Liczba postów : 5
Lionel Van der Eretein
podstawowe
wiek: urodzony w 1746 r., przemieniony w 1787 r.
rasa: wampir (przemieniony)
pochodzenie: Francja
wizerunek: David Gandy
rola w rodzie: Van der Eretein, mieszkaniec
znaki szczególne
Właściwie niemożliwym jest spotkanie go w ubiorze innym niż formalny i wyjątkowo elegancki, choć nigdy ekstrawagancki; ponadto zazwyczaj nosi ze sobą hebanową laskę ze złotą rączką, a na palcach ma liczne sygnety.
Ma długą, poszarpaną na brzegach, wypukłą szramę ciągnącą się łagodnym łukiem na żebrach od prawej pachy aż do pępka; ślad po wypadku za młodu i spartaczonej robocie jakiegoś medyka jeszcze z czasów jego ludzkiego życia.
Właściwie niemożliwym jest spotkanie go w ubiorze innym niż formalny i wyjątkowo elegancki, choć nigdy ekstrawagancki; ponadto zazwyczaj nosi ze sobą hebanową laskę ze złotą rączką, a na palcach ma liczne sygnety.
Ma długą, poszarpaną na brzegach, wypukłą szramę ciągnącą się łagodnym łukiem na żebrach od prawej pachy aż do pępka; ślad po wypadku za młodu i spartaczonej robocie jakiegoś medyka jeszcze z czasów jego ludzkiego życia.
biografia
W życiu tak odległym, że ciężko wracać do niego wspomnieniami…
Był jubilerem.
Był mężem i ojcem.
Był słaby.
Był przeciętnym człowiekiem goniącym za kapryśną sławą, która przemijała nawet szybciej niż ulotne i kruche ludzkie życie.
Lionel miał to niekwestionowane szczęście, że urodził się w jednej z mieszczańskich rodzin paryskich jako trzecie spośród ośmiu dzieci wymizerniałej kury domowej oraz wziętego na dworze złotnika. Ojciec, choć był człowiekiem do bólu prostym, a na dodatek także tyranem znęcającym się nad żoną i dziećmi, zadbał o porządną edukację najstarszych ze swoich męskich potomków. W ten sposób rodzinna firma i rzemieślniczy talent przeszły w ręce pierworodnego, jego starszego brata. Lionel również miał zostać złotnikiem; ale od zawsze pragnął czegoś więcej. I choć nigdy nie pozostawiono mu swobody co do wyboru kierunku, w jakim miało toczyć się jego życie, to rozgrywał je na własnych zasadach. Zainteresował się dopiero raczkującym jubilerstwem, nowoczesnym spojrzeniem na kamienie szlachetne oraz brylanty, które kilka lat później zafascynowały i zachwyciły najbogatszych Paryżan.
Z królową Marią Antoniną na czele.
Lata szyderstw ze strony ojca, temperowania jego innowacyjnych zapędów, a także tysiące godzin poświęconych na naukę i eksperymenty wreszcie miały mu się opłacić. I to z nawiązką, bo każdy we Francji wiedział, jak wiele królowa potrafi wydać na interesujące ją błyskotki. Lionel został więc wprowadzony na dwór, doznał zaszczytu stanięcia oko w oko z władczynią i przedstawienia jej swoich wyrobów. Mówili, że takie spotkanie go oczaruje i zmieni, że nie już nigdy spotka nikogo tak odlegle pięknego i dumnego; że Wersal w swojej okazałości odciśnie na nim niemożliwe do zmycia piętno.
Lecz to nie przytłaczająca swoim ogromem architektura i przepych ani nawet królowa zajęły miejsce w późniejszych marzeniach Lionela, kiedy przewracając się ciężko w łożu, czekał na sen, który nie nadchodził aż do wczesnych godzin porannych.
Zauważył j ą w grupie dam dworu królowej; egzotyczną, bezimienną piękność o anielskiej twarzy, bardziej elegancką i pociągającą niż jakakolwiek kobieta, którą dotychczas spotkał. Nigdy nie poświęcał szczególnej uwagi swojej nijakiej żonie i ich nijakiemu życiu rodzinnemu, nie istniała więc niemal żadna przeszkoda, aby próbować ją zdobyć. Niemal. Poza tą jedną: nie miał szans na spotkanie się z nią w cztery oczy ani nawet zbliżenie się do niej wystarczająco, żeby poznać jej imię. Żeby dowiedziała się o jego istnieniu.
Szybko popadł w chorobliwą obsesję na jej punkcie. Nie sypiał dobrze, mało jadł, do reszty przestało mu zależeć na żonie i dzieciach, więc w domu bywał rzadko, a kiedy już się w nim pojawiał, był roztargniony i agresywny. Liczyło się tylko jubilerstwo, bo ono było jedynym pomostem łączącym go z obiektem nowej pasji, ale wkrótce i ono przestało wystarczać.
Wtedy w jego życiu pojawił się mężczyzna imieniem Basile. Było w nim coś dojmująco p r z e r a ż a j ą c e g o , a jednak Lionel spędzał z nim długie noce, szlajając się po barach i rozmawiając o życiu na tyle filozoficznie, o ile potrafił schlany, zdesperowany mężczyzna. Baslie, zachwycony jego talentem jubilerskim i już wtedy szalenie w nim zakochany, czynił pewne sugestie dotyczące pośmiertnego, nocnego życia i płynącego z niego możliwości nie do pojęcia dla ogółu szarej społeczności, ale Lionel uważał te historie za śmieszne, w gruncie rzeczy nieszkodliwe skrzywienie przyjaciela. W tamtym czasie wielu rzeczy jeszcze nie rozumiał, ale potrafił się zorientować, że Basile pragnie czegoś więcej. Czegoś, czego oddany odległemu marzeniu Lionel nie mógł mu zaoferować. A kiedy Basile wyciągnął po to rękę, Lionel mu gwałtownie odmówił i wyjątkowo wulgarnie oznajmił, że to koniec ich znajomości. Choć był bezczelny w swoim zachowaniu, to odraza i przerażenie mieszające się w jego podpitym spojrzeniu najbardziej zraniły Basile’a. Następnie wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Z tej nocy, w której został ugryziony, Lionel właściwie niewiele pamięta. Tylko ból, niekończące się morze cierpienia oraz cały o c e a n nienaturalnego, przejmującego pragnienia. Oraz metaliczny smak krwi rozlewający się na podniebieniu, rozkoszny bardziej niż wszystko, czego Lionel spróbował w całym swoim życiu. Obudził się w mieszkaniu Basile’a i tam na własnej skórze przekonał się, że to, co niegdyś brał za dziecinne bajki — okazało się brutalną prawdą. Zagubiony w nowej, przerażającej i przytłaczającej rzeczywistości, a także zdany na jego łaskę, Lionel porzucił dotychczasowe życie i przyjął nazwisko oraz styl życia swojego Stwórcy.
Basile, wiekowy potwór o doświadczeniu przekraczającym pojmowanie śmiertelnika, dobrze wiedział, że Lionel nigdy nie odwzajemni jego miłości. Zamknął go więc w klatce, przywiązał niewidzialną, niemożliwą do przerwania nicią i uzależnił od siebie. Złamał go, tworząc podwaliny potwora, jakim Lionel stał się na przestrzeni kolejnych ponad dwustu trzydziestu lat.
Tamtej nocy przestał istnieć Lionel — mąż, ojciec i jubiler.
Jego miejsce zajął Lionel Van der Eretein.
Zmuszony do życia nocą, wycofał się z życia, jakie prowadził dotychczas i przez dwa lata uczył się nowej roli oraz możliwości odrodzonego ciała. Ale nigdy nie zapomniał o tamtej niespełnionej fascynacji, jaka szarpnęła nim za życia i kiedy rewolucja Francuska wstrząsnęła Paryżem oraz całym krajem, Lionel wreszcie zdecydował się działać. Pod osłoną nocy odnalazł damę dworu i pomógł się jej wydostać z Wersalu, a następnie wybłagał u swojego Stwórcy przemianę Eve będącej na łożu śmierci.
Tak zaczął się niewinny romans, który przełożył się na całe jego długowieczne życie. Uczucie spaczone przez czas i okoliczności, przesączone agresją i pożądaniem.
Basile zginął kilka lat później we wciąż rozpalonym rewolucją Paryżu, zupełnym przypadkiem, spalony w czasie dnia podczas walk toczących miasto jak choroba. Pozostawił po sobie ich dwójkę, podlegającą rodzinie Van der Eretein i wciąż uczącą się nocnego życia.
Przedsiębiorczość, pragnienie bycia czymś więcej oraz narastająca, chora ambicja Lionela popchnęła go do wielu inwestycji na całym świecie oraz dalekich podróży. Choć bywał w różnych miejscach i hedonistycznie czerpał z życia całymi garściami na wszystkich kontynentach — w ramionach statek kobiet, pijąc krew z tysięcy tętnic — zawsze w końcu wracał do tej jednej.
Był jubilerem.
Był mężem i ojcem.
Był słaby.
Był przeciętnym człowiekiem goniącym za kapryśną sławą, która przemijała nawet szybciej niż ulotne i kruche ludzkie życie.
Lionel miał to niekwestionowane szczęście, że urodził się w jednej z mieszczańskich rodzin paryskich jako trzecie spośród ośmiu dzieci wymizerniałej kury domowej oraz wziętego na dworze złotnika. Ojciec, choć był człowiekiem do bólu prostym, a na dodatek także tyranem znęcającym się nad żoną i dziećmi, zadbał o porządną edukację najstarszych ze swoich męskich potomków. W ten sposób rodzinna firma i rzemieślniczy talent przeszły w ręce pierworodnego, jego starszego brata. Lionel również miał zostać złotnikiem; ale od zawsze pragnął czegoś więcej. I choć nigdy nie pozostawiono mu swobody co do wyboru kierunku, w jakim miało toczyć się jego życie, to rozgrywał je na własnych zasadach. Zainteresował się dopiero raczkującym jubilerstwem, nowoczesnym spojrzeniem na kamienie szlachetne oraz brylanty, które kilka lat później zafascynowały i zachwyciły najbogatszych Paryżan.
Z królową Marią Antoniną na czele.
Lata szyderstw ze strony ojca, temperowania jego innowacyjnych zapędów, a także tysiące godzin poświęconych na naukę i eksperymenty wreszcie miały mu się opłacić. I to z nawiązką, bo każdy we Francji wiedział, jak wiele królowa potrafi wydać na interesujące ją błyskotki. Lionel został więc wprowadzony na dwór, doznał zaszczytu stanięcia oko w oko z władczynią i przedstawienia jej swoich wyrobów. Mówili, że takie spotkanie go oczaruje i zmieni, że nie już nigdy spotka nikogo tak odlegle pięknego i dumnego; że Wersal w swojej okazałości odciśnie na nim niemożliwe do zmycia piętno.
Lecz to nie przytłaczająca swoim ogromem architektura i przepych ani nawet królowa zajęły miejsce w późniejszych marzeniach Lionela, kiedy przewracając się ciężko w łożu, czekał na sen, który nie nadchodził aż do wczesnych godzin porannych.
Zauważył j ą w grupie dam dworu królowej; egzotyczną, bezimienną piękność o anielskiej twarzy, bardziej elegancką i pociągającą niż jakakolwiek kobieta, którą dotychczas spotkał. Nigdy nie poświęcał szczególnej uwagi swojej nijakiej żonie i ich nijakiemu życiu rodzinnemu, nie istniała więc niemal żadna przeszkoda, aby próbować ją zdobyć. Niemal. Poza tą jedną: nie miał szans na spotkanie się z nią w cztery oczy ani nawet zbliżenie się do niej wystarczająco, żeby poznać jej imię. Żeby dowiedziała się o jego istnieniu.
Szybko popadł w chorobliwą obsesję na jej punkcie. Nie sypiał dobrze, mało jadł, do reszty przestało mu zależeć na żonie i dzieciach, więc w domu bywał rzadko, a kiedy już się w nim pojawiał, był roztargniony i agresywny. Liczyło się tylko jubilerstwo, bo ono było jedynym pomostem łączącym go z obiektem nowej pasji, ale wkrótce i ono przestało wystarczać.
Wtedy w jego życiu pojawił się mężczyzna imieniem Basile. Było w nim coś dojmująco p r z e r a ż a j ą c e g o , a jednak Lionel spędzał z nim długie noce, szlajając się po barach i rozmawiając o życiu na tyle filozoficznie, o ile potrafił schlany, zdesperowany mężczyzna. Baslie, zachwycony jego talentem jubilerskim i już wtedy szalenie w nim zakochany, czynił pewne sugestie dotyczące pośmiertnego, nocnego życia i płynącego z niego możliwości nie do pojęcia dla ogółu szarej społeczności, ale Lionel uważał te historie za śmieszne, w gruncie rzeczy nieszkodliwe skrzywienie przyjaciela. W tamtym czasie wielu rzeczy jeszcze nie rozumiał, ale potrafił się zorientować, że Basile pragnie czegoś więcej. Czegoś, czego oddany odległemu marzeniu Lionel nie mógł mu zaoferować. A kiedy Basile wyciągnął po to rękę, Lionel mu gwałtownie odmówił i wyjątkowo wulgarnie oznajmił, że to koniec ich znajomości. Choć był bezczelny w swoim zachowaniu, to odraza i przerażenie mieszające się w jego podpitym spojrzeniu najbardziej zraniły Basile’a. Następnie wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Z tej nocy, w której został ugryziony, Lionel właściwie niewiele pamięta. Tylko ból, niekończące się morze cierpienia oraz cały o c e a n nienaturalnego, przejmującego pragnienia. Oraz metaliczny smak krwi rozlewający się na podniebieniu, rozkoszny bardziej niż wszystko, czego Lionel spróbował w całym swoim życiu. Obudził się w mieszkaniu Basile’a i tam na własnej skórze przekonał się, że to, co niegdyś brał za dziecinne bajki — okazało się brutalną prawdą. Zagubiony w nowej, przerażającej i przytłaczającej rzeczywistości, a także zdany na jego łaskę, Lionel porzucił dotychczasowe życie i przyjął nazwisko oraz styl życia swojego Stwórcy.
Basile, wiekowy potwór o doświadczeniu przekraczającym pojmowanie śmiertelnika, dobrze wiedział, że Lionel nigdy nie odwzajemni jego miłości. Zamknął go więc w klatce, przywiązał niewidzialną, niemożliwą do przerwania nicią i uzależnił od siebie. Złamał go, tworząc podwaliny potwora, jakim Lionel stał się na przestrzeni kolejnych ponad dwustu trzydziestu lat.
Tamtej nocy przestał istnieć Lionel — mąż, ojciec i jubiler.
Jego miejsce zajął Lionel Van der Eretein.
Zmuszony do życia nocą, wycofał się z życia, jakie prowadził dotychczas i przez dwa lata uczył się nowej roli oraz możliwości odrodzonego ciała. Ale nigdy nie zapomniał o tamtej niespełnionej fascynacji, jaka szarpnęła nim za życia i kiedy rewolucja Francuska wstrząsnęła Paryżem oraz całym krajem, Lionel wreszcie zdecydował się działać. Pod osłoną nocy odnalazł damę dworu i pomógł się jej wydostać z Wersalu, a następnie wybłagał u swojego Stwórcy przemianę Eve będącej na łożu śmierci.
Tak zaczął się niewinny romans, który przełożył się na całe jego długowieczne życie. Uczucie spaczone przez czas i okoliczności, przesączone agresją i pożądaniem.
Basile zginął kilka lat później we wciąż rozpalonym rewolucją Paryżu, zupełnym przypadkiem, spalony w czasie dnia podczas walk toczących miasto jak choroba. Pozostawił po sobie ich dwójkę, podlegającą rodzinie Van der Eretein i wciąż uczącą się nocnego życia.
Przedsiębiorczość, pragnienie bycia czymś więcej oraz narastająca, chora ambicja Lionela popchnęła go do wielu inwestycji na całym świecie oraz dalekich podróży. Choć bywał w różnych miejscach i hedonistycznie czerpał z życia całymi garściami na wszystkich kontynentach — w ramionach statek kobiet, pijąc krew z tysięcy tętnic — zawsze w końcu wracał do tej jednej.
ciekawostki
— Pije dużo i chętnie, najczęściej mocny alkohol zmieszany ze świeżą krwią.
— Wojnę w Europie przegapił. Przebywał wtedy w Ameryce, a sojusz i konflikt z wilkołakami zawsze mało go obchodziły; dla niego liczył się tylko on sam.
— W zeszłym stuleciu, po zakończonej wojnie, kiedy to wampirom zaczęło żyć się lepiej, powrócił do ojczystego kraju i razem z kochanką założyli w Paryżu klub dla gentlemanów, który w późniejszych latach przekształcił się w klub ze striptizem. Na jego parkiecie występują wyłącznie najlepsze, najbardziej ekskluzywne dziewczyny o egzotycznej urodzie z najdalszych zakamarków świata. Ponadto na tyłach klubu specjalni klienci mogą skorzystać z oferty dodatkowej, jaką jest napicie się krwi wprost z żyły przeznaczonych do tego celu, ślicznych dziewczyn.
— Zazwyczaj mówi spokojnym, nieszczególnie donośnym głosem i trudno go zdenerwować. Tylko wąskie grono wampirów widziało go wyprowadzonego z równowagi; w czystym szale, w jaki zdarza mu się wpadać.
— Wojnę w Europie przegapił. Przebywał wtedy w Ameryce, a sojusz i konflikt z wilkołakami zawsze mało go obchodziły; dla niego liczył się tylko on sam.
— W zeszłym stuleciu, po zakończonej wojnie, kiedy to wampirom zaczęło żyć się lepiej, powrócił do ojczystego kraju i razem z kochanką założyli w Paryżu klub dla gentlemanów, który w późniejszych latach przekształcił się w klub ze striptizem. Na jego parkiecie występują wyłącznie najlepsze, najbardziej ekskluzywne dziewczyny o egzotycznej urodzie z najdalszych zakamarków świata. Ponadto na tyłach klubu specjalni klienci mogą skorzystać z oferty dodatkowej, jaką jest napicie się krwi wprost z żyły przeznaczonych do tego celu, ślicznych dziewczyn.
— Zazwyczaj mówi spokojnym, nieszczególnie donośnym głosem i trudno go zdenerwować. Tylko wąskie grono wampirów widziało go wyprowadzonego z równowagi; w czystym szale, w jaki zdarza mu się wpadać.