They said it changes when the sun goes down

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
03.09.2022

Maurice nie chciał żadnych związków i dość szybko sobie to uświadomił. Już jako młody wampir doszedł do wniosku, że to naprawdę nie dla niego. I nawet nie chodziło o strach, że ktoś go pozna. Uważał, że to byłby wręcz przywilej dla tej kobiety, która mogłaby być z nim. Żył w przekonaniu, że możliwość dowiedzenia się kim tak naprawdę jest Maurice Hoffman, była niczym złoty gral. W pewnym sensie było to prawdą, bo naprawdę mało kto miał taką okazję. Jednakże, to nie wyglądało tak, żeby przy poznaniu go nagle się okazywało, że jest dobrym wampirem. Prawda była bolesna i nie każda ją wytrzymywała. Zrozumiałe. Dlatego też mężczyzna raczej się decydował na układy, gdzie brał przyjemności, druga strona również, ale gdzie nie angażowali się emocjonalnie. To nie było proste, więc musiał dobrze wybierać, inaczej łamał komuś serce. A wbrew pozorom, nie czerpał z tego przyjemności. Było to mu raczej obojętne, ale czasem nawet przykre. Szczególnie, gdy nawet lubił taką osobę.

Układ z Henriette był mu na rękę. Żadne nie wkładało to nadzwyczajnych emocji i po prostu żyli sobie oddzielnie, a czasem spotykali na seks. Wymieniali jakieś błahe konwersacje, napili się herbaty i przechodzili do akcji. Może i nie był fanem wilkołaków, ale akurat ją znosił. Nie przeszkadzała mu ta cecha u niej, a i ona chyba nie miała dużo awersji do jego kłów i ekstremalnie niskiej temperatury ciała. Tak się zgrali i już to trochę trwało. Okoliczności ich spotkania były ciekawe, na pewno niestandardowe. Jego obojętność wobec krzywdy zaintrygowała kobietę i tak to już poszło, że zaczęli ze sobą sypiać.

Był to typowy dzień dla Maurice’a. Wstał koło osiemnastej, wypił krew, poprzeglądał prośby o interwencję, sprawdził cynki od policji. Nic nazbyt ciekawego. Umówili się z Henriettą na dwudziestą pierwszą, więc zajmował sobie czas oczekiwania. Był ładnie ubrany, w jasno kremową koszulę oraz czarne eleganckie spodnie. Włosy miał tego dnia zostawione w taki paryski nieład. Fale otaczały jego twarz, nie chciał ich przylizywać, ani zaczesywać do tyłu. Wiedział, że i tak po godzinie z Henrie to nie zostanie nic z żadnego misternego fryzu. Pół godziny przed jej przyjściem włączył muzykę, a tym razem współczesną i po prostu relaksował się w rytm „Chlorine” oraz „When you die” i im podobnych. Próbował od jakiegoś czasu słuchać czegoś innego, jak Vivaldiego i nawet mu to wychodziło. Oczywiście, nie wiedział nic o twórcach ani nie rozumiał części odniesień kulturowych. Ale się chłopak starał. To się liczyło.

W końcu usłyszał dzwonek do drzwi i spokojnie poszedł, wcale się nie spiesząc. Jemu się nigdy nie spieszyło. Wpierw spojrzał przez podgląd z kamer, kto to (tak, zamontował sobie kamerkę w dzwonku, a raczej poprosił kogoś o to). Przezorny zawsze ubezpieczony, a wolał nie natknąć się na policję. Okazało się, że to Henrietta, więc otworzył jej i wpuścił do środka.

- Cześć – powiedział. Gdy już przekroczyła próg to ucałował ją w policzek delikatnie. Takie miał maniery chłopak. Co prawda, Henrie już powinna wiedzieć, że u niego nie zazna wrażliwości. Jednakże, zdobywał się na takie gesty dość naturalnie przy niej. Nie można tego było mylić z gorącym uczuciem, ale lubił ją. Tak po prostu, jak koleżankę, z którą przy okazji uwielbiał uprawiać seks. Lepiej się dogadywali w łóżku, niż poza nim, ale i rozmawiać ze sobą potrafili.

- Chcesz coś do picia? – Spytał, a w tle zabrzmiało „Deadcrush”. Nie zdążył wyłączyć głośników, ale też nie martwił się, czy jej się piosenka spodoba. Miał swój gust i nie potrzebował się z niego tłumaczyć. Poza tym, była to całkiem nastrojowa nuta. Lepsze to niż poprzednie „Cold Cold Cold”. Z przed pokoju zaprowadził kobietę do salonu i wskazał ruchem głowy kanapę. – Siadaj śmiało.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Henriette była pewne, że resztę swoich dni spędzi właśnie w taki sposób. Samej w domu, który był za duży na ją jedną osobę. Żeby nie było, była świadoma swoich decyzji i sama sobie zapewniła taką przyszłość. Doprowadziła do tego i w pełni uwierzyła, że na to właśnie zasługiwała. Nie umiała się przyznać do lęku przed zobowiązaniem. Kiedy czuła, że robi się poważnie, zwyczajnie zamykała się u siebie w domu i prawie nikogo nie wpuszczała. Samotność i żal były dla niej komfortowe. Przywykła do tego, uciekała do tych uczuć za każdym razem gdy wynurzała się poza swoją strefę komfortu.  
Dokładnie pamiętała moment w którym poznali się z Maurycym. Zauroczył ją swoją bezpośredniością. Oczywiście w pierwszej chwili jego reakcja zdenerwowała ją, ale potem sama nie wie. Fakt jak bardzo nie przejął się jej osobą był dla niej wygodny. Im dłużej rozmawiała tym bardziej zdawała sobie sprawę, że on tak jak ona nie szukał żadnego przywiązania. Nie żalił jej się prywatnie, nie wypytywał ją o nic. Rozmawiali o kulturze, tej starszej i nieco bardziej współczesnej. Lubiła się z nim dzielić swoimi postępami, przykładowo ogarnięcie jak działa instagram.  
Przyniosła im coś do jedzenia, ponieważ sama miała ochotę. On obojętny był, gdyby nie zjadł to ona, by sama zjadła. Po prostu czasem robiła takie rzeczy, które jej dawały jakąś namiastkę normalnego życia. Wybrała makaron, bo wiedziała, że to lubił jeść. Osobiście uwielbiała makaron więc to była najlepsza opcja. Założyła na siebie platformy z versace, niedawno je zamówiła i w końcu przyszły. Skórzane, zapinane na trzy paski z spiczastym przodem. Sukienkę też założyła z versace, nowa kolekcja jej naprawdę się spodobała. Czarna sukienka z gorsetem, urzekła ją pod każdym względem. Biżuterię wybrała złotą, pokaźną. Nie pamiętała skąd ją miała, po prostu była w jej garderobie. Nie zakładała nic droższego, bo bała się, że jeszcze by go poniosło za bardzo i by zniszczył. Takiej jej nie byłoby aż tak szkoda jak np. kolczyków, które dostała na 20 urodziny.  
Objęła go na powitanie. Mógł od niej wyczuć cytrusowe nuty chanell mademoiselle. Zdjęła płaszcz, absolutnie nie przeszkadzało jej, że nie zrobił tego on. To nie była tradycyjna relacja. Jej rodzice zapewno się w grobach przewracali, ale cóż. Takie czasy, a ona naprawdę tego potrzebowała. Silnego i gwałtownego zbliżenia, które by ją zadowoliło na jakiś czas. Ewentualnie czułaby wstyd przez pierwsze kilka dni.  
- Przyniosłam nam makaron, pomyślałam, że możemy zjeść. Mam też wino, którego się chętnie napiję z tobą - podała mu pojemniki w które zapakowane było jedzenie. Rozpoznała piosenkę, która leciała, ale nie była wstanie jej nazwać. Uśmiechnęła się lekko, tak, by sobie za dużo nie pomyślał. Udała się gdzie jej wskazał, usiadła zakładając noga na nogę.  
- Cieszę się, że udało nam się spotkać biorąc pod uwagę wszystkie ostatnie wydarzenia. Jak się czujesz?  
Obserwowała go, mało dyskretnie, on miał wiedzieć, że patrzy mu na ręce. Leciało coś wolnego, ponownie zdawało jej się, że już gdzie to słyszała. Naprawdę miała kiepsą pamięć do współczesnej muzyki. Noga delikatnie zaczęła jej podrygiwać pod rytm piosenki. Naszła ją ochota na taniec. Czasem z Maurycym tańczyli wolnego. Zawsze miło wspominała te chwile. Wyciągnęła rękę w jego stronę, chciała by się nachylił, by mogła go pocałować.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice celowo nie zdjął jej płaszcza, choć wiedział, że było to pewnym wymogiem kulturowym. To nie tak, że chciał wyjść na chama. Po prostu zachowywał pewne granice między nimi. Takie odruchy zacieśniałyby ich więź, a tego nie chciał. Nie chciał się przywiązywać i nie chciał, aby ona to zrobiła. Ich relacja miała jedynie miejsce, kiedy obydwoje wiedzieli, że nic z tego nie będzie. Gdyby jedna strona się zakochała, to byłby finisz tego wszystkiego. On nie bał się o siebie, w końcu nigdy nie był zakochany i był pewien, że to mu nie grozi. Natomiast było pewne ryzyko ze strony Henrietty. Nie znał jej na tyle i choć wiedział, że nie była to osoba wrażliwa, a przynajmniej takie miał przekonanie. To w końcu ile można się upierać urokom Maurice’a. Mężczyzna był przekonany, że był niemałym kąskiem na rynku matrymonialnym, więc naturalnie, mógł się bać, że ostatecznie któraś padnie ofiarą jego ładnej twarzy i enigmatycznej postawy. Coś w tym było, że lubiono niedostępnych. Im trudniej zdobyć, tym bardziej się tego chce. Tak samo miał przecież z krwią. Im ciężej było atakować ludzi, tym chętniej to robił. Musiał być ostrożny, ale cholera, jaka to była gratka, żeby napaść na kogoś w klubie. Pijani byli najlepsi, bo potem niczego nie pamiętali. Wystarczyło zaciągnąć jednego z drugim na aftera do hotelu, bo Maurice nie raz udawał zagranicznego turystę, używał wtedy niemieckiego, bądź włoskiego akcentu, niekiedy mówił tylko po angielsku z brytyjską wymową. I wtedy się ich atakowało, zostawiało w pokoju, a potem wychodziło. Zazwyczaj się budzili skołowani, a ślady na szyi specjalnie przykrywał korektorem, żeby za szybko się nie zorientowali. Jednak preferował picie z ręki, bo rany wtedy wyglądały na bardziej przypadkowe. Przecież żaden człowiek nie wpadnie na pomysł, że padł ofiarą wampira. Po prostu się poharatali i tyle.

- Wino i makaron? Jak ty mnie znasz, chyba trzeba będzie zrobić przerwę, jeszcze się zakolegujemy. – Zaśmiał się. Faktycznie, Maurice bardzo lubił kuchnię włoską, w końcu spędził tam sporo czasu w latach 30, XX wieku. Były to piękne czasy, wynajmował willę z wielkim ogrodem i robił to co zawsze. Przy okazji poznał połowę sceny politycznej ówczesnego rządu. Było to niezwykle ciekawe, ale wraz z rozpoczęciem wojny, zapakował wszystkie manatki i spierdzielił do Szwajcarii. Tam zawsze było bezpiecznie, państwo tak samo neutralne jak on sam. Z tego samego powodu, większość oszczędności (a były one duże) trzymał właśnie tam. W bankach pod nazwiskiem Maurice Zimmerman (jego prawdziwą tożsamością) miał tam pokaźne sumy. Przenosił je raz na kilkadziesiąt lat do innych instytucji i tak tkwił. Udawał potem swoich synów, wnuków. Zawsze to przechodziło, bo bankierów nie interesowało kto, a ile. Poszedł do kuchni, aby podgrzać jedzenie i wyjąć sztućce oraz talerze. Nakrył im do stołu, a potem wrócił do salonu, gdzie kobieta na niego czekała. Przyszedł wraz z kieliszkami wina, które Henrietta przyniosła. Wybrała dobre, takie jakie on lubił.

- Jest bardzo dobrze, wyśmienicie wręcz. Wiesz, na razie to co? Jeden atak? Może nie będzie gorzej, a jak się rozkręci to wejdę do akcji. – Odparł, bo w końcu to był wrzesień. To wszystko dopiero się rozkręcało i nie wiedział, że już w październiku będzie prowadził pełnowymiarową akcję ratunkową. A ratował bezpieczeństwo rasy, nie ludzi. Bo osobiście śmierć go nie ruszała. Gdyby okoliczności były inne, na przykład gdyby po prostu były strzelaniny. To nigdy by się tym nie przejął. Niestety rzeczywistość była brutalna i to najpewniej wilkołak patroszył swe ofiary. – A ty? – Spytał jeszcze udając grzecznego, zainteresowanego gadką szmatką. On takich nie lubił. Wolał przejść do konkretów. Nie umiał rozmawiać o niczym, ale trzeba było zachowywać pozory. Poza tym, nie musiał wyjść na buca, którym był i wszyscy o tym wiedzieli.

Kobieta wyciągnęła w jego stronę ręce, a on już wiedział co chce. Pocałował Henriettę i podał jej rękę, żeby wstała. Leciał akurat wolny kawałek, Ode to Vivian.
- Zatańczymy? – Spytał zapominając o podgrzewającym się na patelni makaronie. Lubił z nią tańczyć, było w tym coś intymnego, ale zarazem przyjemnego. Gdy już wstała, położył ręce na jej talii i zaczęli się kiwać w rytm muzyki. Po jakiejś chwili, złapał ją za dłoń i zrobiła obrót. Gdyby nie to, że po kilku godzinach mieli być znowu sobie obcy, można by powiedzieć, że było to romantyczne. Ale on lubił taki układ. Spełniał swoje potrzeby, a potem wracał do życia łowcy. A w nim już nie było miejsca na sentymenty i miłe gesty. To była walka o życie i zlecenia.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Henriette ani razu nie przeszła przez głowę myśl, która, by sugerowała, że łapała uczucie do Maurica. Tak też liczyła, że pozostanie. Rozumiała, że uczucia są zmiennie, coś czego nie byli wstanie kontrolować. Były jak woda, zmienniały swoją postać, umiały się przystosować. Ludzie mogli budować zapory, ale gdy przychodziła ulewa najsilniejsze mury były wstanie runąć. Niejednokrotnie pękała pod naciskiem, a teraz była susza. Wyschnięte koryto rzeki na które czasem popadał deszcz, przypominając o czasach gdy wzburzona woda płynęła tędy. Maurice był kilkoma kroplami, poranną mrzawką, która przynosiła chwilową ulgę. Potrafił być czuły, na przykład gdy prosił ją do tańca. Tylko to nie było to. Prędzej, by nazwałaby go dobrym znajomym. Uczucie do niego nie miało prawa bytu. Różnice między nimi były zbyt duże. Jedynie co ich łączyło to ten brak przywiązywania się i obojętność jaką przyjęli.  
   Czy Henriette szukała czegoś trwałego? Nie myślała o założeniu rodziny nawet gdy była jeszcze człowiekiem. Były to raczej marzenia pokroju gwiazdki z nieba. Nikt jej się nie oświadczył ani razu, a rodzice nie byli wstanie nic zaaranżować. Więc jak miałaby tą rodzinę założyć? A teraz gdy miała 234 lata co miała zrobić? Nie po drodze jej było do tego. Po co jej dziecko? Czasy były niepewne, uważała tak od co najmniej 200 lat. Zmiany klimatyczne? Wojny? Tutaj był spokój, ale to nie znaczy, że gdzie indziej był. Trzeba było patrzeć na to. Poza tym, miałby jej ktoś zakłócać spokój w jej domu? Brudzić marmur i złote zastawy?  
   Nie mogła odmówić tańca. On zapomniał o makaronie, ale Henriette czuła dobrze jego zapach. Była czujna i będzie wiedziała kiedy pora go zdjąć z gazu. Nie zdjęła obcasów, celowo żeby chociaż trochę doganiać go wzrostem. W sumie lubiła jak mężczyzna był od niej wyższy, nie miała tego metra sześdziesiąt w kapeluszu to czasami była na równi z chłopem. Oczywiście nie był to jakiś wymóg, ale tak zawsze jakoś miło było. Dla niej było to romantyczne, nawet biorąc pod uwagę fakt, że później mieli się nie widzieć kilka tygodni. Było to właśnie bardziej intrygujące, tajemnicze. Jak dla niej o wiele lepsze jak stała relacje. W takiej trzeba się angażować, są to pewnie wyrzeczenia i poświęcenia. Tego nie chciała robić. Nie chciała się marnować dla drugiej osoby. To był obowiązek, którego ona nie chciała się podjąć. No i nie musiała, prawda? Nie obowiązywał jej żaden zegar przypominijący o tym, że jej młodość mija. Henriette była chyba jedną z nielicznych, którą ten fakt aż tak nie cieszył. Znaczy dobrze było nie mieć zmarszczek, nie chorować tak jak kiedyś. Tylko czasem gdy budziła się rano i patrzyła w lustro potrafiła być zdziwiona. Musiała sobie przypomnieć, że tak to ona, rzeczywiście tak wyglądała. Może dlatego część luster była u niej w domu zasłonięta.  
   Miło się tak bujało, ale właśnie poczuła jak makaron zaczyna skwierczeć. Poszła zdjąć go z kuchenki. Nałożyła im go na talerze. Pamiętała już gdzie co jest, Maurice też pamiętał jak dojść do jej kuchni. Tak przynajmniej się jej wydawało. Stety niestety jej dom był budowany dawno temu gdzie służba miała być jak najmniej obecna. Do tej pory Henri trzymając filiżankę trzymała ją dwoma palcami, ale walczyła z tym nawykiem!  Podała im do stołu. O właśnie, podała im do stołu. Umiała nałożyć jedzenie na talerz, ale nigdy nie zrobiła tego w ładny sposób. Dziwiła się zawsze gdy podawano jej jedzenie i sos był idealnie polany, a nie jakoś machnięty. Próbowała nauczyć się pewnych rzeczy, niestety z marnym skutkiem. Ale właśnie to była ich relacja z wampirem. Jej nie przeszkadzało, że podała mu do stołu makaron. Gdyby to było coś poważniejszego pewnie, by od niego oczekiwała tego. Tutaj to nie miało dla niej znaczenia kto to robił. To nie była poważna relacja.    
- Zmieniłeś coś tutaj?- spytała. Rozejrzała się po pomieszczeniu i coś jej zdaniem tutaj było inne. A może jej się zdawało tylko, bo od dawna jej nie było?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Zapach smażącego się makaronu wyrwał tę dwójkę ze swoich objęć i skierował Henriettę do kuchni. Maurice lubił, gdy ktoś się nim zajmował, więc dał jej nałożyć im jedzenie. Mały gest, a jednak. Na co dzień żył sobie sam i wszystko robił dla siebie, więc miło było mieć kogoś dla odmiany, kto właśnie przyniesie gotowy obiad, a potem go nawet nałoży. Była to pewnego rodzaju gra pozorów. Udawali tak przed sobą, że coś jest, że coś będzie. Zachowywali się ciepło wobec siebie, afektywnie oraz nie raz romantycznie i troskliwie. A jednak na koniec dnia mieli się rozstać i nie rozmawiać ze sobą przez kolejne dni, tygodnie, a czasem miesiące.
Odsunął dla niej krzesło przy drewnianym, wielkim stole, a następnie sam usiadł. Zdążył wcześniej przynieść im wino z salonu, więc od razu za nie złapał. Nie zamierzał przy Henry pić krwi, jakoś wydawało mu się to dziwne. Przypominać o ich różnicach, które zakopywali na czas ich randek.

- Nowy zegar jest, patrz, z XVIII wieku – odparł i z pasją wskazał na jego nowy nabytek. Miał obsesję na punkcie zegarów i to właśnie je kolekcjonował namiętnie. Niektórzy lubili pocztówki, inni znaczki pocztowe, on akurat zegary. – Licytowałem namiętnie, wiesz jak jest, takie cudo musi być moje. – Dodał i wziął sztućce do ręki.
- Smacznego – powiedział i zaczął jeść. Pokiwał głową z aprobatą, ponieważ bardzo mu smakowało to co Henriette przyniosła. Znała już na tyle jego upodobania kulinarne, żeby dobrze trafić. – A u Ciebie jak? Coś nowego?
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Henriette nie byłaby zła gdyby się napił krwi. Dla niej też byłoby dziwnie pożywiać się przy nim. Trochę zniszczyłoby to ich udawankę, chociaż zdarzało się, że o tym rozmawiali. Tylko to były już łóżkowe rozmowy, takie do nocnych rozmyślań, gdzie już zmęczenie powoli ich nużyło do snu. Czasami spała tutaj. Gdy była zmęczona albo nie chciała jeszcze wracać, zostawała do rana. Pytała się czasem czy czegoś nie potrzebuje i była wstanie mu z tym pomóc, na przykład wysłać list czy odebrać paczkę. Bardzo rzadko ją brało na takie uprzejmości, zazwyczaj musiał się niezwykle wykazać. Darzyła go sympatią, a to był chyba największy dowód jej sympatii.  
    Wiedziała, że mu posmakuje, nie znali się od wczoraj i wiedziała co kupić. Miała kilka ulubionych miejsc w Paryżu gdzie stale zamawiała jedzenie. Ostatnio musiała się powstrzymać, bo chciała właścicielowi jej ulubionej restauracji opowiedzieć o jego pradziadku. Czasem ciężko zapamiętać ile ma się lat. Odnajdywała się tutaj, co prawda technologia potrafiła przerazić, ale głównie przynosiła dobre rozwiązania. Podziwiała wolność słowa jaką ludzie mieli i gardziła tymi, którzy z tego nie korzystali. Nadziwić się nie mogła, że ktoś nie chciałby z tego korzystać. W jej czasach należało walczyć o wysłuchanie, a teraz prawo do tego było spisane. Niezwykłe.  
- Znalazłam kolejną zapalniczkę z cartiera, złotą, całe szczęście nie ze srebra. Chociaż byłabym skłonna wysłać do pozłocenia. Musiałam ostatnio dwa obrazy dać do lekkiego odnowienia. Wiesz jak ciężko znaleźć kogoś kto ci tego nie zniszczy? - odpowiedziała. Tak, niekompetencja ludzka. Tutaj mogli się chyba dogadać. To akurat drażniło Henriette. Ona wiedziała jak to miało być zrobione, ale nie miała cierpliwości do tego i aż takiej precyzji w dłoni. Sama malowała, ale to było coś całkowicie innego. Inaczej nakładało się świeżą farbę na płótno, a inaczej naprawiało pęknięcie w niej. Była opanowanym wilkołakiem, ale nie do takich spraw. Dlaczego wszystkie skrzypce były połamane w domu? Właśnie dlatego. To nie była robota dla niej.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice skupił się na jedzeniu, choć wcale nie czuł głodu i trochę ignorował to co mówiła kobieta. Nie bardzo go interesowały zapalniczki, czy to złote, czy srebrne. Oczywiste było, że tej drugiej to by się nie chciało, przecież by pokaleczyła. Ale po prostu nie przesadnie pasjonowały go takie ciekawostki. Pokiwał dlatego głową i chwilę milczał, myśląc nad tym co powiedzieć. On sam używał zapalniczek z firmy Zippo, miał złotą, czarną, zależało jaka mu do zegarka pasowała. Jego kolejną pasją były zegarki, które nosił na ręce. Miał ich wiele, do wyboru do koloru. Coś miał z tym mierzeniem czasu, co było dość ironiczne biorąc pod uwagę, że wampirów to nie bardzo zobowiązywało. Ale on w przecież pracował i to sporo, więc musiał wiedzieć co, kiedy i jak.

- Wiem, przecież to jest dramat z usługami teraz. Zegarmistrzów znaleźć to też niełatwo, dużo odchodzi o zawodu. – Powiedział i wrócił do jedzenia. Maurice nigdy nie należał do takich wyjątkowo gadatliwych i ciężko mu było utrzymać small talk. To był jednak zadaniowy wampir, skupiał się na misji i wtedy szło najlepiej. A nie, że ma gadać i gadać. Tak to już było mu ciężej, pomimo tego, że naprawdę darzył Henriettę jakąś sympatią. Dlatego też w ciszy skubał dalej jedzenie, które popijał winem. Gdy już zjedli, posprzątał po nich i wstawił wszystko do zmywarki. Kochał tę opcję, ponieważ zmywanie ręczne uszkadzało jego ręce, które musiały być delikatne i sprawne do każdej roboty. On do tego stopnia był przewrażliwiony, że jak już musiał myć naczynia normalnie, to zakładał grube rękawiczki. Taki Paniuś z niego czasem wychodził. Na przestrzeni czasu, trochę się zaadaptował z wrażliwym podejściem do samego siebie. Chociaż może to wynikało tylko z samouwielbienia. Ciężko stwierdzić. Gdy już posprzątał, zaprowadził Henriettę do salonu, gdzie obydwoje usiedli na kanapie. Pocałował ją od razu wplatając jedną dłoń we włosy. Był to namiętny pocałunek, ale też całkiem intymny. Rzadko kiedy uprawiał seks z kimś kogo dobrze znał, zazwyczaj nie mieszał znajomych z przyjemnościami. Dlatego dla Henry rezerwował te pełne sympatii całusy.

- Chcesz coś obejrzeć, czy później? – Spytał na chwilę się odsuwając. Nie wiedział, czy miała ochotę od razu, czy wolała chwilę poczekać i przeczekać oglądając jakiś film. Chciał jej zaproponować Chłopaków z ferajny, których bardzo lubił, albo Ojca Chrzestnego. Maurice miał tendencję do oglądania tego samego po kilka razy, zwroty akcji go tak bardzo nie pasjonowały jak kunszt i atmosfera. Mógł znać historię, a jednak wyciągać z niej za każdym razem coraz więcej.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Widziała jego reakcję. Nie wzruszyło ją to nawet na moment. Jeśli go to przynudziło to tym bardziej zamierzała o tym mówić. Czysta złośliwość, nic osobistego. Henriette akurat zbierała takie starsze modele. Oczywiście na przestrzeni czasu kolekcjonowała na bieżąco takie rzeczy, ale nie wszystko dała radę kupić. Teraz sobie to wynagradzała. Auta też lubiła te starsze. Przykładowo jej ukochany Chevrolet Camaro z 1969 r. Dalej nim jeździła, oczywiście odnawiała je tak, by było w pełni sprawne. Nowe auta też posiadała, ale nie miały polotu według niej. Ogólnie aut nie lubiła, a jeśli jechała gdzieś zawodowo to wolała gdy ją ktoś zawoził.  
   Dobrze, że talerze zabrał, bo akurat do tego nie zamierzała się zniżyć. Nie była niczyją służącą. Po sobie rzadko sprzątała, a co dopiero gdyby miała po kimś. Były jednak pewne zasady, których nie zamierzała łamać. Może potrzebowała do tego kolejnych stu lat, ale i tak już była zdecydowanie samodzielniejsza niż przedtem. Nadal najprostsze czynności potrafiły doprowadzić ją do furii, ale już nie tak jak przedtem. Chętnie poszła do salonu. Oddała pocałunek z taką samą namiętnością. Widziała, że minimalnie się starał i wkładał w to nieco więcej uczucia. Uczucia to może za mocne słowo. Coś pomiędzy uczuciem, a całkowitą obojętnością. Nad jego pytaniem musiała się zastanowić.
     Zdjęła swoje obcasy i odłożyła je tak, by się nie plątały pod nogami. Usiadła wygodniej, opierając się o jakąś poduszkę. Nogi położyła na jego kolanach. Przymknęła na moment oczy. Czyżby zmęczenie ją dopadało? Czy ostatni stres dopiero zaczął z niej schodzić i nagle poczuła się senna? Miała tak za każdym razem jak wracała do domu po długim wyjeździe. Od razu robiła się senna i była wstanie zasnąć w sekundę. Chyba przeczuwała, że tutaj nie było dyplomacji i innych stresów, mogła się chwilę zrelaksować. Miała dobry humor.  
- Możemy coś obejrzeć, nawet te twoje filmy za którymi nie przepadam. Mam dzisiaj dobry humor - odpowiedziała mu. On zawsze wystrzelał z jakimiś tytułami ciężkimi. Jej to nie pasowało. Wystarczająco ciężkie tematy miała w pracy, a on jeszcze to oglądać chciał. Po co dwa razy przechodzić coś takiego? Zapewne i tak nie dokończą tego filmu, bo w połowie nie będzie miała już na sobie ubrań. Więc dzisiaj mogli oglądać co chciał. Najwyżej zaśnie w trakcie.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Gdyby nie wielka niechęć Maurice’a do stóp, to nawet zrobiłby jej masaż. Jednakże, do dolnej części nóg nie zbliżał się za żadne skarby, więc po prostu położył na jej łydkach swoje ręce. W jednej dłoni miał pilota i powoli włączał telewizor. Wpierw go odpalił, potem chwilę szukał aplikacji, ponieważ cały czas nie przywykł do nowego smart TV. Musiał mieć jeszcze z rok, żeby płynnie kalibrować, wpisywać hasła, których nie pamiętał i, żeby lawirować między Netflixem, HBO, a Spotifyem. Miło mu było, że Henriette wyjątkowo dała mu wybrać co będą oglądać. Popełniła błąd, ponieważ on nie miał litości. Jego wybór, to jego wybór, a on miał już kolejny tytuł w głowie.

- To robimy Cuban Missile Crisis, nówka film z 2000 roku. Znasz tę sprawę, prawda? – Spytał i zaczął wybierać tytuł. Trochę mu to zajęło, a na twarzy miał wypisane skupienie. Nie było to takie proste nie zrobić jeszcze literówki, która by zepsuła całą kombinację literek. W końcu odpalił Thirteen Days. Henry miała złe założenie, ponieważ gdy w grę wchodziły produkcje wybrane przez Maurice’a to nie było opcji, żeby przerwał oglądanie nawet na seks. Chyba, że by ona zaczęła, wtedy to by się poddał. Ale on sam zatracił się w Kubańsko/Amerykańsko/Sowieckim konflikcie. Po dobrych dwudziestu minutach, nie odwracając wzroku od ekranu, zapytał mechanicznie.

- Podoba Ci się? – Nie przerwał oglądania, ale chciał udać zainteresowanie. Gdyby mu powiedziała, że nie to by wyłączył film i przeszedł od razu do konkretów. Jednakże nawet wymuszone ‘’Tak”, by mu wystarczyło.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Szybko zaczęła żałować swojej decyzji. Lepiej, by wyszła na pozostaniu marudną suką jak dawaniu mu wolnej ręki. Co to było? Co on za filmy oglądał? Patrzyła na tą abominację i zastanawiała się czy rodzice go w ogóle kochają. Chcieli go? Jeśli tak to jakie błędy wychowawcze popełnili, że ich dorosłe dziecko oglądało takie produkcje. Co zaszło na tak? Ze schodów spadł? Podtopił się jako dzieciak? Przecież tego się nie dało po ludzku. W ogóle czemu film z 2000 uważał za nowy? W sumie poznała jego ojca, ale cholera to na pewno jego dziecko? Robił jakieś badania na ojcostwo? Może go im w koszyku podrzucili i uznali, że dobra niech zostanie.  
   Zaczęła zasypiać. Tak ją temat wymęczył, że dosłownie zaczęła przysypiać. O resztkach sił trzymała czujność, by otworzyć oczy zanim zaczął coś podejrzewać. Barbie, by z nią obejrzał, a nie. To były filmy, to była sztuka. Zastanawiała się czy urazi jego uczucia jak powie mu, że nie. Może to jego special interests i będzie mu przykro jak powie, że nie? Nie mogła jednak się nie godzić. Błąd, popełniła błąd. Potrzebowała chwili, by przetworzyć to co się zadziało. Tak ją przynudziło, że zapomniała mu w ogóle odpowiedzieć.  
- Wolałabym się może zająć czymś innym - rzuciła się siląc się na jakąś figlarność w głowie. Musiała zapamiętać, by jednak w kwestii filmów podchodzili do wyborów drogą dyplomatyczną i wspólnie decydowali co będą oglądać. Podniosła się i usiadła mu na kolanach. Odgarnęła mu włosy z buzi i pocałowała. Może jak nie będzie patrzył to szybciej wyłączy, miała taką nadzieję.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice się świetnie bawił. Oglądał film z zapałem wyrysowanym na buzi. Rzadko można było go dostrzec tak radosnego, jak przy dobrym filmie opartym o wojenno/politycznych dramatach. Był ignorantem i miał gdzieś zmiany kulturowe, scena polityczna sama w sobie też go średnio interesowała. Aczkolwiek, gdy do gry wchodziły tematy związane z wojnami, zimnymi, czy też takimi otwartymi, to już się podniecał jak dziecko na widok cukierków. Lubił tak przeżywać na nowo te wszystkie wydarzenia, tak jakby wcale nie był w ich centrum te kilkadziesiąt lat do tyłu. Zresztą miał wykształcenie historyczne, nic dziwnego że wciąż go pasjonowała. Możliwe, że nigdy o tym nie powiedział Henriette, bo raczej nie chwalił się swoimi tytułami wyższymi. Uważał, że nie ma co roztrząsać przeszłości. Chemik, historyk, astronom (no prawie). Ale co z tego skoro spełniał się w robocie w terenie? To ona przynosiła mu spełnienie zawodowe, dumę matki i aprobatę. Znany był właśnie od lawirowania w szarej, jak i czarnej strefie, a nie z tego, że potrafił niegdyś mieszać w zlewkach. Szczerze to wiele też pozapominał z historii, te wszystkie daty bitw mu się mieszały. Dlatego czytał te książki i oglądał filmy, żeby nie zastygnąć całkowicie. Nauka też sprawiała mu radość, ale tym się po prostu nie chwalił. Dziwny był z niego Dracula.

Natomiast Henrietta cierpiała. Domyślał się, że jej się nie podoba, ale on czekał na moment, jak mu przerwie. Sam nie zamierzał. Okropny był z niego gospodarz pod tym względem, ale znali się już tak długo, że nie trzeba było wiecznie podtrzymywać gry pozorów. Ona wiedziała jaki on jest, a i on przyzwyczaił się do usposobienia kobiety.

- Mówisz? –
Odparł nie spuszczając wzroku z szerokiego ekranu. Niestety nie mógł dokończyć oglądania, ponieważ blondynka znalazła się na jego kolanach i zaraz go pocałowała. Oczywiście, odwzajemnił pocałunek a swoje dłonie położył bardzo nisko na jej plecach. Przysunął ją bliżej siebie i nie przestawał jej całować. W tle wsłuchiwał się jedynie w dialogi, tylko troszkę żałując, że nie widzi ekranu. Po chwili zdjął ją z kolan, kładąc na kanapie i teraz to on był na górze. Zaczął ją całować po szyi i wiedział już, że nie dokończą filmu. Jednakże, odgłosy filmu były dla niego bardziej nastrojowe od muzyki, więc nie wyłączył jeszcze telewizora.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Wystraszyła się już, że jej nie odpuści i będzie musiała to z nim oglądać. Była niepocieszona, że ten film cały czas leci w tle. Widziała jednak, że mu to pasowało. Co za wampir. Próbowała się skupić, ale nie dawała rady. Okropne to było. Całował ją, ale ona była tak skupiona na tym, że ten film dalej leci. Musiała coś szybko zadziałać. Powoli zaczęła się podnosić. Złapała go za rękę i skierowała się w stronę jego sypialni. Po drodze kilka razy przystanęła, by go pocałować. Byli w sypialni, popchnęła go mocno na łóżko. Cholera jasna, by wzięła ich wyostrzone zmysły. Co z tego, że stała tutaj i tak słyszała ten przeklęty film. Przeprosiła go na moment i poszła dać głośniej muzykę. Nie wyłączyła filmu, on będzie sobie swoje słuchał, a ona swoje. Tak było najlepiej, jakiś kompromis. Żeby mu przykro nie było. Całowali się, następnie rozbierali.  
Była zmęczona po wszystkim. Nie wyspana chyba do niego przyszła. Miło by się jej leżało obok niego gdyby był cieplejszy. To była zawsze jakaś przeszkoda. Wolała jak ją ktoś grzał zamiast ona niego. Owinęła się szczelnej kołdrą zanim się w niego wtuliła. Gdyby chciała się tulić do lodówki to by zostawała w domu. Może to lepiej, że została wilkołakiem.  
- Dlaczego ty jesteś taki zimny? Nigdy o to nie zapytałam. Znam wampiry co mają dość normalną temperaturę.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Nastąpiła lekka kakofonia, gdy i film leciał i muzyka grała, ale to nie przeszkadzało Maurice’owi na dłuższą metę. Po wszystkim leżał taki podrapany i zastanawiał się, czy zakrwawi sobie prześcieradło. No trudno, da się uprać, a to nie były już czasy, gdzie trzeba było na tarce zapierdalać. Umiał obsługiwać pralkę (i to bez pomocy), więc po prostu zapomniał o tym. Leżał przytulony z Henriettą, a jej temperatura go powalała. Przywykł do chłodu, a ona była tak ciepła, jakby miała wieczną gorączkę. Bał się, że się bardziej napoci, niż podczas samego seksu. Niesamowite miał te myśli, takie romantyczne. Z tego całego zamyślenia wyrwał go głos kobiety. Odwrócił głowę w jej stronę i westchnął. Co to? Jego wina, że się taki urodził? Teraz to byłby problem, pielęgniarze w szpitalu by zawału dostali z położnymi na czele, gdyby taki niemowlak miał 10 stopni temperatury ciała. Ale w jego czasach to się rodziło dzieci na stogu siana, to nikogo takie niuanse nie interesowały, póki dzieciak miał nogi, ręce, głowę i oddychał.

- Bo niektóre mają, ja nie. Ja mam inne umiejętności i wady. Na przykład zwierzęta mnie nie lubią, co jest dość ironiczne, bo mogę im wydawać rozkazy. – Odparł i objął ją przyciągając bliżej siebie. Jak już mieć parówkę i grzejnik to po całości. Pocałował ją w czubek głowy i zamknął na chwilę oczy. On nie był zmęczony, noc to były jego godziny. Ale emocjonalnie już się powoli męczył. Ciężko mu było darzyć kogoś ciepłem na dłuższą metę. Nawet gdy to nie były emocje górnolotne, to i tak nie było to dla niego łatwe.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Spotkała się już z tym, że rozkazywali zwierzętom. Ona to facetom lubiła wydawać rozkazy. Umiejętności i wady. W pewnej chwili chciała powiedzieć o sobie. O tym, że nadal jest uczulona na brzozę, ale się opanowała. Wciąż to był wampir z którym miała relację czysto łóżkową. Po co miałby posiadać tą informację? To już paranoja czy zwykła ostrożność. Był pokój w końcu. Sypiała z wampirem i to w dodatku zimnym. To był chyba największy dowód tego, że ufała im jakoś. Wtuliła się w niego.
Czuła, że zaczyna być zmęczony. Ją łapało zmęczenie fizyczne. Ostatnio mało miała zmartwień to i lepiej się czuła. Doszło do jednego morderstwa, ale o nim nie myślała. Jeszcze nikt nie kazał jej ingerować to nie wtrącała się w nic. No i próbowała o tym nie myśleć.
- Pokazałbyś mi to? - spytała zaciekawiona. Chciała zobaczyć jak to robi. Z czystej ciekawości, naprawdę. Lubiła poznawać innych nieśmiertelnych. Poza tym to zawsze pogłębiało jej wiedzę na ich temat. Uważała, że wypadało znać rasę z którą się współpracowało. Nie mogła się dyplomacją zajmować nietolerancyjna osoba. Tego też oczekiwała od wampirów. Wszelkie komentarze na temat jej natury zawsze ją denerwowały. Pokój, a niektórzy nadal jakby w średniowieczu.
Usiadła, opierając się o ramę łóżka. Położyła jego głowę na swoich kolanach. Delikatnie zaczęła miziać go po głowie. Był zmęczony, chwilę mogli tak posiedzieć.
- Chyba, że chcesz już się położyć spać. Zostanę dzisiaj, ok?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400

- Nie mam jak, chwilowo nie mam żadnego zwierzęcia pod ręką. Nie lubię mieć w domu, więc zazwyczaj zgarniam bezdomne koty, czy też ptaki. –
Odparł. Nie był fanem zwierząt co było dość ironiczne patrząc na jego umiejętność. Ale tak samo wampiry powinny być perfekcyjne, a on miał uczulenie na truskawki. To było genetyczne, ojciec też miał. Ponadto, Maurice dziwnym zbiegiem losu, musiał pić więcej krwi. Był to dość kosztowny interes, ale mając Silvana, speca od syntetycznej oraz ofiary w klubach i ciemnych zaułkach, jakoś sobie dawał radę. Nie bójcie się Panie nagabujących starych facetów, bójcie się przystojnego ciemnego blondyna, który grasuje polując na osocze dam i panów. Nie był wybredny, po prostu jedynie krew z żył i ta syntetyczna go zadowalała. Już z mięsa taka nie.

- Jasne zostań, ale mógłbym jeszcze napić się od Ciebie? – Spytał mając nadzieję, że da mu się wgryźć w rękę, bądź szyję. Zależnie, gdzie by chciała. Lubił pić jej krew, był to też taki dość intymny proces między nimi. Nie od początku to robili, dopiero za którymś razem przemógł się i zapytał, a Henriette się zgodziła. Od tego czasu czasami prosił ją o to, a ona zazwyczaj była na tak. Zastanawiał się, czy to sprawiało jej przyjemność, czy też po prostu robiła to dla niego.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach