Liczba postów : 1257
Od powrotu z Chin minęły dwa tygodnie, a całe życie Tahiry znów wywaliło się do góry nogami. Trzeba zacząć od faktu najistotniejszego - znów była częścią stada, choć na zupełnie nowych zasadach. Drugi filar jej Nowego Świata opierał się na byciu w stałym związku, gdzie oba słowa miały oczywiste znaczenie, ale razem zdawały się być surrealistycznym snem, a nie faktem dotyczącym jej życia. Punktem trzecim była praca, której nagle stało się aż nadto. Zmiany, zmiany, zmiany... czy da radę to udźwignąć teraz, gdy gniew przestał kierować jej krokami? Leki od Silvana działały nader skutecznie, a Tahira czuła się otumaniona ciszą w swojej głowie. Potrzebowała aż nadto uporządkować myśli, a z tą potrzebą stanęła nieoczekiwanie jej przyjaciółka powracająca do stolicy nadnaturalnej Francji.
Liling.
Czy zdawała sobie sprawę ile zmieniły jej tłumaczenia? Czy wiedziała jakim kijem w mrowisko były słowa, które Tahira zabrała ze sobą w podróż powrotną? Potrzeba spotkania nabrzmiała i rozkwitła w ciele dwustulatki. Miejsce... cóż, może było dość kontrowersyjne ściągać wilkołaka do wampirzej domeny, ale egipcjankę ciągnęło do podziemnego hammamu - lepszej i nowocześniejszej wersji tego, który poszedł z dymem kilka miesięcy wcześniej. Nienawidziła budynku który kojarzył jej się rozstaniem z ojcem w aurze wzajemnej nienawiści, ale do piwnicy prowadził awaryjny korytarz ewakuacyjny. Tak więc się stało, że panie wylądowały w podziemiach. Jak za starych, dobrych, wojennych czasów.
Drzwi kliknęły i Tahira wprowadziła Liling do przestrzeni obłożonej pomarańczowo-złocistą mozaiką. Temperatura była na razie optymalna, do saun prowadził inny korytarz, podobnie jak do podziemnych basenów solankowych. Niemalże na pamięć kroki "gospodyni" podążyły do szatni. Gdzie czekały uniwersalne szlafroki i kapcie. Zupełnie jak w jakimś spa.
– Jak podróż? Jak się czujesz pośród śmierdzących ulic Paryża? Temperatura rośnie i swąd nie daje mi spokoju, podejrzewam, że z Twoim nosem jest to doświadczenie jeszcze gorsze...– podjęła spokojnie, uśmiechając się w kierunku Jadeitowego Dzwoneczka. – Będziesz miała ochotę czegoś się napić? Gdzieś tu powinna być lodówka z barkiem, z pewnością jest tam też tojadówka, jak masz ochotę zaszaleć. No chyba, że coś się zmieniło i już mi nie ufasz tak jak kiedyś? – wyszczerzyła ząbki, narzucając na nagie barki satynowe okrycie. Nie krępowała się przed wilkołaczycą w swojej nagości, w końcu były niegdyś kochankami, teraz zaś, kto wie, może znów przyjdzie im partnerstwo choć na zgoła odmiennej płaszczyźnie.
_________________
Liling.
Czy zdawała sobie sprawę ile zmieniły jej tłumaczenia? Czy wiedziała jakim kijem w mrowisko były słowa, które Tahira zabrała ze sobą w podróż powrotną? Potrzeba spotkania nabrzmiała i rozkwitła w ciele dwustulatki. Miejsce... cóż, może było dość kontrowersyjne ściągać wilkołaka do wampirzej domeny, ale egipcjankę ciągnęło do podziemnego hammamu - lepszej i nowocześniejszej wersji tego, który poszedł z dymem kilka miesięcy wcześniej. Nienawidziła budynku który kojarzył jej się rozstaniem z ojcem w aurze wzajemnej nienawiści, ale do piwnicy prowadził awaryjny korytarz ewakuacyjny. Tak więc się stało, że panie wylądowały w podziemiach. Jak za starych, dobrych, wojennych czasów.
Drzwi kliknęły i Tahira wprowadziła Liling do przestrzeni obłożonej pomarańczowo-złocistą mozaiką. Temperatura była na razie optymalna, do saun prowadził inny korytarz, podobnie jak do podziemnych basenów solankowych. Niemalże na pamięć kroki "gospodyni" podążyły do szatni. Gdzie czekały uniwersalne szlafroki i kapcie. Zupełnie jak w jakimś spa.
– Jak podróż? Jak się czujesz pośród śmierdzących ulic Paryża? Temperatura rośnie i swąd nie daje mi spokoju, podejrzewam, że z Twoim nosem jest to doświadczenie jeszcze gorsze...– podjęła spokojnie, uśmiechając się w kierunku Jadeitowego Dzwoneczka. – Będziesz miała ochotę czegoś się napić? Gdzieś tu powinna być lodówka z barkiem, z pewnością jest tam też tojadówka, jak masz ochotę zaszaleć. No chyba, że coś się zmieniło i już mi nie ufasz tak jak kiedyś? – wyszczerzyła ząbki, narzucając na nagie barki satynowe okrycie. Nie krępowała się przed wilkołaczycą w swojej nagości, w końcu były niegdyś kochankami, teraz zaś, kto wie, może znów przyjdzie im partnerstwo choć na zgoła odmiennej płaszczyźnie.
_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!