12/11/2022 - wydajemy hajs

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Od nocy wprowadzenia się Weia troszkę już minęło - nie dużo, ale wystarczająco, abyś sprowadził część jego rzeczy do Waszego domostwa. Na pozostałe przedmioty Chińczyk musiał jeszcze troszkę poczekać - Ty w tym czasie chciałeś mu to kapkę wynagrodzić. Zakupy – kto ich nie lubił? Wydawanie pieniędzy, zwłaszcza cudzych, od zawsze sprawiało wiele radochy. Ze środkami na koncie oczywiście nie miałeś większych problemów - łamiąc przez – zero. Ten przeżyty na ziemi tysiak zrodził w Twoim wykonaniu wiele inwestycji: na poczet sztuki, wypraw archeologicznych, wykupu kilku agencji artystycznych - mówiąc wprost: mając tysiącletni łeb na karku, dorobiłeś się sporego majątku. Dziś wiele z gałęzi, w które wpakowałeś spore sumy pieniędzy, zwracały się samoistnie. Dzięki temu dane Ci było żyć z odsetek – i bawić się również na “ich koszt”. To, że pławiłeś się luksusem i nie krzyczałeś o nim na lewo i prawo to inna bajka. Skromne podejście do życia - acz bez odmawiania sobie przyjemności w domowym zaciszu - oszczędziło Ci konieczności pracy nad opinią publiczną. Dla niej istniałeś jako anonimowy inwestor, co było Ci niejako na rękę. W przypadku Weia sprawa się troszeczkę komplikowała.  
- W samej galerii będziemy “bezpieczni”, pozwoliłem sobie ją wynająć na dzisiejszy wieczór. - Gorzej z dotarciem do niej. - no tak, o tym również należało pomyśleć, ale najpierw... Przygotowania...
Korzystając ze swobody w poruszaniu się i braku nakazu stosownej prezencji, Louis przyodział bardziej casualowe ubrania: lekko przetarte jeansy, sportowe obuwie, na to gładki top i kurtkę. Dopełnieniem “streetowej” stylizacji były ułożone włosy - ładnie zaczesane z charakterystyczną grzywką na bok z uroczo rozjaśnionymi końcówkami na biało. Do tego oczywiście kolczyki w uszach i klasyczny natural makeup dla zachowania świeżego wyglądu cery. Wisienką na torcie było spryskanie szyi szczyptą perfum.
- Gotowy? - w przeciwieństwie do Weia, Louis nie musiał zakładać maski na twarz. Był sobą - jednostką anonimową, może troszeczkę emanującą bogactwem - głównie z powodu marek ubrań na ciele, chociaż i te niespecjalnie go wyróżniały, ponieważ metki szczęśliwie nie rzucały się zbytnio w oczy.
Na miejsce mieliście przyjechać pojazdem i to nie byle jakim – jego. Tym razem dla urozmaicenia zabawy pod siekierkę wybrałeś sportowe autko miast klasycznego - Łambołgini. Ponieważ byłeś leniwą bułą, kluczyki rzuciłeś Weiowi – niech się chłopak wykaże i pokaże, co potrafił.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Młody wampir sprowadził do domu Louisa całkiem sporą cześć garderoby oraz oczywiście kolekcję biżuterii. Ta była dosyć pokaźna, ale Wei był jak sroka. Uwielbiał wszystko co było błyszczące i wpadło mu w oko. Większość była ze złota, białego, różowego... Niestety nie ze srebra. Nie narzekał jednak. Jedyna na co czekać musiał dłużej to swoje autka i motorki. Zabawki wyjątkowo drogie i cenne musiały być przetransportowane drogą lotniczą w specjalnych warunkach, a potem przerejestrowane i ubezpieczone we Francji. Żaden to problem finansowy dla Weia, który akurat pieniędzy miał pod dostatkiem... Bardziej czas oczekiwania był dłuższy.
- Wynająć? Całą? Nie przesadzasz Louis? - odparł z rozbawieniem w głosie, ale nie zamierzał się z nim sprzeczać. Zagwarantuje im to oczywiście bezproblemowe zakupy, bo nie daj boże jeszcze jakaś fanka, by go zauważyła, a tam gdzie jest jedna... Są ich tłumy. Wei ma lekką traumę z tym związaną z powodu Chin. Tam fanki są wręcz nieprzewidywalne. Jego życie prywatne po prostu nie istniało.
Ubrał się również dosyć luźno, bo w końcu szli na zakupy. Ciemniejsze jeansy, luźna koszulka z nadrukiem jakiejś bardziej znanej marki w kolorze bieli i złota, na to zielona kurteczka i apaszka (click) oraz jakieś markowe oczojebne sneakersy. Włosy miał ułożone w delikatny nie ład, rozjaśnione, nieco rudawo-brązowe. Dużo biżuterii i parę subtelnych kolczyków, wyjątkowo jednak nie ubrał soczewek. Oczywiście spryskał się ulubionymi perfumami z nutą jaśminu.
Twarz zasłoniła czarno-złota maska, która miała zdecydowanie nie zdradzać kim jest, choć i to niekiedy nie pomagało. Zażyli fani byli w stanie i tak dociec prawdy. Niekiedy byli lepsi niż profesjonalni detektywi. Straszne...
- Oczywiście. - mruknął zadowolony i z chęcią złapał kluczyki. Oh... Lamborghini Aventador... Niezwykle drogie cacko składane ręcznie. Co nieco znał się na motoryzacji.
Wsiadł chętnie do samochodu i skierował się do wyznaczonej galerii oczywiście prosząc o instrukcje, bo nadal był w fazie poznawania Paryża. Zdolności jazdy Feniksa były na bardzo wysokim poziomie. Widać było, że znał się na prowadzeniu takich samochodów, poza tym Jun widział we wspomnieniach jego kolekcje. Nie były to tanie samochody. Bugatti czy Evija to koszty milionów funtów, a co dopiero euro.
Pod galerię jednak zawiózł ich bezpiecznie aż miał momenty, w których dał się lekko ponieść. Och nie mógł sobie odmówić...
Zaparkował na parkingu podziemnym i ściągnął maskę z twarzy.
- Będziesz dzisiaj moim Sugar Daddy? - zaśmiał się cicho, ale dla Weia pieniądze nie grały znaczenia. Nigdy nie przejmował się ich sumami, ani na co wydaje. Jak coś chciał mieć to kupował.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Fani potrafili skutecznie uprzykrzyć życie - dlatego byli podobni do Inkwizycji: szpiegowali, naprzykrzali się, a w najgorszych wypadkach dopadali Cię w Twoim najświętszym sanktuarium zwanym domem. Coś tam o tym wiedziałeś - więcej nie musiałeś, aby w ramach możliwości zorganizować synowi odpowiednią ochronę. To przy okazji pozwoliło Ci na coś więcej niż proste trzymanie ręki na pulsie – na przykład na ukradkową obserwację poczynań szczylka. Chwilowo przemilczysz myśl w oczekiwaniu na dogodniejszy moment, bowiem obecny moment przeznaczyłeś na taksację przygotowań syna. W przeciwieństwie do niego Ty nie byłeś tak “odjechany”, ale miało to swój powód, inny od ukrycia persony pod skórą zwyczajowego “nastolatka” na zakupach, o którym być może mu powiesz Weiowi nieco później.  
Jak zostało powiedziane: Louis nie szastał na lewo i prawo wieściami o swoim bogactwie, ale też nie stronił od rozpieszczania swoich kubków smakowych i wzrokowych dogodnymi luksusami. Wybór tego konkretnego modelu auta nie padł z przypadku – jako że sam wiedzy specjalistycznej wampir w dziedzinie motoryzacji nie posiadał, przed dokonaniem zakupu poświęcił wiele czasu na dyskusję z całym gronem specjalistów w tej materii. Do tego później doszły konsultacje z mechanikami, bo nie widział powodów, dla których nie miałby wpakować odrobiny gotówki na podrasowanie czterech kółek - nie tylko bebechów pod maską, ale i wyposażenia wnętrz pod okiem innych specjalistów.
Finalizując: Wei zasiadając za kierownicą pojazdu, miał niebywałą szansę poczuć nie tylko moc dzieciątka, ale i wygodę foteli i szmery bajery elektroniki z naciskiem na autopilota. Tak, ten pojazd go posiadał, podobnie jak wzmocnione przyciemnione szyby, pakiet standardu typu - wejście na kable USB i tak dalej oraz całą masę innych dodatków - w tym personalny mini komputerek dla wygody no i wzmocnione basy z tyłu. Generalnie młody nieśmiertelny będzie miał w czym wybierać, o ile dokopie się do wszystkich nowinek i niespodzianek ukrytych w autku wykonanych na specjalne i wyłączne zamówienie zleceniodawcy Louisa.
- Biorąc pod uwagę Twoją profesję, to nie, nie przesadzam. Uważam to za niezbędny środek zapobiegawczy, jeżeli chcemy myśleć o spokojnym chodzeniu po sklepach w galerii i nie tylko. - w czasie krótkiej wymiany zdań Twoje błękitne ślepia błysnęły tajemniczą iskrą. Chińczyk dobrze znał ten typ spojrzenia – sam go przecież tego nauczyłeś.
Pod kocykiem zakupoholizmu ukryłeś niespodziankę, której hint właśnie sprzedałeś, ale nic poza tym. W stosunkowo bezczelny sposób, acz świadomie zamierzałeś wzbudzić w potomku głód ciekawości i trzymać go w nim aż do ostatniej chwili. Ciekawiła Cię jego reakcja oraz to, czy złapie przynętę. Póki co niczego więcej nie zdradzałeś, a jedynie rzuciłeś kluczyki, śledziłeś wzrokiem ich lot i lądowanie w pewnej dłoni.
- Jak ładnie poprosisz, to kto wie? Poza tym przyda się Ci się mała rundka po mieście, abyś trochę się z nim zaznajomił. - z dwóch scenariuszy Jun wolał nie szukać zagubionego pisklaka w chaotycznym paryskim morzu. Dziewicze zapoznanie się z nowym miejscem miało pomóc Chińczykowi w zaaklimatyzowaniu się w nim - poznaniu co ciekawszych placówek, rejonów, dzielnic - wszystkich interesujących punktów w menu dzisiejszego wieczoru, które z pewnością mu się kiedyś przydadzą. W końcu kto wie, gdzie zawędruje Wei, gdy nie będzie siedział obok Louisa?
Etap przygotowań miał się niebawem zakończyć: schowałeś do kieszeni telefon oraz portfel – przepraszam, drugi item spakowałeś do nereczki, którą przewiesiłeś sobie na skos. Przed zejściem do podziemi, podszedłeś do wampira w kaprysie wetknięcia nosa w zagłębienie jego szyi i wciągnięcia głębokiego wdechu o jaśminowym posmaku. Wydechem podrażniłeś jego odsłoniętą skórę i dopiero wtedy, jak gdyby nigdy nic, ruszyłeś przodem do garażu z trzema cackami: znanym już klasykiem Mustangiem, obecnym autkiem o chromowanej barwie lakieru oraz czymś, co chwilowo stało okryte płachtą w fizycznej materii i tej bardziej mistycznej – tajemniczej.
- Tylko nie szarp moim dzieckiem. - rzucił wampir, zająwszy miejsce obok kierowcy. Rarytas numer jeden: drzwi reagujące na konkretną barwę głosu.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
W Chinach to była istna katorga. Wei był bardzo znany i pożądany, a mimo, ze Azjaci rzekomo szanowali swoją prywatną przestrzeń, tak celebryci jej praktycznie nie mieli. Otrzymywali za to oczywiście rekompensatę w postaci pieniędzy, sławy, uwielbienia tłumów... Ale równało się to z tym, że posiadanie czegokolwiek będzie zauważone. Mimo, że Wei przeszedł na przysłowiową emeryturę i nie daje już aktywnie koncertów, to nadal pojawia się na ważniejszy wydarzeniach zaproszony. Był ikoną Chin. Nie było osoby, która by go nie znała. Co do reszty Azji? Również był popularny, bo śpiewał też w Korei czy Japonii.
O majątku Weia więc wszyscy wiedzieli, stąd ochrona, którą się otoczył. W Chinach jednak do okradania celebrytów nie dochodzi często, ale nadal wolał chronić się przed tłumem fanek. Wei nie mógł się doczekać aż jego zabawki znajdą się w Paryżu. Oczywiście specjalnie ukryje je pod inną rejestracją, by na dłużej zmylić fanów.
Tak więc teraz miał okazję podziwiać zabawki Stwórcy. Jego podrasowane i customizowane Lambo robiło wrażenie. Podobał mu się ten odmieniony samochód, a potrafi docenić moc takiej zabawki.
- Masz rację. Wolę nie zakończyć naszych zakupów tłumem fanek, które chcą mnie rozszarpać... - powiedział rozbawionym tonem głosu, ale oczywiście było w tym ziarenko prawdy. Fanki niekiedy gorsze niż mafia, bo nie można za bardzo podnieść ręki. Wampir jednak był ciekaw cóż takiego Wiatr zaplanował. Widział to tajemnicze spojrzenie... Sprawiało, że Feniksa przeszedł przyjemny dreszcz po plecach.
- Dobrze... Jak sobie życzysz Daddy... - rzucił specjalnie, prowokacyjnie, drocząc się z nim nieco, bo nie byłby sobą gdyby tego nie robił.
Wei jednak odruchowo zadrżał czując go tak blisko swojej szyi. Mruknął cicho i odprowadził go wzrokiem do samochodu. Diabeł...
Zasiadł za kierownicą tego cacka i odpalił, kierując się na ciasne ulica Paryża, które jednak zręcznie pokonywał. Mała przejażdżka dłuższą trasą była jak najbardziej wskazana.
- Nie? Mną szarpać lubisz, a też jestem twoim dzieckiem... - mruknął jak gdyby nigdy nic, ale obchodził się z samochodem odpowiednio. Ani razu nie zgasł, ani razu nie niepotrzebnie nie użył gazu. Jazda była płynna i bardzo przyjemna, ale Wei miał doświadczenie. Rekreacyjnie ścigał się samochodami na torach, ale preferował motory. To na nich czuł się pewny siebie do tego stopnia, by móc się dać ponieść.
- Co to twoje dziecko potrafi, hmm? Zdradź mi.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Znajomość pojęcia prywatności od zawsze kulała z większym naciskiem na toczenie się łamane przez umieranie w czasach współczesnych. Louis cenił sobie piękno sztuki i jej artystów - to, czego jednak im współczuł, to wielu wyrzeczeń, które musieli zaakceptować oraz faktu, że w dobie obecnych czasów byli niczym więcej, jak produktami agencji masowo wypuszczanymi na rynek do sprzedaży. Takie traktowanie drugiego człowieka bez wątpienia gwałciło jego podstawowe prawo do nietykalności - niestety bardzo często przekreślane na ich własne życzenie w wierze dożycia lepszego jutra. Sława, pieniądze i ustawienie do końca dni – na tym koło tragedii się zamykało, pozostawiając furtkę dla nielicznych przypadków, którym udawało się wyrwać z nieprzyjemnej rutyny.
Przynajmniej ten jeden aspekt wyrzeczenia z racji bycia wampirem, niezmiernie Cię cieszył. Z podobnym uznaniem przyjmowałeś wszelkie zaczepki drapieżnego Feniksa.
- Nie śmiałbym nigdy Tobą szarpnąć Wei Liu. - odrobina słownych przepychanek jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła. Co innego, że może CZASAMI obaj przesadzili z zabawą, lecz z drugiej strony – zawsze i wszędzie wszystko odbywało się za zgodą drugiej strony i nigdy bez niej. Cokolwiek miało miejsce w czasie ich igraszek, nie wykraczało poza jasno wyznaczone granice. Louis do dziś trzymał się tej zasady, a jej jedynym wyjątkiem było autko no, bo... Szanujmy się Wei, ale chyba Ty także byś nie pozwolił na szarpanie Twoim mechanicznym dzieckiem, w które wpakowałeś grube miliony, a które było dla Ciebie prawdziwym oczkiem w głowie. Prawda?!
- Żeby popsuć Ci zabawę? Nigdy w życiu. - przy okazji: zdradzanie niespodzianek nie wchodziło w grę - to przecież zniszczyłoby cały fun z prowadzenia. W mniemaniu nieśmiertelnego Wei powinien się kapkę rozerwać, nim dojadą do celu podróż. O parkowanie w garażu Louis się wówczas nie będzie martwił, gorzej przy opcji opuszczenia pojazdu i wejścia do samej galerii.
Co prawda ta została na dziś wynajęta, lecz kto wie, ilu dociekliwych śmiertelników zdołało na JUŻ i WCZORAJ znaleźć dziurawe furtki, przez które będą się przedzierać? Wówczas na nic zda się zdobiona maska i próba ukrycia twarzy – ba, nie daj boże, jeszcze ktoś zobaczy ich razem. Takie niuanse bardzo szybko trafiłyby do sieci, a wycięte z kontekstu miały nie tyle szansę, a wręcz pewnik na przyciągnięcie uwagi wielu antyfanów. Mając to na uwadze, Louis specjalnie przyodział taki, a nie inny strój, tym samym udając zwykłego kumpla Weia.
Mądre? Mądre jak na szpiega przystało.
Przyjemność z płynnej jazdy samochodem pieściła nie tylko ciało młodszego nieśmiertelnego - starszy także korzystał z tej przyjemności. Niestety wszystko, co dobre, kiedyś się kończyło, gdy na horyzoncie wyłaniał się oświetlony budynek galerii.
- Od teraz będę Twoim najlepszym ziomkiem do picia. - oznajmił Louis w zdradzeniu planu działania, mającego na celu ochronę reputacji Weia.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei był jednym z takich produktów. Odpowiadało mu to, bo nie miał czasu myśleć o tym co było kiedyś... Do czasu aż nie zostawał sam w domu. Wtedy wracało to niego ze zdwojoną siłą. Sława jednak skutecznie uratowała mu życie. Tylko dzięki temu był w stanie odnaleźć się na nowo i tworzyć sztukę, zamiast pozbawiać życia innych.
- Nie? - mruknął z dość zadziornym uśmiechem ,a le doskonale znali swoje granice. Raz ich zbliżenia były bardziej drapieżne, a raz bardziej czułe i spokojne. Wszystko zależało od ich nastroju, ale o dziwo dość łatwo się dopełniali. Ich nastroje często się zgrywały więc nie mieli problemów typu kompromisów czy robienia czegoś na siłę. Jego mechaniczne dzieci był bardzo zadbane i serwisowane. Oczywiście, że w Chinach kilka razy nimi szpanował. Co to za frajda z posiadania sportowego samochodu gdy nie można nim złamać parę przepisów...
- Ależ jesteś dziś tajemniczy... - powiedział do niego spokojnie, ale zaraz zajął się prowadzeniem samochodu i podziwianiem tak odmiennego miejsca. W Chinach wszystko było inaczej, ale można powiedzieć, że znał je na pamięć. Dużo podróżował wte i we wte przez ten rozległy kraj. Przyglądał się więc przyciskom i chętnie coś tam poklikał by sprawdzić co jak działa. Ciekawość była silniejsza...
Nie wiedział czy ktokolwiek chciał się zakradać do galerii. Na pewno skoro została zamknięta dla reszty ludzi. Wei wyjątkowo dzisiaj nie wziął ze sobą ochrony, bo nie chciał psuć sobie zabawy. Niezbyt martwił się tym czy ktoś się dowie, ze spotyka się z Louisem, ale nie chciał junowi narobić swoją osobą problemu. Już i tak wiele ryzykował mieszkając z nim, a wiedział, że Wiatr cenił sobie prywatność.
Zaparkował na parkingu i wysiadł z autka, by się rozprostować.
- Ach tak? Jak mocną masz głowę? - spytał się go z uśmiechem i oddał mu kluczyki, bo miał tendencję do gubienia nie swoich rzeczy, a Jun miał akurat torbę. Wei nie zabrał niczego takiego. W telefonie miał karty i nimi mógł płacić. To samo w zegarku. Co jak co ale tą wygodę bardzo doceniał.
- To gdzie najpierw? I jak ja te zakupy zmieszczę do Lamborghini? - rzucił ciekaw rozwiązania, ale samemu myślał raczej o załatwieniu sobie dostawy tych zakupów do domu na jutro. Co jak co, ale nie zamierzał tego wszystkiego ze sobą targać...

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pierwsze stopnie na schodach do piekła zaliczyliście szmat czasu temu – teraz pozostała Wam wyłącznie winda. Nie obawiaj się więc: klikaj, przekręcaj i przekładaj, co chcesz i ile chcesz – my Ci tylko podpowiemy: do wykorzystania miałeś - oczywiście klimatyzację, radyjko i największe cacko - pokładowy komputerek: niejako mózg mechanicznej bestii. Prosty interfejs pozwalał na szybkie klikanie w ekran - możliwość wyboru autopilota i jego ustawienie, do tego klasyczna nawigacja, zmiana natężeń świateł, lusterek i tak dalej - wszystko to sterowane było również za pomocą głosu dla zminimalizowania ryzyka rozproszenia kierowcy podczas jazdy poprzez wydawanie prostych komend.
Przy dociekliwszej inwestygacji miałeś nawet szansę zapoznać się z samochodowym AI – może nie pokroju EDI z ME, ale na tyle prostym i sympatycznym, by skutecznie uprzyjemnić sobie jazdę, na przykład rozmową z nim i cwanym, aby cwanym, aby Cię kapkę odciążyć lub wspomóc podczas samochodowych szaleństw. Brzmiało skomplikowanie? I dobrze, bo takie było - módlmy się, aby w tak nafaszerowanym technologicznie pojeździe nic nigdy nie zaczęło szwankować... A nie, czekaj...
Sztuczna Inteligencja miała jeszcze jednego asa w rękawie, mianowicie wgrany moduł przeprowadzania szybkich diagnoz na wypadek takich sytuacji wraz z opcją przełączenia na tryb manualny na poczet oddania pełnej kontroli kierowcy.
- Podanie Ci wszystkiego na tacy byłoby zbyt nudne, a ja lubię delektować się widokami, w tym i Twoim, gdy pożera Cię ciekawość. - zaczepną lepiankę słów Louis wypowiedział dopiero po zaparkowaniu samochodu i odebraniu kluczyków do niego od Weia. Być może wampir był nieco staromodny, a może wyszedł z prostego założenia obejmującego kwestię bezpieczeństwa...
Telefon, zegarek oraz inne urządzenia bardzo łatwo szło komuś ukraść, a z nimi przechowywane dane – podobnie wyglądała sprawa w przypadku toreb i innych “backpacków”. Z dwóch smutnych scenariuszy Louis wolał ostatecznie stracić swoją saszetę, a z niej portfel i kluczyki niż telefon czy zegarek. Do kasy potencjalny złodziej i tak by się nie dostał, ponieważ doszłoby do natychmiastowej blokady konta, z kolei auto – i tutaj na złoczyńcę czekałaby smutna niespodzianka: raz, musiałby wiedzieć czego szukać, a dwa: przecież pojazdu nie otwierało się WYŁĄCZNIE kluczykiem.
Zainstalowane AI naprawdę bywało złośliwe, zupełnie jak właściciel.
-  Gucci, Prada, Dior, Versache, Louis Vuitton – mamy całkiem sporo marek do obskoczenia. Dobrze, że pomyślałem o drugim aucie, bo chyba się nam przyda. - no więc problem dostarczenia zakupów do domu, a wiedziałeś, że będą one duże, został niejako rozwiązany jeszcze na etapie przygotowawczym: czyli de facto przed jego pojawieniem.
Na razie rzeczonego autka oczęta Feniksa nigdzie nie przyuważyły, a powód tego był prosty – takowe jeszcze nie przyjechało. Zgodnie z harmonogramem, a i ten ustaliłeś na krótko przed wyjazdem, miało zjawić się maksymalnie na godzinę przed wysłaniem stosownego komunikatu. Wniosek: dobrze zaplanowany wypad, to szczęśliwy wypad.
Chyba że zabawę popsują fani.
- Myślę, że całkiem mocną jak na “skośnego”. - Klient nasz Pan - prowadź ptaszyno i wypatruj niechcianych dusz.

Spoiler:

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
No no... Nie spodziewał się tego po swoim Stwórcy, że tak odpicuje swój samochodzik... Było to zdumiewające, choć Wei nie miał nigdy styczności z AI. W Chinach nie była ona tak powszechna, nie dążono do niej aż tak bardzo. Partia wolała mieć wszystko pod kontrolą. Bała się aż takiego postępu.
Mimo to bardzo przyjemnie mu się prowadziło. Nawet za bardzo. Ciekawe ustrojstwo. Jedynie kiedyś prowadził Teslę, ale ten samochód nie ma AI. Nie takiego, które wyczuł tutaj. Aż prosiło się by się nim pobawić. Samochodem oczywiście.
- To dobrze... Mamy na to sporo czasu. - mruknął z zadowoleniem i zerknął na godzinę. Była wręcz odpowiednia by zacząć zakupy.
Wei zdawał się na technologię, bo jednak by użyć ów kart potrzebować trzeba PINu, albo skanera biometrycznego czyli jego odcisku palców bądź w zegarku miał skaner dna. Zabezpieczył się wystarczająco przed kradzieżą. Nigdy jednak mu się to nie przytrafiło.
- Cieszy mnie to. Chodźmy więc po kolei co będzie najbliżej. - rzucił i wyszedł na pasaż, rozglądając się dookoła. Stanęło na Diorze, bo był najbliżej nich. Postanowił zrobić koło, a potem udać się na piętro. Co jak co, ale Wei uwielbiał kupować... Ubrania zwłaszcza. Szczególnie, że miał przy sobie Juna i bardzo chciał prosić o pomoc w wybraniu odpowiednich kreacji. Chciał też cieszyć jego oko skoro już razem mieszkali.
- To super, bo ja nie. - zaśmiał się perliście i ściągnął maseczkę, bo kto by przypuszczał, że fani mogliby się tutaj zakraść. Po tylu dniach w Paryżu na pewno go wytropili. Nie było możliwe, że by się uchował bez echa dwa tygodnie. To i tak był sukces.
Rzucił się więc do sklepu i zaczął grzebać za ciuchami. Specjalnie szukał kreacji, które zasłaniały mniej niż zazwyczaj. Ot chciał się trochę podroczyć...

Kostki: cri

Wszystko byłoby super gdyby Wei nie usłyszał w oddali pisku fanek. Aż włos mu się zjeżył na plecach i trochę spanikował. Nigdy nie pomyślał, że znajdą ich tak prędko. Normalnie nie do wiary. No nie zamierzał się ukrywać po kątach skoro osób było zaledwie kilka, a przecież nie mógł ich tak po prostu zignorować czy wyprosić. Jako, ze nie było ich wiele, zaledwie kilka fanek, to rozdał im autografy, porobił zdjęcia i poprosił o wyjście. Nie wyglądały namolnie więc miał nadzieję, że to im wystarczy. Chciał wrócić do zakupów. Nawet nie zdążył się przebrać...

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Fani bez wątpienia potrafili popsuć niejedną rzecz, a wręcz całą ich gamę - od prostego wypadu do spożywczaka przez zakupy w galerii handlowej. Dzisiejsza noc dała Wam tego przedsmak, podstawiając pod nos kilka zachwyconych dziewczyn, które o mało co nie zemdlały, mogąc zrobić sobie zdjęcia z ich idolem, a co dopiero po otrzymaniu autografu. Każda akcja niosła reakcję, a Wei mógł być pewny, że rozgłos pójdzie dalej, przynosząc kolejne rzesze fanów. Ty sam nie przywiązywałeś do tego zbytniej uwagi – przynajmniej na razie. Okiem szpiega otaksowałeś młode śmiertelne, a gdy uznałeś, że nie stwarzały większego zagrożenia - poza irytacją - zniknąłeś im z oczu, zanurzając się w morzu ubrań w sklepie.  
Dior - najbliższy ze sklepów na początek, jeden z kilku drogich: wampirom jak widać, ceny nie przeszkadzały. Spośród mnóstwa kreacji, oczy Louisa przyciągnęła jedna – czarna, złożona z materiałowej marynarki i spodni. Niby prosty klasyk – w teorii: w praktyce cała magia ujawniała się po założeniu, jednak nim do tego doszło, mężczyzna dobrał jeszcze kilka dodatków - dopiero potem, wykorzystując chwilę na focenie i rozdawanie autografów przez Feniksa, zniknął w przymierzalni. Wyłonił się z niej ubrany w zupełnie nowe ciuszki i takim też ukazał się oczom Weia, gdy ten odzyskał swobodę.
- Ty tutaj zajęty, a ja już zdobyłem pierwszy łup. - mając na uwadze, że całe zajście odbyło się w sklepie, albo przed nim, Chińczyk nie miał większych problemów z prezencją nowej kreacji.
Zamiast jeansów, bluzki i kurtki obecnie miał na sobie tamtą kosmiczną, raczej krótką materiałową marynarkę z figlarnym wycięciem na plecach. Pod nią oczywiście nie było nic – no może prócz łańcuszka na szyi i drugiego ładnie opiętego na talii. Do kompletu były oczywiście spodnie, również czarne i materiałowe z dodatkiem kolejnego łańcucha w roli paska. Biorąc pod lupę wymiary wampira, a te całkiem ładnie współgrały z tutejszymi rozmiarówkami, całość prezentowała się nienagannie.
- No i jak? - do pełnej stylizacji brakowało tylko odpowiednich butów, bo w szaleństwie wyboru wampir nawet zdążył dobrać eleganckie skórzane rękawiczki, zupełnie jakby miał je na oku jeszcze przed założeniem. Jeśli mnie spytać o zdanie, wszystko wyglądało na dobrze zorganizowany plan działania, jakby Louis już wcześniej kazał sobie przygotować ten komplet. Jeśli tak, to zdaje się, że zakupy były jedynie przykrywką do czegoś innego, niemniej...
Pomijając odświeżenie własnej garderoby, absolutnie nie wykluczałeś pomocy w doborze kreacji dla Weia – ba, wręcz na to czekałeś, niejako świadomie zaostrzając jego apetyt prowokującymi widokami: wpierw prezencji przodu kompletu no i oczywiście tyłu i odsłoniętych pleców. Nagle pytanie o moc głowy mogło wykraczać poza zwykłe rozumowanie odporności na alkohol, szczególnie gdy to oczy miały być bombardowane różnymi rzeczami.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Fanki. Największa zmora osoby popularnej zaraz po paparazzi. Wiedział, że długo się nie ukryje, ale i tak długo wytrzymał bez większej atencji. Dwa tygodnie to sporo na bycie niezauważonym. Pewnie któregoś wieczora ktoś go zauważył i tak to poszło. Wei rzadko opuszczał Chiny więc to była świetna okazja dla europejskich fanów, by zdobyć zdjęcie bądź autograf z nim.
Gdy w końcu zadowoli grupkę fanek, wrócił do swojego Stwórcy, który... Jak na złość zdążył już coś wypatrzyć i jeszcze się w to odziać. Feniks aż zamarł na ten ubiór, tak odsłaniający aż nazbyt wiele niż powinien. To był jednak wzrok pełen zachwytu. Paskudnie dobrze w tym wyglądał, aż bolało.
- Jesteś okropnym kusicielem Diable... Wyglądasz zjawiskowo. - odparł cicho do niego gdy się zbliżył, by podziwiać ten nagi tors. Oczywiście, że musiał dotknąć. Przejechał ręką delikatnie i zamruczał cicho na dotyk jego delikatnej, jedwabistej skóry. Oczywiście nie miał na celu większego kuszenia. Nie tutaj. Gdy roiło się od fanów.
Odkaszlnął i ruszył przeglądać ciuszki dla siebie. Nie zamierzał tak jak Jun tyle odsłaniać, nie tak przy fanach gdy mogli ich zajść. Wątpił by fanki coś podejrzewały co do ich związku z Louisem. Wei miał wielu znajomych z którymi się pokazywał tu i ówdzie w Chinach.
Zabrał komplet ciuchów i się w niego przebrał. Czerń i tutaj dominowała, ale również i blask. Wiele koralików i świecidełek, tak jak Jaśmin uwielbiał i nie potrafił sobie odmówić. Luźna bluzka odsłaniająca nieco tors, a na nią zarzucona błyszcząca marynarka. Materiałowe, połyskujące spodnie, a na buty wybrał srebrne trampki Diora.
Przebrał się dość sprawnie, sztuka którą opanował podczas zmian ubrań dla różnych aranżacji na scenie. Musiał być szybki. click
- I co ty na to? - spytał się go wychodząc z przymierzalni, poprawiając swoje włosy z nieładu do bardziej uczesanego ułożenia. Oczywiście kusić wzrok Qilina zamierzał w domu. Odłożył w międzyczasie kilka skąpych ubranek na ladę, by te Jun mógł zobaczyć potem. Nie zamierzał przecież zdradzać mu niespodzianek. Na to mieli czas. Można rzec, że wieczność.
Przeszukał jeszcze ten sklep parę dłuższych chwil i gdy dokonali transakcji, Wei pociągnął Louisa do kolejnego markowego sklepu. Nawet nie patrzył już na markę widząc ten znajomy znaczek LV. Chętnie więc zagłębił się w dalszych szperaniach po interesujące kreacje.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Dobrze, że obaj nie mieszkaliście w Chinach – tutaj ludzie przynajmniej mieli mniejszego świra na punkcie swoich idoli – gorzej, jeśli zza rogu wyskoczą wygłodniałe Azjatki, wtedy ola boga, spierdalamy pod dom boga.
Wykorzystując względny spokój wampir przeznaczył na przejście się po kilku dodatkowych “regałach”, oglądając co ciekawsze stylizacje - najczęściej te prezentowane na manekinach. W oczekiwaniu na Weia poszedł po konsultację pracownikiem sklepu na poczet zadania mu kilku podstawowych pytań o krój, ewentualne dopasowanie ciuchów i o szczere wrażenia po nałożeniu na siebie nowiutkiego kompletu.
Aprobata śmiertelnika zachęciła mężczyznę do dalszych zakupów, co chętnie uczynił, wybierając kilka luźniejszych egzemplarzy – koszulek, jednej kurtki i pary butów: czarnych sneakerów do kompletu z resztą ciuchów. Wszystkie zakupione ubrania, poza tymi założonym, poprosił o spakowanie i odłożenie na poczet odbioru przez pracownika o ściśle wyznaczonej godzinie. Klient nasz Pan - człowiek oczywiście nie oponował - jasne, był kapkę zdziwiony, ale finalnie przyjął “zlecenie” wraz z pokaźną sumą, która zasiliła konto sklepu. Za to brak sprzeciwu w związku z pozostaniem w czarnym komplecie mógł stanowić jednoznaczne potwierdzenie teorii spiskowej – czyli dobrze zaplanowanego działania, przebrania się w nowy, wcześniej już wykupiony komplet.
Oj... Niedobry ten Louis, bardzo niedobry.
Z drugiej strony chyba nie sądziłeś mój drogi Feniksie, że ktoś taki jak on, naprawdę zamierzał paradować po wypasionej galerii w zwyczajnym casualowym stroju.
- No, no... Chyba mi się spodoba... - a skoro mowa o podstępach... Wcześniej zaserwowany dotyk roznegliżowanego torsu nie pozostał zignorowany. Na twarz Louisa szybciutko wpełzł uśmieszek, a w oku zagościła iskra zadowolenia. Nie pozostając obojętnym na później zaserwowane widoki, również podszedł do Weia, tyle że z bardziej bezczelnym zamiarem.
- A gdyby tak tutaj trochę poprawić, tam wygładzić... - mówiąc to, palcami przejechałeś po tkaninie koszuli, odrobinę odsłaniając pierś wampira.
Kołnierz marynarki również poprawiłeś, wciąż będąc niestosownie blisko i wodząc koniuszkami także niebezpiecznie blisko odsłoniętej skóry, którą zupełnie przypadkiem drażniłeś ciepłym powiewem wydychanego powietrza. Na końcu sięgnąłeś po wisienkę - już nie palcami i nie w “eteryczny” sposób - całymi dłońmi powiodłeś wzdłuż torsu na talię. Dotknąwszy ją, musnąłeś i materiałowy pseudo pas, który pozwoliłeś sobie nieco poprawić. To, że przy tym stałeś centralnie przed Feniksem i patrzyłeś być może nie tam, gdzie powinieneś... Ups, cóż za niefart.
- Teraz o wiele lepiej... - Louis nie zwracał większej uwagi na nietaktowne pogwałcenie zasady poszanowania czyjejś przestrzeni – na pewno nie w przypadku Weia. Na swoje usprawiedliwienie mógł zawsze rzucić argumentem o nawiązaniu do chęci pomocy oraz fakt, że niko nie gorszył, bo w taki czy inny sposób obaj byli wówczas w przymierzalni – lub raczej: młodszy nieśmiertelny został doń niejako “wepchnięty”.
Przystanek numer jeden zaliczony. Pora na przystanek numer dwa.
Jeżeli chodziło o markę LV, to niewiele z niej interesowało Louisa – sam był koneserem Diora i Prady. Z tego tytułu postanowił usadzić dupsko na pseudo pufie i zwyczajnie obserwować, cóż takiego wyłapywały oczęta Weia.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Tak. Tutaj fanki nie były aż tak psychiczne jak w Azji. Tam to były albo wierne swoim idolom i robiły cokolwiek ci chcieli, albo właśnie w drugą stronę, rozerwałyby ich na strzępy. Takie skrajności doprowadzały do tego, że tacy idole mieli sporą ochronę.
Teraz jednak takowej Wei nie wziął, nie przypuszczał, ze fani i tak jakoś się zakradną do zamkniętego centrum. Swoją drogą źle to świadczyło o ochronie tego budynku. Liczył na spokojnie zakupy z Louisem, a tu klops.
Rozkoszował się jednak chwilą ciszy i spokoju. Spożytkował to na kuszenie Qilina, który kusił i Feniksa. Obaj siebie nakręcali, działali na siebie i chłonęli każdą minutę bliskości. Ich relacje nie była fizyczną. To było coś głębszego, a cielesne rozkosze były tylko dodatkiem. Odkąd Wei miał Juna u swojego boku, częściej się uśmiechał i był bardziej pogodniejszy. Niestety koszmary póki co zostawały i zrywał się za dnia, nie mogąc spać.
Zmrużył jednak oczy gdy Jun podszedł i był tak blisko. Jego zapach sprawiał, że Wei się rozluźniał. Czuł się przy nim bezpiecznie. Dotyk Qilina był niezwykle przyjemny. Chciał go więcej, chciał być tak dotykany i doceniany. Chciał być tym jedynym, ale nadal trwał w niewymownym zawieszeniu i z brakiem słownej odpowiedzi. Nie poruszał już więcej tematu tamtej ważnej nocy. Powiedział swoje i wiedział, że więcej oczekiwać nie mógł.
- Aż tak nie dopilnowałem swojego wyglądu? Chyba będziesz musiał mi pomóc jakoś temu zaradzić następnym razem. - powiedział cicho, oczywiście po chińsku, bo wiedział, że obsługa tutaj prawie na pewno nie zna tego języka. Uśmiechnął się delikatnie i nim udał się do następnego sklepu, przejechał palcem po jego mostku. Tak idealny...
LV było marką, której Wei często był twarzą. Nie ukrywajmy, był w Chinach często ubierany w kreacje Diora, Channel, LV i wielu innych sławnych projektantów. Oczywiście widział różnice w ubraniach w Europie, a w Azji. Kompletnie inne style. Przynajmniej w sklepach. Wyszperał parę interesujących rzeczy, ale jego wampirzy słuch dosłyszał rozmowy większej grupki dziewczyn. Aż z grymasem na twarzy zerknął na Louisa.
- Nie mam na nie siły... - przyznał szczerze i schował się w przebieralni, a te na szczęście były dosyć prywatne. Tutaj też jednak nie za wiele chciał pokazać Louisowi. Chciał zachować to na potem. Wei był znany z mieszania damskich kreacji i męskich. Niektóre bowiem damskie ubrania były bardzo intrygujące i piękne.
Poczekał jednak w przymierzalni aż fanki sobie pójdą. Miał nadzieję, że Jun odprawił je w innym kierunku. Centrum było spore. Miał nadzieję, że ochrona je potem zgarnie. Nie mógł uszczęśliwiać wszystkich.

kostki: https://altera-mundi.forumpolish.com/t33p135-rzuty-kostka#3663]click

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Wplecione w codzienne czynności czy nawet rozmowę elementy kokieterii towarzyszyły Louisowi nie tylko w czasach zasiadania na smoczym tronie - istniały na długo przed jego zajęciem - praktycznie od zawsze, stanowiąc jedną z części składowych osobowości wampira. Stosował je często - czasem na poczet żartu, innym razem dla urozmaicenia spotkania, a niekiedy z tylko sobie znanego kaprysu, który nie zawsze skupiał się na tak zwanym podrywie - bywały momenty, kiedy takie zachowanie w ogóle nie niosło za sobą żadnego przekazu. W przypadku Weia miało dwojakie znaczenie: zaczepne – z pewnością, żartobliwe - bez cienia wątpliwości. Czemu? Ponieważ Jun za wszelką cenę chciał pomóc młodszemu wampirowi pokonać demony przeszłości, które pomimo ciszy, wciąż siedziały w jego sercu. Banalny wypad na zakupy miał przynieść uczucie ulgi i rozluźnienia po przebytym stresie - poza tym niejako wspomagał stawianie pierwszych kroków na nieznanym “lądzie” oraz tym bardziej rodzimym – na gruncie nadszarpniętego zaufania, które należało stopniowo odbudować.
Obecność fanów choć upierdliwa znacząco urozmaicała ten proces.
Ukrycie się Weia w przymierzalni było najlepszym rozwiązaniem w momencie wparowania do sklepu sporego grona fanek i zdaje się, że jednego fana. Obsługa nie pozostała obojętna na takie wykroczenie, wszak nie bez powodu wszyscy zostali wcześniej uprzedzeni o wykupieniu calutkiej galerii na wyłączność w określonych godzinach. Feniks miał zatem sporego farta, ponieważ personel grzecznie zatrzymał intruzów, a wraz z nimi także Jun.
- Najmocniej przepraszamy, jednakże są Państwo zmuszeni opuścić teren sklepu. - rzekła jedna z pracownic.
- Czy coś się stało? - rzucił zaraz wampir, wyłaniając się zza rogu. Teatralne zaskoczenie zaistniałą sytuacją sugerowało, jakoby to JEMU przerwano zakupy. Z drugiej strony nie przepędził obcych, ba, grzecznie się im ukłonił!
Z perspektywy osoby trzeciej Azjata wyglądał tak, jakby sam wcielił w rolę celebryty: miłego i grzecznego, który pomimo wolnego, szczerze chciał dopełnić obowiązku rozdaniem kilku autografów czy zdjęć, ale no... Był zbyt zajęty, więc schował się z powrotem do pomieszczenia z przymierzalniami.
Wyobraźmy sobie zdziwienie tych wszystkich ludzi, kiedy ich oczom na chwilę ukazała się twarz zupełnie innej osoby. Zmieszani sprawą, przeprosili za zamieszanie, bo cóż innego im pozostało? Jedynie co bardziej nadgorliwi nie wierzyli, jakoby NAPRAWDĘ nie było tutaj ich artysty. Próbowali się przedrzeć przez personel, ale troszeczkę bezskutecznie. Powód? Została wezwana ochrona sklepu, której przecież nie mogło zabraknąć.
Pechowo jedna z osób zdołała przemknąć i faktycznie się przedarła, ale wtedy wampir odegrał jeszcze bardziej teatralną, nieco komiczną scenkę.
- Hej! - krzyknął “wystraszony” i zniesmaczony, uprzednio zdjąwszy marynarkę, kończąc w połowicznym negliżu, czyli mówiąc wprost – z gołą klatą, stojąc przed lustrem - oczywiście nadal przed centralnym wejściem do pojedynczych przymierzalni.
- Najmocniej przepraszam. - pracownica niemalże natychmiast zareagowała, podbiegając do Klienta i odciągając go. Cóż za nietakt! Takie zamieszanie w TAK renomowanym sklepie nie powinno mieć miejsca. Nic więc dziwnego, że personel dokładał wszelkich starań, aby wyprosić niechciane osoby.
Cały incydent nie trwał długo i udało się go zażegnać. Rezultatem był jedynie odrobinę roznegliżowany wampir, który ukaże się oczom ofiary, po opuszczeniu jego kryjówki.
Plusy: komizm sytuacji i widoki wypraszanych ludzi przez pracowników oraz ochronę sklepu.

@Wei Liu




_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei wierzył w umiejętności Louisa. Znał teraz jego wiek i pozycję w Radzie to na pewno potrafił skutecznie zażegnać takiej sytuacji. Feniks ukrył się w przymierzalni. Było ich kilka więc uciekł na sam koniec by czasem nikt nic nie zauważył. Wątpił by obsługa sklepu pozwoliła im wejść tak głęboko w tak szanowany sklep. To byłaby hańba. Jak bardzo lubił fanów i naprawdę nie miał nic przeciw rozdawaniem autografów i fotek, tak bardzo nie miał dzisiaj na to ochoty, bo nie po to się tu zjawił. To miał być miły wieczór z Junem. Sam na sam, a nie z fanami na karku.
Oczywiście wszystko słyszał, aż za dobrze. Fanów było tym razem więcej. Nadal dominowały kobiety, ale usłyszał też wśród nich mężczyznę. Cudownie... Ta grupka była bardziej namolna choć ochrona sklepu i Qilin poradzili sobie z nimi bardzo sprawnie. Mały teatrzyk i po krzyku. O tyle dobrze, że zapanował spokój, a fani zostali wyprowadzeni na zewnątrz galerii tam gdzie ich miejsce.
Po chwili Wei wyszedł i natrafił na bezmarynarkowego Juna... Uśmiechnął się delikatnie i zaszedł go od tyłu i ucałował go w kark delikatnie.
- Świetnie się spisałeś... Dziękuję. - mruknął i przytulił się do jego pleców delikatnie. Na szczęście była to męska strona przymierzalni, a i przez zaistniały incydent nikt nie ośmielał się nawet tutaj zaglądać.
Feniks otarł się policzkiem o jego ramię i puścił, wychodząc z przymierzalni i przekazując obsłudze wybrane kreacje, które zamierzał kupić.
- Skoro kryzys zażegnany to można iść dalej. Wydaje mi się, że jednak, że muszę się sprawniej uwijać z zakupami. - westchnął do Qilina cicho widocznie zawiedziony tym, że fani popsuli im wieczór.
- Przepraszam Louis. Nie wiedział, że aż tak im będzie zależeć. - przeprosił go i skierował się do kolejnych sklepów na zakupy. Znał swoje rozmiary więc wiedział co kupować. Darował więc sobie przymierzanie, bo trwało to znacząco za długo. Zastanawiał się czy będzie miał okazję zabrać Juna do restauracji w Galerii. Wei lubił dobrze zjeść więc podejrzewał, że zwieńczenie zakupów kolacją byłoby świetnym pomysłem, a i czasem na wspólną rozmowę i relaks.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Doświadczenie w pozbywaniu się natrętnych ludzi odgrywało dziś małą rolę - przydatniejsza była pomysłowość z odrobiną poczucia humoru. Wilk syty i owce całe, a renoma sklepu ocalona – tutaj należało wspomnieć, że cała galeria została zamknięta nie tylko dla fanów, ale i innych obywateli. Co prawda koszt takiej zabawy sięgał sporej sumy, ale było warto, szczególnie, że w ramach podzięki ktoś uroczy postanowił się do Ciebie zakraść, objąć i ucałować w kark. Uznałeś to za miły gest, na który kąciki ust mimowolnie uniosły się do góry, a wraz z nimi dłonie splecione z łapkami Weia. Wbrew temu, co myśleli o Tobie inni, dla takich ckliwych i niewinnych gestów byłeś w stanie zrobić wiele, ponieważ budziły w środku wyjątkowo wrażliwą cząstkę jestestwa.
- W porządku, nic wielkiego się nie stało. Nie takie rzeczy się odstawiało na cesarskim dworze, aby spławić natarczywych urzędników. - skomentował żartobliwie Louis, przy tym zdradzając odrobinę swojej przeszłości za czasów piastowania szlachetnego stanowiska Cesarza. Między nim a profesją Weia istniało niewiele różnic - jedynie kwestia obowiązków, gdyż sława, chwała i upierdliwość ludzi utrudniała życie na podobnym poziomie.
- Przynajmniej jest zabawnie. - na poczet udowodnienia swojego luźnego podejścia wobec malutkich utrudnień, mężczyzna pogładził kciukiem ręce, a potem polik młodego nieśmiertelnego. Nie miał mu za złe zjawienia się w galerii przedstawicieli jego fandomu - w jego ocenie było to całkiem zabawne i ciekawe doświadczenie, które z pewnością urozmaici im dzisiejszy wypad.
Dalsze etapy wędrówki (oczywiście z marynarką z powrotem na klacie) zdawały się mijać we względnym spokoju. W trakcie spacerów między sklepami nie myślałeś paradować ze stosami toreb – przy każdym zakupie poprosiłeś o odłożenie zapakowanego towaru do czasu odebrania przez przysłany personel, z czym szczęśliwie nie było większych problemów. Dzięki temu obaj mogliście przemierzać dalsze korytarze, hale, drogerie i butiki – mogliście zwiedzić dosłownie calutką galerię wedle uznania. To, co tyczyło się zakupów: znacznie większą sumę pieniędzy przeznaczyłeś na kosmetyki, zwłaszcza na te do pielęgnacji ciała oraz cery.
Prócz nich zamówiłeś spory zapas olejków do kąpieli, olejków eterycznych czy zapachowych świeczek bądź wkładów do kadzideł - wszystkiego, co choć w małym stopniu miało wpłynąć na pogłębienie doznań zapachowych po stosownym podpaleniu i przysłowiowym puszczeniu z dymem. Mówiąc w skrócie: ceniłeś sobie dobre zapachy, a te nie ograniczały się wyłącznie do woni perfum.
- Coś Ci chodzi po głowie i zdaje się, że chyba nawet wiem co. - Louis rzucił zaczepnie w czasie spaceru jednym z głównych korytarzy. Szedł stosunkowo blisko Weia, uśmiechnięty, z luźno opuszczoną ręką, momentami ocierającą się o dłoń nieśmiertelnego obok.
- Chciałbyś coś zjeść, najlepiej dobrego. To będzie nasz kolejny punkt, ale wpierw musimy jeszcze gdzieś zajrzeć. - po tych słowach Chińczyk ujął towarzysza i niewiele czekając, pociągnął za sobą niczym rasowy “fan” porywający swojego idola.
Przystankiem na drodze ku jedzeniowym przyjemnościom stanął jeszcze jeden sklep wdzięcznej marki Prada. Mówiła Ci coś ta nazwa? Nie? A powinna, bo to właśnie u niej ubierał się sam diabeł. Zgadnij, jaką stylizację raczył przygotować dla siebie Louis, gdy już obaj przekroczyliście próg lokalu. Dopiero wtedy Cię puścił, uśmiechnął się, puszczając oczko, po czym zniknął w przymierzalni wraz z konsultantką, którą o wszystkim wcześniej poinformował.
Wei został sam.
- W czymś pomóc? - no może nie tak do końca, ponieważ do swojej dyspozycji miał jeszcze drugą pracownicę sklepu.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach