01 XI 22 || Nobody knows how to say goodbye

2 posters

Go down

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Powrót z wesela był jak zderzenie się z Titanica z górą lodową. Ida wyjeżdżając była pewna, że w pewnym stopniu złamie jej to serce, w końcu musiała być świadoma, że to jedno z ostatnich rodzinnych spotkań jakich będzie mogła doświadczyć. Nie spodziewała się jednak, że po sercu złamanym z tego powodu, ona sama postanowi jeszcze poskakać i kilka razy je kopnąć. Nie rozumiała dlaczego sprawy z Mauricem tak się potoczyły i nie zamierzała tego roztrząsać. W sensie, rozumiała dlaczego wrócili do poprzedniej relacji, nie rozumiała dlaczego w ogóle postanowili z niej wyjść. Okopała się, udając że nic takiego nie miało miejsca, bo nie chciała, żeby ten egoistyczny i narcystyczny dupek zagarnął dla siebie nawet jej rodzinną tragedię. Skupiła się na spotkaniu, które miała z rodziną, na ich uśmiechach i historiach. Żałowała, że polecieli tylko na jedną noc, chciałaby tam zostać minimum tydzień. Niestety niektóre aspekty wampirzego życia były nie do przeskoczenia, a ona nie chciała tłumaczyć babci Jadzi, że nagle dostała alergii na słońce.
Kiedy wrócili z lotniska, Ida wymówiła się zmęczeniem, co w sumie nawet nie było kłamstwem. Silvan wiedział, że ciężko jej było spać w nowych miejscach, a Maurycy z Idą nie dość, że zmieniali hotel z jednego na drugi, to jeszcze mieli lepsze rzeczy do roboty niż spanie. Musiała odespać tę całą wycieczkę, a do tego nie wiedziała jeszcze jak powinna podejść do tej rozmowy o weselu, żeby się nie rozpłakać. Byli głupi i nieodpowiedzialni. I koniec kropka.
Kiedy wstała następnego dnia, przygniótł ją ciężar wspomnień. Przed jej oczami przewijał się uśmiechnięty Paweł, chichocząca babcia Jadzia, jej ojciec, którego oczy świeciły dumą. Wiedziała, że za nią tęsknili. I ona też cholernie tęskniła za nimi. Ciężko jej było wrócić do rzeczywistości, gdzie musiała się ich wyrzec i o nich zapomnieć. Do tego po jej głowie odbijał się głos Maurycego, który twierdził, że go nie znała. Nie czuła się wykorzystana, bo wszystko co zrobili było za jej zgodą i chęcią. Czuła się po prostu oszukana, bo ona uwierzyła, że pocałunki którymi ją obdarowywał były prawdziwe, że on jej pragnął, że ją chciał taką, jaką była naprawdę, z tą jej ludzką moralnością i ludzką rodziną. Myliła się i to chyba bolało najbardziej.
Poszła pod prysznic, gdzie próbowała zmyć z siebie cały ten żal, ale nie dała rady, skrył się on zbyt głęboko w jej sercu. Przebrała się w dres i okropnie wielką bluzę Pawła, którą miała jeszcze z czasów przed ugryzieniem, po czym zwinęła się w kokon na łóżku i pozwoliła sobie uwolnić wszystkie emocje, które zaczęły ściekać w dół jej twarzy. Dzień wcześniej była silna, udawała, że nic jej nie ruszyło, a kiedy tylko zamknęła się w ciemnym mieszkaniu maska spadła.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nawet jeśli nie znał większości szczegółów, oceniając wszystko obiektywnym okiem, Silvan mógł spokojnie założyć, że wesele się udało, a oni uniknęli każdej potencjalnej tragedii, która mogła się wydarzyć. Stresował się. Starał się tego nie okazywać, ale oczywiście, że się stresował, gdy patrzył jak Ida znikała w wejściu na lotnisko, a potem gdy sam wrócił do kamienicy. Nawet jeśli ufał Maurice'owi, że będzie miał wszystko pod kontrolą, to nie mógł zupełnie pozbyć się tego uczucia niepokoju, które opuściło go dopiero, gdy tamta dwójka bezpiecznie znalazła się z powrotem we Francji. Przecież tyle rzeczy mogło pójść nie tak, mimo ich planu przygotowanego na każdą sytuację, o której mógł tylko pomyśleć. 
Następnej dnia po powrocie Idy wszystko wydawało się być dobrze. On wyszedł zakupy, nie chcąc zabierać ze sobą podopiecznej, która pewnie wciąż była zmęczona wyjazdem. Do kamienicy wrócił jakiś czas później, przy okazji drażniąc swoje sąsiadki, gdy na ich widok zaczął udawać, że rozmawia przez telefon, zapraszając jakiegoś księdza na "spotkanie", notując sobie w pamięci, że musi poprosić Sahaka, by raz wpadł do nich w stroju duchownego. Mina obu kobiet na dźwięk jego słów, sprawiła, że jego zazwyczaj dobry humor, stał się jeszcze lepszy. Ten stan nie trwał jednak długo, gdy po wyjściu z windy, chciał zapukać do drzwi młodej wampirzycy, ale zawahał się słysząc jej płacz. Zmarszczył brwi i zrobił krok w tył. Nie mógł wiedzieć co wydarzyło się na wesele, ale domyślał się o co mogło chodzić. W końcu Ida właśnie wróciła ze swojego spotkania z rodziną, z którą z wiadomych przyczyn dawno się nie wiedziała i z którą nie mogła już spotykać się tak jak dawniej. Świadomość tego spowodowała u niego powrót wyrzutów sumienia, które w ostatnim czasie pozostawały w miarę uśpione. 
Zawahał się. Z jednej strony chciał zapukać, by spróbować jakoś pomóc wampirzycy, a z drugiej nie wiedział czy nie wolałaby pozostać teraz sama, a jego obecność tylko nie pogorszyłaby sprawy. Czasami nie do końca wiedział na czym stali w ich relacji, a on nie chciał jej niechcący popsuć, nawet jeśli dalej nie wiedział jak się czuć z tym, że na wtedy pożegnanie go przytuliła. Nie chciał jednak, by była sama ze swoimi problemami. Odczekał jeszcze chwilę i zapukał do drzwi.
- Ido? Wszystko w porządku? Mogę wejść? Kupiłem kawę do ekspresu i croissanty - spytał spokojnym głosem. Trochę nie wiedząc, co robić, gdyby odmówiła.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Mieli tyle planów i wyjść awaryjnej z każdej możliwej tragedii, a nie przewidzieli największej – Maurycego i Idy odnajdujących wspólny język. Dziewczyna naprawdę chyba wolałaby poparzyć się na słońcu, założyć srebrną biżuterię i zjeść zupę czosnkową, niż przeżyć to poranne rozczarowanie jeszcze raz. Być może gdyby komuś opowiedziała wszystko ze szczegółami, to ktoś zwróciłby jej uwagę, że to nie było aż takie złe jak widziała to w tamtym momencie, że przecież podziękował jej za to wesele, że poszedł się z nią pożegnać z jej rodziną. Ona jednak, nauczona doświadczeniem, nie spodziewała się niczego dobrego po Hoffmanie. Od razu założyła, że to wszystko to była jakaś pokrętna gra, którą chciał jej pokazać swoją wyższość i ją zranić.
Na szczęście Maurice nie wracał z nimi do Paryża, ani nie wpadł na odwiedziny do Silvana, przez co mogła w jakiś sposób powoli zacząć odsuwać od siebie to do czego między nimi doszło. Powrót do Paryża sprawił też, że ponownie uderzyła ją tęsknota za domem i rodziną, i chociaż ta cała sytuacja dalej była w jej głowie, to została zepchnięta na dalszy plan przez bardziej osobistą tragedię.
Bluza Pawła chyba nie była odpowiednim wyborem w tamtym momencie, bo chociaż dawała tę namiastkę komfortu, to przypomniała jej o rychło zbliżającej się stracie. To tak jak dziewczyny śpiące na poduszce chłopaka, po tym jak się rozstaną. Niby nie było to zdrowe i tylko wzmagało nieprzyjemne uczucia, ale w tamtym momencie Ida nie umiała sobie wyobrazić innego rozwiązania problemu. Chciała ponownie czuć rodzinę dookoła siebie. Żałowała, że nie wynegocjowała z Silvanem co najmniej weekendu, nawet jeżeli musiałaby drugą noc spędzić w wannie lub na podłodze z Maurycym rzucającym zgryźliwościami co dwa zdania.
Leżała tak, pogrążając się w coraz większym smutku, nie znajdując dna tej studni. Cofała się wspomnieniami coraz dalej, myślała o rodzinie, wspólnie spędzonych świętach, jak zawsze ją wspierali i dopingowali. Zaczęła się zastanawiać czy wsparliby ją w tym co jej się przydarzyło. Czy komuś by wygadali, że ich córka nagle przestała się starzeć. Czy by to w ogóle zrozumieli. W końcu nigdy nie postawiła ich przed czymś tak szokującym i chociaż wolała wierzyć, że nie przestaliby jej kochać to bałaby się zdradzić im coś tak szokującego.
Z myśli wyrwało ją pukanie do drzwi. Nie usłyszała wcześniej, że Silvan wjechał windą na ich piętro, a może by w takiej sytuacji spróbowała się ogarnąć. Nie chciała go martwić, nie chciała, by czuł się winny. Pociągnęła nosem i starła łzy z twarzy wielkim rękawem szarej bluzy.
Tak, wchodź, otwarte. — Odpowiedziała mu i podniosła się z łóżka. Jej wilgotne włosy poplątały się, oczy błyszczały, a twarz była trochę opuchnięta od płaczu. Miała to gdzieś, widział ją w gorszym stanie. Wyszła z sypialni do salonu, w którym panował względny porządek. Zapaliła światło i lekko uśmiechnęła się na widok mężczyzny wchodzącego z papierową torbą pod pachą. — Czy to są nasze ulubione croissanty, czy nie chciało ci się iść tak daleko? — Zapytała, starając się udawać, że nic wielkiego się nie działo. Specjalnie nie odpowiedziała na jego pytanie czy wszystko w porządku. Nie chciała kłamać, a jednocześnie bała się, że jak powie prawdę i wyżali się na głos, to rozklei się jeszcze bardziej. — Chcesz kawy takiej jak zwykle? Mam jakieś fancy syropy, zamówiłam ostatnio przez internet, jeszcze nie próbowałam. — Obróciła się do niego plecami i poszła do kuchni, by wyjąć z szafki dwa kolorowe kubki. Jego miał na sobie wampirka, a jej małego diabełka, który podkreślał jaką kawę lubiła.
A właśnie, mam coś dla ciebie! — Nagle jej się przypomniało. Pobiegła do pokoju i do walizki, której nawet jeszcze nie ruszyła, po czym wyciągnęła z niej trzy opakowania ptasiego mleczka w różnych smakach, które kupiła na lotnisku. Wróciła do Silvana i wcisnęła mu czekoladki, nawet się lekko uśmiechając. — Dziękuję, że mnie puściłeś.


_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Od razu wszedł do środka i zdjął buty zanim skierował się w stronę korytarza. Gdy zobaczył Idę udał, że wcale nie widział jej zapuchniętych oczu, nawet jeśli jego własnej obrzucił ją zmartwionym spojrzeniem. Uśmiechnął się do niej ciepło na powitanie i pokręcił głową.
- Nie było mi po drodze, ale te podobno też są dobre - wyjaśnił, nieco przepraszająco. Pewnie gdyby wiedział, jak prezentowała się sytuacja w mieszkaniu, specjalnie udałby się do kawiarni, która w ich opinii serwowała najlepsze wypieki w Paryżu.
- Spróbuję z syropem - odpowiedział wyjmując z torby papierowe opakowanie z rogalikiem wypełnionym pistacjowym nadzieniem. Sam zadowolił się tym z kremem o smaku kawy, co pewnie dla nikogo nie było szczególnym zaskoczeniem. W końcu uwielbiał wszystko co smakowało jak kawa. - O. Właśnie. Kupiłem ci zwykłą kawę i jakieś słodkie. - dorzucił, gdy Ida była już w kuchni. Korzystając z jej nieobecności w salonie, szybko rozejrzał się po pomieszczeniu, próbując zorientować się, czy jego stan mógłby mu coś powiedzieć o obecnym stanie samej wampirzycy. W końcu zauważył, że nie odpowiedziała na jego pierwsze pytanie o samopoczucie.
Nie spodziewał się prezentu, ale przyjął go z uśmiechem.
- Dziękuję, ale nie trzeba było. Miałaś prawo odwiedzić swoją rodzinę - powiedział, chociaż sam dość długo zmagał się z tą decyzją i do samego końca nie był pewny, czy postąpił słusznie. Spróbował rozszyfrować napis na pudełku. Niestety, mimo swojego wieku, daleko mu było do obeznania w językach Renaty, a te którymi posługiwał się biegle, znał z konieczności, niż jakiejkolwiek pasji. - Też mam jeszcze coś dla ciebie. To chyba Imperatorzy, nie?  - oznajmił i wyciągnął z torby kubek w kolorowe hełmy szturmowców, z uśmiechem wręczając go wampirzycy. Ponownie jej się przyjrzał. Ona mogła udawać, że wszystko było w porządku, ale on nie zamierzał. - Ido proszę odpowiedz szczerze. Co się dzieje? Chodzi o ten wyjazd? Rodzinę? Coś się stało?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Może powinna była go nie wpuszczać, mówiąc, że chce być sama albo, że przyjdzie do niego za chwilę. Wtedy miałaby czas na reakcję, na ochlapanie twarzy zimną wodą i zaczekanie, aż cudowne wampirze zmysły sprawią, że będzie wyglądała jak człowiek. Ona jednak, gdy usłyszała znajomy, przyjazny głos nie umiała odmówić samej sobie towarzystwa. Przylgnęła do poczucia bezpieczeństwa który za sobą niósł jak ćma do światła. Oczywiście, że udało jej się zauważyć jego minę, która przypominała jej wyraz twarzy ojca, który nic nie może poradzić na stłuczone kolanko ośmiolatki, a jednocześnie boli go psychicznie fizyczny ból zdartej skóry. Poczuła lekkie wyrzuty sumienia, że pokazała mu się w takim stanie.
No dobra, trzeba spróbować. Może faktycznie będą smaczne i nie trzeba będzie biegać tak daleko. — Zmysły Idy już się nawet uspokoiły. Kiedyś kupienie jej czegoś z niesprawdzonej piekarni prawie zawsze kończyło się dojadaniem po niej lub wyrzucaniem jedzenia. W pewnym momencie zastanawiała się czy się nie podda i prędzej nauczy żyć bez gryzienia i normalnego jedzenia, niż przeżyje smak przesadzonej ilości cukru i tłuszczu. Na szczęście wraz z kolejnymi wampirzymi dniami udawało jej się coraz lepiej adaptować.
Skinęła głową na jego decyzję co do kawy i ustawiła ekspres na odpowiedni program. Nie była pewna jak działa dodawanie syropu, więc postanowiła dolać go i wymieszać do spienionego mleka, bo nigdy nie widziała żeby bariści lali go do czarnej kawy. Sama postawiła jednak na klasykę, więc gdy w kubku Silvana znalazła się już smakowa mieszanka, ustawiła oba kubki w ekspresie i wybrała odpowiednie programy, zostawiając naczynia do napełnienia i kierując się w stronę sypialni. Po chwili po mieszkaniu rozszedł się zapach parzonego espresso.
Połóż na blacie, dzięki! — Tak często robili dla siebie wzajemnie jakieś zakupy do domu, że w miarę znali już swoje preferencje. Czasami w labie eksperymentowali z różnymi smakami kawy. Mieli tablicę, gdzie oceniali każdy wariant ziaren. U Idy na razie na prowadzeniu była karmelowa z nutami wanilii, ale to tylko dlatego, że nie testowali jeszcze żadnych syropów.
Silvan w salonie nie mógł raczej zobaczyć nic nietypowego. Był w nim mały bałagan, ale raczej pozostawiony przed wyjazdem.
Miałam prawo, czy nie miałam, zrobiłeś wszystko, żebym mogła tam być. Nawet jak uważałeś... uważasz, że to niemądre. — Wszyscy dookoła wiedzieli, że Ida powinna rozwiązywać więzy rodzinne, zamiast je zacieśniać. Ida była naprawdę zaskoczona, że Maurice jej tego nie wypomniał ani razu. No ale trzeba było pamiętać, że byli zajęci czymś innym, a nie głęboką rozmową. — To taka pianka w czekoladzie. Ptasie mleczko, podobno nazwa pochodzi od tego, że mleko ptaków to jedyne czego może brakować mężczyźnie, który ma wszystko. Trochę powalone, ale słodycze uzależniające. — Chwyciła dwa kubki, co zdążyły się napełnić i wyciągnęła dwa talerzyki na croissanty. Do tego wyciągnęła z lodówki otwartą paczkę ptasiego mleczka (bo w końcu musiała jakoś zajeść smutki). Wszystko ustawiła w wieżę i już miała to chwycić i zaproponować Silvanowi pójście do salonu, kiedy ten wyciągnął swój prezent dla niej. Nawet się zaśmiała w głos, kiedy podał jej bardzo ładny kubek.
To są szturmowcy, Imperator był jeden, no może półtora. Wszystko zrozumiesz jak w końcu obejrzymy, bo to, że byłam poza domem oznacza, że nasz maraton się przesunął, a nie odwołał. — Uśmiechnęła się lekko, po czym chwyciła naczynia i skinęła Silvanowi, żeby mimo wszystko usiedli na wygodnej kanapie przy stole, zamiast w kuchni przy wyspie. Postawiła wszystko na wysokim stoliku kawowym i opadła na stertę poduszek, pozwalając mężczyźnie wybrać czy woli usiąść obok niej, czy naprzeciwko.
Nic się nie dzieje. — Powiedziała, ale kiedy zobaczyła jego wzrok westchnęła i sięgnęła po czekoladkę. Będzie zagryzać gorzkie informacje słodkim wynalazkiem. — Po prostu tęsknię, wiesz? — Chciała na tym zakończyć, niby trochę złośliwie, niby spełniając jego prośbę, ale chyba potrzebowała się komuś wyżalić. Nie mogła całe wampirze życie iść sama, a relacja z Silvanem naprawiła się na tyle, że mogła mu zaufać i powiedzieć o niektórych kwestiach wesela. Bo reszta tajemnic miała z nią zostać do grobowej deski. — Wiedziałam, że będzie mi ciężko wrócić, ale oni się tak cieszyli jak przyjechałam i byli tacy przybici jak wyjeżdżaliśmy... Czułam się po prostu, nie wiem, jakbym odzyskała coś, czego nie byłam świadoma, że mi brakowało. Bo oczywiście, wiedziałam, że chciałabym się znowu z nimi zobaczyć i spędzić czas, ale tam po prostu... byłam sobą. Naprawdę dobrze się bawiłam. Ale znowu czuję pustkę. — Głos jej się kilka razy załamał, ale była dzielna i się nie rozpłakała. Czekoladka, która miała być na osłodzenie jej żali roztopiła się w palcach, więc blondynka odłożyła ją na talerzyk. Kto wie co zostało w Polsce. Człowieczeństwo? Sentymenty? Bycie częścią rodziny? Nie umiała stwierdzić, wiedziała tylko, że zostawiło w jej sercu dziurę, która znajdowała się tuż obok tej po Maurycym.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Nie uważałem tego za niemądre - Uważał siebie za niemądrego, że się na to zgodził, ale jednocześnie uważałby siebie za okrutnego gdyby powiedział nie. - Ryzykowne? Tak, ale to nie jest niemądre, że chciałaś pójść na ślub brata. Zresztą i tak wszystko się udało, więc nie ma czego roztrząsać.
Nawet nie ukrywał, że geneza imienia słodyczy mocno go zdziwiła. Czy po polsku ptasie mleczko brzmiało mniej dziwnie, niż po francusku? I tak. Pomysł i dla niego był powalony. Zupełnie jakby wymyślił ją jakiś początkujący artysta pod wpływem silnych narkotyków, ale nie jemu było to oceniać. 
- Dla mnie i tak wyglądają na imperatorów - stwierdził, wzruszając ramionami, jednocześnie posyłając jej złośliwy uśmieszek. Czy zamierzał jeszcze kilka razy pomylić szturmowca z Imperatorem, teraz już specjalnie? Być może. - Jasne. Możemy obejrzeć kiedy tylko zechcesz. Jestem gotowy na te kilka godzin kosmitów w dziwnych strojach, którzy biegają po kosmosie ze świecącymi kijami. - Mniej więcej tyle wiedział o Gwiezdnych Wojnach. No i jeszcze miał świadomość istnienia tego zielonego małego goblina z wielkimi oczami, którego ilość w social mediach i wszelkich memach, nawet i jego powoli przyprawiała o ból głowy. Gdyby jeszcze to zielone, pomarszczonego coś było rzeczywiście urocze, jak próbował przekonać go Internet, ale nie. Nie było i nikomu nie uda mu się wmówić, że jest inaczej.
Czy spodziewał się tego co mu właśnie powiedziała? Tak. Trochę tak, a jednak nagle kubek z kawą w jego rękach stracił na swoim aromatycznym zapachu. Odstawił naczynie na stolik i odwrócił się na kanapie tak, by być teraz twarzą w twarz z młodą wampirzycą. Uśmiechnął się do niej smutno. - Przykro mi. Naprawdę mi przykro. - Silvan naprawdę lubił Idę. Już za jej ludzkiego życia, czerpał przyjemność z pracowania z nią w laboratorium, i obiecał sobie, że będzie z uwagą śledzić jej wszystkie naukowe poczynania, gdy ich drogi się rozejdą. Niesamowite, jak szybko można było zapałać do kogoś sympatią, zwłaszcza, że ich znajomość trwała jedynie absurdalnie niewielki ułamek jego życia. I to nastawienie wobec dziewczyny nie zmieniło się po jej przemianie. Oczywiście do tego wszystkiego doszło poczucie odpowiedzialności za jej bezpieczeństwo i troska o nią, ale dalej lubił spędzać z nią czas. A jednak nie mógł ukrywać, że wiele rzeczy byłoby teraz zupełnie innych, gdyby nie to co wydarzyło się pewnego zimowego wieczoru w laboratorium. Relacja oparta na wspólnej pracy naukowej i tym, że ją zabił. Tak to naprawdę wyglądało. Starał się o tym często nie myśleć, ale jednak taka była prawda. Nie siedzieliby teraz na tej kanapie, pijąc kawę i rozmawiając o tęsknocie za rodziną, gdyby nie jego karygodna nieuwaga, w miejscu w którym nigdy nie powinien sobie na coś takiego pozwolić. Nie ważne ile razem ptasiego mleczka by zjedli, ile filmów by obejrzeli, czy jak dobrze by się dogadywali, to on zawsze będzie odpowiedzialny za odebranie jej starego życia. - Masz prawo tęsknić. To twoja rodzina. Też pewnie tęskniłbym za swoją, ale skoro wesele okazało się sukcesem, możemy spróbować zorganizować kolejną wizytę w Polsce, a do tego czasu… Wiesz, że tu też możesz czuć się sobą, prawda? Wszyscy jesteśmy tu dla ciebie. - Nie chciał jej mówić, że im dłużej będzie zwlekała z zerwaniem więzów z rodziną, tym będzie to dla niej trudniejsze. Nie gdy słyszał, jak głos jej się łamał. Przecież nie musiała się, aż tak z tym śpieszyć, prawda?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Ryzykowne, niemądre, co za różnica? Wiedziała, że to nie było coś, co sam by jej zaproponował, coś co by wyszło przy rozmowie nad poranną kawą. Nigdy by sam z siebie nie zapytał "Ej Ida, a nie chciałabyś pojechać do Polski?".
Nie mogą ci wyglądać na imperatorów, bo nie wiesz jak wygląda Imperator. — Stanęła opierając ręce na biodrach z miną pewnego łysego gościa z memów. Złośliwy uśmieszek mówił jej, że pewnie to nie był pierwszy raz jak będzie go poprawiała, ale jeżeli małe żarty miały mu umilić oglądanie Gwiezdnych Wojen, to nie miała zamiaru mu przeszkadzać. — Ale spokojnie, jak obejrzymy to ci się wszystko rozjaśni. I to nie są świecące kije, tylko miecze świetlne! Naukowcy obstawiają, że to plazma utrzymywana w formie miecza przez pole magnetyczne. Ale i tak chyba najbardziej ci się spodobają midichloriany. Wybuchniesz śmiechem jak o nich usłyszysz. — Powiedziała z pasją, jakby opowiadała mu o nowym eksperymencie. Na chwilę zniknął smutek w jej oczach, kiedy pomyślała o tych wszystkich naukowych absurdach, które będą mogli później przedyskutować. Na przykład dryfowanie Lei w próżni.
Szybko jednak iskra w spojrzeniu zniknęła, zastąpiona melancholią. W pewnym sensie cieszyła się, że Silvan poruszył ten temat i mogła się wyżalić, z drugiej strony jednak wyrażanie swoich myśli werbalnie sprawiało jej trudność. Musiała mówić o uczuciach, co sprawiało, że stawały się bardziej rzeczywiste.
Wiem, że ci przykro. Nie mam do ciebie żalu. — Nie chciała powiedzieć, że to nie jego wina, bo po części obydwoje wiedzieli, że się do tego przyczynił. Nawet jeżeli tylko dzięki niemu mogła uczestniczyć w uroczystości. Gdyby nie on, to żona jej brata mogłaby ewentualnie przynieść swój bukiet ślubny na cmentarz. Ida wyzbyła się gorzkich uczuć i wściekłości w stronę swojego stwórcy już dawno temu. I chociaż czasami przygniatała ją melancholia, tęsknota i niemoc to była mu nawet wdzięczna, że dał jej drugą szansę, że tak jak jej obiecał – nie zostawił jej, tylko pomagał poprzez swoją obecność, mentorskie rady i rozmowy po nocach. Pracowali razem, mieszkali obok siebie i Ida wiedziała, że mogła na niego liczyć. Nawet jeżeli nie była gotowa na wyrażanie uczuć w jakiś bardziej ekspresyjny sposób, to czuła się przy nim bezpieczna. Nawet jeżeli kierowała nim odpowiedzialność i poczucie winy.
Tęskniłbyś? Po tylu latach już nie pamiętasz swojej rodziny? Ja też zapomnę? — Zapytała smutno, bo nie chciała by piwne oczy Pawła i wspomnienie jego śmiechu gdzieś znikły w wieczności. Sama myśl o jego śmierci i o tym, że kiedyś go nie będzie sprawiła, że zaszkliły jej się oczy, przez co ambitnie starała się nie mrugać, by przypadkiem znowu łzy nie zaczęły spływać po jej twarzy. — Ja nie wiem czy chcę pojechać jeszcze raz do Polski. Nie chcę sprawić im jeszcze większego bólu swoim zniknięciem. Niech uczą się żyć beze mnie, tak jak ja muszę nauczyć się żyć ze wspomnieniami. — Przy końcu swojej wypowiedzi nie wytrzymała i głos jej się zawiesił, a łzy jednak zaczęły płynąć. Było jej wstyd, że znowu płacze przy Silvanie, ale nie umiała tego zatrzymać. Była bardzo blisko z rodziną i takie odcięcie się od nich było dla niej szczególnie ciężkie. Pamiętała jak jej mama płakała wsadzając ją w samolot do Paryża. Nie chciała myśleć jak zareaguje na sfingowaną śmierć lub zaginięcie swojej małej córeczki. — Nie mogę być w pełni sobą Silvan, nie wiem jakbym się postarała. Ja jestem nadal bardziej człowiekiem niż wampirem. Nie czuję się jedną z was. Lubię cię, nawet bardzo, ale nie zastąpisz mi ojca. Maurice nigdy nie będzie dla mnie bratem. — Na pewno nie po weselu. — I ja wiem, że mogę na ciebie liczyć, że Renata zawsze mi pomoże, a do Sahaka mogę przyjść bez zapowiedzi. Ale nie jesteście w stanie mi dać tego, czego mi brakuje. — Nie chciała brzmieć tak jak zabrzmiała, nie chciała mu sprawiać przykrości. Po prostu to spotkanie z rodziną sprawiło, że zaczęła jeszcze bardziej dostrzegać czego będzie się musiała wyrzec dla życia wiecznego, którego nigdy nie planowała. Na które się nigdy nie zgadzała.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Na słowa o próbie naukowego wyjaśnienia mieczy świetlnych, w jego oczach dało się dostrzec błysk ekscytacji, bo to akurat brzmiało jak naprawdę fajna zabawa, nawet jeśli nie spodziewał się, że dojdzie do jakichkolwiek sensownych wniosków. No i Ida na tyle ożywiła się, opowiadając mu o midichlorianach, czymkolwiek by one nie były, że nawet chciał zaproponować, by obejrzeli ten film dzisiaj. Potem jednak ich rozmowa poszła w zupełnie innym kierunku. Zdecydowanie mniej przyjemnym.
Zacisnął usta i nie odpowiedział. Co z tego, że ona nie miała do niego żalu, skoro on i tak miał go do siebie? Zresztą nie wierzył, że naprawdę go nie miała, nawet jeśli nie było tego do końca świadoma, a on jedynie co mógł zrobić to spróbować, najlepiej jak umiał, zrekompensować jej życie, które przez niego  straciła. 
Od razu pokręcił głową.
- Nie. Nie o to mi chodziło. To znaczy… - skrzywił się na myśl o tym, jak niezgrabnie sam się wyraził. Wziął łyka kawy i zaczął jeszcze raz. - Tęskniłbym tak samo, jak ty, gdybym był w twojej sytuacji, ale nie byłem. - doprecyzował. Czy chciałby tak jak ona utrzymywać kontakt z ojcem i matką, gdyby wtedy jeszcze żyli? Tak. Zdecydowanie tak. Właściwie to nawet po swoim gwałtownym wyjeździe z Bazylei, jeszcze przez jakiś czas prowadził korespondencję z dawnymi przyjaciółmi i tą częścią dalszej rodziny, która lubił, ale czasy były inne. Nikt nie oczekiwał wizyt co kilka tygodni, ani częstych listów, gdy było się w zupełnie innym kraju. - I nie zapomnisz o nich. Niektórych osób się nie zapomina. Sam wciąż pamiętam o nich sporo, nawet takie przypadkowe szczegóły, wiesz? Jakieś żarty, głupie sytuację, nawyki moich rodziców. - Nie miał serca, by przyznać się, że chociaż pamiętał twarze ojca i matki, pamiętał je bardziej jako "zdjęcia" w swojej głowie i gdy próbował przywołać jakieś wspomnienie ich rysy rozmywały się, tak samo jak wnętrze jego rodzinnego domu. Nie pamiętał też dźwięku ich głosu, nie ważne jak bardzo starał się go do siebie przywołać. Nie powiedział też Idzie, że prawdę mówiąc, gdy słyszał słowo "rodzina" jego myśli od razu wędrowały do Maurice'a i Renaty, ostatnio może i do niej samej, a nie do osób, z którymi dzielił ludzkie życie te wieki temu. 
Nie wiedział co odpowiedzieć na jej kolejne słowa, ale widząc w łzy w jej oczach, po prostu odstawił kawę na stolik i nieco niepewnie przygarnął ją do siebie, jeśli mu na to pozwoliła. Dalej nie miał pewności, czy w ich relacji było już miejsce na takie gesty, ale skoro sama uściskała go na pożegnanie na lotnisku, to może warto było spróbować. Łatwo było mówić jej, że należy "wyrwać kleszcza", gdy wiedział, że i tak zareaguje na to odmową. Trudniej, gdy rzeczywiście zaczynała to rozważać, bo prawdę mówiąc, poza obawami samą Idę, Silvan nie wiedział, jak on sam to zniesie. 
Nie chciał dać po sobie poznać, że jej słowa go zabolały, nawet jeśli rozumiał o co jej chodziło. Ale jesteś jedną z nas cisnęło mu się na usta, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Czy naprawdę próbował zastąpić jej ojca? Chyba nie. Nie dosłownie w tym sensie, ale rodzinę już tak. Tylko jak mógł próbować podmienić jej bliskich, na kogoś, kto sam im ją zabrał, jego własnych przyjaciół i świat, w którym na balach trupy spadały z sufitu, a przystawki były z krwi i ludzkiego mięsa. Może za bardzo jej się narzucał? Może powinien dać jej nieco więcej przestrzeni? I jasne, niby powiedziała, że wie, że może na niego liczyć, ale te słowa nie dotarły do niego, aż tak bardzo, jak te które padły przed nimi i po nich. Odsunął się od niej ostrożnie i ponownie wziął swój kubek z kawą.
- Rozumiem - powiedział, i chociaż najchętniej wbiłby wzrok w jakikolwiek inny punkt w tym pomieszczeniu, zmusił się do patrzenia w oczy Idy, udając że wszystko jest dalej w porządku. - Masz rację. Rzeczywiście żadne z nas nie jest w stanie dać ci tego co straciłaś. - Tego co sam ci zabrałem.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Chociaż same Gwiezdne Wojny były bardzo kłócące się z nauką, to Ida potrafiła im to wybaczyć. Rozumiała niektóre zabiegi służące lepszemu odbiorowi filmu, tak samo jak niektóre luki można było wyjaśnić technologią z odległej galaktyki. Nie zmieniało to jednak faktu, że rozkminianie w jaki sposób niektóre rzeczy działały, łączenie nauki z mocą, próby wpisania świata w realia mechaniki kwantowej były naprawdę ciekawe. To był jej drugi ulubiony aspekt tych filmów, bo na pierwszym był aktor, który grał Anakina Skywalkera. Nawet nie chciała się przyznawać ile tiktoków z kompilacją najlepszych scen z Zemsty Sithów widziała.
Żal, który Ida miała do Silvana za to, że ją tak po prostu przemienił zniknął kilka miesięcy po jej przekonanie. Nie była głupia, widziała plusy wampirzego życia, a kiedy zobaczyła, że nie musi pić krwi ze świeżo poderżniętego gardła pokojówki, to nawet zaczęła doceniać szansę którą ją obdarzył. Pokazał, że jej w pewien sposób ufał i że ich przyjaźń coś dla niego znaczyła. Była pewna, że nie przemieniłby byle laboranta, nawet gdyby był bardziej bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć tego hipotetycznego osobnika. Czasami jednak, kiedy łapała ją nostalgia i podły humor, tak jak właśnie tego dnia, przypominała sobie ludzkie życie i to co straciła. Nie miała wtedy żalu do Silvana, nawet jeżeli on myślał inaczej. Wypadki się zdarzają, to ona była głupia próbując się cofnąć po probówki, a on uratował jej życie. A raczej podarował drugie, po tym jak to pierwsze tak głupio straciła.
Chciałabym, żeby wiedzieli, że nic mi nie jest, jestem szczęśliwa i bezpieczna. Bez tej całej dramaturgii, udawanych wypadków lub wyjazdów do dżungli amazońskiej, wiesz? Tęskniłabym, oni też, ale przynajmniej by ich to tak nie zabolało jak... jak inne opcje. — Nie umiała z siebie wyrzucić, że chodziło o jej pogrzeb, śmierć lub szeroko pojętym wypadek. Bo chyba wizja tego, że skrzywdziłaby najbliższe sobie osoby swoim odejściem, tak naprawdę spijając horrendalnie drogiego szampana na balu nie potrafił jej przejść spokojnie przez myśl. Kiedyś było łatwiej. Nie było możliwości zobaczenia się, niezależnie od tego gdzie się było, w trzy kliknięcia na małym ekranie smartfona. I chociaż było to bardzo wygodne rozwiązanie, to w tym momencie jej zdecydowanie bardziej utrudniało życie niż sprawiało, że było prostsze. Teraz przelot z Polski do Francji zajmował kilka godzin łącznie z odprawą, kontrolą bagażową i czekaniem na odbiór walizki. Można było lecieć na spontaniczny city-break odwiedzić córkę bez zapowiedzi, co naprawdę mogło być uciążliwe, jeżeli ukrywało się przed rodziną, że w pewnym sensie byłeś martwym.
Najgorsza jest ta świadomość, że mogłabym sprawić, że zostaliby ze mną na zawsze. Ale nie chcę tego dla nich. Wiem, że rodzice by nie chcieli, a Paweł? Dopiero się pobrał, nie umiałby zostawić żony, a Jagoda to kolejna osoba, która mogłaby nie chcieć zostawiać za sobą rodziców i rodzeństwa. Robi się z tego okropnie długi łańcuszek powiązań. No i to egoistyczne. Zasługują na dobre życie, słońce i bale bez trupów spadających z sufitu. — Obydwoje byli świadomi, że przemienienie nawet jednej osoby, żeby Idzie było lepiej było strasznie samolubne i głupie. Chyba tylko dlatego blondynka nie mobbingowała żadnego ze znajomych wampirów żeby zrobił to, czego jej zakazywał kodeks. Nie chciała stawiać kogokolwiek z rodziny przed takim wyborem, czy wolą wybrać mrok z nią, czy światło dnia, ale bez niej. Szczególnie nie mogła tego zrobić bratu, nawet jak jego strata bolała ją najbardziej.
Kiedy Silvan zagarnął ją do siebie, nie protestowała. Przysunęła się trochę bliżej i pochyliła tak, że znowu była wtulona w jego ciepły sweter. Nie powiedziałaby tego głośno, ale w jego objęciach czuła się bezpieczna. Nie wiedziała czym było to spowodowane, ale porównałaby to do uścisku opiekuna, który chciał dla niej jak najlepiej. Oddech jej się uspokajał, kiedy synchronizowała go z jego powolnym biciem serca. Kilka tygodni temu nie wyobraziłaby sobie nawet takiej sytuacji, a w tym momencie jego uścisk był jednym czego potrzebowała. Po zostawieniu rodziny w Polsce, po tym wszystkim co wydarzyło się między nią, a Mauricem zobaczyła, że Silvan jest stałą. Że jak obiecał jej, że jej nie zostawi i będzie obok, że jej że wszystkim pomoże, to tak właśnie będzie.
Słowa, które powiedziała były przesycone zgorzknieniem i żalem. Nie zastanawiała się jak to zabrzmi, a najwyraźniej zabrzmiało tak okrutnie jak tylko mogło. Patrzyła na niego dużymi oczami jak się odsuwał, ale nic nie powiedziała. Widziała jego spojrzenie, widziała, że zjebała. Szczególnie, kiedy wypowiedział kolejne słowa.
Silvan, nie chodziło mi o to. Jesteście naprawdę najlepszym co mogło mi się trafić po przemianie. Gdyby nie wy dalej bym rzucała we wszystkich kubkami nie umiejąc pogodzić się z tym wszystkim. Po prostu, po prostu... ja chcę móc przytulić mojego brata nie obawiając się, że wyczuje, że jestem zimna jak trup. Chciałabym powiedzieć mamie, że może do mnie przyjechać na urlop i oprowadzę ją po mieście. Ale nie mogę i wiesz co? To trudne i nienawidzę tego z całego serca. Ale przynajmniej mogą ze mną porozmawiać, zamiast wybierać znicze i kolor kwiatków na mój grób. — Jej myśli popłynęły i sama nie wiedziała jak przybrały taki tor. Chciała tylko powiedzieć, że nie są w niczym gorsi od jej polskiej rodziny, a skończyła na jakimś wywodzie o cmentarzu. — Nie zostawiaj mnie, nie wytrzymam tego po raz kolejny. — Prawie powiedziała po raz trzeci i była pewna, że Silvan zapytałby się o poprzednie dwa. Przysunęła się do niego z powrotem i jeżeli się nie odsunął wtuliła w jego bok tak, żeby mógł dalej w spokoju pić kawę. Potrzebowała tego statecznego chłodu, który dawał. Potrzebowała bliskości i oparcia, i naprawdę cieszyła się, że Zimmerman postanowił sprawdzić co u niej.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Rozumiał o co jej chodziło. Rozumiał, że myśl o zostawieniu rodziny z pustka w sercu po córce, która tak naprawdę żyła i miała się dobrze, była zbyt okrutna dla Idy. Zaczął rozważać wszystkie opcje. Oczywiście najlogiczniejsza z nich wszystkich było wyprawienie wampirzycy pogrzebu w niedalekiej przyszłości z takimi atrakcjami, jak wybór przez nią samą powodu zgonu i trumiennego drewna. To jednak obecnie nie wchodziło w grę. Co dalej? Mogłaby skłamać, że jakimś cudem odnalazła swoje powołanie w służbie Bogu i idzie do zamkniętego klasztoru. Gdyby poprosić Sahaka o pomoc, ten pewnie pomógłby z niektórymi papierami i wymyśleniem przekonującej historyjki, ale znając poglądy Idy na temat religi, istniała spora szansa, że jej rodziną uznałaby, że zwariowała lub została porwana. To jednak była jakaś opcja. Mogła też zostać we Francji i oznajmić, że nabawiła się alergii na słońce, lub innej choroby, która uniemożliwiłaby jej paradowanie po mieście za dnia. W ten sposób łatwiej byłoby wytłumaczyć potencjalnym gościom, czemu mogą zwiedzać Paryż tylko w godzinach wieczornych. Brzmiało to idiotycznie, ale hej. Sam tak kilka razy jej powiedział, gdy była jeszcze człowiekiem, a on musiał jakoś wyjaśnić czemu słoneczne godziny są beznadziejnym terminem spotkań.  Co jeszcze? Co jeszcze? Paradoksalnie tekst Idy o dżungli amazońskiej miał w sobie potencjał. Jasne, nie chciał wysyłać jej do dziczy, ani wmawiać tego jej rodzinie, ale gdyby powiedziała, że musiała wyjechać gdzieś daleko, bardzo daleko, do kraju, do którego wymagana jest wiza, a koszty biletów drogie?
- A co powiesz na ofertę badań w jakimś dalekim państwie na innym kontynencie? Albo zakon? Albo alergię na słońce? - spytał poważnie, chociaż w pełni zdawał sobie sprawę z tego, jak absurdalnie zabrzmiały jego słowa. Może żadna z tych rzeczy nie była idealnym rozwiązaniem, ale chyba była lepsza od udawanej śmierci. 
- Hej. Trup na balu nie liczy się, jako trup, jeśli potem wstał i próbował wszystkich ugryźć - zażartował, głównie po to, by chociaż trochę poprawić jej humor, ale i dlatego, by szybko zejść z tematu przemiany jej rodziny. Ulżyło mu, że Ida nie rozważała takiej możliwości. Wiedział, że musiałby powiedzieć wtedy nie, a pewnie byłoby to jedno z najtrudniejszych nie w jego życiu.
Wsłuchaj się w jej słowa z mieszaniną ulgi i smutku. Trochę było mu głupio, że tak zareagował. Ona przechodziła właśnie trudne chwile, najprawdopodobniej jedne z najcięższych w swoim całym życiu, a on przeżywał, że powiedziała mu coś, co przecież i tak było prawdą. Niedostrzegalnie mocniej zacisnął palce na naczyniu z kawą, gdy wspomniała o kubkach. Mówiła, jakby to nie on w pierwszej kolejności sprawił, że musiała nimi w niego rzucać.
- Wiem, że nie o to ci chodziło. Po prostu ja… - pokręcił głową. - Mniejsza o mnie. Rozumiem, że jest ci ciężko i przepraszam, że nie mogę ci bardziej pomóc. Zapomnij o kwiatach na grobie. Wymyślimy coś, byś utrzymała z nimi kontakt jak najdłużej. - Pocieszenie marne, ale zawsze jakieś. 
Oczywiście, że dał jej się wtulić w jego bok. Jak mógłby nie dać? Wcześniej odsunął się, by dać jej przestrzeń, ale skoro jej samej to nie przeszkadzało, i zapewniało pewien komfort, to nie zamierzał jej tego zabierać. Kiedy ich relacja nagle tak się ociepliła? Nie miał pojęcia, ale na to nie narzekał. Przełożył kubek do prawej ręki, a lewą objął kobietę, delikatnie gładząc jej ramię w uspokajającym geście. 
- Nie zostawię. Nigdy, przecież wiesz,  ale… kolejny? - spytał, marszcząc brwi. Nie rozumiał. Ktoś ją wielokrotnie zostawił? On ją kiedyś zostawił?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Może gdyby Ida częściej myślała o tym co się stanie, kiedy będzie musiała urwać kontakt z rodziną, to byłaby bardziej przygotowana na te wszystkie wydarzenia. Ona jednak zepchnęła to na dno podświadomości już dwa lata temu i starała się w ogóle nie poruszać tego tematu we własnych przemyśleniach. Żyła na razie tak, jakby ta chwila miała nie nadejść. Często rozmawiała ze wszystkimi, wysyłała im mnóstwo wiadomości, dzwoniła do każdego na urodziny i imieniny, wymyślając coraz mniej przekonujące wymówki dlaczego znowu nie może się pojawić w Polsce nawet na dwa dni, ani dlaczego jej rodzina nie może przylecieć do niej do Francji. Najbardziej ją bolało, kiedy brat ze swoją narzeczoną przylecieli na tydzień do Paryża i codziennie pytali, czy może wyjść z nimi na kolację. I chociaż ona już wtedy była bardziej ogarnięta i wydawało jej się, że historia z Hugo się nie powtórzy, to nie chciała ryzykować. Zbyt bała się co się może wydarzyć, a życie Pawła było dla niej o wiele bardziej cenniejsze niż życie jej byłego chłopaka. Dlatego tak bardzo chciała sprawić mu przyjemność i pojawić się na tak ważnym wydarzeniu z jego życia. Nie chciał, żeby myślał, że go unika. I naprawdę nie umiała odpowiednio wyrazić swojej wdzięczności do Silvana i Maurice'a, że jej to umożliwili. Nawet jeżeli historia z młodszym z wampirów skończyła się tak jak się skończyła, to nie umiała przestać być mu wdzięczną za to, że w ogóle tam pojechał.
Kiedy Silvan wspomniał o zakonie przestraszyła się przez krótki moment, że on wie co zaszło między nią, a jego synem. Bo czemu miałaby iść do zakonu, nawet hipotetycznie? Nie rozumiała tej logiki, ale nie chciała poruszać tematu.
Alergia na słońce raczej nie wytłumaczy braku starzenia się. Ale te badania są ciekawe, ale teraz i tak wszystko załatwia się przez internet. Znając życie jak powiem, że minuta rozmowy mnie kosztuje tysiąc złotych to wezmą kredyt, byleby móc ze mną porozmawiać. — Odpowiedziała rzeczowo, chociaż ton jej głosu nadawał wypowiedzi smutnego brzmienia. Ona naprawdę miała dobre relacje z rodziną i była z nimi związana. I chociaż wiedziała, jakie to szczęście, to czasami żałowała, że ich więzy nie były dalsze. Że nie wystarczyło im po prostu wymienienie uprzejmości kilka razy do roku. Biła się za takie myśli, ale tak wszystkim by było łatwiej, a jej dobro w tym momencie było dla niej najmniej ważne.
Na szczęście mogłeś mu się bohatersko odgryźć. — Rzuciła żartem, nawet lekko się uśmiechając. Wydarzenia z balu były dość dziwne, nawet jak na wampiry, ale skoro nikomu nic poważniejszego się nie stało, to Ida nie zamierzała roztrząsać. Chociaż faktycznie, trochę ją przeraziło jak Silvan jej potem w wielkim streszczeniu opowiadał co się działo. Była z niego też trochę dumna, że on, chemik i naukowiec potrafił tak szybko zamienić coś, co dla niej było tylko udręką, na bardzo przydatną broń. Czasami zapomniała kim byli, jak długo żyli i że nie zawsze był dostęp do krwi z woreczka.
Podziękowała mu za jego słowa, nie wiedząc zbytnio co mogłaby dodać. Czy ją to pocieszało? Średnio, ale wiedziała, że się starał. Bardziej ulgę przyniosło jej to, że pozwolił jej ponownie zająć miejsce u jego boku. Potrzebowała bliskości, a on mógł się czuć z tym średnio komfortowo. Sama nie wiedziała, kiedy ze zdystansowanego koleżeństwa w jej głowie zaczęła traktować Silvana jako kogoś bliżej przyjaciela. Być może, kiedy obawiała się o niego jak został u Scalettich? Albo podczas ponownej wspólnej pracy w labie? Nie roztrząsała tego, ciesząc się, że powoli zaczyna im się to wszystko układać.
No wiesz, wampirze życie przyniosło ze sobą wiele rozstań. — Ominęła zgrabnie temat, nie wgłębiając się w ostatnie przykre sytuacje. Gdyby była w lepszym humorze może by mu dogryzła, że przecież zostawił ją na balu, tuż po tym jak zwłoki spadły z sufitu. Nie chciała jednak, żeby jej obecny stan sprawił, że odebrałby to jako przytyk. Martwiła się wtedy o niego, bała się, że coś mu się może stać, ale na pewno nie chciała w żaden sposób sprawić, żeby czuł się winny. Sahak i Tahira go bardziej wtedy potrzebowali, a z nią przecież była Renatka (i cały gang).
Wtulona w bok Silvana czuła się lepiej. Jego obecność przypominała jej, że przecież faktycznie, nie wszystko w jej życiu miało zniknąć. I nawet jeżeli Silvan nie mógł zastąpić jej ojca, to naprawdę bardzo się cieszyła, że to właśnie on miał być jej mentorem w tym wiecznym życiu. Nie mogła sobie wybrać nikogo lepszego.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Raz, czy dwa na rok i tak można zaaranżować spotkanie - zauważył. Wysokie koszty podróży jedynie powstrzymałyby jej rodzinę przed częstym kontaktem. Tylko, że wtedy trzeba by było wysłać ją na chwilę gdzieś daleko, by tam spotkała się z rodziną, a jej historia miała ręce i nogi. Może na Alaskę. Albo na Grenlandię. W sumie w obu tych miejscach było ciemno i zimno, więc wampirzyca lepiej by sobie tam poradziła. Na wzmiankę o starzeniu się, wziął jedynie łyka kawy, bo tutaj rzeczywiście nie byłoby tak łatwo. Nerwowo przejechał palcami po włosach. Niestety nie ważne, co by zasugerował, wszystko byłoby jedynie tymczasowym rozwiązaniem problemu, które działałoby pewnie przez jakąś dekadę. Dziesięć lat wydawało się być kawałem czasu, ale ze swojej perspektywy wiedział, że mogło być to jednocześnie naprawdę dużo i naprawdę mało. 
Zaśmiał się cicho na jej żart. No tak. Rzeczywiście tak zrobił i nawet jeśli to nie on został bezpośrednio zaatakowany przez Thomasa, to cieszył się, że mu się odgryzł. 
- Tak, ale proszę nie bierz ze mnie przykładu. - Nie żałował, że ugryzł prawą rękę Szczęściary. Ha. Wręcz przeciwnie. Wciąż czuł pewną satysfakcję na myśl, że pan [i]nie lubię wampirów[/b] dostał jego kłami. Nie ukrywał jednak, że to co zrobił, chociaż przemyślane, było nierozsądne. W końcu ktoś mógłby się przyczepić, że złamał punkt Kodeksu i to jeszcze na oczach członka Rady. Nie. Zdecydowanie wolał, aby Ida nie brała jego zachowania za wzór w tym konkretnym wypadku. Ulżyło mu jednak, że tak luźno opowiadała o tamtej sytuacji. Do tej chwili bał się, że popełnił duży błąd zabierając ją na bal, a sytuacja z trupem skutecznie zamknie ją na kolejne wydarzenia. Patrząc jednak na jej lekki uśmiech, który naprawdę dużo w tej chwili dla niego znaczył, poczuł, jak ogarnia go uczucie pewnej ulgi. Przynajmniej w tym aspekcie mógł uznać sytuację za w miarę opanowaną. 
Ogarnęła go kolejna fala wyrzutów sumienia. Nawet nie zauważył, gdy jego palce nieco mocniej zacisnęły się na ramieniu Idy, jakby w obawie, że ta zaraz przypomni sobie, kto był powodem tych wszystkich rozstań i odsunie się od niego zniesmaczona. Na całe szczęście, tak się jednak nie stało.
- Wiem - powiedział cicho. Dlatego właśnie chciał jej je ograniczyć do minimum. Musiał tylko coś wymyślić. Na pewno wpadnie na jakiś pomysł. Potrzebował Tylko trochę czasu i może poradzenia się przyjaciół. Przyjrzał się Idzie. Nie chciał jej już bardziej dzisiaj dobijać i zaczął się zastanawiać, czy nie przydałoby się teraz odwrócić jakoś jej uwagi od problemów. Oderwać myśli od rodziny i wesela. - Hej co byś powiedziała na to, abyśmy coś obejrzeli? Tak na poprawę humoru? Ty wybierasz. Obiecuję, że nie będę marudzić. - Za bardzo.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Nie wiedziała, czy byłaby chętna na takie spotkania. Nie mogła tego do niczego porównać, ale wiązało się to oprócz z niewyobrażalnym szczęściem, to z równie wielką rozpaczą. Cały czas myślała, że jak znowu pojawi się w Polsce, jak wyściska mamę i ucałuje tatę, to jej problemy znikną. Tak się jednak nie wydarzyło, a opuszczenie kraju było jeszcze bardziej gorzkie niż utrzymywanie kontaktu tylko przez internet. Szczególnie, że musiała skłamać, że spróbują pojawić się na święta u jej rodziców, że postarają się o częstsze kontakty. Wiedziała, że tak nie będzie i biła się z tym, że pozostawiła im jedynie złudną nadzieję.
Spokojnie, moim pierwszym odruchem nie jest wyciąganie kłów. — Zaśmiała się, chociaż nie wiedziała czy to powód do śmiechu. Ida naprawdę rzadko używała tej wampirzej cechy, czasami zapominała, że w ogóle te kły posiada. Sama pewnie by spanikowała, gdyby na Tahirę nagle ktoś rzucił się z kłami i próbowałaby typa odciągnąć swoimi wątłymi rączkami. Niezbyt efektywne. Musiała się jeszcze dużo nauczyć by zacząć myśleć po wampirzemu.
Poczuła jak Zimmerman zaciska mocniej rękę, ale nie zareagowała. Nie zamierzała się odsuwać. Nie czuła, że to była jego wina, a nie miała pojęcia, że takie myśli chodzą po jego głowie. Wtedy by pewnie próbowała mu to wyperswadować, zapewne bez efektu. No cóż, każdy nosił swój krzyż, czy coś.
Wiesz, że się właśnie wkopałeś, bo obiecałeś mi maraton Star Wars? — Podniosła się z niego i rękawem bluzy przetarła jeszcze raz twarz. Sięgnęła po pilota, by włączyć telewizor, a następnie odpaliła Disney+. Nie dała mu wyboru jak chce oglądać serię, od razu wpisując w wyszukiwarkę "nowa nadzieja". Wybrała angielską wersję z francuskimi napisami, sięgnęła po własną kawę i opadła obok niego, już się nie wtulając, ale nadal będąc blisko. Skupiła wzrok na napisach otwierających i uśmiechnęła się.
Dziękuję Silvan. Naprawdę dziękuję. — Nie doprecyzowała za co. Czy za to, że przyszedł, czy za to, że podniósł ją na duchu czy może za ten maraton. Po prostu pozwoliła tym słowom zapaść i sięgnęła po ptasie mleczko, które wcześniej roztopiło jej się w palcach.

[chyba ztx2]

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach