Liczba postów : 69
Jego szczęście się wyczerpało. Tak szybko jak przyszło, tak szybko odeszło gdy Elisabeth otrzymała jakąś utajnioną wiadomość od Seleny... Na serwetce. A już zaczynało między nimi tak dobrze iskrzyć. Miał tylko nadzieję, że wystarczająco rozhajcował węgliki w jej duszy by utrzymały swój żar trochę dłużej niż jeden wieczór. Nie miał do niej pretensji, to w końcu musiało się skończyć. I tak dostał więcej niż mógł się spodziewać. Teraz pozostało mu jedynie nadal być użytecznym. Wyszedł z balkonu dość szybko przechodząc na wskroś salę balową. Chyba nawet mijał jeszcze kilka osób, które nie zebrały się do zwiedzania nowej atrakcji, wśród których była Flore. Ją poznałby wszędzie. Nadal jednak była ze swoim chłopakiem..? Jak zwał tak zwał. Nie było sensu wchodzić między wódkę, a zakąskę.
Kiedy wszyscy dobrze się bawili on wyskoczył do szofera, tylko problem był taki, że było ich tu z tysiąc... Przecież każdy, szanujący się, nadnaturalny musiał wpaść własną wypasioną bryką. Znalezienie tego, który raportował do Lis graniczyło z cudem, więc jak na przedsiębiorczego wilka przystało, zrobił coś lepszego. Zabrał waletowi swoje kluczyki i podprowadził swoją własną furę pod jedno z bocznych wejść. Kilka osób ze służby próbowało zaprotestować, aczkolwiek tam, gdzie nie pomógł jego rozbrajający uśmiech, do głowy przemówiło jego warczenie. W końcu jego auto znalazło się tam, gdzie miało, a on mógł w końcu wrócić do swojej lisicy.
Trochę mu się spieszyło ponieważ zamierzał jeszcze objeść właściciela, a był prawie pewien, że w Sercu Nocy znajdzie w końcu coś dla siebie prócz tych ciasteczek z wróżbą. Dlatego dość szybkim krokiem schodził po schodach do katakumb? Piwnicy? Gdziekolwiek to przejście prowadziło. Sprawdzał w między czasie swoją komórkę. Może Lis dała znać, gdzie mają się spotkać? Wtedy usłyszał szybki tupot szpilek odbijających się echem po kamiennym sklepieniu. Uniósł wzrok by zobaczyć Flore. Bez swojego rzepa. Może los znów się do niego uśmiechał?
- Flore! Miałem Ci powiedzieć, że- - urwał ponieważ dopiero teraz zauważył jak szybko szła, a właściwie biegła trzymając się za usta.
Jedna z kelnerek donosząca właśnie drinki na dół nie miała wystarczająco dużo zwinności by usunąć się z drogi. Flore wpadła na nią, ona na Garlanda, który okazał się naprawdę twardą ścianą, jak na dwie kobiety, a taca niczym w zwolnionym tempie wystrzeliła do góry robiąc powolny obrót, a razem z nią whisky, które rozlało się na jego ramiona, wino, które trafiło na poły marynarki oraz na końcu dwie lampki szampana wylane wprost na jego głowę.
- Wyglądasz świetnie... - dokończył mrugając kilka razy oczami żeby pozbyć się alkoholu z ich okolic.
Później stało się to, na co obie czekały na wdechu. Jego twarz znacząco się zmieniła nabierając dzikich rys. Oczy zaświeciły złotem, a wszystkie mięśnie urosły pod materiałem wzorzystego garnituru, niebezpiecznie go napinając.
- Kurwa! - kłapnął zębami w stronę kelnerki warcząc ostrzegawczo.
@Flore Cerise
Kiedy wszyscy dobrze się bawili on wyskoczył do szofera, tylko problem był taki, że było ich tu z tysiąc... Przecież każdy, szanujący się, nadnaturalny musiał wpaść własną wypasioną bryką. Znalezienie tego, który raportował do Lis graniczyło z cudem, więc jak na przedsiębiorczego wilka przystało, zrobił coś lepszego. Zabrał waletowi swoje kluczyki i podprowadził swoją własną furę pod jedno z bocznych wejść. Kilka osób ze służby próbowało zaprotestować, aczkolwiek tam, gdzie nie pomógł jego rozbrajający uśmiech, do głowy przemówiło jego warczenie. W końcu jego auto znalazło się tam, gdzie miało, a on mógł w końcu wrócić do swojej lisicy.
Trochę mu się spieszyło ponieważ zamierzał jeszcze objeść właściciela, a był prawie pewien, że w Sercu Nocy znajdzie w końcu coś dla siebie prócz tych ciasteczek z wróżbą. Dlatego dość szybkim krokiem schodził po schodach do katakumb? Piwnicy? Gdziekolwiek to przejście prowadziło. Sprawdzał w między czasie swoją komórkę. Może Lis dała znać, gdzie mają się spotkać? Wtedy usłyszał szybki tupot szpilek odbijających się echem po kamiennym sklepieniu. Uniósł wzrok by zobaczyć Flore. Bez swojego rzepa. Może los znów się do niego uśmiechał?
- Flore! Miałem Ci powiedzieć, że- - urwał ponieważ dopiero teraz zauważył jak szybko szła, a właściwie biegła trzymając się za usta.
Jedna z kelnerek donosząca właśnie drinki na dół nie miała wystarczająco dużo zwinności by usunąć się z drogi. Flore wpadła na nią, ona na Garlanda, który okazał się naprawdę twardą ścianą, jak na dwie kobiety, a taca niczym w zwolnionym tempie wystrzeliła do góry robiąc powolny obrót, a razem z nią whisky, które rozlało się na jego ramiona, wino, które trafiło na poły marynarki oraz na końcu dwie lampki szampana wylane wprost na jego głowę.
- Wyglądasz świetnie... - dokończył mrugając kilka razy oczami żeby pozbyć się alkoholu z ich okolic.
Później stało się to, na co obie czekały na wdechu. Jego twarz znacząco się zmieniła nabierając dzikich rys. Oczy zaświeciły złotem, a wszystkie mięśnie urosły pod materiałem wzorzystego garnituru, niebezpiecznie go napinając.
- Kurwa! - kłapnął zębami w stronę kelnerki warcząc ostrzegawczo.
@Flore Cerise