The Scent of Prey

2 posters

Go down

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Tytuł: The Scent of Prey
Data: Jesień 1922
Miejsce: Francja
Kto: Henriette&Dorien

Henriette już jako młoda kobieta chciała wyruszyć na polowanie z swoim ojcem Daumier. Niestety nie mogła wychodzić z domu. Czasami na poddaszu pozwalał jej używać jego broni, bo sądził, że tam dokona najmniejszych szkód. Pamiętała właśnie Doriena Crawleya jako osobę, która na nich wtedy bywała. Ona oczywiście miała zająć się gra na skrzypcach lub uczyć się czegoś. Raz chyba Dorien był świadkiem histerii Henrietty dotyczącej tego, że nie wolno jej iść. Dlatego gdy ponownie udało im się nawiązać kontakt od razu zaproponowała polowanie. Uznała, że zaszaleje i wyjdzie z propozycją. Nie spodziewała, że się zgodzi. Była jeszcze w większym szoku gdy udało im się ustalić konkretną datę. Zaprosił ją do siebie. Oczywiście zgodziła się. Jej dom już dawno temu nie miał miejsca na zwierzynę z polowania.  
Kazała uszyć dla siebie ubranie, specjalnie na tą okazję. Chciała pełen komplet od stóp do głów. Szła na polowanie, ale nie mogła zapomnieć o dobrym ubiorze. Makijaż miała raczej stonowany, włosy upięte w koka schowane pod kapeluszem. Szofer zawiózł ją na czas w omówione miejsce. Wysiadła z auta z małą torbą w której miała dwie butelki wina, chusteczkę z czerwonego aksamitnego materiału, szminkę i flakonik perfum. Ręcznie robione, zakupione podczas jednej z jej podróży. Był to mocny zapach fiołków i Labdanum, który idealnie leżał na jej skórze. Pożegnała się z mężczyzną, który kierował pojazdem i kazała mu wyczekiwać jej telefonu. Zamierzała zadzwonić do swojej posiadłości i powiedzieć o której miano ją odebrać. Była w wyborowym humorze dlatego pozwoliła służbie dzisiaj nieco odpocząć.  
Dorien na nią czekał. Ucieszyła się na jego widok. Podeszła do niego z uśmiechem, delikatnym takim nie wiele zdradzającym. Poprawiła chustę, którą była owinięta. Wiatr robił się coraz chłodniejszy. Rozejrzała się po okolicy.  
- Mam nadzieję, że na pewno polujemy na zwierzęta, a nie wyląduje w jakimś rowie- pozwoliła sobie na żart.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1035
Dorien już jako młody chłopak wyruszał na polowania ze swoim ojcem Reginaldem i jego towarzyszami. Częściej mimo wszystko w Anglii, tam Crawleyowie urządzali zorganizowane podchody na zwierzęta, a potem wystawne obiady, we Francji zaś raczej bywali na takich spotkaniach gośćmi. Dorien pamiętał ten pierwszy raz, to jak z podekscytowania nie mógł zasnąć poprzedniego wieczora, oraz jak trudno było mu wstać przed świtem, jak ciężka była strzelba, którą ojciec pozwolił mu ponosić, bo przecież nie od razu dane mu było mierzyć do potencjalnej ofiary. Jak wilgoć runa leśnego i mgła wkradały mu się do wysokich, skórzanych butów, jak psy puszczały się biegiem, gdy zobaczyły zająca, jak wszedł w pajęczynę tak gęstą, że potem miał awersję do tych plecących sieci małych paskud. Miał ze dwanaście lat.
Podrósł trochę, podszkolił się w strzelaniu, a jako nieco ponad dwudziestoletni młodzieniec był już pełnoprawnym uczestnikiem polowań.
Oj tak, pamiętał ten dzień, kiedy Daumier musiał bardzo dosadnie przekazać swojej córce, że nie może jej ze sobą zabrać. Wręcz zrobiło mu się przykro, bo niesprawiedliwość wręcz biła na kilometr, choć, jak się później dowiedział, zachowanie ojca Henrietty podyktowane było nie tyle niechęcią do uczestnictwa jego młodej damy w tak męskim zajęciu, a raczej jej słabe zdrowie. Już wtedy Dorien pomyślał, że zabrałby dziewczynę na wyprawę do lasu, gdy ta będzie miała trochę więcej siły, ale nie było im to dane aż do czasu, kiedy w młodej wilkołaczycy rozpoznał znajomą twarz.
By wytracić nieco dzikości wyglądu, ale też podążając za ówczesną modą, Dorien potraktował swoje policzki ostrą brzytwą, a jasne włosy ułożył na bok. Te i tak miały być przykryte pasującym do reszty stroju kaszkietem. Mężczyzna czekał na swoją towarzyszkę ubrany w białą koszulę i ciemnozielony krawat oraz tweedowym, burobrązowym (/zielonym?) komplecie w jodełkę, składającym się z kamizelki, spodni i krótkiego płaszcza. Stylizacji dopełniały wysokie kalosze, zegarek na łańcuszku schowany w kamizelce i łamana dubeltówka, którą miał ze sobą zabrać.
Uśmiechnął się, widząc ją w umówionym miejscu.
- O siebie się nie martw - odpowiedział jej od razu, podchwytując żartobliwy ton, choć na jego usta wpłynął drobny, acz sugerujący wiele smirk - Ale wcale nie musimy polować na zwierzęta.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Cieszyła się, że podchwycił żart. Niezręcznie by było gdyby musiała komuś wytłumaczyć dlaczego sugerowała, że druga osoba miałaby ją...W sumie licho wie co by mógł. Czemu jej takie myśli w ogóle przez głowę przebiegały? W sumie praktycznie każda kobieta mogła się tego obawiać po spotkaniu z mężczyzną. Henriette jednak nie było każdą kobietą. Nie była prostą dziewczyną, nie była nawet człowiekiem. Henriette wiedziała, że nie ma się czego martwić. Doriena nie znała od wczoraj. W dodatku był w stadzie, a to naprawdę bardzo wiele zmieniało w jej podejściu do jego osoby. Wystawiła dłoń w jego stronę. Tak na powitanie i zachowanie pozornie manier.  
Jego kolejne słowa skwitowała uniesionymi brwiami. No tak, Dorien jeszcze nie wiedział, że Henriette nie była takim łowcom jak niektórzy. Prawdę mówiąc, żaden z niej łowca. Samodzielnie polowała głównie na zwierzęta, głównie mniejsze, a czasem te większe gdy była w nastroju. Jej ojciec czasem dostarczał jej ludzkiego mięsa, które jeszcze przygotowane było tak, by czasem nie wzbudzało większych podejrzeń. Henriette była wrażliwą osobą, taką, która nie do końca pogodzona była z swoją naturą. Polowania na ludzi nie były jej mocną stroną. Ośmieszyłaby się przed Dorienem zapewne mdlejąc. Za długo milczała, musiała to obrócić dalej w żart.  
- Nie dogoniłbyś mnie- odpowiedziała śmiejąc się - Mam dla nas wino - rzuciła, tak by szybko zmienić temat. Niezbyt chciała o tym teraz rozmawiać, a polować na co innego jak królika czy lisa niezbyt chciała. Rozmowy tej nie chciała odbyć, bo zwyczajnie byłoby jej głupio. Głównie o tym rozmawiała tylko z ojcem, który właściwie zgotował jej ten los. Chociaż może później gdyby nastrój temu bardziej sprzyjał to i by przed nim się otworzyła.
Przyjrzała mu się. Podobał jej się jego ubiór, prosty, ale jednak z klasą. Nie były to pierwsze lepsze ubrania. Zwracała uwagę na takie szczegóły, bardziej niż chciała. Tak ją wychowano, że dalej się za nią to ciągnęło. Miło było spędzić czas z kimś kto mógł ją w końcu zrozumieć.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1035
Bardzo delikatnie ujął dłoń towarzyszki w swoją dużo większą i uścisnął ją subtelnie w geście przywitania. Trochę się zdziwił miną, którą przybrała chwilę później - wydawało mu się, że to co miał na myśli było wyjątkowo oczywiste i jednoznaczne. Ludzie. Chodziło o polowanie na ludzi. Najpyszniejsze mięso, którym mogły się uraczyć dzikie istoty schowane za fasadą (w ich przypadku) dostojnych możnowładców, aka wilkołaki. A potencjalne ofiary czasem, nieświadome zagrożenia, zapuszczały się do lasu, bezpardonowo ignorując tabliczki z napisem ‘teren prywatny, wstęp wzbroniony’, które jeszcze pamiętały czasy dziadka Doriena ze strony matki. Istne zabytki, choć musiały być odrestaurowane, jak zresztą i większa część dworku. Mógłby zdjąć te tabliczki, obiad sam pchałby mu się na talerz.
- Nawet w takich butkach? No nie wiem… - zakwestionował to, co powiedziała o uciekaniu, ale rzecz jasna wciąż utrzymując ten żartobliwy, może nawet nieco flirciarski ton. Nie pozwoliłby sobie kpić z takiej damy.
Ależ ładnie wyglądała. Pasował jej ten złotawo żółty kolor. Liście na drzewach powoli przybierały taką właśnie barwę, Henrietta wtopi się w otoczenie. Dorien nie zawahał się skomplementować swojej gościni. Pytanie co zrobić z tym winem. Dorien nie mógł przecież pozwolić, by dama je ze sobą dźwigała, a jednocześnie szkoda było czasu na wędrówki w stronę schronienia.
- To bardzo miłe, dziękuję, ale pozwól, że ja je ponoszę - mówiąc to rozchylił poły skórzanej torby, którą miał na ramieniu, a w której miał również zapas naboi do strzelby. W normalnych warunkach osoba na takim poziomie miałaby ze sobą parobka od noszenia i ładowania broni, ale to nie wchodziło w grę, gdy ofiarą polowania mógł zostać człowiek.
- To na co w takim razie masz ochotę? Zając, lis? Czy bardziej jakiś dzik, sarna?

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Oj w tych butach i w tym stroju zapewne, by ją przegonił. To nie podlegało dyskusji. Jednak Henriette umiała się zmienić w wilka, a to jej dawało przewagę. O wiele łatwiej biegło się po lesie, wtedy na pewno była zwinniejsza i szybka. Akurat swoją przemianę bardzo lubiła. Wielu rzeczy nie tolerowała w swojej już nie takiej nowej naturze. Jednak bieganie nocą po lesie w pełnie było innym rodzajem uczucia. Jako człowiek nigdy tego nie doświadczyła, takiej wolności i takiej niezależności. Gdy biegała sama czuła się wtedy niesamowicie. Gdyby znów miała stać się człowiekiem to zdecydowanie ta wolność byłaby jedynym za czym by tęskniła.  
- Nie sądzę, że ganialibyśmy się w tej formie - odpowiedziała. Przez oczka przebiegła jej iskierka rozbawienia. Zmierzyła go wzrokiem, tak jakby się upewniała czy dobrze interpretowała jego ton głosu. Przejechała językiem po ustach, tak by lekko je nawilżyć, a może by zaczepić go. Nie była jeszcze pewna.  
Wina dla niej nie były ciężkie, ale doceniała gest. Jak dla niej to mógł ponieść jej całą torbę i nie obraziłaby się. Nie żeby jej zależało na wyręczaniu, ale to zawsze miłe było. Komfortowo było być w jego towarzystwie, kogoś kto znał się na manierach. W dodatku Dorien był mężczyzną, na którego aż miło było patrzeć. Był dla niej zdecydowanie atrakcyjny. Tym bardziej cieszyła się z tego spotkania.  
- Myślisz, że zadowolę się zającem? - spytała z uśmiechem. Przygotowywała się do dzisiejszego dnia. Odszukała zapiski z polowań jej ojca, który zapisywał wszystko. Poszukała jakiś książek do tego, a nawet porozmawiała z swoją służbą. Wiedziała, że oni robili to nieco inaczej i dla nich to nie był rodzaj rozrywki, ale to nie ujmowała im wiedzy jaki mogli posiadać w tej dziedzinie. Nawet podziękowała im za pomoc, co było nie do pomyślenia niegdyś. Była pewna, że jej matka się w grobie przewracała.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1035
Tego Dorien jej skrycie zazdrościł. Pomimo wielu starań, prób i aktualnie już stu czterdziestu lat comiesięcznych przemian w futrzastą bestię, Dorien nie był w stanie zmienić się w wilka na zawołanie. Żałował, że nie przycisnął bardziej Marcusa, by potrenował z nim więcej, kiedy Dorien był jeszcze totalnym świeżakiem w stadzie. Może to Henriette mogłaby mu w tym pomóc.
- Jeśli biegałabyś na czterech łapach, a ja na dwóch nogach, to wtedy na pewno byłabyś szybsza. Póki co nie będę w stanie ci dorównać - schował butelkę, i wysłuchawszy jej sugestii, że zając to za mało (gdzie Dorien z totalnej uprzejmości i kurtuazji nie wspomniał, że przecież do zająca trudniej celnie strzelić niż chociażby do dzika, nie mówiąc już o czymś większym), zdecydował, w którą stronę powinni się udać.
- Pójdziemy na razie tą szerszą ścieżką, a później głębiej w las - powiedział, uważając, że powinien przedstawić towarzyszce chociaż zarys planu na najbliższe dwie, może trzy godziny - Około piętnastu minut, tak szacuję, potem już będziemy kluczyć między drzewami, obiecuję.
Dorien liczył na jakiegoś daniela. Powinny mieć właśnie najpiękniejsze i najokazalsze poroże, a na początku września mieli jeszcze szansę spotkać samotnego starszego byka. Nie dość, że mieliby obiad na dwa dni, to jeszcze Dorien miałby na czym pracować - poćwiczyć wyprawianie skóry, mógłby też spróbować spreparować czaszkę razem z porożem. To miało być jego nowe hobby.
- Musisz mi opowiedzieć o tej fascynującej umiejętności - nawiązał jeszcze raz do tego, co zasugerowała wcześniej - Jak to zrobiłaś? Nauczysz mnie?
Zapytał wprost, nie czując potrzeby stosowania jakichś specjalnych pochodów
- To fascynujące, tak sądzę, że zarówno ty jak i ja… - tu akurat się zawahał, nie chcąc sprawić dziewczynie przykrości - Zostaliśmy tak obdarowani, i mimo że w różnych okolicznościach, to w zasadzie z takich samych powodów. Pochodzimy z tak bliskiego kręgu, że jeśli dobrze poszukać, pewnie okazałoby się, że jesteśmy jakimś dalekim kuzynostwem.
Ścieżka powoli robiła się coraz węższa, a zarośla wokół coraz gęstsze. Dorien nagle zatrzymał się i wskazał w górę, zwracając uwagę Henrietty na dwie wiewiórki, przeskakujące tuż nad nimi z drzewa na drzewo.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Henriette zależało na widowisku. Go big or go home. Zawsze fascynowały ją poroża, które ojciec przynosił z polowań. W dodatku liczyła, że to co upolują wspólnie przyrządzą. Nie była pewna czy jej delikatna dusza sobie z tym poradzi, ale chciała chociażby poobserwować to. Lubiła przyglądać się temu, gdy ktoś coś robił. Odprężało ją to. Doceniała ciszę. Tak właśnie często w domu spędzali czas, każdy zajmował się czymś swoim i dla niej to był idealnie spędzony czas. Była pewna, że w tym wypadku również byłaby zadowolona móc przyglądać się temu co Dorien robił.  
Była całkowicie zdana na niego. Przytaknęła mu na znak, że słucha go. Mógł ją teraz prowadzić wszędzie, a by za nim poszła. Lubiła bardzo las. Kochała, gdy rano słońce wschodziło, promienie przedzierały się między drzewami i padały na jej futro. Uwielbiała mgliste noce, gęste takie w których mogła się zgubić. Przyjemny był mech, miękki jak łóżko. Złapała mężczyznę pod ramię, lekko opierając głowę o jego ramię.
- Wiesz, ja długo też nie umiałam tego robić. W mojej kwestii wydaje mi się, że blokowała mnie... - wahała się, próbując dobrać słowa. Zaczynała coś mówić i po chwili przerywała, zdając sobie sprawy, że to nie miało sensu. No i na nic jej było mentalne przygotowanie, skoro dalej siliła się na odpowiedź. - Wydaje mi się, że ja sobie sama bardzo długo stałam na drodze do tego. Musiałam odpuścić parę rzeczy, pogodzić się z kilkoma sprawami.
Henriette spodziewała się tego tematu. Zastanawiała się jak będzie miała odpowiedzieć. Powinna skłamać czy przyznać się, że ona nie postrzegała tego jako dar. Nie chciała, by to wpłynęło jakoś na nich. Zawsze się obawiała, że ktoś weźmie to za słabość za coś co ją spowalnia. Bała się, że kiedyś ktoś będzie chciał to wykorzystać, ubliżyć jej. Dorienowi jednak mogła zaufać, prawda? Miała taką nadzieję.  
- W moim przypadku to była kwestia życia lub śmierci. Umierałam i to w żałosny, słaby sposób. Choroba zabierała ze mnie wszystko, nie żeby wtedy było tego dużo. Nie do końca postrzegam to jako dar, a bardziej konieczność, która musiała się stać bym mogła teraz z tobą się spotkać i zajmować się tym czym się zajmuję. - Nie była jeszcze gotowa opowiedzieć więcej, a w dodatku nie spytał. Nie chciała się narzucać swoją historią, ale zapytana raczej by się podzieliła szczegółami. Przystanęła wraz z nim i spojrzała wyżej. Uśmiechnęła się na widok tych małych zwierzątek. Chciała przedłużyć tą chwilę. Na moment przymknęła oczy i wsłuchała się w otoczenie, nasłuchiwała dźwięków, których normalny człowiek, by nie usłyszał. Szukała intrygujących zapachów takich np. jak jagody lub żywica. Uśmiechała się, zadowolona. Teraz już nawet zimny wiatr był przyjemny.  
- Opowiesz mi o swojej przemianie?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1035
Przyznał kobiecie rację. Pewnie za bardzo chciał, wywierał na sobie presję. Z takim podejściem to nie miało prawa się udać. Może powinien zapomnieć o sprawie na jakiś czas, dać sobie możliwość zrozumienia dlaczego prawie popadł w zdziczenie, zgłębić wiedzę, ale podejść do tego bez stresu, z czystym umysłem.
Obrócił głowę w jej stronę w zupełnie naturalnym odruchu, kiedy wsparła się na jego ramieniu. Uśmiechnął się w taki całkiem serdeczny, przyjazny sposób.
- Tak, wiem - odpowiedział cicho, kiedy wspomniała o swojej chorobie, a ten subtelny uśmiech gdzieś zgasł - Pamiętam cię, jak byłaś mała. Nikt nie mówił w towarzystwie głośno na temat tego, co ci dolega, bo nie wypadało, ale to była taka tajemnica Poliszynela. Kiedy się widzieliśmy, wtedy, gdy twój ojciec organizował polowanie, ja już byłem… - urwał, choć nietrudno się domyślić, co chciał powiedzieć.
Dorien też wspominał ten okres z dozą żalu i smutku. A przynajmniej wydawało mu się, że ona tak właśnie się czuła. Mężczyzna zniknął, zostawił rodziców we Francji, a sam zamieszkał w posiadłości ojca w Anglii i odseparował się od tamtego towarzystwa. Sam był zagubiony, nie wiedział, co się z nim dzieje co miesiąc.
- Gdybym wiedział, to sam bym ci pomógł. Może nie jeszcze wtedy, gdy miałaś dwanaście lat… Marcus na pewno dobrze się tobą zaopiekował, lepiej niż ja, gdybym próbował ci pomóc.
Powrót myślami do tamtych wydarzeń wywoływał ciarki na plecach Doriena. Nigdy się nie bał tak, jak wtedy. Cały ten okres, tuż przed przemianą, tuż po i przez kilkanaście następnych lat, zarysowały potężną skazę na całym jego życiu.
- Jeśli chcesz, to pewnie - przytrzymał nisko zawieszoną gałąź, tak by Henriette mogła swobodnie pod nią przejść - Byłem żołnierzem. Mój ojciec miał tytuł lorda, ale nosił też mundur. W późniejszym czasie tylko w kwestiach honorowych, nie pełnił służby. Ja zresztą też nie byłem na pierwszej linii frontu, miało mi się nie przydarzyć nic złego. Zawsze czułem się bardziej Anglikiem, niż Francuzem, większą część mojego człowieczego życia spędziłem w Anglii i gdy Amerykanie żyjący na terenie brytyjskich kolonii zaczęli się buntować, trzeba było te zrywy stłumić. Brałem udział w tej wojnie, widziałem wiele. Zastrzeliłem kilka osób, mój oddział mordował też cywilów.
Dorien zreflektował się, że być może nie powinien jej mówić o tylu szczegółach. Tak, teraz też zabijał ludzi, ale z zupełnie innych, może nawet poniekąd uzasadnionych przyczyn. Zdecydował jej nie mówić, że potrafili zebrać ludność małych miasteczek w kościele, zamknąć ich tam na cztery spusty i podpalić drewnianą konstrukcję, brutalnie mordując wszystkich.
- Chodź tędy - mężczyzna zboczył z głównej ścieżki w dużo węższą, która po chwili zupełnie zanikła, pozostawiając tę dwójkę między drzewami - Polegliśmy w jednej bitwie, byłem mocno ranny. Miałem po prostu dziurę w brzuchu i na pewno coś z kręgosłupem. Mogłem chodzić, ale nie wiem, jak się przedostałem z lasu do jakichś bardziej cywilizowanych terenów. Zrzuciłem mundur, szukałem pomocy. Budynki były jeszcze daleko, jedna chata była od nich oddzielona, kobieta zabrała mnie w zasadzie z pola. Udawałem Francuza. Francja walczyła po stronie Ameryki. Nakarmiła mnie, umyła, opatrzyła. I czekała. Nigdy nie zapomnę, jak wyglądała, gdy mnie pogryzła.
Uznał, że na tym zakończy monolog. I tak powiedział bardzo dużo, a przecież nie zaprosił jej, żeby się nad nim użalała. Oczywiście zupełnie nie postrzegał tak jej zwierzeń. Ale on był mężczyzną, im nie wolno się mazać.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Henriette słuchała go uważnie, jednocześnie podziwiając naturę. Pięknie tutaj było. Jesień była najlepsza do spacerów. W ogóle chyba właśnie tą porę roku lubiła najbardziej ze wszystkich. Kolory były takie ciepłe, wprawiały ją w takie poczucie komfortu. Jednocześnie zauważyła, że w tym czasie więcej czasu spędzała w domu i łapała te swoje...złe stany. Płakała wieczorami, nie miała ochoty rozmawiać z innymi. Gdyby była zwykłym człowiekiem pewnie, by sprowadziła do domu połowę szpitala, byle ktoś jej pomógł. A tak...wolała już siedzieć sama. Właśnie teraz na wspomnienie jej choroby, serce ją zabolało. Silny ściskający ból, który czasem jej zabierał oddech.  
- Jak byłam mała, służki mówiły, że przypominam winogrono lub starą śliwkę, bo urodziłam się ponoć bardzo sina. Raz słyszałam jak jedna nazwała mnie kostuchą. Moja matka była pewna, że to jej wina, że urodziła taką córkę. Nie zdecydowali się już nigdy na dziecko co wydawało się absurdalne dla opinii publicznej.  
Tak, zdecydowanie był to żal. Odczuwała smutek i pewne zagubienie, a nawet poczucie niesprawiedliwości. Miała tyle szczęścia rodząc się w takiej rodzinie i jednocześnie tyle się wycierpiała. Czasami lubiła myśleć, że było to dla zachowania równowagi. Pocieszała się jak mogła. Wszystko, byle nie oszaleć przez własne myśli.  
- Marcusa poznałam dopiero gdy przyszedł mnie przemienić. Ojciec jakoś wcześniej nie chciał mi go przedstawić. Później mi powiedział, że gdyby to zrobił to pewnie bym wyczuła, że nie był to zwykły gość i nie dawała mu spokoju. Ponoć byłam bardzo donośna - zaśmiała się na to wspomnienie.  
Henriette była świadoma tego co się działo na wojnie. Ojciec nie raz jej opowiadał o tym, by była gotowa na wszystko. Nie chciał, by była potem zaskoczona tym jakie oblicza potrafiła przyjąć. Była świadoma, że Dorien był wstanie zrobić coś brutalnego. Bardziej ją zastanawiało czy pamiętał o tym i żałował? Miał całą wieczność na odpokutowanie. Dlatego ona unikała wojny, dlatego próbowała wszystko zawsze załatwić rozmową. Może i teraz była wilkołakiem, była silniejsza, miała wyostrzone zmysły, a wciąż była delikatna. Przede wszystkim psychicznie była wrażliwą osobą i wojna, bitwy były dla niej przerażające.  
- Ja zachorowałam, znowu. Tym razem było źle, tak jak jeszcze nigdy nie było. Schudłam bardzo dużo, byłam osłabiona. Było mi tak zimno, nie pomogły mi trzy kołdry i przesunięcie łóżka bliżej pieca. Jednocześnie każdy mówił, że byłam rozpalona. Pamiętam, że kaszlałam bardzo, tak jak nigdy i w pewnej chwili zaczęła się pojawiać krew. Białe chusteczki szybko przybierały szkarłatny kolor, a ja z każdym dniem byłam coraz słabsza. Pamiętam, że rodzice zaczęli się kłócić, nigdy nie robili tego przy mnie czy służbie, według nich nie przystawało tak robić. Mama płakała, darła się, że nie mogą dopuścić do tego. Kazali mi się ubrać, założyli mi suknie, była tak ciężka, że ledwo mogłam się w niej poruszać, a w dodatku była za duża. No i wtedy poznałam Marcusa, każdy trzymał mnie w niepewności do ostatniej chwili, nie wytłumaczył co się dzieje. Wyjechałam z nim, to był moment gdy pierwszy raz wyszłam z domu i było okropnie. Wiesz całe życie o tym marzyłam, a okazało się być jednym wielkim rozczarowaniem. Było brudno, śmierdziało i ten hałas, wszystko było takie głośne. Do tej pory wolę siedzieć w domu - zwierzyła się mu. Była zszokowana tym jak dobrze jej to szło. W dodatku ból w klatce piersiowej zaczął maleć. Lżej się zrobiło. Chodziło za nią tyle różnych zmartwień i czasami to było dla niej za dużo. Jednak spisywanie wszystkiego na papier nie było tak dobre jak porozmawianie z kimś. Nie chciała, by Dorien pomyślał, że się skarży czy użala. Potrzebowała tylko, by ktoś ją wysłuchał, okazał chociaż ziarno zrozumienia dla jej sytuacji.  
- Wiesz, zawsze byłam pogodzona ze śmiercią. Wiedziałam, że przyjdzie, że mnie zabierze do krainy wiecznego snu. Gdy kładłam się wieczorem spać i zamykałam oczy często myślałam czy otworzę je rano, zwłaszcza gdy zdarzały się te silne gorączki. Byłam pogodzona z tym i wtedy gdy umierałam nie bałam się. Czułam się jakbym przyszła na dużo wcześniej umówione spotkanie, na które była gotowa od bardzo dawna. Nazwałabym to nawet ulgą. Wszystko co stało się potem było czymś na co nie byłam gotowa, czego nie mogłam przewidzieć. Przerażało mnie to, tak cholernie się bałam i czasem nawet dalej się boję. Przepraszam, przyszliśmy tutaj w innym celu. Już się zamykam - zaśmiała się na ostatnie zdanie. Przystanęła na chwilę w miejscu, by spojrzeć na niego i móc się uśmiechnąć do niego. Nieśmiało złapała go za dłoń, tak stali trzymając się za dłonie. Rozejrzała się dookoła, pięknie było. Była bardzo zadowolona chociażby z takiego spaceru. Nasłuchiwała dźwięków, próbowała usłyszeć czy jakieś zwierzę nie chodzi wkoło nich. Oj jak łatwo było je łapać przemienioną w wilka. Jej uśmiech się poszerzył ponieważ różne myśli zaczęły jej w głowie wariować.  
- Chciałbyś kiedyś zobaczyć moją przemianę?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1035
Dorien słuchał Heni z uwagą. Mimo że nie siedzieli na ławce czy przy stoliku, więc nie był w stanie się jej przyglądać, to co jakiś czas spoglądał w jej stronę, tak by odczuła, że jest zainteresowany jej historią. Poniekąd już ją znał, wiedział, że chorowała jako dziecko i to bardzo poważnie. Że była taką księżniczką zamkniętą w wieży, a jej ostatecznym wybawcą miał być Marcus, który zamiast księcia na białym koniu przybrał formę złego wilka. Okazuje się, że bajki nie zawsze kończą się szczęśliwie. Chociaż - to zależy kto jak definiuje ‘szczęście’. Gdyby nie zostali zarażeni wilczym wirusem, aktualnie byliby stertą szczątków zamkniętych w przepróchniałych skrzynkach, przysypanych kilkoma metrami ziemi. A tak - byli żywi, niemal 300 lat po tym, jak opuścili łona swoich matek. Czy nie byli zatem szczęśliwcami?
Zatrzymali się na chwilę, a Henriette złapała Doriena za rękę, a drobny uśmiech przemknął mu przez usta.
- Bardzo lubię słuchać, jak mówisz. Sama treść jest przygnębiająca, to prawda i bardzo mi przykro, że cię to spotkało. Myślisz, że to, czego możesz doświadczyć teraz i w przyszłości, jest lub będzie w stanie zrekompensować ci te stracone lata?
Niestety nie będzie mogła wrócić i przeżyć jeszcze raz najcudowniejszego okresu, jakim jest dzieciństwo, a biorąc pod uwagę, jak piękne jej pierwsze lata życia mogłyby wyglądać, gdyby nie była chora, ciężko stwierdzić, czy życie wieczne wynagradza tę stratę.
- Pewnie, że chciałbym zobaczyć przemianę. Mogłabyś mnie poinstruować jak to się robi, wtedy moglibyśmy beztrosko biegać po lesie.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Musiała się zastanowić nad pytaniem Doriena. Czy było wstanie to wynagrodzić stracone lata? Czy było to możliwe? Myślała nad tym pytaniem. Nie była wstanie odpowiedzieć na jego pytanie. Bo mimo tego że obecnie mogła robić wszystko co chciała, bardzo długi okres spędziła w domu, zamknięta. Możliwe, że przemiana była wstanie jej to wynagrodzić, ale ona nie korzystała z tego. Marnowała wszystkie szansy jakie jej los dawał. Bała się podejmować ryzyka, chciała żeby to była ostrożność, mądre posunięcie, strategia w grze, którą wymyśliła. Prawdę mówiąc był to lęk, tchórzostwo, uciekanie przed nieznanym, przed potencjalnym zranieniem. Henriette Augustine de Rouvroy z stada Wijsheid, ukochana córka Marcusa była zwykłym tchórzem. Tak siebie postrzegała Henriette i robiła wszystko, by nikt tak o niej nigdy nie pomyślalał. To strojenie się, wiecznie poprawianie wyglądu, nienaganne maniery to tylko po to by nikt nigdy nie mógł jej nić zarzucić. Była to jej pewnego rodzaju tarcza, coś co jej zdaniem oddzielało ją od krytyki. Nie chciała współczucia, nie wiedziała jak się ma wtedy zachować. Krępowało ją to, sprawiało, że się jeszcze bardziej zamykała. Jednak w towarzystwie Doriena było jej lżej. Czuła się, że jego współczucie nie było wymuszone, a to co usłyszy nie wykorzysta przeciwko niej.  
- Nie jestem wstanie ci odpowiedzieć na to pytanie, ale będę o nim pamiętać – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.  
Chciał zobaczyć przemianę. Nagle poczuła lekki stres, że może jej się nie udać chociaż od dawna nie miała z tym problemu. Złapała jego drugą dłoń tak by mogła na jego dłonie odłożyć swoje ubranie. Zdjęła szal, później sukienkę i bieliznę. Nie krępowała się jako że nigdy nie wstydziła się swojego ciała i swojego wyglądu. Zawsze zdawała sobie sprawę z swojej atrakcyjności zwłaszcza gdy jeszcze po przemianie przybrała na wadze. W dodatku było to niezbędne do jej przemiany. Nie chciałaby zniszczyć ubrań. Stała przed nim nago, tak jak ją matka natura stworzyła. Poczuła chłodny wiatr na skórze, przeszedł ją dreszcz, ale taki przyjemny.  
- Jesteś gotowy?  
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach