02.05.23 ~ Loong and Fenghuang: Obietnica

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Powrót z Chin był czymś czego wyczekiwał już po paru dniach od przyjazdu. Nie dlatego, że podróż była mało interesująca, wrecz przeciwnie, ale po prostu tęsknił za ukochanym. Przyzwyczaił się do tego, że miał go zawsze obok siebie gdy zasypiał. Mogl się przytulić i zasypiać otulony zapachem wanilii łączącej się z jaśminem. Bliskość drugiego ciala była niezastąpiona i żadna ilość poduszek tego nie rekompensowała. Zwłaszcza widząc inną parę tak odkrywającą te tajemnice razem. Lekko kula w serce zazdrość i smutek. Nie potrafił się dobrze wyspać będąc tak samemu.
Odkrycie tajemnic przyniosło więcej pytań niż odpowiedzi. Zwłaszcza na temat braci i ich ojca. Niemniej w podróży powrotnej nie przejmował się tym zbytnio. Jedyne co było w jego głowie to w końcu spotkać z Junem. Oczywiście Wei wracał swoim samolotem, bo też nie bez powodu nim przyleciał. Wrócił więc prędzej od swoich towarzyszy, by móc nacieszyć się powrotem. Ramiona ukochanego przyniosły ukojenie nerwom i jego duszy, która chciała być u Jego boku. Niczym koala ciężko mu było się odkleić od Smoka. Tak bardzo się stęsknił.
Po powitaniu reszty i udaniu się do swoich domostw, Wei spędził noc na rozmowie z Junem, na temat tego co się działo w Paryżu i w Chinach. Tym co przywiózł, w postaci rzadkiej pamiątki, którą mogli udekorować dom.
Wei jednak nalegał też na owy obiecany tatuaż, który Smok obiecał wykonać wraz z dokończeniem tego na jego karku.
Ustalili więc termin, miejsce i właśnie nadszedł. Smok wynajął studio tatuażu blisko Louvru na cały ten czas, by nikt im nie przeszkadzał. Umówili się w określonym czasie, po zmroku, aby obaj mogli się przygotować. Wei bowiem wybrał dość odsłonięty region, ale to Jun miał wybrać wzór. Feniks mentalnie przygotował się ten nieprzyjemny ból, ale miał też niespodziankę dla Smoka. W Chinach bowiem zrobił sobie u dole pleców, lędźwiach, tatuaż feniksa. Jako że kładli się raczej o różnych porach, bo Jun był ostatnio dosyć zajęty, a Wei specjalnie go zasłaniał i unikał tego by wzrok Smoczyska tam podążał, to nie miał okazji go sobie Radny obejrzeć. Dzisiaj jednak go nie zasłaniał i był nawet ubrany w luźne dresowe spodnie oraz opinający crop top, więc cześć tatuażu była odsłonięta. Oj zrobił to specjalnie.
Zaszedł jednak swojego zazdrosnego Smoka od tyłu i wtulił się w jego plecy.
- Juuun… Jaki wzór wybrałeś? - spytał się go z zaciekawieniem co takiego zrobi mu na szyi, bo to ją wybrał na owe miejsce dzieła spod szponów uzdolnionego Cesarza. Ucałował go w kark, bo samemu chciał oznaczyć nadgarstek Smoka yinyang, kiedyś na to będzie miał chwilę.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Powroty do domu miały do siebie to, że niemalże zawsze wiązały się z mnóstwem pozytywnych emocji. Przybycie grupy z Chin nie stanowiło wyjątku - ich widok bardzo ucieszył Juna, który pomimo napiętego grafiku, znalazł czas i chęci na to, aby przyjechać, przywitać i odebrać każdą owieczkę, a nawet odstawić do domu, jeśli zaszła taka potrzeba.
Taki przynajmniej był zamiar/plan.
Przylepialstwo Weia choć jednym mogło przeszkadzać, smoczysku niespecjalnie wadziło, przeciwnie, stanowiło miłą odskocznię od natłoku obowiązków, które jak lawina spadły na jego głowę i to za jednym razem. Zabawa w szpiega, konieczność odgrywania dyplomaty, spisanie odpowiedniego raportu ze spotkania, a do tego jeszcze dochodziła mini drama z Seleną na czele w związku z nieprzyjemnymi materiałami video z torturowanym Marcusem w roli głównej.
Czy tego Jun chciał czy nie, to pomimo szczerych chęci, troski i uśmiechu, niestety nie zdołał zauważyć tatuażu, który obecnie zdobił lędźwie Weia – gorzej, on go tam nie szukał, a gdyby nawet jego obecność w jakiś sposób wyszła na jaw w czasie bliskości, to w odczuciu przytłoczenia pracą oraz wydarzeniami ostatnich dni, najzwyczajniej w świecie nie uderzyłaby zbyt mocnym impetem, za co niestety mógł tylko przeprosić, ale nie od razu.
Pomimo iż Maj nie zwalniał tempa, Chińczyk nie chciał, aby jakkolwiek jego psychiczne zmęczenie odbiło się na osobie Weia. Cieszyły go wspólnie spędzone chwile, które niejako pomagały w odbudowie wewnętrznego ładu, ba, poskutkowały nawet wynajęciem studia tatuażu dla nadnaturalnych, aby w końcu dopełnić słowa obietnicy.
- Kilka, wybierzesz sam, ale najpierw rzecz ważniejsza. Przygotuj się, proszę. - rzekł spokojnie, gładząc smukłe dłonie po przerwaniu mu czynności przygotowawczych: fotela, sprzętu i takich tam. Na pierwszy ogień miało pójść oczywiście dokończenie malunku na karku, a dopiero potem reszta.
Z uwagi na charakter spotkania, Smok przyodział wygodniejsze ubrania - także miał na sobie dresowe spodnie no i do tego rękawiczki, na czas tatuowania. Górę natomiast okrywała koszulka, która pomimo długości, uwielbiała się podwijać do góry.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei nie pytał o jego pracę, nie naciskał na rozmowy jeśli ten tego nie chciał. Na pewno jednak swoją bliskością chciał pokazać mu jak bardzo go wspiera mimo swojej bezużyteczności. Był obok znowu i nie zamierzał prędko wyjeżdżać. Sam się stęsknił za nim i zamierzał to sobie nadrobić. Nie podobało mu się to, że Jun był tak zajęty. Nie patrzył tylko przez pryzmat tego, że nie spędza z nim tak dużo czasu. Bardziej chodziło mu o zdrowie ukochanego, który miał za dużo na głowie. Nie wiedział jednak jak to wyperswadować Junowi, by po prostu niektóre rzeczy zostawił innym do ogarnięcia. Nie był przecież Alfą i Omegą. Wcale nie wątpił w to, że sobie poradzi, ale nie o to chyba w tym chodziło prawda?
Wei więc specjalnie nie odkrywał tamtych regionów, nie pokazywał ich, by nie rozpraszać go zanadto. Nie chciał by ten poświęcał swój cały wolny czas tylko jemu, więc i niekiedy zachowywał dystans gdy Jun tego potrzebował. Widząc go jednak takim zapracowanym, samemu źle się z tym czuł. To nie tak powinno wyglądać...
Dzisiaj jednak mieli czas dla siebie i nie chciał zaprzątać go jego pracą. Dlatego bezczelnie odsłonił lędźwie i tatuaż tam ukryty.
- Tak? Mój zdolny Cesarz zaprojektował aż kilka? Co jak wybiorę je wszystkie? Szkoda im się zmarnować. - mruknął do niego z uśmiechem i ucałował go w czubek nosa, chcąc niejako rozweselić. Na uchu miał złotą nausznicę, której "bliźniaczkę" podarował Junowi w roli obietnicy. Zgarnął jednak włosy w kitkę i spiął je gumką, którą miał na nadgarstku. Nieco mu się włosy zapuściły, ale były dość ładnie ułożone, a prezentowały się bardzo atrakcyjnie zwłaszcza spięte. Nadal zastanawiał się czy je ściąć czy nie.
Usiadł więc na fotelu okrakiem i tyłem do niego. Bezczelnie pokazując oba tatuaże. Samotną łezkę, czekającą na dokończenie oraz owego feniksa. Oparł się o oparcie i podłożył sobie dłonie pod brodę.
- Wiesz tak sobie myślałem i w sumie chciałbym z tobą pójść na randkę. Taką wiesz... Typową randkę. Gdzieś do odpowiedniej restauracji. Co ty na to? Kiedy ostatni raz byłeś na randce? Byłeś w ogóle kiedyś? - spytał się go ciekawy, ale i rozbawiony. Chciał porozmawiać o czymś luźnym.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Azjaci tak już mieli - mawiały powiedzenia – nie potrafili żyć w zgodzie z balansem pomiędzy pracą, a czasem wolnym. Podobne łańcuchy otulały pary nóg oraz rąk każdego z członków Rady. Prawdą były wzmianki o władzy oraz wpływach, niemniej ich obecność nie brała się z powietrza, a pragnienie utrzymania wymagało nieustannej pracy oraz pielęgnacji na zewnętrznej arenie politycznej. Ta niestety nie znała litości: każde przewinienie, zbędne słowo - każdy uśmieszek czy mrugnięcie było natychmiast rejestrowane, a potem, o zgrozo, używane na rzecz pomocy lub przeciwko jednostce postawionej na celowniku. Fakt, że w dobie wydarzeń nikt TERAZ nie spoglądał na parę dwóch egzotycznych wampirów, był niemalże cudem.
- Randka? To takie... Ludzkie. - krzesło wbrew przepisom BHP było dość sporawe, a może oni konkretnie drobni – nieistotne. W takiej czy innej przyczynie Smok nie odmówił sobie usadowienia czterech liter na przysłowiowej krawędzi - dość blisko, aby bezczelnie okryć obecność Feniksa i na tyle daleko, aby pomimo przylgnięcia ciałem do ciała, nie ograniczyć pola manewru rąk, które nadal cieszyły się nieograniczoną swobodą.
W podobnym tonie padły także słowa na temat rzeczonej randki. Uniesiona delikatnie brew świadczyła o zdziwieniu, bo o ile Chińczyk miał na koncie “KILKA(naście)” przygód z haremem, to rzadko kiedy spotkania tego typu zaczynały się od typowo ludzkiej randki. Jako szanujący się leniwy Smok, Jun preferował schadzki towarzyskie we własnym “legowisku”, którym były gustowne komnaty skąpane w dymie kadzideł i świetle świec lub lampionów o najróżniejszych kolorach. Długie rozmowy, ucztowanie, drogie napitki – dopiero po upojeniu dochodziło do kontaktu fizycznego, ale żeby móc nazywać takie coś randką? Nie, to było coś zupełnie innego.
-Nie wiem, wtedy najwyżej zrobię ich kilka. - praca przygnębiała, ale nie mogła zniszczyć radości z całkiem luźnego spotkania z doborowym towarzyszem. Wei nie powinien zbytnio przejmować się bycia osobą z boku. Nie każdy rodził się ze smykałką do kąpieli w politycznym gównie - nie każdy też musiał wojować mieczem. Świat wszystko sobie dobrze poukładał, aby każda żyjąca w nim jednostka mogła znaleźć swoje miejsce. Jun wierzył, że prędzej czy później i na Feniksa przyjdzie pora, a póki co, korzystał z chwili bliskości: nie odmówił sobie odpowiedzi na zaczepkę pocałunkiem w kark, bądź otarciem się o lędźwie, na którym widniał kolejny obraz.
- To będzie bolało, postaraj się nie stracić wszystkich włosów. Pasują Ci. - i nie zignorował też obecności dłuższych pukli włosów, jakże ślicznie zwiniętych w kitę. Szkoda, że nie miał sposobności trochę się nimi pobawić, ale ręce były zajęte przez narzędzie tortur, zakończone posrebrzaną igłą, którą wkrótce Jun zamierzał wysłać na spotkanie z delikatną skórą Weia.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Pracoholikiem mógł nazwać się i Wei. Zanim został sławnym praktycznie w ogóle nie miał czasu dla siebie. Praca dom i tak w kółko non stop. Pozwalało mu to zapomnieć o tęsknocie i samotności oraz przeświadczeniu, że został sam... Nie wiem wówczas jak inaczej móc sobie poradzić, ale dzięki temu mógł zostać na tyle sławnym, by nawet jeśli Jun żyje, mógł go łatwo odnaleźć. Tylko to się liczyło. Jego sztuka, piosenki i taniec, często zakrapiały właśnie o te tematy. Nie zawsze, ale często. To samo dramy, w których grał. Zwykle miał dosyć poważne role. Dopiero niedawno postanowił nieco odpuścić, na rzecz nadrobienia czasu ze swoim Stwórcą i Ukochanym. To zwolnienie tempa naprawdę pomogło mu złapać oddech.
- A tak, ludzkie. Czy to coś złego? Chęć na chwilę normalności. Na pewno by ci się przydało. Tak samo jak wakacje. Może Tajlandia? Mam tam wykupioną wizę, ale nigdy jeszcze nie byłem na dłużej. Co ty na to, by kiedyś tam polecieć odpocząć? Ponoć jest tam pięknie... - mruknął do niego z uśmiechem, choć raczej nie miał okazji go ujrzeć Smok, skoro znajdował się za nim. Wei leżał tak wygodnie oparty i czekał. Czy obawiał się bólu? Skądże. Był poniekąd do niego przyzwyczajony. Feniks też miał okazję do zakosztowania owych schadzek ze Smokiem. Niestety od dawna i ich Jun nie organizował. Młody wampir był miłośnikiem sztuki, żył z niej, romantyzm był dla niego czymś naturalnym i chciał nim obdarowywać swojego wybranka. Nawet jeśli było to ludzkie, bo Wei mimo wszystko był kiedyś człowiekiem. Kto jak nie on rozumiał to lepiej skoro na co dzień przez ostatnie lata z nimi żył?
- Chciałbym byś pomógł mi też aktywować umiejętność aktora. - dodał po dłuższej chwili, by po chwili szerokim uśmiechem odpowiedzieć na jego słowa dotyczące zrobienia kilku tatuaży. Wei nie miałby nic przeciwko. Byłby tylko mógł spędzić czas z Junem. Lgnął do niego bardzo mocno, co Smok mógł odczuwać na co dzień. Dodatkowo wydał z siebie głośny pomruk czując pocałunek na karku. Bardzo wrażliwe miejsce. Nie każdy mógł je dotykać. Poza Junem tylko twórca łezki go tam dotknął.
- Czyń honory, Jun. Nie martw się. Nie boję się bólu. Dam radę, a włosy zostaną tam gdzie być powinny. - odparł z uśmiechem i wystawił się wygodniej karkiem, bardziej wyginając głowę w dół i opierając ją czołem o fotel. Łezka nie była duża, więc i dokończenie jej nie było większym problemem. Wei podczas wykonywania jej na pewno siedział niewzruszony. Gorzej będzie z tym tatuażem na szyi. Ten ma być znacznie większy i skomplikowany.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Ból wkrótce uderzył pierwszą falą, gdy posrebrzana igła zetknęła się ze skórą. Jej nacięcia były “głębokie”, nieprzyjemne, wlewające ogień centralnie do środka. Płynący lawą ciemnego/jasnego atramentu sukcesywnie wdzierał się we wrażliwe komórki, łącząc z nimi, ostygając i zamierając śladem na podrażnionej powierzchni. Krok po kroku puste miejsca wypełniały się wzorem, wymazując pustkę, na którą od tak dawna lamentowała samotna łezka.
- Co takiego zmieniło Twoje zdanie? Czyżby wizja kroczenia pośród ludźmi w Tajlandii była zbyt kusząca? - a jednak do końca było jeszcze daleko, bowiem trasa dopiero się zaczęła i choć rysowana sprawną ręką malarza, nie mogła przeciąć, przeskoczyć ani przegonić nici czasu. To one bowiem rzutowały na efekt końcowy: jego wygląd i ogromne przywiązanie do detali do każdej kreseczki, kropki i faktury odbijającej bliźniacze jestestwo po drugiej stronie.
- Podaruje Ci ten dar, tak jak mnie podarowano go przez rodziców. Wtedy staniesz się mi jeszcze bliższy - będziesz dzierżawcą dawnego dziedzictwa. Twoje oczy były po powrocie pełne pytań. - szczęśliwie rozmowa opadała częściową ulgą: pozwalała odwrócić myśli od bólu i pieczenia na rzecz zwrócenia ich w kierunku zdań oraz potencjalnych słów, które posiadły prawo ucieczki z ust w czasie kierowania odpowiedzi w stronę rozmówcy.
- Pytaj. - tym bardziej, gdy ten świadomie ciągnął za język: prowokował i wodził na pokuszenie – na przedarcie się przez ściany własnego jestestwa i wejście tam, gdzie jak dotąd nie zdołał wkroczyć ani razu – tam, gdzie kończył się przyjazny swojski świat tego co znał, a zaczynał ten zupełnie mu obcy: nowy, nieodkryty, pełen tajemnic, zagadek i pytań bez odpowiedzi.
To był idealny moment za zadanie pytań, bo po zetknięciu się jednej łezki z drugą mogło być nieco trudniej, szczególnie z uwagi na konieczność zmiany pozycji i miejsca nieprzyjemnego dziergania.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei nie drgnął choć wypuścił powietrze z cichym sykiem. Piekło, bolało i było nieprzyjemne, ale odczuwał już gorszy ból. To jest niczym w porównaniu do tortur, których doświadczył w sumie dwa razy w życiu, a mimo to potrafił się po nich dalej ruszać. Nie tak łatwo było go złamać. Cierpliwie więc czekał aż Jun dopełni okrąg i zamknie go, swoim jestestwem. Yin Yang w końcu kompletne.
- W sumie to nie tylko ta wizja Jun. Długo nad tym myślałem i choć wiem, że dałbym sobie radę i bez tego, to ta umiejętność może okazać się niekiedy bardzo przydatna. Jak nie teraz to w przyszłości. W końcu nie wiemy co nas będzie czekać. Choć Tajlandia, tak. Musimy się tam razem wybrać. Proszę. Tylko we dwoje. - mruknął do niego cicho, bo chciał z nim spędzić czas. Tam nikt nie będzie na nich krzywo patrzył, a jednak będą w pięknym, rajskim miejscu. Widział zdjęcia niektórych regionów i naprawdę chciał tam polecieć. Jednak nie sam, nie z kimś innym, a właśnie z nim. Chciał kultywować ich związek i pielęgnować.
- Czym jest ten Dar i Przekleństwo. Jak wydarł tą nieśmiertelność i gdzie jest ten owy Niebiański Pałac... I ta nagroda za uśpienie Pierwszego. To wszystko wydaje się tak nierealne Jun. Skoro go ukarali, to kim byli? Skoro dali dary, gdzie teraz są? Czy jest to tylko legenda, która naciąga nieco fakty? Gdzie są owe Smoki teraz? Za dużo pytań... Za mało odpowiedzi. - mruknął do niego cicho, bo nie rozumiał tego mistycyzmu, ale nie w sensie logiczności, a bardziej... Istniał? Nie istniał? Miał uwierzyć w to na słowo? Gdzie był owe Smoki teraz?
- W rozszyfrowanych fragmentach było, że się on się uwolnił... Co stało się z nim dalej? - mruknął do niego zaciekawiony nieco gdzie udał się ów Cesarz po swojej ucieczce. Na pewno musiał się gdzieś ukryć i rozeznać, a potem? Nie ma dalszych fragmentów. - I Jun. Podejrzanie ty masz naturalnie niebieskie oczy. O co w tym wszystkim chodzi? - zadał jedno z najistotniejszych pytań jakie kręciło się po jego głowie. Zadał je zaraz po tym jak ten zakończył zamykanie Yin Yang, by mógł z nim porozmawiać patrząc w oczy. Dlatego też się odwrócił do niego przodem. Nie oczekiwał na wszystko odpowiedzi, skądże. Po prostu podzielił się tym co go gnębiło.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Smok uśmiechnął się figlarnie na te wszystkie pytania, co jak fala wezbrały się na powierzchni wzbudzonego morza i uderzyły z impetem o najbliższy mur, Ich rozbryzg był piękny, a dźwięk opadających kropel przyjemnie orzeźwiający. Głos odbił się od nich cichym echem, gdy i Cesarz pozwolił sobie na ukradkowy śmiech.
- Każda legenda niesie w sobie ziarno prawdy. Nie odpowiem Ci jednak na pytanie skąd lub od kogo Pierwszy wydarł nieśmiertelność i czy Niebiański Pałac istniał naprawdę, ponieważ ja sam tego nie wiem. Są to starodawne teksty, które powstały na długo przed moim urodzeniem, w czasach przed naszą erą. Wiem tyle, ile zdołałem z nich wyczytać, ile nam przekazywano w wierze w bóstwa i smoczego przewodnika. Jedynie dar wydaje się być znajomy, bo być może to właśnie od naszej gałęzi rozrósł się dalej - dar, który Ci przekażę, chociażby dzisiaj – dar oddający nam namiastkę człowieczeństwa i w końcu dar, dzięki któremu jesteśmy niemalże niewyczuwalni dla innych nadnaturalnych. Będziesz musiał wypić moją krew. - gdy fala opadła z powrotem na taflę wody, słowa starszego okryły jej powierzchnię przyjemnym dotykiem: spokojnym i uporządkowanym, chcącym wypełnić niektóre z luk, które wciąż wirowały nieokiełznanym chaosem zagubienia i niezrozumienia - pytań i braku odpowiedzi.
- Na poznanie legendy Pierwszego przyjdzie pora. Wtedy poznasz pozostałe sekrety, lecz ostrzegam, nie każdy będzie przyjemny. - nie ja jestem Pierwszym. - pomyślał, a potem ów myśl przeciął zatrzaskiem kłów. Wymowna cisza była jedyną odpowiedzią na słuszne podejrzenie Feniks. Błękitne oczyska wybranka w istocie nie wchodziły w skład cech charakterystycznych Azjatom. Zanurzenie się w nich potrafiło jednocześnie uspokoić i napełnić niepokojem, zupełnie jakby gdzieś na dnie duszy czaił się zakazany sekret, o którym Jun nie chciał mówić wprost.
- No i gotowe. - nie tu i nie teraz gdy w końcu dopełniła się jedna z obietnic i zamknęła okrąg samotnej łezki poprzez dodanie do niej drugiej.
- Sprawdź, czy Ci się podoba. - i jakkolwiek to nie wyglądało - pomimo tajemniczego, niekoniecznie dobrego błysku w ślepiu, mężczyzna nawet w czasie chwilowego odsunięcia na rzecz odłożenia narzędzia zbrodni, nie chciał psuć chwili.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei tylko westchnął słysząc odpowiedź Juna. Jeśli ten nie znał do końca prawdy to pewnie i on się jej nigdy nie dowie. Naprawdę był ciekaw tych wszystkich początków i tego skąd wziął się ów wampiryzm. Dar czy klątwa? Oba te stwierdzenia błądziły po kartach historii. Wei nie zyskał za wiele odpowiedzi podczas tej podróży.
- Piję ją dosyć często Jun. Nie jest mi więc obca. Nie będzie z tym problemu. Nawet jakbyś chciał mi to przekazać dzisiaj. - mruknął spokojnie choć nie nalegał. Nie wiedział na jakiej zasadzie to polega i czy Jun chciałby to akurat przy tym spotkaniu zrobić. Nie potrzebował tego na gwałt, ale wyraził swoją chęć pozyskania tej umiejętności, którą posiada i jego Stwórca.
- Nie interesuje mnie, czy będą przyjemne czy nie. Czy straszne, okropne czy potworne. Nie ma to dla mnie znaczenia Jun, bo to przeszłość. Coś czego nie idzie zmienić, jednak dobrze poznać. - wyjaśnił spokojnie i jego obawy, ale Wei akurat nie podejrzewał go o bycie Pierwszym. Bardziej o bliskie pokrewieństwo. W końcu Jun urodził się tak dawno temu. Wiedział jednak, ze jego oczy wiążą się z tą legendą i przekazem. Nie rozumiał jednak czemu nie chciał o tym porozmawiać. Czego się bał? Budziło to w Weiu niepokój. Możliwe, że i bezpodstawny, ale sam to na siebie Cesarz sprowadzał.
Skinął głową i zgarnął lusterko leżące obok, by obejrzeć symbol choć wiedział, że jest perfekcyjny. Uśmiechnął się uroczo do swojego Smoka i pogładził go po policzku.
- Nie ważne jak pisze się historia, Smoku. Nigdy cię nie opuszczę. Zapamiętaj to bardzo dokładnie Jun. Kocham Cię i chcę być z tobą przez resztę tej wieczności. Na dobre i na złe. Bez względu na wszystko. Może i jestem młody, i jeszcze wiele muszę się nauczyć, ale nadrobię to wszystko. - powiedział do niego cicho i ucałował go w usta delikatnie z czułością, bez pośpiechu. On już dawno zadecydował, że nie ważne jak potoczyła się historia i jak się potoczy, i tak będzie przy nim. Echo poprzednich wydarzeń w Chinach podczas Nowego Roku Księżycowego dalej gdzieś go gnębiło i wziął sobie to wszystko do serca. Nie chciał ponownie go zawieść.
- A teraz pokaż mi swoje dzieła, które stworzyłeś.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Pod niektórymi względami Wei musiał niestety obejść się smakiem – nie dlatego, że Smok skąpił mu odpowiedzi – nie dlatego, że nie ufał w jego intelekt – problemem była niewiedza. Choć istnienie na ziemi liczył w setkach lat, nie potrafił otworzyć zamka wszystkich drzwi wokół. Jedne uchylały się same, inne należało popieścić odpowiednim kluczem, lecz pozostałe trwały nieugięte na jakikolwiek znany, namacalny czy nienamacalny argument. To właśnie one stanowiły największą przeszkodę - były bowiem poza zakresem wiedzy, pamięci czy nawet smoczych gdybań. Wiedział więc tyle, ile powiedziała mu rodzina, ile zdradzały starodawne zwoje, ale nic więcej.
Widząc zawód w oczach Feniksa, rozumiał go, ale wyjątkowo nie potrafił temu zaradzić, jak jedynie odpowiedzieć pocałunkiem na pocałunek w momencie ujęcia delikatnego podbródka i nakierowania go na właściwy tor.
- Jak już mówiłem, jest ich kilka, ale najbardziej pasuje Ci drzewo. - piękne, o pniu osadzonym na boku szyi, na której wkrótce spoczęły dwa palce – dokładnie w miejscu po ugryzieniu, z którego miały rozejść się zawiłe gałęzie: w górę, bok i może troszkę w stronę karku - wszędzie tam, gdzie wzbijał się i upadał Feniks w czasie swojego życia. Trasa była dość rozległa, a jej koniec stykał się z granicą, gdzie kończył się bok, a zaczynał przód.
Tam też palce zatrzymały się w chwilowym zwątpieniu, bo o ile fantazja kusiła do podążenia dalej, o tyle umysł dobrze wiedział, że przekroczenie linii uruchomi calutką maszynerię ciała i przegnie precz zdrowy rozsądek, a wtedy na samym tatuowaniu się nie skończy. To, że pomimo samokontroli oczyska dalej pożerały wizje, a usta zostały instynktownie zwilżone, wcale niczego nie dowodziło
- Nie składaj obietnic, które kiedyś mogą zostać naruszone, Wei. - do tego wkrótce wyrwane z transu, wykrzywione w dziwnie drapieżnym uśmiechu oraz oczyska, którymi wciąż Smok zjadał Feniksa, lecz teraz w o wiele śmielszy i bardziej pruderyjny sposób.
- Ale skoro nalegasz... - temat nie był łatwy, lecz otulony tymi samymi słowami jak miodem, postanowił im ulec.
I wtedy zsunął rękę, poniekąd zahaczając właśnie “tam”, zbliżył do wysuniętych kłów, nadgryzł, po czym pozwolił kroplom szkarłatu wypłynąć na powierzchnię. Z przymkniętymi ślepiami nasączył je wiedzą, wolno opadającą do ujętego zdobionego metalowego naczynka, zupełnie jakby to wszystko przewidział.
- Proszę, wypij to, a dowiesz się, co to znaczy kroczyć pomiędzy ludźmi. Poznasz też odpowiedź na swoje pytanie, lecz wiedz, że wówczas ta wiedza już na zawsze będzie obciążać Twoje barki. - Feniks miał wybór: niełatwy, ale nadal wybór.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Nie obwiniał Smoka o brak odpowiedzi skoro on sam ich nie znał. Nie miał na to wpływu i kompletnie to rozumiał. Bardziej po prostu był zaskoczony, że ta część historii, najważniejsza, nie jest doprecyzowana. Był ciekaw początków. Niestety będzie musiał chyba obejść się smakiem, ale nie zamierzał nikogo tym obwiniać.
Skupił się więc na czymś innym, na słodkim pocałunku, który zwieńczył pomrukiem.
- Drzewo... - odparł spokojnie i lekko odchylił szyję, pozwalając palcom wodzić po jego skórze, a także dotknąć blizny na szyi, która nadal tam widniała, pokazując znak jego przynależności, a także pieczętując ostatni jego ludzki dzień. Była świadkiem zakończenia się pewnej epoki i rozpoczęcia innej. Tej o której Wei nieco zapomniał w niedawnym okresie. Nadal nie udało mu się pozbyć tamtego gorzkiego posmaku wydarzeń.
- Skoro tak mówisz... Zrób mi je. Zdaje się na ciebie Smoku. - odparł cicho, pomrukiem, gdy palce jeszcze błądziły tak niebezpiecznie po skórze. Widział te resztki samokontroli i kusił. Wodził Gada na pokuszenie chcąc poddać go próbie. Ulegnie czy się powstrzyma? Wei z chęcią by się poddał jego atakowi, albo i sam go zadał jeśli znajdzie odpowiedni moment.
- Nie zostaną. Wprawdzie nie mam wpływu na zewnętrzne okoliczności, ale moje serce należy do ciebie. Już od dawna. Byłem gotów wieść samotne życie w oczekiwaniu na twój możliwy powrót. To samo w sobie jest już obietnicą. - odparł poważnie do niego, bo nie rzucał słów na wiatr. W porównaniu do Juna, Wei od dawna był świadom tego co czuje do Stwórcy. Nie było to przywiązanie czy wychowanie. To była szczera miłość.
Widział jednak jak Jun go pożera i wcale nie był z tego powodu niezadowolony. Nawet bezczelnie przełknął powoli ślinę gdy te błękitne ślepia patrzyły w pewne miejsce. Oj Smoku i jak to wszystko wytrzymasz?
Patrzył jednak co robi i tylko uśmiechnął się na jego słowa.
- Dziękuję, ale nie ważne jaka by ona nie była, zmierzę się z nią Jun. - odpowiedział mu i ponownie ucałował go lekko w usta, zanim sięgnął po naczynie chcą wypić przygotowaną mu szkarłatną ciecz. Nie zamierzał się odwrócić plecami i uciec od odpowiedzialności. Nie chciał żyć w ciągłej niewiedzy, będąc tylko obok na pokaz. Nie o to mu chodziło.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123


@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei przez chwilę przytłoczony był siłą wspomnień więc wyglądał jakby był nieobecny. Tym samym też, faktem było, że nie zareagował na ów ujęcie jego smukłej szyi przez smocze szpony. Nie widział go, mając zamknięte oczy, skupiając się na tym co chce mu przekazać. Mimowolnie wysunęły się jednak jego wampirze kły, a głowa lekko odchyliła, próbując przyswoić dziwną falę gorąca, która pochodzi z wnętrza jego ciała. Wei długo pozostawał zimny. Utracił swe ciepło dawno temu i nawet bez niego był w stanie ukryć się wśród ludzi, którzy uwierzyli w jego schorzenia i bronili go, bo dawał wszystkim tym innym nadzieję na lepsze życie i by walczyć o swoje marzenia. Mimo klątwy pokazał, że można jakoś egzystować. Może i nazywali go wampirem i się z tego śmiali, ale nie znali prawdy. Fanom taka niedostępność i mistycyzm odpowiadał. Dzięki temu jego popularność urosła.
Teraz jednak miał doświadczyć jak to jest być na powrót człowiekiem. Przynajmniej poczuć ciepło na nowo. Nie zrekompensuje to uczucia promieni słońca na skórze, ale dawało pewną satysfakcję.
Dreszcz wstrząsnął ciałem Feniksa, który na powrót nabrał bardziej ludzkich barw i temperatury. Było to dla niego na tyle osobliwe, że nie wiedział czy czuć lęk czy się cieszyć. Nowe doznania stanowiły bowiem równowagę do ciężkiej do przyjęcia prawdy. Jednak tak jak obiecał Feniks... Nie zamierzał jej odrzucać ani negować. Dzięki temu jednak poznał sens swojego życia. Zamierzał zapewnić Smoka, że ta przepowiednia się nie ziści, bo sami są kowalami własnego losu. Przełknął kolejny raz i ostatni, krew swojego Stwórcy i oblizał usta, otwierając oczy. Wpatrywał się w te piękne i głębokie niczym ocean błękity. Nie czuł strachu, ani obawy.
- Jun... On się nigdy nie obudzi, bo do tego nie dopuścimy. Jesteś Panem swojego losu, nie pozwolimy, by jakaś przepowiednia mówiła ci kim jesteś i co masz robić. Poza tym jest już trochę za późno nie uważasz? Świat jak stał jak stoi, a ty nadal jesteś sobą. Nie zmarnuj "drugiej szansy" grając w ich grę. - powiedział do niego poważnie, ale z chęcią przytulił go do siebie i pogładził go po głowie. Przeczesywał palcami włosy, obejmując go ciasno, by otulić go zapachem słodkiego jaśminu.
- Nie wypuszczaj. Nigdzie się nie wybieram. Obiecałem ci, prawda? To nie zmienia mojego zdania. Nic, a nic. Będę przy tobie cały ten czas, więc nie obawiaj się mi zwierzać jeśli masz jakieś obawy, dobrze? - mruknął i ucałował go w czoło. Nie widział ani krzty potwora w nim. W każdej istocie czaił się potwór, jeśli odpowiednio się go wywoła.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Jun

Jun
Liczba postów : 1123
Nic, co Jun przekazał Weiowi nie było ani miłe, ani łatwe do zrozumienia. Broń boże, nie oczekiwał tego od młodszego wampira. Na jego duszy nie ciążyły wierzenia, a tym bardziej przeświadczenie o powrocie karmy czy odrodzeniu – tego bardzo mu zazdrościł. A jednak nie chciał wyjść na samoluba, toteż podzielił się sekretem, o którym wiedziało niewiele osób - dwie dla uściślenia: on oraz Selena.
- Nie możesz być tego taki pewny Feniksie. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu. To, że się nie obudzi, wcale nie musi oznaczać, że nie stanie się częścią mnie - że ja nie zechcę zdobyć w końcu władzy tak samo jak on. Czasami wszystko zaczyna się od małych zmian i toczy dalej, ciągiem niepozornych wydarzeń, które dopiero przy końcu otwierają przed nami bramę tajemnic. Popatrz na siebie: przed Tobą jeszcze tyle wydarzeń. - choć mocno kusiło do pozostania w przyjętej pozie, Smok nie chciał martwić wybranka, ni tym bardziej ciążyć mu swoim jestestwem.
Oczywiście docenił gest, a nawet mruknął łasy pieszczot: jakkolwiek to nie brzmiało - atencji i bliskości tym bardziej. Zaraz też jednak warknął, przypominając sobie niedawne odczucie pod ręką.
- Nie zamierzam Cię wypuszczać, jednak nie ręczę za siebie, jeżeli nie przestaniesz mnie prowokować i robić tego, co robiłeś. To może utrudnić mi tatuowanie Twojego ciała. - groza wciąż wisiała nad ich głowami i z pewnością utrzyma się tam jeszcze bardzo długo, tak jak ostrze Księżyca, któremu przydzielono obowiązek skrócenia bestii o głowę. Z drugiej strony Smok nie zamierzał się nad tym rozczulać, a tym bardziej użalać, bo przecież nie o to chodziło w spotkaniu, a jeśli nawet przyjdzie mu skonać, to wpierw zamierzał zawalczyć, przeżyć dobre życie, a dopiero potem poddać się Matce Śmierci.
- I nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię, bo wiesz doskonale. - dlatego też świadomie ciągnął Feniksa za język - tam patrzył i chwytał szponami przy każdej okazji.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wierzył w reinkarnację i karmę, ale skoro Jun miał zapłacić za nie swoje czyny, tak przynajmniej Wei miał za co zapłacić. W końcu przez pewien okres swojego życia mordował za pieniądze, należał do mafii i nie miał skrupułów. Pogrążony w żałobie, wyprany z emocji, próbował przetrwać. Zbyt tym zaimponował pewnym osobom i skończyło się jak skończyło. Obudził się z tego koszmaru uciekając z powrotem w sztukę. W niej znalazł ukojenie. Ostatnio wiele osób w jego otoczeniu wychodziło na samolubnych, o Selenie nie wspomnąć. Nie miał przyjaciół. Tyle mógł z pewnością powiedzieć.
- Jun... Mieć pragnienia nie jest niczym złym. Nie tylko ty pragniesz władzy. Wiele osób. Niektóre już są tyranami, niektóre były. Nie jesteś jedyny. Mi też kiedyś się marzyła władza. Gdyby nie tamten incydent z synem Zhihao możliwe, że nadal byłbym w mafii. - odpowiedział spokojnie choć puścił go niechętnie, bo uwielbiał jego bliskość. Dziwnie się czuł będąc taki ciepły. Nie był do tego przyzwyczajony.
- Oho... I co wtedy uczynisz Smoku? Ukażesz swojego Feniksa? Którego miałeś naznaczyć swoim jestestwem? - mruknął niewinnie, nie chcąc wcale rozczulać się na tą całą przepowiednią. Zamierzał walczyć z tym przeznaczeniem i do niego nie dopuścić. Mieli całą wieczność, więc zamierzał go pilnować.
- Oczywiście, że wiem. Myślałeś, że się nie domyślę? - powiedział cicho i bezczelnie nieco odchylił głowę do tyłu eksponując pięknie szyję, płótno dla Smoczyska.
- No dalej... Oznacz mnie. Wykonaj swoje dzieło. Ja miałem później ciebie oznaczyć. Nie uciekniesz od tego.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach