Liczba postów : 14
Guillaume nie spał od dwóch nocy. Jego podkrążone oczy bardzo dobrze to podkreślały, ale poczucie winy, które zjadało go od środka nie mogło przynieść mu ukojenia. Wiedział co stało się w Luwrze. Sander zadzwonił do niego jeszcze w trakcie imprezy i odkąd dowiedział się co się stało, wysłał doświadczonych łowców i sam zajął się sprawą. To było jednak za mało. Wiedział o porwaniach, wiedział, że nie zapewnił swoim odpowiedniej opieki. I jeżeli komuś się coś stało, jeżeli ktoś stracił życie, to będzie to ciężar, który spocznie na jego barkach.
Wiedział, że nie będzie w stanie zapewnić osobnej ochrony każdemu mieszkańcowi, było to niewykonalne. Ci, którzy byli na tym evencie z własnej woli weszli w paszczę lwa, w końcu było wiadome, że to tereny Ordo, ale nawet ta myśl nie pomagała jego skołatanym nerwom.
Cóż, trzeba było zacząć działać. Już wiedzieli, że "potęga frakcji" nie była wystarczającym straszakiem dla Novusów. Będą musieli im pokazać jak duży błąd popełnili, ruszając ich ludzi. Jego ludzi.
Wiedział, że zamiast się zamartwiać, musi zacząć działać. Szpiedzy frakcji zaczęli już poszukiwania potencjalnych kryjówek. Sojusz może już nie obowiązywał na starych zasadach, ale połączyli siły z wilkołakami, dlatego też zaprosił na spotkanie Regine Montclaire i jej dyplomatę. Musieli działać wspólnie, jeżeli chcieli coś poradzić, tego był pewien.
Duża sala narad, w której zazwyczaj spotykał się tylko z najbliższym zaufanym kręgiem, była dzisiaj przygotowana na większą liczbę gości. Każdy kto chciał, mógł przyjść. Nie będzie kolorowo, nie będzie cukierków. Wiedział, że przyjmie baty, ale był na to gotowy.
Ubrany w zwykłe bojówki i ciemny sweter, przygotował laptopa z nagraniami, omówienie broni, która została wykorzystana i listę osób zaginionych - potencjalnie porwanych.
Na przybyłych czekał jakiś poczęstunek, chociaż on nie przykładał do tego zbytniej wagi. W szklance koło jego zwykłego krzesła stała szklanka wody, gdyby mu zaschło w gardle podczas mówienia. Wyczekiwał na przybycie wszystkich gości, niecierpliwie stukając palcami o blat.
Wiedział, że nie będzie w stanie zapewnić osobnej ochrony każdemu mieszkańcowi, było to niewykonalne. Ci, którzy byli na tym evencie z własnej woli weszli w paszczę lwa, w końcu było wiadome, że to tereny Ordo, ale nawet ta myśl nie pomagała jego skołatanym nerwom.
Cóż, trzeba było zacząć działać. Już wiedzieli, że "potęga frakcji" nie była wystarczającym straszakiem dla Novusów. Będą musieli im pokazać jak duży błąd popełnili, ruszając ich ludzi. Jego ludzi.
Wiedział, że zamiast się zamartwiać, musi zacząć działać. Szpiedzy frakcji zaczęli już poszukiwania potencjalnych kryjówek. Sojusz może już nie obowiązywał na starych zasadach, ale połączyli siły z wilkołakami, dlatego też zaprosił na spotkanie Regine Montclaire i jej dyplomatę. Musieli działać wspólnie, jeżeli chcieli coś poradzić, tego był pewien.
Duża sala narad, w której zazwyczaj spotykał się tylko z najbliższym zaufanym kręgiem, była dzisiaj przygotowana na większą liczbę gości. Każdy kto chciał, mógł przyjść. Nie będzie kolorowo, nie będzie cukierków. Wiedział, że przyjmie baty, ale był na to gotowy.
Ubrany w zwykłe bojówki i ciemny sweter, przygotował laptopa z nagraniami, omówienie broni, która została wykorzystana i listę osób zaginionych - potencjalnie porwanych.
Na przybyłych czekał jakiś poczęstunek, chociaż on nie przykładał do tego zbytniej wagi. W szklance koło jego zwykłego krzesła stała szklanka wody, gdyby mu zaschło w gardle podczas mówienia. Wyczekiwał na przybycie wszystkich gości, niecierpliwie stukając palcami o blat.