Liczba postów : 150
First topic message reminder :
Miejsce: Paryż, Pola Marsowe
Kto: Cerise i Silvan
Cerise miała pięćdziesiąt osiem lat, gdy krańcu Pól Marsowych ukończono budowę Wieży Eiffla. Według standardów ludzi w XIX wieku była już staruszką. W wampirzej społeczności uchodziła za młodą pannę, ledwo wchodzącą w dorosłość. Nie nosiła jeszcze innego nazwiska niż Dracula, bo korzystając z ochrony i majątków swego rodu, nie musiała - i nie chciała - szukać swego miejsca wśród ludzi, tworząc fałszywe tożsamości.
Mimo to tego wieczora tuż przed zachodem słońca opuściła "gniazdo" rodzinne i wędrowała paryskimi ulicami. O tej porze słoneczne promienie nie było już tak zabójcze, a chmury, spowijające niebo, długi płaszcz, trzewiki, rękawiczki i kapelusz z szerokim rondem, skutecznie chroniły wampirzą skórę. Tak odziana, w chłodny, jesienny wieczór, gdy ludzkie oko nie ma możliwości łatwo zwrócić uwagi na bladość policzków, mogła uchodzić za Paryżankę z dobrego domu.
Być może później, jeśli zawędruje w ten sposób ubrana do jednej z podlejszych dzielnic, ktoś za taką ją weźmie. Może nawet ją zaczepi. I może Cerise zaspokoi głód na kolejny tydzień. Wtedy jeszcze nie znano krwi syntetycznej, a Cerise, nawet jeśli nigdy nie lubowała się w okrucieństwie, jeść musiała i nie mogła wymagać, by wszystko załatwiali za nią krewni.
Na razie jednak pora nie była aż tak późna, a cel Cerise... dało się dostrzec już z daleka, i to mimo tego, że dotarła na miejsce tuż po zmierzchu. Rzadko bywała w tej okolicy, miała więc dotąd okazję obejrzeć zaledwie początki budowy. Stalowa konstrukcja odcinała się na tle nieba, wznosząc wysoko, tak wysoko, że gdy Cerise zbliżyła się, znajdując nieomal u jej podnóża, musiała zadrzeć głowę, przytrzymując przy tym kapelusz. Wieża, symbol potęgi gospodarczej, naukowej oraz technicznej ich kraju. Rozwoju ludzkości oraz postępów inżynierii.
W okolicy, mimo późnej pory, kręcili się ludzie, choć niezbyt wielu – a raczej byłoby to „niezbyt wielu” sto lat później, kiedy rozkwitła turystyka. Wyczulony nos wyłapywał zapachy, woń potu, perfum, nade wszystko zaś krwi płynącej w ich żyłach.
Powiew wiatru przyniósł jednak także jeszcze jeden, całkiem bliski zapach. Znajomy.
Rozejrzała się, zastanawiając, czy mylą ją zmysły, czy w pobliżu jest jeszcze jakiś wampir.
Sięgając chmur
Data: 1889Miejsce: Paryż, Pola Marsowe
Kto: Cerise i Silvan
Cerise miała pięćdziesiąt osiem lat, gdy krańcu Pól Marsowych ukończono budowę Wieży Eiffla. Według standardów ludzi w XIX wieku była już staruszką. W wampirzej społeczności uchodziła za młodą pannę, ledwo wchodzącą w dorosłość. Nie nosiła jeszcze innego nazwiska niż Dracula, bo korzystając z ochrony i majątków swego rodu, nie musiała - i nie chciała - szukać swego miejsca wśród ludzi, tworząc fałszywe tożsamości.
Mimo to tego wieczora tuż przed zachodem słońca opuściła "gniazdo" rodzinne i wędrowała paryskimi ulicami. O tej porze słoneczne promienie nie było już tak zabójcze, a chmury, spowijające niebo, długi płaszcz, trzewiki, rękawiczki i kapelusz z szerokim rondem, skutecznie chroniły wampirzą skórę. Tak odziana, w chłodny, jesienny wieczór, gdy ludzkie oko nie ma możliwości łatwo zwrócić uwagi na bladość policzków, mogła uchodzić za Paryżankę z dobrego domu.
Być może później, jeśli zawędruje w ten sposób ubrana do jednej z podlejszych dzielnic, ktoś za taką ją weźmie. Może nawet ją zaczepi. I może Cerise zaspokoi głód na kolejny tydzień. Wtedy jeszcze nie znano krwi syntetycznej, a Cerise, nawet jeśli nigdy nie lubowała się w okrucieństwie, jeść musiała i nie mogła wymagać, by wszystko załatwiali za nią krewni.
Na razie jednak pora nie była aż tak późna, a cel Cerise... dało się dostrzec już z daleka, i to mimo tego, że dotarła na miejsce tuż po zmierzchu. Rzadko bywała w tej okolicy, miała więc dotąd okazję obejrzeć zaledwie początki budowy. Stalowa konstrukcja odcinała się na tle nieba, wznosząc wysoko, tak wysoko, że gdy Cerise zbliżyła się, znajdując nieomal u jej podnóża, musiała zadrzeć głowę, przytrzymując przy tym kapelusz. Wieża, symbol potęgi gospodarczej, naukowej oraz technicznej ich kraju. Rozwoju ludzkości oraz postępów inżynierii.
W okolicy, mimo późnej pory, kręcili się ludzie, choć niezbyt wielu – a raczej byłoby to „niezbyt wielu” sto lat później, kiedy rozkwitła turystyka. Wyczulony nos wyłapywał zapachy, woń potu, perfum, nade wszystko zaś krwi płynącej w ich żyłach.
Powiew wiatru przyniósł jednak także jeszcze jeden, całkiem bliski zapach. Znajomy.
Rozejrzała się, zastanawiając, czy mylą ją zmysły, czy w pobliżu jest jeszcze jakiś wampir.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!