Liczba postów : 69
Garland Cerise
podstawowe
wiek: 258
rasa: Wilkołak (przemieniony)
pochodzenie: Francuskie
wizerunek: Chris Hemsworth
rola w rodzie / watasze: Wijsheid - Protektor
znaki szczególne
Na pewno nie można mu odmówić potężnej postury. Już zeszło dwieście lat temu był z niego naprawdę rosły mężczyzna mierzący lekko ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. W połączeniu z jego muskulaturą oraz bardzo pewnym siebie krokiem nie jest raczej kimś, komu chce się stawać na drodze.
Prawda jest jednak taka, że nie jest tak straszny jak go malują. Wystarczy spojrzeć w te piękne, niebieskie oczy oraz dać oczarować się temu uśmiechowi przez który po prostu ciężko jest się na niego gniewać nawet jeśli całe usta ma umazane czyjąś krwią.
Ciekawość może również wzbudzać coś przypominającego znamię, nieśmiało wychylające się spod kołnierza koszuli, aczkolwiek prawda jest taka, że jest to bardzo stara blizna po paskudnym oparzeniu, która po dziś dzień sprawia, że futro na części pleców, ramienia oraz klatki piersiowej jest nienaturalnie rude.
Ze znaków mniej szczególnych ma nawyk do noszenia ze sobą czegoś na ząb. Zawsze i wszędzie zdaje się coś podjadać.
Na pewno nie można mu odmówić potężnej postury. Już zeszło dwieście lat temu był z niego naprawdę rosły mężczyzna mierzący lekko ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. W połączeniu z jego muskulaturą oraz bardzo pewnym siebie krokiem nie jest raczej kimś, komu chce się stawać na drodze.
Prawda jest jednak taka, że nie jest tak straszny jak go malują. Wystarczy spojrzeć w te piękne, niebieskie oczy oraz dać oczarować się temu uśmiechowi przez który po prostu ciężko jest się na niego gniewać nawet jeśli całe usta ma umazane czyjąś krwią.
Ciekawość może również wzbudzać coś przypominającego znamię, nieśmiało wychylające się spod kołnierza koszuli, aczkolwiek prawda jest taka, że jest to bardzo stara blizna po paskudnym oparzeniu, która po dziś dzień sprawia, że futro na części pleców, ramienia oraz klatki piersiowej jest nienaturalnie rude.
Ze znaków mniej szczególnych ma nawyk do noszenia ze sobą czegoś na ząb. Zawsze i wszędzie zdaje się coś podjadać.
biografia
Paryż nie zawsze był tak romantyczny, jak go dzisiaj malują. Ba, nie jest nawet tak romantyczny, jak go kiedyś malowali. W XVIII wieku naprawdę nie było tutaj tak wiele starego romantyzmu, jak się ludziom wydaje. To miasto było po prostu minimalnie lepiej wykształconym zlepkiem ludzi w dużej aglomeracji. Tak naprawdę wszędzie było brudno, ubogo, a tylko niektórych było stać na chociaż namiastkę normalnego życia. Czy możecie sobie wyobrazić te wszystkie kamienice ze wspólnymi łazienkami? Mało romantycznie, prawda? Ja na szczęście byłem w stanie żyć i dorastać w czymś, co można nazywać złotą erą zaraz przed rewolucją. Urodzony w mało zamożnej, ale dość dobrze znanej rodzinie kupieckiej mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że wcale tak dużo mi wtedy nie brakowało. Co najważniejsze mieliśmy, co włożyć do garnka, co na siebie założyć, a jakiś kosmiczny byt w swojej świetności sprezentował mi do tego wszystkiego brata bliźniaka, więc nigdy się nie nudziliśmy. Dzieciństwo w Paryżu? Jak najbardziej na plus, bo powiedźmy sobie szczerze, ludzie na prowincji mieli o wiele gorzej.
Jak przystało na rodzinę kupiecką, nasze dorosłe życie również skierowało kroki właśnie w tę stronę. Brat zawsze lepiej czuł się w pomaganiu innym, miał pewną wewnętrzną misję, więc naturalnie podjął się handlem medykamentami. Całkiem szlachetne zajęcie, chociaż wtedy nie tak opłacalne, jak teraz. Ja patrzyłem przyszłościowo. Wszedłem w biznes zakładów metalurgicznych. Wiodło nam się całkiem nieźle, aczkolwiek w braterskich stosunkach, jak to często bywa, musiał w końcu nastąpić rozłam. A rozłam ten miał na imię Flore. Dziewczyna w której się zakochałem, a której serce skradł mój brat. Byłem wtedy jeszcze młody, trudno było się z tym pogodzić. Wtedy właśnie w moim życiu pojawił się jeszcze ktoś. Kobieta, która wykorzystała moją chwilę słabości, potrzebę bliskości. Ta, która przemieniła mnie w wilkołaka.
Na początku nie miałem o tym pojęcia. Byłem dość nerwowy, szybki do bójki, ale zrzucałem to na czasy w jakich przyszło mi żyć oraz handel, którego się podjąłem. Prawda wyszła na jaw dopiero podczas mojej pierwszej pełni, kiedy to moje ciało rozrywał ból tak przeraźliwy, że myślałem, że umarłem. Sam, w swoim domu, gdzie ktoś znajdzie mnie dopiero po kilku tygodniach kiedy przestanę opłacać rachunki. Wtedy na nowo pojawiła się w moim życiu. Z tej nocy pamiętam tylko pojedyncze obrazy. Paryskie ulice, lecz z dziwnej perspektywy, jakby ktoś skrócił mnie o nogi. Dachy oraz dzielnicę przemysłową. Później krew... Dużo krwi oraz to białe futro na którym wyglądała tak niewinnie. Jak się później okazało, gdy obudziłem się już nagi w jednym ze swoich magazynów, przeprowadziła mnie przez proces pierwszej przemiany. Wtajemniczyła w to, kim teraz byłem i wiecie co..? Wcale nie byłem z tego zadowolony. Stałem się potworem żywiącym się ludzkim mięsem. Odrażające. Nie mogłem jednak nic poradzić na to, że miała nade mną jakąś niezdrową kontrolę. Cholernie mocny wpływ, którego nie mogłem się pozbyć, nie ważne jak bardzo próbowałem.
Izolowałem się od reszty rodziny nie chcąc by poznali mój sekret, aczkolwiek nie mogłem odsunąć od siebie brata, który na nowo pragnął zacisnąć nasze braterskie więzi w kolorach rewolucji. Mówiłem mu, że to zły pomysł. Powinien trzymać się od tego z daleka. Jak najdalej. To nie miejsce dla tak romantycznej duszy, jak on. Ale wbij to do głowy komuś, kto nie może już zdzierżyć ludzkiego cierpienia. Zaczął chodzić na spotkania, rozdawać te swoje specyfiki. A ja? Ja uczestniczyłem w tym wszystkim tylko dlatego, że moja alfa była jedną z głównych organizatorów buntu. Myślicie, że miała altruistyczne poglądy? Nic bardziej mylnego. Gdyby tak było nie kazałaby mi wybierać pomiędzy umierającym bratem, a sobą. Tylko... To tak naprawdę nie jest wybór kiedy wiesz do czego jesteś zdolny, a co gorsza na co skarzesz własnego brata jeśli jego również przemienisz. Jednakże to mnie nie powstrzymało przed próbą, którą prawie przypłaciłem swoim życiem narażając się na gniew swojej twórczyni.
Pozostawiony samemu sobie nie mogłem zostać w Paryżu. Nie po tym jak zawiodłem Flore oraz swojego własnego brata. Tułałem się po świecie od jednej watahy do drugiej nigdzie nie będąc w stanie stworzyć sobie nowego życia. Z resztą jak to zrobić w dobie coraz bardziej zaawansowanej technologii oraz faktu, że przestałem się starzeć? Z czasem nauczyłem się panować nad swoimi instynktami. Nie starczało już byle szturchnięcie by moja druga natura brała górę, a ktoś kończył bez którejś kończyny. Proces był długi i mozolny, lecz udało mi się osiągnąć wystarczający spokój by móc żyć między ludźmi jako jeden z nich. Z moją handlarską żyłką nigdy nie miałem problemu z rzeczami świata doczesnego. Zawsze uważany za jakiegoś magnata kręciłem się na salonach, które równie szybko zapominały o Tobie, co witały cię w swoich ramionach.
Dlaczego w końcu zdecydowałem się wrócić do Paryża? Tak naprawdę nie mam pojęcia. Może to fakt, że nie ma już tutaj nikogo, kto mógłby znać moją twarz? Nawet nasza rodzina nie przetrwała już raczej próby czasu. Prawdę mówiąc nawet się tym zbytnio nie interesowałem. Może w końcu przyszła pora by zmierzyć się z demonami przeszłości? Może to to dziwne wycie, które czasami słyszę w swoich snach? A może po prostu stęskniłem się za starymi śmieciami? Cokolwiek by to nie było. Jestem tutaj, żyję i szukam tego, co mnie tutaj wezwało.
Jak przystało na rodzinę kupiecką, nasze dorosłe życie również skierowało kroki właśnie w tę stronę. Brat zawsze lepiej czuł się w pomaganiu innym, miał pewną wewnętrzną misję, więc naturalnie podjął się handlem medykamentami. Całkiem szlachetne zajęcie, chociaż wtedy nie tak opłacalne, jak teraz. Ja patrzyłem przyszłościowo. Wszedłem w biznes zakładów metalurgicznych. Wiodło nam się całkiem nieźle, aczkolwiek w braterskich stosunkach, jak to często bywa, musiał w końcu nastąpić rozłam. A rozłam ten miał na imię Flore. Dziewczyna w której się zakochałem, a której serce skradł mój brat. Byłem wtedy jeszcze młody, trudno było się z tym pogodzić. Wtedy właśnie w moim życiu pojawił się jeszcze ktoś. Kobieta, która wykorzystała moją chwilę słabości, potrzebę bliskości. Ta, która przemieniła mnie w wilkołaka.
Na początku nie miałem o tym pojęcia. Byłem dość nerwowy, szybki do bójki, ale zrzucałem to na czasy w jakich przyszło mi żyć oraz handel, którego się podjąłem. Prawda wyszła na jaw dopiero podczas mojej pierwszej pełni, kiedy to moje ciało rozrywał ból tak przeraźliwy, że myślałem, że umarłem. Sam, w swoim domu, gdzie ktoś znajdzie mnie dopiero po kilku tygodniach kiedy przestanę opłacać rachunki. Wtedy na nowo pojawiła się w moim życiu. Z tej nocy pamiętam tylko pojedyncze obrazy. Paryskie ulice, lecz z dziwnej perspektywy, jakby ktoś skrócił mnie o nogi. Dachy oraz dzielnicę przemysłową. Później krew... Dużo krwi oraz to białe futro na którym wyglądała tak niewinnie. Jak się później okazało, gdy obudziłem się już nagi w jednym ze swoich magazynów, przeprowadziła mnie przez proces pierwszej przemiany. Wtajemniczyła w to, kim teraz byłem i wiecie co..? Wcale nie byłem z tego zadowolony. Stałem się potworem żywiącym się ludzkim mięsem. Odrażające. Nie mogłem jednak nic poradzić na to, że miała nade mną jakąś niezdrową kontrolę. Cholernie mocny wpływ, którego nie mogłem się pozbyć, nie ważne jak bardzo próbowałem.
Izolowałem się od reszty rodziny nie chcąc by poznali mój sekret, aczkolwiek nie mogłem odsunąć od siebie brata, który na nowo pragnął zacisnąć nasze braterskie więzi w kolorach rewolucji. Mówiłem mu, że to zły pomysł. Powinien trzymać się od tego z daleka. Jak najdalej. To nie miejsce dla tak romantycznej duszy, jak on. Ale wbij to do głowy komuś, kto nie może już zdzierżyć ludzkiego cierpienia. Zaczął chodzić na spotkania, rozdawać te swoje specyfiki. A ja? Ja uczestniczyłem w tym wszystkim tylko dlatego, że moja alfa była jedną z głównych organizatorów buntu. Myślicie, że miała altruistyczne poglądy? Nic bardziej mylnego. Gdyby tak było nie kazałaby mi wybierać pomiędzy umierającym bratem, a sobą. Tylko... To tak naprawdę nie jest wybór kiedy wiesz do czego jesteś zdolny, a co gorsza na co skarzesz własnego brata jeśli jego również przemienisz. Jednakże to mnie nie powstrzymało przed próbą, którą prawie przypłaciłem swoim życiem narażając się na gniew swojej twórczyni.
Pozostawiony samemu sobie nie mogłem zostać w Paryżu. Nie po tym jak zawiodłem Flore oraz swojego własnego brata. Tułałem się po świecie od jednej watahy do drugiej nigdzie nie będąc w stanie stworzyć sobie nowego życia. Z resztą jak to zrobić w dobie coraz bardziej zaawansowanej technologii oraz faktu, że przestałem się starzeć? Z czasem nauczyłem się panować nad swoimi instynktami. Nie starczało już byle szturchnięcie by moja druga natura brała górę, a ktoś kończył bez którejś kończyny. Proces był długi i mozolny, lecz udało mi się osiągnąć wystarczający spokój by móc żyć między ludźmi jako jeden z nich. Z moją handlarską żyłką nigdy nie miałem problemu z rzeczami świata doczesnego. Zawsze uważany za jakiegoś magnata kręciłem się na salonach, które równie szybko zapominały o Tobie, co witały cię w swoich ramionach.
Dlaczego w końcu zdecydowałem się wrócić do Paryża? Tak naprawdę nie mam pojęcia. Może to fakt, że nie ma już tutaj nikogo, kto mógłby znać moją twarz? Nawet nasza rodzina nie przetrwała już raczej próby czasu. Prawdę mówiąc nawet się tym zbytnio nie interesowałem. Może w końcu przyszła pora by zmierzyć się z demonami przeszłości? Może to to dziwne wycie, które czasami słyszę w swoich snach? A może po prostu stęskniłem się za starymi śmieciami? Cokolwiek by to nie było. Jestem tutaj, żyję i szukam tego, co mnie tutaj wezwało.
ciekawostki
- Uchodzi raczej za dość przyjaznego sierściucha, a na pewno takiego, który nie ma uprzedzeń względem drugiej strony nawet jeśli pamięta czasy zwaśnionych ras.
- Pomimo opinii frywolnego i zabawnego, dość sumiennie podchodzi do swoich obowiązków protektora, więc biada tym, którzy wejdą na jego teren z niecnymi zamiarami.
- Ulubionym środkiem transportu jest motor, o którego sam dba.
- Przez te wszystkie lata przyszło mu liznąć kilka języków w tym: Angielski, Włoski oraz Norweski.
- Przykrywką dla ludzkiego świata jest warsztat, który prowadzi wraz z kilkoma młodszymi wilkołakami.
- Zawsze ma ze sobą jakąś przekąskę. Zarówno słoną jak i słodką.
- Słodycze są jego słabością. Nie ma nic lepszego niż ciasto z kremem, no może ludzkie mięso aczkolwiek to uwarunkowanie genetyczne.
- Jak na Francuza nie jest wielkim miłośnikiem wina. Lawiruje raczej pomiędzy mocnym piwem, a koniakiem.
- Nie przepada za moczeniem futra.
- Pomimo opinii frywolnego i zabawnego, dość sumiennie podchodzi do swoich obowiązków protektora, więc biada tym, którzy wejdą na jego teren z niecnymi zamiarami.
- Ulubionym środkiem transportu jest motor, o którego sam dba.
- Przez te wszystkie lata przyszło mu liznąć kilka języków w tym: Angielski, Włoski oraz Norweski.
- Przykrywką dla ludzkiego świata jest warsztat, który prowadzi wraz z kilkoma młodszymi wilkołakami.
- Zawsze ma ze sobą jakąś przekąskę. Zarówno słoną jak i słodką.
- Słodycze są jego słabością. Nie ma nic lepszego niż ciasto z kremem, no może ludzkie mięso aczkolwiek to uwarunkowanie genetyczne.
- Jak na Francuza nie jest wielkim miłośnikiem wina. Lawiruje raczej pomiędzy mocnym piwem, a koniakiem.
- Nie przepada za moczeniem futra.