Data: 23 Maj 1944
Miejsce: Posiadłość de Rouvroy
Kto: Henriette&Ceris
156 lat, a Henriette wciąż nie była w stanie przywyknąć do gości. Odbierała ich jako swego rodzaju pasożyty. Wydzieliła im przestrzeń, w którym mogli nocować, a i tak potrafiła znaleźć ich krążących po posiadłości. Zazwyczaj zwykłe warknięcie wystarczało, by ich spłoszyć. Dla Henri był to przejaw braku szacunku dla niej jako gospodarza. Ogólnie godziła się na gościnę raczej dlatego, że tak wypadało. Czuła się zobowiązana do pomagania innym, ponieważ inni też to robili. W tym wypadku nie było inaczej. Do jej domu zawitał wampir imieniem Ceris. Mówiła po francusku co było dla Henri ogromnym plusem. Nie oswoiła się mówieniem w innym języku, ponownie robiła to z przymusu. Przywitała ją osobiście, pokazała przestrzeń, jaką jej wydzieliła, a także miejsca, w których mogła przebywać. Później zniknęła, niczym duch manewrowała po domu tak, by nie spotkać się z kobietą. Znała ten dom co do centymetra, znała wszystkie przejścia, zakręty i ukryte drzwi. Budynek został zbudowany w taki sposób, by niegdyś służba mogła chodzić niepostrzeżona. Obecnie tylko Henri mogła chodzić tymi korytarzami, a służba miała być na widoku. Nie darowałaby złamania tej zasady.
Była około druga w nocy. Henriette wróciła ze swojego nocnego spaceru. Poszła wykąpać się, zamknęła się w swojej ulubionej łazience. Gdyby włączyła muzykę tak jak lubiła, zapewne nie usłyszałaby nic. Pośpiesznie wyszła z wanny. Narzuciła na siebie swój jedwabny szlafrok, włosy upięła dość niechlujnie, dając części kosmyków opadać na jej ramiona. Wychyliła się, nasłuchiwała kroków, ale ustały. Zaczęła więc szukać zapachu, szła szybko zdeterminowana, by znaleźć intruza najszybciej jak się dało. Nawet przez chwilę nie pomyślała, że zostawia mokre ślady na marmurze. W końcu zwęszyła trop, przyśpieszyła tempa prawie biegnąc. Zapach doprowadził ją do biblioteki. To był wampirzy gość, sam w środku nocy w jej bibliotece JEJ.
Henriette zawróciła, by wejść do pomieszczenia innym wejściem. W ten sposób mogła pozostać cicho. Będąc w środku była spokojniejsza. To miejsce wyciszało ją. Udało jej się trzeźwo pomyśleć, zastanowić się nad sytuacją. Nie mogła się dziwić, że ktoś tutaj chciał pobuszować. Próbowała o tym pamiętać jak podchodziła do Ceris. Poprawiła włosy, upięła je starannie. Wygładziła materiał szlafroku. Wychyliła się zza regału i zlustrowała wzrokiem kobietę siedzącą przy biurku.
- Co tutaj robisz? - zapytała siląc się na spokój. Czekała na odpowiedź, próbując nie wybuchnąć złością. Musiała zachować spokój.