Liczba postów : 239
Sonia
podstawowe
wiek: 18
rasa: Wampir (przemieniony)
pochodzenie: Włochy
wizerunek: Genneya Walton
rola w rodzie / watasze: mieszkaniec - Dracula
znaki szczególne
Mulatka o włosach mocno skręconych w spiralki, upięte zawsze w warkocz przez to, że po rozpuszczeniu włosów powstaje totalny rozgardiasz, puszyste włosy powodują u niej duży rozgardiasz przez co nigdy nie chodzi w rozpuszczonych włosach. Głęboka czerń źrenic oczu zlewa się niemal z białkami. Dopiero przy bliższym przyjrzeniu się można dostrzec biel dookoła źrenic. Na lewym barku blizna po ugryzieniu.
Mulatka o włosach mocno skręconych w spiralki, upięte zawsze w warkocz przez to, że po rozpuszczeniu włosów powstaje totalny rozgardiasz, puszyste włosy powodują u niej duży rozgardiasz przez co nigdy nie chodzi w rozpuszczonych włosach. Głęboka czerń źrenic oczu zlewa się niemal z białkami. Dopiero przy bliższym przyjrzeniu się można dostrzec biel dookoła źrenic. Na lewym barku blizna po ugryzieniu.
biografia
Życie człowieka nie było dla niej jakieś złe, wszystko było w miarę "normalne". Gdy miała osiem lat wraz z rodzicami wybrała się w podróż, jak mówiła matka daleką, mianowicie do Paryża. Więc tak też z Włoch przybyła właśnie tutaj i tutaj pozostała. Wychowana przez dziadków, porzucona przez rodziców w wieku ośmiu lat. Początkowo było jej ciężko pogodzić się z tym, że rodzice nie wracali, jednak dzięki dziadkom (rodzicom ojca) nie odczuwała aż tak bardzo ich braku. Lepszym w końcu było to, że nie spierali się przy niej, nie było krzyków i bicia. Matki, która krzyczała na ojca i piła podczas jego nieobecności. Wszystko było dobrze, spędziła
pięć długich pięknych lat z dziadkami. Jednak do czasu. Dziadek Soni zaginał gdy ta miała trzynaście lat. Czas mijał a on nie wracał, po upływie pięciu lat, dotarło do Soni i jej babci, że ten już nie wróci, albo zginął albo po prostu pozostawił je same. To sprawiło że Sonia totalnie się załamała a jej babcia podupadła na zdrowiu.
Osiemnaste urodziny Soni nie były jakoś huczne, spędziła ten dzień z babcią, świętując a jednocześnie siedząc w nogach jej łóżka. Kobieta, która nie była już w stanie funkcjonować potrzebowała pomocy, pomocy Soni, jednak tego dnia nakazała jej iść się rozerwać, odpocząć chociaż trochę. Początkowo niechętnie ale ostatecznie po poproszeniu sąsiadki o opiekę przy babci zgodziła się na wyjście. Opuściła dom, nie spodziewając się, że tego co ją spotka.
Wieczór zapowiadał się całkiem dobrze, butelka szampana którą miała zamiar wypić, kawałek ciasta który miała zamiar zjeść. Siedziała tak w jednej z restauracji z kieliszkiem przed sobą i małym kawałkiem ciasta. Wpatrując się w to z nieznaną jej miną. Zamyślona, niechętna, obojętna. Zjadła, wypiła i ostatecznie postanowiła pójść na cmentarz do dziadka. Nieświadoma kroczącego za nią cienia. Stanęła przed grobem dziadka i po prostu się rozpłakała dając upust bezradności. Wiedziała, że niebawem zostanie sama na tym świecie, a jak ona sobie poradzi? Babcia puki żyła, pomagała jej się utrzymać a jeśli jej zabraknie...co potem? Wyżaliła się nad grobem, wiedząc że nikt jej nie odpowie i nie usłyszy tutaj mogła pozwolić sobie na ujście tego co jej na żołądku siedziało. Nie mogła znaleźć pracy z powodu wieku i braku doświadczenia, niechętnie przyjmowali do pracy niedoświadczonych młodych ludzi z bagażem życiowym i brakiem dyspozycji na zawołanie.
Oderwała się od grobu po dłuższej chwili gdy zrobiła ledwie kilka kroków dalej slalomem brnąc przed siebie dostrzegła ponownie ten dziwny cień, cień który pojawił się tuż za jej plecami. Szepnął coś do jej ucha a potem poczuła ból. Ból, który przerodził się po chwili w nieznośny niemal nie do wytrzymania koszmar tak bardzo realny...palenie, które czuła w żyłach niemal rozrywał ją od środka jednak wszystko po chwili ustało. Chciała się obudzić, przekonana że to sen, ale nie był nim. Czuła jak robi jej się słabo, jak nogi się pod nią uginają. A potem...potem zobaczyła zarys twarzy przystojnego młodzieńca. Przekonana, że chce jej pomóc, chce wezwie pomoc jednak nie...on tylko przysunął do jej ust nadgarstek nakazując by piła. W pierwszej chwili nie chciała, czując ciepłą lepką maź na ustach, jednak po chwili zrobiła to czując nagły przypływ pragnienia życia. Nie chciała umierać, nie chciała zostawiać babci samej. Oderwanie po chwili nadgarstka nieco ją otrzeźwiło. Jednak nim dotarło do niej co się stało, mężczyzna tylko powiadomił ją, że gdy będzie czas wróci po nią a ona ma zamknąć swoje sprawy i pod żadnym pozorem nie ma wychodzić za dnia. Nie pojmowała o co chodzi, jednak nim zdołała pojąć sens jego słów już go nie było. Czuła się strasznie dziwnie, dźwięki stały się bardzo...za bardzo wyraziste, słyszała lecącą muchę, szum delikatnego wiatru, słyszała świerszcze. Miała wrażenie, że śni, że to jakiś koszmar, wystarczyło przecież tylko się obudzić, ale nie mogła. Otępiała dźwiękami ruszyła przed siebie niemal potykając się o własne nogi jak pijana. A przecież nic nie piła! Do diaska nic nie wzięła. Złapała się jakiegoś przypadkowego nagrobka i zachwiała. Co gorsza tak jak się zachwiała, tak część tego nagrobka poleciała razem z nią pozostając w jej dłoni. Słyszała jakieś bijące serce, co było dla niej totalnie dziwne, im ten dźwięk się zbliżał tym bardziej czuła pieczenie w przełyku. Była spragniona, chciała jeszcze zdecydowanie jeszcze. Na oślep ruszyła przed siebie i dosłownie w ostatnim ułamku sekundy znalazła się przed jakimś mężczyzną, totalnie zaskoczonym jej wyglądem. Jednak ona nie przejmowała się tym teraz, rzuciła się na niego jak reksio na szynkę i ugryzła go posilając się zachłannie. Jedyne co ją otrzeźwiło to silne szarpnięcie i odrzucenie od ciała. Co u diabła to było?! W pierwszej chwili warknęła wściekle co też ją totalnie zaskoczyło, ona i warkot. Co u diaska?! Przecież nigdy nie krzyknęła nawet w złości a teraz. Poczuła gdzieś tam wewnątrz wściekłość, że ktoś ośmielił się jej przeszkodzić! Jej! Wzięła wdech i wtedy to poczuła, krew...dużo krwi. Dookoła siebie, w pobliżu. Potrzebowała chwili nim dotarło do niej co się stało, co zrobiła. Zaatakowała kogoś, skrzywdziła...zasłoniła dłonią usta i wówczas je również poczuła. Kły. Głód i pragnienie ustąpiły miejsca szokowi. A przed nią stanęła postać, wyciągając w jej stronę dłoń. Obiecując wyjaśnić wszystko pod warunkiem, że wpierw ona wyjaśni co się stało i odpowie na kilka pytań. Zgodziła się chcąc wiedzieć co się z nią dzieje, to co miało miejsce chwilę temu było dla niej czymś, czego w ogóle nie powinno mieć miejsca. Przecież ona taka nie była. Wpierw ochłonęła, a potem o wszystkim co ją spotkało opowiedziała mężczyźnie, który stał tuż przed nią i słuchał uważnie i spokojnie, nie przerywając jej nawet na chwilę. Gdy skończyła wyjaśniać co się stało, nieznajomy przedstawił się jako Mihail, wyjaśnił że może pomóc, jednak miał warunek. Musiała stać się mu posłuszna i wykonywać jego polecenia. Wytłumaczył jej na prędce to, kim się stała i że powrót do domu jest bardzo niebezpieczny. Obecnie dla świata ludzkiego przestała istnieć. Miała podjąć decyzję, jak twierdził, nie była zwierzęciem, była wampirem a i one jak każdy ma swoje prawa, obowiązki i zasady oraz dom. Zgodziła się więc na jego warunki, jeszcze nie pojmując tego o co w ogóle mu chodziło, ale zgodziła się, w końcu potrzebowała pomocy. No bo czego też może od niej oczekiwać? A i ona nie miała pojęcia co z czym się je. Pozostało jej zaufać nieznajomemu.
pięć długich pięknych lat z dziadkami. Jednak do czasu. Dziadek Soni zaginał gdy ta miała trzynaście lat. Czas mijał a on nie wracał, po upływie pięciu lat, dotarło do Soni i jej babci, że ten już nie wróci, albo zginął albo po prostu pozostawił je same. To sprawiło że Sonia totalnie się załamała a jej babcia podupadła na zdrowiu.
Osiemnaste urodziny Soni nie były jakoś huczne, spędziła ten dzień z babcią, świętując a jednocześnie siedząc w nogach jej łóżka. Kobieta, która nie była już w stanie funkcjonować potrzebowała pomocy, pomocy Soni, jednak tego dnia nakazała jej iść się rozerwać, odpocząć chociaż trochę. Początkowo niechętnie ale ostatecznie po poproszeniu sąsiadki o opiekę przy babci zgodziła się na wyjście. Opuściła dom, nie spodziewając się, że tego co ją spotka.
Wieczór zapowiadał się całkiem dobrze, butelka szampana którą miała zamiar wypić, kawałek ciasta który miała zamiar zjeść. Siedziała tak w jednej z restauracji z kieliszkiem przed sobą i małym kawałkiem ciasta. Wpatrując się w to z nieznaną jej miną. Zamyślona, niechętna, obojętna. Zjadła, wypiła i ostatecznie postanowiła pójść na cmentarz do dziadka. Nieświadoma kroczącego za nią cienia. Stanęła przed grobem dziadka i po prostu się rozpłakała dając upust bezradności. Wiedziała, że niebawem zostanie sama na tym świecie, a jak ona sobie poradzi? Babcia puki żyła, pomagała jej się utrzymać a jeśli jej zabraknie...co potem? Wyżaliła się nad grobem, wiedząc że nikt jej nie odpowie i nie usłyszy tutaj mogła pozwolić sobie na ujście tego co jej na żołądku siedziało. Nie mogła znaleźć pracy z powodu wieku i braku doświadczenia, niechętnie przyjmowali do pracy niedoświadczonych młodych ludzi z bagażem życiowym i brakiem dyspozycji na zawołanie.
Oderwała się od grobu po dłuższej chwili gdy zrobiła ledwie kilka kroków dalej slalomem brnąc przed siebie dostrzegła ponownie ten dziwny cień, cień który pojawił się tuż za jej plecami. Szepnął coś do jej ucha a potem poczuła ból. Ból, który przerodził się po chwili w nieznośny niemal nie do wytrzymania koszmar tak bardzo realny...palenie, które czuła w żyłach niemal rozrywał ją od środka jednak wszystko po chwili ustało. Chciała się obudzić, przekonana że to sen, ale nie był nim. Czuła jak robi jej się słabo, jak nogi się pod nią uginają. A potem...potem zobaczyła zarys twarzy przystojnego młodzieńca. Przekonana, że chce jej pomóc, chce wezwie pomoc jednak nie...on tylko przysunął do jej ust nadgarstek nakazując by piła. W pierwszej chwili nie chciała, czując ciepłą lepką maź na ustach, jednak po chwili zrobiła to czując nagły przypływ pragnienia życia. Nie chciała umierać, nie chciała zostawiać babci samej. Oderwanie po chwili nadgarstka nieco ją otrzeźwiło. Jednak nim dotarło do niej co się stało, mężczyzna tylko powiadomił ją, że gdy będzie czas wróci po nią a ona ma zamknąć swoje sprawy i pod żadnym pozorem nie ma wychodzić za dnia. Nie pojmowała o co chodzi, jednak nim zdołała pojąć sens jego słów już go nie było. Czuła się strasznie dziwnie, dźwięki stały się bardzo...za bardzo wyraziste, słyszała lecącą muchę, szum delikatnego wiatru, słyszała świerszcze. Miała wrażenie, że śni, że to jakiś koszmar, wystarczyło przecież tylko się obudzić, ale nie mogła. Otępiała dźwiękami ruszyła przed siebie niemal potykając się o własne nogi jak pijana. A przecież nic nie piła! Do diaska nic nie wzięła. Złapała się jakiegoś przypadkowego nagrobka i zachwiała. Co gorsza tak jak się zachwiała, tak część tego nagrobka poleciała razem z nią pozostając w jej dłoni. Słyszała jakieś bijące serce, co było dla niej totalnie dziwne, im ten dźwięk się zbliżał tym bardziej czuła pieczenie w przełyku. Była spragniona, chciała jeszcze zdecydowanie jeszcze. Na oślep ruszyła przed siebie i dosłownie w ostatnim ułamku sekundy znalazła się przed jakimś mężczyzną, totalnie zaskoczonym jej wyglądem. Jednak ona nie przejmowała się tym teraz, rzuciła się na niego jak reksio na szynkę i ugryzła go posilając się zachłannie. Jedyne co ją otrzeźwiło to silne szarpnięcie i odrzucenie od ciała. Co u diabła to było?! W pierwszej chwili warknęła wściekle co też ją totalnie zaskoczyło, ona i warkot. Co u diaska?! Przecież nigdy nie krzyknęła nawet w złości a teraz. Poczuła gdzieś tam wewnątrz wściekłość, że ktoś ośmielił się jej przeszkodzić! Jej! Wzięła wdech i wtedy to poczuła, krew...dużo krwi. Dookoła siebie, w pobliżu. Potrzebowała chwili nim dotarło do niej co się stało, co zrobiła. Zaatakowała kogoś, skrzywdziła...zasłoniła dłonią usta i wówczas je również poczuła. Kły. Głód i pragnienie ustąpiły miejsca szokowi. A przed nią stanęła postać, wyciągając w jej stronę dłoń. Obiecując wyjaśnić wszystko pod warunkiem, że wpierw ona wyjaśni co się stało i odpowie na kilka pytań. Zgodziła się chcąc wiedzieć co się z nią dzieje, to co miało miejsce chwilę temu było dla niej czymś, czego w ogóle nie powinno mieć miejsca. Przecież ona taka nie była. Wpierw ochłonęła, a potem o wszystkim co ją spotkało opowiedziała mężczyźnie, który stał tuż przed nią i słuchał uważnie i spokojnie, nie przerywając jej nawet na chwilę. Gdy skończyła wyjaśniać co się stało, nieznajomy przedstawił się jako Mihail, wyjaśnił że może pomóc, jednak miał warunek. Musiała stać się mu posłuszna i wykonywać jego polecenia. Wytłumaczył jej na prędce to, kim się stała i że powrót do domu jest bardzo niebezpieczny. Obecnie dla świata ludzkiego przestała istnieć. Miała podjąć decyzję, jak twierdził, nie była zwierzęciem, była wampirem a i one jak każdy ma swoje prawa, obowiązki i zasady oraz dom. Zgodziła się więc na jego warunki, jeszcze nie pojmując tego o co w ogóle mu chodziło, ale zgodziła się, w końcu potrzebowała pomocy. No bo czego też może od niej oczekiwać? A i ona nie miała pojęcia co z czym się je. Pozostało jej zaufać nieznajomemu.
ciekawostki
Jej biologiczni rodzice zostawili ją pod opieką dziadków gdy miała kilka lat.
Po śmierci dziadka, musiała zaopiekować się babcią. Nie jest osobą wierzącą. Uwielbia fantastykę, książki o tej tematyce mogłaby czytać godzinami. Fascynuje się książką fantasy o Bohdanie Krwawym, który ponoć był wampirem. Wierzy tylko w to co widzi i jest w stanie to realnie wyjaśnić.
Po śmierci dziadka, musiała zaopiekować się babcią. Nie jest osobą wierzącą. Uwielbia fantastykę, książki o tej tematyce mogłaby czytać godzinami. Fascynuje się książką fantasy o Bohdanie Krwawym, który ponoć był wampirem. Wierzy tylko w to co widzi i jest w stanie to realnie wyjaśnić.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!