem rozmowy. Spotkali się raz, na kilka intensywnych uderzeń serca, na onirycznym wręcz spotkaniu z pograniczy światów we współistnieniu dwóch sił, dwóch drapieżników, które według tradycji winny stać po przeciwnych stronach barykady. Wciaż wiec byli sobie nieznajomi, wciąż otuleni tajemnicą do odkrycia.

Ćmiła niespiesznie papierosa, korzystając z wieczności, bawiąc się myślą o tym, jak może skończyć się dzisiejsza noc. Czas był dla niej łaskawy – z każdym rokiem kobiecie wolno było coraz więcej, a Tahira najwidoczniej nie należała do wiecznych, którzy nie zamierzają z tego korzystać.
– Czy też słyszysz kocią muzykę? W powietrzu unosi się zapach duchoty i ciężaru, szukającego spełnienia. Wojna... to coś, o czym ludzie nie chcą myśleć, ale wielu już wie, że jej cień pada na nasz kontynent. A niby po poprzednich zawirowaniach i śmierci w okopach mieliby być bardziej cywilizowani w rozwiązywaniu konfliktów. Czekasz na nią, czy będziesz chciał się gdzieś zaszyć, okazjonalnie tylko korzystając na ruchu wojsk? – zagadnęła zaciekawiona podpierając się na łokciu, zapatrując w niego szukając w ludzkich lodowych oczach tego czerwonego poblasku o którym czasem śniła.



_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Gdyby wiedział o kołataninie myśli kobiety, byłby zaintrygowany. Skrywał w sobie bestie. Chociaż wolał poruszać się w formie Lupusa. Jak wyglądał w Lupusie to zdecydowanie historia na inny czas. Gdy tak siedzieli, mogła dostrzec delikatny czerwony ton w jego tęczówkach. Na jej słodkie kłamstwo uśmiechnął się nieznacznie, słyszał jej bicie serca i delikatny fałszywy ton. Ona co prawda nie wiedziała, jak starym był wilkiem, ale jeśli dostrzegła owy czerwony ton w oku Marcusa, i rzeczywiście odrobiła pracę domową o jego rasie, mogła wiedzieć, że ją bada.

- Piękne prawda? Niedawno otworzyli tutaj to kasyno, wcześniej był to jedynie ośrodek wypoczynkowy. - na słowa o hotelu mogła wyczuć nieco nutę sarkazmu w jego głosie. Tak jak przy poprzednim spotkaniu bacznie patrzył kobiecie w oczy, nie potrzebował widzieć mowy ciała, oczy były w końcu zwierciadłem duszy prawda? Cóż, jej oczy mówiły wiele, widział w nich znów ciekawość, nutę pożądania. No właśnie, pożądania, jego jako osoby czy jego tajemnic, a może tajemnic jego rasy. W końcu oboje byli świadomi tego kim są.

Słuchając wypowiedzi kobiety, opuścił nogę trzymaną na kolanie, poczuł jak jego udo, otarło się o stopę kobiety w momencie, w którym ona skończyła zadawać pytanie. - Wojna to tylko kwestia czasu, niestety ludzie nie nauczyli się niczego po wielkiej wojnie. Mimo że nie przeminęło nawet jedno pokolenie pamiętające te tragiczne wydarzeń, poczucie niesprawiedliwości wobec wyniku tamtej wojny jest silniejsze niż zdrowy rozsądek. - Mógł wiedzieć co nieco o nastrojach u ludności niemieckiej, wielkiej przegranej podczas wielkiej wojny. Cóż ludzie nie mieli wielu lat jak wampiry czy wilkołaki, żeby wykorzystać je na wyciąganie wniosków. Skutkiem tego było to, że wiele błędów powtarzało się w historii świata. Tahira nie mogła widzieć, po czyjej stronie narastających napięć aktualnie stoi. Tutaj w końcu wszyscy mawiali z lekka z niemiecka.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Nie mogła wiedzieć, po której jest stronie, choć kręciła się blisko dyplomatów Trzeciej Rzeszy, zawsze jednak w pewnej adekwatnej odległości. Zgodnie ze swoją naturą, z krwią Scaletta płynącą w żyłach, zamiast otwartej utarczki poszukiwała raczej przestrzeni związanych ze sztuką i alkoholem doprawionym garścią informacji, które później byłaby w stanie wykorzystać w jakiś sposób dla siebie. Jakoś w końcu musiała zarabiać na życie, a spektakle raczej stanowiły pretekst do wchodzenia w układy, które mogły zapewnić dużo, dużo więcej. A wojna cóż... wojna w swoim okrucieństwie, była sceną do wystawnego baletu nieśmiertelnych.

– Nie trzeba być wróżbitką, nie trzeba zaglądać za zasłonę przeznaczenia, by wiedzieć, że w Twych słowach jest prawda o tym, co nastąpi. Właściwie... pytanie nie powinno brzmieć "czy', ale "kiedy". – nie tęskniła za chaosem, zwiększonymi kontrolami i nie daj cała kabało żydowska, zmuszaniu jej do zeznań i przesłuchać w ciągu dnia. Musiała uzbierać jak najwięcej, aby zaszyć się głęboko pod ziemią, w poczuciu bezpieczeństwa, otoczona owcami, którym gwarantowałaby przeżycie jak one jej. Pod tym względem (i nie tylko) zazdrościła wilkołakom. Dzień... Największy wróg.

–... a właśnie Herr Wijsheid może tym razem skusisz się na mały układ. Zeszłym razem jakoś zbyt szybko opuściliśmy zajmowany stolik, gnani sennym marzeniem. Czy dziś... będziemy bardziej cywilizowani? Z alkoholem krążącym w żyłach i dymem smolącym wnętrza płuc?– pytała się z rozleniwionym uśmiechem rozciągającym się na orientalnej w tych okolicach twarzy. Jego dotyk sprowokował ją do podjęcia gry, tańca ukrytego obrusem dla oczu postronnych, poszukiwania kontaktu, któremu daleko było do przypadkowego.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
To prawda, w moim odczuciu wojna już się zaczęła w umysłach ludzi, a to rzutuje na postrzeganie aktualnej sytuacji. - powiedział spokojnym tonem. - Dość często odnoszę wrażenie, że ludzie, chociażby ze względu na czas, jaki mają przeznaczony na życie, Nie potrafią w należyty sposób go wykorzystać. Często muszą minąć dwa albo i więcej pokoleń, żeby doszli do właściwych wniosków. - zamyślił się na moment. - Wojna i dążenie do władzy niestety wykraczają poza postrzeganie i rozum ludzi. - po tych słowach nastała dłuższa cisza przerwana przez kolejne słowa kobiety.

Dotyk skóry kobiety pod stołem przywołał znajome już mu pragnienie, wcześniej było to spojrzenie, dziś dotyk. Wtedy hipnotyzująco piękne oczy dziś dodatkowy bodziec. Poczuł przebiegający po karku dreszcz. Zamknął na dłuższą chwilę oczy. Gdy znów je otworzył, kobieta mogła dostrzec błysk w jego oczach i delikatny uśmiech na jego twarzy. - Zdecydowanie zmieniliśmy wtedy scenerię, gdyż to był twój teren. A jeśli miałem odnieść zwycięstwo w tej nierównej Wojnie, musiałem zmienić teren na swój. - pochylił się nieco w stronę kobiety. - To prawda ubiegłaś z moich sideł, ale pamiętaj, polowanie się nie skończyło. - spojrzał kobiecie głęboko w oczy. - Łowca dalej poluje na swą ofiarę. Pytanie kto z nas tym razem będzie ofiarą. - zwrócił oczy niby na stół, ale sygnał był dość jasny - Ja chyba się domyślam

Po kolejnej chwili milczenia dodał. - Nigdzie dziś się nie wybieram, a w pobliżu nie ma żadnej cytadeli więc Alkohol i tytoniowy dym wydaję się jedną z nielicznych alternatyw godnych rozważenia. - po tych słowach sięgnął po swojego drinka. Upił z niego łyk, a po odstawieniu szklanki sięgnął powolnym ruchem po papierosy. Spojrzał znów w oczy kobiety z tlącym się papierosie między dwoma palcami.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Nie widzę potrzeby, by wilki polowały na siebie pośród stada owiec meine liebe. – ta odpowiedź była tak bezpośrednia, że nosiła wręcz znamiona prostackiej. Tahira jednak czuła, że z wilkołakiem siedzącym przy stoliku nie warto sięgać po chromatykę znaczeń, a dobór tonacji ich rozmowy pozostawał oczywisty. Białe klawisze w melodii nocnego nokturnu, też w końcu miały swój urok.

Ćmiący się jeszcze papieros, wraz z cygarniczka, w której tkwił, został oparty o popielniczkę pozostawioną na stoliku. Kobieta upiła jeszcze dwa łyki whisky, nie krzywiąc się zupełnie trunkiem kojarzonym raczej z mężczyznami niż delikatną płcią. W płynnych ruchach sięgnęła do torebeczki, którą miała złożoną na blacie stolika i wyciągnęła z niej talię kart. Były to te same karty, które miała wtedy w Kairze. Papier już pożółkł, rysunki przetarły się od częstego używania. Zaskakujące jak po tym przedmiocie dosadnie widać było ile wody upłynęło od momentu gdy mogli patrzeć na siebie ostatni raz.
– Jeśli cokolwiek mielibyśmy dokończyć, to czemu nie podglądanie przyszłości skrytej za zasłoną posępnej teraźniejszości? – w uśmiechu, w błysku w oku próżno było szukać przerażenia, które towarzyszyło jej na małym placyku, wspomnianym przez niego przed chwilą. Wtedy, gdy zamienił się w krwiożerczą bestię, akt mordu widziała tylko oczyma swojej wyobraźni, gnając na oślep do pozostawionego w bocznej alejce konia. To minęło, a przeszłość i jego tajemnice, nie były tak fascynujące jak to, co miało dopiero nadejść. Jak dni, których jeszcze nie znali...


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Problem tkwi w tym, że ja widzę tu jedynie jednego wilka i jedną owcę. - Ton mężczyzny się nieco zmienił, a ona mogła dostrzec delikatne skrzywienie na jego twarzy. - Gdzie się podziały Książęce maniery? - Uśmiechnął się nieco tajemniczo - Gdzie podziała się tajemnica ukryta za zasłoną losu? - cofnięta powoli noga, była oczywistą sugestią. Czar prysł?

Obserwował, jak kobieta sięga po karty do swojej torebki, dostrzegł na nich ząb czasu. Widać było, że używane były nadal i to dość często. Machnął ręką na kelnera, a gdy ten podszedł do nich, Marcus zapytał - Widzę, że twoja szklanka nieco pustoszeje, nie mogę na to pozwolić. Jakie jest twoje następne życzenie? - po twojej odpowiedzi bez względu, jaka by była skinął głową i ruszył z powrotem w kierunku baru. Ty za to mogłaś dostrzec, że ze szklanki Marcusa ubyło zdecydowanie niewiele. Obie ręce ułożone na kolanach, jedna dłoń ułożona na drugiej wierzchami do siebie, w lewej dłoni trzymana szklanka. Wszystko to doprawione spokojnym przeszywającym spojrzeniem utkwionym w oczy kobiety. Coś w postawie Marcusa się zmieniło. To nie był prosty Angielski żołdak, a dostojnik Niemieckiej Armi. Co prawda mogła domyślać się, że był po stronie niemieckiej w tym konflikcie, ale pewności mieć nie mogła. W końcu nie miał na sobie żadnych dystynkcji, a na niemiecką modę odpowiadali tutaj sobie wszyscy.

- Dalej pozostaje pytanie, czy chcę, aby los, który mi przyświeca, miałby zostać określony. - tajemniczy ton, doprawiony delikatnym uśmiechem. - Ale załóżmy na chwilę, że wybuchnie wojna. - zamilkł na chwilę, znów wbijając wzrok w twarz kobiety, analizując każdy ruch jej mięśni, każdy ruch oczu. - Co przyniesie wojenna zawierucha? - Ściszył głos, a ton był nieco cieplejszy, bardziej przyjemny, a w jego oczach ukazał się błysk, który znikł na chwilę wcześniej.


   

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach