Noc rządziła się swoimi prawami i nawet tak szalone miasto jak Paryż (a może właśnie przede wszystkim takie miasto) miało swoje cudowne, tajne oblicze, którego za dnia nie doświadczysz.

Lucas wracał z jednej ze swoich nocnych eskapad w towarzystwie nieco wystraszonej damy, którą przyprawił zapewne o nie jeden stan przedzawałowy, bo stwierdzenie szybsze bicie serca stanowiło zbyt delikatne określenie jego ulubionej przyprawy. Lubił zapierdalać i jak na wilkołaka przystało, lubił to robić ryzykownie, bo co mu się stanie? Nic wielkiego, więc po co się ograniczać? Colette była chyba nieco innego zdania. Trzęsła się w swojej zbyt krótkiej, koronkowej sukience. Trzęsła się jednak nie z powodu chłodnego ciągu powietrza, które muskało jej odsłonięte uda, a ze strachu, że mogłoby im się coś po drodze przydarzyć.

Każde miasto ma jedno z tych miejsc, gdzie można za darmoszkę dostać w japę, załatwić coś z mniej legalnych źródeł, zdobyć towar deficytowy lub unikalny… wiele różnych miejsc. Każde miasto ma też miejsce, gdzie pod osłoną nocy grupki pasjonatów zbierają się na udział w… czy tylko oglądanie nielegalnych wyścigów. Jako, że nie trzeba było być geniuszem, a wystarczyło tylko trochę pożyć i poznać pewne wzory…mieć odpowiednie zainteresowania, toteż Lucas doskonale wiedział gdzie i kiedy się zjawić, by zaspokoić jedną po drugiej zachciankę, której miał ochotę oddawać się tej nocy. A tych było wiele.. i nawet, jeśli to nie był dzień wielkich wyścigów, prawdopodobieństwo spotkania w tym miejscu fanów ekstremalnych wyczynów było bardziej niż pewne.

Z daleka widział już ze dwa, może trzy wozy i zgromadzoną wokół niewielką grupkę osób. Podjechał efektownie, pozwalając Colette wreszcie zsiąść z maszyny. Sam również stanął na gruncie, parkując swoje Suzuki.

-Ktoś chętny stracić dziś trochę euro? - rzucił rękawicę.

@Amelia Van der Eretein