13.01 Reversed

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
First topic message reminder :

13.01 Reversed - Page 2 Phantomlake

Trzeźwość nie bolała ją tak jak śmiertelników, a jednak wciąż pozostawała tą ponurą, bladolicą siostrę upojenia u boku szarej codzienności. Czy conocności w przypadku wampirzych istnień. Tahira została pozostawiona przez dyrektora opery z mieszanymi uczuciami odnośnie do swojego jakże wyjątkowego prezentu z okazji dwusetnych urodzin. Ojciec miał poczucie humoru, to niewątpliwe. Zamiast dać jej to, czego pragnęła, dał jej to... być może to, czym chciałby, żeby się stała. Wycieczka zakończyła się w podziemiach, zalanych prawem ziemi, która nosiła na swoich barkach ukoronowanie ludzkiej kultury - operę, miejsce spotkań, intryg i snobistycznej egzaltacji, dam i gentlemanów nieświadomych, że fundamenty ich świata gniją niczym zalana piwnica najznamienitszej Opery Garnier.

Odprawiła go, nie chcąc widzieć przymilającej się twarzy, nerwowego języka oblizującego wargi. Było dwóch tajemniczych właścicieli, teraz jeden, równie dziwny, równie etniczny, tak mało francuski. A specjalnie przyszła na tę "wycieczkę" w karminowym dresie, z torbą fantów wprost od adidasa drażniącego oczy francuskim pudelkom. To wszystko nieistotne... Przeszła nieco bezrefleksyjnie po śmierdzącej stęchlizną i grzybem brei, luksusowych podziemi o łukowatym sklepieniu. Wilgoć wchodząca w buty, w nogawki, nie obchodziły jej w ogóle, jej umysł dryfował ponad tym, kierowany pustym spojrzeniem palisandrowych, matowych obecnie oczu. Ojciec naznaczał to miejsce, stygmatyzował je, a jednocześnie Tahira rozpaczliwie doszukiwała się w tym wszystkim znaku, omenu, odpowiedzi...

Przeszła te kilka, kilkanaście kroków do pomieszczenia, o którym jej powiedział ludzki zarządca, które zostało osuszone wyremontowane, przygotowane pod wystawę "Upiór w operze", jakże oryginalnie, skoro to ten budynek był bohaterem poczytnej niegdyś powieści i bardzo chętnie wciąż oglądanego musicalu. Teraz jednak pomieszczenie pozostawało puste, surowe, niczym płótno potraktowane białym gesso, czekającym na wybrane przez rękę stwórcy barwniki. Czy będzie to akwarela? A może jednak tłusty olej? Czuła gęstość i lepkość bieżącej chwili, jej nogi jak ołów z trudem wykonywały każdy krok. Saturnalia może nie były zbyt huczne, ale zwyczajnie, zbyt "rodzinne" jak na jej potrzeby. Zgodnie z oczekiwaniami, trzymanie fasady osoby absolutnie wyzbytej z zazdrości i narcystycznych odpałów, umęczyło ją niebywale. A życie wieczne trwało i nie zamierzało się skończyć...

Gdzieś nad powierzchnią z pewnością wybijała dopiero dziewiąta, kiedy kobieta rozsypywała krąg czarnej soli. Ustawiła też wonne kadzidła w miedzianych kwiatach lotosu, by przykryć miękką kołdrą wonności przestrzenie pachnące raczej bielą gipsu ukrywającego przegnity podziemnym jeziorem grób. Mokre części odzienia pozostawiła przy drzwiach, porzucając je niedbale, upatrując w nich symbol własnego zużycia i nieprzydatności. Myśli wibrowały coraz nachalniej, pytanie formowało się, a talia, jej pierwsza talia czekała owinięta czarnym aksamitem na swoją kolej. W końcu zasiadła w kręgu, ciepło jej ciała opadło tak, aby beton oddzielony od jej skory cienką poduszką nie zakłócał procesu.
Jak mam sobie poradzić... Jak mam żyć dalej, żyć znowu? – szeptała cicho niewielkim kartonikom tańczącym w jej drobnych dłoniach. Obrazy były mocno przetarte, zmęczone wiekiem wspólnych podróży i zaglądania pod halkę przyszłości. Prekognicja. To brzmiało tak dziwnie, ale rozmowy, które miała z Seleną a później z Marcusem, możliwość tego, że to, co czyta z arkanów jest prawdą bardziej niż jej domysłem i wrażliwością odbierania rzeczywistości. Tahira nigdy wcześniej nie pragnęła wierzyć w to mocniej niż dziś. Jak sobie poradzić z myślą o splecionych ciałach i duszach w ogniu chrzczonych?

Szelest tasu w końcu ustał a przed nią, karta po karcie zaczęły się pojawiać kolejne odpowiedzi. Karty, jej najdroższe przyjaciółki, pozostawały bezwzględne w swej surowej ocenie rzeczywistości. A więc kobiecość, pełnia dojrzałości i swobody cesarzowej przecięta związana niewiastą pośród ośmiu mieczy. Już nawet nie płakała, tylko krzywy uśmiech rozkwitł grymasem na ziemistej twarzy.
– No co wy powiecie... – wyrzuciła z siebie, otaczając mały krzyż wielkim. Kochankowie u podstawy zdziwili ją tylko przez chwilę, dalej kwintesencja, destylat działania, wisielec w koronie, jak napis nad głową Chrystusa, zawisł śmiejąc się z niej szyderczo. Odwrócony król mieczy, w którym zwyczajowo upatrywała swojego ojca nawet jej nie zdziwił. Karta przyszłości, co on jeszcze odwali...?
Korzystając z miejsca, ustawiła słup w dół, wypełniając płuca dymem z drewna cedrowego, szałwii i mirry. Z nich wszystkich złowrogie Słońce w pozycji oczekiwań i lęków najbardziej zarezonowało z jej duszą. Transparentność nigdy nie była mocną stroną ich kontaktu, tyle lat ile omijali ten temat, czy naprawdę chciała, aby to się zmieniło? A może wręcz przeciwnie, może obawiała się tego, że w końcu Sahak powie to, co powinno zostać wypowiedziane, zmuszając ją do konfrontacji z prawdą, o której wiedziała od dawna. Nigdy nie była dla niej konkurencją.

Tahira przymknęła oczy i spróbowała się wyciszyć, uspokoić wewnętrzne drżenia, na rzecz przyjmowania faktów i widzenie przez nie. Tak wiele rudymentarnych dla jej życia spraw, tak mało podpowiedzi. Szczególnie Kochankowie i przyblokowana droga do Cesarzowej, szczególnie patrzący na to z góry Wisielec i w końcu Słońce. Nadejdzie czas, w końcu przyjdzie ten moment. Próbowała ocenić czy czyje strach, czy ulgę na myśl o tym, co nastąpi, zatopiona w przyszłości dalszej niż tych kilka minut dzielących ją od dalszych wydarzeń nocy w piątek trzynastego...

@Louis Moreau
@Sahak Darbinyan obgaduje Cię, więc pomyślałam, że możesz być zainteresowany

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Niestety wbrew temu, czego mogła oczekiwać Tahira, Louis nie był tym, który miał przynieść jej ukojenie. Mógł doradzić, pomóc, przetrzeć łzy - żadnym problemem nie była nawet rozmowa na temat jej rozdartego serca. To, czego jednak zrobić nie mógł i nie zrobił, to skrócenie ciągu cierpienia kobiety, albowiem pomimo swego stanowiska i rzeczonej władzy, nie był sędzią Losu, Bogiem ni nawet śmiercią, której przypadał niesławny zaszczyt ścinania głów przy pomocy wiecznie głodnego połyskującego ostrza kosy.
- Obsesją wobec “tej” osoby również nic nie wskórasz. Będzie Cię za to wyniszczać, aż nie zostanie z Ciebie nic. Zadaj sobie pytanie: czy tego by chciał? - dla Louisa sprawa nie była prosta, niemniej: ze wszystkich rzeczy, a było ich niewiele, brzydził się strachu – nie tego, który towarzyszył wojownikom na polu bitwy – nie, obecność tego towarzysza była czymś zupełnie normalnym – nie to, co strach, a w zasadzie tchórzostwo wobec prawdy, która choćby i uderzała miliardem ostrzy na raz, nie mogła złamać ducha w kimś, kto nosił w sobie siłę, a przecież Tahirze jej nie brakowało. Mówiąc krócej: czarnowłosy brzydził się myślami o samobójstwie bez honoru bądź wystosowaniu prośby na ten temat – tym bardziej, gdy nie została podjęta walka: gdy drzwi ofiara pozostawiła niedomknięte, a sprawy niedokończone. Prawdą był brak całkowitej wiedzy, lecz czyż tą samą prawdą nie były wszystkie dobrze spędzone chwile? Wspomnienia? Szansa? Czyż destrukcyjna burza nie przynosiła oczyszczenia?
- Wybaczam. - niemniej niech słowem akceptacji (bo i tak dostatecznie karała się już sama) przeprosin mężczyzna przyniesie cierpiącej odrobinę ulgi na duchowe poparzenia – niech odsunięcie ręki, a jej wykorzystanie do poprawy kocyka oraz sprawdzenia stanu pseudo kroplówki również wniosą parę dowodów na to, że nie zawsze bagno przynosiło śmierć. Czasem i w jego padole iskrzyło światełko nadziei.
Radny nie był aż tak wścibskim stworzeniem - nie zamierzał ingerować w coś, co nie dotyczyło jego lub osoby mu bliskiej. Tajemnice Tahiry jak i ona sama były bezpieczne, chyba że sama zechce ująć rękę i poprosić Diabła o pomoc - takowej w granicach swojej mocy i rozsądku nigdy nikomu nie odmawiał, choć za jej udzielenie zawsze żądał czegoś w zamian, o czym wiedział każdy familiant.
Ale przecież wcale nie kusił...
Przecież decyzja i tak należała do kobiety...

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Czy tego by chciał? - wybrzmiało w jej głowie, a wątłe ciało, dopiero powolnie regenerujące się, od razu zatliło się gniewem, jak iskra sunąca po mokrym leśnym poszyciu, gdzie to nie deszcz wilży, a rozlana wszędzie dookoła benzyna. Choć to pewnie nie było intencją Louisa, może chciał ją zmotywować, do tego by podniosła się "bo on nie chciałby Twojego zniszczenia", albo w drugą stronę - "on chce Twojego zniszczenia, więc zrób mu na złość"... Którekolwiek z tych dwóch, Tahira była wściekła na ile pozwał jej stan ciała i złamanej duszy. Zawsze chodziło o niego, tak samo powiedział jej Jack. "Masz całe życie, by zmienić jego opinię na swój temat". O jak ją to drażniło, jakby łóżko nagle wypełnione było rozżarzonymi węglami. Poruszyła się niespokojnie, jej dłonie zaciskały się w pięści, to rozluźniały. Musiała w końcu odciąć tę pępowinę, choćby przy całym procesie przyszło jej rozharatać sobie cały brzuch.

W końcu otworzyła oczy, gdy słowo przebaczenia otuliło, a miękka materia zabrała łzy. Odwróciła się ku niemu, dało jej to przestrzeń, by schować płomienie znów do środka. Czy pragnęła śmierci biernej, czy też pośród zgliszczy walcząc do ostatniej chwili... Odpowiedzi nie znalazł w palisandrach jej oczu, ciemnych i nieprzeniknionych, wpatrujących się w niego z onieśmieleniem i trwogą. Ześlizgiwała się przez moment po perfekcyjnej, młodej twarzy, zachowanego w czasie na wieczność piękna. U wezgłowia siedziała jedna z najpotężniejszych osób wiecznego świata, która widocznie jej współczuła, co Tahira w swojej walce mogła wykorzystać jako przewagę. A jednak ani przez myśl nie przeszło jej paktować z mężczyzną, szukać w nim sojusznika, czy narzędzia zemsty. Musiała ze swoimi demonami rozprawić się sama...

– To jak to teraz jest z tym aktem własności? Czyżbym dostała budynek wraz z lokatorem? – szepnęła, a jej wypowiedź wobec wszystkiego, co między nimi się zadziało, brzmiała absurdalnie, nawet jeśli pytanie było zasadne. Nie dbała o to zbytnio, bowiem ten elitarny, rozpoznawalny w całym świecie gmach z zawartością, był jej prezentem na dwusetne urodziny. Trochę jak domek dla lalek z całym oprzyrządowaniem.

@Louis Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Odczyt intencji nie był czymś wielce dziwnym – znaczy no: inny niż spodziewany. Osób i interpretacji nie szło zliczyć na palcach obu rąk, ni nawet stóp dla ułatwienia zadania. Choćby i z gmachem wsparcia obok, Tahira sama musiała uciąć toksyczną pępowinę, która zbyt długo ciążyła jej brzemieniem na jestestwie, sącząc jad – ot ten niesmaczny i zły, co to z każdą kroplą wypalał coraz więcej dziur w kruchym jestestwie. Jednego natomiast mogła być pewna, co chociażby zdradzały błękitne tęczówki - jej tajemnice były bezpieczne, przynajmniej, dopóki sama nie zaczynała pogrywać na tak zwanych nerwach Diabła - gnębić go, prowokować, doprowadzać do białej gorączki. Sztuka to była niebywale trudna, jednak nie niemożliwa do osiągnięcia, ale o tym chyba również wiedziała, wszak czyż logicznym nie był ból po zabawie z niebezpiecznym płomieniem? Tako i Smok nawet jeśli wybaczył naruszenie jego własności i współczuł, potrafił groźnie ryknąć, przeto zsyłając zemstę na ignorantów, którzy pomimo ostrzeżenia, nadal brnęli w zakazane tory krętych ścieżek.
Na szczęście Ona taka nie była.
Jej słowa zabrzmiały prawdziwie, a łzy choć smutne...
Były takie piękne.
Nikt nie mówił o paktowaniu,
Na pewno nie do pchnięcia nożyc zemsty.
- Mówisz o mnie? Nie, nie będę Cię więcej nękał w Twoim nowym lokum. Nasza sprawa została niejako rozstrzygnięta. - wyznał więc szczerze, tym sposobem zdradzając prawdziwy motyw przybycia - tą gorzko-płomienną zazdrość, która była na tyle drażniąca, by pchnąć ciało do przodu, aż po samą granicę dzielącą dwa różne światy. Może i przebieg konfrontacji nie był taki, jaki długo planował umysł, lecz sam Wiatr nie śmiał wyjść z litanią rozczarowania. Wbrew pozorom poznanie Tahiry od “środka” pozwoliło mu na zmianę oceny tego, co uczyniła.
- Wiesz już, co z nim zrobisz? - zresztą: nawet sama rozmowa choć dotyczyła przyziemnych rzeczy, niosła za sobą o wiele więcej - wymianę spojrzeń, gestów - szczerą troskę i nie tylko.

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Jesteś zawsze mile widzianym gościem Wietrze, to w końcu było kiedyś i Twoje miejsce. Tylko daj znać wcześniej, żebym mogła... hmmm... lepiej się ubrać, czy coś. – Pomimo smutku, który, teraz gdy nie było sensu trzymać żadnych masek, był dłutem rzeźbiącym jej nieśmiertelne rysy. Była w tym pewna ironia, że oba ich spotkania, były tak odległe od tego, jakimi dawali się widzieć w codziennym życiu. Spektaklami, misteriami, poetyckim lotem, nie zaś prozą pisaną nudą, dzierganym szydełkiem zaufaniem. Miast długiego szalika robionego wiekami, była miedzy nimi ledwie nić. Jak trwała? Cóż mogło z niej powstać? Wciąż było to zasłonięte przed tą, która chciałaby pewnego dnia być nie tylko Czytającą przyszłość, ale Widzącą ją, jak zapiski w księdze przeznaczenia.

– Dyrektorzy zdają się być całkiem kompetentnymi ludźmi. Myślę, żeby podejść do tego z pokorą, poznać najpierw... hmm... specyfikę budynku i sposobów spędzania czasu w jego murach. Myślę, że potem... pewnie jakiś bankiet, przestrzenie pod kopułą były bardzo obiecujące, podobnie jak tarasy widokowe... znaczy... jeszcze tam nie ma tarasów na dachu, ale to kwestia tylko kilku poprawek by były. Najpierw jednak chcę opanować zaplecze, ewentualne drogi ewakuacyjne bezpieczeństwo... przede wszystkim. – Niespiesznie podniosła się na rękach, chcąc tym gestem chociaż trochę przywrócić sobie poczucie kontroli i jakiejkolwiek decyzyjności.

– Umiem całkiem nieźle czytać wspomnienia, ale trans... trudno się tego nauczyć? Czy trzeba mieć pięćset lat co najmniej i hektolitry doświadczenia? – spróbowała choć trochę zażartować po swoim całkiem poważnym pytaniu, drapiąc się niedaleko miejsca, gdzie miała profesjonalnie włożony wenflon. Nigdy nie lubiła tego sposobu aplikowania życia, ale nie zamierzała kwestionować jego wyborów przywrócenia jej do sił.

@Louis Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pożywianie się krwią z woreczka może i nie było zbyt “smaczne”, jednakże w przypadku Tahiry, stanowiło najszybsze i najbezpieczniejsze rozwiązanie, przywracające jej siły witalne. Kobieta musiała zatem wybaczyć Louisowi odebranie jej możliwości posmakowania życia - szczęśliwie nie dłużej niż linia konieczności, a skoro ciało zaczęło powoli odpowiadać na bodźce, to i jej obecność powolutku mijała się z celem. Nim nieśmiertelna w pełni zdołała zmienić pozycje, Azjata oswobodził jej kończynę z niewygodnej aparatury: rurki i wenflonu. Raną powstałą na poczet przetoczenia soczystej krwi również się zajął, zakrywając ją odpowiednim wacikiem na czas zaleczenia wszystkich tkanek. Delikatność oraz dokładność, z jaką nieśmiertelny obchodził się z pacjentką, mogła wprawić w niezłe osłupienie lub odwrotnie: uchylić kawałek tajemnicy o osobowości Radnego, który pomimo gier, jakie miewał w zwyczaju toczyć z rozmówcami, potrafił wykazać się troską i zrozumieniem, co poniekąd potwierdziłoby potencjalne niuanse docierające zewsząd od pracowników Opery do uszu Tahiry.
- A co za różnica, w jakim stroju występujesz? - spytał, jakże znów zsyłając na kobietę deszcz mnóstwa interpretacji. Z jednej strony postawione pytanie można było potraktować dosadnie – odpowiedzieć i zapomnieć, niejako zasłaniając się argumentami o elegancji i potrzebie godnej reprezentacji objętego stanowiska. Jeżeli jednak zechcieć wejść w słowa głębiej, to za nimi rysowały się kolejne ścieżki: druga, trzecia i czwarta dla rozruchu...
Co za różnica, w jakim stroju występujesz?
Co za różnica, kim jesteś?
Co za różnica, kogo udajesz?
Co za różnica, że trapi Cię smutek, a nie radość?
I tak dalej i dalej, i dalej...
Bez końca...
- To dobrzy ludzie, oddani. - krótki komentarz zdradził kolejną rzecz: nieopisane umiłowanie istot śmiertelnych przez wampira. Gdyby i nad tym się kapkę zastanowić, to tak szczerze powiedziawszy ten rzekomo okrutny Diabeł nigdy od nich nie stronił - przeciwnie: chętnie podejmował dialog, nawiązywał, relacje, dobijał targu i w końcu: nigdy nie wywyższał się ponad stan i siebie samego postrzegając nie jako wielkiego wampira, lecz zwykłego prostego człowieka, któremu jedynie pożyczono dodatkową parę rąk, oczu, uszu - który pomimo swych atrybutów i potęgi był tak naprawdę wyrzutkiem w poukładanym świecie przyrody – wybrykiem niemogącym znaleźć miejsca w prawidłowym obiegu życia i śmierci, toteż stojąc i jedynie przyglądając się w wiecznej zadumie na wszystko to, co od wieków omijało go szerokim łukiem.
Przez pierwsze setki bierna taksacja przynosiła radość, bowiem nic w środku się nie zmieniało.
Niestety kolejne stulecia szybko weryfikowały idylliczne szczęście, przeto zdzierając zeń kolorowe szaty, a zostawiając jedynie to, co wśród ludzi podchodziło pod miano Prawdy.
Smutnej i niezwykle szarej.
Bo życie wieczne wcale nie przynosiło ulgi.
- Nie jest trudno się go nauczyć, o wiele trudniej jest z tym żyć: widzieć i pamiętać - widzieć i nie zatracić się - widzieć i nie pomieszać własnej przeszłości z czyjąś. Nie ujrzałem niczego, czego bym już nie doświadczył. Poniekąd również Cię rozumiem. - i tak oto Wiatr na moment odwrócił spojrzenie, aby ukierunkować je w pustą przestrzeń przed sobą. Kiedy zaś mówił, robił to niespiesznie: cicho i spokojnie, jakoby i z nutą dziwnej melancholii.
- Zapoznanie się z budynkiem dobrze Ci zrobi. Mogę jedynie zapewnić, że prócz tego pomieszczenia, nie znajdziesz aż tylu zaskakujących niespodzianek. - po czym jak gdyby nigdy nic, wrócił do swojego poprzedniego stanu.

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Uśmiechnęła się lekko, kręcąc lekko głową z niedowierzaniem, przypatrując się chodzącej perfekcji, która rzeczywiście była w takiej pozycji, w której za nic mogła mieć okrywające ją płatki. Luksus, na który ona nie mogła sobie pozwolić, bez względu na to, czy chodziło o ubiór, pozę, czy zakładaną maskę.
– Zbyt wielu ocenia książki po okładce. – odpowiedziała z prostotą, z drugiej strony w części też przyznając mu rację w konkretnej sytuacji, jaka zaistniała między nimi. Jakież znaczenie miało to, co ubierze na siebie, skoro po transie była przed nim naga cały czas, nagością o wiele bardziej intymną, niż zwykłe odsłonięcie skóry. Dziwne uczucie. Drażniące, a jednak w kojącym chłodzie i współczuciu błękitnych topazów, niewzbudzające paniki.
– To dobrze, sama będę potrzebowała trochę czasu, by zrozumieć, jak to działa i jakie płyną dzięki temu możliwości. – skinęła głową, gdy potwierdził kompetencje, jakie zakładała. Dyrektor naczelny zapewne nie przez przypadek pełnił te funkcję tyle lat, z ludzkiej przynajmniej perspektywy, a z kolei artystyczny... cóż, młodość i charyzma, którą emanował, jego witalność, to było coś, czego być może będzie chciała kiedyś spróbować. Być może.
Odpowiedź na ostatnie pytanie była w sobie zbyt smutna i przygnębiająca. Ciężko było Tahirze sięgnąć do empatii, którą i tak zwykle traktowała dość przedmiotowo. Ciężko było jej uwierzyć, aby Wiatr przemierzający ziemię od milenium na własnej skórze doświadczył upodlenia podobnego do tego, które ją dotknęło. Choć może to są te wizje, o których wspominał? Mieszające się żywoty, przeżyte cudze życia... A może jednak?
– Czy Twój rodzic też Cię odrzucił...? Jak to w ogóle możliwe?– szepnęła pytanie, nim zdążyła pomyśleć, na wrót tej chwili, gdy nie wiesz, czy myśl rodzi się w Twojej głowie, czy już zdradliwie przesmykuje się przez wargi.

@Louis Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
O ocenach jak i gustach – nie powinno się dyskutować, a jednak wielu robiło na przekór - w myśl: przecież ja wiem lepiej. Prawdą była wiedza i duchowa nagość Tahiry przed Diabłem, ale gdyby wejść weń głębiej: nie wszystkie wydarzenia i niuanse ujrzały błękitne ślepia, bo i nie wszystkiego pragnął czytający, jako ten, który pomimo przekroczenia granic, znał pojęcie prywatności. Natomiast to, co zarejestrował i co zostało zapamiętane przez umysł...
- Nie. - pierwsze słowo tylko z pozoru stanowiło odpowiedź na całe stwierdzenie. Wystarczyło wziąć głębszy wdech, by tą odrobinę cierpliwości dać nieśmiertelnemu dokończyć myśl.
- Ale musiałem być świadkiem śmierci własnych rodziców i całej rodziny w czasie gorzkiej pożogi i zdrady, która do niej doprowadziła - paleniska Inkwizycji stały się wówczas formalnością. Potem wbrew woli stałem się aktywnym uczestnikiem, gdy własnoręcznie odebrałem życie osobie, której oddałem całego siebie, a na koniec jedynie biernym obserwatorem, któremu Los nie podarował szansy na uratowanie brata miecza. Poza własnym poczułem smak również cierpienia innych, których wspomnienia do dziś błąkają się po odmętach mojego umysłu. Jeżeli interesuje Cię prawda, śmiało, rozwijaj się w tym kierunku, lecz bądź jednocześnie gotowa na to, że nie wszystko, co ujrzą Twoje oczy, będzie lekkie i przyjemne. Ten kij ma dwa końce - jednym obrywa nosiciel, drugim czytające, z którym poznana wiedza zostaje już na zawsze. Porzucenie nie jest czymś dziwnym na tle mordów, gwałtów, osieroceń potomków... Jednak... - mężczyzna nagle przerwał monolog.
- Wszystko jest możliwe, ale czy aby na pewno to, co Cię spotkało, zostało dobrze zinterpretowane? - po czym ujął kobiecy podróbek tak, aby ich oczy zetknęły się ze sobą. On był wobec niej całkowicie szczery i tego samego poniekąd oczekiwał od niej: tym razem bez sztuczek, bez odczytu wspomnień - jedynie przy pomocy komunikacji werbalnej bądź pieśni Duszy.
Pewnie dlatego temat obsługi chwilowo zszedł na drugi tor.

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Okładka przedstawiała Tahirę w brokatowym błysku, kalejdoskopie emocji niejednokrotnie sprzecznych ze sobą. Okładka lśniła neonami, lepkością porozlewanego alkoholu i białym pyłem, który został pod nosem. Okładka nie uprzedzała, że kobieta potrafi milczeć i słuchać, że był to jeden z elementów jej treningu i przygotowania do życia w wieczności. Chciała się odnieść jakoś do jego słów, do kawałka prawdy o nim, którą zechciał się podzielić, tym razem bez szarad, bez zbytniej przestrzeni na mnogość interpretacji. Porównanie które przywołał, było jej okruchem soli w oku, ale też niejednokrotnie zastanawiała się nad tą wagą. Zdawała sobie sprawę, wyrzucała w chwilach słabości i największego mroku, że jej ból jest żałosny wobec wielkich dramatów, które potrafiły się dziać w cudzych historiach, dotkniętych odczytem czy zwykłą rozmową. Umniejszanie bólowi doprowadzało jednak do odwrotnego efektu, wzmożenia nienawiści wobec siebie samej, swojej ułomności i podatności na truciznę sączoną jej latami prosto w martwe serce.

Nie zabrała dłoni, a skrzyżowanie spojrzeń przyjęła z wszystkimi konsekwencjami, które ze sobą niosły. Trans odsłaniał więcej niż dwa lśniące palisandrowe kamienie, a jednocześnie nie dawal wglądu w myśl o zdarzeniu, ani w myśl o myśli. Suche fakty, pozostawały nad echami bodźców przyjętych przez mózg, co jednak ów zrobił z nimi?
– Nie wiem Wietrze, co odsłoniła Ci krew... – odpowiedziała mu niespiesznie, dbając o to, by szczupła broda pozostała w jego palcach, by wciąż mogła oglądać się w utkwionych w niej topazach. Umysł świdrowały jej słowa zarzutu, który sama postawiła wobec Szczęściary ledwie kilka miesięcy temu. Czego dziecku brakować będzie tego i Tobie zabraknie. Pokusa znów rozbłysła i momentalnie zgasła.
– ... i nie wiem, czy interpretacja jest dobra, a słowo właściwe. To ciasny kołtun, którego nie rozumiem. Jest to coś, co chciałabym uleczyć. I wcale nie wykluczam z tego procesu bólu. Właściwie... tylko on mi został w tym impasie. – odpowiedziała szczerze, słabością ciała, które słusznie hamowało gorejące niczym pożar torfowiska gniew i żałość.

@Louis Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Louis pokręcił głową, niemo mówiąc: nie, nie, nie – nie nikt nikomu niczego nie umniejszał, a już na pewno nie on cierpienia i gorzkiego posmaku, które przyszły towarzyszyć Tahirze w jej życiu. Ich obecność może i nie spotkała się ze zdziwieniem, niemniej wampir poniekąd rozumiał ukierunkowany mindset, który sterował ciałem i myślami kobiety. Nie zamierzał jej przez to oceniać, a i o wytykaniu nie było mowy. Choć prawdę umysły istot rozumnych przyswajały ciężko, to właśnie te same istoty musiały stawić jej czoła w bezpośredniej konfrontacji ze źródłem problemu. Wiatr doskonale wiedział, jak trudna była to sztuka i z jakim oporem witana przez upodlonych właścicieli - sam przecież niejednokrotnie borykał się z jej brzemieniem, które niekoniecznie pasowało do jego stylu życia, sposobu myślenia - w końcu do niego samego: osoby wolnej i dzikiej, której nie dało się tak po prostu spętać.
Gdyby tylko Tahira wiedziała, ile ów swoboda go kosztowała i komu ją zawdzięczał...
- Myślę, że wiesz... - wszak czyż głos serca i duszy nie były najsilniejsze w odbiorze? To prawda: nieśmiertelny lawirował w morzu wspomnień - owszem: poznał prawdę o kilku niuansach, które chodziły za nim od pewnego czasu. To, co jednak i tak wypaliło najsurowszy ślad, nie było jednak dziełem przypadku, ani bezczelnym obaleniem bram.
Choć swe kroki Diabeł stawiał pewne, to wewnętrzna rozpacz i krzyk przykuły jego uwagę właśnie tam. Niemoc wygadania się komuś wprost w końcu eskalowała, a wtem wybuchła potężnym płomieniem gniewu, ognia i potoku łez, których nie nikt nie miał ujrzeć, a już na pewno nie On, ten, który w jej oczach stał się sprawcą całego wybuchu i chaosu, w którym zamknęło się jej osłabione jestestwo.
Czy jednak, aby na pewno w tym wszystkim połyskiwała wyłącznie jedna strona medalu? Tak naprawdę, gdyby Louis chciał cokolwiek powiedzieć - ba, nawet odnieść do którejkolwiek z wersji, to musiałby wpierw zaznajomić się z tą drugą, ciemniejszą stroną, która także skrywała mnóstwo ziaren prawdy. Wtedy i tylko wtedy, mając obustronne pojęcie sprawy, byłby w kompetencji wyrażenia zdania, mogącego jednocześnie zniszczyć lub połączyć dwa podzielone jestestwa.
Póki co nie mógł tego zrobić,
Nawet nie chciał, bo w sumie...
Jak na ironię kolejny wybuch miał nadejść niebawem i to wcale nie w metaforycznej formie.
- W każdym padole znajdzie się nić rozwiązania, wystarczy ją tylko pociągnąć - ewentualnie wezwać haniebnego kutasiarza, który coś zbyt mięciutko wchodził na czyjeś karminowe usta. - błękitne ślepia wciąż taksowały postać Tahiry: widziały jej smutek, żal, wzniecenie i zgaszenie iskry... Poof – w jednej chwili z delikatnością muśnięcia piórem, dłoń wypuściła smukły podbródek, wnet ustępując miejsca powyższym słowom, którym towarzyszył uśmiech szczerego rozbawienia.

@Tahira Darbinyan


_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
To wszystko było jeszcze zbyt świeże, a wiedza i życiowe doświadczenie Tahiry zbyt małe, by odpowiedzi wyklarowały się w kilka uderzeń zainfekowanego ciemnością serca. Wewnętrzne drżenie utulone były na razie zmęczeniem fizycznym i psychicznym okraszonym czerwoną mgłą krwi niespiesznie wtłaczanej w żyły. Regeneracyjnej krwi niosącej ze sobą jego troskę o nią, łagodność, chwilę wytchnienia przed burzą, która miała za chwile zatrząść jej światem w posadach. Jest nić, która pomogłaby rozsupłać. A gdyby tak wzorem Aleksandra chwycić miecz i rozwiązać problem definitywnie?

Wypuszczony podbródek opadł niespiesznie, pozostawiając zastanowienie przetkane niezręcznym uśmiechem.
– Kutasiarza? – słowo przylgnęło do niej czas jakiś temu, i niczym stempel odciskała je na najsroższych nierozsądnych głupcach, którzy w jej mniemaniu mogli zachwiać maskaradą, naruszyć trwałość sojuszu. W ostatnim czasie padło ono w kontekście nielegalnego fotografa trzaskającego zdjęcia w podziemiach domeny oraz niechlubnego wilkołaka, który na narkotycznym haju najprawdopodobniej przypadkiem ofiarował dziewczynie nieśmiertelność, pozostawiając ją na pastwę pełni i różnych nieprzyjemnych okoliczności związanych z zapewnieniem sobie pożywienia i jakiejś alfy nad głową. Ale i wcześniej to słowo padało co jakiś czas, wyrzucone zawsze w gniewie, w temperamencie nieznoszącym barier. Chciała zapytać, ale słowa pozostały w gardle. Tylko jej brwi uniosły się w znaku zapytania i oczekiwania, skąd akurat w nim pojawiła się potrzeba by tak się nazwać.

@Louis Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Przyszłość pozostawała nieznana - zarówno dla niego jak i dla niej. Niebawem huk rozejdzie się po paryskich uszach, a wtedy wampir najpewniej zrozumie, co, dlaczego i po co się stało. Do tego czasu jednak pozostało do postawienia jeszcze kilka kroków: tu i trochę tam. Co innego wieści z teraźniejszości wraz ze słowem, które radośnie odbijało się od surowych ścian i jestestw dwóch nieśmiertelnych. Wypowiedzenie go przez czarnowłosego wcale nie miało na celu wypomnienia: bliższe było żartowi, który ewidentnie bawił, czego idealnym dowodem były rozbrykane iskierki w błękitnych oczach Radnego.
To, że nie skonkretyzował sytuacji, mogło już być lekkim pstryczkiem, ot sprzedanym w smukły nosek Tahiry w prawdziwie metaforyczny sposób, co by sama mogła dokonać odpowiedniej inwestygacji, wszak Lu wilkołakiem nie był, a i wcześniej nie miewał styczności z wróżbitką. Co więc pozostawało?
Badumcsss...
Niech mrugnięcie oka będzie jej podpowiedzią, a prezentem karty Tarota, które pozwolił sobie zebrać i przytaszczyć tutaj wraz z jej wówczas nieprzytomnym ciałem.
- Proszę, zdaje się, są dla Ciebie ważne. - te mężczyzna wręczył niewieście z tak zwanych rąk do rąk, co poza wiadomym przekazaniem, zawiązywało cieniutką nić kontaktu – tym razem fizycznego, gdy skóra dotknęła drugiej, a koniuszki ostrożnie przejechały po powierzchni damskich rąk, racząc je subtelnym ciepłem: znanym i zarazem odległym w czasach gdy niewielu potrafiło posługiwać się rzeczoną zdolnością zapewniającą nie tylko ludzki wygląd, ale przede wszystkim otwierającą wrota do znacznie łatwiejszego życia wśród nich.

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Ależ spraw było więcej i kutasiarzy również w Paryżu nie brakowało. Tahira z resztą miała inne sprawy na głowie i w sercu, a które również miały miejsce na balu. Tango ojca i Thomas, odejście Szczęściary... gdzieś w tło uchodziła drobnostka taka jak selfik w miejscu wysoko wrażliwym. Nie było to jednak obecnie aż tak istotne, letni Zefirek podszedł do tematu kokieteryjnie, napięcie jakie było między nimi odeszło w niepamięć, intuicyjnie czuła jakościową różnicę wibracji między nimi.
– Och dziękuję... – ucieszyła się na widok starych przyjaciółek. – To moja pierwsza talia, w sumie, żałuję że podążam ich wskazówkami tak rzadko, ale jak to często bywa w prekognicji, dopiero po fakcie łączę wszystkie kropki. Gdy rzeczy już się zadzieją, są oczywiste względem rzeczywistości ukazanej w kartach. – jak wtedy, gdy Marcus uratował Selenę. I potem zawarto sojusz... Dreszcz przeszedł ją na samą myśl, ale szybko przywołała na pozbawioną makijażu, nieco piegowatą twarz swobodny uśmiech. – Może... może miałbyś ochotę, żebym postawiła Ci układ w jakiejś sprawie Wietrze? Mówią, że jestem w tym całkiem wprawna.– patrzyła nań z nadzieją. Trochę chciała się popisać, trochę też pobyć z Louisem kilka chwil dłużej, otulić się jego wanilią i kojącym głosem, który odsuwał myśli od bolącej przełości. Na teraz, później przecież wicher rozbucha iskry przemiany, pozwoli ognistej kąpieli oczyścić istotę z kłamstwa i materialnego przywiązania. To potem... Teraz propozycja wspólnie spędzonego czasu. Dał jej poprzednio swój taniec. Ona teraz chciała ofiarować mu swój dar czytania.

@Louis Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Jeżeli tą odrobiną gestu wampir mógł przywrócić uśmiech na twarzy Tahiry – niech tak będzie. Nieśmiertelna zasłużyła na odrobinę spokoju i wyciszenia przed burzą. Jego obawiać się nie musiała - jeśli nie poruszył tematu jej przeszłości z nią, to na pewno nie zrobi tego z nikim innym. Może kiedyś: jutro, pojutrze – za miesiąc: za jakiś czas z pewnością będą mogli usiąść i porozmawiać na ten temat, ale na pewno nie teraz, gdy rany na duszy Tahiry były świeże a umysł wciąż skołowany nagłym wyrwaniem kawałka jestestwa.
- A czy przypadkiem we wskazówkach nie chodzi o to, aby szukać w nich wsparcia, zamiast ślepo podążać? - zapytał zaciekawiony reakcją Tahiry, jak i również kartami, które na powrót znalazły swoje ukojenie w dłoniach właścicielki.
- No dobrze... Więc niech powiedzą, kiedy ponownie spotkają się Pustynna Dama oraz niekrzesany Wiatr. - ona patrzyła z nadzieją: on postanowił jej ją dać, tako słowami jak i spojrzeniem, które nieustannie taksowało egzotyczne lico. Potem zapadła cisza, zaś błękitne ślepia zsunęły się po kobiecym ciele na karty, wyraźnie zaciekawione tym, co zechcą mu powiedzieć i co ona sama mu przekaże na niemą propozycję spotkania w nieznanej nikomu przyszłości.
Teraz rodziło się tylko pytanie: czy Tahira zechce przyjąć zaproszenie? A może jednak coś stanie im na drodze? Jeśli nie, to w jakim miejscu? Czy będzie to znów Opera, a może jednak Los postawi ich figury w zupełnie innej scenerii?

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Wskazówki niezwykle rzadko są na tyle jednoznaczne, by móc ślepo iść za nimi podążać. Wręcz przeciwnie, same w sobie są wsparciem i oddają odpowiedzialność za podejmowane kroki. A jednak... znaki czasem bywają przewrotne. – pogładziła palcami wytartą różę na rewersie talii. Wampirzyca zdawała się coraz spokojniejsza i stonowana, skupiona na tasowaniu. Nie wyjmując plastikowej rurki z rubinową rzeką, przysiadła na udach w półsiadzie tak, żeby na łóżku było miejsce na cały układ.
– Pytanie kiedy... jest bardzo szczegółowe. Możemy spytać... spytajmy o okoliczności, o to co zadzieje się między nami w najbliższym czasie i jak zadbać o to, co możemy zrobić by nić... by nić nie pękła. – zaproponowała i gdy tylko skinął głową, te właśnie słowa ponownie wyszeptała pytanie prosto do kart, jakby miały uszy, które mogły posłyszeć jej słowa. Tas przebiegał sprawnie, nadgarstki co pewien czas przekrzywiały tańczące karty, przekładając wybranych kilka, kilkanaście arkanów o 180 stopni. Tahira była skupiona, lekko tylko stremowana, ale wchodząca w swój własny prywatny trans rozmawiania z kartami, szykujący ją do podejrzenia przyszłości skrytej za zasłoną znaczeń, pragnień i emocji... W końcu pojawił się przed nią mocno rozbudowany układ, bliźniaczy do tego, który Louis widział w piwnicy.

13.01 Reversed - Page 2 IMG_20230221_112045

Widok kart zaciekawił ją i zdziwił jednocześnie. Zwłaszcza miecze zawsze przykuwały uwagę, sugestywne ilustracje niosły ciężar sytuacji opisywanych przez małe arkana.

– Punktem wyjścia naszego dzisiejszego spotkania był konflikt. O jedną za dużo przy stole, niezbyt dobra atmosfera, ale oczyszczona zawartym sojuszem i zgodą. – wskazała na odwrócone trzy tańczące panny, które zasłaniała zgodna para z kielichami, jak krwią. Ona dała mu swoją krew, on dał jej swoją - choćby i w kroplówce. – To dobry punkt wyjścia, ale niepewny, mówią o nim małe arkana, a te znane są ze swojej zmienności i śmiertelności. Idźmy jednak dalej... Pozornie na czas naszego kolejnego spotkania wpłynie srogi władca mieczy, mężczyzna chmurny, o chłodnym logicznym osądzie. Lecz to tylko pozór... albowiem u korzeni czasu rozłąki siedzi ślepa dama z dwoma mieczami. To samotność... z wyboru, nie nakazu. Potrzeba ułożenia swoich spraw i emocji. – wyruszenie w drogę przemawiało do niej kolejny raz. Karty elektryzowały ją, śpiewały ku niej pieśń połnocnego wiatru, który nie pozwalał pozostać Ogniowi Pustyni w jednym miejscu. Ignorowała go kilka dekad, czy zignoruje i teraz? Nawet gdy mówił do niej przez arkana? – Coraz mniejszy wpływ na to co jest między nami będzie miała...hmm... myślę, będzie miało odejście Twojej córki. Odwrócone dziesięć denarów To strata i rozsypana majętność, wartość, relacja i poczucie bezpieczeństwa. To co przyjdzie, to co zyska na znaczeniu z kolei...– tu jej dłoń przesunęła się na wschód, do płaczącej kobiety z mieczami zawieszonymi na ścianie. – ...to ból. – czy nie to jej powiedział? Tylko przez ból może przyjść uleczenie. Umilkła na moment, choć na prowizorycznym stole pozostały jeszcze cztery karty...

@Louis Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Mężczyzna z zaciekawieniem spoglądał z jaką gładkością i gracją dłonie Tahiry układały tajemnicze karty i jak jedna po drugiej odsłaniały sekrety przepowiedni kolejno formowanej w słowa, następnie wypuszczane przez pięknie zarysowane wargi ust. W dobrym takcie nie śmiał przerwać jej monologu: co najwyżej kilka razy uniósł brew w zadumie na niemą treść wypowiedzianą przez rzeczone karty.
O naturze spotkania dyskutować nikt nie musiał - Louis całkowicie się z tym zgadzał, gdyż w istocie powodem jego przybycia był konflikt a w zasadzie zazdrość: szczęśliwie ujarzmiona i przypieczętowana sojuszem pomiędzy stronami. Niepewność w tym wszystkim miała rację bytu, wszak ani karty, ani widzowie nie mieli pewności, w jakim kierunku potoczą się dalsze Losy znajomości. Jeżeli jednak odnieść się do Radnego: niech uśmiech na jego ustach będzie dostateczną odpowiedzią na pokojowe zamiary, gdyż ani on, ani świętej pamięci brat nigdy nie szukali konfliktów wśród innych.
Wspomnienie o potrzebie ułożenia spraw i emocji uderzyło nieco mocniej – tym większe zdziwienie pomalowało egzotyczną twarz. Czy chodziło o kogoś trzeciego? A może jednak o niego samego? Azjata szybko wykluczył pierwszy przypadek, albowiem nie jemu karty przepowiadały przyszłość - zatem on? Było to całkiem możliwe, biorąc pod uwagę niedaleką przyszłość: ważną rozmowę, a przede wszystkim wyjazd z Paryża.
No i jeszcze ta kobieta...
- Odejście mojej córki? - jedynie przy tym fragmencie zrodziło się pytanie. Co do tego wszystkiego mogła mieć Val? Potem jednak mężczyzna pokręcił głową: no tak... Przecież mogło chodzić o Szczęściarę. Powołując się na wydarzenia z przeszłości miałoby to całkiem sporo sensu, o ile w ogóle
- Już wiem, dlaczego tak bardzo lubisz swoje karty. Są równie tajemnicze co Ty, niemniej... - niezależnie od treści, mężczyzna ze spokojem i fascynacją w głosie kontynuował przemowę.
- A te? - którą chciał zachęcić kobietę do odsłonięcia pozostałych czterech kart.

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach