Requiem

2 posters

Go down

Enzo Gorlomi

Enzo Gorlomi
Liczba postów : 12
Krople deszczu wybijały żałobną melodię na tafli okiennych szyb; spływając z wolna, tym samym znacząc swój ślad na ich powierzchni, ot smuga, którą zdmuchnie z nagła wiatr zakradający się cicho jak dziki zwierz w mateczniku lasu za zasłoną ciemnej zasłony, która listowiem jesiennym udekorowana raczej w nocy straszyła, niż zachwycała. Szarość dnia, tak ulotnego w swym naturalnym biegu nie nastrajała pozytywnie, być może przez sen, który z trudem niejako przychodził, a może myśli błąkały się przy osobie przyjaciela z dawna nie widzianego, jakiego wizyta miała ozdobić mury ponurego raczej i w swej aurze zimnego wnętrza domu. Liczył przyznawał to na powiew świeżości utkany ze wspomnień, tak dalekich, jak i tych bliskich. Miał w nadziei rozmowę, która przeciągnie się do bladego świtu, by móc zaproponować nocleg w przedwcześnie przygotowanej sypialni dla gości. A będąc w swych staraniach skrupulatny, bo skoro nie spał to pragnął wyrazić się produktywnością zaczął przygotowywać kartę dań na dzisiejszy wieczór gorączkowo myśląc, nad elementami zaskoczenia, by rozbudzić ciekawość, a wiedział doskonale, że w tym wieku o to niezwykle trudno. Niemal czuło się przy Japończyku powiew minionych czasów nie żeby ten kruszył się i marniał, a jednak jego spojrzenie na świat, poglądy i postrzeganie pewnych kwestii znacznie odbiegały od podejścia, ówczesnych – młodszych wampirów, to jednak nie dyskwalifikowało go w żadnym razie, miewał dni, a raczej noce, że z niejakim podziwem spoglądał na tak dobrze zakonserwowane ciało towarzysza niejednej przygody.
Ostrze noża przecinało ze świstem powietrze tuż na linii palców; skrupulatnie szatkując składniki znajdujące się na twardej powierzchni drewnianej deski. Był w żywiole w jakim przyszło mu dorastać, a kuchnia stanowiła istne królestwo jego talentów, jakimi potrafił zabłyszczeć. Dzisiejszej nocy stawiając raczej na różnorodność nie zamykał się w sztywnych ramach kultury, ani regionu, chcąc kolokwialnie mówiąc „sprawić przyjemność” z zamysłem od dni kilku wertował osobiste zbiory kulinarnych przewodników. Tak i te, które sam ręką swą spisywał z odpowiednimi modyfikacjami.
Gdy dzwonek do drzwi rozległ się spokojnym wybrzmieniem popularnego klasycznego utworu pospieszył, by otworzyć i wpuścić gościa, a zapachy dobiegające z kuchni, z taką łatwością mogące zmylić w mnogości szykowanych potraw wypłynęły poza próg domu.
Witaj, czy napijesz się czegoś konkretnego? – Sugestywnie, chciał uściślić rodzaj pitych alkoholi, tym niemniej mieszanie ich, obywało się u wampira, bez skutków ubocznych. – Proszę, czuj się jak u siebie – to słowa, jakich nie musiał wypowiadać, a jednak chciał je z siebie wyrzucić, by mężczyzna wiedział o życzliwości i gościnności Włocha. – Gdybyś był, tak miły wybierz podkład muzyczny – pokaźna kolekcja albumów i elegancki, ale jednocześnie skryty gramofon mieścił się w otwartym na kuchnię salonie. W nowoczesnym wystroju domu rodem ze Skandynawii nie mogło zabraknąć kominka, w którym to języki ognia swobodnie tańczyły.

Osamu

Osamu
Liczba postów : 39
Niewiele osób mogę zaliczyć do bliskiego mi grona. Jestem uważany za kogoś niezwykle powściągliwego w gestach i wyrażanych emocjach, a nadto niekoniecznie przywiązującego się do jakichkolwiek ludzkich/wampirzych (jak zwał, tak zwał) bytności. Cóż, zapewne osoby stawiające ów osąd mają wiele racji i nie będę z nimi polemizował, zbyt obojętnie podchodząc do czyjegokolwiek zdania, lecz istnieje ten niewielki ułamek dusz uważanych przeze mnie za swoje. Nigdy nie zastanawiałem się szczególnie nad tym, czy chcę przekazać swoje dziedzictwo, wciągając w szeregi krwiopijców kolejnych, niewinnych osobników. Myślę, że gotowość czuje się dopiero w odpowiednim momencie i nie potrzeba do niej ogromu planowania, choć racją jest, że dla każdego ten sam proces będzie wyglądał nieco inaczej. To z całą pewnością kwestia indywidualna.
Kiedy pierwszy raz spojrzałem na Enzo, nie przypuszczałem, że staniemy się sobie tak bliscy, jak ja wieki temu stałem się bliski Kazuo, którego przez kolejne lata uważałem za mistrza. Niewiele się w tej kwestii zmieniło; nadal mam dla niego ogrom szacunku i uczuć, bo choć początkowo nie potrafiłem zrozumieć jego decyzji i decyzji Yuny, byłem mu wdzięczny; na swój ułomny sposób.
Na spotkanie zmierzam w dobrym nastroju, choć pogoda wcale nie rozpieszcza – jest zimno i dżdżyście, a podróż w stronę domostwa w głębi lasu niesie wiele niedogodności. Nie zważam jednak na nie, zbyt mocno trzymając się myśli, że jeszcze trochę i czeka mnie naprawdę przyjemny wieczór. Wycieraczki samochodu pracują ospale ścierając krople deszczu. Obraz rozmazuje się na moment, raz po raz, rozwodnione światła suną po szosie, a ja zbliżam się do celu. Pod zadaszeniem strząsam resztki pluchy z ramion i naciskam palcem na dzwonek. Słyszę go przez ściany. W dłoni trzymam niewielki pakunek i butelkę – nie lubię przychodzić choćby bez drobnych upominków, to zabawne, biorąc pod uwagę mój styl życia. Takie ciepłe, małe gesty.
Czekam cierpliwie, aż za drzwiami pojawi się znajoma twarz. Witam go uśmiechem i przechodząc do hallu zdejmuję kurtkę, którą odwieszam na haczyk. Ogromna przestrzeń w domu Enzo zawsze napawała mnie podziwem, a minimalizm zachwycał. Lubię takie miejsca i pewnie dlatego, czuję się tu dodatkowo jak u siebie. Przekazuję podarek – najlepszy ryżowy destylat z prefektury Hyōgo. Nie może być wszak inaczej. Jestem sentymentalny.
Zdam się na ciebie, jesteś gospodarzem — odpowiadam na jego pytanie dość wymijająco, w rzeczywistości chyba nie potrafię się zdecydować, ponieważ ma tak pokaźne zbiory, że nawet z mocną głową może zabraknąć czasu, by wszystkiego skosztować. — Dziękuję — nie odmawiam mu szacunku i schylam się lekko. To jedno z tych przyzwyczajeń, których nie potrafię się wyzbyć po dekadach odosobnienia od kraju ojczystego.
Rozglądam się dookoła, do nozdrzy uderza zapach przygotowywanych potraw, co przyjmuję z prawdziwym zaciekawieniem. Zagadką jest dla mnie, co ma dzisiaj w planach, choć patrząc na jego minę wnioskuję, że łatwo mnie nie wypuści. Brakuje nam wspólnego czasu; nie uważam się za wzór wychowawczy. Ba… pewnie w wielu sytuacjach jestem okropnie ułomnym nauczycielem. Czasami zastanawiam się, czy nie ma mi tego za złe, czy nie gniewa się, że w ostatnich czasach nasze drogi nieco się rozeszły. Patrzę w jego oczy z niegasnącą intencją rozszyfrowania, co chodzi mu po głowie. Prośbę Enzo spełniam jednak z największą przyjemnością. Przechodzę do miejsca, w którym spoczywa gramofon i przesuwam po grzbietach płyt. Są w nienagannym porządku, bez grama kurzu na kartonikach. Patrzy się na nie bardzo przyjemnie. Nie mam konkretnego pomysłu na to, co powinno płynąć w tle, zdaję się na impuls.
Raz, dwa trzy — dłoń unosi się ku górze i pikuje w dół. — Outlandos d'Amour — uśmiecham się zadziornie, gdy wyciągam smukły krążek. — Nie rozrzewniaj się tylko przy Roxanne — dodaję jeszcze z rozbawieniem i ustawiam igłę na powierzchni. Wybór nie najgorszy. Powoli zbliżam się do Enzo. — Jak się miewasz? — musi paść to jedno pytanie, bym uspokoił wyrzuty sumienia.

_________________
A world of grief and pain
Flowers bloom
Even then

Enzo Gorlomi

Enzo Gorlomi
Liczba postów : 12
W szczerej deklaracji przedstawiającej rachunek sumienia ze swej egzystencji, mógł wypisać zaledwie jedną osobę, która była dla niego najistotniejszym trybikiem w machinie życia; patrząc wstecz, nigdy nie żałował tamtej rozmowy odbytej w ścianach ponurego lokalu obdartego z życia przez widmo przeciągającej się wojny. To była noc, która odmieniła jego życie, miał powód, by trwać dalej i wcale nie chodziło tu o wampiryzm i życie w dostatku, pozbawione zmartwień i trosk zwykłego śmiertelnika, nie. Osamu zapalił promyczek nadziei, który migotał w oddali na horyzoncie mrocznego i nieprzewidywalnego życia; otworzył dla niego serce i umysł – przygarniając go pod swe skrzydła i akceptując to jakim jest, tym samym poniekąd ucząc i naznaczając go swoją pieczęcią, był mu posłuszny niczym samurai swemu daimyō, jednakże na przestrzeni lat urodziła się między nimi również swego rodzaju przyjaźń, tym mocniej ich łącząca.
Przyjął podarunek z lekkim uśmiechem, ot kącik ust zerwany z łańcucha sztywnej ramy uniósł się, ku górze i rozjaśnił oblicze Włocha. Spojrzeniem i nieznacznym ruchem głowy podziękował mu za ten prezent, tym samym zapraszając do środka, by się rozgościł.
Myślę, że to całkiem nowoczesny wybór, jak na nas, a jednocześnie nie jest sztywny – nie było to album, jaki mógłby figurować w wyobrażeniu śmiertelników o gustach muzycznych wampirów, tak podejrzewał. Zawsze istniało ryzyko pomyłki i tego też nie wykluczał. Z kilku przygotowanych butelek wybrał czerwone z rodzinnej ziemi noszące idealnie spasowany aromat do serwowanych dań. Zapraszając w dalszej kolejności do elegancko, ale, bez zbędnej przesady udekorowanego stołu polał wina, gdy tylko mężczyzna usiadł i pozwolił mu na chwilę rozkoszować się zapachem uwolnionym z objęć schłodzonej butelki.
Monotonia zawitała w progi mego życia, mam wrażenie, że jestem zbyt stary na dzisiejszy świat, a jednocześnie, są takie momenty, gdy myślę, by spróbować zaszaleć po linii oporu i naginając wszelkie zasady moralności, jakie mi pozostały; wiesz orgie, krwawe uczty i tym podobne rozrywki naszych „współbraci”. – Uśmiechnął się kąśliwie do Japończyka i wracają z kuchni z daniami podał do stołu przystawki. W sumie robiąc zaledwie trzy kursy dopiero przystanął przy mężczyźnie, kiedy wszystko już było na stole i gotowe do posilenia się. – Zaczynamy dość krwawo od dziczyzny – zaprezentował słowem wstępu pierwsze z dań. Było to carpaccio z sarny, idealnie skrojone podane z dodatkami i sporą ilością kryształków soli oraz świeżo zmielonego pieprzu. – Następnie przechodzimy płynnie do tataru z antrykotu – uśmiechnął się nieznacznie, ale nie kończył na tym swej zabawy, bo prezentacja dań wyjątkowo mu się spodobała zwłaszcza sposób, w jaki zostały przygotowane i zastawa, w parze idące z otoczką, to jest świecami i malowniczo mrocznym tłem lasu majaczącego groźnie za ich plecami nadawało to czaru i swego rodzaju romantyzmu.
Ostatnią jest: foie gras, kacza wątróbka z figami i konfiturą czerwonej cebuli – dopiero w tej chwili usiadł naprzeciwko swego gościa i ruchem dłoni zachęcił do przełamania sztywnej etykiety rozpoczęcia posiłku.

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach