Aż urwie świt nas, każda z gwiazd zgaśnie
Miejsce: Paryż, Francja
Kto: Ida & Sahak
Opis:
Między ściany miast tak szarych pięknie nieskończonych
We krwi mam drut pokory w oczach ziarna gleby
Nie boję się o jutro, choć czuję strach jak kiedyś
Znam nuty przekleństw, na wylot prawdę
Aż urwie świt nas, każda z gwiazd zgaśnie
W dłoniach rwę świat nasz tak bez pamięci
Za wszystko co ból wziął na zawsze
Martwe niebo otacza nas
Okrywa nas od tylu lat
Gaśniesz jak każda z małych gwiazd
Nad każdą z naszych dróg
To nie była wielka przysługa. Właściwie wcale. Sahak doskonale wiedział, ile troski wymaga młody wampir, który został przemieniony z człowieka. Pamiętał doskonale rozmowę, gdy znajoma wampirzyca, niech ją mrok wiecznie okrywa, wspomniała mu o tym, że w przypadku kobiet jest to jak druga żałoba nad samą sobą. Najpierw żałuje się swojego dzieciństwa, które zostaje wydarte przez procesy fizjologiczne, a następnie jest się rozdartym pomiędzy moralnością oraz przetrwaniem i żałuje się tej osoby, którą się było przed przemianą. Sahak niejako się z tym identyfikował, chociaż daleko mu było do kobiecych problemów dorastania. Wchodząc po schodach kamienicy (winda znów z jakiegoś powodu nie działała), zastanawiał się w ramach płynących myśli, jaka będzie pierwsza odmienna tożsamość Idy, gdy już nie będzie mogła przedstawiać się swoimi prawdziwymi danymi za tę dekadę z kawałkiem.
Tym razem był sam. Narine miała swoje sprawy do załatwienia, a jemu akurat wypadła wolna noc. Nic w kalendarzu. Żadnych spotkań zarządu Sacrum (zresztą one odbywały się albo tuż po zmroku, albo przez komunikator w dzień), Tahira robiła Theotokos-wie-co, bo zostawiła mu karteczkę na lodówce, że jej nie będzie i ma się nie martwić, Halide ogłosiła, że ma randkę, czyli polowała na nowego męża, a Silvan był na sympozjum. Właściwie wszystko o to się rozbijało. Sahak i Renata otrzymali bojowe zdanie doglądania nowego wampirzątka, co było przyjemnym zajęciem. Zwykle jednak pojawiali się we dwoje lub był to Renata i utrzymywali bardzo neutralne tematy. Czasami Sahak oglądał, jak grają w gry znad gazety i komentował na głos wydarzenia społeczne, polityczne czy informował o jakości wydarzeniach kulturalnych obie wampirzyce. Zagadywał dziewczynę o jakieś głębokie lore Zmierzchu, wszystko, aby nie czuła się niańczona. Raz Renata przyprowadziła ją do galerii sztuki i Sahak namalował mały, pozbawiony detali portreciki Idy, gdy ta rozmawiała o czymś z drugą wampirzycą.
Tym razem był sam.
Kilka nawyków miał podobnych do Constanzy. Zdejmował buty, ale tak jak Ida, wolał chodzić boso. Wieszał równo kurtkę, zostawiając na ubraniach innych lekko cmentarny zapach lilii z perfum, jakich używał. Wziął klucz od starszej wampirzycy, dlatego wprosił się do mieszkania Silvana. Rozjeżdżał się po mieszkaniu, marszcząc coraz bardziej brwi, gdy odpowiedziała mu cisza na słowa powitania. Zanim jednak wpadł w panikę, zauważył uchylone drzwi na dach, więc wspiął się skrzypiącymi, stromymi schodkami w górę, idąc prawie bokiem, tak były wąziutkie. Przezornie włożył buty i wyszedł na zaniedbany górny taras, spodziewając się, że tam spotka właśnie Idę.
Nie skradał się, więc musiała usłyszeć jego ciężkie kroki.
_________________