10.11 Tahira&Sonia

2 posters

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Wieczór zapowiadał się spokojnie i bez większych komplikacji. Słońce położyło się spać, a dzięki uprzejmości ludzi i wprowadzonej przed wiekiem zmianie czasu, mogła delektować się życiem zewnętrznym już od 17. Sklep, tak czy inaczej otwierała o 21, więc z wielką przyjemnością po rześkim jesiennym spacerze powróciła na Rue des Archives, by otworzyć podwoje swojego ezoterycznego sklepu "Profanum". Przyszła akurat świeża dostawa ziołowych herbatek i kamieni szlachetnych od wszystkiego, trzeba było, chociaż część porozstawiać w gabloty, choć... trzeba było przyznać, że w tym Tahira nigdy nie była mocna. Zbyt łatwo traciła zainteresowanie porządkami, a zielone ściany z obdrapanym tynkiem sprawiały raczej, że czuła się zwyczajnie komfortowo i na swoim. Odlazły parkiet? Pajęczyny? Totalnie niepasująca dość świeża półeczka z mazidłami spa o nowocześniejszych etykietach? Nieistotne. Sklep miał w sobie chaos, tak samo, jak wnętrze Tahiry i to jej odpowiadało.

Od progu przywitały ją dwa rosłe psy, większe od wilków owczary, jeden biały, a drugi czarny. Pomiziała je za uchem, niepomna tego, że na przydużym wełnianym płaszczu zostanie tona sierści. Powinna zamówić im fryzjera, albo samem powalczyć ze szczotką, ale coś ostatnio nie było czasu... Westchnęła ciężko. Choć miała mało czasu na sprzedaż detaliczną, a w głowie ostatnimi czasu kwitły szersze horyzonty, to mimo wszystko nie chciała rezygnować z tych kilku godzin w sklepie. Zbyt wiele wspomnień. Czy na starość stawała się coraz bardziej sentymentalna? Co gdyby przyszło jej opuścić Paryż? Przecież nie zabierze wszystkiego... Na tych rozmyślaniach, krzątającą się pośród kartonów, gablot i kolumien przyłapała ją wchodząca do środka dziewczyna o ciemnej karnacji.

– W czym mogę pomóc? – zapytała Tahira zdejmując płaszcz i zapalając kadzidełka na uwalonym popiołem stojaczku.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Od balu minęło trochę czasu, sama też w końcu wiedziała jaką grupę krwi pija, no i co ważniejsze znała się już nieco na tym nowym życiu. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie przechadzając się teraz między uliczkami, między ludźmi. Pierwszy raz po długim czasie nie bała się, że zrobi komuś krzywdę. Mogła być spokojna czując jeszcze w ustach posmak krwi, którą wypiła w sumie w pośpiechu opuszczając domostwo. Powolnym krokiem szła przed siebie zastanawiając się co w sumie powinna zrobić. Może powinna rodziców odnaleźć i dowiedzieć się co z nimi? A może powinna pójść do babci. Nie wiedziała jak to ugryźć, z której strony. Nie znała ich, nie wiedziała nawet czy żyją. A może powinna dać sobie spokój...tak jak oni to zrobili. Nie wiedziała. Porzucili ją, zostawili samą a ona miałaby teraz ich szukać? Po dziesięciu latach? Wtedy też dostrzegła przed sobą budynek. Niby nie różniący się od innych a jednak, coś wewnątrz przyciągało ją do tego miejsca. Zbliżyła się do drzwi wejściowych i pchnęła je lekko.
- Ja...w sumie...nie wiem.
Przyznała zakłopotana, bo nie spodziewała się nawet gdzie weszła. Dostrzegła dwa duże psiaki co sprawiło, że przystanęła na chwilę nie wiedząc, czy aby nie zaatakują jej, chociaż...nie powinny prawda? Po chwili jednak odważyła się zrobić nieco krok do przodu. Zbliżyła się do jednej z półek.
- Mogę się rozejrzeć?
Zapytała nieśmiało przyglądając się kobiecie przed nią. Spiralki loków opadały jej na ramiona, mimo upięcia były na tyle niesforne, że żyły niemal swoim życiem, tak jak sama Sonia. Kątem oka dostrzegła totalny rozgardiasz w tym miejscu, miała wrażenie, że weszła do pokoju babci, która wiecznie zakazywała robienia remontu w pokoju, chcąc by zostało wszystko tak, jak zostawił to za życia jeszcze dziadek dziewczyny.
- Jest Pani zielarką?
Zagadnęła ciekawa widząc sporo ziół i maści. Ciekawe...przez myśl młodej wampirzycy przebiegło tysiące pytań, jednak powstrzymała się od nich nie chcąc być niegrzeczną.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Roześmiała się szczerze na to pytanie, porzucając karton na rzecz nowej klientki.
– Dam o duszę i ciało w sposób holistyczny, nie ograniczam się tylko do ziół moja piękna. – powiedziała melodyjnie, w półpiruecie docierając do gablotki z kryształami, z których wyciągnęła wisiorek na żelaznym łańcuszku, którego główną ozdobą był osadzony w metalu turkusowy kamień chrozykoli.
10.11 Tahira&Sonia C888bf5683de179c41b111f8f2f6dcb41afda816

– Proszę skarbie, dobrze robi na wewnętrzną siłę i pewność siebie. – kamień zawisł na szyi, a ciepłe palce Tahiry jakby mimowolnie przejechały opuszkami pod uszami i szyi nowoprzybyłej, zaciągajac się przy okazji zupełnie wonią ciała. Perfumami, młodością, ale też... och tak... zmienioną przez klątwę, czy jak woleli niektórzy "przez wirusa" aurę.

– Mmm...Dracula czy von Erethin? Nowa w rodzinie czy w Paryżu? – zagadnęła swobodnie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Podeszła do drzwi i zakluczyła je, a następnie przekręciła zawieszkę w gablocie na "dziś niestety zamknięte"

– Masz ochotę się czegoś napić? Jakieś preferencje co do grupy krwi?– kontynuowała Tahira ciesząc się, że znów ziółka poczekająw kartonach na lepszą noc.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Nie miała pojęcia co w sumie tutaj robiła, od przyszła popatrzeć na gablotki, zastanawiając się czy może nie kupić dla babci jakichś ziółek. W końcu zioła nie zaszkodzą i tak już umierającej kobiecie. A Sonia nie czułaby się tak bardzo źle jak teraz ze świadomością, że zostawiła ją bez słowa. Poniekąd w sumie tak było, ale to nie z jej winy! Wolała odsunąć się od jedynej rodziny jaką miała, niż pozwolić na zabicie jej w afekcie, gdyby straciła panowanie, a na pewno by straciła. Zaskoczona nim się zorientowała poczuła wisiorek na szyi. Miała wrażenie, że zaraz poczuje ból, bo tylko mignęło jej coś srebrnego, ale nie...zamiast tego poczuła przyjemne ciepło. Dziwne. Dopiero teraz dotarło do niej, że to ciepło to były palce kobiety. Jej kolejne słowa totalnie ją zaskoczyły.
- Skąd...
Wydukała unosząc brew obserwując jednocześnie jak kobieta zamyka drzwi wywieszając plakietkę o zamknięciu sklepu.
- Od dziesięciu lat w Paryżu...Dracula. No i tak...nowa...
Przyznała obserwując uważnie kobietę.
- A Pani?
Zapytała nieco nieśmiało. Na pytanie o krew chrząknęła nieco wracając do jako takiej przytomności rozumu, w końcu wampirów było sporo, żyli między ludźmi, leczyli ich...ona sama przecież znała lekarza i to wampira od długich lat, nie spodziewała się, że przyjdzie jej dowiedzieć się, że jest wampirem. A jednak, los jest przewrotny.
- Grupa zero, byle nie ta sztuczna...syntetyczna czy jakoś tak...
Dodała podchodząc w stronę kobiety bliżej. Uśmiechnęła się lekko i wskazała na wisiorek.
- Niestety nie mogę go przyjąć, nie wzięłam pieniędzy...prawdę mówiąc, nie chciałam nic kupować, po prostu rozejrzeć się i wrócić do Pani jutro po kilka ziół dla babci.
Przyznała z delikatnym uśmiechem wspominając swoją babcię, kobieta była bardzo dobrą duszą, wiedziała że niebawem jej zabraknie, ale nie została sama...poniekąd jej dziadek spełnił jej prośbę. Dał jej rodzinę, zabezpieczenie...przyszłość. Nie spodziewała się jednak tego, że to tak będzie wyglądało. Życie w mroku, z dala od słońca...jednak nie żałowała tego, żal jej było jedynie tego, który odpowie za to co zrobił. Jednak miała zamiar go bronić, wiedziała że nie zasłużył bo jednak jakby nie było zabił ją, ale też dał jej nowe życie. Nową szansę na życie. Tutaj była mu za to wdzięczna. Pozostała tylko kwestia tego, by albo go odnaleźć, albo on odnajdzie ją...jednak jak miała go odnaleźć skoro nie widziała nawet wyraźnie jego twarzy. Wyrwała się z rozmyślań nadal w palcach trzymając kamień.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Oj niestety, w lodóweczce mam tylko syntmixy, więc podejrzewam, że nawet zerówki nie trafią w Twoje gusta gołąbeczko. – Tahira zmartwiła się wyraźnie, zapraszającym gestem wskazując malutki zestaw do siedzenia przy lewej ścianie, pod wielkim białoczerwonym chińskim symbolem szczęścia, którego nie oszczędziło pęknięcie w ścianie. Był tam niewielki stoliczek kawowy a przy nim dwa fotele z dwóch kompletnie różnych "parafii". Nad głową siedzących tykały też zegary, każdy w nieco innym rytmie. Stoliczek zdobiło tylko palące się kadzidełko i leżała na nim talia nowych kart, których rewers zdobiła krwistoczerwona róża.

– To nie jest zakup, a podarek, gratis na poczet wszystkich euro, które zostawisz w moim przybytku droga panno.– od niechcenia machnęła ręką. Sklep nie był źródłem jej utrzymania i od dawna z resztą przynosił same straty. Nie dla pieniędzy jednak cały czas się nim zajmowała. – Babcia i ziółka na zdrowie? To aż tak młoda jesteś. Ciekawe, jak się odnajdujesz w świecie mroku dziecko? – zapytała, siadajac w zakurzonym fotelu i sięgajac po karty. Musiała czymś zając ręce. Pamiętała swoje początki, Stwórca absolutnie nie dawal jej przestrzeni do takiej samodzielności przez pierwsze kilka lat.

– Jestem ze Scalettich, dlatego trochę trudniej się połapać. – dodała, przypominając sobie, że w sumie się nie przedstawiła. – Jestem Tahira, dziecko Sahaka z linii Adonisa.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
- Nic nie szkodzi, naprawdę.
Uśmiechnęła się delikatnie i przeniosła wzrok na wampirzycę obserwując uważnie każdy jej gest. Gdy wskazała na lewo miejscówkę przysiadła z chęcią. Rozejrzała się dookoła obserwując otoczenie jednocześnie słuchając słów Tahiry. Uśmiechnęła się lekko słysząc tykanie zegarów, czując zapachy tego miejsca. Bycie wampirem było...było...nieziemskie! Każdy kurz, każdy zakamarek tego miejsca miał swoją historię.
- Zatem dziękuję. Jest przepiękny.
Uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła opuszkami palców wisiorek.
- Jak Wy to mówicie...pisklak? Jako wampirzyca ocknęłam się jakoś miesiąc temu.
Wyjaśniła przenosząc wzrok na psiaki. Dobrze, że nie było tutaj kotów, jeszcze by zaczęła znowu kichać i prychać...chyba. Z tego co mówiła Cerise to jeśli miała jakieś alergie za życia to mogło to w ogóle nie minąć, co cholernie byłby nie fajne! Ale co tam, koty, kotami, ważne że nie miała uczulenia na owoce, czy w ogóle na to co ona sama lubiała.
- Babcia jest dość...chora. Dużo jej nie pozostało, więc miałam nadzieję, że podrzucę jej jakąś paczuszkę albo coś...sama nie wiem w sumie jeszcze. A odnajduję się powoli...nie jest łatwo, ciągle przyzwyczajenia jakie miałam za życia odbijają się w teraźniejszym życiu.
Zaśmiała się pozwalając sobie na podanie dłoni psiakowi do obwąchania. Jeśli pozwolił to go pogładziła za uszkiem.
- Miło mi poznać.
Skinęła głową, coś jej mówiło imię "Sahak" ale czy to ten sam wampir, z którym było jej dane szukać śladów? Wszystko możliwe. Zaraz też zreflektowała się szybko zdając sobie sprawę, że przygląda się wampirzycy jak sroka w gnat.
- Em...przepraszam. Sonia Evans. Znaczy Sonia.
Przedstawiła się kobiecie zdradzając swoje imię nowopoznanej. Zazdrościła tym, którzy mogli pochwalić się swoim stwórcom, czy też ojcem, ona nie miała takiego szczęścia. Chociaż...poniekąd miała, gdyby nie Mihail nie byłoby jej w tym świecie, mógł przecież pozbyć się jej stwierdzając, że jest zagrożeniem. W końcu nie wiadomo gdzie pałętał się jej stwórca, co robił i kim był. Mógłby być każdym, z każdego rodu a tym czasem po prostu zostawił ją i dał nogi. Westchnęła cicho nie zdając sobie sprawy, że mogła to spokojnie usłyszeć. Przeklęte przyzwyczajenia były czasem nie do zniesienia.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Miesiąc temu... – powtórzyła, patrząc na Sonię z mieszaniną podziwu i niedowierzania. To było szalenie mało w wampirzym świecie i aż dziw jak dobrze ta młodziusieńka wampirzyca ogarniała funkcjonowanie i udawanie człowieka. Nawet jeśli była dzieckiem tych konkretnych czasów, to nowe okoliczności, umiejętności, głód, z którym trzeba było sobie poradzić... było tego naprawdę wiele. Nie znała genezy kobiety, toteż nie mogła wyrazić współczucia, ani zapytać jak idą poszukiwania zwyrodnialca, który złamał z pewnością tym czynem punkty wampirzego kodeksu.

– Rozumiem, że martwisz się o stan babci... Świadomość pępowiny łączącej Cię jeszcze ze światem ludzi może być uciążliwa, ale... na wszystko przyjdzie czas, nie ma co tego przyspieszać. – pod tym względem Tahira już w pierwszych latach życia nauczyła się, że nie ma sensu szukać przyjaciół wśród trzody, której życie było zbyt kruche, na inwestycje czasu i zaangażowania ze strony wampira, nie posiadjącego terminu ważności.

– Skupmy się jednak na Twojej nowej drodze życia... Nowych możliwościach, tego, by klątwę przyjąć jako błogosławieństwo i wyróżnienie, by cieszyć się z jej blasków, miast skupiać na cieniach. Może mały układzik? Jako drogowskaz? W końcu jesteś w Profanum, tu co dzień zagląda się za osnowę skrywającą tajemnice losu... – roztaczała swój czar, stroszyła piórka, nie do końca wierząc w to, co mówi. Tarot jednak zawsze pozostawał szansą na lepsze poznanie drugiej osoby, a Sonia mimo młodego wieku być może kiedyś zostanie ważną figurą w rodzie. W końcu pion po dotarciu do odpowiedniego punktu na planszy przeistacza się w królową czyż nie? A królowe warto było znać.

– ... czy może miałabyś inne pytanie do arkanów? Pamiętaj, że karty bywają okrutne w osądzie, ale z moją pomocą odkryją przed Tobą wskazówki jak radzić sobie lepiej z problemami, które Cię niepokoją.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Może i dobrze, że przynajmniej na razie nie znała...w końcu nie chciała wracać do tego co było. Chciała żyć tym, co jest teraz i co dało jej to nowe życie. A pomyśleć, że jeszcze tak niedawno pragnęła zastąpić miejsce dziadka. A teraz...teraz za nic by tego nie zamieniła.
- Tak, miesiąc.
Zaśmiała się pod nosem na jej słowa i wskazała małą buteleczkę po lekach przeciwbólowych i uśmiechnęła się pod nosem.
- Dzięki temu nie zaatakuję nikogo, no i nie podpadnie nikomu kim jestem.
Wskazała na buteleczkę i delikatnie nią potrząsnęła. Wiedziała, że wampirzyca usłyszy delikatny chlust w pojemniku, w końcu obie miały dobry słuch.
- To nie tak...wręcz wolałabym unikać kontaktu z babcią. Gdy zostałam zaatakowana tamtej nocy...czy może raczej gdy się ocknęłam nie mogłam do niej wrócić. To było zbyt ryzykowne. Poza tym, teraz też...nie mogłabym sobie wybaczyć gdybym to ja pozbawiła ją życia...
Przyznała w końcu nikt głupim nie jest. To, że obecnie panowała nad sobą było zasługą tego, że była syta to raz, dwa potrafiła nad sobą zapanować ale wiedziała, że wystarczyłoby gdyby ktoś za blisko niej się skaleczył i zaczął mocno krwawić...nie wiedziała czy by się opanowała. Przez to starała się w miarę unikać ludzi i skupisk z nimi związanych. No...czasem. Ostatnio spróbowała nawet pójść w tłum ludzi no i szło jej całkiem dobrze! Propozycja rozłożenia kart była dla Sońki nieco szokująca. Prawdą było to, że nigdy nie przykładała do tego jakoś sentymentu czy w ogóle...nie interesowała się tym po prostu uważając że to i tak nic jej nie pomoże, nie wskaże drogi i no...będzie po prostu stratą czasu i pieniędzy jednak teraz, gdy miała przed sobą całą wieczność...co jej szkodziło?
- Przyznam się Pani, że nigdy nie brałam przemiany jako klątwy...dzięki mojemu opiekunowi.
Przyznała z uśmiechem na ustach, oczywiście swemu stwórcy też była poniekąd wdzięczna, w końcu gdyby nie on nie byłaby teraz tutaj i w tej chwili, wszystko pewnie byłoby inaczej i byłoby inne. Nie byłoby jej tutaj, nie byłaby wampirem, nie miałaby przyszłości. Przed nią byłaby przyszłość na ulicy, bieda i głód albo...śmierć. W końcu kto na ulicy wytrzymywał dłużej niż kilka dni? Właśnie...mało kogo widywała na ulicach.
- W sumie...no dobrze, czemu nie. Ale...prawda jest taka, że ja nigdy nie miałam do czynienia z kartami i w ogóle.
Dla niej to wszystko jedno czy karty są jakoś okrutne czy nie, było jej to wszystko jedno, nie wierzyła w to co niby "widziały" wróżące osoby. Dla niej jak i dla babki dziewczyny były to oszustki. Jednak...skoro wampiry to nie jest żadne oszustwo, nie jest to bajka to czemu nie? W tak krótkim czasie w jakim się odnalazła dowiedziała się tylu rzeczy, które niegdyś uznałaby za bajki...więc co tam kilka kart może jej takiego powiedzieć? Jeśli w ogóle coś powiedzą.
- Więc...co miałabym robić?
Zapytała zaciekawiona i jakoś tak bardziej żywo niż sama chciała.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Spojrzała krytycznie na to maleństwo, dyndające archaicznie na sznurku. Sweet summer child... Trzeba Cie zdecydowanie lepiej zaopatrzyć. – pomyślała, wciąż tasując karty. Na zapleczu powinna mieć torebkę a w niej współczesny, utrzymujący temperaturę termos, ze szczelną wkładką wypełnioną zerówką i AB. Tylko nie mogła przypomnieć sobie, która jest syntetykiem. Da jej obie, na wszelki wypadek.

– A kto jest Twoim opiekunem? To dobrze, że Ci to układa w głowie, po niechcianej przemianie łatwo wpaść... w niedobre myśli, szkodliwe dla nas wszystkich. – powiedziała z uśmiechem, po czym pochyliła się do kart i szepnęła tak jednak, że Sonia doskonale słyszała każde słowo. Z resztą, palisandrowe, ciemne oczy Tahiry, były w niej nieprzerwanie utkwione:
– Sonia Dracula ledwie miesiąc temu stała się jedną z nas. Jakie rady, wskazówki miałybyście arkana na początku jej ścieżki, na co miałaby zwrócić uwagę, a co lepiej byłoby pozostawić za sobą? Jak uczynić, by te pierwsze kroki były lżejszymi. – zabłysły zęby w uśmiechu, z zewnątrz, przez brudną szybę wyglądały jak klientka i właścicielka czyniące normalną sesję, w środku rozmawiały o życiu wiecznym wypełnionym być może sukcesem, może porażką, ale z pewnością to wszystko było oblane krwią. Dużą ilością krwi.

W pewnym momencie przestała tasować i przełożyła karty, raz jeszcze mówiąc tuż przed tym pytanie. Część tyruału, starego, wysłużonego, stosowanego przez Tahirę od ponad wieku. I gdyby wszystko w Profanum miało pujść z dymem, to z pewnością kilka talii chciałaby uratować. I może zegary. Lubiła zegary.

– Na dobry start... Och nie... Zobacz, to Ty w Twojej obecnej stuacji i piątka kielichów. – Samotna, pochylona postać patrzyła smutno na dwa rozlane kielichy przed nią, jakby nie dostrzegajac dwóch, które wciąż były pełne. Znajdowały się jednak za plecami. – To karta żałoby, która przesłania możliwości jakie pozostały. Jakie są w zasięgu, tylko jeszcze nie są dostrzeżone. Spójrz, nigdy więcej nie będziesz mogła zakosztować słonecznej kąpieli, Twoi bliscy niedługo umrą. To przestrzeń z którą trzeba się pogodzić. Ale nie jest to totalne spustoszenie, albowiem dwa kielichy są za Tobą. Nowe możliwości, nowe przyjaźnie, nowy opiekun, który stanie się na wieki figurą rodzica w Twoim życiu. – zaczęła roztaczać przed Sonią wizję, a to dopiero pierwsza karta. Szybko się zreflektowała. – Karty skupiły się na tym zagadnieniu i każda kolejna podpowie jak sobie z tym poradzić. Idziemy dalej, czy masz jeszcze jakieś pytania?


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Sonia nie spodziewała się, że zabawi poza domem dłużej niż to konieczne, po prostu miała zamiar rozejrzeć się dookoła i wrócić do willi, ale widać los miał zgoła inne plany. Uśmiechnęła się lekko na pytania jakie jej zadała.
- Patrząc pod pryzmat tego, że jeszcze tak niedawno stałam nad grobem dziadka prosząc o to bym nie została sama z obaw, że wylądowałabym na bruku bez środków do życia...powiedziałabym, że to nie do końca było niechciane. Fakt, nie zgodziłam się na to...ale gdybym miała możliwość wyboru...pewnie bym się zgodziła chociaż wolałabym mieć więcej czasu na naukę tych wszystkich praw i w ogóle a tak...zostałam rzucona na głęboką wodę.
Przyznała słuchając tego co mówiła kobieta tasując karty. Fakt, że pierwszy raz miała rodzinę, na której mogła polegać był ogromnym zaskoczeniem, jednak to właśnie dzięki temu była teraz tutaj. Gdyby nie była tamtego dnia nad grobem dziadka, gdyby nie miała możliwości stanąć tamtego dnia nad grobem nie trafiłaby na swego stwórcę a tak...była tutaj, teraz i miała całe tysiąclecia przed sobą. Wychowana przez dziadków, potem babcię...to była jej rodzina, jedyna jaką miała za życia, a teraz...gdy była przekonana że to ona pochowa babcię okazało się, że gdyby co do czego doszło to ona pochowałaby ją swoją wnuczkę. Westchnęła pod nosem na pytanie o opiekuna.
- Mihail Dracula.
Nie musiała mówić konkretów, wątpiła by Tahira nie znała Mihaila. W końcu jeśli faktycznie by go nie znała to na pewno o niego zapyta. Na wyłożone karty tylko spojrzała bo i tak nie rozumiała tego co one mówią. Dopiero wyjaśnienia Tahiry dały jej jasność obrazu. A słowa jakie padły w końcu potwierdziły to, co było nieuniknione. Śmierć. Czyżby babci kres dobiegał końca?
- To by się wszystko zgadzało...
Szepnęła jakby nie chciała przeszkadzać kobiecie w odczytywaniu kart. Jej babcia była w sumie umierająca, nowym opiekunem okazał się Mihail, który jakby nie było stał się teraz jej "ojcem". Nie odezwała się w tej kwestii czekając do końca. Czy też jak Tahira będzie miała pytania do niej wówczas będzie mogła powiedzieć więcej. Nie chciała jej przeszkadzać.
- Możemy iść dalej.
Przyznała z zaskoczeniem, że jednak to co jest pokazały karty mimo, że Tahira nie do końca wiedziała co się stało i kto miał pieczę nad nią teraz.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Skinęła głową ze szczerym uśmiechem, gdy Sonia powiedziała o głowie rodu. Najlepszy z możliwych opiekun dla znajdy.
– Kolejna karta to... hmm... ciężko mi znaleźć słowo po francusku... problem? Czasem to jest coś co stoi ci na przeszkodzie, czasem jednak problem w sensie, że to rzecz, na której trzeba się skupić, której bezpośrednio dotyczyć będzie układ. O ile pierwsza karta to ogół, to druga karta to szczegół, wokół której będziemy teraz rozmawiać. – nie tłumacząc już dalej po prostu położyła drugą kartę, krzyżując ją z pierwszą. Ich oczom ukazała się trójka denarów, które w obrazie umieszczone były jako zwieńczenie kolumny, nad którą pracowało trzech mężczyzn. Tahira pokiwała ze zrozumieniem głową, od razu odczytując jej znaczenie, jeszcze zanim zostało ono zwerbalizowane.
– Karta pracy zespołowej. Myślę... że karty właśnie pokazują potrzebę, na jakiej trzeba by się skupić w nowych okolicznościach, odnalezienia siebie w zespole. Dracule są znani ze swojej pracy badawczej, prowadzą rozległe, podziemne laboratoria, czynią kolejne kroki w odkrywaniu udoskonaleń syntetycznej krwi i pierwsze kroki w sprawie syntetycznych posiłków dla wilkołaków. Nie musisz odpowiadać od razu, jest na to dużo czasu, z resztą arkana właśnie w tym zagadnieniu chciałyby Ci pomóc. W znalezieniu sobie miejsca, zajęcia, którym przysłużysz się swojej rodzinie. – Jako znajda Sonia miała na pewno świadomość, że gdyby nie łaskawość Mihaila, byłaby już martwa. Nieznajomość kodeksu nie zwalniała z jego przeszkadzania i zdarzały się przypadki, w których świeżoprzemienieni nad którymi nikt nie rozciągnął pieczy, zwyczajnie umierali w imię prawa, którego nie znali.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
O tak, dzięki głowie rodu przetrwała i mogła żyć dalej. Przybłęda i "bękart" który dzięki dobroci rodu mógł pokazać na co go stać dając profity swemu opiekunowi. Była jakby nie patrzeć Draculą, więc teraz musiała pokazać, że faktycznie jest godna tego, że dano jej żyć i trwać w Rodzie.
- Może chodzi o stwórcę? Wampir, który mnie przemienił nie powiedział mi nic w sumie co mogłoby jakoś naprowadzić mnie nawet na jego ród. Może to on jest przeszkodą? Albo...hm...moja babcia. Jest w sumie jedyną żyjącą rodziną. No nie licząc rodziców, ale nie pamiętam ich. Zostawili mnie jak byłam mała u dziadków.
Mówiła ni to do siebie, ni do kobiety zastanawiając się nad sensem kart. Wciągając się coraz bardziej w to wszystko. Ta, która nigdy nie wierzyła w Tarota, która nigdy nie ufała wykładającym karty sądząc, że to tylko bujda i naciąganie naiwnych ludzi. Ale Tahira nie była człowiekiem, mało tego, nie brała od niej pieniędzy. Kolejne słowa jakie padły dały do myślenia młodej wampirzycy na co tylko przekrzywiła lekko głowę. Świadomość pracy nad czymś nie była trudna do zweryfikowania. Owszem, musiała pracować nad panowaniem nad pragnieniem. Chęć mordu była nie do opisania gdy czuło się więcej niż kapkę krwi.
- Słyszałam o tym.
Przyznała bo jeszcze nie miała odwagi zobaczyć tego na własne oczy. Chociaż korciło ją by poprosić kogoś z Draculów by pokazał jej laboratoria i wyjaśnił co i jak tam się dzieje. Korciło ją zdobywanie wiedzy, ale czasem obawiała się własnych kroków nie wiedząc, czego może się spodziewać.
- Yhm...brzmi kusząco...ale czy bym sobie poradziła w tym...nie mam pojęcia jak to jest w tym świecie. Ludzie nie są wcale tak mocno złożeni jak się wydaje. Ale wampiry już tak...no i jeszcze wilkołaki...a do niedawna sądziłam, że to tylko bajka.
Przyznała rozbawiona samą myślą, pamiętając jak rozmawiała z Panią doktor, która oznajmiła jej, że wilkołaki to w ogóle nie jest żadna bajka tylko brutalna rzeczywistość. Nie spodziewała się tego, że w ogóle mogłaby kogoś takiego poznać. A jednak...Poza tym, świadomość że dzięki głowie rodu mogła żyć w dostatku powodowała u niej chęć odwdzięczenia się za pomoc, nauki...wsparcie, za dach i wszystko co miała. Jak w końcu mówiło prawo "Dbać będziesz o swoje Dzieci jak o samego siebie. Czego im brakować będzie tego i Tobie zabraknie." Brutalna rzeczywistość, którą miała okazję posmakować chwilę po przebudzeniu, a która została załagodzona dzięki głowie rodu. Jedynie swą wiernością i szacunkiem i oddaniem mogła odwdzięczyć się za wszystko co dla niej uczyniono.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Och non mon cheri! – powstrzymała ją ze swobodnym śmiechem, gdy zdała sobie sprawę, że czasem podczas tłumaczenia można było zbytnio się zapędzić i zgubić właściwy sens.Ciążyła na niej klątwa wiedzy, wszak dla niej to był tysięczny, jeśli nie milionowy układ. Dla Soni pierwsze tego typu doświadczenie. – Właśnie nie stwórca, ani babcia... Problem, to znaczenie pozycji w całym układzie, który mam dla Ciebie. Coś nad czym masz się skupić. I w naszym układzie, w tym co mówią karty, tym problemem, czy właśnie zagadnieniem jest ród. Karta współpracy, odnalezienia się w niej. – postukała raz jeszcze w trzech rzemieślników, jakby gestem pieczętując swoje słowa, a następnie bardzo szybko mały krzyż otoczyła czterema ramionami: kolejno od dołu VII kielichów z wpatrzonym w nie cieniem, po lewej stronie as buław, na szczycie odwrócony rycerz kielichów i po prawej odwrócony paź denarów. Zamyśliła się na moment. Tak jak był wiek wampirki, tak karty, które się pojawiały nalerzały do dworu małych arkanów, zmiennych niestałych, przemijających...
– Karty mówią, potwierdzają... że bardzo się przejmujesz. – wskazała na rycerza z kielichem, który głową szorował ziemię – As buław, wskazuje, że Twoje życie miało już wytyczony bieg, że byłaś kobietą czynu i podejmowałaś pewne działania, które teraz z powodu przemiany są Ci nieoczekiwanie niedostępne. Martwisz się... o pieniądze. O swoje początki w budowaniu kapitału, niezależność, o to właśnie jak mogłabyś wrosnąć w struktury rodziny liczącej sobie dziesiątki lat. Wszystko takie świeże... – wskazanie przeszło płynnie od dłoni ściskającej gałąź, po pazia trzymającego monetę. Ale w końcu dłoń która zaglądała za zasłonę losu, zjechała w dół, ku Soni. Błyszczące kielichy zawierały przeróżne dobra: złoto, piękno, moc lub oświecenie. Karta ta była jednak niepokojąca. Oznaczała wybór, bo tylko jeden kielich mógł być udziałem obserwatora. A ten... nie mógł się zdecydować. Sam obraz był mocno sugestywny.
– To jest oś, korzenie Twego zmartwienia. Zbyt wiele opcji hmm? Nie wiadomo, po którą sięgnąć? – trzymając wciąż opuszki na karcie, podniosła głowę, a palisandrowe oczy zdawały się świdrowac młódkę, jakby chciały odczytać prawdę wprost z jej duszy.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
To wszystko było nowe, totalnie nowe nieznane, tak jakby wyrwano ją z korzeniami z jednego miejsca, a zasadzono w inne. Miejsce, gdzie wszystko jest inne, nieznane i zupełnie inaczej smakuje. Życie smakowało inaczej zupełnie jakby jadła mdło, a teraz...tak, jakby w końcu doprawiono odpowiednio posiłek do jej własnych wymagań. Było to dziwne uczucie, ale tak było. Powoli zaczynała układać się w tym nowym świecie, nowym życiu wdrażać się i w miarę starać się pojmować to wszystko. Teraz miała przynajmniej świadomość tego, że nie wszystko co złe musi mieć złe zakończenie. Niby śmierć jest zła, a jednak...dla światła zmarła Sonia, ale dla nocy narodziła się na nowo. Mając szansę na przyszłość, na lepsze jutro. Jednak owszem w głowie miała tysiące myśli, niejasności nie wiedziała co ma ze sobą zrobić i jak postępować. Początki były ciężkie i trudne. Jednak wszystko powoli zaczynało się ogarniać...wracać na odpowiednie tory.
- Rozumiem...teraz rozumiem...owszem, miałam plany. Chciałam odnaleźć biologicznych rodziców, którzy zostawili mnie jak byłam dzieckiem u dziadków. A teraz...babcia umiera, chciałabym jej pomóc, by nie cierpiała, ale nie potrafię...nie wiem jak. No i bałam się i nadal obawiam, Mihail Dracula przygarnął mnie po prostu od tak, z ulicy...mało tego, wiem że mój stwórca jest poszukiwany, czy też będzie...a jeśli go znajdą...jeśli go w końcu zobaczę...co potem? Zostanie ukarany za to że mnie przemienił i zostawił...odebrał mi życie dając w zamian nowe, jednak nie przemyślał wszystkiego pozostawiając mnie tam na cmentarzu samą. Gdyby w tamtym miejscu nie pojawił się mój opiekun...to wszystko by się skończyło inaczej. A tak...świadomość, że mój stwórca zostanie ukarany nie do końca mnie przekonuje...nad grobem dziadka prosiłam o to by coś się wydarzyło, bym nie cierpiała i nie straciła domu...babcia gdyby odeszła nim zostałam przemieniona zostawiłaby mnie z niczym...nie mieli nawet grosza...zostałabym z długami bez środków na życie...ale teraz...teraz jak znam tutejsze prawa, zasady...jest mi ciężko pogodzić się z tym wszystkim co się stało i ze świadomością, że ród którego głowa mnie przygarnęła nie koniecznie jest moim rodem. Przyjęli mnie jak jedną ze swoich, nakarmili, ubrali, dali dach nad głową...nie muszę się o nic martwić ale...ale ja tak nie potrafię. Chciałabym się im odwdzięczyć ale nie wiem jak...
Wyrzuciła z siebie jeden wielki monolog czując, że potrzebuje chwili by wyrzucić z siebie wszystko co jej na wątrobie leży.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Widząc jej pasję i wdzięczność, którą ciemne oczy wampirzycy niemalże emanowały, Tahira zrozumiała poniekąd decyzje głowy rodu Draculów. Lojalność, to była twarda waluta, a szczeniaki pozbierane z ulicy kochały bardziej, niż rasowe pudelki prosto z salonu. No chyba, że mowa była o Hettie, ale miłość wilkołaczej księżniczki nosiła swoje korzenie w zupełnie innym miejscu.

– Jesteś młoda, masz wiele czasu... – Tahira niemal zakrztusiła się tym sformuowaniem, bo sama do starszych nie należała. A jednak podniosła się ze swojego miejsca i podeszłą do Soni, aby objąć ją czule, zagarnąć do siebie jej troski. – To początek Twojej drogi, ale karty mówią, że jeśli będziesz kroczyć nią dalej, w wierności do rodu i swojej krwi, w wierności daru jaki otrzymałaś od nocy, wszystko skończy się dobrze. Zwieńczeniem dziesięć kielichów, to najsłodsza karta, ze wszystkich które mam w talii...– przekonywała ją Tahira, ciepła jak człowiek, niemal paląca w słonecznym uścisku Sonie. Nie należały do tej samej rodziny, a jednak wciąż pozostawały wiecznymi.
– Ten który Ci to zrobił powinien ponieść surową karę, ale ciesz się darami, które masz. Wieczna młodość, dostęp do wiedzy, do pieniędzy, do świata spowitego nocnym cieniem. Świat stoi przed Tobą otworem i to Ty zdecydujesz ostatecznie, czy będziesz czerpać z niego garściami, czy zaciśniesz się na kilku ograniczeniach, na cenie, jaką musimy płacić za te wszystkie dobrodziejstwa. – odsunęła się i otarła łzy z policzka Soni uśmiechając się ciepło, a następnie kładąc dłoń na kamieniu, który jej ofiarowała na początku wizyty.

– Weź ten turmalin ze sobą niech daje Ci energię i pewność siebie. Znajdź pośród rodu Draculów więcej sojuszników i opiekunów, którzy pomogą Ci w próbach. Wierzę, że Ci się uda. A jeśli chodzi o rodziców. Jak tylko okrzepniesz, to będą sposoby, by dotrzeć do prawdy. Tylko wiesz kwiatku... najpierw korzenie, potem wzrost. – mrugnęła do niej okiem, podnosząc się z trochę niewygodnych kucków.

Ciąg dalszy spotkania przebiegał już zdecydowanie spokojniej. Razem rozbebeszyły karton z ziółkami, wybierając co lepsze mieszanki na babcine dolegliwości. Tahira ofiarowała Soni również wizytówkę ze swoim zaszyfrowanym numerem, który umożliwiał komunikację bez lęku o inwigilacje ludzi. Trzeba było być ostrożnym, współczesność dawałą wampirom tysiące możliwości, ale drugie tyle pułapek.

– Bywaj zdrowa kochana. Odzywaj się czasem, chcę wiedzieć jak Ci idzie. – pożegnała się z nią w progu sklepu, licząc w głębi serca bardzo na to, że rzeczywiście radosna tęcza z bawiącą się rodziną patronować będzie przyszłości tej niewinnej istotki.

ZT


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach