02.05.23 ~ Loong and Fenghuang: Obietnica

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
First topic message reminder :

Powrót z Chin był czymś czego wyczekiwał już po paru dniach od przyjazdu. Nie dlatego, że podróż była mało interesująca, wrecz przeciwnie, ale po prostu tęsknił za ukochanym. Przyzwyczaił się do tego, że miał go zawsze obok siebie gdy zasypiał. Mogl się przytulić i zasypiać otulony zapachem wanilii łączącej się z jaśminem. Bliskość drugiego ciala była niezastąpiona i żadna ilość poduszek tego nie rekompensowała. Zwłaszcza widząc inną parę tak odkrywającą te tajemnice razem. Lekko kula w serce zazdrość i smutek. Nie potrafił się dobrze wyspać będąc tak samemu.
Odkrycie tajemnic przyniosło więcej pytań niż odpowiedzi. Zwłaszcza na temat braci i ich ojca. Niemniej w podróży powrotnej nie przejmował się tym zbytnio. Jedyne co było w jego głowie to w końcu spotkać z Junem. Oczywiście Wei wracał swoim samolotem, bo też nie bez powodu nim przyleciał. Wrócił więc prędzej od swoich towarzyszy, by móc nacieszyć się powrotem. Ramiona ukochanego przyniosły ukojenie nerwom i jego duszy, która chciała być u Jego boku. Niczym koala ciężko mu było się odkleić od Smoka. Tak bardzo się stęsknił.
Po powitaniu reszty i udaniu się do swoich domostw, Wei spędził noc na rozmowie z Junem, na temat tego co się działo w Paryżu i w Chinach. Tym co przywiózł, w postaci rzadkiej pamiątki, którą mogli udekorować dom.
Wei jednak nalegał też na owy obiecany tatuaż, który Smok obiecał wykonać wraz z dokończeniem tego na jego karku.
Ustalili więc termin, miejsce i właśnie nadszedł. Smok wynajął studio tatuażu blisko Louvru na cały ten czas, by nikt im nie przeszkadzał. Umówili się w określonym czasie, po zmroku, aby obaj mogli się przygotować. Wei bowiem wybrał dość odsłonięty region, ale to Jun miał wybrać wzór. Feniks mentalnie przygotował się ten nieprzyjemny ból, ale miał też niespodziankę dla Smoka. W Chinach bowiem zrobił sobie u dole pleców, lędźwiach, tatuaż feniksa. Jako że kładli się raczej o różnych porach, bo Jun był ostatnio dosyć zajęty, a Wei specjalnie go zasłaniał i unikał tego by wzrok Smoczyska tam podążał, to nie miał okazji go sobie Radny obejrzeć. Dzisiaj jednak go nie zasłaniał i był nawet ubrany w luźne dresowe spodnie oraz opinający crop top, więc cześć tatuażu była odsłonięta. Oj zrobił to specjalnie.
Zaszedł jednak swojego zazdrosnego Smoka od tyłu i wtulił się w jego plecy.
- Juuun… Jaki wzór wybrałeś? - spytał się go z zaciekawieniem co takiego zrobi mu na szyi, bo to ją wybrał na owe miejsce dzieła spod szponów uzdolnionego Cesarza. Ucałował go w kark, bo samemu chciał oznaczyć nadgarstek Smoka yinyang, kiedyś na to będzie miał chwilę.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Feniks bezczelnie sobie pogrywał, co nie miało prawa WIECZNIE uchodzić bez echa. Smocza cierpliwość wisiała na włosku, a ten był w zaistniałych okolicznościach niebywale cienki. Gdy jeszcze doszło do tego świadome wykorzystywanie atutów...
- Nie ułatwiasz mi zadania. Za niesubordynację się płaci, Wei... - toteż wtedy miarka się przebrała, bestia pokazała kły, a następnie wbiła ich podwójną parę w dobrze znane miejsce na boku - dokładnie tam, gdzie kończyło się życie i zaczynało nowe życie Feniksa.
Chociaż całości nie brakowało finezji, tym razem Smok postanowił dać upust napięciu: nie tylko użył siły, aby nieco przyszpilić ciało Weia do fotela – przede wszystkim sam zacisk szczęki był o wiele mocniejszy, zupełnie jakby chciał “wbić” się w niego jeszcze głębiej. Na tym oczywiście nie poprzestał - nie napędzany głodem i grzechem tak długo tłumionym w czasie czyjejś nieobecności.
Pierwsze łyki krwi spijał łapczywie - kolejne również - i następne, aż mięśnie nie napięły się na tyle mocno, aby chwycić za półdługie kudły na rzecz szarpnięcia dla jeszcze lepszego wejścia w głąb smakowitego jestestwa.
Oderwać się od niego było trudno, dlatego też potwór nie odmawiał sobie przyjemności - co najwyżej spasował z piciem, aby przypadkiem zbyt mocno nie osłabić schwytanego. Wkrótce przestał wysysać z niego krew, lecz nadal trwał “boleśnie” wbity – nie dlatego, że musiał - po prostu było mu tak wygodnie: mógł go drażnić, karcić za bezczelność, jednocześnie pieszcząc własne fantazje poprzez wysunięcie języka, którym zaczął drażnić delikatną skórę w czasie ponownego zacisku szponu na delikatnej szyi.
Dopiero wtedy się od niej oderwał, ale nie wypuścił, przeciwnie: troszeczkę zacisnął rękę, taksując ślepia własnymi w króciutkiej chwili oblizania zaczerwienionych warg i kłów, z których spływały krople jadu.
- Ja wiem, że Ty wiesz i wystarczająco długo wystawiałeś moją cierpliwość na próbę. - krople, które dodawały słowom pikanterii – tak samo jak chrypliwy, niski głos o charakterystycznym władczym tonie.
- Jeśli Cię oznaczę, to każdy zobaczy i co wtedy? - tym samym, którym on drażnił się teraz z nim.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Specjalnie testował granice cierpliwości swojego drogiego Smoka. Nie było na świecie osoby mu bliższej niż on. On, który go uratował, zaopiekował się nim, nauczał i podarował życie wieczne. Choć co prawda z początku był zły i chciał zemsty, ale nie potrafił się na niego złościć. Nie kiedy zauważył łzy w jego oczach.
- Tak? A więc będziesz musiał mnie ukarać, Jun. Jestem bardzo... Niegrzeczny. - powiedział cicho, patrząc uważnie na jego kły, które zaraz zatopiły się w jego ciele. Idealnie w miejscu, które kiedyś Cesarz obrał za godne podarowania daru wieczności. Głośny, przeciągły jęk, wydarł się z gardła Feniksa, który zarumienił się na policzkach, czując jego gwałtowność. Jego zaborcze Smoczysko było głodne, a on zamierzał go nakarmić. Dać upust napięciu, które chcąc nie chcąc gromadziło się na przestrzeni tych tygodni pod presją obowiązków.
Nie rzucał się, gdy Jun go docisnął do fotela, tak samo jak nie opierał się przed szarpnięciem jego włosów. Odchylił posłusznie głowę, pozwalając mu zatopić kły głębiej. Wrażliwa szyja sprawiła jednak, że i pewne miejsce zaczęło być niewygodne, pomimo luźnych ubrań. Nic nie można było poradzić na to, że Jun znał wrażliwe miejsca Weia, a szyja wyjątkowo należała tylko do Smoka. Wei nie zamierzał już nikomu dać jej dotknąć.
Poczuł jak lekkie otępienie przychodzi wraz z utratą krwi. Westchnął z rozkoszy, pozwalając mu nacieszyć się smakiem swojej krwi, swoim zapachem, bliskością oraz zaspokajaniem fantazji.
Przyspieszony oddech nie był tego jedynym efektem, ale i nieobecne spojrzenie. Nie spowodowane utratą krwi, a czymś innym. Czymś czego też od dawna pożądał.
- Tak? A ja tylko czekałem aż weźmiesz co swoje... - rzucił niewinnie, jakby wcale nie drażnił jego zmysłów celowo, co było oczywiście małym kłamstwem, bo chciał tego. Kusił świadomie i drażnił, by Smok w końcu pokazał swoje pazury.
- To wtedy będę zadowolony. Wszak o to mi chodzi, Jun. Nie wiem ile razy mam cię jeszcze o to prosić. To ja powinienem się tym martwić, a nie ty, jednak jest odwrotnie. - rzucił rozbawionym tonem, by następnie objąć go w pasie i przysunąć do siebie bliżej, siadając na fotelu wygodniej okrakiem.
- Pokaż wszystkim do kogo należę... W końcu nie chciałeś mnie nigdy wypuszczać tak? Dotrzymaj słowa... - szepnął mu do ucha, które następnie lekko ugryzł. Dłońmi jednak bezczelnie wsunął się na plecy pod jego koszulkę, by paznokciami powoli przejechać wzdłuż kręgosłupa, do góry i na dół. Głowę odchylił ponownie, specjalnie wystawiając się na świadome tortury...

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Złota nausznica błysnęła osadzona na uchu w dniu podarowania. Od tamtej nocy Smok jej nie zdejmował ani na moment. Nawet teraz zdobiła jestestwo w towarzystwie bliźniaczej siostry przy tej jakże bluźnierczej relacji dwóch jestestw. Sumienie nieprędko miało się odezwać, o ile w ogóle pogrążone w błogim stanie upojenia. Ujście sił na rzecz wzmocnienia sił stanowiło naturalny efekt drogi krwi. Jej smak  uzależniał, a jedwabista konsystencja bosko pieściła wrażliwe kubki osadzone na powierzchni języka wraz z każdą komórką tworzącą całokształt persony. Tamto oderwanie od rzeczywistości tylko podsyciło apetyt - móc tak patrzeć i kierować przeznaczeniem - mieć jego życie w swoich szponach ze świadomością pełnego zaufania. Niewiele osób mogło liczyć na taki kredyt - on zasilił elitę, której nie zamierzał odchodzić, ani tym bardziej zawieść.
- Więc teraz zapłacisz za swoją zuchwałość. - i chociaż słowa Smok wypowiedział władczym tonem, ckliwie ucałował powstałą ranę na szyi. Potem skierował się dalej, nieco niżej gdzie miały wbić się korzenie, potem wyżej, a stamtąd na cudownie wystawione miejsce - kuszące i wiodące na pokuszenie. Krótkim dmuchnięciem podrażnił skórę gorącym powietrzem pobudzonego jestestwa, a dalej odciął drogę ucieczki zatrzaskiem klamerki skórzanego paska opiętego na głowie, dłoniach i wszędzie tam, gdzie zdołały sięgnąć pozostałe skórzane płaty w roli niecodziennego dodatku do równie nietypowego fotela na wypadek trudnej nadnaturalnej klienteli.
- A teraz się nie ruszysz, póki nie skończę. Im bardziej będziesz się stawiał, tym dotkliwiej poczujesz, jak bardzo jestem głodny. - pole do manewru Feniks miał niewielkie, bynajmniej nie zużyciem ludzkiej siły. Potencjalne wyrwanie się z potrzasku nie było rzeczą niemożliwą, jedynie ryzykowną jak zresztą wszystko, co zaczęło dziać się po ugryzieniu.
Nie czekając na przyzwolenie, Smok zasiadł u boku Feniksa, po czym zaczął ranić posrebrzaną igłą, tworząc korzenie drzewa, w dodatku bez wcześniejszego naniesienia szkicu. To było celowe zagranie na wypadek nieposłuszeństwa skutkującego koniecznością zerwania fragmentu skóry z nieprawidłowym pociągnięciem linii.
Chciał widzieć, słyszeć i czuć każdą z jego reakcji.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Obydwie pięknie odwzorowywały ich obietnicę i osoby. Wei nie martwił się niczym, bo bezgranicznie ufał Junowi i wiedział, że ten nie zrobi mu krzywdy. On też nikogo takim zaufaniem łatwo nie obdarzał. Niewielu osobom mógł powierzyć swoje życie, ale z chęcią podsuwał się pod łapy Smoczyska wiedząc, że ten odpowiednio go dotknie.
- Doprawdy? - mruknął do niego udając pełen przerażenia ton głosu, który nijak jednak miał się do rzeczywistości. Przymknął oczy czując jego miękkie, ciepłe usta, tak całujące jego zranioną skórę. Odchylał głowę, chętnie dając się mu tak pieścić, poddając się temu błogiemu uczuciu. Chłonął każdy bodziec jaki mu zaoferował, odpowiadając westchnieniem albo drżeniem spragnionego ciała. To czego się nie spodziewał to niecny plan Juna. Już po chwili poczuł chłód skóry, przez co otworzył oczy, patrząc na niego z iście obrażonym, sfoszonym spojrzeniem. Szarpnął się parę razy, sprawdzając siłę tych skórzanych pasów.
- Jesteś okrutnym Smokiem! To oszustwo. - odparł Feniks, naburmuszony z niemożności poruszania się. Jak nie zamierzał wiercić się głową, tak reszta ciała nie zamierzała spokojnie poddawać się zabiegowi. O nie... Feniks był pobudzony i bardzo głodny, a miał apetyt na Smoka. Oblizał usta i przełknął ślinę, specjalnie drażniąc tym samym swojego Stwórcę i jego upodobania.
- Oj pożałujesz tego... - prychnął do wrednego Gada i gdy tylko igła zaczęła zagłębiać się w miękką skórę szyi, aż ponownie zadrżał, krzywiąc się na twarzy. Nie było to miłe, a ból był o wiele bardziej intensywny niżeli na karku. Zacisnął oczy i zagryzł zęby, cichy jęcząc czy stękając z bólu. Nie było to nic czego by nie mógł znieść, ale nie zamierzał tego faktu ukrywać.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Zaśmiał się gardłowo Smok na ptasią groźbę, a potem znów widząc, jaki ogień zaczął płonąć w jego oczach. Im bardziej się stawiał, tym śmielsze działania podejmował wobec buntownika. Kiedy więc ten znów “to” zrobił, on bezczelnie wsunął nogę między jego, aby jeszcze wredniej dotknąć wyraźnego dowodu czyjejś aprobaty.
- Lepiej tyle nie mów, bo źle odwzoruję tatuaż, a przypominam Ci, że działam bez naniesionego szkicu. - do tego raczył zauważyć, ot dla przypomnienia, co czekało Feniksa przy potencjalnej pomyłce. Oczywiście był to blef, bo tak naprawdę Jun nie poddałby go aż tak bolesnym torturom. Projekt znał doskonale na pamięć, a i rękę miał dobrze wyrobioną, no ale odrobina niepewności jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Ból przyjemny nie był, tym bardziej od posrebrzanej igły, która wielokrotnie nakłuwała delikatną wrażliwą skórę. Zdaje się, że ta na karku był tak samo podatna, ale z uwagi na mniejszy wzór do odtworzenia, poddana o wiele krótszej męce niż szyja. Symbol na niej niestety rozciągał się dość obszernie, ale na szczęście Weia, Jun zaczął od najtrudniejszej i największej części: korzeni wraz z pniem. To właśnie one bowiem posiadały najwięcej upierdliwych detali, które przy okazji najbardziej bolały.
Jęki, stękanie nie pomagały, podobnie jak inne aspekty ślicznie nazwane przez Smoka, przeszkadzałkami. Chińczyk dokładał wszelkich starań, również nękając ofiarę kolankiem – to tak przy okazji, aby jak najdokładniej i szybciej uporać się z upierdliwym fragmentem projektu. Całość jego wykonania zajęła z dobrych kilka godzin. Dobrze, że studio zostało wynajęte na dość długo.
- Potrzebujesz odpocząć drogi Paniczu? - odezwał się troszkę złośliwie, ale intencje miał szczere. Chciał wiedzieć, czy po zrobieniu podstawy drzewa, Wei potrzebował odpoczynku.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Zapłonął, ogień buntu i niezadowolenia. Szczególnie po tak niecnym zagraniu. Paskudnik! Aż jęknął czując jego nogę między swoimi... Ukazał swoje kły i warknął cicho w jego stronę. Ptaszyna nie zamierzała być uległa.
- Doprawdy? Wielki Cesarz i nie zapamiętałby własnego projektu? Kupić ci tabletki z miłorzębem? - spytał go w formie prowokacji i droczenia się i to w typowy Azjatycki sposób z racji na popularność tej rośliny w tamtych regionach. Jun pewnie orientował się na co ludzie ją zażywali i tak też się z nim droczył Wei. Ależ oczywiście nie wątpił, że Smok potrafi bezbłędnie odwzorować zaprojektowany tatuaż, ale sam się prosił o pyskowanie. W końcu temperament Feniksa był jedną z jego zalet i niestety wielką wadą. Wątpił też w to, że Jun chciałby go skazywać na takie tortury. Zdzieranie skóry nie było przyjemne...
Wei jednak nie mógł powstrzymać pewnych odruchów. Bolało, a skupiać nie mógł się ciągle na czymś innym. Nawet i on nie jest z kamienia i choć wytrzyma ból bez problemu, tak nie ukrywał, że go odczuwał. Broń boże nie robił tego specjalnie by drażnić Juna. Wraz z połączeniem z jego umiejętnością aktora, nie dość, ze jeszcze bardziej się rozgrzał to jeszcze męczył się bólem co było widać po tym jak się pocił, a to z kolei bardzo uwydatniało jaśminowy zapach. Nękanie go wcale mu nie pomagało. Mimo to spodnie przestały być wygodne tam, bo i Jun wyczuł, że kogoś ewidentnie to kręci...
Gdy przestał aż odetchnął z ulgą po tych kilkugodzinnych torturach. Nie ukrywał, że zaprzestanie wbijania w niego srebrnych przyniosło chwilową ulgę.
- Jesteś bezczelny wiesz? - prychnął do niego zły i znowu błysnął w jego stronę swoimi ostrymi kłami. Jedną z trzech zalet jakie odziedziczył po swoim Stwórcy. Powiercił się biodrami będąc pobudzonym przez pewnego bardzo wrednego wampira. Ten brak ulgi też go męczył.
- Uwolnij mnie, ale już.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pomimo słów obelgi i szyderstwa - mimo syków i udawanego gniewu, Cesarz czerpał dziwnie chorą przyjemność z widoku uległego mu Feniksa. Poczucie władzy smakowicie łechtało cesarskie ego u samej jego podstawy aż po szczyt. Nie oznaczało to jednak, że w swoim transie dążył do zatracenia i zapomnienia o komforcie podległego, czy broń boże przekroczenia bezpiecznej granicy. Jej linia była wyraźna, a kredyt zaufania spory - właśnie dlatego pomimo bólu i wrednych tortur pobudzonego ciała, dręczyciel pomimo nieczystych zagrywek - wyraźnych tortur równie mocno pobudzonego ciała, dbał o komfort na obu płaszczyznach: fizycznej oraz psychicznej.
Kiedy więc nastał moment przerwy, specjalnie zignorował cios odważnej pieśni pełnej udawanej buty i drapieżności na rzecz zatkania figlarnych ust swoimi w słodko-czułym pocałunku w ramach nagrody za dzielne zniesienie upierdliwych fal bólu.
To, że przy okazji nie omieszkał delikatnie chwycić i zranić kłem wargę - swoją i Weia było oczywiście przypadkiem (i kary za pyskowanie), tak samo jak zmieszanie smaku dwóch szkarłatnych kropel opadłych na powierzchnię języków.
-Dlaczego bym miał? - spytał, po przerwaniu bliskości naznaczonej cieniutkim mostek wilgoci.
- Przecież widzę, jak bardzo Ci się to podoba. - i zaś spytał ponownie, schodząc wolną ręką wzdłuż torsu, aż nie spoczęła na wyraźnym dowodzie potwierdzającym treść oskarżenia. Jego dotyk niósł radość i podsycał głód, a odsunięcie się prowadziło do rozczarowania. Cesarz systematycznie dawkował naprzemiennie przyjemność z poczuciem pustki, aż uznał natężenia jaśminowego zapachu za wystarczający. Wtedy też przestał, ułożony ciałem i ustami przy drugim słodko pachnącym ciele.
- Musisz być cierpliwy, bo zostały jeszcze gałęzie, a potem może pozwolę Ci zdecydować o tym, czy i gdzie pociągnąć je dalej... - jak upojony chwilą narkoman - bestia pogrążona we śnie, wypuścił litanię słów podczas wędrówki palca po przygotowanym płótnie tu i tam.
- Myślałeś, że nie zauważę Twojego... Fetyszu? - któremu towarzyszyło kolejne bardzo niewinne pytanie.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Nie omieszkał jeszcze parę razy rzucić smacznych obelg, bo pomimo złości, udawanej czy nie, nie chciał Juna urazić. Mógłby próbować zerwać pasy, ale czy chciał? Niszczenie mienia nie było zbytnio w jego geście, nawet gdy było je na nie stać bez żadnych problemów. Problemem jednak nie był sam ból. Wiele czynników składało się na tą jego pewną niedogodność, a Cesarz perfidnie to wykorzystywał przeciwko niemu.
Choć na pocałunek zareagował z pomrukiem przyjemności, chętnie odwzajemniając go, tym samym zaprzestając słownych i cielesnych protestów. Jun nawet nie zdawał sobie sprawy jaką ma moc na nim. Wei byłby gotów zrobić dla niego wiele... Pod względem lojalności raczej nie miał sobie równych.
Zranioną wargę i cudny wymieszany smak ich krwi skwitował cichym westchnieniem. Co jak co, ale krew Juna była wyjątkowa w smaku i Wei nigdy by sobie jej nie odmówił. Oblizał tylko usta, p tym jakże intensywnym pocałunku, który nieco uspokoił rozjuszonego Feniksa.
- Nie podoba. Wypuść mnie. - odparł poważnie w jego kierunku, ale faktem było, że wstydził się tej strony siebie. Tej obcej i zrodzonej z traumy doznanej w przeszłości. Ciało pamiętało choć umysł wypierał tamte dni. Podążył jednak wzrokiem za dłonią, która zaczęła bezczelnie dotykać jego ciało, schodząc tak niżej. Zadrżał kilkukrotnie podczas tej jego czynności, a dotarcie do miejsca pragnącego uwagi spowodowało ciche syknięcie.
- Jesteś okrutny... Długo już nie wytrzymam. - prychnął w jego stronę choć tatuaż bardzo chciał dzisiaj dokończyć. Szczególnie czując te wędrujące palce. Wei doskonale wiedział o jego słabościach. Domyślił się ich, nie musiał pytać.
- Nie jestem z niego dumny. - rzucił do niego poważnie, bo była to prawda. Wei nie był zadowolony, że jego ciało reagował jak reagowało na takie zabawy. Było jednak wyuczone tego, by czerpać z tego przyjemność. Nawet po tylu latach od tamtych chwil, nie potrafił się tego pozbyć. Oczywiście nie przyjmował do wiadomości, że rzeczywiście mógł to być jakiś jego ukryty fetysz, który po prostu tamta sytuacja obudziła.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Komfort był najważniejszy, a kiedy ślepia dostrzegły zawahanie się i wstyd, ciało zareagowało instynktownie. Feniks kusił, prowokował i wodził na pokuszenie, a kiedy w końcu się doigrał, opuścił nastroszone pióra. Smok nie miał mu tego za złe, tym bardziej nie zamierzał naciskać. Już od jakiegoś czasu domyślał się, co takiego mogło siedzieć w głowie Weia. Widział jego wspomnienia i wiedział też, przez co chłopak przeszedł, a co mogło i zdaje się, pozostawiło wyraźny ślad na psychice. W odpowiedzi oswobodził więc ciało, aby ze swobodą mogło się ponownie poruszać, jakkolwiek tylko pragnęło. Wampir zabrał również rękę z wrażliwego miejsca, aby nie prowokować dalszej iskrzącej gierki, a tym bardziej, aby nie narażać młodszego nieśmiertelnego na dodatkowe bodźce, którym zaczął się wyraźnie opierać - nie o to w tym chodziło i nie o to miało chodzić.
- Dlaczego nie? - spytał już zupełnie łagodnie przy delikatnym gładzeniu półdługich włosów.
- Przede mną nie musisz niczego ukrywać ani się do niczego zmuszać. Wiesz dobrze, że wystarczy słowo. - po czym przypomniał mu w dość poważnym tonie, aby przypadkiem nie doszło do przekonania, że Smok lubował się w patrzeniu na cierpienie drugiej strony, przeciwnie – to, że czasami zabawa mogła obrać nietypowy tor, miało być efektem działań obu jednostek i pod wyłączną ich zgodą, nigdy bez niej. Pod tym względem żadna z zasad Juna nie uległa zmianie od ponad setek lat.
- Za bardzo mi na Tobie zależy. - dodał po złożeniu delikatnego pocałunku na obu dłoniach, które raczył ująć we własne.
- Obiecuję trzymać ręce przy sobie. Za to chętnie wysłucham, jeśli zechcesz mi o tym powiedzieć. - i obiecał w kapkę komicznym tonie, aby nie martwić Feniksa.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wstydził się tych reakcji, bo nigdy wcześniej nie bawił się tak z Junem. Nie wiedział więc skąd ten się domyślił, że ten tak reaguje na takie bodźce. Nie zaprzeczał, że go to kręciło, podniecało i sprawiało, że serce bije prędzej. Niemniej były to reakcje, które nabył po tamtym nieszczęśliwym okresie. Nie miał więc z nimi przyjemnych wspomnień aczkolwiek nie znaczyło to, że nie można było tego zmienić. Już raz Smok spętał Feniksa i go dręczył, ale czy wtedy protestował? Nie do końca, bo było to dla niego coś nowego i innego. Nie czuł wtedy strachu i bezsilności. Tak samo teraz... To było nowe i inne. Na pewno jednak nie nieprzyjemne. Jednak potrzebował czasu i zrozumienia, a na pewno zapewnienia. Bo choć fizycznie się poddawał takim bodźcom, to psychicznie nie był pewny komfortu. Ten lęk czasami się odzywał, ale nad tym można było popracować i pokazać Feniksowi, że nie ma czego się wstydzić.
Gdy został uwolniony, od razu przylgnął do Juna. Przytulił się, kładąc głowę na jego ramieniu. Przymknął swoje oczy i westchnął cicho. Czerwone lica wstydu był teraz ukryte...
- Jun... Te upodobania... Zrodziły się z tamtego okresu. Nie ukrywam, że jest to dla mnie przyjemne i mnie rozpala, ale wstyd mi, bo nie wiem czy to moje upodobania czy coś czego zostałem nauczony, zostało mi wpojone. - powiedział do niego szczerze, bo nigdy nie był z nim nie szczery. Dla Juna był otwartą księgą. Pozwalał się mu czytać kiedy ten chciał.
Dopiero po chwili się odsunął, choć nadal był rozpalony przez pewnego Smoka, który teraz jeszcze bezczelnie nie kontynuował tematu...
- Mi na tobie też Smoku... Choć czuję ulgę nie odczuwając już zazdrości. Nie musząc się martwić o to, że ktoś inny by się znalazł w twoich objęciach. - powiedział cicho choć patrzył w oczy Smoka uważnie. Kochał te błękitne ślepia. Ich kolor od zawsze go fascynował. Do tego stopnia, że zwłaszcza wtedy w Anglii ciężko mu było oderwać od niego wzrok.
- Jak dobrze wiesz, tamten okres był dla mnie szokiem. To był koszmar mojej bezsilności. Moje ambicje zagnały mnie w róg, a karma dopadła sprowadzając z powrotem na ziemię, przynosząc rozpacz. Gdyby nie chwila zapomnienia pewnej osoby, nie byłoby mnie tu Jun. Nie wiem kim bym był. Czyimś przedmiotem i zabawką. Kompletnie zniszczony, wytresowany niczym zwierzaczek. - powiedział do niego cicho, spuszczając wzrok.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Jun nie zamierzał naciskać, toteż nie wypytywał, póki Wei sam nie pociągnął tematu. Gdy zaś ułożył na nim ciało, chętnie go objął i przycisnął bliżej siebie, aby mógł poczuć silne uderzenia serca. Nieprzerwanie gładził włosy zaczesane na bok, aby nie naruszyć zabezpieczonego tatuażu na karku oraz plecy, po których Chińczyk zdaje się, lubił być dotykany – tym razem bez grama seksualnego podtekstu. Wszystkie gesty Smoka nakierowane były na tor niesienia wsparcia wraz z przeświadczeniem, że cokolwiek by się nie działo, trwał u jego boku – przynajmniej na tyle, jak dalece mógł - na ile dano mu czas, póki nie obudzi, o ile w ogóle, potwór.
- Upodobań nie da się nauczyć - je można dopiero odkryć. Ona rodzą się i umierają z nami - są częścią nas. Nie masz powodu, aby się ich wstydzić - możesz je zaakceptować i czerpać z nich przyjemność. Zdradzę Ci sekret: myślisz, że dlaczego zawsze spełniałem fantazje swoich partnerów? Bo dzięki temu nie w ferworze chwil zapomnienia i upojenia, nie musiałem zdradzać własnych, a wierz mi, jest ich całkiem sporo. Teraz jest nieco trudniej, bo mam tylko Ciebie. - zaśmiał się, nie mając niczego złego na myśli. Wyskoki na bok były mu mocno nie po drodze i to też niejako podkreślały słowa o komicznym zabarwieniu.
- Nie myśl o tym, co było i mogło być - teraz należysz do mnie i tylko do mnie. Nie zrobię Ci krzywdy. Jeżeli zechcesz, możemy popracować nad Twoimi upodobaniami w bezpieczny sposób. - rzekł, zbliżywszy usta do wrażliwego ucha.
- Masz szczęście, że Tahira jest moją znajomą, bo nie wiem, co bym jej zrobił, gdyby jednak nią nie była. Nienawidzę się dzielić zdobyczą, szczególnie taką, która wyraźnie drażni moje słabości. - po czym wpuścił do nich uwodzicielski szept, w tym samym czasie do ręki wsuwając swój telefon.
Kiedy Wei spuścił wzrok, Jun uniósł jego twarz po ujęciu za podbródek.
- Nie ręczę, co w nim znajdziesz. - i dokończył myśl, tym razem samemu odrobinę barwiąc poliki czerwienią wstydu. W galerii na urządzeniu aż roiło się od zdjęć Feniksa. Jedne uwieczniały jego uśmiech, komiczne pozy podczas spania, słodkie spojrzenie... Inne natomiast skupiały się na konkretnych elementach, na które od zawsze spoglądały błękitne oczy, tworząc z nich coś na wzór bezpruderyjnej, czasami i pruderyjnej sztuki – podobnie szkice, które tworzył i fotografował podczas długich nocy, gdy nachodziły go różne myśli.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Ciche mruczenie odpowiadało dotykowi dłoni Juna. Były kojące i zapewniające poczucie bezpieczeństwa. Jego zapach, ciepło, bliskość wprawiały Weia w spokój. Przy nim nie martwił się niczym. Pomijając tamten przykry okres w lutym, to jednak obecność ukochanego działała na niego kojąco. Mruczał chętnie, ustami muskając jego ciało, składając takie pocałunki w formie odwzajemnienia pieszczoty.
Wysłuchał go jednak i uśmiechnął się delikatnie, bo wszyscy mieli jakieś swoje słabości. Wei też miał ich sporo i wcale się z nimi nie ukrywał. Co jak co ale uwielbiał być adorowany przez Smoka. O jego uwagę i względy zawsze zabiegał...
- Co to za przyjemność, jak nie możesz sam jej także czerpać Jun? Wolę wzajemne zaspokojenie fantazji. - odpowiedział i aż westchnął cicho na jego szept, który ładnie pieścił jego zmysły .
- Tak? Wiesz jak? - mruknął cicho i zaśmiał się na komentarz na temat Tahiry. Oj no. Feniks nie zrobił tego specjalnie, ale poniekąd... Ta zaborczość Smoka wtedy bardzo go podnieciła. Odkaszlnął nerwowo na samo wspomnienie, bo już teraz nie było mu łatwo opanować podniecenia. Zerknął na niego jednak zdziwiony, gdy dostał jego telefon w dłonie.Zerknął jednak na urządzenie i skoro dostał przyzwolenie to chciał je odblokować i zerknąć w galerię. Nie komentował, póki co jedynie patrzył na ogrom zdjęć jego osoby. Wei też miał ich sporo, kolekcję idealną, usuniętą przez Zhihao, ale część odzyskał.
- Jun... Mój Wspaniały Cesarski Smoku. - powiedział cicho i uśmiechnął się lekko, ale odpalił aparat w telefonie. Wpił się w jego usta namiętnie, chcąc na tyle zaskoczyć, by ten nie protestował, bo zaraz do jego kolekcji dodał kolejne zdjęcie. Teraz jednak ich razem złączonych w żarliwym pocałunku. Po tym oddał mu telefon, a łapki bezczelnie bawiły się krańcem koszulki. Nie mógł ukryć rozczulenia jego zdjęciami. Nawet jeśli były z podtekstem czy nie. Były piękne.
- Wracając... Rozpaliłeś mnie i teraz mi się chce... - prychnął i zamienił się z nim miejscami na fotelu, by bezczelnie usiąść mu na biodrach. Zaczął powoli drażnić go biodrami, poruszając nimi płynnie i powoli, tak by i on wyraźnie odczuł jak Wei jest teraz needy.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122


- Uwierz mi, że czerpałem jej wiele i Ty też możesz takową przyjemność czerpać. - rzekł i pokręcił głową Smok jeszcze w czasie trwania czułej bliskości.
- Podobno praktyka czyni mistrza, ale Ty też musisz tego chcieć. - natomiast drugą kwestię dodał w bardziej dwuznaczny sposób po ustąpieniu wymownej ciszy, która towarzyszyła obu wampirom w czasie przeglądania zawartości telefonu.
Brak śmiechów i innych tego typu reakcji na zawartą treść w urządzeniu przyniosło ulgę - ta zaś przegnała niepewność i na powrót oddała wybujałe ego, pod którym nieśmiertelny zaśmiał się dźwięcznie, tym bardziej po zmianie pozycji i sporawym zaskoczeniu na żarliwy pocałunek - oczywiście odwzajemniony.
- Nie teraz Wei, mamy tatuaż do dokończenia. - zebranie myśli nie przyszło łatwo, gdy ktoś skutecznie kierował je na drugi tor. Okej, Smok sam też niejako prowokował, ale wyłącznie na swoich zasadach i tak, aby móc się skupić!
Nikt nie twierdził, że nie zrobi tego ponownie, niemniej do pełnej konsumpcji mogło dojść niestety później - teraz bowiem nad głowami obu jestestw wisiało coś istotniejszego, mianowicie rzeczony tatuaż.
Pozostawienie go w takim wydaniu nie wchodziło w grę, toteż najpierw należało go dokończyć. I właśnie dlatego Jun w odpowiedzi na przewrotkę, wykonał własną, ponownie sadzając needy Feniksa z powrotem na miejscu – tym razem bez zapinania go w niewygodne paski.
- Nie powiedziałeś, czy chcesz gałęzie tylko na boku, czy nie. - rzucił z udawanym przekąsem, bo tak naprawdę nie był zły, po prostu się droczył.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Tak? Tobie też się to podoba? Nie przeszkadza ci to? - mruknął do niego cicho, bo nie wiedział czy naprawdę tak myślał czy tylko go zapewniał. - Chciałbym... Z tobą Jun. Spróbować. Kiedyś. - dodał po chwili, uśmiechając się delikatnie, ale nie wiedział czy mu się to spodoba. Nie wiedział też czy Smokowi to będzie odpowiadać. Nie chciał wszak do niczego go przymuszać.
Nie śmiał jednak się śmiać. Co innego jednak barwiło się na twarzy Feniksa. Rozczulenie i zachwyt tym, że jego ukochany tak bardzo ma na jego punkcie fiksację. Było to bardzo przyjemne, choć niektóre zdjęcia to aż go rozbawiły. Nie ze względu na ilość czy pozycje, ale to jak sprytnie je wykonał gdy nie patrzył.
- Doprawdy? A kto mnie rozpalił? Kto mnie dotykał i męczył? - mruknął unosząc jedną brew w geście podejrzliwości względem jego zamiarów. Nie omieszkał jednak zaśmiać się gdy znowu zamienili się miejscami.
- Widać oddany jesteś temu by to dokończyć... Tu i teraz. - zamruczał do niego z uśmiechem. - Może nie tylko na boku? Wszak masz tutaj sporo miejsca. Pociągnij je gdzie ci wygodnie. - zaproponował mu i usadowił się wygodniej, choć wiedział, że czeka go jeszcze wiele godzin bólu. Nie narzekał jednak. Odchylił głowę na bok, dając mu przyzwolenie na kontynuację.
- Jestem ciekaw jak wyjdzie. - mruknął z entuzjazmem, bo nie chciał sobie zdradzać niespodzianki więc nie zerkał w lustro by ujrzeć to co zdążył stworzyć. Chciał zobaczyć efekt końcowy, drzewo w całości.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Mijały długie godziny, a z nimi słowa pewnego powiedzenia – dla chcącego, nic trudnego. Oczywistym było przytaknięcie na pytanie w wyrazie aprobaty, a co ważniejsze pomocy młodemu pisklęciu w odnalezieniu własnego jestestwa pośród chmur wielu znanych i nieznanych, wskazanych oraz zakazanych cielesnych rozkoszy. On nie oceniał - nawet słowa nie pisnął, w zamian obnażając siebie: pokazując skryte tajemnice, których nie zdradzał mu od dnia ich wejścia na wspólną ścieżkę partnerstwa. Aby było zabawniej, na tym nie poprzestał, robiąc krok kolejny - słowem oraz obrazami odkrywając dalsze sekrety własnego pochodzenia i tego, co od tak dawna wisiało nad jego głową. Po tym wszystkim Smok stanął zupełnie obnażony, a więc zgodnie z życzeniem Weia, który w końcu poznał wszystkie jego tajemnice.
Rytuał tatuowania jeszcze długo przeciągał się zawiłymi nićmi minut i postępujących godzin. Po upływie kolejnej i dwóch następnych czas przestał w końcu liczyć ich ilość, pozwalając twórcy na w pełni swobodną kontynuację dzieła, a to było spore, do tego obfite w masę detali, którymi autor chciał opowiedzieć historię nosiciela: jego śmierć, narodziny, a przede wszystkim gwałtowny rozkwit w przeciągu ostatnich miesięcy. Precyzja, z jaką nanosił kolejne linie gałęzi drzewa, mogłaby zawstydzić niejednego tatuatora z dawnych epok. Każdy ruch i każde pociągnięcie ociekało nieopisaną finezją, od której nieustannie odbijały się metaforyczne światełka gracji wraz z elegancją każdego postępującego dygnięcia nadgarstka. I tak aż do ostatniej kreseczki, która zaczynała się na boku, a kończyła, muskając wrażliwe miejsce na nieco innym położeniu.
- Myślę, że będziemy powoli kończyć, chyba że, jest coś, co chciałbyś dodać od siebie. - spytał zadowolony z siebie Smok, odsunąwszy narzędzie tortur, które jeszcze na długo pozostanie w pamięci komórek wyraźnie zaczerwienionej skóry. Szczęśliwie dla nich droga męki zbliżała się ku końcowi, co niosło upragnioną pieśń wytchnienia.
- Jest na tyle subtelnie, aby nie przyciągać uwagi. Wiem, że cenisz sobie swój ludzki zawód. - a zaraz za nią słowa zwrotki, tudzież słów z nutą obawy oraz suchego faktu. Jun nie zapomniał o pozycji potomka oraz jego zamiłowaniu do pławienia się w blaskach scenicznych reflektorów. Miał również na uwadze typowo ludzkie restrykcje, dlatego też pomimo rozmiarów, sposób rysunku cieszył oko, zamiast perfidnie przykuwać nań spojrzenie. Mówiąc wprost: tatuaż Weia nie był zbyt nachalny, dzięki czemu nie musiał się obawiać awantury ze strony swoich ludzkich przełożonych. Sam Smok natomiast zerkał z nieukrywaną satysfakcją w oczach na efekt godzinnych dłubań.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach