2.05 The Seven of Pentacles

2 posters

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Od powrotu z Chin minęły dwa tygodnie, a całe życie Tahiry znów wywaliło się do góry nogami. Trzeba zacząć od faktu najistotniejszego - znów była częścią stada, choć na zupełnie nowych zasadach. Drugi filar jej Nowego Świata opierał się na byciu w stałym związku, gdzie oba słowa miały oczywiste znaczenie, ale razem zdawały się być surrealistycznym snem, a nie faktem dotyczącym jej życia. Punktem trzecim była praca, której nagle stało się aż nadto. Zmiany, zmiany, zmiany... czy da radę to udźwignąć teraz, gdy gniew przestał kierować jej krokami? Leki od Silvana działały nader skutecznie, a Tahira czuła się otumaniona ciszą w swojej głowie. Potrzebowała aż nadto uporządkować myśli, a z tą potrzebą stanęła nieoczekiwanie jej przyjaciółka powracająca do stolicy nadnaturalnej Francji.

Liling.

Czy zdawała sobie sprawę ile zmieniły jej tłumaczenia? Czy wiedziała jakim kijem w mrowisko były słowa, które Tahira zabrała ze sobą w podróż powrotną? Potrzeba spotkania nabrzmiała i rozkwitła w ciele dwustulatki. Miejsce... cóż, może było dość kontrowersyjne ściągać wilkołaka do wampirzej domeny, ale egipcjankę ciągnęło do podziemnego hammamu - lepszej i nowocześniejszej wersji tego, który poszedł z dymem kilka miesięcy wcześniej. Nienawidziła budynku który kojarzył jej się rozstaniem z ojcem w aurze wzajemnej nienawiści, ale do piwnicy prowadził awaryjny korytarz ewakuacyjny. Tak więc się stało, że panie wylądowały w podziemiach. Jak za starych, dobrych, wojennych czasów.

Drzwi kliknęły i Tahira wprowadziła Liling do przestrzeni obłożonej pomarańczowo-złocistą mozaiką. Temperatura była na razie optymalna, do saun prowadził inny korytarz, podobnie jak do podziemnych basenów solankowych. Niemalże na pamięć kroki "gospodyni" podążyły do szatni. Gdzie czekały uniwersalne szlafroki i kapcie. Zupełnie jak w jakimś spa.
– Jak podróż? Jak się czujesz pośród śmierdzących ulic Paryża? Temperatura rośnie i swąd nie daje mi spokoju, podejrzewam, że z Twoim nosem jest to doświadczenie jeszcze gorsze...– podjęła spokojnie, uśmiechając się w kierunku Jadeitowego Dzwoneczka. – Będziesz miała ochotę czegoś się napić? Gdzieś tu powinna być lodówka z barkiem, z pewnością jest tam też tojadówka, jak masz ochotę zaszaleć. No chyba, że coś się zmieniło i już mi nie ufasz tak jak kiedyś? – wyszczerzyła ząbki, narzucając na nagie barki satynowe okrycie. Nie krępowała się przed wilkołaczycą w swojej nagości, w końcu były niegdyś kochankami, teraz zaś, kto wie, może znów przyjdzie im partnerstwo choć na zgoła odmiennej płaszczyźnie.

_________________

Liling Wang

Liling Wang
Liczba postów : 40
Ostanie dni miała zajęte po brzegi. Musiała załatwić kilka spraw, przez co przez jakiś czas była w rozjazdach, wykorzystując wolne, jakie mogła wykorzystać na etacie w szpitalu. Wiele spraw wymagało jej uwagi, nawet jeśli stado mogło funkcjonować przez chwilę bez niej, to i tak miała jeszcze do doglądania swoje biznesy. Powinna sprawić sobie chyba więcej familiantów, którzy ogarnialiby jej galerie i szwalnię. W każdym razie udało jej się wrócić wcześniej, niż zakładała i zaraz odezwała się do niej Tahira.
Liling nie miała nic przeciwko wejściu do domeny wampirów. Drobny szczególik, że Tahira nie była już powiązana z rodem, również nie bardzo przeszkadzał wilczycy. Ot, psocą obie odrobinę, nie szkodząc nikomu, a chcąc skorzystać z hammamu. Nie sądziła, żeby nawet gdyby zostały przyłapane, miałby z tego wyjść jakiś ogromny kłopot.
Jej spojrzenie przesunęło się po otoczeniu, rejestrując mozaikę na podłodze i baseny solankowe, dla których w zasadzie się tutaj znalazły. Poszła za wampirzycą, przemieszczając się do szatni, by ściągnąć swoje ubrania i narzucić na siebie jeden z pozostawionych do użytku szlafroków, nie kłopocząc się zawijaniem się w niego. Jako wilkołak przywykła do paradowania co jakiś czas nago, nie mówiąc już o tym, że przecież obok była Tahira. Kobieta widziała już wszystko, więc nie było co się krygować.
— Chyba nigdy nie przywyknę do samolotów, nawet jeśli są szybsze niż inne środki transportu. Siedzenie w nich jest koszmarne, nawet jeśli ma się co robić w międzyczasie, więc zaproszenie do hammamu spadło mi jak z nieba po tej podróży. A co do ulic Paryża, śmierdzą niemiłosiernie. Cieszę się, że w ludzkiej formie nie mam tak czułego węchu jak wtedy, gdy się przemienię. Nie wiem, jak miałabym wytrzymać w tym mieście, mając bardzo czuły węch. — Westchnęła, przeciągając się i zerkając na Tahirę. — Nie obrażaj mnie, przez te wszystkie lata naszej znajomości nigdy nie zrobiłaś ani jednej rzeczy, która kazałaby mi zmienić zdanie co do zaufania, jakie sobie u mnie zaskarbiłaś. Skoro jest tu gdzieś tojadówka, to równie dobrze możesz mi jej nalać. Przynajmniej poczuję trochę działanie tego alkoholu. — Zaśmiała się, szukając wzrokiem barku i przy okazji zerkając również na baseny.
— powiadaj, co u Ciebie? I co polecisz na początek? Pewnie znasz to miejsce najlepiej, więc zdam się na twój wybór, jeśli idzie o kolejność basenów i całej reszty. — Stwierdziła spokojnie, nie spiesząc się też nigdzie, bo przecież miały tu odpocząć i spędzić razem trochę czasu.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Bezrodowość Tahiry pozostawała dyskusyjna na wielu poziomach znaczeniowych tego słowa, no ale... czy musiało to być konkretnie dyskusją tego spotkania? Niestety (a może właśnie stety) "Opowiadaj co u Ciebie?" determinowało pewne określone nici narracyjne. Wampirzyca przygotowała napitki. Dla siebie trzy rozluźniajace syntmixy w kryształowych buteleczkach (prototypy z silikonowych na razie musiały odejść na rzecz naczyń, które znów można było napełnić), zaś dla wilkołaczycy miała tojadówkę - mocną nalewkę ziołową, która całą mieszanką ziół, drobinkami ziół i faktem, że była obrzydliwie słodkim ulepkiem skutecznie odwracała od woni trucizny, którą w rzeczywistości była dla wilków. Wystarczającej trucizny, żeby się upić jakkolwiek.
– Mam chłopaka. – wypaliła Tahira nieoczekiwanie biorąc tackę z tym i jeszcze ulubionym winem Liling. – Postaram się go namówić, może wymyśli jakiś tojad w proszku bezzapachowy, co by po prostu go łykać przed piciem alkoholu, ale no... – westchnęła głośno i wsunęła się do ciepłej wody, uruchamiając wodne bicze rozmasowujące wiekowe mięśnie. – Dobrze, że też masz termostat, to zawsze jest dla mnie problem - dostosować temperaturę, tak żeby wszystkim było dobrze. – uśmiechnęła się przymykając powieki, nie przejmując nagością, tęskniąc za taką chwilą wytchnienia z kimś bliskim i zaufanym. –To w ogóle bardzo zabawne... bo w sumie przez tą przysięgę jesteśmy teraz trochę jak rodzina. Myślałaś o tym? – Tahira uśmiechnęła się szelmowsko, mimowolnie odsłaniając białe kły. Nie miała potrzeby by teraz Li przemieniała się i moczyła futro, ale oczyma wyobraźni przypominała sobie jak jej dawna kochanka wygląda w crinosie i aż westchnęła rozmażona. – Trochę chińskiego pyłu i niemożliwe staje się możliwe. Jedyne co mi przeszkadza to ta blaszana puszka. Też nienawidzę, nawet po prochach. – odkorkowała pierwsze z jabłek i zaczęła spijać słodko-metaliczną sztuczną krew wzbogaconą relaksującymi narkotykami.

_________________

Liling Wang

Liling Wang
Liczba postów : 40
Tahira zdziwiła ją odpowiedzią na pytanie, które rzuciła. Kobieta przecież nie wiązała się na stałe, dlatego Liling zaciekawiło, kto zdołał ją przekonać do siebie na tyle, żeby się zdecydowała na taki krok.
— Chłopaka? Któż to zdołał Cię usidlić? Opowiadaj o nim! — Reagowała z entuzjazmem, ciesząc się, że ma kogoś, o kim może powiedzieć, że jest bardzo blisko niej i na kim prawdopodobnie mogła całkiem mocno polegać.
— Taki tojad byłby zapewne zbawieniem i zarobiłby na nim fortunę, gdyby go sprzedawał wilkom, jednak zapewne mógłby być wykorzystany również w drugą stronę, a to już trochę mniej ciekawa perspektywa... — Stwierdziła, zaraz rozważając to pod kątem alfy i tego, jak mogłoby to skomplikować życie wilków, które miała pod opieką. Sama idea była kusząca, tojad był paskudny w smaku, jednak jeśli którykolwiek wilkołak chciał poczuć chociażby łaskotanie alkoholu, trzeba było go przełknąć. Poszła za Tahirą do basenu, wzdychając na dotyk ciepłej wody. Tak, ciepło było przyjemne, lubiła je. Przesunęła się w wodzie, wchodząc pod bicze wodne i nadstawiając spięte mięśnie pleców na ich cudowne działanie z cichym pomrukiem zadowolenia.
— Podejrzewam, że praktycznie niemożliwym jest ustawić temperaturę tak, żeby wszystkim pasowało, tym bardziej kiedy towarzystwo jest mieszane. Najprędzej chyba zdałyby egzamin osobne baseny przedzielone szkłem albo niewielką ścianką, każdy z inną temperaturą, wtedy dałoby radę, gdyby nie wewnętrzny termostat... — Przeszła jej już kilka razy taka myśl przez głowę, kiedy wypływała kwestia dopasowania temperatury do osób w grupie. Przy tym, jaką różnicę miały wilki i wampiry w temperaturach ciał, nie było możliwe, żeby jedna, albo druga strona znalazły jakiś złoty środek. Albo temperatura będzie za niska, albo za wysoka dla jednej ze stron.
— Nie przeszło mi to przez myśl, szczerze mówiąc. Głównie przez to, że i tak w pewnym sensie myślę o Tobie jak o członku rodziny, więc przysięga w tej kwestii niewiele zmieniła. — Przyznała się szczerze z drobnym uśmiechem, bo Tahira od bardzo dawna w umyśle Liling figurowała jako część stada, a samo stado było... rodziną. Z lepszymi, czy gorszymi relacjami, pomiędzy jej członkami, ale rodziną. Sięgnęła po nalewkę z tojadu, by wychylić odpowiednią jej ilość na raz. Nie cierpiała jej smaku i zapachu, jednak nauczyła się, że jeśli przełknie ją szybko i zaraz popije czymś lepszym, nie będzie tak źle. Dlatego chwyciła również kieliszek z winem i upiła go trochę, przymykając oczy na znajomy i lubiany smak, który rozlał się jej na języku.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Wlewając w siebie spore ilości syntmixu Tahira opowiedziała przyjaciółce (ubarwiając przy tym szlachetnie) opowieść o stuletniej przyjaźni, która przerodziła się dość nieoczekiwanie w płomienny romans, pomimo nieprzychylnym spojrzeniom, palącej zazdrości i ogólnym warunkom pogodowym. Ominęła przy tym historię rodzinnej dramy z wysadzeniem kamienicy (a przynajmniej runięcie wierzy i płonące zgliszcza zdawały się być ledwie barwną metaforą do przedstawianych okoliczności). Mówiła też o rodzi i o planach, mówiła wiele zupełnie nieświadoma tego, że...

pół roku później

hotelowe podziemne łaźnie

... nie będzie mieć to większego znaczenia. Ród Jadeitowego Smoka pożarł swój własny ogon, zredukowany do azylu, przyczółku neutralności. Jej dobra pozycja w rodzie sprowadzona została do ściganej, która wykorzystała maksymalnie protekcję ofiarowaną jej przez byłego radnego. Dyplomatka? Tak. Sanktuarium dla morderców pragnących udawać cywilizowane istoty.

Ważne było też coś, co było wiadome, ale nie było o tym mówione. Novus zabiło głowę rodu Scalettich - Sahaka Darbinyana, wraz z jego partnerką Constanzą Moreau. Tahira była kolejna na liście do odstrzału, sekta ostrzyła sobie zęby na krewką egipcjankę, znaną ze swojej niezłomnej (żeby nie napisać patologicznej) miłości do swojego ojca. Tymczasem kobieta przyoblekła żałobną czerń i skryła się pod smoczym skrzydłem Juna, zachowując pełnię powagi. A może zyskując ją, wcześniej nawet na stanowisku dyplomatycznym rozpoznawalna była ze swojej frywolności i swobody zachowania. Teraz jednak była niemalże kobiecym ucieleśnieniem ascezy i zdystansowania Sahaka, utworzona niemalże na jego obraz i podobieństwo. Nawet teraz, gdy naga spoczywała w kamiennym basenie wypełnionym solankową wodą.

– A więc technologia. Dobre, ciepłe stronnictwo. Twoim szefem nie jest ten... Whittaker? Amerykanin? – zapytała spokojnie, w nienaturalnym dla siebie tonie lekkim jak popiół unoszący się nad spaloną wioską.

_________________

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach