Odwiedziny Sonii

2 posters

Go down

Miyuki Sanada

Miyuki Sanada
Liczba postów : 17
Podczas podróży taxi głównie milczałam. Kątem oka obserwowałam siedzącą obok mnie dziewczynę. Nie tyle z obawy, że zrobi coś złego, a bardziej rozmyślając, co też dzieje się w jej głowie. Na pewno dorzuciłam do jej mętliku swoje pięć groszy. Uśmiechnęłam się pod nosem na dawne wspomnienie, kiedy jeden z uroczych chłopców zaprosił mnie na randkę. Co prawda sytuacja była kompletnie odmienna i nie doszło w niej do nadnaturalnych wydarzeń, jednak...jego głowa po spotkaniu ze mną do najlżejszych nie należała. Okazuje się, że moje wampirze standardy etyczne są o wiele za wysokie dla zwykłego śmiertelnika. Szkoda.
Głos kierowcy wyrwał mnie z rozmyślań dopiero w miejscu docelowym. Zamrugałam i popatrzyłam przez szybę na mój dom, zupełnie jakbym nie do końca się spodziewała tu znaleźć. Zapłaciłam należne i grzecznie się pożegnałam. Po stanięciu na chodniku, przez kilka sekund patrzyłam się na dom. Czy ja postąpiłam dobrze, sprowadzając do siebie niestabilnego wampira? Pokręciłam głową, chcąc pozbyć się tej i podobnych myśli. - No, to teraz wiesz, gdzie mieszkam. - Stwierdziłam, po czym popatrzyłam do góry i westchnęłam. Tak, na pewno by na to nie wpadła. Rytuał otwierania drzwi i wyłączania alarmu później, zaprosiłam Sonię do środka. - Tam jest salon, rozgość się. Zaraz dołączę, tylko nam coś przyniosę. - Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, ściągając odzież wierzchnią. Następnie podeszłam do kuchni, z lodówki wyciągnęłam worek pół litrowy z krowią krwią. Nalałam ją do dużego kubka, na kilka sekund zawieszając wzrok na czerwonej cieczy. Wzdrygnęłam się, wyobrażając sobie zwierzę, z której tą krew spuszczono. Ohyda.
Kilka minut później usiadłam przy salonowym stole. Na blacie znajdowały się dwa kubki, ten przeznaczony dla mnie napełniony wodą. Dodatkowo była mała miska z chrupkami kukurydzianymi i sałatka grecka. Co prawda zrobiłam ją wcześniej z myślą o kolacji, ale postanowiłam się podzielić. - Częstuj się. Jak będziesz gotowa, to chciałabym, byś mi opowiedziała, co się u Ciebie działo przez ostatnie parę dni. Jeśli nie chcesz, to nie zmuszam. Możesz też pytać, będę znała odpowiedź, to jej udzielę. - Oparłam się o stół, złączyłam ręce i położyłam na nich brodę, uważnie obserwując swojego gościa.

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Przed Sonią wszystko było dopiero do realizacji, pierwsze alkohole, pierwsze zawody miłosne, pierwsze pocałunki...dużo, zdecydowanie dużo rzeczy, które mogła przeżyć jako człowiek a nie przeżywać jako wampir. Ale co miała poradzić? Tak widocznie los chciał, tak miało być. Siedząc w taksówce jej myśli błądziły dookoła ostatnich dni, dookoła sytuacji z której uratowała ją lekarka. A gdyby jej tam nie było...gdyby nie biegała w tamtym kierunku? Przecież to wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej. Rozumiała teraz, że zwyczajne popicie krwi nie wystarczy by nie zaatakować. Powinna była po prostu się porządnie posilić przed wyjściem. No ale stało się i się nie odstanie. Mało tego, zastanawiała się też, czy słusznie robiła ryzykując mimo wszystko drogę z nieznajomą jakby nie było wampirzycą. Mniej więcej nieznajomą, ciągle usprawiedliwiała się jednak tym, że przecież jest lekarzem jej babci. Wiadomość o jej stanie zdrowotnym nie do końca ją uspokoiła, wręcz miała skutek odwrotny do zamierzonego. Gdy dotarły na miejsce Sonia nieco była zaskoczona wnętrzem domu. Było tutaj bardzo ładnie i jasno. Uśmiechnęła się lekko przekraczając próg jej domu i poszła prosto do salonu jak poleciła jej kobieta. Oczywiście, nie zwróciła zbytnio uwagi na słowa jakie padły odnośnie wiedzy jej domu, czy też chociażby kodu alarmu. To była prywatna sprawa kobiety i miała zamiar to uszanować. Więc stanęła nieco z dala ale o dziwo, słyszała doskonale dźwięk wbijanych cyfr. Co totalnie ją zaskoczyło, mimo że nie powinno już bo słyszała przecież na cmentarzu każdy szmer, każdy oddech czy podmuch wiatru. Usiadła na kanapie i czekała w salonie na Miyuki. Gdy dołączyła Sonia przyjęła kubek czując jak kły same się wysuwają. Znowu czuła je podwójnie dziwne to było uczucie, ale nie przeszkadzało jej to zbytnio. Upiła odrobinę. Nie do końca jej podeszła ale dobre i to...na pewno była lepsza od syntetyku jaki miała okazję spróbować. Uśmiechnęła się lekko i odstawiła na stolik. Nie podszedł jej smak krwi, to zdecydowanie. Ale nasyciła się chociaż odrobinę. Na prośbę o opowieść nieco skrzywiła się pod nosem. Ale jednocześnie też była jej winna wyjaśnienia.
- Kilka dni...no dobrze.
Westchnęła i pokręciła lekko głową na jedzenie jakie stało na stoliku. Jakoś nie była przekonana do jedzenia ludzkiego pokarmu. Na pewno nie jeszcze, nie teraz...na razie to wspomnienia uderzyły nią jak bumerang.
- Kilka dni temu skończyłam osiemnaście lat. Babcia stwierdziła, że zawsze siedzę z nią w domu i się nią opiekuję. Wyprosiła u mnie bym poszła się zabawić. Oderwać od ciągłej opieki nad nią. Zgodziłam się. Poszłam do baru, wypiłam kilka drinków ale nie siedziałam długo. Gdy zapadł mrok, poszłam na cmentarz do dziadka. Spędziłam tam trochę czasu, opowiedziałam mu o ostatniej książce, którą czytałam. Przyznałam się mu, że boję się jak babcia odejdzie, że zostanę sama, a niestety z babcią jest coraz gorzej. Wtedy...wtedy podniosłam się, chciałam przejść przez cmentarz. Wróciło to dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje, ale szłam dalej. Przystanęłam na chwilę a potem poczułam tylko ból na lewym barku, próbowałam się wyrwać, ale był silniejszy. Powiedział, że daje mi nową szanse, nowe możliwości i że nie mam wychodzić na słońce, że mam znaleźć schronienie do świtu. Potem nadstawił swoją rękę i w sumie zmusił mnie bym wypiła jego krew. Widziałam zarys twarzy ledwo przez ułamek sekundy. Nie pamiętam go dobrze. Obiecał że wróci i zniknął. Gdy doszłam do siebie nie rozumiałam co się stało. Słyszałam zdecydowanie ostrzej, zapachy stały się wyrazistsze. Dziwnie się poczułam i chwiejnie ruszyłam do wyjścia. Chciałam wrócić do domu. Złapałam się jakiegoś pomnika i zachwiałam, przez co odłamałam kawałek. Potem pamiętam tylko bicie serca i ten zapach, można powiedzieć, że film mi się urwał, bo ocknęłam się dopiero jak pojawił się Mihail, który odepchnął mnie dość...brutalnie od mojej ofiary. Dotarło do mnie co zrobiłam i spanikowałam...uspokoił mnie i tak jak jak Pani zażądał wyjaśnień. Opowiedziałam wszystko jak było no i zabrał mnie do domostwa. Wyjaśnił prawa i zasady, wiem, że nie mogę się ujawnić nieświadomym...w sumie dużo mówił...bardzo dużo...ale tamtego dnia byłam tak rozbita, że szczerze nie wiem ile z tego wszystkiego do mnie dotarło.
Urwała na chwilę upijając odrobinę ponownie jednocześnie dając przetrawić informację.
- No i mówił, że w razie potrzeby w domu jest dużo mieszkańców i każdy jest gotów mi pomóc czy odpowiedzieć na pytania. Ale...no...chciałam przejść się do babci, zobaczyć czy wszystko ok, czy nic jej nie jest. Ale...gdy byłam już blisko jeziora poczułam zapach krwi...walczyłam ze sobą ale nie potrafiłam tego opanować...
Westchnęła opowiadając wszystko co się działo. Pomijając niektóre tematy bo i po co komu wiedzieć o smakowaniu syntetyków. Toż to była katorga!

@Miyuki Sanada
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Miyuki Sanada

Miyuki Sanada
Liczba postów : 17
Obserwowałam z zaciekawieniem, jak dziewczyna zareaguje na zwierzęcą krew. Uśmiechnęłam się, widząc jej początkowy zapał i późniejszą niechęć. Brakowało spektakularnego próbowania usunięcia posmaku z języka czy głośnych komentarzy, ale samo upicie jedynie paru łyków sugerowało o obranym podejściu. - Czyli mamy fankę ludzkiej. - Podsumowałam, mówiąc bardziej sama do siebie. Był to obecnie problem w kwestii napojenia dziewczyny, bo tego typu smakołyków w domu nie miałam. Byłyśmy obecnie na terenie poza podziałem i na dobrą sprawę Sonia mogłaby wyssać moich sąsiadów, czego wolałabym jednak uniknąć. Do nauki picia krwi w taki sposób, by nie zabić człowieka się nie nadawałam...no, jednym słowem, wypad-niewypał.
Muszę przyznać, spodziewałam się co najwyżej kilku zdań, i to bardzo wymijających. Na ironię, otrzymana wypowiedź zawierała rzeczy, których akurat nie potrzebowałam i takie niezbyt mnie interesujące. Całe szczęście zdołałam wyłapać najważniejsze rzeczy. - Czyli zostałaś przemieniona, Twój stwórca sobie zniknął i zostałaś przygarnięta przez rodzinę Dracula? - Powtórzyłam, na chwile unosząc głowę, by wyliczyć na palcach wspomniane informacje. Popatrzyłam się w bok, w geście zamysłu. Wszystko też wskazywało na to, że Sonia otrzymała lekcję, tylko niezbyt ją przyjęła. To było zdecydowanie na plus dla jej nowych opiekunów. - I będziesz czuła taką potrzebę, bo wciąż myślisz jak człowiek. Ja wampirem jestem od urodzenia, i gdyby mi teraz przyszło zostać człowiekiem, to bym nie miała bladego pojęcia co robić. A, jak zapewne zauważyłaś, mało we mnie typowo wampirzych cech. - Upiłam kilka łyków wody, a po odłożeniu kubka zapatrzyłam się w jego zawartość. - Najgorsze jest to uczucie pragnienia, którego nie zaspokoi woda, piwo ani inna ciecz, z wyjątkiem krwi. Pozostałe jedzenie jest jedynie miłym dodatkiem. Nic się nie stanie, jak sobie zjesz pizzę, zarówno w dobrym i złym tego słowa znaczeniu. - Wzięłam kilka chrupek do ręki i zaczęłam je jeść, wkładając do ust jedną po kolei. Fakt, że mogłam zostać zaproszona na romantyczną kolację i bez problemu zjeść wszystko co lubię, był tym małym pocieszeniem w tej całej popieprzonej sytuacji. - No dobrze, częściowo zaspokoiłaś moją ciekawość. - Usiadłam wygodniej na krześle, ponownie skupiając wzrok na twarzy dziewczyny.

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Sonia była nauczona przez dziadków, że szacunek i wdzięczność za pomoc należy się każdemu i nawet jeśli poczęstunek nie smakuje nie należy tego głośno okazywać. Nic więc dziwnego, że upiła, ale nie było to na zasadzie rzucenia się niczym reksio na szynkę. Sączyła byle tylko nie czuć pieczenie w gardle i tego przeklętego uczucia, że coś by wrzuciła na ząb. Całkiem tak jakby była głodna. Samo to, że z grzeczności upijała zawartość było dużym krokiem. Nie mniej Sonia nie miała zamiaru zostawić zawartości.
- Gdybym mogła, nie piłabym żadnej...
Przyznała z lekkim uśmiechem, ale wiedziała, że nie da się tego obejść dzięki Cerise, która wyraźnie dała jej do zrozumienia, że nie ważne co by chciała, bez krwi kogoś w końcu zabije.
- Tak.
Przyznała, gdyby była zwykłym człowiekiem uznałaby, że po prostu zwariowała i trzeba odesłać ją samą czym prędzej do wariatkowa, gdzie pomogliby jej wrócić do normalności. Na szczęście była zwyczajna. No może z małą różnicą. Plus dla rodu, jednak nie dla samej Soni. Ona była totalnie rozstrojona i nie docierało do niej to co się z nią działo. Było to wszystko...inne. Uniosła brew słysząc, że jest urodzoną wampirzycą.
- A to wampiry mogą się rozmnażać?
Wypaliła totalnie zaskoczona a jej ślepka jeszcze bardziej się powiększyły.
- Czyli to coś w stylu...czystokrwistych tak? Sądziłam, że one nie istnieją. No i że wampir nie może się rozmnażać...czyli to znaczy, że bez problemu możemy posiadać własne potomstwo?
Zachwyciła się informacją i była bardzo ciekawa tego, jak to wszystko przebiega. Oj bardzo.
- Chyba koniecznie będę musiała z kimś pomówić na ten temat...
Wówczas zdała sobie sprawę, że przecież niewiele wie o wampirach i nie miałaby z kim pomówić. Ale cóż...jakoś to się wszystko da poukładać.
- No fakt, nie jest łatwo. Zostałam...wyrwana z ludzkiego życia i wrzucona w sumie na głęboką wodę, nie sądząc że w ogóle wampiry są prawdziwe. Jeszcze jak się okaże, że wilkołaki i wiedźmy też to normalnie cyrk na kółkach...
Przyznała czując się już nieco bardziej...odważnie i pewna siebie.
- O tak, przekonałam się o tym...Chciałam się napić wodą ale nic to nie dało. Wlałam w siebie ogrom szklanek ale to nic nie dało. Dopiero jak próbowałam tej syntetycznej krwi jakoś do siebie doszłam...
Przyznała z westchnieniem. Widząc jak zajada chipsy nie powiedziała nic. Sonia nie przepadała za takimi dodatkami od małego, czy raczej zabraniano jej.
- Moi dziadkowie nie byli za takim jedzeniem, wszystko co jadłam za życia było hodowane w ogrodzie dziadków. Nie kupowaliśmy żadnych słodyczy czy innych rzeczy.
Wyjaśniła z uśmiechem na ustach wyjaśniając też, czemu nie skusi się na posiłek.
- Częściowo.
Stwierdziła lekko rozbawiona.
- Mówiła Pani o babci. Mogę mieć prośbę? Jeśli trafiłaby do szpitala...powiadomi mnie Pani?
Zapytała przyglądając się kobiecie uważnie.

@Miyuki Sanada
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Miyuki Sanada

Miyuki Sanada
Liczba postów : 17
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, doskonale ją rozumiejąc. Sama bardzo chętnie obyłabym się bez czerwonego płynu. Tego uczucia, gdy wyczuwałam lub widziałam krew. Szpital był tym smrodem dosłownie przesiąknięty, na równo z panującym strachem o swoje życie i małą dawką nadziei. Najgorsze były momenty, kiedy musiałam pobierać krew. Nabierały mnie wtedy mdłości i obrzydzenie, a z tyłu głowy krążyła myśl, by zagłębić swoje zęby w ręce pacjenta. Ten prymitywny odruch nie był trudny do zwalczenia, co nie zmieniało faktu jego upierdliwości.
Na jej zdziwienie zareagowałam parsknięciem. No tak, popkultura przedstawiała nas w przeróżny sposób. - Tak moja droga, ale tylko z innym wampirem. Wampirza ciąża jest też dość rzadka, na przykład ja nie mam żadnego rodzeństwa, a moi rodzice będę mieli już koło 300 lat. - Na wspomnienie o rodzicach ogarnęła mnie fala przeciwstawnych uczuć. Tęskniłam za nimi, rozmowy przez telefon czy kamerkę internetową nie potrafiły zapełnić tej pustki, którą odczuwałam. Samotne życie nie było dla każdego, a ja wraz z upływem lat zaczynałam pragnąć stabilizacji i związku. Równie mocno chciałam wynaleźć lekarstwo i się zestarzeć, delektując się promieniami słońca.  - Co do czystokrwistości, nie jest to takie proste. Jakbyś znalazła sobie drugą połówkę, to Wasze dziecko nie będzie czystokrwiste, bo Ty zostałaś przemieniona. Z tego co wiem, to obydwoje rodzice muszą być z prostej linii od pierwszych przedstawicieli gatunku. - Nie wiedziałam, czy moja wypowiedź została zrozumiana, jednak nie wiedziałam jak to mam wytłumaczyć. Na wzmiankę o wilkołakach ponownie parsknęłam. - Wiedźmy nie wiem, ale wilkołaki są prawdziwe. Właśnie z nimi mamy traktat pokojowy. - Zakryłam usta, cicho się śmiejąc. Oczami wyobraźni widziałam mózg Sonii, który słysząc co raz to ciekawsze rzeczy, zaczynał strajkować. - Oh, rozumiem. - Kiwnęłam głową, otrzepując delikatnie palce z chrupkowych pozostałości. - Tak, oczywiście. Tego typu informacja należy Ci się z urzędu, bo jesteś wpisana w papierach. - Uniosłam nieco lewą brew, zdziwiona, że Sonia o tym nie wiedziała. - I myślę, że możemy przejść na mniej formalną relację. Jestem Miyuki. - Skłoniłam lekko głowę, uśmiechając się przyjaźnie.

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Nic więc dziwnego, że Sonia unikała odwiedzin u babci, bojąc się że nie zapanuje nad sobą, a co gorsza gdyby była w szpitalu to na pewno by nie poszła, bojąc się że tam na pewno nie byłaby w stanie zapanować nad uczuciem ugaszenia pragnienia. Co innego jeśli ktoś jest już doświadczony i potrafi nad tym zapanować, czy w ogóle opanować pragnienie rzucenia się i odgryzienia komuś kawałek tętnicy. No co jak co, Soni to było daleko jeszcze do tego. Bardzo daleko. Gdy była syta, była spokojna i pewna, gdy pragnęła pożywienia traciła nad sobą panowanie.
- O kurde...czyli że...nieźle...
Przyznała totalnie zaskoczona nie spodziewając się takich wiadomości. No ciekawe, ciekawe...musiałaby jakoś dowiedzieć się więcej w tym temacie.
- Moi zostawili mnie gdy miałam osiem lat. Przyjechaliśmy tutaj do dziadków i tak zostałam.
Przyznała wracając wspomnieniami do przeszłości. Poczuła złość, ogromną złość, niemal furię, bo jakim prawem ją zostawili? Nigdy nie interesowali się nią, początkowo dzwonili a potem...umilkło wszystko a oni się nie odezwali do teraz. Nie wiedziała zatem jak to jest czuć tęsknotę za rodzicami. Czuła tęsknotę za dziadkami, pytanie tylko czy to było to samo? Utrata dziadka kilka lat temu była bolesna, ale teraz świadomość, że jedynej kobiecie która się nią zajęła nie jest w stanie pomóc, nie jest w stanie być przy niej nijako bolała. Gdy dalej tłumaczyła, nie mogła pojąć tego wszystkiego. Dużo wiadomości, za dużo.
- Eeee wolniej...więc to prawda? To nie jest bajka...o cholera...
Wydukała totalnie zaskoczona wiedzą, jaką otrzymała właśnie, kolejną turą.
- Sonia.
Przedstawiła się również kobiecie i lekko się uśmiechnęła.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się już zdecydowanie spokojniej i pewniej, że jej bliska i jedyna osoba z rodziny jest bezpieczna.

@Miyuki Sanada
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Miyuki Sanada

Miyuki Sanada
Liczba postów : 17
Ponownie się zaśmiałam, co raz mocniej rozbawiona. To jej zaskoczenie było urocze, także miałam wielką ochotę podejść i ją przytulić. Wskoczenie w świat znany z opowieści fantasy, to musiało być coś. Fakt, że krwiożercze wampiry mogą się rozmnażać? Może lepiej potraktujmy ich domy miotaczem ognia? - Tak, tylko mówię, jest to stosunkowo rzadkie. - Jak byłam młodsza to marzyłam, żeby mieć młodszego brata. Mieć kogoś, z kim mogłabym się bawić, denerwować i bronić przed innym. Co prawda, nie wiem kogo bym musiała ochraniać, gdyby sobie wziął na cel człowieka, ale...byłoby na pewno weselej. - Przykro mi. - Powiedziałam szczerze, słysząc o porzuceniu. Nigdy nie rozumiałam, jak ludzie mogli porzucać swoje dzieci. Krzywdzić je tak bardzo już na początku ich życia. Jedyny plus tej sytuacji, o ile można to tak nazwać, że zostawili Sonie po opieką. A teraz, ironio, dziewczyna została porzucona przez jej stwórcę. Teraz jeszcze bardziej chciałam ją przytulić.
Przekrzywiłam głowę w bok, podnosząc udo do góry i łapiąc obydwoma rękami kolano. Przymrużyłam nieco oczy, najwidoczniej nad czymś myśląc. - Cały czas się zastanawiam, ile Ty wiesz, Soniu. - Nie chciałam jej zasypywać nowymi wiadomościami, a praktycznie każde moje słowo budziło nowe pytania. Westchnęłam, na chwile patrząc się na ścianę za dziewczyną. - Myślałaś już, co będziesz robić w swoim nieżyciu? Studia, praca?

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Co poradzić, tyle wiadomości, tyle wszystkiego że jakby nie było Sonia miała czym być zaskoczona. Słysząc tyle nowości, tyle sprzecznych z tym co czytała, czy oglądała było naprawdę szokujące. Wyraz twarzy Soni musiał być naprawdę komiczny, ale co się dziwić? Czy oni od tak nie przemieniali ludzi? W końcu skoro ją przemienił...chociaż...może nie koniecznie? Może to nie tak było. Przecież nie raz miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, przygląda się a mimo to ostatecznie i tak została zaatakowana i przemieniona. Ba, winowajca nawet nie pofatygował się na tyle by zabrać ją w bezpieczne miejsce. Po prostu zostawił ją tam dla samej siebie.
- Wiem, że jest jakiś sojusz, którego nie mogę złamać...jakiś kodeks czy coś...no i podstawy, że słońce zabija...czosnek też jest szkodliwy.
Powiedziała to co wiedziała na tą chwilę. Wszystko było totalnie inne, nie tak jak się spodziewała.
- Prawda jest taka, że nie za wiele, Mihail obiecał że wyjaśni wszystko jeśli będę miała pytania, ale...no nie pytałam. Jak wrócę może pomówię z nim, albo z kimkolwiek...
Wzruszyła ramionami i przeniosła wzrok na kobietę ponownie, gdy wspomniała o planach na przyszłość. W sumie nie zastanawiała się nad tym, co by miała robić.
- Prawdę mówiąc, za życia chciałam iść w kierunku medycyny sądowej.
Przyznała nieco nieśmiało i uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale to chyba już jest niemożliwe...
Westchnęła bo jednak na tą chwilę nie widziała szans na naukę tak ścisłego i ciężkiego fachu, teraz musiała skupić się na tym kim była w tej chwili. Nauczyć się bycia wampirem, nauczyć się żyć jako wampir.

@Miyuki Sanada
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Miyuki Sanada

Miyuki Sanada
Liczba postów : 17
Przycisnęłam udo bliżej do tułowia i położyłam brodę na kolanie. Ciężko mi było usiedzieć w jednym miejscu, samej mając sporo rzeczy do przemyślenia. Skoro po Paryżu grasował wampir od tak przemieniający ludzi, to trzeba było coś z tym zrobić. Iść z tym do rady? Z drugiej strony, powinien to zrobić ród, który ją przygarnął. Zaczekać na rozwój wydarzeń? Ścisnęłam usta, na chwilę się wyłączając, co mogło wyglądać istnie komicznie.
Medycyna sądowa. - Słuchaj, to jest bardzo dobry pomysł! - Rzuciłam z uśmiechem, mówiąc całkiem poważnie. - Dzisiaj masz od groma możliwości, by studiować. Na pewno dałoby się załatwić, żebyś miała zajęcia np. tylko wieczorem. Tok indywidualny i lecisz z tematem. - Wciąż mając w pamięci moje lekcje indywidualne, byłam przekonana, że w tych "lepszych" czasach powinno to było zostać jeszcze bardziej usprawnione. - A nawet jeśli nie, to na pewno znajdzie się jakiś wampir, który będzie Ciebie w stanie podszkolić. - Westchnęłam, po czym jeszcze dodałam. - Nie jestem fanką takiego załatwiania spraw, ale...papiery też się znajdą. - Oczywiście za odpowiednią cenę.

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Swoboda kobiety była naprawdę bardzo fajna, żałowała że ona nie potrafi tak bardzo być...luzacka. Może potrzebowała jeszcze trochę czasu? Wszystko w końcu miało swoje miejsce i czas. Uśmiechnęła się pod nosem na jej słowa i pokręciła głową. Wyczuła w słowach lekarki szczerość i pewność, pytanie tylko jak...jak miała to ogarnąć skoro nie mogła uczyć się za dnia? Przecież to nie szło od tak ogarnąć. Wszystko co mogła robić robiłaby za życia a teraz...teraz wszystko zostało przekreślone. Tak przynajmniej sądziła do momentu, aż nie usłyszała o nocnych zajęciach i wampirach, jakoby w ostateczności oni mieli ją szkolić. Ciekawe.
- Zaraz...jak to papiery da się ogarnąć, nauczycieli i szkołę...to nie jest takie proste. Medycyna sądowa nie jest przecież powiązana z wampirami...czy jest?
Uniosła brew zaskoczona bo właśnie dotarło do niej to, co mówiła wampirzyca. Czyli nic straconego!
- Zaraz, zaraz...czyli mogłabym się uczyć w tym kierunku bez problemów? Do tego tok indywidualny...ale to musi sporo kosztować...
Wydukała zaskoczona ale i zarazem szczęśliwa. Jeśli to by faktycznie mogło wypalić, przecież byłaby w siódmym niebie! Spełniłaby marzenia! A to by dopiero było...rozmarzona oprzytomniała na chwilę i roześmiała się pod nosem.
- A mam jeszcze takie pytanie...jeśli chodzi o tego co mnie stworzył...słyszałam, że za to co zrobił grozi mu śmierć...czy to prawda?
Zapytała przenosząc wzrok na kobietę. Nie chciała w sumie śmierci tego wampira, gdyby nie on nie byłoby jej tutaj, nie miałaby szans na poznanie nowych twarzy, nie miałaby okazji na dużo...bardzo dużo.

@Miyuki Sanada
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Miyuki Sanada

Miyuki Sanada
Liczba postów : 17
Mając tyle lat ciężko było ciągle zachowywać powagę. Szczególnie, kiedy brałam do ręki kartotekę osób w moim wieku. Ciekawa byłam ile by dali za chociaż jeden dzień mojego "błogosławieństwa". Każdy chciałby zachować zdrowie i sprawność dwudziestoparoletniego organizmu. Zdrowie dla moich podopiecznych było cenniejsze niż wszelkie skarby tego świata. Byłam świadkiem wielu prób, od samego początku wyglądających na zwykły przekręt, które i tak zachęcały do wydawania niezliczonych ilości pieniędzy. Czy uczyli się na swoich błędach? W żadnym wypadku.
- Wiesz...po części. - Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się kątem ust. - Ktoś musi pilnować, by ewentualne ofiary wampirów w oficjalnych papierach miały inny powód zgonu niż opróżnienie z krwi. - Znałam nawet jednego lekarza w Paryżu, który był za to odpowiedzialny. Każde nasze spotkanie kończyło się na wypiciu przez niego butelki wina z krwią. Spokrewnieni w sztuce zabijania potrafili być...kreatywni. - Raczej nie, ale w razie czego ród powinien Ci pomóc. Raz, że byłaby to niezła inwestycja, a dwa, stanowicie teraz swego rodzaju rodzinę. - Ucieszyłam się, widząc jej radość. Właśnie tego teraz potrzebowała - małego światełka w tym ciemnym tunelu. - Mmm...wiesz, to ciężki temat. Pewno jak go znajdą, to stanie przed Najwyższą Radą. Jak nie będzie miał dobrego wytłumaczenia... - Nie chciałam do końca się wypowiadać na temat, które nie był mi dobrze znany. Sugerowałam się obecnie bardziej logiką niż czymś, co dokładnie wiedziałam. Czy wprowadzałam przez to dziewczynę w błąd? Oby nie.

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Człowiek jest osobą dziwnie postrzegającą świat i życie. Gdy posiada dużo, chce jeszcze więcej i jeszcze, nie potrafi się dostosować, gardząc tym którzy nie posiadając tyle ile oni sami. A gdy coś im się powie robią się agresywni, bezczelni i niebezpieczni. Mordują siebie nawzajem od tak, dla zabawy. Ale co miała poradzić, nie jej było decydować o życiu innych ludzi, nie ona miała podejmować decyzje kto ma posiadać majątki a kto o nie żebrać. Cieszyła się, że większość czasu, większość swojego życia spędziła z dziadkami, którzy robili wszystko by miała to, czego potrzebuje, że nie została we Włoszech ze swoimi rodzicami bo dzisiaj...kim by była? Czy w ogóle by żyła...początkowo chciała się dowiedzieć, ale teraz...miała dylemat.
- Naprawdę...o kurde...no to może faktycznie pomówię z moim opiekunem...
Przyznała na głos, w końcu czemu by nie?
- W sumie...jestem Pani dłużniczką. Kilka lat temu zmarł mój dziadek, po jego śmierci babcia totalnie podupadła na zdrowiu, zresztą sama Pani wie, od początku jest Pani jej lekarzem prowadzącym. Gdyby nie Pani pomoc...nie jestem głupia, wiem że w jej wieku może to być kwestia czasu. Ale mimo wszystko...dziękuję.
Uśmiechnęła się lekko do lekarki, gdyby nie jej wsparcie byłoby Soni bardzo ciężko, już na samym początku. Gdy wspomniała o stwórcy Soni i jego znalezieniu a potem postawieniu go przed Radą Sońka uniosła brew. Czyli to co czuła od samego początku nie było tylko przeczuciem.
- Nawet jeśli stanęłabym w jego obronie? Jakby nie było, dzięki niemu mam szansę na inne życie, dał mi furtkę na przyszłość.
Przyznała z powagą na twarzy. Nie chciała śmierci stwórcy, nawet jeśli zrobił to z czystych własnych pobudek. Nie obchodziło ją to, że dla zabawy mógł ją również przemienić. Rozumiała doskonale, że odpowiedzieć musiał, to było oczywiste, jednak gotowa była stanąć w jego obronie, o ile w ogóle będzie taka możliwość.
- Właśnie...a ta cała Rada...to jest Wasz sąd...władza...wiem, że głowy rodów odpowiadają za swoich podopiecznych i mieszkańców i...em...rodzinę. Czy jak to jest. Ale jak to wygląda jeśli chodzi o policję, sądy...
Zaciekawiła się o wiele bardziej niż wtedy, gdy miała okazję mówić ze swoim opiekunem. Dla niej wówczas było totalnie wszystko nie tak jak powinno a nowe miejsce, nowe otoczenie było tylko kolejnym bodźcem, który nie dawał jej wówczas się skupić.

@Miyuki Sanada
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Miyuki Sanada

Miyuki Sanada
Liczba postów : 17
Jej podziękowania nieco mnie zbiły z tropu. W zasadzie był to pierwszy raz, kiedy ktoś z rodziny pacjenta mi dziękował. Zazwyczaj rozmowy były pełne pretensji, pytań o kompetencje, albo zażaleń, dlaczego pacjent ma być wypisany do domu. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, jak można traktować w taki sposób swoich rodziców, rodzeństwo, dziadków. Pokręciłam nieznacznie głową, wzdychając cicho. - Od tego jestem Soniu. - Odpowiedziałam z uśmiechem, wracając na nią wzrokiem. Wykonywałam swoją pracę czysto z powołania, nie oczekując od swoich podopiecznych czegoś w zamian. Dostawałam w końcu wypłatę, prawda? Wyciąganie ręki po dodatkowe pieniądze było błędem w sztuce i zachowaniem niegodnym oraz bezczelnym.
- Mmm...no, myślę, że mogłoby to zaważyć na wysokości kary. - Nie byłam do końca pewna jak odpowiedzieć, bo i z podobną sytuacją się nigdy nie spotkałam. Otwierałam już usta, by spróbować odpowiedzieć na następne pytanie, ale wtedy zadzwonił mój telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz i widząc nazwę kontaktu szybko po niego sięgnęłam. - Przepraszam. - Powiedziałam do Sonii, odchodząc nieco na bok. Szczerze mówiąc bardziej z przyzwyczajenia, bo dziewczyna jako wampir i tak wszystko słyszała. Po krótkiej rozmowie wróciłam do stołu. - Musisz mi wybaczyć, ordynator prosi, żebym przyjechała do szpitala. Chodź, odwiozę Cię do swoich. - Nie miałam zbytniego wyboru, nie chcąc zostawiać obcej dziewczyny w swoim domu. Zebrałam potrzebne rzeczy i wrzuciłam je do torby. Popatrzyłam na siebie i zaklęłam w myślach, przypominając sobie jak przepocona jestem. No nic, umyję się w dyżurce. Zaczekałam, aż Sonia wyjdzie z domu, po czym aktywowałam alarm i zamknęłam drzwi.

z/t

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach