Cuddle Puddle

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Marr

Marr
Liczba postów : 318
First topic message reminder :

Były dziesiątki opcji do dostania się do mieszkania Elisabeth. Wystarczyło odciąć alarm, zrobić kamerom freeze'a i w zasadzie hulaj dusza piekła nie ma. Okno: wybić, usunąć metodą "na remont", posłużyć się drucikiem o ile jest uchylone. Drzwi, najlepiej na Balcerka, sprawdzić czy nie zapomniała zamknąć lub wejść do środka dzięki wytrychowi. Tudzież, jak zrobiła Marr, użyć klucza, gdyż ten miała w swoim posiadaniu. W końcu komu innemu go powierzyć, jak nie własnej pierworodnej?
Godzina? Wczesna, ledwie koło 23, więc rolety były w pełni odsłonięte i dawały całkiem niezły widok na miasto. Dalej, lodóweczka - tak jak mogła się tego spodziewać - pełna niczym znajdujący się relatywnie blisko baryk. Dlatego skorzystała z okazji i dokonała najazdu, racząc się wykwintnym... kakałkiem oraz przekąską, kinder bueno. Alkohol był przereklamowany, a czekoladą należało się delektować; bo co będzie jeśli zabraknie firmy produkującej akurat tę?
Usadziła swój kuperek na kanapie i od niechcenia zabrała się za odhaczanie formalności na laptopie. Ochota na to ujemna, jednak odkładając to na później - zaległości zaczną się mnożyć, a telefon grzmieć jak gdyby sam szef skarbówki wzywał na przesłuchanie - więc nie warto.
Tylko jedno zasadnicze pytanie, dlaczego tu a nie w siedzibie rady lub własnych czterech kątach?
Na to nie potrafiła odpowiedzieć.
Zwyczajnie poczuła potrzebę urwania się z tych oficjalniejszych czterech ścian i zaszycia w nieco bardziej, z braku lepszego słowa ujmijmy to tak, cieplejszych. Młodzież rozrabiała, Rada rozrabiała i gdyby Marr miała odpowiedzieć na pytanie - ale o co chodzi - to ni cholery nie wskaże nawet punktu zaczepienia, i zapewne coś jak zwykle czaiło się za rogiem byle zepsuć im dzień. Pesymizm? Owszem. Przynajmniej teraz, gdy rutyna jest bardziej uciążliwa niż zwykle, a ona sama nawet nie jest w stanie  wskazać przyczyny.
A może chodziło o coś zupełnie innego?

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Z lisicą było podobnie w kwestii papierosów. Niezwykle rzadki dodatek do jej osoby, a jednak zdarzało jej się z jakichś względów, ras na przysłowiowy ruski rok zapalić takowego. Z resztą z podobnych przyczyn co jej córeczka właśnie teraz. Aby nie stać statycznie w miejscu, mieć coś w łapkach do robienia. Tym razem jednak nie zapaliła, patrzyła jednak zaś na Marr, a jej wzrok wydawał się dziwną mieszanką złości i smutku, przechodząc wreszcie w stan czegoś w rodzaju pustki i odcięcia. Odsunęła się od córki i usiadła na jednym z foteli, jaki znajdował się na owym tarasie. Wsparła swoje łapki na podłokietnikach, a jedną z nóżek założyła na drugą.
- Czego właściwie ode mnie wymagasz? Zdecyduj się. Chcesz bym wzięła ślub z Egonem, zakochała się w nim czy w kimkolwiek innym, gdy nie mam pewności co właściwie kieruje daną jednostką? Moja władza, możliwości, pieniądze, czy faktycznie po prostu ja? Czy chcesz bym cieszyła się życiem i nie bała się uprawiać seksu z innymi i nie miała z tego powodu wyrzutów sumienia rozmyślając nad twoim ojcem? - odparła dość oschle patrząc na sylwetkę swej pierworodnej. - Tak... Masz rację... Jest między nami różnica, ale ja przynajmniej wychodzę do innych. Ty zaś chowasz się po katach byle nie spędzać z innymi czasu. Aby nie narażać się na to, iż kogoś zainteresujesz. Chcesz uczyć matkę? Zajmij się swoją klatką nim spróbujesz rozwalić moją. Szukasz tylko wymówek dla siebie, aby nie zajmować się własnymi sprawami. Sama tak na prawdę nie cieszysz się życiem. Zawiodłam w tej kwestii bo nigdy tego cię nie nauczyłam. Nasiąkłaś moją głupotą i zatwardzeniem jak widzę. Może i umiesz walczyć i próbujesz być równie silna w gębie, ale to na mnie nie działa Sigyn. Mojego serca nie otworzę. Nie po to, by znów być wykorzystana... Ale dzięki... Przy okazji uświadomiłaś mi, iż prawdopodobnie już za dużo pozwalałam Egonowi... Za dużo dawałam od siebie. Fakt... Też potrafi sam od siebie dawać i robić mi niespodzianki... Ale twój ojciec też na początku taki był. Uroczy, kochający, wspierający... A potem okazał się chujem, w którym byłam zatracona po dziś dzień... Podziękuję za to wszystko. Straciłam tak samo dużo jak ty, jak nawet nie więcej Marr. Wymagasz tylko ode mnie, a od siebie samej już nic. Łatwo zobaczyć drzazgę w czyimś oku, ale belki we własnym już nie. Jesteś doskonałym tego przykładem. Zamiast uczyć się na moich błędach próbujesz na siłę wywalić mnie przez balustradę na głęboką wodę... Ja będę Tytaniciem i zatonę, bo już i tak mam dziurę przez górę lodową zwaną Ragnarem. Czy na prawdę za mało widziałaś w moich wspomnieniach, że wciąż zapierasz się, żeby mnie wpakować w miłosne sidła? - prychnęła cicho wyraźnie już zła na całą sytuację. Ostatnie kilka dni było dla niej na prawdę ciężkie. Rozmowa z Louisem, obudzenie Ryuu, spotkanie z Marcusem i zobaczenie jego wspomnień. Na dokładkę te wszystkie sprawy biznesowe, jakie się nałożyły na siebie w tym samym czasie. Przymknęła na chwilę swe oczy i palcami obu dłoni zaczęła rozmasowywać własne skronie od natłoku myśli, jakie kotłowały się w jej blond główce. Chciała jednego, świętego spokoju. W ciągu tych kilku dni zbyt wiele razy na nowo przeżywała własne tragedie, jeszcze z czasów ludzkich. Serce bolało jak jasna cholera, umysł krzyczał nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, za co się zabrać bo zbyt wiele rzeczy było do przeanalizowania.

@Marr
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Zaprawdę powiadam wam, noc spod patronatu szaleństwa, przemieszana z trudnymi tematami i nutami dziedzictwa: hipokryzją po ojcu i uporem po matce. Mimo to, w praktyce, i jedno i drugie musiało krążyć po córce i jej rodzicach równo. Nie ma innego wytłumaczenia.
- Rób z nim co chcesz; śpijcie ze sobą jeśli sprawia wam to przyjemność. Małżeństwo, narzeczeństwo, brak obrączkowania i przysiąg, friend with benefits, to nie mój interes. Jeździjcie po świecie, spędzajcie razem czas, malujcie obrazy, ganiajcie za motylkami albo wypełniajcie stosy dokumentów. Cokolwiek sprawia wam przyjemność, bo widać jak na dłoni, że stanowicie dobrany duet - rzekła bardziej obojętnym tonem głosu, odwracając się w kierunku mateczki. - Ojciec żyłi poległ, był jaki był, wiec nie przekładaj podejścia do niego na naszego weterana I wojny światowej - dodała. Tylko albo i aż tyle od ciebie chciała, miałaś mamuś nową duszę z którą była chemia, to się nią ciesz i daj zmarłym odpocząć; pamiętaj ale nie daj sobą kierować zza grobu. Sama forma, to już nie sprawa Marr, kochajcie się albo tylko kumplujcie, co wam tam będzie pasować. - I na głęboką wodę zaczęłaś wypływać sama z siebie, bo trafił ci się ku temu dobry powód. - Nikt nie urządził castingu pt. Radna szuka towarzysza.
- A więc to tyle, wpierw wyjeżdżasz mi z tekstem: Czy zgodzisz się ze starą matką ruszyć do przodu? - aby na pierwszym zakręcie dać całą naprzód i rzucić wszystko w cholerę? Wiesz, kiepsko to świadczy o faktycznej chęci dokonania tego, skoro sama już się wycofujesz - i teraz pytanie za sto złotych, co gdyby powiedziała tak i wtedy natrafiłyby na zakręt. Dałabyś sobie siana i wystawiła ją? To ci dopiero utrata zaufania we wrażliwej kwestii; z perspektywy Marr. - Nie składam obietnic których mogę nie dotrzymać, zwłaszcza że żadnej dłuższej, cholernej drogi naprzód nie widzę - skrzyżowała ręce a w jej głosie zaczęły w końcu okazywać się jakieś emocje, te spod znaku gniewu i frustracji.
- Myślisz, że nie próbuję sobie z tym jakoś radzić i tylko siedzę w tej skorupce, gapiąc się na jej ścianki? Przysłowiowe nabijanie głów na palce to praca i lubię ją tak samo jak ty radujesz się na widok stosu powtarzających się dokumentów, za to sparingi uprawiam dla sportu i własnej satysfakcji, a tych nie mam na liście obowiązków. Gry, seriale... co, klikam w nie bo liczę na to, że jakaś fikcja zrobi ze mnie boginię wojny albo coś w ten deseń? - fuknęła oburzona. - Albo jedyne nad czym majsterkuję po godzinach to kolejny karabin lub inne narzędzie mordu? Hobbystycznie, powtórzę raz jeszcze aby nie było nieporozumień, HOBBYSTYCZNIE odpierdzielam rzeczy którymi cieszą się i zwykli śmiertelnicy. Sądzisz, że jestem tak tępa, że nie ogarniam czegoś takiego jak przepisy ruchu drogowego i jedna z moich sportowych bryk ma na pieńku z prawem bo kogoś rozjechałam? Nah, to za świadome szukanie adrenalinki w ulicznych wyścigach, a te nie zawsze są tak niejawne jak organizatorzy mogliby tego chcieć - zrobiła krótką przerwę na dopalenie papierosa na raz.
- Ostatnio nawet kupiłam sobie cholernego szczeniaka samoyeda, tylko dlatego żeby mieć powód do ruszenia tyłka na spacer zaraz po zachodzie słońca, bo strasznie polubiłam puchatą chmurkę jaką w liczbie dwóch sztuk ma Regis - i czy ktoś mający mieć wyjebane na wszystkich i wszystko co nie było równoznaczne z gilotynowaniem kryminalistów w ogóle by się na to obejrzał? - Więc nie, nie waż mi się zarzucać tego, że nie próbuję opuścić własnej jebanej klatki, tylko dlatego że robię to znacznie mniejszymi kroczkami, bez składania żadnych przysiąg, ani z czynnikiem chaosu który los napatoczył komuś na drogę - a tego ostatniego, czyli schematu odpowiednika Egona w życiu Elisabeth, mogła jej co najwyżej pozazdrościć. Nikt, absolutnie nikt nie wmówi jej tego, iż takowy znalazł się tam ze względu na starania mateczki; zadecydował przypadek który nadał temu pociągowi dynamiki. Już nawet pominęła robienie numerów typu ten z podsunięciem liskowi asystenta; przecież w pełni apatyczni w ogóle nie byliby w tak dobrej komitywie z, o zgrozo, człowiekiem.
Może więc zamiast wieszać na niej psy za brak wielkich osiągnięć, wypadałoby wziąć lupkę i spojrzeć na te mniejsze?

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Patrzyła bezwiednie na córkę, która to miała najwyraźniej tej nocy w planach wbijania jej czegoś do głowy. Problem był jednak taki, iż słuchając słów pierworodnej Lisica miała wrażenie, iż na prawdę sama Marr nie do końca właściwie wiedziała czego chce od własnej matki. Niby miała iść do przodu, ale jeszcze przed chwilą wspominała o miesiącu miodowym, a teraz stwierdza, że jej obojętne co będą robić. No skoro obojętne, to po co w ogóle to? Przekrzywiła delikatnie swój łepek wciąż patrząc na Sigyn, która chyba zapominała o tym, że no... przecież właśnie w tym wszystkim chodziło, ze Elisabeth nie będzie wchodzić w żaden poważny związek i nie wpuści nikogo do swojego serduszka, aby nie było powtórki z rozrywki. Nie oznaczało to jednak skreślenia całkowicie Egona jako istotki, z którą spędzała czas.
Starsza wampirzyca w ciszy ze swej strony i spokoju słuchała całego wywodu swej córeczki, która zaczynała wykazywać jakieś większe emocje. Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w blond główce brzmiała "no na reszcie coś więcej". ta myśl jednak nie ujrzała świata po przez wypowiedzenie ich w kierunku Marr. Milczała obserwując i słuchając tego, co wyrzucała wręcz z siebie jej ukochana córeczka.
Z każdą kolejną wypowiedzią ukazywało się co raz więcej ze strony Sigyn, która zaczynała najwyraźniej kipieć z tej frustracji od wewnątrz. To, jak odpaliła kolejnego papierosa, jak fuczała, burzyła się, a z jej ust wypływały kolejne fale słów, które przecież miały udowodnić starej matce, że przecież zajmuje się sobą. Czy Stara Lisica się zagotowała? Zdenerwowała? Zirytowała tym, jak jej własna córka teraz na nią naskakiwała? Nie, ani troszeczkę. Spokojnie dała jej wyrzucić to wszystko z siebie nie ruszając się nawet odrobinę ze swego miejsca w iście stoickim spokoju. Tak, jakby poprzednia złość blondynki zniknęła dosłownie w ułamku sekundy gdy córeczce puściły nerwy na nieporadną matulę.
Powoli wstała ze swojego miejsca i podeszła Marr w milczeniu i objęła ją tuląc do siebie i gładząc czule po włosach.
- Strasznie dużo masz po mnie. Błędem nas obu jest fakt, iż wszystko musimy mieć w ryzach, zaplanowane, pod kontrolą. Nie wyprzesz się tego. Wiem wszystko co robisz, znam twoje hobbystyczne zapędy i cieszę się, że masz szczeniaczka. Jednak to, o czym wspomniałam było uderzeniem w wychodzenie na bale i imprezy. Poznanie innych i pozwolenie, aby oni poznali twoje hobbystyczne zapędy a nie znali jedynie jako radną od brudnej roboty z nietypowym poczuciem humoru. Kocham cię córeczko i zawsze będę stać za tobą murem czy tego chcesz czy nie i czy będziesz się tego spodziewać, bądź we mnie zwątpisz. Przestań zajmować się mną i skup się tylko na sobie. I zrozum jedno, to że nie zapakuję się w miłosne sidła to znaczy, że nie będę miała żadnego oficjalnego związku czy małżeństwa. Nie znaczy jednak, iż nadal mam wyrzuty sumienia uprawiając seks z kimkolwiek, kto nie jest Ragnarem. Bo ta kwestia już minęła. Nie myl kierowania mną zza grobu z tym, iż zwyczajnie nie chcę mieć złamanego serca bo wiem, iż mogę się uzależnić znów od kogoś. A tego wolałabym nie robić nie tylko dla siebie ale i dla Rady, dla sojuszu. - Delikatnie dłonią pogładziła policzek Sigyn patrząc wprost w jej oczka. - Chcę iść do przodu z tobą tak jak powinna iść matka z córką. Ile czasu właściwie spędzamy jako rodzina? Jak bardzo dla siebie byłyśmy otwarte przez te wszystkie lata? Kiedy ty sama brałaś wolny dzień, aby usiąść wraz ze mną i napić się kieliszek wina tak po prostu? Bądź piwa przy ognisku? Wzajemnie siebie zaniedbałyśmy próbując się zarazem chronić. Jak widać nie do końca wyszło tak jak chciałyśmy. Poza tym nie masz widzieć drogi na lata przed sobą tylko na te dwa dni w przód, gdzie pojedziesz, bądź co zrobisz. Tu i teraz, na bieżąco. Planowanie długich terminów to moja broszka w inwestycjach, nic więcej - cmoknęła ją w nosek. Posłała jej ciepły, matczyny uśmiech dalej gładząc Sigyn po policzku i plecach i nie przejmując się tym, czy przeszkadza córce w paleniu papierosa czy też nie.





@Marr
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
To, mamuś, było bardzo prostą kwestią, Marr na wielu emocjach nie znała się za dobrze. Z drugiej strony klucze interpretacyjne leżały gdzież w kartoniku na strychu, których warstwa kurzu dobijała połowy metra. Mówiłaś o maszerowaniu naprzód, to przy okazji zahaczając o te przyjemniejsze w życiu rzeczy. Jedną z nich byłby taki miesiąc miodowy z uroczym panem; nie żeby wykluczała panie. Skoro jednak radość sprawiało co innego, dąż i do tego, nie jej narzucać formę. Stąd też miotanie się między formami; a na to należy nałożyć luźniejszą formę rozmowy która miała miejsce wcześniej. Geneza niuansów wyjaśniona.
Frustracji miała w sobie całkiem sporo, o ironio nie z powodu wykonywanej pracy. Tę w większości po prostu lubiła, a formalności traktowała jako zło konieczne. O zrozumienie u większości nie zabiegała. próżne to działanie zwłaszcza w kontekście tych złapanych na gorącym uczynku lub w chwili rozliczenia za niedawne występki. Co innego zarzucanie jej, na swój sposób, zerowej osobowości przez bardzo wąskie grono osób na którym jej zależało. Drobne post scriptum, na głos tego nie wypowie i tak, zwłaszcza przy młodej ciałem - starej duchem Lisicy. Zwyczajnie jej ekspresja wnętrza miała ujście w hobby.
- Chociaż tyle - odparła łagodnie, dając się wcześniej przytulić. Mniej więcej to próbowała wbić do tej równie upartej co jej własna, matczynej główki: żywot nie kończył się na Ragnarze. Ten był, jednak już go nie ma i nie będzie. Przy okazji wydobyła z siebie odgłos podobny do purr, jak zwykło go określać pewne Kitku. Westchnęła i zamyśliła się przez chwilę.
- Tak się składa, że pogoda zaczyna dopisywać coraz bardziej, co aż się prosi o grilla - rzuciła myśl i spojrzała ukradkiem na mateczkę. Wcale niczego nie sugerowała, skoro padły już tak apetyczne słówka jak: ognisko, piwo... - Tylko z góry ostrzegam, ta biała puchata kuleczka zrobi wszystko byle dostać coś ze stolika, nawet jeśli 10 minut wcześniej opróżniła własną michę - dodała. Samoyedy uczyły się szybko, zwłaszcza cwaniactwa. W tej chwili biedny Asystent został już co najmniej dwa razy ocyganiony.
I przez cały ten czas jakoś sobie z dopalaniem papierosa radziła, choć okazywane czułości wcale tego nie ułatwiały.

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Temat jak widać był jako tako zakończony. Do czegoś tam dotarły, coś sobie wyjaśniły, jednak co dalej przyniesie przyszłość, to już byłą zupełna insza inszość. Czy faktycznie w pełni wszystko było ok? Ciężko właściwie stwierdzić, bo tylko czas był w stanie zweryfikować to i owo. Starsza wampirzyca na pewno miała sporo do przemyśleń. Cieszyło ją jednak jedno, może gdzieś tam w końcu jej relacje z córką będą lepsze.
O jej sytuacji z panami nie chciała już jednak w żaden sposób wspominać, bo mimo wszystko był to typ relacji "to skomplikowane", a ona sama czuła się zwyczajnie niezbyt pewna. Temat więc ogniska, czy też grilla był czymś, co było idealną zmianą rozmowy na przyjemniejsze i mniej skomplikowane tory.
- To tylko nam się zgrać i z przyjemnością spędzą z tobą taką noc - powiedziała pogodnie uśmiechając się przy tym delikatnie. Na wzmiankę o piesku zaśmiała się delikatnie puszczając w końcu córkę, co by miała więcej przestrzeni dla siebie. Przy okazji zgarnęła od niej jednego papierosa i sama odpaliła zerkając w kierunku rozświetlonego miasta.
- Jeszcze rośnie, więc potrzebuje jedzonka - zaśmiała się. oczywiście, skoro już córka tej nocy była w jej apartamencie, to wampirzyca zaproponowała kolację i po chwilowej pogawędce na tarasie poszła przygotować jakieś smakołyki, co by już na spokojnie posiedzieć nie przejmując się niczym innym. Praca już tej nocy mogła poczekać.

@Marr

zt/2
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach