Er ist wieder da!

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Marr

Marr
Liczba postów : 318
First topic message reminder :

Powrót do Paryża - zaliczony, pierwsze dusze z Novus Ordo odesłane do Styksu. Odwiedziny synka - naturalna kolej rzeczy, uznajmy ją za wykonaną - bez wnikania w szczegóły. Pozostawało jeszcze przywitać się ze starym znajomym z dawnego miejsca pracy. Oj tak, ostatnimi czasy Marr była bardzo pracowita, dziwna seria zgonów wśród grupy o konkretnej przynależności sama się nie wykonała. Mało subtelne, tak samo jak zaprowadzone zgrubsza porządki na rodzimym terenie, lecz ta niewiasta nie uznawała siebie za ideał. Jej sekreciki należały do tych splamionych krwią, o ile ta nie odparowała wraz z resztą mięsa w wyniku planowanej eksplozji. Dowodów nie ma, lecz wielu rzeczy można się domyślić...
To ci widok istoty poczciwej, która i dzień dobry powiedziała - po czym ułożyła odpowiednią monetę na stoliczku przy wejściu. Niewiniątko, słowo harcerki. Zasiadła na jednym z fotelu, krzyżując nogi. Nie wypadało przecież od razu wpadać w wir różnych przyjemności, które to miejsce oferowało. Może basen? Albo zakupki w piwnicznym sklepiku? Tyle opcji, bądź mądry i coś wybierz!
Szturchnęła przy okazji jednego z przechadzających się po obiekcie pracowników: panie kochany, bądź tak miły przekaż tę oto kartę właścicielowi, zrozumie aluzję. Bo po ludzku powiedzieć, Marr wpadła, wyłaź z gabinetu Jun - nie godzi się. Z kolei jej osobisty symbol wymarłego rodu, trójgłowy smok - zawsze to odrobina dramatyzmu.
Bo jak nie wypytywać o newsy z Paryża eksperta w podsłuchu - przypadkiem, wina rozmówców, iż gawędzili w nieodpowiednim miejscu - to kogo innego? To oczywiście nic więcej jak pretekst pod konsumpcję herbatki, tej z gatunku lepszych, bo wykonanych konkretnymi rączkami. Tylko czy wypadało ją konsumować w obszarze roboczym? Podobno to zbrodnia.
Tyle filozofowania, zamiast powiedzieć proste: cześć.

@Jun
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Kto by pomyślał, że jak na ironię osóbka, o którą pytał wujaszek,raz jeszcze zniknie? Doprawdy rotacja paryska wielokrotnie przegoniła te korporacyjne i to jak! Z dwojga złego przynajmniej Jun sumienie miał czyste, również wobec źródła informacji w myśl: jak nie szary Sander, to Iseul, jakby nie patrzeć także dyplomatka frakcji.
Kwestię tego, czy faktycznie dojdzie kiedykolwiek do konfrontacji obu Pań, Azjata zamierzał pozostawić losowi - z wiadomych względów i świadczeń emerytalnych wolał się w to nie mieszać.
- Kolejnym źródełkiem prócz synka i dyplomaty może być też Iseul, podobno świeży nabytek. - Zamiast tego wolał jedynie "poinformować" rozmówczynię o możliwości - wcale nie ze względu na chęć odwrócenia kota ogonem.
- Więc co? Nadal chcesz poznać odpowiedź na swoje pytanie? No cóż... Przed Twoim postawieniem sprawy jasno, uważałem Cię za kogoś bardziej wartościowego niżeli partnera biznesowego. W sumie takowym to Ty nigdy nie byłaś, bo nie miewam w zwyczaju łączyć jednego z drugim, czytaj ze znajomościami prywatnymi: przyjaciółmi, braćmi ostrza, krwi i tak dalej. Osoby bliższe również objęte są tą zasadą. - Czy słowa miały sens? Być może. Czy kierowały wypowiedź na inny tor myślenia? Kwestia sporna. Czy poprzez swoje wymówki Jun dawał świadectwo obrazy majestatu? Owszem.
Dlaczego?
Ponieważ wcześniejsze słowa długowiecznej nadal cholernie bolały, a jako że "obrażon" NIE chciał brnąć w to dalej, wolał mimo wszystko wrócić do klasycznych ustawień Windowsa. To nic osobistego, bynajmniej nie wobec Marr - w grę wchodziła wyłącznie kwestia reakcji obronnej przeciwko wysypom kolejnych słów lub – co gorsza – sytuacji, które sukcesywnie odciskały swoje piętna.
Nieufność rzecz to straszna, ale i konieczna w procesie hartowania ducha i dupy przed boleścią kolejnych upadków. Tyle dobrego, że przynajmniej już nie najeżdżał, no nie wprost, o ile nie wliczyć w to rzutu, bo przecież, po co podać grzecznie do rąsi, krwistego japca. Z drugiej strony Jun ufał w refleks towarzyszki, toteż nie obawiał się zmarnowania poczęstunku, w który wkrótce sam wbił kiełki. Skoro chciał się już najebać, to poza procentami musiał sięgnąć po kolejny substytut - specjalnie mocny w smaku i z dodatkiem czegoś na rozluźnienie.
Bez obaw, jabłuszko gościa było w pełni czyste: sama krew.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Cóż poradzić, czas realny płynie szybciej od paryskiego - taki urok tego miasta kochającego delektować się przyjemnościami - jedni przychodzą, inni odchodzą; sentyment pozostaje ten sam.  Formalnie dyplomata to dyplomata, obowiązki ma jedne i te same, jeno zdolności jednostki odmienne. Te z kolei, w obydwu wypadkach są dla Marr nieznane, więc na jedno wychodzi.
Przymknęła oczy i westchnęła ciężko, a na jej ustach pojawiło się coś na kształt uśmiechu, jednak daleko było temu do pogodności lub chociaż jej namiastki. Wiedziała jak złożyć karabin od samych podstaw, wliczając w to produkcję śrubki lub odlew lufy, jednak emocje to zupełnie inna para kaloszy. Jak to u większości bywało, znała je, a tymi podstawowymi wysługiwała się jak ogół, odruchowo. Z kolei te bardziej skomplikowane, które tutaj szły w ruch... powiedzieć, iż ich nie praktykowała, to łgarstwo. Tylko w takich sytuacjach wychodziło to naturalnie; i nie wymagało nazywania rzeczy po imieniu. Z tym miała problem.
- Zabawna rzecz... - zaczęła, po czym przechwyciła lecące w jej kierunku jabco, któremu zaczęła się przyglądać, jak gdyby w nim miałaby odnaleźć odpowiedź na trapiące ją myśli. - Nie planowałam pokazywać się tutaj komukolwiek ze znanych jeszcze duszyczek bardziej niż z widzenia, nie licząc pewnej konkretnej, młodej duszyczki - miała na myśli Enzo, namiastka obowiązku nakazywała mieć go na oku; bardziej namacalna niż krypto-stalkerstwo w jej wykonaniu. - Ale tutaj przyszłam bez namysłu. Czyż to nie dziwne? - partnerów biznesowych jak by nie patrzeć w Paryżu nie miała; nie po domknięciu wszystkich formalności po wypatroszeniu resztek tego czym była instytucja Rady. Tak więc w ogóle nie powinno jej do hotelu przywiać, wedle tej logiki - jak widać będącej nią tylko z nazwy.
To było pytanie retoryczne, po którym odłożyła nietknięte jabłuszko na biuroko. Ot zwyczajnie nie potrafiła przypisać Juna do statusu wyłącznie partnera biznesowego, nawet jeśli chciała - bo to ułatwiłoby jej zwyczajne nieprzywiązywanie się do innych.
- Ale i tak zabrałam ci wystarczająco dużo czasu, o nerwach nie mówiąc. Trafię do wyjścia - powiedziała i skierowała się w stronę wyjścia, wpierw z gabinetu, a następnie Sanctuaire.

end
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach