Dla Lorenzo dzisiejsza noc zapowiadała się na bardzo interesującą. Wszedł w swoje posiadanie bardzo specyficznej broni, która miała ponad tysiąc lat, lecz nie był w stanie przetłumaczyć fraz, czy nawet symboli wyrytym na ostrzu. Starał się szukać informacji, a także zaciągał rad tłumaczy, lecz żaden nie podołał. Przypomniało mu się, że broń pochodziła z terenów dzisiejszego Kazachstanu, a znał osobę, która pochodziła z podobnego okresu. Na powodzenie była nikła szansa, ale chciał spróbować i tak nie miał nic do stracenia. Czekając aż Selena pojawi się w jego biurze postanowił polać sobie odpowiedniego trunku czyli whisky i już ze ściągniętą marynarką, która była przewieszona przez fotel przygotowywał wszystko do prezentacji. Delikatnie, w rękawiczkach lateksowych otworzył porządną, metalową skrzynkę, która zachowywała temperaturę i wilgoć na odpowiednim poziomie. Wyciągnął z niej miecz i delikatnie położył na szklanej podstawce. Lorenzo zawsze dbał swoją kolekcje, zwłaszcza jeżeli chodziło o starą broń. Był tego miłośnikiem, lecz nie chwalił się tym hobby na lewo i prawo. W jego profesji mogłoby to być wykorzystane przeciwko niemu, a na to nie mógł sobie pozwolić.
Swojego zainteresowania antykami Selena zasadniczo nie kryła, nie mając ku temu żadnych powodów. Na aukcjach czasem udawało znaleźć się pewne perełki, które chciała mieć, jednak w większości ograniczała się do oglądania, a zazwyczaj nawet tylko i wyłącznie do tego. Czasem tylko w drodze wyjątku była na tyle miła, by dla ewentualnych znajomych służyć możliwością tłumaczenia tych starszych znaków czy też słów, bo w końcu różne się zdarzały. Zaproszenie Lorenzo nie zdziwiło więc jej wcale. Skoro jednak mogła w czymkolwiek pomóc, tak zwyczajnie i po znajomości, to nie widziała żadnego powodu, by odmówić. Bo i czemu miałaby to zrobić? Zresztą bywała ciekawską istotką, a nie dało się ukryć, że pan van der Eretein miewał bardzo, bardzo ciekawe eksponaty w swoim posiadaniu. Skoro więc posuwał się aż do tego, by prosić ją o pomoc, to musiało być to coś bardzo starego. Ciekawość budziła jeszcze jedna rzecz - nie miała pojęcia, co właściwie jest tym eksponatem. Nie budziło więc zaskoczenia, że pojawiła się punktualnie zgodnie z umową i skierowała się do biura mężczyzny, oczywiście zgodnie ze wskazówkami jednego z pracowników. Prawdę mówiąc na profesjonalnej strzelnicy jeszcze nie była. Cóż, akurat nadarzyła się okazja zmienić ten fakt. Nie ubierała się jednak zbyt formalnie, ot elegancki płaszczyk, a pod spodem sukienka do kolan. Buty na obcasie były oczywistością u kogoś tak niskiego jak ona. - Dobry wieczór Lorenzo. Cóż ciekawego wpadło w Twoje ręce? Byłeś dosyć tajemniczy, więc mam nadzieję, że eksponat był tego warty. - przywitała się z mężczyzną, klasycznie już bez formalności, skoro przecież było to spotkanie bardziej prywatne. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza foliową torebkę z rękawiczkami, które od razu założyła i z zaintrygowaną minką podeszła do wystawionej broni. - Hmmmmm. Na pierwszy rzut oka wygląda na chińską broń. - nie przyglądała się jednak zbyt dokładnie, ot po prostu zerknęła, by zaraz potem przenieść wzrok na Lorenzo.
Lorenzo dbał o swoją prywatność. Lubił mieć rzeczy czy hobby tylko dla siebie lub bliskich mu osób. Jako dyplomata wolał, żeby inni nie znali go jaki jest prywatnie, gdyż wpływa to zazwyczaj na poważniejsze rozmowy i jest przyczyną niepotrzebnych emocji. Swoją prywatnością wolał się dzielić z osobami, którym ufał że nie wykorzystają dodatkowej wiedzy przeciwko niemu. Doskonale znał wartość informacji, gdyż sam nie raz wykorzystywał je aby oczarować jakiegoś ludzkiego polityka prezentem, którego akurat pożądał. Cieszył się na fakt, że Selena przyjęła jego zaproszenie na ekspertyzę napisów na broni, których nie był w stanie przetłumaczyć. Zależało mu na tym, gdyż w razie czego będzie w stanie podbić wartość znając historię przedmiotu, a także inskrypcji na nich wygrawerowanych. Gdy Selena przybyła do jego biura Enzo uśmiechnął się serdecznie. - Dobry wieczór Seleno, bardzo się cieszę, że postanowiłaś się dzisiaj ze mną spotkać. Wiem, że lubisz przechodzić od razu do rzeczy, ale może się czegoś najpierw napijesz? Herbaty, kawy, czegoś mocniejszego? - zaproponował trunek, aby obydwoje czuli się jak najbardziej swobodnie. Od razu rzucił mu się w oczy entuzjazm wampirzycy, która czym prędzej zaczęła oglądać broń. Nie miał innego wyboru jak od razu wprowadzić ją w temat. - Zakupiłem tą broń stosunkowo niedawno, jest w dość dobrym stanie. Jedyne co wiem to pochodzi z terenów dzisiejszego Kazachstanu i że ma ponad tysiąc lat. Na rękojeści, a także klindze są jakiej inskrypcje, lecz nie jestem w stanie ich przetłumaczyć. Pomyślałem, że mógłbym ciebie o to poprosić gdyż wydaje mi się, że to twoje rodzinne tereny. - opowiedział całą historię spoglądając na miecz stojąc koło radnej.
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-01-10, 19:51
O prywatności nie było trzeba mówić. Każdy zazdrośnie wręcz strzegł swojego „ja”, nie chcąc zdradzić postronnym niczego, co mogłoby zostać użyte przeciwko niemu. Biznesy jednak rządziły się swoimi prawami. Niełatwą sztuką było rozdzielić jedne od drugich, zwłaszcza gdy pewne więzi samoistnie zacieśniały się wraz z upływem czasu. Dlatego też sama Selena wykazywała coś na kształt dwóch osobowości. Gdy spotkanie miało być oficjalne, tak też się zachowywała, żadnych dygresji, żadnych zbędnych emocji. Ale gdy było prywatne, jak teraz? Wampirzyca nie miała problemu z praktycznie niczym, nie wahając się przed okazywaniem wszelkich emocji, na czele z czystą ciekawością, a czasem nawet i wręcz zniecierpliwieniem. Bez względu jednak na to, którą wersją siebie była w danym momencie, każdy powierzony jej sekret był bezpieczny. I nigdy nie miałaby czelności wykorzystać czegokolwiek, co wiedziała o Lorenzo, w dyskusjach stricte politycznych. Polityk w jej wersji nie myślał o sobie, a o ogóle. Jeśli ktoś natomiast uważał inaczej, to był jego problem. Natomiast obcowanie z czymś, co aktualnie nazywano „antycznym” nigdy nie przestawało sprawiać jej czystej radości. Dla innych to były starocie, dla niej przedmioty z młodości, jeśli oczywiście były z odpowiednich miejsc. Nie ukrywała też przed Enzo, że zdarzało jej się wyszukiwać broń – i nie tylko – z konkretnych okresów historycznych. Niby dla własnej satysfakcji i ozdobienia ściany, ale każdy jeden przedmiot zazwyczaj miał z nią wspólną historię, o czym już przeważnie nie mówiła. - Jak mogłabym sobie odmówić Twojego towarzystwa! – przewróciła oczami, śmiejąc się cicho. Można było zauważyć, że coś nieuchwytnego zmieniło się w wampirzycy, była bardziej promienna, a w całej jej sylwetce było widać dziwną lekkość, jakby na przestrzeni od sylwestra do dnia obecnego zrzuciła z siebie ogromny ciężar. – To nie tak, że nie lubię dyskusji czy powolnego rozwoju sytuacji… Po prostu zżera mnie ciekawość, co takiego mogłeś nabyć. Rzadko się zdarza, by Twoi specjaliści mieli problemy z tłumaczeniami. – powiedziała, lekko spuszczając wzrok w wyrazie zawstydzenia. Zaraz jednak podniosła głowę, wcale nie wstydząc się bycia sobą. – Na razie herbaty, bardzo proszę. Alkohol i cenne eksponaty nie idą w parze. – postanowiła jednak przynajmniej na chwilę opuścić sobie ciekawość i nie spojrzała na broń, w ogóle nie przejęta faktem, jak może to wyglądać. Zresztą przecież Enzo ją znał. Nie takie rzeczy potrafiła robić, jeśli coś ją ciekawiło. - Można to tak nazwać, że moje. Choć prawdę mówiąc za „swoje” mogę uznać tereny całego Jedwabnego Szlaku, podróżowaliśmy wszem i wobec. – przyznała ze skinięciem głowy. – Drogo zapłaciłeś? – pytanie było w zasadzie całkowicie niewinne, ale czasami pozwalało ustalić, jak bardzo sprzedawca znał się na sprzedawanym przedmiocie. – Z tym Kazachstanem bym się jednak kłóciła. To typowy chiński miecz Jian. Były bardzo powszechne zarówno w czasach mojej młodości jak i późniejszych. – wyjaśniła, delikatnie przejeżdżając palcem po ostrej krawędzi ostrza. – Jest świetnie zachowany, nadal jest ostry. – pokazała przeciętą rękawiczkę, skupiając się najpierw na tym, jednak zaraz potem zmarszczyła delikatnie brwi. – Chińskie ostrze na terenach obecnego Kazachstanu…? To już zaczyna być ciekawe.
Jeżeli była politykiem myślącym o innych, była pewnie jedną z tego wymierającego gatunku. Zawód ten był tak zepsuty, że chyba nie istnieje gorsza moralnie instytucja. Nawet jakieś gildie morderców mają swoje zasady, a w polityce? Nie było żadnych zasad, żadne zagrania nie były - jak to się mówi - poniżej pasa. Go także to przerażało, gdyż kiedyś było inaczej. Kiedyś trzeba było troszczyć się o swoich i działać w ich interesach. Tyrani zawsze szybko kończyli karierę, tak samo ci którzy grali tylko pod siebie. A teraz? Zazwyczaj tylko tyrani i samolubny przetrwają, gdyż jest ich tak wielu. Ktoś kto ma dobre pomysły i działa dla dobra ogółu społeczeństwa szybko jest przygnieciony tonem świństw od tej drugiej strony. Przerażające to było. - Oj, schlebiasz mi. Jest mi bardzo miło, ale także nie mogę odmówić twojemu szczególnemu wdziękowi i otaczającej cię, przyjemnej aurze. - odpowiedział z miłym uśmiechem. Cieszył się, że czuła się swobodnie w jego towarzystwie, a także na jego terenie. Na pewno łatwiej im będzie porozmawiać i rozwikłać zagadkę tajemniczego napisu. - Tak, też jestem zdzwiony, że sobie nie poradzili, ale zdarza się tak najlepszym. Pewnie kolejnym razem będą bardziej przygotowani. - powiedział i poszedł do rogu pokoju gdzie stała szafka, na niej czajnik, a obok cała masa przeróżnych opakowań z herbatami. Lorenzo był przygotowany na każdą ewentualność, ja kto dobry dyplomata. Postanowił jednak zaparzyć zieloną herbatę, wrzucając drobno połamane liście do miedzianego, zamykanego sitka i włożył go do kubka. Gdy woda była odpowiednio przygotowana zalał naczynie czekając aż zrobić się odpowiedni napar. Wyciągnął niepotrzebny środek i podszedł ponownie do Seleny stawiając kubek na swoim biurku. - Jedwabny Szlak. Kawał terenu. Aż ciężko mi jest wyobrazić życie wędrowiec. Nigdzie nie zostając na dłużej. - odpowiedział wracając myślami do przeszłości, gdzie zazwyczaj przesiadywał na dworach królewskich. Nie był przyzwyczajony do innego życia, chociaż ciekawiło go jak to mogłoby wyglądać. Jednak teraz gdy ma problemy ze spanie w nieznanych mu miejscach mogłoby być trudno. - Mogę powiedzieć, że cena jest adekwatna do tych unikatowych zdobień i kamieni szlachetnych. - Lorenzo bardzo nie lubił rozmawiać o cenach. Pewnie gdyby głównie zajmował się kupnem i sprzedażą cennych artefaktów by bardziej przykładał do niej wagę, lecz robił to z czystego hobby. Oczywiście nie dał się wyrolować i bez potwierdzenia pochodzenia nie przepłacił wyceniając głównie piękne wykonanie i cenne dodatki. - Hm... Chiński miecz. To już mamy jakiś punkt zaczepienia. Teraz pytanie co robił on w Kazachstanie? Czy powszechnie go sprzedawano? - zapytał z czystej ciekawości, chociaż nie wiedział gdzie to może ich zaprowadzić.
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-01-26, 19:00
Wymierającego? Raczej już wymarłego, a istoty z poglądami jej pokrewnymi można było nazywać wręcz reliktami przeszłości, w której to wódz nie patrzył na swe szacowne przedłużenie pleców, a na wszystkich tych, którzy znajdowali się pod jego dowództwem, to jest opieką. Łatwo się jednak domyśli, że nie poruszała takiego tematu wśród swoich czy to politycznych rozmówców, czy biznesowych kontrahentów. W obecnych czasach, nie mających żadnych zasad, nastawionych czysto na własny zysk, zdradzenie się z takimi poglądami byłoby niczym ujawnienie śmiertelnej słabości. A choć wampira czy wilkołaka było zabić o wiele trudniej, nie można rzecz, że było to niemożliwością. Był to kolejny powód, dla którego lubiła obcować z antycznymi wyrobami, wtedy łatwo było przenieść się myślami do tamtych dni, gdy ludzie nie patrzyli tylko na czubek własnego nosa, a jeśli tacy się zdarzali, to szybko tracili stołki. Chyba dlatego dzielnie znosiła rolę dyplomatki, choć nigdy wcześniej nie widziała siebie w podobnej roli. - Teraz to mnie zawstydzasz. – roześmiała się lekko, kłaniając na chińską modłę w ramach podziękowania. Enzo był jednym z tych, z którymi łatwo było złapać wspólny język, a zwłaszcza wtedy, gdy jeszcze trafiały się wspólne tematy. Przestrzeń i tak zwany teren natomiast nie obchodziły jej za bardzo. Z dobrym rozmówcą nie miało znaczenia, gdzie przebywali, zwłaszcza, że nie musiała się obawiać niczego. - Z bardzo egoistycznego punktu widzenia mam nadzieję, że i następnym razem im się nie uda. Wtedy będzie znowu dobry pretekst, by się spotkać. – stwierdziła beztrosko, ale jednak bez żadnego zobowiązania w głosie. Życie było, jakie było i nie zawsze był czas na spotkania, a czasem trudno było znaleźć jakiś pretekst, by później rozmowa popłynęła wartkim strumieniem, dokładnie tak jak teraz. Zerknęła z ciekawością, widząc, jak mężczyzna zaparza herbatę i uśmiechnęła się delikatnie. Zielony napar zawsze był dobrym wyborem, zwłaszcza, gdy ktoś używał czegoś lepszego do zaparzania niż aluminiowego paskudztwa. - Nawet teraz kupcy podróżują, ale to prawda, kiedyś to wyglądało inaczej. Tak naprawdę nie było miejsca, które dało się nazwać domem, choć z drugiej strony taki tryb życia miał i swoje plusy. Kawał świata można było zwiedzić, poznać ciekawe osoby… Jak zawsze, masz plusy i minusy. – przyznała swobodnie, nie zagłębiając się w większe szczegóły, przynajmniej na razie. Życie na tak zwanych walizkach potrafiło wykrzywić trochę światopogląd, jak chociażby to, że długo miała problem z kwestią domu, którego nigdy nie miała. Dopiero kilka wieków później nauczyła sobie z tym radzić, o dziwo od innych wędrowców. – Czyli ktoś znający się na sprawie. – oznajmiła swobodnie, nie drążąc już więcej tematu. Poddała się za to, siadając na piętach przed ostrzem, by móc przyjrzeć się wyrytemu na nim napisowi. - Powszechnie to tak, ale zasadniczo to były miecze używane przez Chińczyków. Nie zapuszczali się raczej na tereny dalsze, mając wystarczająco zajęcia we własnym kraju. Poza tym w wieku, z którego pochodzi ta broń, Kazachstan nie istniał, tam były tylko wędrowne plemiona, które dopiero dużo później zostały jednym krajem. – wyjaśniła, jednak w jej głosie brzmiało zamyślenie. Uważając, by nie uszkodzić ostrza, ostrożnie przetarła palcem napis, wydobywając chińskie znaczki. I to był dokładnie moment, w którym Selena cała zesztywniała, wbijając wzrok w znaki. - Dla ochrony po kres moich dni. – powiedziała dziwnym głosem, nadal siedząc sztywno, z gonitwą myśli przelatującą przez głowę. – Tak brzmi inskrypcja. A nie domyślili się, bo właściciel chińskimi znakami zapisał sentencję w tamtejszej wersji kazachskiego. – przeniosła wzrok na wampira, wbijając w niego spojrzenie brązowych oczu. Raczej nie powinna zdradzać takich szczegółów, dla własnego dobra konsultantki powinna milczeć, ale jej głos był dziwie pusty, gdy udzielała tych wyjaśnień. – Gdybym chciała odkupić od Ciebie ten miecz… Co byś chciał? – spytała bardzo, bardzo powoli, co było szokujące. A w połączeniu z całym zachowaniem Seleny, było ewenementem na skalę światową. Był to pierwszy raz, kiedy w ogóle pytała, czy mogłaby odkupić od Lorenzo jakikolwiek eksponat. Owszem, nie raz śmiała się, że zazdrości mu, że znalazł coś jako pierwszy, ale nigdy wcześniej nie pytała o możliwość odkupienia.
Lorenzo zawsze uchodził za neutralnego. Była to bardzo wygodna pozycja zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Po pierwsze stawał się nieprzewidywalny. Nikt nie był w stanie stwierdzić jaką stronę czy pomysł aktualnie by poparł, gdyż rozpatruje to przez zdrowy rozsądek i potencjalne konsekwencje jakie się z tym wiążą. Po drugie było to zdrowe. Nie zawsze da się w stu procentach dbać o interes ogółu nie dbając o swój własny. Konsekwencją tego mogła być obojętność do samego siebie, co idzie za zaniedbaniem, czy nawet niechęcią życia. On chciał żyć, miał swoje potrzeby, swoje marzenia i zainteresowania. Nie miał zamiaru z nich rezygnować nawet dla ulepszenia ogółu. Jeżeli zostałby postawiony przed wyborem czy jedno czy drugie, wybrałby trzecią opcje i znalazł sposób na pogodzenie osobistych pragnień z dobrem społecznym. To było dopiero prawdziwe wyzwanie. - Myślę że zawsze znajdziemy powód do spotkania i miłego spędzenia czasu. - powiedział niskim głosem z lekkim uśmiechem. Na pewno znaleźliby i tysiąc różnych tematów do rozmów. Selena była bardzo ciekawą personą, którą Lorenzo bardzo chętnie by poznał. - Zwiedzanie świata to musi być plus, chociaż jako dyplomata nigdy nie narzekałem na brak nowego otoczenia. Delegacje bywały długie, nie tak jak teraz gdzie trwają maksymalnie tydzień. - odpowiedział spoglądając raz to na Selenę, raz na miecz. Był w stanie zobaczyć trochę ważnych miast jeszcze za czasów ludzkich. W okresie rozwoju przemysłowego powiększył swoją wiedzę na temat podróżowania będąc już w chyba wszystkich, najważniejszych miastach na świecie. Lubił zwiedzać nowe miejsca, a jego marzenie jest dość odrealnione. O tym marzeniu akurat nikt nie wie. - Hm... to ciekawe co robił ten miecz tak daleko od domu. - rzucił stwierdzeniem zastanawiając się chwilę, ale nie był w stanie udzielić odpowiedzi. - "Dla ochrony po kres moich dni". Ciekawe do czego ta fraza się odnosi? Ochrona miała dotyczyć właściciela miecza, czy może była to przysięga składana komuś? - dalej zadawała pytania, lecz były to raczej jego zewnętrzne myśli. Dopiero po chwili spojrzał na Selenę i od razu dostrzegł jej zmianę nastroju. Wyglądała jakby zobaczyła ducha. Miał już do czynienia z takim spojrzeniem, był to wzrok przeszłości. - Jak bardzo ten miecz jest dla ciebie ważny? - zapytał spoglądając jej w oczy. Akurat to pytanie nie było rzucone aby ustalić względną cenę, raczej chciał poznać historię. Ciekawiło go to i to bardzo.
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-01-28, 18:47
Bo najważniejszym w życiu było utrzymać równowagę pomiędzy dbaniem o siebie a dbaniem o szeroko pojęty ogół. Jakby na to nie spojrzeć, nie da się zbawić całego świata, za to bardzo łatwo zatracić w tym zbawianiu samego siebie. W końcu fanatyków nie brakuje, po żadnej ze stron. Teraz jednak dla Seleny najbardziej liczył się fakt, że mogła ot tak swobodnie realizować przy Enzo swoje hobby, nie przejmując się tym, że zostanie wyciągnięte na światło dzienne w najmniej odpowiednim ku temu momencie. Zresztą obydwoje przebywali tu w sprawach całkowicie prywatnych, nie mających nic wspólnego z zajmowanymi stanowiskami i czego by nie powiedzieć, takie spotkania wampirzyca lubiła najbardziej. Wtedy można było najlepiej poznać drugą osobę, ale też i każdy mógł się czuć swobodnie, rzecz jasna w narzuconych przez normy społeczne granicach. - W zasadzie zgadzam się. Swoją drogą, nie wiedziałam, że masz strzelnicę. – uśmiechnęła się szerzej, przymykając na chwilkę oczy. Cóż, trzeba było przyznać, że Enzo miał bardzo ładny głos. Przyjemnie się go słuchało i przy tym nie robił sieczki z mózgu, jak niektórzy. Zdecydowany argument, by przebywać z mężczyzną częściej. - Tak, to jest plus. Można zobaczyć wtedy bardzo wiele, ale z drugiej strony żyjąc cały czas w podróży nie masz tak naprawdę miejsca, które możesz nazywać swoim własnym domem. Więc w sumie chyba zależy, kto co lubi? – zerknęła na mężczyznę. Może zdradzała tym samym trochę więcej o swojej osobie, ale wcale jej to jakoś nie przeszkadzało. Nie obawiała się, że cokolwiek z tego wykorzysta przeciwko niej, jak na razie mieli całkowicie zbieżne interesy, a poza tym nie mówiła nic, co dałoby się wykorzystać. Pamiętała jednak czasy swojego kryzysu, gdy najbardziej marzyła o tym, by mieć stałe miejsce, które mogłaby nazywać tylko i wyłącznie swoim własnym. - Wywędrował ze swoim właścicielem. – powiedziała cicho, biorąc głębokie wdechy. Natychmiast jednak zaprzeczyła następnym pytaniom wampira. – Nie i nie. Ewentualnie przysięga złożona samemu sobie. Ten miecz miał służyć do ochrony bliskich właściciela, dopiero później jego samego. – znała zaskakująco dużo szczegółów, a może to były zwyczajnie domysły, oparte na znajomości tamtych czasów? Tak czy tak odpowiedzi łatwo można było wywnioskować, po jej zachowaniu i sztywności. Nie uciekła ze wzrokiem, wpatrując się w oczy Enzo tak samo jak on w jej. - Ja… Załam jego właściciela. Osobiście. – powiedziała powoli, ostrożnie dobierając wszystkie słowa, szukając takich, by powoli objawić historię ostrza. – Był chińskim wojownikiem, wampirem, który zostawił jednak swój klan i poszedł szukać szczęścia gdzie indziej. – odwróciła głowę, znów wpatrując się w ostrze. – Trafił na wampirzy klan handlarzy, poruszających się po Jedwabnym Szlaku. Tam zakochał się w jednej z kobiet, został w klanie i ożenił się z nią. Widzisz to tutaj wyszczerbienie? – wskazała nieduże wyżłobienie w ostrzu, które byłoby praktycznie niedostrzegalne, gdyby nie wiedziało się z góry, że tam było. – Powstało poprzez uderzenie w hełm jednego ze skandynawskich najeźdźców. Pchał się z łapami do żony właściciela i nie rozumiał odmowy ani ostrzeżeń. Przeżył, ale więcej się w obozowisku nie pokazał. – uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie tej historii. Może i nie była naocznym świadkiem, ale miała okazję widzieć wspomniane nakrycie głowy. Trzeba było mieć naprawdę twardy łeb. - Ten miecz to jedna z nielicznych rzeczy… pamiątek… łączących mnie z moim własnym klanem. Należał… - urwała, nie wiedząc, czy kończyć to zdanie. Ponownie przesunęła palcami po napisach, po czym przymknęła oczy. – Miał go dostać w spadku mój syn, na swoje 50 urodziny… - szepnęła, bezwiednie przypominając sobie tamte chwile. Mogła mniej więcej stwierdzić, skąd miecz wziął się tam, gdzie go znaleziono, wątpiła, by najeźdźców interesowała chińska broń.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Kiedyś byli tylko ludźmi, jedni mieli większy inni mniejszy wpływ na życie innych. Teraz są tylko wampirami. Jeżeli chodzi o możliwości zbawienia świata ich umiejętności w tej materii wzrosły, lecz dalej nie byli bogami. Byli ograniczeni pewnymi zasadami jak cała reszta i potrzebowali musieli dbać o siebie. - Owszem, posiadam. Strzelanie do tarczy zawsze mnie relaksuje, musisz kiedyś wpaść i spróbować. - powiedział z lekkim uśmiechem. Przybytek ten ma od niedawna i dopiero co zaczynał pełną kampanie reklamową, aby rozsławić jego działalność. - Prawda. Jedni wolą mieć stałe miejsce w którym czują się najlepiej, inni lepiej czują się w otoczeniu nowych widoków. - Lorenzo był bardziej typem osadnika. Lubił mieć stałe miejsce do którego zawsze będzie mógł wrócić. Oczywiście nie znaczy to że nie zmieniał zamieszkania. Kolejne słowa radnej sprawiły, że wampir ucichł. Słuchał dokładnie każdego jej słowa rejestrując dokładnie całą historię. Nie spodziewał się tego. Nie wykrył aby było to kłamstwo a ufał swojemu instynktowi co by oznaczało że była to prawdziwa historia. Początkowe myśli jakie go nawiedziły to "Czy to przypadek"? Ciężko było odpowiedzieć na to pytanie, gdyż Lorenzo uchodził za sceptyczną osobę jeżeli chodziło o zbiegi okoliczności. Jeżeli założył by że było to celowe działanie to zastanawiał się kto mógłby pociągać za sznurki. Ktoś musiałby go znać, wiedzieć że ma kontakt z Seleną, że nie byłby w stanie sam odczytać zapisków i że się do niej zgłosi. Spojrzał na swoją towarzyszkę z prawdziwym zdziwieniem na twarzy. Miał tylko nadzieje, że nie pomyśli sobie, że mógł sam coś takiego zaaranżować. - Przykro mi to słyszeć. Rozumiem że ten miecz jest dla ciebie ważny. - powiedział bardziej poważniejszym tonem podchodząc bliżej do ostra i spoglądając na niego. - Mam pewną propozycje. Mogę ci ofiarować ten miecz. Wiem, że oddanie go za darmo mogłoby urazić twoją osobę, a nie chciałbym od ciebie pieniędzy dlatego mam inną ofertę. Być może kiedyś mógłbym do ciebie przyjść z prośbą chociaż sam nie wiem nawet co to miałoby być. Obiecać ci mogę że nie była by to prośba która naraziłaby cię na utratę honoru i szacunku, a także nie zagroziłaby naszemu światu. Czy taka propozycja jest dla ciebie lukratywna? - zapytał się spoglądając na Selenę.
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-02-06, 19:59
Wampiry i ludzie mieli ze sobą sporo wspólnego. Zresztą mniej więcej tak samo, jak z wilkołakami. W przypadku przemienionych przecież ugryzienie nie zmieniało ich ludzkich pasji czy pragnień, one żyły dalej, teraz mieli tylko więcej czasu na ich realizację. A w przypadku urodzonych, jak ona sama? Przecież rozwijała się, dorastała i żyła technicznie jak człowiek, ot tyle, że musiała unikać słońca i prowadzić nocny tryb życia. Nic więcej. Nie różnili się więc za bardzo, a dbać każdy musiał o siebie. Niestety, jeśli sami o siebie nie zadbamy, nie zrobi tego za nas nikt. - Ja do tej pory uważałam, że relaksujący jest taniec… Ewentualnie gra na instrumentach. Aczkolwiek w sumie chętnie spróbuję Twojego sposobu. Jeszcze mi powiedz, że sporo daje fakt, że możesz wyobrazić sobie na tarczy twarz najbardziej wkurzającego klienta. – zażartowała sobie, choć rzecz jasna wcale nie był to taki głupi pomysł. Zresztą to była niejaka ewolucja pomysłu z wyobrażaniem mordowania takich irytujących jednostek – Selena posunęła się odrobinę dalej rzucając nożami po prostu w portret delikwenta. Po co jej był jego portret to już była jednak dyskusja na inny dzień. - Myślę, że najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą, bez względu na to, jaki tryb preferujemy. Nawet jeśli czasem do pewnych rzeczy trzeba się zmusić. – uśmiechnęła się kątem ust. Każdy mający biznes czy pracujący gdziekolwiek wiedział, że do pewnych czynności należało się zmusić, bo zwyczajnie były konieczne. Taki urok życia, jakby każdy robił tylko to, co lubił, to pewnie połowa rzeczy nigdy nie zostałaby zrobiona. Powrót do własnej przeszłości nie był łatwy. Kiedyś sądziła, że pogodziła się już z tamtymi wydarzeniami, nawet jeśli pewna tęsknota gdzieś w sercu pozostała, ale co innego pogodzić się z tym, a co innego snuć opowieść o tamtych czasach, nawet jeśli tak okrojoną. Mimo wszystko skoro już sama zaczęła ten temat, wypadało go dokończyć, zwłaszcza, że widziała zainteresowanie w oczach Lorenzo. Nie przeciągała jednak tematu, a w jej głowie nawet nie powstała myśl, że ktoś mógłby to wszystko zaaranżować. Potrzeba byłoby o wiele więcej wiedzy, niż znające ją osoby posiadały, łącznie z tym, że nie tak łatwo było określić, w którym konkretnie miejscu jej klan został zaatakowany tamtego dnia. - Należał do mojego ojca. Próbował kiedyś nauczyć mnie nim walczyć, ale chyba niezbyt mu wyszło. – roześmiała się cicho, bo to było jedno z tych wspomnień, które zawsze budziły w niej uśmiech. Uniosła lekko dłoń, chcąc przerwać wypowiedź wampira, jednak powstrzymała się przed tym, chcąc wysłuchać jego propozycji do końca. – Miałabym zbyt duże wyrzuty sumienia, gdybym przyjęła go od Ciebie za darmo. – powiedziała wprost. Na pewno nie było ławo zdobyć taki przedmiot, o kosztach nie wspominając. Jednak propozycja posiadania długu oraz przysługi w stosunku do Enzo… Nie brzmiało to wcale aż tak źle. – Pewne przysługi pojawiają się same z siebie, więc rozumiem, że teraz możesz mieć z tym problem. Tak czy siak to brzmi wystarczająco fair jak dla mnie. – skinęła głową, podnosząc się i wyciągając rękę do wampira, by w ten jakże symboliczny sposób przybić targu. Oczywiście, że miała nadzieję, że uda jej się odpłacić za to Lorenzo, bo jednak pomysł brania za darmo i tak był dla niej niemiły. Tak czy siak jednak w pewien sposób rozumiała, dlaczego mężczyzna nie chciał rekompensaty finansowej. Dlatego przysługa wydawała się być odpowiednim kompromisem, by nikt nie był pokrzywdzony podczas tej transakcji.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Lorenzo jak i większość wampirów był kiedyś człowiekiem i doskonale pamięta te czasy. Nie posiada żadnej dotkliwej historii, która dałaby mu odpowiedni bagaż emocjonalny po przemianie w wampira. Można powiedzieć że jego historia była dość przeciętna. - Wyobrażenie sobie kogoś kogo nie lubisz na końcu lufy było dobrą metodą terapeutyczną. Rozładowujesz złość, nie robiąc przy tym krzywdy, oczywiście dopóki się pamięta o tym że dalej jest tam tarcza. Mówisz że taniec jest także relaksujący? W takim razie będziemy musieli kiedyś zatańczyć. - powiedział z lekkim uśmiechem. Enzo nie był jakimś wybitnym tancerzem, gdyż praktykował tą sztukę tylko na jakiś przyjęciach i to z ważnymi osobistościami w celach dyplomatycznych. Rzadko kiedy robił to z przyjemności. Nie miał zamiaru ciągnąć jej za język jeżeli chodziło o przeszłość. Nie każdy był wylewny co do sowich dziejów, a Enzo nie był na tyle wścibski żeby za wszelką cenę się o nich dowiadywać. Jeżeli kiedyś będzie chciała to sama się otworzy, do tego czasu postara się trzymać teraźniejszości. - W takim razie proszę bardzo. Miecz jest twój. - odpowiedział z uśmiechem, ściągnął lateksową rękawiczkę i uścisnął jej dłoń na potwierdzenie transakcji. Nigdy wcześniej nie pozbył się tak szybko rzeczy, którą kupił. Był to rekord. - Tak naprawdę zakończyliśmy nasze spotkanie dotyczące miecz, ale... z tego co pamiętam nie ma ciebie na liście moich klientów przez co zakładam że nie masz doświadczenia z bronią palną? Może chciałabyś to zmienić? Jeżeli coś cię interesuje chętnie będę twoim osobistym instruktorem. - odpowiedział jak rasowy handlowiec zachęcając do uczęszczania na jego strzelnice, na której de facto się znajdowali.
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-02-21, 18:51
Przekrzywiła lekko głowę, patrząc z rozbawieniem na Enzo. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Rozciągnęła w uśmiechu kącik ust. A niech będzie. - To ewolucja po prostu. Zamieniasz rzucanie nożami do portretu na strzelanie do tarczy. Resztę załatwia wyobraźnia. I przecież właśnie o to w tym chodzi, przynajmniej według mnie. Wiesz, że jest tam tylko przedmiot, ale wewnętrznie czujesz się lepiej. Zresztą bez obaw. Nie potrafiłabym strzelić do nikogo, bez względu na poziom wkurzenia.Tarcze mogę przerabiać za to na sieczkę. – przyznała, choć z lekkim zawahaniem w głosie. Po ostatnich wydarzeniach prawdę mówiąc nie była tego aż tak pewna, jakieś iskry gniewu nadal w niej zostały. I prawdę mówiąc coś jej mówiło, że ten konkretny płomień będzie się tlił jeszcze długo. - Jest bardzo relaksujący. Powiedz tylko kiedy i gdzie i jestem do Twojej dyspozycji. – zaśmiała się, składając propozycję luźno i całkowicie niezobowiązująco. W końcu taniec powinien sprawiać przyjemność, a nie być przykrą koniecznością towarzyskich spotkań. A że przy tym potrafił spalić sporo energii i emocji, to już inna kwestia. To prawda, była mało wylewną osobą, gdy przychodziło do jej przeszłości. Jednak teraz temat pojawił się sam z siebie i ciężko było powstrzymać potok słów i tym bardziej wspomnień. Próbowała sobie przypomnieć, czy komukolwiek opowiadała o tamtych wydarzeniach, w końcu to nie tak, że Mongołowie napadli tylko na nich. Za to gdyby ktoś próbował jej wytknął, że nie wie, jak to jest być więźniem, mogłaby z czystym sumieniem zaśmiać się mu w twarz. - Dziękuję. Jeśli kiedyś zechcesz poznać całą historię skąd pochodzi i jak dokładnie się tam znalazł i co przeszedł, to zapraszam. – niektórzy lubili słuchać opowieści, a Selena nie miała nic przeciwko, by je opowiedzieć, nawet jeśli zdradzały trochę na jej temat. Ostrożnie odłożyła miecz do skrzynki, by czasem się nie uszkodził, a jej oczy zalśniły rozbawieniem. Pozbyła się również rękawiczek. - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że trafiłeś na coś, czym dawno temu próbowałam nauczyć się władać. Podobno byłam beztalenciem w tej dziedzinie. – zaśmiała się, ożywiając się na pomysł nauki strzelania. – I bardzo dobrze zakładasz. Od niedawna uczę się strzelać, ale bardziej z długiej broni. Do drzew. Można powiedzieć, że znam ogólne zasady, ale z krótkiej chyba to wygląda odrobinkę inaczej… - zamyśliła się lekko, próbując sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek miała okazję strzelać z broni krótkiej. Raz miała ją w rękach, ale kiedy to było… Jej twarz rozciągnęła się w bardzo szerokim uśmiechu. – A wiesz, że bardzo chętnie to zmienię? Zwłaszcza z takim instruktorem jak Ty. – uśmiechnęła się kątem ust, domyślając się, że jak na właściciela strzelnicy przystało, dobrze wiedział, o czym mówił. W sumie nie miała jeszcze okazji dyskutować z nim na takie tematy, ale skoro już sam zaczął… - Często uczysz osobiście swoich kursantów? I czy to jedyna rzecz, której nauczasz? – sięgnęła po swoją herbatę, upijając łyk. Wewnętrznie ucieszyła się, że nie ubrała się w jedną z ulubionych długich spódnic, bo te byłyby bardzo upierdliwe przy nauce strzelania. Miała doświadczenie z lasu, plątający się materiał pod nogami na początku bardzo utrudniał utrzymanie odpowiedniej pozycji.
Wysłuchał dokładnie Selenę i zaciekawił się tematem gdyż dla niego powiedziała coś intrygującego. - Nie byłabyś w stanie strzelić? W swojej całej karierze dyplomatki nie użyłaś tak zwanego argumentu siły? - był tego ciekawy bo to wiele mówiło o jej podejściu do profesji dyplomacji. Lorenzo zawsze starał się rozwiązywać problemy słownie używając do tego faktów i odpowiedniej argumentacji, ale czasami musiał użyć innych opcji "perswazji" gdy zdrowy rozsądek zawodził. Nie był z tego dumny, ani się tym nie chwalił, ale był realistą. Świat nie jest czarno-biały i ci z pozoru "dobrzy" najwięcej kroczą w ciemnościach dla dobra innych. - Noc jest jeszcze młoda, być może jak będziesz miała ochotę później będziemy mogli się udać do odpowiedniego miejsca aby wspólnie zatańczyć. - odpowiedział z lekkim uśmiechem. Być może Lorenzo pierwszy raz spojrzy na taniec jako na coś innego niż środek dyplomatyczny. Był pragmatykiem, dlatego wszystko musiało mieć swój cel i przeznaczenie. Rzadko kiedy czerpał przyjemność z posiadania jakiś przedmiotów czy aktywnościach, ale było kilka z nich tak jak na przykład strzelectwo czy praca. - Jak chcesz możemy skorzystać z strzelnicy otwartej, tam możesz postrzelać z długiej broni, chyba że wolisz abym przeprowadził bliski instruktarz z korzystania broni krótkiej. - odpowiedział niskim głosem z delikatnym uśmiechem. Nikt raczej nie spodziewał się że tak ten wieczór się potoczy, chociaż nikt nie narzekał. Lorenzo wręcz się cieszył, że ma okazje bliżej poznać Selenę, zwłaszcza że szanował ją jako dyplomatkę i uważał że jest w stanie się od niej czegoś nauczyć. - Cieszę się, że we mnie tak wierzysz jeżeli chodzi o instruktarzowo, staram się jak mogę. - rzekł uśmiechając się miło. - Tak naprawdę dość rzadko. Uczę tylko wyjątkowych kursantów których znam i wierzę w ich potencjał. - odpowiedział i po chwili zaczął się zastanawiać nad jej pytaniem. Po prawdzie strzelectwo wiązało ze sobą kilka dziedzin. - Można powiedzieć, że uczę też jogi, gdyż większość strzałów wymaga rozciągnięcia stawów i ich odpowiedniego przygotowania. Mogę? - podszedł do niej od tyłu i chwycił delikatnie za ramię. Przejechał delikatnie po jej ręce zaczynając robić okręgi. Drugą ręką przejechał po jej karku i gdy znalazł wypustkę masował to miejsce kciukiem dla rozluźnienia. Selena mogła poczuć tors Lorenzo na swoich plecach.
Wampirzyca wydawała się odrobinkę speszona pytaniem. Zapewne niespecjalnie pasowało to do dyplomacji, ale za dyplomację uważała słowa, a mniej czyny. Tak zwany argument siły jej zdaniem wykraczał już poza negocjacje. - Nie raz rzucałam groźbami, nie zaprzeczę. Ale żeby użyć, jak to ładnie mówisz, argumentu siły? Raz, że nie posiadam jej zbyt wiele, a dwa… Można by nazwać to byciem pokojowo nastawioną, ale po prostu mam jakieś takie blokady w sobie. – podrapała się po karku, przygryzając delikatnie wargę, w wyrazie lekkiej niepewności. Nie była do końca przekonana, czy powinna zdradzać Enzo ten fakt, było to niejakie zdradzenie słabego punktu. Naprawdę nie chciała komukolwiek udowadniać, że jej groźby miały pokrycie, a i z takimi się spotykała. Zostało jej więc zaufać Lorenzo, że nie wykorzysta tej informacji przeciwko niej. - Jeśli nie dzisiaj, to następnym razem. Noc jest młoda, ale skąd mamy wiedzieć, co właściwie przyniosą następne godziny? – zaśmiała się lekko, mając nadzieję, że faktycznie uda jej się kiedyś przekonać mężczyznę do dobrodziejstwa płynącego z tańców. A jeśli nie? Nikt jej nie powie, że nie próbowała. Po jej plecach przeszedł delikatny dreszcz, kiedy wampir odezwał się swoim niskim głosem. Musiała przyznać, że z takim głosem nie sposób było mu odmówić jakiejkolwiek propozycji. Nie dziwnym więc było, że na chwilę straciła wątek. - Myślę, że broń krótka ma lepszy potencjał. Łatwiej ją schować, nie sądzisz? I wyciągnąć w razie zagrożenia. – spytała, z całkowicie trzeźwym osądem sytuacji. Przecież chodzenie ze strzelbą po mieście było bardzo głupie i wywoływałoby zbyt wiele pytań. A pistolet? Zwłaszcza niewielkich rozmiarów? Dałoby się go schować bez najmniejszych problemów. Nawet sukienka, którą miała na sobie, byłaby dobrą kryjówką. Niestety w obecnych czasach trzeba było zadbać o samoobronę, skoro nawet ktoś bliski mógł się okazać wrogiem. - Nie mam powodów, aby nie wierzyć. – powiedziała miękko. – I nie wiem, czy dobrze robisz wierząc we mnie. Mogę się okazać kompletnym beztalenciem, nie uważasz? – zaśmiała się cicho, tak troszeczkę ze zwykłej tylko przekory. – Ale postaram się Ciebie nie zawieść. I nie narobić za wiele dziur w ścianach. – uniosła kącik ust w górę, jednak mówiła to całkowicie poważnie. Instruktaż jogi za to zaskoczył ją całkowicie. Lorenzo nie wyglądał na kogoś, kto miałby do czynienia z jogą – odruchowo otaksowała go wzrokiem po tej informacji, zastanawiając się, czy się czasem nie przesłyszała. Nie pasował do stereotypowego guru jogi. - A o tym pierwsze słyszę w sumie. No ale to Ty jesteś ekspertem od strzelania, nie ja. – rozłożyła lekko ręce, by za chwilę zmarszczyć brwi. – Ta, jasne? – zamrugała oczami, kiedy stanął za jej plecami. Powiedzmy, że tego właśnie się nie spodziewała. Delikatnie przygryzła wargę, pozwalając sobie na rozluźnienie, kiedy przejechał po jej ręku. – To wygląda jak wstęp do masażu. – mruknęła, lecz zaraz potem z jej ust uciekł cichy jęk przyjemności, kiedy złapał ją za kark. Czując jego tors na plecach po prostu oparła się lekko o mężczyznę, pochylając głowę, by nieco ułatwić mu dostęp do karku. Zdecydowanie to był jeden z jej słabych punktów, zwłaszcza, gdy do dotyku doszedł jeszcze masaż. Zaczęła cicho mruczeć, starając się powstrzymać ewentualne kolejne jęki. Zdecydowanie była trochę spięta, nic dziwnego jeśli patrzyć na wcześniejsze wydarzenia. Złapali Hannibala, ale jakim kosztem?
To co powiedziała było dla niego ważne. Lorenzo zawsze starał się załatwiać dyplomacje samymi słowami realizując plan i zawierając jak najlepsze umowy. Czasem jednak niektórzy nie rozumieją lukratywnych ofert, ponieważ przemawiają przez nich emocje co utrudnia logiczne myślenie. Czasami był zmuszony do obniżenia swojego poziomu rozumowania, aby osiągnąć dany cel. Nie przychodziło mu to łatwo i często był z tego powodu zły, ale taka praca. Przynajmniej tak to sobie tłumaczył. - Rozumiem doskonale, dziękuje że mi odpowiedziałaś. Jeżeli martwisz się że miałbym to kiedyś wykorzystać możesz być spokojna. Rozmawiamy prywatnie i nic co tutaj zostało powiedziane lub zrobione nie wyjście poza ten gabinet. - powiedział uspokajając. Przewidział jakie dyplomatka może mieć obawy, ponieważ sam by takie posiadał. W ich zawodzie nieufność jest rzeczą naturalną. Nie raz próbowano ich oszukać, dlatego ostrożność jest czymś normalnym. - Potwierdzam, broń krótka jest bardzo uniwersalna. - odpowiedział z lekkim uśmiechem. Wiedział już co będą mogli potrenować, to ułatwia sprawę w dalszym instruktarzu. Broń krótka była sytuacyjna i bardziej bezpośrednia co doskonale pasowało do zawodu dyplomaty. - Nikt nie rodzi się z talentem do strzelania, potrzebna jest tylko zimna krew, stabilna ręka i lekka doza pewności siebie. - sam zaczynając nie był jakiś dobry. Ciągły trening i rozwijanie umiejętności pozwoliło na poprawę. Nie wolno zapominać o ćwiczeniach. Sytuacja trochę się zmieniła gdy zaczął ją dotykać. Posiadała bardzo delikatną skórę, a jej ciche jęki zadowolenia były czystą przyjemnością dla jego uszu. Kontynuował "pokaz" delikatnie przesuwając ręką po jej plecach delikatnie opuszkami palców drażniąc skórę przez materiał jej ubioru. Będąc tak blisko niej wyczuł jej nieziemski zapach, z czego ona mogła poczuć jego. Pochylił się nad jej uchem i szepnął. - Jeżeli chcesz, mogę zrobić masaż. - odezwał się niskim głosem, zbliżając usta do jej szyi. Złożył na niej delikatny pocałunek znacząc pierwsze miejsce. Po chwili pojawił się drugi, następnie trzeci, a za czwartym razem wysunął kły i delikatnie wpił się w jej szyję. Jedną ręką objął ją w pasie przysuwając do siebie i zaczęli stykać się biodrami.