Wracamy do domu Yue 18/04

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
First topic message reminder :

Wracamy do domu - od tego zaczynała się wiadomość posłana na jej telefon: krótka i enigmatyczna. My wszyscy: Ty, ja oraz każdy Ronin, który bezskutecznie szukał schronienia na przestrzeni tylu stuleci - wracamy do domu: druga niosła nieco więcej światła na tajemniczą treść, która jednoznacznie nawiązywała do ich rodu - miejsca, z którego pochodzili, które ich wychowało i spłonęło wraz z wkroczeniem Inkwizycji - miejscem, które i on niejako zakopał, dzieląc i drąc poszczególne fragmenty na maleńkie kawałeczki, które następnie poukrywał w różnych zakątkach świata. Podróż do Chin odsłoniła tylko niewielką, acz najważniejszą część, od której wszystko miało się zacząć.
Usadowiony w swoim niewielkim gabinecie w budynku rady - siedział przed biurkiem, odziany klasycznie w tradycyjną szatę z tymi swoimi na wpół rozpuszczonymi kudłami: tymi przyciętymi na współczesną modłę i tymi dłuższymi - pasmami opadającymi na ramiona i plecy, świadectwem powrotu do przeszłości i korzeni, od których nigdy się tak naprawdę nie odciął. Kolejnym był aromat herbaty: świeżo parzonej tańczącej z zapachem subtelnego kadzidła rozpalonego dla zachowania klimatu - dla spokoju ciała oraz ducha - dla umysłu ciężko pracującego nad rozpiską mnóstwa dokumentów: papierów, map - wszystkiego tego, co mogło przysłużyć się w przyszłości na rzecz odszukiwania zaginionych fragmentów historii. Chciał, bardzo chciał ponownie ujrzeć ją w całości -  chwycić i przeczytać jak książkę, którą niegdyś czytali mu jego rodzice, lecz wpierw...
Zaproszenie wcale nie poszło drogą oficjalną - jej ton również na to nie wskazywał. W oczekiwaniu na odpowiedź przystanął przed jedną z półek, na której widniała figurka smoka w otoczeniu owego kadzidła. Złożył ręce, przymknął oczy, po czym zaczął rozmyślać.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Choć nie napełni pustego brzuszka - do tego potrzeba innych rzeczy - to jednak bez nadziei trudno było iść do przodu. Czasem nie warto się było przejmować, każda reforma go wymagała, każda budowla nie powstawała od pstryknięcia czasu. Ważne było jedynie widzieć, jak machina zostaje wprawiona w ruch, jak toczy się koło zmian od nawet tych najmniejszych, które zaczęły się właśnie teraz, podczas tej pięknej dyskusji. Bo czyż kroczkiem milowym nie była już sama chęć czy to wprowadzenia zmian czy to nawet postąpienia kroczku i dołączenia do rodu, co też i właśnie się zadziało? To byłą ta iskierka, która miała szansę rozwinąć się w całkiem pokaźny płomień, a może i nawet ognisko, które od czasu do czasu należało tylko nakarmić paliwem, by nie zgasło. Dokładnie tak, jak właśnie karmiła smoczy relaks, co niejako w tak zwanej teorii obracało się przeciwko niej. Ładne niskie pomruki były całkiem przyjemną melodią…
- Mnie rozpraszać? Skądże znowu! - zdziwiła się wyraźnie, mrużąc jakże bezczelnie ślepka i łypiąc wymownie na rozmruczane jestestwo, pełnym godności prychnięciem kwitując kolejny już pomruk. - Raczej rozleniwiasz, tak jak rozleniwia mnie mruczenie Lucka. - uśmiechnęła się delikatnie, odrobinkę mocniej wbijając palce na poczet masażu. Ależ żadnych protestów prosimy tu nie czynić, wszystko dla dobra spiętych kawałków, wszak niezdrowo jest tak ciągle pospinanym chodzić, zwłaszcza mając pod ręką kogoś, kto i w dawnych czasach świetnie potrafił sobie poradzić z tym problemem.
- Poleżysz, powiadasz. Czy mam to odczytać jako sugestię, że zamiast samych ramion chcesz też i masaż pleców? - roześmiała się lekko, w zasadzie nawet bez protestów, choć prychnięcie Juna zostało skwitowane uniesieniem brwi. Przecież nic takiego nie robiła, nawet jedna nitka eleganckiego stroju nie została nadszarpnięta. Ale jak bardzo chciał, zawsze mogła powtórzyć. W końcu ile można było być poważnym, zwłaszcza, gdy byli tylko i wyłącznie we własnym gronie?
- Mruczeć? Chyba raczej chciałeś powiedzieć: chrapać. - iiiii wracaliśmy na stare tory delikatnych złośliwości wypowiadanych z szerokim uśmiechem i iskierkami radości w oczkach. A wygodna sofa oczywiście, że się przyda, chociażby na poczet odpoczynku po szeroko pojętej pracy i przymknięciu oczek. A i gdzież lepiej czytało się księgi? Nie tylko gabinet mężczyzny zawierał ten jakże wygodny mebel, przydatny do wielu różnych aktywności życia codziennego.
- Zamiast odlatywać możesz powiedzieć mi coś więcej o tych reformach. - zaproponowała łagodnie, ugniatając z wprawą ramionka i karczek, pomijając oczywiście wszystkie punkty mogące wywołać reakcje tak zwane niepożądane. Pytanie było jednak zadane całkowicie proforma, jako że panna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że prędzej czy później cesarskie dziecię odpłynie podczas zabiegów, jak to już bywało niejednokrotnie w przeszłości. A że przy tym zamruczy to już niestety nie jej wina.

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Hmpf – no faktycznie, pomyślałby kto i on kiwając głową w teatralnym oburzeniu na wszystkiego dotychczasowe słowa, ale miało to sens: powrót do komicznego akcentu stanowił miłą odskocznię od rzeczywistości, tak samo jak potencjalny masaż po ułożeniu ciała na sofie i uwaga, obnażeniu go do połowy, aby dłonie mogły ze swobodą błądzić po karku, ramionach i plecach – po każdym skrawku skóry wraz z ukrytymi pod nią mięśniami: ich wyrazistym zarysem oraz plastycznością ruchów pod naciskiem miękkich koniuszków, acz za wyłączną zgodą, bo jak raczył powiedzieć: nikt tutaj niczego nie narzucał, a i masaż, choć kusił wizją relaksu, nie opadał obowiązkiem na wąskie barki kobiety. Jeżeli tylko chciała, zawsze mogła odmówić.
- Nie powiem Ci nic więcej ponad to, co już padło i padnie teraz dla sprostowania piękny Kwiecie, albowiem to dopiero początek całej inwencji. - niezależnie od podjętej decyzji, Smok zaczął mówić spokojnie.
- Tahira zdała raport Sahakowi z wyprawy do Chin, a on dowiedziawszy się o tym, wyszedł z inicjatywą, aby powrócić do korzeni w myśl reformy, aby dzięki niej nadać rodzinie Scaletta wyrazistszego charakteru, takiego, dzięki któremu stałaby się jeszcze bardziej unikatowa wśród innych. - i dialog ten zaś przerywając na rzecz krótkich pauz, aby nie zasypać towarzyszki potokiem długiego monologu na tak zwany raz.
- Oboje dobrze wiemy, jakimi dawnymi ideami przed upadkiem i korupcją kierował się nasz Ród: honorem, poszanowaniem dla starszych, a przede wszystkim przyrzeczeniem o pilnowaniu porządku, w tym i balansu pomiędzy rasami. Od wieków gromadziliśmy wiedzę, żyliśmy wśród ludzi i to było poniekąd dobre, bo pozwalało nam na to nasze jestestwo. - po ich ustąpieniu kontynuował, wolno przechodząc do sedna.
- Idee naszej rodziny oraz wizje Sahaka nie są sobie aż tak obce: nie wyczułem w jego głosie podstępu, tak jak on niczego nie ukrywał, przedstawiając mi prostą propozycję: mowę nie słów, a czynów - przekształcenia rodu Scaletta w Ród Jadeitowego Smoka, stworzenia nowych zasad, kodeksu oraz dwóch form hierarchii, w której jedna nadal zakładałaby jego władzę nad rodem, a druga... Drugą byłoby zaproszenie dla mnie i Ciebie, abyśmy znowu stali się częścią rodziny, stali się jej smokami, dwoma z pięciu u boku trzeciego, Sahaka. - i niejako puenty całego przemówienia, o które poprosiła kobieta. Po jego zakończeniu dał jej pole do namysłu i potencjalnego odbicia piłeczki.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Teatralne oburzenie powiadasz, drogi Smoku, ale czy nie rozbawiła Cię czasem swoimi słowami? Wszak oboje wiedzieliście, że te złośliwości nie były na poczet jakiejkolwiek obrazy, a jedynie śmiechu i radości w myśl zawiązanych wieki temu więzi. Skoro jednak czyjeś ciało raczyło odsłonić więcej spiętych mięśni i wygodnie ułożyć się na sofie, nie wypadało oczywiście odmówić. Sama w końcu zaproponowała taki a nie inny sposób spędzenia wolnego czasu, a warto zauważyć, że była to rzecz, którą lubiła oferować wybranym osobom. I nie, nikt nie poczytywał tego za żaden przymus, a tym bardziej za obowiązek, ciesz się więc i rozkoszuj drobną odskocznią od rzeczywistości, jak to było za dawnych chińskich czasów, choć wtedy i otoczenie było inne.
- Ciesz się, że od jakiegoś czasu noszę przy sobie buteleczkę z olejkiem. - zaśmiała się jedynie, wyjmując wspomniany olejek, który po otwarciu buteleczki wypełnił gabinet przyjemnym aromatem migdałów. Zaraz też odpowiednio przygotowane ręce spoczęły na miłych dla oka mięśniach, rysując na skórze zawiłe wzory pod odpowiednim naciskiem palców i dłoni.
- Mmmmm. Każdy ród jest na swój sposób unikatowy, każdy potrafi coś innego. Lecz jednocześnie, w pewien sposób, ta unikatowość niejako zatraca się w dobie spraw codziennych. Miłym jest ze strony Sahaka, że chce wrócić do korzeni. - dla swojej własnej wygody panna zajęła miejsce nieco poniżej bioderek wampira, lecz absolutnie nie na nim, jedynie pozwalając mu poczuć przytkniętą do uda swą własną osobę na poczet pochylania się i masażu.
Słowa o wiedzy i balansie nie wymagały komentarza, wywołały za to delikatny, choć ukryty przed wzrokiem mężczyzny uśmiech na wargach Azjatki. Balans między rasami… Pamiętała przecież te niechętne początki, trwające wprawdzie tylko 3 tygodnie i zakończone zbyt gwałtownie, niejako z jej winy. Motywacja? Lepiej było zakończyć, niż pozwolić na plany, które zaczęły się kreować w tamte dni. Czy było jednak warto postawić wszystko na szali? Na to pytanie może kiedyś odpowie, jeśli zostanie odpowiednio zadane.
- Ufaj, ale sprawdzaj, Jun. Będąc bezczelną powiedziałabym, że dobrze byłoby porozmawiać z użyciem spowiednika, ale ufam Twoim zdolnościom w tym temacie. Zresztą z doświadczenia wiem, że wspólny cel potrafi połączyć bardziej niż nawet wspólne poglądy. O reformach rodu natomiast wiemy od dawna, zapowiadał je już, więc to by się zgadzało nawet. - skinięcie głową i potem delikatne zamarcie na rzecz lekkiego zaskoczenia. - Smokami, Jun? Jak rozumiem byłby to tytuł, ale co oznaczający? I dwoma z pięciu? Hmmm. Zaciekawiasz mnie coraz bardziej. - zaintrygowanie w głosie wampirzycy było zdecydowanie słyszalne, a i sam dotyk robił się pewniejszy i skuteczniejszy. Legendy o chińskich smokach były jej znane, tak samo jak znane było jej znaczenie jadeitu. Wprawdzie zrezygnowała z jadeitowej biżuterii, lecz nadal znajdowała się w odpowiednich szkatułkach.

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Zapobiegliwość drogą do sukcesu, a z nią jeszcze wyżej ku samym Niebiosom – bogowie niech Ci będą dzięki o piękna Pani, Ty, któraś naznaczyła wycieńczone mięśnie pleców aromatycznym zapachem olejku. Pod potencjalnym naciskiem palców poczęły przepięknie się uginać, napinać i znów uginać, wprawiając w ruch calutką muskulaturę: wyrobioną, atletyczną, taką apetyczną i w sam raz dla wygłodniałego oka, acz tym razem bez dwuznaczności, jedynie z nutą artyzmu dla tych, którzy cenili sobie piękno ludzkiego ciała.
- Dlatego chciałbym, aby w przyszłości innym rodzinom również udało się odkryć karty przeszłości. Aby dzięki nim i one mogły przejść swoje Katharsis, pokazując zupełnie nowe odbicie. - tak jak i głosu, którym przemówił ów powalony na sofę pod nieistniejącym naporem równie nieistniejącego połączenia, a zaledwie miłego zetknięcia z drobnym kobiecym ciałem centralnie nad nim.
- Jak każde narzędzie, tak i spowiednik potrafi zawieść, szczególnie przy dobrej manipulacji słownej. Nie jest niezawodny, toteż nawet będąc w “jego” posiadaniu nigdy nie należy zapominać o detalach: postawie ciała, ruchach, mimice, tembrze głosu, tętnie, oddechu, spojrzeniu, czy nawet szerokości źrenic u potencjalnego rozmówcy. Prawdą jest, że i one potrafią gdzieś umknąć lub zostać zepchnięte na drugi tor, niemniej jest, jak mówisz piękny kwiecie: wspólna idea łączy i tylko czas pokaże, co rozkwitnie nasza myśl. - bo niekiedy potrafił obłaskawić swoje dzieci, tak jak one kolejne i następne w czasie przyjemnego masażu, podczas którego wypowiedzianym słowom towarzyszył wspomniany wcześniej pomruk ogromnego zadowolenia.
- Pięciu Smoczych Mistrzów od pięciu żywiołów i stron świata, wchodzących w skład grona przewodników, którego głosem byłby jeden główny Smok, Sahak. Pod nimi zaś byliby inni... To tak naprawdę tyle, przynajmniej na razie, bo póki reforma nie ujrzy światła, póty wypowiedziane słowa są jedynie słowami. Obstawiam, że jeszcze wielokrotnie będziemy debatować na ten temat: Ty, ja, Sahak, być może Tahira - może nawet my wszyscy przy jednym wspólnym stole... - ciekawość: podobnież była pierwszym stopniem do piekła, ale nie winił nikogo za jej obecność, wszak sam siedział w podziemiach od bardzo dawna, co więcej: zainteresowanie księżycowej pannicy zrodziło szeroki uśmiech na smoczej twarzy, który choć był niewidoczny dla jej ocząt, to bezsprzecznie wyczuwalny drogą ciepła i lekkiego drżenia pod wpływem wyraźnego śmiechu, odbijającego się od każdej możliwej powierzchni – w tym i sofy.
I tylko czasami radość przerywały głośniejsze westchnięcia aprobaty na skuteczność masażu.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Słodki zapach miał na celu zrelaksować myśli, relaksem ciała natomiast zajmowały się drobne dłonie, uśmiechem kwitując każde ugięcie i napięcie mięśni, skupiając się przede wszystkim na tych, które uginać się nie chciały. Czasem wymagało to zmiany pozycji, czasem załaskotania szerokim rękawem odzienia po nagiej skórze, wszystko jednak zaraz łagodziła dłoń. Po co natomiast pannie był takowy olejek? Cóż, pewnie przypadkiem, a może z odruchu zawsze nosiła przy sobie buteleczkę, bo przecież nigdy nic nie wiadomo. A chociaż oko czasem spojrzało w nieco inny sposób na artyzm ciała, podstawą było jego piękno, nie ciągnące za sobą niczego więcej. Nigdy też ani oko ani dłoń nie zawędrowały tam, gdzie nie było to pożądane w myśl ustalonych granic.
- Mmmmm. To brzmi bardzo dobrze. Powrót ku podstawom tego, co założono tworząc rody. Unikatowość wpisana od lat, choć moim nieśmiałym marzeniem jest pełna współpraca między nami. I… bez względu na rasę. – dodała, z delikatnym wahaniem, świadoma faktu, że nie każdy właściwie byłby za tym. Ba. Aktualnie nawet nie każdy był za sojuszem, a utrzymanie go na siłę mogło być coraz trudniejsze. Nie kontynuowała jednak tematu, nie chcąc psuć przyjemnej atmosfery nowych pomysłów na posiadanie własnego rodu.
- Mnie tego nie musisz mówić, Jun. – uspokoiła wampira, w pełni świadoma tego, jak łatwo było oszukać spowiednika. Zresztą czy sama przecież nie korzystała z tych niuansów tej zdolności? – Każdy dar można oszukać, jeśli tylko wie się, jak. Ale myślę, że skoro sam zaproponował, nie ma żadnego powodu, by w jakikolwiek sposób Cię oszukiwać. Nie, gdy sam proponuje Tobie dołączenie do Rodu, proponując tak piękne reformy, kierujące się aż do dawnych korzeni. Gdy proponuje dom. Nie waham się więc przed kredytem zaufania, a choć kwiaty są cierpliwe, nie zaprzeczę, że niecierpliwie będę oczekiwać choć pierwszych kroków ku temu. – zaśmiała się lekko, a by pozbyć się powagi w głosie i przy tym zmyć wrażenie pomruku, palce skierowały się na boczki, by nieco połaskotać smocze jestestwo, ot dla samej rozrywki. Żeby ktoś tu nam się nie rozleniwił i nie rozespał.
- Głosem, ale nie przywódcą? – o dziwo w jej głosie nie było niechęci czy urazy, brzmiało w nim zaintrygowanie i próba ułożenia w łebku koncepcji tychże zmian, o których już wiedział Jun. Słuchała jego słów, przyjmując je, by w końcu cicho się roześmiać. – Mistrzowie jako równe sobie grono zarządzające całym rodem, tak to widzicie? Ze mną, Tobą, Sahakiem, Tahirą… Brakuje piątej osoby. – mruknęła, lecz jak sam mówił, był czas. Wiele czasu, powoli krok po kroku znajdzie się i ten piąty, o ile nie mieli już kogoś na myśli. – Którym mistrzem byłbyś? – zaciekawiła się przy tym, pocierając lekko policzek, by umilknąć na dłuższą chwilę. Śmiej się, śmiej, Smoczku, choć rzadko poruszała ten temat nie dało się w pełni ukryć, że brakowało jej własnego domu i ludzi, których mogłaby nazwać własnym klanem.
Po dłuższej chwili jednak delikatnie przesunęła miękka granicę spotkania, przytulając się do pleców mężczyzny, praktycznie wręcz układając na nich w miękkim ruchu zwieńczonym delikatnym westchnięciem.
- Jun? – teraz jednak w głosie nie było ciekawości, była niepewność i delikatny smutek. Jakby składała jakieś kropki, mając podejrzenia i chciała się jedynie upewnić. Chciała, ale jednocześnie obawiała się potwierdzenia słów. – Wiedząc, że wilczych lupusów jest tak niewielu… Że jest to tak rzadki dar, a jeszcze biała barwa jest jeszcze rzadsza… - zaczęła, zagryzając wargę i umilkła, zbierając się do zadania pytania, a jednocześnie pozwalając na ewentualne przerwanie. – Jakie jest prawdopodobieństwo, że w Paryżu znajdują się dwa białe lupusy?

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Głosem i przywódcą mój Kwiecie. - sprostował Jun w czasie błogiego lenistwa przeplecionego wstawkami śmiechu na ten jakże przyjemny smaczek w postaci sprzedaży łaskotek dla urozmaicenia monotonnego dotyku.
Nie, żeby i jemu Smok raczył zaoponować, przeciwnie: każde muśnięcie, nacisk i pogładzenie tylko spotęgowało siłę mruczenia, zwieńczonego przyjemnym dla ocząt przeciąganiem się ciała, a z nim ruchem calutkiej apetycznej muskulatury.
- Między nami i? - o wiele mniej przyjemne mogło być za to zadane pytanie dla pociągnięcia urwanego wątku. Odpowiedź na nie musiała przyjść od razu – Smok podarował bowiem kobiecie czas na przemyślenie go, o ile w ogóle zamierzała podzielić się obawami, wszak nie chodziło o to, aby cisnąć na tak zwaną siłę.
- Tak, Mistrzowie jako grono sprawujące pieczę nad Rodem w imię Najwyższego Jadeitowego Smoka, którego głosem byłby wybrany Smok, Sahak, oficjalnie ustanowiony przez nas Przywódca. Myślę, że piąta osoba z czasem się znajdzie, w końcu to dopiero myśl, której dopiero dane będzie zakiełkować. Z tego samego powodu nie zastanawiałem się, jakiego wybrałbym mistrza. I tutaj ten sam czas wszystko pokaże mój piękny kwiecie. - co innego kontynuacja sprawdzonej płaszczyzny - wątku. Tutaj Chińczyk pozwolił sobie na lekkie sprostowanie wraz z zaznaczeniem, że wybieganie myślami w przód nie miało chwilowo większego sensu.
Cała idea dopiero raczkowała i potrzebowała mnóstwa rąk, aby zostać poprawnie osadzoną w ziemi, podlaną i chronioną w czasie stopniowego wpuszczania korzeni w ziemię i wypuszczania ponad nią pierwszych zielonych listków.
- Ale gdyby się pokusić, to jakiego wybrałabyś Ty? - z drugiej strony gdybaniem nikt nikomu nie szkodził, toteż po namyśle, mężczyzna odbił piłeczkę z czystej nieukrywanej ciekawości.
Jej zapał nieco ostygł, gdy zamiast masażu, ciało okryło się drobniejszym, a ton nieco ucichł. Wyczuwalny smutek wybudził instynkt, który z kolei nakazał smoczysku unieść się z leża do półprzysiadu, a następnie odwrócić przodem do zaniepokojonej niewiasty.
- Tęsknisz, prawda? Jesteś zła, ale Twoje serce nadal bije dla tej konkretnej osoby. Szanse są spore, gdy mimo wewnętrznej walki zależy Ci tak mocno, że nie potrafisz zwyczajnie uciec i mimo trudnej sytuacji, nadal obserwujesz ważną dla Ciebie osobę, tyle że z ukrycia. - potem podzielić się spostrzeżeniem i myślą na słowno-fizycznej płaszczyźnie, ukoronowanej czułym muśnięciem polika ciepłą dłonią oraz uśmiechem pełnym troski. Mając to wszystko na uwadze, nie było sensu na dalsze zabawy w masaże. Widząc mętne oczy, Smok raz jeszcze nawiązał kontakt: tym razem ujął buzię w drugą ręką, poniósł centralnie na swoją, ucałował w czoło, po czym wypuścił, oddając przestrzeń dla siebie i jej, a także zasłaniając niepożądany negliż ciała.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
- Zgubiłam się mój Smoku. – oznajmiła ze szczerym śmiechem, porzucając masaż na poczet delikatnego łaskotania, dręczącego przyjemnie wyginającemu się ciału, w celu rzecz jasna zapobieżeniu senności wywołanej wcześniejszym masażem. Istniały szanse, że wróci jeszcze do niego, acz na razie o wiele ciekawszą opcją były przyjemne łaskotki. Oczywiście przyjemne jak dla kogo. – Pozwól mi to poukładać. Sahak zostanie przywódcą Rodu, to oczywiste. Ale czy chcesz powiedzieć, że jednocześnie zostanie i przywódcą Mistrzów? Bo jak rozumiem, Mistrzów powinna być piątka, by móc niejako demokratycznie podejmować pewne decyzje. – zaczęła, poprawiając pozycję, by na plecach Juna zacząć palcem rzeźbić wzorki, mniej lub bardziej łaskoczące smocze ciało, choć wcale jej nie o to chodziło. – Chyba, że mówimy o modelu, który pamiętam jeszcze z czasów istnienia mojego klanu – była starszyzna dyskutująca nad problemem i głosująca nad odpowiednim wyborem, lecz tak naprawdę mogli jedynie sugerować przywódcy, jakie postępowanie byłoby najlepsze. Przywódca nie musiał ich słuchać, choć nie przeczę, kierował się ich sugestiami. I nie, nie obawiaj się, że chodzi mi o władzę, bo tak nie jest. Nigdy jej nie pragnęłam, wolę stać niejako obok, co chyba widać. – uśmiechnęła się odrobinę przepraszająco z obawy, że swoimi pytaniami mogła wprowadzić niepotrzebny chaos, choć jedynie starała się zrozumieć zarodek idei, by wiedzieć, czego niejako się spodziewać po czasie późniejszym. Zresztą jak sam wspominał, na wszystko był czas, a to były tylko ich własne dywagacje zwane gdybaniem – nikt nigdy nie mówił, że cokolwiek z tego ujrzy światło dzienne.
- Gdyby iść w stronę gdybania teraz lub później, wraz z ideą chińskich żywiołów… Jestem tylko zwykłą tancerką, Jun. – zaśmiała się lekko, z figlarnym błyskiem w oczach, gdyż przez wzgląd na ich przeszłość oboje wiedzieli, że wcale tak nie jest. – Ale pochodzę z domu, który całkiem nieźle parał się alchemią. Zajmował się roślinami. Natura zawsze była mi bliska, więc chyba wybrałabym dla siebie drzewo. Ale to nic pewnego! – zaznaczyła od razu, by dopiero po tej delikatnej wstawce wrócić do tematów, które wcale nie były aż tak przyjemne. Pożałowała, że wampir podniósł się z wygodnej pozycji, ale podążyła za nim, siadając grzecznie na sofie, opierając się bokiem o jej oparcie.
- Sojusz sojuszem, ale oboje wiemy, jak wygląda to w rzeczywistości. Rasizm jest powszechny, z obydwu stron. Ale nawet na własnym podwórku każdy ród działa dla siebie. Chciałabym współpracy, Jun. Ale szczerej, nie wymuszonej sojuszami i traktatami, tylko takiej ze zwyczajnej chęci rozwoju. Wiem, że to niepopularne stanowisko. – roześmiała się szczerze, machając lekko łapką. – Chciałabym takiego zrozumienia, że nie jesteśmy dla siebie wrogami. Nie mówię o dzieleniu się wszystkim, bo na to nigdy sama bym się nie zgodziła, ale po prostu współpracą dla dobra wszystkich. Nie wiem, jak to lepiej wytłumaczyć. – westchnęła cicho, a zaraz potem jej własne podejrzenia zostały tak brutalnie potwierdzone.
Zamknęła oczy, zamierając na chwilę w bezruchu. Łudziła się, cały czas łudziła się, że Jun zaprzeczy, bo jeśli ktokolwiek miałby mieć wiedzę, to tylko on. Dobrze mówiono, że czasem lepiej nie pytać, lepiej nie znać odpowiedzi.
- Jestem wściekła, Jun. – poprawiła go miękko, otwierając oczy pod wpływem dłoni na policzku i cmoknięcia w czoło. Drobny gest, a tak przyjemny, tak… bliski. Niejako nawet domowy. – Nie wiem, czy tęsknię, czy chcę tylko, żeby wrócił, żebym po prostu mogła powiedzieć mu prosto w oczy, co o nim myślę. Ale darujmy to sobie, nie chcę psuć nastroju. Potrzebowałam jedynie potwierdzenia, że dobrze myślę i dziękuję Ci za szczerość. – dźwignęła się na nogi, poprawiając własne szaty i podeszła do stolika, nalewając herbaty do czarek zarówno sobie jak i gospodarzowi tegoż pomieszczenia. Upiła łyk, odwracając się do wampira, delikatnie zirytowana, lecz jednocześnie z błyskami w oczach.
- W ogóle dostałam już zioła. Muszę przyznać, że naprawdę można liczyć na Twoich ludzi, przywieźli dokładnie to, czego potrzebowałam i to w idealnym stanie. Jestem dłużna i Tobie i im. Nie wahajcie się prosić, gdybyście czegoś potrzebowali. – zręczna zmiana tematu? Oczywiście. Ale czy szczere były to słowa? Tym bardziej. Odpowiednia mieszanka już czekała na użycie, nabierając tak zwanej mocy urzędowej. Przyniosła czarkę mężczyźnie, z lekkim uśmiechem na wargach. – Toast za nowy początek?

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- On nim nie zostanie Kwiecie, on nim już jest. - sprostował Jun sprostowanie Księżyca.
- Nadal będzie głową rodu, czyli zgodnie z naszą decyzją - decyzją Rady i zarazem głosem Mistrzów, który przemawiałby w imieniu całego grona. Cała reszta to niejako myśli i gdybanie piękny Kwiecie. - dodał, niejako przecinając nitkę, aby nie rozciągać się w temacie na zbyt dalekie horyzonty.
Te bowiem dopiero w przyszłości miały ukazać się ich oczom, zdradzić tajemnice, a co ważniejsze, wprowadzić na świeżutki piaskowy grunt, po którym mogliby ze swobodą kroczyć bosymi stopami. Póki co wolał uśmiechnąć się do kobiety, gdy już opadły wiatry gniewu i nastał błogi spokój po rozdzieleniu pary ciał, które wciąż siedziały bardzo blisko siebie.
- Nie istnieje pojęcie "tylko". Każde ogniwo niesie ze sobą inne, wyjątkowe spojrzenie. - co z kolei pozwoliło na wypuszczenie kolejnych słów: ciepłych i miękkich, tak jak dotyk dłoni zaczesującej niesforne ciemne pasma włosów za śliczne uszko w ramach możliwości i przy przysunięciu się na wypadek, gdyby jednak Księżyc uciekła kapkę dalej.
- To utopijna idea Kwiecie: piękna, lecz i trudna do osiągnięcia w dobie czasów niepokoju, spisków i wzajemnych walk. Niemniej jestem w stanie zrozumieć Twoje pragnienie. Być może nie spełni się dziś ani nawet jutro, lecz nie to jest ważne, bo jeżeli zbudujesz fundament, reszta potoczy się swoim tempem. - po nim, znaczy się po chwilowej bliskości, przedstawił swoje stanowisko w tej niełatwej debacie, ba, wręcz zachęcając do tego, aby pomimo przeciwności losu kobieta się nie poddawała.
Szczerze w nią wierzył - w jej zawziętość i siłę ducha, jakże charakterystyczną dla przedstawicielek płci pięknej, strażniczek dusz wybraków, dzieci i wszystkich tych, którzy odnajdywali bezpieczne schronienie pod białymi miękkimi skrzydłami ich rąk.
- To dobrzy i pracowici ludzie, których bardzo cenię. Ciesze się, że wypełnili powierzone zadanie. Wierz mi, że w razie czego, nie zawaham się poprosić, możesz być tego pewna. Za nowy początek, Twoje zioła i alchemię, której mam nadzieję nie uświadczyć w herbacie. - zręczna zmiana tematu: typowe zagranie, które nie uszło uwadze.
Tym razem jednak Smok nie drążył tematu, pozwalając przyszłości popłynąć własnym torem. Podążywszy za nim, uniósł czarkę, aby wypić gorący napój na znak przyjęcia toastu z humorystyczną wisienką na szczycie i kto wie, czy także nie ze ostrożnym stuknięciem w modłę europejskich zwyczajów.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
- Tak, tak, ja wiem. – machnęła ręką, by po namyśle zgodzić się z Junem, że ciągnięcie tego dialogu nie miało sensu. Jednak nie z powodu tematu, a z powodu braku osoby, którą należałoby szerzej ów temat omówić. – Masz rację, mój Cesarzu, takie dywagacje powinniśmy roztrząsać w towarzystwie samego Sahaka, bo któż jak nie on będzie mógł rozwiać wszelkie wątpliwości? Tak czy tak dziękuję, Smoku, że przyszedłeś z tym do mnie. To wiele dla mnie znaczy w dobie obecnego chaosu. – uśmiechnęła się łagodnie, jednak bez smutku, patrząc myślami po części w przeszłość, gdy miała swój dom, jak i w przyszłość, gdzie być może uda jej się go odzyskać.
Cierpliwość była cnotą, a nawet i tancerka musiała się jej nauczyć. By dopracować swój układ do perfekcji właśnie nią trzeba było się wykazać, raz zarazem powtarzając kroki, zanim te wbiją się w zakamarki pamięci. Właśnie cierpliwość wytyczała ścieżkę wśród piasku, prowadząc tuż obok wzburzonego morza, w którym w innym życiu chętnie by się zanurzyła. Teraz zostawmy po postu przy piasku, nagrzanym od słońca i ogrzewającym stopy nawet po zmierzchu.
- To bardzo miłe, co mówisz. Uważaj, bo zacznę się rumienić. – roześmiała się szczerze, pozwalając z przyjemnością na tak poufały gest. Klan czy nie klan, dawno nie czuła się tak swobodnie, odsuwając choć na chwilę kłopoty i troski codziennych dni. Inne były czasy, inni byli oni, jednak powoli naprawiana więź była taka sama, w postaci złotej nici łączącej dwa jestestwa. Delikatny dotyk wypełniał serce ciepłem i nadzieją.
- Nie sądzę, żeby była to utopia. Zawsze będą przeciwnicy, ale jeśli byłoby więcej chętnych, to kto wie? Taka współpraca mogłaby zaowocować lepszymi możliwościami ukrycia się przed ludźmi. A może i odkryciem sekretów, dawno zapomnianych? – puściła wampirowi oczko. -  I na pewno tego nie zbudujemy w tydzień albo rok. To potrwałoby dekady, jeśli już. – przyznała, ale sam przyznaj, piękny Smoku, przecież nie było to tak nierealne, jak niektórzy mogliby pomyśleć. Zachęcona jednak tonem głosu na pewno spróbuje, jeśli nie dziś, to jutro, bo do spełnienia marzeń trzeba przecież dążyć, malutkimi kroczkami, ale nadal trzeba.
- Nie martw się, jedyną alchemią, którą uświadczysz, będą liście herbaty. Chyba, że sam kiedyś poprosisz, na przykład o ziółka pozwalające przeżyć nudne zebranie. – zaśmiała się, w przyjacielskim przytyku, ciesząc się, że ma chociaż jego obok siebie, na wspólnej ścieżce. A gdy cokolwiek się stanie, będzie mogła na nim polegać, bez obaw i strachu, tak samo zresztą jak on.
I tak toczyła się wesoła dyskusja, na takie czy inne tematy, weselsze lub nie i nawet nasz Złoty Smok nie zliczy, ile herbaty znalazło się w azjatyckich żołądkach. Tak, jak powinno być, życie zaczynało się toczyć znanym sobie rytmem, wśród niepokojów i trosk wysnuwając ciepłe łapki ku was obojgu, dając coś, co było każdemu potrzebne – nadzieję.
 
z/t x2

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach