Liczba postów : 1257
Tytuł: The Paige of Coins
Data: 2.09.2022
Miejsce: Francja, Paryż, pizzeria Mezzomezzo
Kto: Theo Lacroix, Tahira Darbinyan
Wrzesień tego roku był suchy i bardzo ciepły. Tahira nie zamierzała narzekać, nigdy nie lubiła po spacerach myć swoich księżyców grawitujących dookoła niej: Phobosa i Deimosa, olbrzymich owczarkowatych bydlaków, które zwykle towarzyszyły jej w wieczornych spacerach. Taka pogoda służyła też obrotom niewielkiej pizzeri przy Rue des Archives 75 - tuż obok kamienicy dwójki Darbinyanów, w której prowadzili swoje sklepy z duchowymi gadżetami, w zależności od potrzeb i przekonań paryskiej klienteli. "Mezzomezzo" kusiła na wiele sposób; jak na starówkę, ceny były zaskakująco niskie, knajpeczka udawała włoskie klimaty (choć nieco nieudolnie, skoro nazywała się "Średniośrednio") i pachniała zachęcająco upieczonym ciastem w specjalnym piecu. Kucharz ostatnio się poprawił i ulica archiwów przestała śmierdzieć spalenizną. Ogródek piwny wylewał się na chodnik i wrzał od prowadzonych po zmroku rozmów, delikatne ciepłe światło zapraszało do środka oraz uśmiech kelnera zapewniającego, że wewnątrz znajdą się miejsca. Mile widziani byli wszyscy, choć akurat dla Dzieci Nocy przemierzających ulice, przeznaczone były podziemia. Oni wiedzieli jak się tam dostać, chyba, że byli nowi w mieście. Wtedy mogło być trochę trudniej.
Tahira tego wieczoru zajmowała stolik w kącie, ubrana w krwistoczerwoną kurtkę wyszytą na mankietach bielą imitującą łąkę. Nogę niedbale miała podciągniętą z kolanem pod brodą, tak że but opierał się o siedzenie, ale nikt nie zwracał jej na to uwagi. Opierała o ów zadarte kolano przedramię, wpatrując się w tomik arabskiej poezji, w zamyśleniu sącząc czerwony niczym krew drink zwany zresztą krwawą mary. Czekała na młodego wilka, o którym słyszała, że dołączył do stada Wijsheidów. Podrzuciła mu już kartę VIP z zaproszeniem, białą kartę magnetyczną pociagniętą czerwonym paskiem oraz kilka słów z propozycją wieczoru, kiedy mogliby się spotkać. Jako wampirza dyplomatka dedykowana kontaktowi z wilkołakami, uwielbiała stworzoną przez siebie enklawę do swobodnych rozmów tylko przez "pierwszy raz" wolała przeprowadzać osobiście. Kamery na podczerwień pilnie śledziły przybytek, połączone z aplikacja w telefonie informowały wibracją, gdy do pizzeri wchodził ktoś za ciepły lub za zimny. Nie wiedziała jak młokos wygląda, ale szczęśliwie od tego miała technologię. Czekała więc dalej, psiocząc na współcześnie skreślone słowa, które według niej z poezją nie miały już zbyt wiele wspólnego.
@Theo Lacroix
_________________
Data: 2.09.2022
Miejsce: Francja, Paryż, pizzeria Mezzomezzo
Kto: Theo Lacroix, Tahira Darbinyan
Wrzesień tego roku był suchy i bardzo ciepły. Tahira nie zamierzała narzekać, nigdy nie lubiła po spacerach myć swoich księżyców grawitujących dookoła niej: Phobosa i Deimosa, olbrzymich owczarkowatych bydlaków, które zwykle towarzyszyły jej w wieczornych spacerach. Taka pogoda służyła też obrotom niewielkiej pizzeri przy Rue des Archives 75 - tuż obok kamienicy dwójki Darbinyanów, w której prowadzili swoje sklepy z duchowymi gadżetami, w zależności od potrzeb i przekonań paryskiej klienteli. "Mezzomezzo" kusiła na wiele sposób; jak na starówkę, ceny były zaskakująco niskie, knajpeczka udawała włoskie klimaty (choć nieco nieudolnie, skoro nazywała się "Średniośrednio") i pachniała zachęcająco upieczonym ciastem w specjalnym piecu. Kucharz ostatnio się poprawił i ulica archiwów przestała śmierdzieć spalenizną. Ogródek piwny wylewał się na chodnik i wrzał od prowadzonych po zmroku rozmów, delikatne ciepłe światło zapraszało do środka oraz uśmiech kelnera zapewniającego, że wewnątrz znajdą się miejsca. Mile widziani byli wszyscy, choć akurat dla Dzieci Nocy przemierzających ulice, przeznaczone były podziemia. Oni wiedzieli jak się tam dostać, chyba, że byli nowi w mieście. Wtedy mogło być trochę trudniej.
Tahira tego wieczoru zajmowała stolik w kącie, ubrana w krwistoczerwoną kurtkę wyszytą na mankietach bielą imitującą łąkę. Nogę niedbale miała podciągniętą z kolanem pod brodą, tak że but opierał się o siedzenie, ale nikt nie zwracał jej na to uwagi. Opierała o ów zadarte kolano przedramię, wpatrując się w tomik arabskiej poezji, w zamyśleniu sącząc czerwony niczym krew drink zwany zresztą krwawą mary. Czekała na młodego wilka, o którym słyszała, że dołączył do stada Wijsheidów. Podrzuciła mu już kartę VIP z zaproszeniem, białą kartę magnetyczną pociagniętą czerwonym paskiem oraz kilka słów z propozycją wieczoru, kiedy mogliby się spotkać. Jako wampirza dyplomatka dedykowana kontaktowi z wilkołakami, uwielbiała stworzoną przez siebie enklawę do swobodnych rozmów tylko przez "pierwszy raz" wolała przeprowadzać osobiście. Kamery na podczerwień pilnie śledziły przybytek, połączone z aplikacja w telefonie informowały wibracją, gdy do pizzeri wchodził ktoś za ciepły lub za zimny. Nie wiedziała jak młokos wygląda, ale szczęśliwie od tego miała technologię. Czekała więc dalej, psiocząc na współcześnie skreślone słowa, które według niej z poezją nie miały już zbyt wiele wspólnego.
@Theo Lacroix
_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!