Sometimes the only way to stay sane is to go a little crazy

2 posters

Go down

Christina Solvang

Christina Solvang
Liczba postów : 52
Jej podejście do wszelkich rozrywek i imprez na przestrzeni lat ulegało zmianom i wahało się między skrajnościami. Jako nastolatka i początkująca modelka była stałą bywalczynią klubów i innych przybytków zabawy, z których niejednokrotnie wyciągano ją nawet wbrew jej woli. Potem był pożar, trafiła na odwyk i przez jakiś czas unikała takiego życia. Przez jakiś, bo gdy wróciła do modelingu, ponownie wciągnęło ją także imprezowe życie. Do czasu tego pechowego afterka, który raz na zawsze zmienił jej życie.
Imprezy nie są dobrym pomysłem, gdy masz problemy z panowaniem nad sobą i nad swoją wewnętrzną bestią, której możliwości nawet jeszcze nie znasz. I chociaż ona nie do końca zdawała sobie z tego sprawę, Rino wiedział o tym doskonale. I to on nie pozwalał jej wtedy na takie głupoty. Dopiero gdy nauczyła się względnej kontroli nad sobą i nad wilczą naturą, otrzymała trochę luzu. Wystarczająco, by w końcu przekonać się, że alkohol i inny… towar nie działają na nią tak, jak kiedyś.
Obecnie, choć mogła, to nie imprezowała już tak często. Chyba pozostała jej jakaś uraza po tej przygodzie z ugryzieniem. No i nadal miewała spore problemy z zapanowaniem nad sobą, gdy ktoś ją prowokował. A sprowokować ją mogło niekiedy prawie wszystko. Bywały jednak chwile, gdy potrzebowała namiastki dawnej normalności. A że modelką być już nie mogła, pozostawało jej pójście na imprezę. I to była właśnie jedna z takich chwil.
Po pełni była wyczerpana i obrzydzona samą sobą. Choć comiesięczne zmiany nie były aż tak dokuczliwe jak konieczność jedzenia ludzkiego mięsa, to i tak ich nienawidziła. Nadal nie potrafiła całkowicie pogodzić się ze swoją drugą, wilczą naturą. Dlatego prawie po każdej pełni, gdy już mniej więcej doszła do siebie, wychodziła do klubu czy jakiegoś baru. Tym razem nie było inaczej.
Ubrana na czarno, pojawiła się w jednym z klubów na terytorium wspólnym, o którym słyszała, że bywa często odwiedzany przez nadnaturalnych. Nie wiedziała, ile w tym prawdy. W końcu nie zdążyła jeszcze za bardzo poznać Paryża od tej nadnaturalnej strony.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Imprezy nie są już moją bajką. Nie wiem czemu. Pamiętam, że świeżo po przemianie lubiłem bywać na salonach. Być może jednak taki styl życia już mi nie odpowiada? Być może wyrosłem z tego. Obecnie potrzebowałem spokoju, chciałem móc cieszyć się chwilą, nawet jeśli tych chwili miało być już nieskończenie wiele. Nie oczekiwałem, że będę żyć wiecznie. Życie było bowiem męczące. Nie chciałem jednak umierać. Nie śpieszyło mi się do tego. Wiedziałem jednak, że nie mogę być na tym świecie zbyt długo, ale wiele miałem jeszcze do przeżycia i cieszyłem się na samą myśl o tym, co może mnie czekać. Obecnie moimi preferowanymi formami rozrywki było siedzenie w domu i czytanie książek, a imprezy ograniczały się jedynie do oficjalnych bali, na których wypadało się pojawić, a i tak rzadko to robiłem. Byłem przekonany, że społeczność wampirów powoli zaczyna o mnie zapominać, co o dziwo było mi na rękę.
W moim odczuciu imprezy nigdy nie są dobrym pomysłem, ale czasami trzeba się jednak rozerwać. Tego wieczora swoje kroki skierowałem prosto do jednego z klubów, które nie były przeznaczone dla śmiertelników. Jakoś nie chciałem użerać się z ludźmi, a towarzystwo innych wampirów i wilkołaków wydało mi się wyjątkowo kuszące.
Muzyka wprawiała mnie w dobry nastrój. Lubiłem obserwować jak się rozwijała na przestrzeni tylu dekad. Podobały mi się zmiany w jej brzmieniu i stylu. Ludzie byli pomysłowi i oryginalni. Muzyka klasyczna, która niegdyś była moją ulubioną, obecnie schodziła na dalszy plan. Z resztą nie wyobrażam sobie, by ludzie potrafili znaleźć dla niej użytek poza wystawnymi balami. Tu w klubie nikt raczej nie chciałby tańczyć walca.
W środku na szczęście nie było zbyt wielu osób, a ci którzy się tu znajdowali byli mi doskonale znani. Starzy wyjadacze, można było powiedzieć. Przez tyle długich lat dało się już bez problemu rozpoznawać ludzi. Wbrew pozorom nadnaturalnych nie było w Paryżu aż tak wielu, by nie można ich było wszystkich spamiętać. I wtedy pojawiła się jasnowłosa piękność, która swoją anonimowością przykuła moją uwagę. Kobiety nie zwracały mojej uwagi, jednak ciekawość wzięła górę.
Świeża krew – rzuciłem w jej kierunku wyczuwając w niej wilkołaka. – Jesteś tu nowa – powiedziałem stwierdzając fakt, że oczywiście nigdy wcześniej jej tu nie widziałem. Nie to, żebym sam był tutaj jakimś stałym bywalcem…

@Christina Solvang

Christina Solvang

Christina Solvang
Liczba postów : 52
Cóż, Kryśka chyba po prostu była jeszcze na tyle młoda, że imprezy i inne zabawy nie znudziły jej się tak nieodwracalnie. W końcu naprawdę była jeszcze młoda, i to nie tylko z wyglądu. Była wilkołakiem raptem 3 lata, więc nie miała za sobą całych dziesięcioleci życia, i sporo rzeczy było dla niej nowych i nadal ekscytujących. Nawet imprezy. Inną, i równie prawdopodobną, przyczyną jej zamiłowania do różnorakich rozrywek mogło być to, że po prostu nie lubiła spokojnego życia. Kryśka po prostu nie potrafiła siedzieć i żyć spokojnie. Nie przez zbyt długi czas. Nigdy jej się to nie widziało, a po tym, jak stała się nadnaturalną, stało się to jedynie jeszcze bardziej oczywiste.
To, że w nowym mieście też zacznie imprezować, było jedynie kwestią czasu. W końcu… Żal byłoby nie korzystać z uroków Paryża. Zwłaszcza, gdy wiedziała, że ma on też drugą stronę, której do tej pory nie mogła ujrzeć. Imprezy nadnaturalnych były czymś więcej niż zwykłe zabawy w klubach ludzi. W Oslo co prawda nie miała zbyt wielu okazji by się o tym przekonać, ale coś tam wiedziała i czuła. I dlatego postanowiła wybrać się do jednego ze specjalnych klubów. Chciała zobaczyć, jak wygląda życie nadnaturalnych w mieście innym niż Oslo.
Na pierwszy rzut oka klub wyglądał jak każdy inny, który odwiedziła przez te wszystkie lata. Nie znała w nim praktycznie nikogo, ale i tak czuła, że oni też nie są… zwykłymi ludźmi. I choć towarzystwo innych wilkołaków było jej znajome, to z wampirami do tej pory nie miała za wiele do czynienia. Dlatego czuła się jakoś dziwnie. I niepewnie. Nie miała pojęcia, jak wyglądają tu stosunki między wilkami i pijawkami. A wolała nie wywołać jakiegoś skandalu. Niby nowa rodzina wtajemniczyła ją nieco we wszystko, ale…
Słysząc uwagę, która niewątpliwie była skierowana do niej, odwróciła się w kierunku ów głosu. Zamrugała, i choć skupiła swoje zmysły na nieznanym facecie, nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić, czy jest on pijawką, czy wilkiem. I choć nowa wataha zdradziła jej wiele ciekawostek o tutejszym społeczeństwie nadnaturalnych, to chyba dopiero teraz zrozumiała o co im chodziło, gdy wspominali o dziwnych cechach niektórych rodów.
- Tak jakby. Wróciłam do miasta po kilku latach - odpowiedziała, przekrzywiając lekko głowę, by mu się przyjrzeć. Nie wyczuwała w nim wilka, więc musiał być wampirem. Chociaż trochę dziwnym. - Aż tak to po mnie widać? - zapytała, unosząc brew. A myślała, że w takim miejscu nieco wtopi się w tłum…

@Bastien Laviscount

_________________
“Even the strongest blizzards
start with a single snowflake.”

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Szczerze miałem ogromną nadzieję, że jeszcze powrócą do mnie czasy, kiedy to potrafiłem cieszyć się imprezami i rozrywkowym trybem życia, bo przecież miałem takie epizody, gdy potrafiłem zniknąć na całą noc i balować z ludźmi i nieśmiertelnymi. Korzystałem z życia, zwłaszcza na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy to rewolucja seksualna miała swój szczyt. To były przyjemne czasy. Teraz wydawało mi się, że ludzie chodzą na imprezy, bo wydaje im się, że powinni to robić. Nocne życie przestawało mieć znaczenie, kiedy stawało się przymusem. Miałem nadzieję, że szybko się to zmieni.
Paryż był urokliwym miastem. Ciężko było mu tego nie przyznać. Pomimo tego, że sam urodziłem się na terenie Stanów Zjednoczonych, to moja prawdziwą ojczyzną na zawsze miała pozostać Francja, a Paryż szybko stał się ulubionym miejscem. Miałem bowiem wrażenie, że w mieście tym mógłbym spędzić całe swoje nieśmiertelne życie i wyjazdy zawsze były dla mnie konieczną udręką. Życie w nieskończoność miało bowiem swoje minusy, chociażby to, że co jakiś czas trzeba było wyjeżdżać, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Ludzie byli cwani i spostrzegawczy, pomimo tego, że nie żyli zbyt długo.
Zmrużyłem oczy spoglądając na kobietę. Definitywnie była nowa, a przynajmniej nowa w tym środowisku, bo nigdy wcześniej nie zwróciłem na nią uwagi. Starałem się bowiem zapamiętywać wszystkich nieśmiertelnych, jakich spotkałem w Paryżu. Nie było to łatwe zadanie, bo miasto było ogromne, a liczba jego mieszkańców jeszcze większa (nie wspominając o turystach).
Owszem, owszem widać aż tak – powiedziałem, uśmiechając się delikatnie. – A skąd konkretnie wracasz? – zapytałem zainteresowany.

@Christina Solvang

Christina Solvang

Christina Solvang
Liczba postów : 52
Cóż, nieznane jej były powody, które motywowały innych do chodzenia na imprezy. Ona sama po prostu czasem tego potrzebowała. Od zawsze lubiła wszelkiego rodzaju rozrywki, i chętnie korzystała z ich dobrodziejstw. Niewykluczone, że brało się to z tego jak została wychowana. Przecież od zawsze miała wszystko, co tylko zachciała. Imprezy były jedną z kolejnych zachcianek na jej liście. Prztyczka w nos od życia otrzymała w formie przemiany. Tak naprawdę to nie śmierć rodziców czy odwyk nauczyły ją opanowania i rezygnacji z niektórych kaprysów, tylko właśnie konieczność przystosowania się do nowego życia. Miała jednak nadzieję, że w Paryżu znajdzie odpowiednią watahę i na nowo będzie mogła... żyć po swojemu.
Stolicę Francji wybrała chyba właśnie głównie ze względu na to, że to tutaj została przemieniona. Po Oslo mogła udać się w niejedno miejsce, chociażby do Polski, gdzie się urodziła. Ale tak naprawdę Kryśka nigdzie nie czuła się 'jak w domu'. Paryż znała, a do tego niósł on obietnicę odpowiedzi na wiele dręczących ją pytań. Był dobrym wyjściem. I obiecującym dla kogoś takiego jak ona.
Nie przejęła się czując na sobie spojrzenie nieznajomego. Jako była modelka była odporna na oceniające spojrzenia, nieprzychylne komentarze i nie tylko. Sama przyglądała się mu z zaciekawieniem. W końcu przybyła do tego miasta właśnie po to, by poznać świat nadnaturalnych.
- No trudno. Może z czasem przestanę aż tak rzucać się w oczy - stwierdziła, kręcąc głową z lekkim rozbawieniem. Cóż, kogo ona chciała oszukać? Społeczność nadnaturalnych była tu większa niż w Oslo, ale pewnie i tak znali swoich. - Ostatnie trzy lata spędziłam w Oslo, ale postanowiłam wrócić do Paryża, by poznać jego nadnaturalną stronę. I chyba kryje ona w sobie więcej, niż się spodziewałam - dodała, rozglądając się po klubie. W Norwegii nie było takich atrakcji. I takich problemów.

@Bastien Laviscount

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach