02.05.23 ~ Loong and Fenghuang: Obietnica

2 posters

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
First topic message reminder :

Powrót z Chin był czymś czego wyczekiwał już po paru dniach od przyjazdu. Nie dlatego, że podróż była mało interesująca, wrecz przeciwnie, ale po prostu tęsknił za ukochanym. Przyzwyczaił się do tego, że miał go zawsze obok siebie gdy zasypiał. Mogl się przytulić i zasypiać otulony zapachem wanilii łączącej się z jaśminem. Bliskość drugiego ciala była niezastąpiona i żadna ilość poduszek tego nie rekompensowała. Zwłaszcza widząc inną parę tak odkrywającą te tajemnice razem. Lekko kula w serce zazdrość i smutek. Nie potrafił się dobrze wyspać będąc tak samemu.
Odkrycie tajemnic przyniosło więcej pytań niż odpowiedzi. Zwłaszcza na temat braci i ich ojca. Niemniej w podróży powrotnej nie przejmował się tym zbytnio. Jedyne co było w jego głowie to w końcu spotkać z Junem. Oczywiście Wei wracał swoim samolotem, bo też nie bez powodu nim przyleciał. Wrócił więc prędzej od swoich towarzyszy, by móc nacieszyć się powrotem. Ramiona ukochanego przyniosły ukojenie nerwom i jego duszy, która chciała być u Jego boku. Niczym koala ciężko mu było się odkleić od Smoka. Tak bardzo się stęsknił.
Po powitaniu reszty i udaniu się do swoich domostw, Wei spędził noc na rozmowie z Junem, na temat tego co się działo w Paryżu i w Chinach. Tym co przywiózł, w postaci rzadkiej pamiątki, którą mogli udekorować dom.
Wei jednak nalegał też na owy obiecany tatuaż, który Smok obiecał wykonać wraz z dokończeniem tego na jego karku.
Ustalili więc termin, miejsce i właśnie nadszedł. Smok wynajął studio tatuażu blisko Louvru na cały ten czas, by nikt im nie przeszkadzał. Umówili się w określonym czasie, po zmroku, aby obaj mogli się przygotować. Wei bowiem wybrał dość odsłonięty region, ale to Jun miał wybrać wzór. Feniks mentalnie przygotował się ten nieprzyjemny ból, ale miał też niespodziankę dla Smoka. W Chinach bowiem zrobił sobie u dole pleców, lędźwiach, tatuaż feniksa. Jako że kładli się raczej o różnych porach, bo Jun był ostatnio dosyć zajęty, a Wei specjalnie go zasłaniał i unikał tego by wzrok Smoczyska tam podążał, to nie miał okazji go sobie Radny obejrzeć. Dzisiaj jednak go nie zasłaniał i był nawet ubrany w luźne dresowe spodnie oraz opinający crop top, więc cześć tatuażu była odsłonięta. Oj zrobił to specjalnie.
Zaszedł jednak swojego zazdrosnego Smoka od tyłu i wtulił się w jego plecy.
- Juuun… Jaki wzór wybrałeś? - spytał się go z zaciekawieniem co takiego zrobi mu na szyi, bo to ją wybrał na owe miejsce dzieła spod szponów uzdolnionego Cesarza. Ucałował go w kark, bo samemu chciał oznaczyć nadgarstek Smoka yinyang, kiedyś na to będzie miał chwilę.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Nikomu bardziej nie ufał niżeli właśnie Junowi. Jak nie on to nikt inny nie mógł mu pokazać, że wcale nie jest to nic złego. Ni czego trzeba by było się wstydzić. To samo też docenił Wei, gdy Jun postanowił w końcu nie być dla niego zamknięta księgą. Wiele to dla niego znaczyło, bo właśnie o to chodziło w partnerstwie, by niczego przed sobą nie ukrywać, a wszelkie przeciwności razem pokonywać. Nie chciał by w ich związek wkradły się kłamstwa i tajemnice. Były zbędne. Wei akceptował wszystko i obiecał mu razem iść tą ścieżką.
Nie obeszło się bez stęków czy syków, gdy godziny mijały, a szyja bolała piekielnie. Piekła jakby miała zaraz się rozpuścić. Paskudne uczucie, które musi znieść, bo sam tego chciał. Feniks dzielnie znosił wszystko, nie skarżąc się na dyskomfort. Niekiedy zaciskał za mocno dłonie, ale przebita paznokciami skóra prędko się goiła. Gdy jednak Smok skończył, Wei ponownie odetchnął z ulgą. Przytuliłby się teraz do bryłki lodu...
- Hmmm... - mruknął i sięgnął po lustro by zobaczyć jak to wyszło. Oczywiście co do precyzji i detali wykonania nie mógł narzekać. Wyszło świetnie z czego był zadowolony. Było to widać w jego uśmiechu.
- W sumie... Co myślisz na dodanie tam smoka? Kryjącego się w gałęziach drzewa? - spytał go z ciekawością, bo tatuaż był cały o nim, a on chciał pokazać, że i Jun jest teraz ważną częścią jego życia. Wręcz nieodzowną, bo samotność by go chyba dobiła.
- Nie musiałeś się tym martwić Jun. Naprawdę. Co ci mówiłem? Że chce to zakończyć. Dosyć się już pobawiłem. Nie chcę by ciągle patrzono mi na ręce i zaglądano do łóżka. - powiedział poważnie i złapał go za podbródek, by złożyć na jego ustach pocałunek.
- Chcę być z tobą. Tylko na tym mi zależy. Kariera nie jest dla mnie ważna. Jest przyjemna, nie zaprzeczę, ale nie niezbędna, a zaczęła robić się zbyt kłopotliwa i irytująca.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Pocałunek był słodki jak miód rozlany na kanapkę lub dodany do aromatycznej gorącej herbaty tak bardzo uwielbianej przez koneserów w okresie deszczowej jesieni. Odpowiedź na gest nadeszła szybko i była równie ckliwa, co delikatne muśnięcie nienaruszonej skóry, której pomimo fantazji, artysta nie chciał oznaczać śladem tatuażu. Pewne rzeczy wolał zostawić niedomknięte, a inne zapraszające do tych pierwszych w tylko sobie znanej i rozumianej pokrętnej logice. Również zgodnie z życzeniem dodał niewielkiego, wplątanego w gałązki smoczka, co oczywiście wiązało się z kolejnymi godzinami cierpienia. Efekt był jednak tego warty – dodatkowy element ślicznie komponował się z całością, a do tego został wykonany w dokładnie takim samym “tradycyjnym” stylu, dzięki czemu przykuwał uwagę, ale w niezbyt krzykliwy sposób.
- Gotowe. - oznajmił zadowolony z siebie Smok, już na dobre odkładając mordercze narzędzie tortur. Szyję naturalnie owinął, aby tatuaż mógł się wchłonąć, a skóra zregenerować. Po wszystkim mężczyzna zdjął przyodziane rękawiczki, wyrzucił, a dłonie obmył w pachnącym płynnym mydle w myśl: bo higiena pracy i osoby własnej przede wszystkim.
- Minie trochę czasu, nim się zagoi, bo mimo wszystko to było traktowanie posrebrzanym narzędziem - zdaje się, że bardziej upierdliwym niż Twoja kariera. Natomiast czy odejście sprawi, że nikt Ci nie będzie patrzył na ręce... Jak to mówią, zawsze się ktoś znajdzie, ale rozumiem i szanuję Twoją decyzję. Swoją drogą, nie zdziwię się, jak prócz dyskomfortu, będziesz czuł się też dziwnie, będąc... Ciepłym. Na szczęście możesz to w każdej chwili “wyłączyć”. - no tak, skleroza nie boli, ale tak wracając: aktor był jednym z tych tematów, które warto było omówić, zamiast pozostawiać Weia samopas.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Słodycz ta nigdy nie mogła się znudzić. Wiele lat rozłąki i cierpienia potrzebowało czasu i pracy by się zaleczyć i zapomnieć. Ta słodycz zmyje w końcu posmak goryczy, a oni sami dojrzeją do tego jak by widzieli wspólną przyszłość. Nadal wszystko jest nowe, ekscytujące i nieznane. Intrygowało i kusiło do dalszej odkrywczej wyprawy. Wspólnie przez życie, by stawić czoła przeciwnością. Na przykład takim jakie ciążyło na Junie. Wei nie wierzył, że się spełni.
Po zakończeniu tatuowania z myślą dodania chińskiego smoczka, Wei pozwolił sobie owinąć szyję i obserwował go uważnie.
- Nie było tak źle. Prędko się zagoi. - powiedział spokojnie i lekko zaśmiał się. - Moja kariera była zabawna, ale tylko na początku i jak byłem sam. Może i nie jestem długo na scenie, bo zaledwie 7 lat, ale wydaje mi się, że to wystarczy. Byłem dla nich dostępny w te wszystkie lata, cały czas praktycznie. Teraz chcę czas dla siebie i dla ciebie. Tak naprawdę zostałem tylko idolem dlatego, by jak gdzieś tam jesteś, to byś mnie zauważył i odnalazł. Nic więcej. - powiedział cicho i oparł głowę o jego ramię, ale teraz tak bardzo nie odczuwał jego ciepła gdy obaj byli podobnej temperatury.
- To dobrze, bo lubię odczuwać twoje ciepło, Moje Słońce. - stwierdził, całując go w szyję, ale po chwili usiadł prosto i zerknął na narzędzia.
- Teraz twoja kolei. Obiecałeś dać się oznaczyć. Nadgarstek, yinyang. Pozwolę ci wybrać dłoń. No chyba, że bardzo nie masz już czasu... To kiedy indziej- mruknął z ciepłym uśmiechem, bo nie zapomniał o ich obietnicy. Była obusieczna... Jednak tatuaż, który Wei chciał wykonać był znacznie mniejszy.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Rzeczą prostą nazwij słowo, a za nim prosty czyn - zamknij oczy, weź głęboki wdech, a potem pozwól temu ciepłu odejść. Tak zrobił i tak ostudził płomień tańczący wewnątrz, tym samym opuszczając ludzką sferę przyziemnego bytu. Zejście z niej na poziom niżej nie stanowiło problemu - za jednym krokiem oraz wydechem skóra, którą tak pieczołowicie dotykały palce i usta z ciepłej, zrobiła się chłodna. Z policzków zniknęły urocze rumieńce, a tętno zwolniło do niewyobrażalnego tempa, zupełnie jakby zamiast uderzeń młotka o serce, w jego dzwon uderzały delikatne pałeczki. Kipiące życiem jestestwo uleciało wysoko ponad stan, tańcząc i grając już tylko w jednym ciele - młodym, silnym - takim, które dopiero uczyło się istnienia na nowo i miało pełne prawo być nim mocno zaabsorbowane.
- Wybierz sam. - nie to co on, stary i doświadczony w boju - teraz zaś wielce rozleniwiony w swoim spoczynku Smok, który dał się usidlić - nie tylko poprzez usadowienie na fotelu, lecz przez dowolność wyboru podarowanego drugiemu istnieniu. Na zachętę i aprobatę słów wystawił obie ręce wewnętrzną stroną, a więc tam, gdzie cichym nurtem płynęło życie, a granica między nim a światem przyziemnym była niebywale cienka i wrażliwa na każdy bodziec.
Dotrzymam obietnicę. - bo jak sam zauważył - do wiarołomcy drogę miał daleką. Jak kropla w morzu wieczności, spędzona chwilą w fotelu - nie miała aż tak ogromnego znaczenia. Nie liczyły się też ból czy dyskomfort podczas nanoszenia wzoru na i centralnie w ciało. Syki w czasie procesu były czymś naturalnym - podobnie ciche westchnienia - nie z powodu podniecenia, lecz zawiłej adoracji smoczej osoby: skupienia uwagi na nim i tylko na nim. Reszta w tym wszystkim odgrywała mało istotną rolę - podobnie ból. Przychodząc i odchodząc, zostawiał różne ślady, ale ten konkretny nie miał się innych. Cenne doświadczenie podobnych przejść wiele wnosiło - dlatego też Smok przez większość czasu był spokojny, a jego słowa oszczędne, ale i głębokie, w szczególności te dotyczące wyboru. Z pewnością odnosiły się do większego obszaru niż sprawa tatuażu.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Burzliwe emocje opadły, dając dwóm wampirom odpocząć od cielesnych pragnień ich ciał. Obaj ochłonęli, skupiając się na sobie nawzajem i dalej prowadząc dialog by zapewnić jeden drugiego, że to nie sen, ani przykry koszmar. Byli tutaj obojem, tak fizyczni i namacalni jak to tylko możliwe. Byli tutaj dla siebie samych, bez zbędnych par oczu i uszu. Tylko dla siebie, wspólnie wypowiadali słowa, które coraz bardziej wiązały ich istnienia razem ze sobą i splatały ich drogi razem. Powoli schodzili się, by móc kroczyć wspólnie ku przyszłości.
Możliwość wyboru dana Feniksowi, nie była łatwym orzechem do zgryzienia. Spora zagwozdka wkradła się na twarz Płomiennego, który dywagował nad tym, który nadgarstek będzie odpowiedni. Wybrał jednak nadgarstek ręki prawej, uważanej w domyśle za wiodącą, a więc częściej używaną, a także ukazywaną. Wstał jednak, by umyć ręce, założyć rękawiczki i znaleźć się przy narzędziach.
Ujął jego nadgarstek i zbliżył się, by rozpocząć swój rytuał. Wei starannie w głowie przygotował wzór. Nie za duży i nie za mały. W sam raz, by był widoczny i sprawiał, że Smok należał do niego. Pieczołowicie i z niezwykłą uwagą wykonywał każdą linie, każdy ruch dłonią. Nie zajęło jednak to długo, bo wzór w porównaniu do drzewa, był kropelką.
Symfonia odgłosów była dla Weia czymś bardzo przyjemny. Pobudzającym acz pilnował się i trzymał na wodzy.
Po niecałej godzinie tatuaż był już gotowy. Piękny, idealny, symetryczny, a co najważniejszy, wykonany w całości przez Feniksa, który ten wzór miał od dawna w głowie. Od kiedy samemu kazał sobie zrobić ową łezkę na karku. Teraz oba symbole pełne, łączące ich obu. Niczym kolejna przysięga.
Feniks uśmiechną się delikatnie i odłożył wszystko, owijając nadgarstek, by wlepić się w Smoka, zatapiając się w jego objęciach.
- Mój Najdroższy... - mruknął cicho, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie potrzebował nic więcej do szczęścia, tylko jego towarzystwo i bycie u boku, spanie razem, spędzanie czasu... Pragnął tej codzienności, tego związku, wszystkiego.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Obietnica w istocie została w końcu dopełniona. Wszyscy mogli podziwiać jej piętno, nie, raczej piękno tego śladu na skórze karku i nadgarstka - piękno, którego Smok w ogóle się nie wstydził, przeciwnie – kilkukrotnie nań spojrzał po owinięciu ręki folią, zaraz po legnięciu Feniksa. Jego łaknienie bliskości było zrozumiałe, miejscami nawet zabawne, a niekiedy dziwne dla samego Smoka. Stulecia przeżyte w żałobie troszkę zmyły z niego zrozumienie uczucia, które aktualnie dudniło w jego sercu. Było silne i głośne przy każdym kolejnym jego uderzeniu w piersi po instynktownym wejściu w ludzki tryb. Usta również poszły własną drogą - uniesione kącikami do góry zdradzały szeroki szczery uśmiech. Odpowiedź na bliskość nadeszła na sam koniec, kiedy to Azjata objął jedną ręką przyległe ciało, jakoby zamykając je w złotej klatce, acz bez zatrzasku na kłódkę.
- Szczęśliwy? - zamiast niej padło pytanie: krótkie, proste i dwojakie zarazem z pozytywnym odbiciem echa, które miało wkrótce zacząć tańczyć nutami po ścianach studia. Po nim oczywiście nastała cisza, lecz tym razem zamiast bez groźby przywiania burzy – raczej przyjemnego spokoju od pracy, obowiązków, stresu, smutków i wszystkiego, co sukcesywnie postępując, wyniszczało świątynię ciała oraz delikatnej duszy. I choć zwany był codziennością, to nie zawsze musiał kojarzyć się z monotonią - owszem, Jun chyba nigdy nie nauczy się żyć w nim na sto procent, ale niekiedy odskocznie sam aprobował. Z tego samego powodu, trochę jakby dla siebie, kiwnął głową na myśl o wyjeździe, natomiast dla Weia podarował kolejne czułostki pod postacią pocałunków: wpierw na czole, nosku, ustach, a kończąc... Sami wiedzieli, gdzie.

[end?]

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Sponsored content


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach