Lis & Lou

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Chwilę zwlekała z wykonaniem telefonu. Zastanawiała się, ale ostatecznie wybrała numer do Louisa. Siedziała w swym gabinecie na fotelu przy biurku patrząc na papiery, jakie miała zebrane przed sobą. Miała aktualnie bardzo mieszane uczucia.
- hej Lou... Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam - odezwała się gdy odebrał od niej telefon. Poczekała aż odpowie i cicho westchnęła. Zastukała nieco nerwowo palcami o blat własnego biurka nie bardzo wiedząc jak zacząć.
- Ja... Em... Powiem tak. Nie wiem co mam myśleć, ale dostałam nie tak dawno wiadomość od Seleny, że wróciła. Mam mieszane uczucia co do tego i martwię się o Marcusa teraz jeszcze bardziej - zaczęła próbując poukładać własne myśli.

@Louis
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Dzień Świra - no chyba nie istniało lepsze określenie na to, co miało miejsce tego konkretnego dnia. Brazylijskie dramy nie dorównywały tym, odgrywanym przez nadnaturalnych, których częstotliwość ostatnimi czasy wzrosła jak ilość grzybów po deszczu.
- Hm? Hej, nie, nie przeszkadzasz. Wiadomość? A... Pewnie powiedziała Ci, że wróciła. Tak, ja też o tym wiem. Hm? Mieszane? Dlaczego? - na początku był chaos, a potem ludzie wymyślili telefony i zrobiło się jeszcze gorzej. Z uwagi na niedawną rozmowę z Rogalikiem, Louis chcąc poukładać sobie to i owo, udał się na spacer. Chłodne powietrze niemalże pomagało ogarnąć myśli, dziś wyjątkowo upierdliwe przy sortowaniu.
Tak też w oczekiwaniu na większą ilość detali, Azjata stawiał kolejne kroki na ścieżce.

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Dzień świra? To chyba nawet za mało powiedziane. Miała mętlik w głowie. Westchnęła znów cicho słysząc, jak stawiał kolejne kroki. Sama wstała od biurka i otworzyła okno aby wpuścić nieco świeżego, nocnego powietrza.
- Ostatnio rozmawialiśmy na nasze tematy, ale Marcus tuż przed wyjazdem, następnego dnia po naszej rozmowie, pokazał mi swoje wspomnienia. Trochę więcej w nich pogrzebałam niżby zapewne chciał ale... Ona mu napisała, że wyjeżdża całkowicie z Paryża. Przyznaję, nie pisałam do niej bo byłam zła na wszystko to, co zobaczyłam i teraz... Tym bardziej czuję się w pełni wykorzystana, a i tak jeszcze dałam się w robić. Wiesz jak mnie poinformowała o powrocie? Smsem brzmiącym "Gdyby moja obecność była niezbędna, to wróciłam już do Paryża. Mam nadzieję, że współpraca z Sophie odbywała się bez żadnych problemów." A z toku rozmowy, gdy uświadomiłam ja, iż mam jej papiery to okazało się, że no jeszcze przez tydzień będę zajmować się jej sprawami bo robi remont w kasynie. Mniejsza... Martwię się o Marcusa, bo już chwilę go nie ma, miał przemyśleć sobie sprawy z nękającą myślą, ze ona nie wróci do Paryża? Oh.,.. - usiadła na parapecie. Wzięła głęboki wdech i wydech. - Przepraszam... Pewnie zbyt chaotycznie teraz to tłumaczę. Wkurza mnie jednak, że bardziej interesuje się nieznanym sobie lupusem, choć wkurwia mnie przy okazji, że swoim wampirzym węchem nie umie dopasować sobie zapachów do faceta który kocha tą egoistkę... Wybacz... Jestem teraz zła - mruknęła już pod nosem wspierając swą głowę o framugę. Przymknęła na chwilę oczy znów cicho wzdychając. - Czym więcej o tym myślę, tym bardziej robię się zła... Czytając jego wspomnienia miałam odpowiedź na jego zachowanie, ale nie mogłam doszukać się odpowiedzi na zmianę jej zachowania, która wynikła w ciągu...Kilkunastu dni - popukała się telefonem w czoło i znów cicho westchnęła. Miała raz jeszcze mętlik w głowie próbując sobie jakoś to poukładać.

@Louis
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Rzeczy nawarstwiały się w zastraszającym tempie. Mężczyzna ledwie zdołał uporządkować część informacji zapodanych mu przez Selenę - pozostała nadal pływała w chaotycznym morzu, które raz jeszcze uderzyło w niego swoją falą.  
Trzask gałązek jednoznacznie zdradzał położenie Azjaty: nieśmiertelny wolnym krokiem przechadzał się po parku, z dala od osób, które mogłyby przeszkodzić mu w prowadzeniu rozmowy. Ze spokojem też wysłuchał pierwszych słów Elisabeth i nim je przetrawił, uporządkował i przemyślał, minęło z dobrych kilka minut ciszy, przerywanych jedynie krótkimi “hm”.
- A co ujrzałaś? I co mu napisała? - na dobry początek zadał dwa fundamentalne pytania w związku ze sprawą, od których wypadało zacząć, aby Louis mógł wyrobić grunt pod własną podstawę, na której oprze dalszą rozmowę, tym bardziej że nie wiedział o rzeczonym liście Seleny do Marcusa, co poniekąd było logiczne z uwagi na prywatny charakter ich korespondencji.
- Cóż, przyznam, że o jej wyjeździe “do domu”, czyli w rodzinne strony, dowiedziałem się w dość chaotyczny sposób. 27 lutego wspominała, że zamierza wylecieć i poukładać sobie nieco rzeczy. Lot miała odbębnić jakoś 1 lub 2 marca, o ile pamiętam w zależności od Weia, który miał pożyczyć jej swój samolot, niemniej nic mi nie było wiadomo na temat “stałego” wybycia z Paryża. - Louis nie bez powodu zaczął od samego początku, a więc tego, co on sam wiedział od Seleny. Chodziło oczywiście o chronologiczne ułożenie/przekazanie rzeczy Elisabeth, aby nie powstał większy chaos.
- Ostatni raz rozmawiałem z nią 28 lutego, wówczas wymieniliśmy kilka wiadomości, potem kontakt ucichł na cały czas jej podróży. Wiem, że w czasie swojej nieobecności udała się do kazachstańskiego rodu i że “zaliczyła” spotkanie z Yuną. Co do samego marcowego powrotu, to poinformowała mnie w dokładnie taki sam sposób. - trochę dywagacji, inwestygacji: tak, takie poukładanie pomogło troszkę wszystko ładnie ogarnąć, a przy okazji wymienić kilka informacji.
- Owszem, Marcus miał przemyśleć sprawy związane z przeszłością i poniekąd Seleną. Tak, wiem też o Lupusie, a raczej: wspominała mi coś o nim. Co do zapachu – rozpoznanie może być jednocześnie i łatwe, i trudne. Wszystko zależy od tego, ile razy go widziała, jak długo trwało ów spotkanie, jaka dzieliła ich odległość, a co ważniejsze, gdzie do tych spotkań dochodziło. Czasami nawet najmniejsza drobina obcego zapachu może zmylić resztę. Nie zapominajmy Elisabeth, że pomimo wyczulonych zmysłów, nawet jeśli rozpoznamy przynależność rasową, to wilkołaki w swoich najwyższych formach przeganiają nas tą zdolnością. - mężczyzna nie wchodził w zdanie kobiety, słuchał jej za to uważnie i odpowiadał, gdy ta kończyła mówić. Potem znów milknął, aby ponownie wsłuchać się w jej słowa.
- Masz podejrzenia, kim jest ten Lupus? - no i w końcu zadał kolejne istotne pytanie, przez które złość w Elisabeth słyszalnie wzrastała.
- Również zauważyłem zmianę Seleny: w zasadzie od momentu wyleczenia, po Chiński Nowy Rok, a na rozmowie przed jej wylotem kończąc. Przyznam, że stała się bardziej chaotyczna niż zwykle, o czym wie, bo długo rozmawialiśmy na ten temat nie tak dawno temu. Mniemam, że Ciebie z kolei rozgniewał sposób poinformowania o przybyciu oraz fakt, że musisz jeszcze przez tydzień zajmować się jej rzeczami. - kobiety: tutaj Louis mógł i niejako słuchał wampirzycy w myśl: miała prawo się wygadać. Czy jednak będzie jakoś ingerował w ich małą walkę? Tego obiecać nie mógł, gdyż pewne rzeczy obie wampirzyce musiały jednak wyjaśnić sobie same.
- Przed “zniknięciem”, zaoferowałem Marcusowi pomoc swoich ludzi, niemniej zgodzę się, że trochę czasu już minęło. 11 marca Shin, dostał ode mnie wiadomość, aby stawić się w budynku Rady właśnie w tej sprawie. Wówczas poinformowałem go o jednej ze wskazówek, ale to wszyscy wiemy. Możemy jedynie czekać na dalszy rozwój, choć przyznam, że również się niepokoję. W razie gdybyśmy musieli ingerować, to wiem, kogo poprosić. Niemniej... - przerwał, biorąc głębszy wdech.
- Śmiem twierdzić, że oboje muszą sobie sporo wyjaśnić, bo tak jak jego uderzyły w końcu demony przeszłości, tak i ona na pewno mocno przeżyła jego zniknięcie, zresztą, już wcześniej widziałem, że coś jest między nimi nie tak, chociażby przy naszym spotkaniu z Sahakiem w Lutym. Nie wiem jednak, na ile zmieniło się jej podejście wobec niego i jak dosadnie interpretować jej słowa.

@Elisabeth Riche

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Zanim przeszłą do przekazania informacji co ujrzała i co było w liście postanowiła wpierw ogarnąć wraz z Louisem cały początek wyjazdu. Choć prawdą było, iż nie był to początek całej skomplikowanej sytuacji.
- Do mnie też dzwoniła w tych datach więc wiedziałam, że ma wyjechać. Nie wiedziałam na jak długo, bo stwierdziła, że nie wie ile czasu jej to zajmie. Pakowała się, nie znałam daty wylotu nawet - dodała od siebie w kwestii początku wyjazdu Seleny z Paryża. Nadal jednak nie kumała sposobu przekazania informacji na temat powrotu. Był... Dziwny i nie na miejscu. Przynajmniej tak uważała sama wampirzyca. Nie miała jednak sił z nikim się spierać. Była zmęczona.
Wzięła nieco głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze ze swych ust. Cierpliwie czekała, aż mężczyzna wszystko powie co miał w zamiarze, aby mu nie przerywać.
- Ten Lupus... Dotknął nosem jej dłoni w domu Marcusa. Biały Lupus. Choć przyznam, że widok z poziomu czterech łap jest ciekawy, choć idiota Marcus niepotrzebnie kręcił w korespondencji z nią i udawał, że nic nie wie skoro to on. - Kobieta mruknęła niezadowolona z tego konkretnego faktu. Uważała, ze zrobił pod tym względem niczym bezmyślny dzieciak, który zaczepia swą lubą niczym w podstawówce. - Biały Lupus to Marcus.- Dodała jeszcze jakby podsumowując ten fragment własnej wypowiedzi.
- Zaraz odpowiem ci na pytanie co widziałam i co było w liście, więc wtedy uzyskasz obraz tego, co mnie wkurza. Ale to powiem za chwilę - dodała, bo chciała wpierw zamknąć te kilka pomniejszych wątków, jakie zrodziły się przez jej początkowe wypowiedzi.
-I tu właśnie pojawia się cały ten problem, którego nie umiem poukładać sobie po przez to, co widziałam. Gdyby chodziło o samo zniknięcie, to jest z niej większa hipokrytka niż myślałam. Dobra... Teraz już wyjaśniam dlaczego. Poza fragmentami z jego dalekiej przeszłości związanej z jego rodziną i tobą, przegrzebałam nieco bardziej jego pamięć od początku roku. Widziałam więc, jak powiedziała mu o swoim wyzdrowieniu. Widziałam twoją rozmowę z nim. Widziałam ich wiadomości przez telefon tuż po powrocie Seleny z Chin, gdzie wszystko było ok. Z resztą miałam w tamtym okresie, 1 lutego z nią rozmowę, gdzie była zazdrosna o moje zdjęcia z Marcusem i na siłę udało mi się wyciągnąć informacje o tym, kim jest matka Jacka. Wtedy jeszcze grało między nimi, choć Marcus sam w sobie już zwiększał dystans i popadł w melancholię. Po zebraniu, gdzie Sahak został głową rodu, mieli rozmowę telefoniczną. - W tym momencie kobieta opowiedziała cały jej przebieg - Podsumowując... Ona sama mu zaproponowała ten wyjazd, mówiła że mu ufa, będzie czekać albo i wskoczy za nim w ogień tak? -Zatrzymała się na chwilę aby Louis mógł sobie ułożyć w głowie fragment, jaki mu właśnie przedstawiła. - Potem mieli kilka kolejnych wiadomości, listów i nagle... - pstryknęła palcami jakby dla podkreślenia nagłego przeskoku - Bum... List którego nie rozumiem, a mianowicie - i tu zaś wyjawiła całe treści listów. Dobrze było mieć jednak doskonałą pamięć w takich sprawach. Mogła więc wszystko powtórzyć co do joty bez jakiejkolwiek pomyłki. - Nie kumam, jestem zła i martwię się Lou.


milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Im dłużej Louis słuchał i dowiadywał się o większej ilości rzeczy, tym coraz bardziej czuł się jak przekupka, która w rozmowie z drugą przekupką plotkowała o trzeciej przekupce. Mimo zmian w zachowaniu i sposobie wyrażania siebie nadal łączyła go, pokrętna, bo pokrętna, ale nadal jakaś tam więź z Seleną.
Podobną nitkę zawiązał z Marcusem i niejako Elisabeth, choć w jej przypadku ów sznurek przerodził się już w solidny mięciutki kłębuszek, nieistotne. W taki czy inny sposób Louis stanął na potrójnym rozdrożu pomiędzy Seleną, Marcusem, a Elisabeth – z sobą w centrum. Czegokolwiek by wówczas nie zrobił i nie powiedział, nigdy nie miał szans na pełne usatysfakcjonowanie wszystkich stron. Zgodnie z prostym rachunkiem natury, któraś zawsze musiała oberwać najbardziej, aby inna wyszła z bagna bez szwanku. Pośrednia zazwyczaj wszystkiemu się przyglądała i poniekąd dostawała po równo.
Dziwny był to trójkąt z jeszcze dziwniejszą zależnością - dziwny i wbrew pozorom cholernie niebezpieczny. Dyskomfort psychiczny narastał, no bo mimo wszystko Louis nie czuł się dobrze z nabytą wiedzą - tak, szpieg z zawodu po raz pierwszy pożałował swojej dociekliwości, bowiem przez nią w głowie rodziło się coraz więcej wątpliwości, a z nimi jedno istotne pytanie. Czy w ogóle był właściwą osobą do tego typu rozmów?
- Pewne przysłowie mówi, że najciemniej jest pod latarnią. Nie chcę oceniać Sel, czy rozmyślać, czym wówczas kierował się Marcus. Mógłbym powiedzieć, że było to nie na miejscu, cała ta sprawa z pojawianiem się i zniknięciem Białego Lupusa, ale czy cokolwiek to zmieni? Mógłbym też dalej ciągnąć temat z kręceniem, ale czy na coś to wpłynie? - wbrew temu, co niosły słowa, ton mężczyzny jednoznacznie wskazywał na brak chęci wszczynania konfliktu – tym bardziej wchodzenia go lub próbę wyjaśniania czegoś na siłę.
- Elisabeth... To... My możemy jedynie gdybać. I nim i nią kierują burzliwe emocje – emocje, wspomnienia, myśli... Nieważne co powiemy, zrobimy, to i tak nie zmieni faktu, że oni sami będą musieli się w końcu skonfrontować. - przerwał, zastanawiając się, jak najlepiej dobrać słowa.
- Martwię się o nią, o niego, o Ciebie, ale wiem też, że czasami przychodzą takie chwile, na które nie mamy zbyt dużego wpływu. Emocji nie da się pojąć w żaden racjonalny sposób i dobrze o tym wiemy: my, którzy mimo wieku, potęgi i wiedzy jesteśmy momentami jeszcze bardziej na nie podatni – my hipokryci, którzy oceniają hipokryzję innych. Sel sama przyznała, że sama siebie nie rozumie, a to, czy naprawdę spaliła, pali, czy będzie palić mosty, pozostaje jedynie w naszych domysłach. Mogę mieć jedynie nadzieję, że to, co mówiła w związku z nim, było jedynie wybrykiem pod wpływem chwili i że nie mówiła na poważnie. Mimo wszystko nie chciałbym, aby po powrocie Marcus dostał takim ciosem w twarz, tym bardziej że sam go nakłaniałem, aby w końcu powiedział jej, co czuje.

@Elisabeth Riche

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Może i faktycznie coś w tym było, że byli niczym przekupki na targu. jednak czy zwyczajnie plotkowali byle obgadać kto jest taki i owaki? Nie i w tym była cała różnica. Owszem, Lisica była nieco zła, ale głównie ze względu na wielkie zmartwienie jakie wynikało z zaistniałej sytuacji oraz tego, iż nie umiała tego jakoś logicznie pojąć.
- Ależ ja nie wątpię w to, że muszą sami między sobą wyjaśnić wiele kwestia. Nie wątpię też w to, że targają nimi emocje i różne myśli, jakie wpadły im do głowy w międzyczasie. Ja jedynie teraz próbuje jakkolwiek zrozumieć, dlaczego zaszła tak ogromna zmiana, w ciągu kilkunastu dni u Seleny z "poczekam, ufam" na "zwalniam cię z obowiązku, nara"... - Kobieta zamilkła na dłuższą chwilę patrząc teraz na stosy dokumentów, jakie wciąż miała na własnym biurku.
- O mnie się nie martw. Nie wiem czym właściwie w moim wypadku teraz się martwisz. Ja jedynie jestem teraz sfrustrowana tym, że pomimo dość obszernej teraz wiedzy nie umiem połączyć kropek. Zaraz mi to minie ... - powiedziała spokojnie. Wzięła jeszcze kilka głębszych wdechów i wstała z parapetu wracając na swoje miejsce przy biurku. Było słychać poruszające się krzesło i ruch jakichś papierów, które postanowiła przełożyć z jednego boku na drugi. Nie chciała, by Louis czuł się źle z tym, że zadzwoniła próbując ogarnąć w głowie tą sytuację. Może nie powinna była? Nie chciała go przecież męczyć.
- Ani ja, ani ty tego nie chcemy. Możemy tylko liczyć, że niedługo się to wyjaśni. On wie, że jeśli zbyt długo to będzie trwało to go znajdziemy. - Dodała jeszcze przekładając znów coś. Boku na bok. Obróciła się na swoim fotelu by spojrzeć przez okno.
- Lou... Spróbuj mi się jeszcze tym obwiniać, a oberwiesz po łbie - ostrzegła. Louis... - dodała zaś nieco ciszej. - Wiem, że to ja teraz zadzwoniłam pomarudzić i próbować wspólnie połączyć to, czego nie kumam. Przepraszam. Nie chciałam wprowadzić większego chaosu - powiedziała już szeptem wyraźnie mając wyrzuty sumienia. W sumie może faktycznie niepotrzebnie zadzwoniła. Zapewne za bardzo ją poniosło. Było słychać, jakby kładła głowę na blacie biurka zrezygnowana.

@Louis
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Naznaczony tysiącem lat, worem doświadczeń, wzlotów, upadków i mądrości wyssanych z słów matek, ojców, ciotek i kuzynów - umysł, jeden jedyny - prosty, a jednak trudny do pojęcia, chociażby przez własnego nosiciela - rodził się, rozwijał i cierpiał tak samo.
Westchnieniem duszy, gdyż niczym innym Smok nie potrafił skomentować nieokiełznanego kołchozu, wirów w morzu i huraganów na niebie. Stał ulokowany na niewygodnym rozdrożu w roli obserwatora, zupełnie jak na jednym z obrazków kart, które niegdyś odczytywała dla niego Tahira.
- Może to złość, może rozczarowanie... Może forma egoizmu albo pokrętnej obrony przez nieplanowanym i zmianami. Może efekt braków, o których nie mamy zielonego pojęcia, może traum z przeszłości lub zwykłej obawy przed samotnością... Może... A może to po prostu spaczenie, nieumiejętność radzenia sobie z problemami, może jakiś inny brud, jeden z wielu, które każdego z nas w jakimś stopniu dotykają na pewnym etapie życia. Może próbuje w ten sposób zagłuszyć myśli, a może wcale nie, świadomie zaprzeczając samej sobie. - odgłosów z zewnątrz nie szło zignorować. Uderzając kryształami gradu, skutecznie przedzierały się przez delikatne szkło. Dalej za nim nie było nic prócz ucha, do którego wpadało każde słowo, każda myśl czy odgłos.
Odległość niczego nie ułatwiała. Po wyrwaniu z rąk szansy na uspokojenie Elizabeth mógł jedynie mówić dalej i modyfikować ton dalej, aby brzmiał najmilej, jak się tylko dało. Nie, tym prostym zabiegiem nie chciał niczego zataić, zmienić czy ukryć. Wyłączną intencją było sprowadzenie otuchy dla Elisabeth, gdy z to nie ona sprowadziła na ziemię ciężki balast. Czy tego chcieli, czy nie, sami poniekąd go po sobie pozostawili: on i ona - ta, której worek być może ważył więcej, a być może nie.
- Z troski Elizabeth, z czystej nieopisanej troski okazywanej na mój sposób. Chyba za dużo o tym myślimy, przez co zaczyna to nas powoli przerastać. Nie przepraszaj mnie, masz prawo czuć frustrację. Staram się sobie to wszystko poukładać, rozłożyć na czynniki pierwsze. Jeżeli takie niespodzianki lub jakiekolwiek inne naprawdę uderzą w Marcusa, to tym bardziej trzeba będzie zadbać o wsparcie i opiekę nad nim tuż po powrocie. - o ile w ogóle: umówmy się, Louis naprawdę nie chciał oceniać zbyt powierzchownie. Wiedział, że wszystko miało dwie strony medalu i pomimo własnego zwątpienia wobec Sel, naprawdę starał się wierzyć, że kierowały nią wówczas skrajne emocje.
- To, co robisz, jest naturalne, gdy bardzo nam na kimś zależy, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. - tak, to wyjątkowo był przytyk do Rogalika.
- Wiesz, że możesz do mnie przyjść ze wszystkim, znaczy no z prawie wszystkim. - chcąc nieco rozładować napięcie, Azjata świadomie posłał cichy żart w formie końcówki powyższej wypowiedzi.[/b]
- W taki czy inny sposób kiedyś będziecie musiały szczerze porozmawiać. W końcu jesteście przyjaciółkami? - a nawet te najlepsze miewały kryzysy. Pytanie tylko, czy obie kobiety zechcą się ze sobą porozumieć.

@Elisabeth Riche

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Powolny, cichy oddech słychać było po jego stronie ekranu. Blondynka patrzyła w ekran telefonu mając głowę wspartą o blat. W słuchaniu jego przyjemnego głosu nie przeszkadzał jej ani odrobinę fakt, iż jedno ucho przylgnęło do chłodnego drewna. Smętny nieco wzrok patrzył, jak mijały kolejne sekundy ich rozmowy słuchając jego wypowiedzi. Dość długo trwało jej milczenie.  Poza jej oddechem nie było słychać żadnego odgłosu w tle. Nawet przez otwarte okno na ogród nie przybyło nic. W końcu jednak ciche westchnienie.
- Zapewne w tym wszystkim masz rację. Pozostawię ten temat w spokoju i zobaczymy jak się rozwinie. Na pewno z naszej strony Marcus będzie miał pełne wsparcie. Już mu mówiłam o Ryuu... - powiedziała cicho wciąż gapiąc się na ekran, jakby licząc, że coś to zmieni. Czas jednak nieubłagalnie mijał. Sekunda po sekundzie, ale przebłysku olśnienia nie otrzymała. Mogła jedynie spróbować odsunąć to wszystko od siebie pozostawiając na inny czas.
-Nie wypijesz ze mną  z bratem herbatki? - mimowolnie się uśmiechnęła na samo wspomnienie o tamtej sytuacji. Znów zaraz cicho westchnęła, bo trafił w temat na który nie miała już sił. Przymknęła na chwilę oczy kładąc telefon płasko na blacie. Powoli się uniosła i oparła wygodniej o fotel.
- Nie wiem, czy ona mnie za nią uważa... Nic mi nie chce mówić, a ostatnimi czasy odzywa się właściwie tylko jeśli musi, bądź wymaga mojego wsparcia. Nie wiem, czy ją w ogóle interesuje to co u mnie się dzieje, a ja nie wiem, czy mam siły na takowe rozmowy już teraz. Jestem zmęczona Lou. Bardzo zmęczona. Natłok pracy i ostatnich rozmów był... Ogromny. A dzisiaj ta wiadomość... Myślałam początkowo, że odpoczywa z powodu jetlagu, dlatego zaproponowałam, ze jeszcze się zajmę nim odpocznie, a ona wyskoczyła mi z remontem i prośbą zajęcia się jeszcze jej papierami. No i do tego wyszukaniem informacji giełdowych na temat Domu aukcyjnego w Londynie i jego filii. Audyty mnie zmęczyły, ale no nie umiem jej odmówić. Choć... Może powinnam była. Nie mam serca by odmówić, ale nie wiem czy w ogóle choć przez chwilę zastanawiała się, czy mam czas i siłę, a wspomniałam jej, że właśnie skończyły mi się audyty... Pomyślę jeszcze o tym - szepnęła cicho znów zaraz wzdychając. Przetarła dłońmi własną twarz. Oparła łokcie o blat i pochyliła się nad telefonem jakby zastanawiając się jeszcze nad czymś, lub licząc znów na jakieś olśnienie zmęczonego umysłu.

@Louis[/b]
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- A więc wie, to nawet dobrze. Wiesz... Coraz szybciej do siebie dochodzi, tak więc będzie wkrótce zdatny do pomocy, czy to przy papierach, czy parzenia herbaty. Jeśli znajdzie się chwila, to czemu nie? I wiesz, wcale nie musisz zakładać gorsetu. - smutki, cisza - ogółem trudy życia: to, co miało nadejść, dopiero zbierało się we wnętrzu szarych chmur. Póki istniała możliwość, póty korzystał z niej Louis. Nieprzypadkowo więc zaczął dobierać słowa tak, aby niosły za sobą dwuznaczno-komiczny wydźwięk.
- Zdaje się, że dom Aukcyjny to moja wina. W czasie rozmowy zeszliśmy na temat Anglii i wówczas Sel rzuciła wspomnieniem, nieważne. Zasugerowałem jej odkupienie domu, ale nie sądziłem, że pójdzie z tym do Ciebie. Może właśnie to jest ten moment, w którym warto się postawić? Pokazać, że jesteś istotą żywą: czującą, myślącą, że jesteś jej przyjaciółką, a nie robotem. Czasami trzeba powiedzieć nie, aby zmusić drugą jednostkę do refleksji. Może poniekąd w tym tkwi NASZ problem? Bo nie potrafiliśmy jej nigdy odmówić? - chociaż końcówka nie padła na głos, to Louis doskonale zdawał sobie sprawę z bystrości Elisabeth.
Patrząc wstecz, miało to całkiem spore pokrycie, bo tak naprawdę, ile razy Oni, to rzekomo wspólne grono ośmieliło się czegokolwiek odmówić Sel? W taki czy inny sposób od zawsze byli na jej zawołanie i owszem, ona również, przynajmniej dla niego w kwestii odzewu na pomoc, ale czyż po tej drugiej stronie nie krył się obraz lekko rozpieszczonej kotki?
To oczywiście i tak nie zmieniało faktu, że obie kobiety musiały szczerze ze sobą porozmawiać.

@Elisabeth Riche

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Parsknęła cichutko słysząc o gorsecie. W aktualnych czasach mało kiedy w ogóle go nosiła, a jak już, to łatwo się je rozpinało od przodu. Nie trzeba było już ich rozwiązywać z tyłu, by móc wydostać się z nich i uwolnić ciało od ucisku.
- Na spokojnie, małymi kroczkami. Różnica między tym co było kiedyś, a jest teraz jest ogromna. Świat popędził do przodu - odparła spokojnie choć wiadomo, herbatkę z nimi wypije z czystą przyjemnością. Nie ważne czy byłoby to z pikantny dodatkiem czy też nie. Grunt, że z nimi, w przyjaznej atmosferze, aby móc porozmawiać jak dawniej.
- Na dany moment top i tak już popij wodą. Nie będę przecież teraz do niej dzwonić, aby powiedzieć, że jednak niech sama sobie to ogarnie. na wakacje i tak teraz nie wyjadę by odpocząć. Ona remontuje, Marcusa nie ma, a Marr choć potrafi za mnie ogarniać papiery, to by oszalała jakby trwało to zbyt długo. Dobrze wiemy, że ona na dupie siedzieć nie potrafi. Ty też masz przecież co robić. Przyznaję jednak ci rację w kwestii problemu. - Lisica zgarnęła długopis zaczynając się nim bawić obracając między swoimi palcami. Tak, coś w tym stanowczo było. W teorii każde z nich mogło liczyć na siebie wzajemnie. Jednak była pewna różnica w tym wszystkim. Gdyby ona sama potrzebowała pomocy, to wpierw zapytała się czy dana istotka ma na to czas i możliwości bez nadwyrężania siebie. Przy Selenie jednak było nieco inaczej. Ona nie zapytała, ona dała uprawnienia i poinformowała o wyjeździe. Wiedziała, że jej nie odmówią. Została przez nich przyzwyczajona.
Czy powinny porozmawiać? To z pewnością. Kwestia byłą jednak taka, że nie wiadomo jak, gdzie i kiedy, ani czy sama Lisica faktycznie wywali z siebie wszystko czy też nie. Na dany moment wątpiła w samą siebie.

@Louis
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Głośne westchnięcie - tym razem Louis skierował je stricte do Elisabeth po usłyszeniu jej słów.
- Świat popędził do przodu... - zaczął, specjalnie powtarzając jej własne słowa sprzed chwili.
- Elisabeth Riche, a czy wiesz że na tym świecie istnieją jeszcze ludzie? Za dużo bierzesz na swoje barki ma miła. Jeżeli moje słowa mają jakąkolwiek moc sprawczą, to pozwól swoim familiantom odciążyć barki: niech przejmą część obowiązków.
Może i są śmiertelni, jednak kompetencjami nie odbiegają od nas, a śmiem nawet twierdzić, że niekiedy znacznie wyprzedzają. Wiesz dlaczego, jeden z miliarderów zatrudniał osoby leniwe? Bo szukały rozwiązania, aby wszystko zrobić, ale się przy tym nie narobić.
I owszem, mam swoje sprawy do załatwienia, ale to właśnie dzięki współpracy z ludźmi, podziale obowiązków mam tyle samo czasu, aby teraz rozmawiać z Tobą, jednocześnie spacerując po jednym z parków. Wszyscy wiemy, że jesteś pracowita, ale nie możesz się przepracowywać. Dlatego też jeżeli tylko potrzebujesz, powiedz, a pomogę Ci z papierami: ja i moi ludzie. Może i jestem szpiegiem, ale szanujmy się - przecież nie przepuszczę podania bez trzech kopii z pieczątką.
- szkoda, że Lisek nie ujrzała uśmieszku, bo był on prawdziwie szeroki.

@Elisabeth Riche

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Kobieta aż drgnęła słysząc pełne swoje imię i nazwisko. Spojrzała aż na telefon mrugając kilkakrotnie, jakby chcąc się upewnić, czy aby na pewno dobrze usłyszała początek jego wypowiedzi. Ostatecznie oparła się znów wygodnie o oparcie fotela krzyżując ręce pod piersiami i cichutko prychając.
- Louisie, czy ty na prawdę myślisz, że nie korzystam z dobrodziejstwa posiadania familiantów czy się przesłyszałam właśnie? Oczywiście, że sporo rzeczy na nich daję. Giełda otwarta jest w ciągu dnia, zazwyczaj kiedy ja większość czasu zwyczajnie przesypiam. tak samo jak i wszelkiej maści urzędy czy inne firmy, do których ja nie mogę się przecież udać z dość oczywistych względów. Sieć ludzkich pracowników, którzy nawet nie wiedzą, że dla mnie pracują jest ogromna. Wszystko mam poukładane w odpowiednią piramidkę, której czubek kończy się na mnie. Jednak jeśli od co najmniej trzydziestu moich familiantów przyjdzie mi dziennie chociaż jeden mail, muszę go odczytać, sprawdzić dokumenty i podejmować różne decyzje. Wiadome jest jednak, że mało kiedy kończy się na jednym mailu. Dodatkowo rozdysponowanie im potencjalnie nowych zadań i kierunków również wiąże się z moim czasem. W tym wszystkim nie jest kwestią nie korzystania z ludzi, a tego, iż za bardzo rozbudowałam całą swoją sieć. Rozrosła się niczym ciasto drożdżowe, nad którym muszę pracować, aby wyszły odpowiednie przysmaki cukiernicze. - Blondynka westchnęła cicho, zgarnęła telefon i na nowo wstała ze swojego siedziska zaczynając krążyć po swoim gabinecie. - Zdaję sobie również sprawę z tego, że sama sobie jestem winna, choć nie spodziewałam się, że nowoczesne drożdże z moim stylem biznesowym okażą się tak wydajne. Zrządzeniem losu było to, iż akurat zaczynałam pewne firmy sprzedawać gdy dwójka radnych postanowiła wyjechać, a na to nałożył się audyt skarbówki. - Do uszu Louisa doszedł dźwięk otwieranego barku, a zaraz potem małej lodóweczki, która była w nim umiejscowiona. odłożyła telefon na bok aby móc nalać sobie krwi do szklaneczki.
- Projekty musiałam czasowo zawiesić, aby móc ogarnąć inne sprawy, teraz zaś kolejno je odwieszam, aby pozbyć się części firm, które prosperują na odpowiednim poziomie. Paryskie bunty jednak utrudniają sprawę. Tu już nie chodzi tylko o podpisywanie dokumentacji, ale zmniejszenie włości i rozpisaniu dalszego planu na zamykanie niektórych kont, zleceniu wykonania fałszywych aktów zgonów, testamentów, przesyłką pieniędzy i innym pierdołom. Jestem wdzięczna, że chcesz mi pomóc kochany, ale teraz przede wszystkim muszę spisać plany, które mam w głowie, aby rozdać je swoim ludziom, aby je wykonali. Właśnie dlatego jestem sfrustrowana... - stwierdziła ostatecznie cicho aby napić się w końcu nalanej przed chwilą posoki.

@Louis
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Jeden rabin powie tak, a inny powie nie... Być może masz rację i korzystasz z ich pomocy, a jednak pracy wciąż Ci przybywa. Bez wątpienia jesteś jak CEO, ale wiesz... Korporacje to nie tylko sam decyzyjny CEO – to również zarząd, szefowie, managerowie, liderzy i to z podpodziałami! Daj ludziom odpowiednie uprawnienia, usadów na odpowiednich szczebelkach: niech oni podpisują najważniejsze decyzje i biorą odpowiedzialność, zaś Tobie składają jedynie raporty. Na te w większości nie należy odpisywać, z kolei ingerencja ogranicza się wówczas do gaszenia naprawdę beznadziejnych pożarów.
Na moje oko zrobiłaś aż nazbyt wiele Elisabeth: utworzyłaś solidną sieć godną podziwu, jednak zamiast spijać śmietankę zwycięstwa, coraz mocniej się zaplątujesz w jej nitki, a chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Przynajmniej wiem, po kim Marr odziedziczyła zawziętość. Dobra to cecha, choć niekiedy zgubna. Wprawdzie nie jestem jak Egon i nie porywam bez uprzedzenia, ale za to mogę uprzedzić: czasami zbyt długie wyrabianie ciasta zamiast pomóc mu wyrosnąć, powoduje spadek, a wtedy nici ze słodkich babeczek.
- znów: mimo iż słowa mogły zabrzmieć ostro, wcale nie zostały wypowiedziane w chłodnym tonie.
Louis cały czas był spokojny, a jego głos ciepły i miękki. Z doświadczenia z Seleną podejrzewał, że i ta urodziwa dama nie raczy go posłuchać, a jeśli jakimś cudem tak, to nie od razu. Tak po prawdzie to obie wampirzyce musiały na własnych skórach doświadczyć wielu rzeczy, aby sukcesywnie zacząć zmieniać swój mindset.
Elisabeth musiała nauczyć się wyluzować, odpoczywać, a co ważniejsze, dać wykazać innym. Selena zaś musiała zrozumieć, z czym wiązała się przyjaźń, nauczyć się patrzeć na drugą stronę i porządkować własny chaos. Prócz tego obie kobiety musiały nauczyć się słuchać innych.
- Jest zasadnicza różnica między muszę, a mogę. W pewnych kwestiach niczego nie musisz, a właśnie możesz. - dodał z uśmiechem. Balans, to właśnie tego obu nieśmiertelnym brakowało.
- Dobrze Ci radzę, no chyba że mówisz to teraz specjalnie, aby za sekund pięć wykręcić numer do Egona, aby Cię zabrał przynajmniej na dwa tygodnie z dala od Twoich umiłowanych papierów. - znów się zaśmiał.

@Elisabeth Riche

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
- Louis, ja to wszystko wiem i ostatnio do tego dążyłam. Za dużo jednak zbiegło się w jednym momencie. Wszystko stanęło przez to w miejscu. Poza tym jak wspomniałam, mam ogólnie swoją piramidkę. Tylko jeszcze nie umiem połączyć sznurków z kilkudziesięciu na jeden. To akurat muszę zrobić. Po prostu tylko nie wiem jak. Przyzwyczajenie do ogarniania takich spraw w pojedynkę nie ułatwia mi tego. Poza tym, nie ma co się dziwić, że Marr jest uparta jak ja. Genów nie oszukasz. - Głos wampirzycy był wyraźnie zmęczony, jakby cała jej energia gdzieś już całkiem uleciała. Dopiła krew ze szklanki, wszystko pozamykała i ruszyła w kierunku jednej z sof. Usiadła na niej, aby ostatecznie się położyć i trzymając telefon na swoich piersiach patrzyła w sufit. Prychnęła cicho na wzmiankę o telefonie do Egona.
- Nawet on zdaje sobie sprawę, że miałby problem wyrwać mnie z tego na dwa tygodnie. - W pewnym momencie dało się usłyszeć powiadomienia na telefonie, oznajmiające iż przyszedł mail. Potem zaraz jeszcze dwa kolejne i ciche westchnięcie kobiety, która uniosła telefon by zerknąć od kogo w ogóle to przyszło. Ot jakieś dwa raporty i kolejna faktura do opłaty, którą przesłała do księgowej. Odłożyła telefon ponownie na swoje miejsce i powróciła do wgapiania się w sufit.
- Wiem, że według was pracuję za dużo. Wiem, że każde z was chce dla mnie dobrze, bym nauczyła się relaksu. Zdaję sobie sprawę. Proces uwalniania się od tego nie jest jednak prosty. Daj mi czas - poprosiła cicho.

@Louis
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach