Liczba postów : 4
Liliana Dracula
podstawowe
wiek: 255
rasa: wampir
pochodzenie: tereny dzisiejszej Korei
wizerunek: Lee Ji-eun (IU)*
rola w rodzie / watasze: łowca
znaki szczególne
Spójrz.
Widzisz ją, jak idzie przed siebie. Dzisiaj znowu ubrała się w jakąś zmyślną elegancką stylizację, która nie powinna mieć sensu; a jednak jakimś cudem go ma. Ma wysoko uniesioną głową; nie waha się podążać drogą, którą objęła. Nie obdarza nikogo uśmiechem; jej wzrok jest twardy i onieśmielający. A mimo to, oglądają się za nią; choć nikt nie ma odwagi, by do niej podejść. Kiedy chce, znika gdzieś w tłumie; w nocy wszystko łatwiej się gubi. Nie masz wątpliwości, że jest w stanie osiągnąć coś wielkiego; że jest w stanie zapłacić wielką cenę. Nawet w ciemności widzisz, że jej makijaż też jest idealny.
Spójrz. Czy już to dostrzegłeś?
To kobieta u władzy.
Spójrz.
Widzisz ją, jak idzie przed siebie. Dzisiaj znowu ubrała się w jakąś zmyślną elegancką stylizację, która nie powinna mieć sensu; a jednak jakimś cudem go ma. Ma wysoko uniesioną głową; nie waha się podążać drogą, którą objęła. Nie obdarza nikogo uśmiechem; jej wzrok jest twardy i onieśmielający. A mimo to, oglądają się za nią; choć nikt nie ma odwagi, by do niej podejść. Kiedy chce, znika gdzieś w tłumie; w nocy wszystko łatwiej się gubi. Nie masz wątpliwości, że jest w stanie osiągnąć coś wielkiego; że jest w stanie zapłacić wielką cenę. Nawet w ciemności widzisz, że jej makijaż też jest idealny.
Spójrz. Czy już to dostrzegłeś?
To kobieta u władzy.
biografia
개천에서 용 난다
a dragon rises from a small stream
Mówią, że to historia stanowi istotę człowieka. Kształtuje go; odkrywa drogę, jaką przebył, by znaleźć się tam, gdzie jest teraz. Jego pochodzenie; jego wspinaczka; jego czyny. Mówią, że każdy sam sobie wybiera swoją ścieżkę.
Dla Gyeong-hui wybór nigdy nie był czymś możliwym.
Od kiedy tylko dowiedziano się, że jej matka jest z nią w ciąży, jej życie już było dla niej zaplanowane. Miała, przecież, urodzić się w wysoko postawionej rodzinie; w rodzie wręcz szlacheckim, od którego wiele oczekiwano. Wiedziano, już wtedy, że i ona poślubi kogoś ważnego; kogoś, kto będzie poważany przez innych. Tylko tyle miała zrobić. Dobrze wyjść za mąż; uśmiechać się; wspierać małżonka; urodzić mu dzieci.
Nie można jednak powiedzieć, że czegokolwiek jej brakowało. Odpowiednie wychowanie, piękne ubrania, zmyślne fryzury. Poprawna etykieta, dobre maniery; wszystko, byleby była najbardziej idealną ze wszystkich. Matka zawsze powtarzała, że Gyeong-hui powinna być wdzięczna za swoją urodę; której nie można było jej odmówić. Kiedy wreszcie wybrano jej małżonka, zaczęła powtarzać, że powinna być wdzięczna za "tak miłego mężczyznę".
Kiedy dojrzała, wyprawiono im wesele; Gyeong-hui cieszyła się wtedy. Przecież miała wszystko, o czym dziewczę mogło wtedy marzyć. Mąż ją szanował; zdawał się być nią szczerze zauroczony. Lecz nawet wtedy, nie znała ona prawdziwej miłości. Szacunek i przyjaźń; taka więź wytworzyła się między nią a osobą, którą wtedy poślubiła.
Nikogo nie zdziwiło, kiedy jakiś czas później na świecie pojawiła się drobna istotka; prawie idealna kopia Gyeong-hui i jej męża. To wtedy właśnie, tak młoda jeszcze kobieta, odkryła, czym właściwie jest ta mistyczna miłość. Odkąd tylko po raz pierwszy wzięła malutką Jeong-hui na ręce, wiedziała już, że zrobi dla niej wszystko. To wtedy przyrzekła sobie, że nigdy jej nie skrzywdzi; z radością patrzyła na zachwyt w oczach męża i to, z jakim oddaniem patrzył wtedy na nie obie. Może i właśnie w tamtym momencie zakochała się również w nim. Może od początku go kochała, ale nie rozumiała. Może i wcale nie czuła wobec niego miłości; jednak była szczęśliwa, że to akurat jej trafił się taki dobry los.
Może, gdyby wiedziała, co nadchodzi; może jeszcze bardziej doceniałaby to co miała.
Dziesięć lat. Jedni powiedzą, że to bardzo dużo; innym będzie mało. Dziesięć lat. Tyle właśnie czasu Gyeong-hui dostała wraz ze swoją rodziną; ze swoją ukochaną córeczką. Uczyła ją tego, co przekazała jej własna matka; przygotowywała na poznanie wybranego jej małżonka. Opowiadała, że życie jako żona i matka nie jest niczym złym. Spędzała z nią piękne chwile.
Aż do tej jednej pamiętnej nocy.
Gyeong-hui kłamałaby, gdyby powiedziała, że pamięta wszystko, co się wtedy stało. Wracała wieczorem do domu; odwiedzała chorego ojca, gdy jej mąż był zajęty swoją pracą. Może powinna była poczekać parę dni; ale diagnoza nie pozostawała wątpliwości co do czasu życia jej ojca. Nie chciała marnować czasu. Ta jedna decyzja kosztowała ją wszystko, co kochała.
Ktoś ją złapał; potem był tylko palący ból i ciemność. Kiedy znowu otworzyła oczy, wszystko było inne. Bardziej intensywne. Chciało się jej okropnie pić; leżała na podłodze, w jakimś chłodnym pomieszczeniu; praktycznie od razu, dość bezwiednie, skierowała się w stronę otwartych drzwi, prosto w ciemną moc. Nie była pewna, jak znalazła drogę do domu; nie była pewna, jak dostała się do środka — z zakrwawionym ubraniem i dzikim spojrzeniem. Zaprowadzono ją do środka; ktoś pobiegł wezwać lekarza, ktoś inny pobiegł wezwać jej rodzinę. Ktoś z nią został.
Kiedy jej mąż i córka wbiegli do pomieszczenia, ich oczom ukazał się straszny widok; Gyeong-hui klęczała na ziemi, pochylona nad umierającym służącym; jej mąż upadł, przerażony, na ziemię, kiedy jego żona rzuciła się na młodą Jeong-hui. Nie był w stanie zrobić niczego, gdy kobieta rozrywała dziecko na strzępy, próbując się pożywić. Nie zdążył uciec; wkrótce i on podzielił podobny los.
Kobieta odzyskała w końcu świadomość, pożywiwszy się, instynkt ustąpił, dopuszczając rozum do głosu; ale było już za późno. Została złapana; wyrok został wydany bardzo szybko. Śmierć poprzez uduszenie. Nie wiedziała jeszcze wtedy co zrobiła. Dopiero wtedy, kiedy odczytywano, za co wykonywana jest egzekucja... Krzyczała, że to nie może być prawda. Wyła z rozpaczy, gdy do niej to dotarło. Dowiedzieć się, że jej dziecko nie żyje, było jedną sprawą.
Dowiedzieć się, że to ona do tego doprowadziła, było czymś, co ją całkowicie załamało.
Próbowali ją zabić; ale jedyne, co im się udało osiągnąć to to, że straciła przytomność. Nie wiedziała, przecież. Nie wiedziała, co się z nią działo. Jednak nastała ciemność; a kiedy ponownie otworzyła oczy. Ukazał się jej mężczyzna; dziwnie znajomy. Kiedy pomógł się jej podnieść, zobaczyła, że pozbył się wszystkich. Co do jednego. Była chyba wtedy zbyt zszokowana, żeby protestować.
Zabrał ją stamtąd; zabrał daleko z Joseon. Gdzieś po drodze wyszło, dlaczego ją przemienił. Pamiętała go teraz; on starał się o jej względy, kiedy była już zamężna; odrzuciła go. Więc uznał, że skoro on nie może jej mieć, to i jej mąż nie będzie jej miał. Zniszczył jej życie ot tak.
Dość powiedzieć, że Gyeong-hui zapałała do niego szczerą nienawiścią; jednak bała się wtedy oddalić i żyć na własną rękę. Bała się potwora, którym się stała.
Nie wiedziała wtedy, że jej Stwórca był niezarejestrowanym wampirem; nie wiedziała, co się dzieje, kiedy nagle oboje zostali przymuszeni do spędzenia jakiegoś czasu z potężną wampirzycą. Chciała ich wszystkiego nauczyć. Pokazać jak prawidłowo żyć. Byli, jakby nie patrzeć, rodziną. Razem ze swoim Stwórcą (Lambertem, jak się wtedy nazwał) należała już do jednego rodu swojej rasy. Czy sprawiło to, że nienawidziła go mniej? Wręcz przeciwnie. Lecz nie mogła mu się sprzeciwić; miała traktować go jak ojca. Choć był tym, który zabrał jej wszystko, co kochała. Kazał jej zapomnieć o przeszłości. Nie chciała się z nim zgodzić; lecz ponownie nie miała wyboru. Zdawało się, że nie miała wpływu na nic, co działo się w jej życiu.
Tamtego dnia zgodnie stwierdzili, że Gyeong-hui nie żyje. Tamtego dnia narodziła się Liliana.
Kiedy wiedzieli już wystarczająco dużo; kiedy byli pewni, że dadzą radę żyć wśród ludzi, nie zwracając na siebie uwagi; wtedy się rozstali. Liliana wiedziała, że będzie musiała wrócić, jeżeli on sobie tego zażyczy; jednak na tamten moment była po prostu szczęśliwa, że może się od niego uwolnić. Przez długi czas po prostu egzystowała. Jadła, kiedy to było konieczne; obserwując świat z daleka, nie pozwalając sobie myśleć o czymkolwiek, co wiązało się choć trochę z jakimkolwiek związkami. Nie odżałowała jeszcze swojego męża; swojej córeczki. Była, przecież, potworem. Jak więc potwór miał kochać?
Sprawiło to, że — na przestrzeni wieków — Liliana całkowicie się zmieniła. Zniknęła gdzieś ta uśmiechnięta kobieta, od której wszystko się zaczęło; zniknęła przerażona szara myszka, którą się stała; powstała wyniosła persona, która od wszystkich trzymała się z daleka. Zimny flirt stał się jej nieobcy; jednak nigdy już nie weszła ponownie w głębszą relację z kimkolwiek. Strach, nienawiść i odrazę do siebie ukryła pod grubą warstwą pewności siebie, chłodu i dumy; przyrzekła sobie, że już nigdy więcej nikogo nie straci, choćby miała sama sobie odrąbać głowę. Najłatwiejszym sposobem na dotrzymanie obietnicy było nieangażowanie się; właśnie to miała zamiar robić do końca swoich dni.
Koniec końców wylądowała w Paryżu; miała już ustanowione miejsce w rodzinie, gdzieś po drodze zostając łowcą. Chyba dlatego, że ściganie tych, na których ciążył wyrok, dawało jej chwilową ulgę. Mogła sobie wmawiać, że choć trochę pokutuje za swoje grzechy. Mogła napawać się strachem w ich oczach, projektując swoje traumy na nich. Zezwalało jej to na skuteczność; jeszcze ani razu nie zawaliła danego jej zadania. Nie ma zamiaru zawieść swojej kochanej rodziny.
I tylko czasem jeszcze, gdy patrzy w lustro, widzi siebie z dawnych lat; widzi córkę, która nie miała szansy dorosnąć.
ciekawostki
» Lubi życie na wysokim poziomie; raczej nigdy nie znała innego i nie wyobraża sobie nagłego popadnięcia w biedę.
» Nigdy nie chciała być wampirem; próbowała ze sobą skończyć kilkukrotnie, kiedy tkwiła w Walii, ale zawsze ktoś ją powstrzymywał.
» W towarzystwie lubi błyszczeć, jednak sprawny rozmówca prędko zauważy, że w ogóle nie zdradza o sobie żadnych szczegółów.
» Jej chowańcem jest samiec fretki, nazywający się Weimin; co jest prztyczkiem w nos w kierunku jej Stwórcy.
» Przez te wszystkie lata zachowała hanbok, który na sobie miała, gdy wracała od chorego ojca; ten, w którym zabiła swoją córkę.
» Nigdy nie chciała być wampirem; próbowała ze sobą skończyć kilkukrotnie, kiedy tkwiła w Walii, ale zawsze ktoś ją powstrzymywał.
» W towarzystwie lubi błyszczeć, jednak sprawny rozmówca prędko zauważy, że w ogóle nie zdradza o sobie żadnych szczegółów.
» Jej chowańcem jest samiec fretki, nazywający się Weimin; co jest prztyczkiem w nos w kierunku jej Stwórcy.
» Przez te wszystkie lata zachowała hanbok, który na sobie miała, gdy wracała od chorego ojca; ten, w którym zabiła swoją córkę.