The Wheel of Fortune

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tytuł: The Wheel of Fortune
Data: sierpień 1915
Miejsce: Kair
Kto: Tahira Darbinyan, Marcus Wijsheid

“And my life passes while I
live in expectation,
waiting for
one radiant moment in
the darkness of night
or one quiet moment in
the clamor of day.”

Miasto toczone brytyjską chorobą zdawało się ciche i senne. Okupacja wygląda zwykle krwiście i brutalnie na papierze, a jednak życie toczyło się dalej, a ludzie jak zawsze sprawnie adaptowali się do nowej sytuacji. Wizzair już nie płonęło, burdel zniszczonych budynków czy dóbr bardziej ruchomych już sprzątnięto, by zwykłe burdele mogły działać dalej dla spragnionych negocjowalnego afektu żołnierzy. Ta knajpka jednak nie należała do tamtych terenów, choć też była opodal garnizonu. Na uboczu, przy bocznej uliczce, kusiła intymną atmosferą, przyciszonymi rozmowami i mocnym dla zmęczonych gwarem i słońcem. Przydymione światło lamp naftowych z trudem przedzierało się przez mglistą zasłonę dymu. Mrukliwy kairczyk stojący za ladą nie zagadywał, nie żartował z gośćmi, a jedyne co wychodziło z jego ust to cena za podawany trunek.

Siedziała w najodleglejszym kącie, niewidoczne od drzwi wejściowych i niespiesznie tasowała karty. Ubrana była na modłę europejską, w białą sukienkę o okrągłym dekolcie, dość śmiało odsłaniającym kości obojczyka i mostek, obszytym złotą tasiemką w symetryczne zawijasy. Na lewej piersi ułożone były materiałowe kwiaty, kremowe i białe, ramiona zasłaniała gęsto tkana chusta w kolorze głębokiego indygo. Burzę kręconych, ciemnych włosów poskramiała wstążka o tym samym kolorze, i kilka kwiatów, tych samych co stanowiło ozdobę sukni, ukrywało się za lewym uchem. Jej ciemna karnacja zdradzała pochodzenie, czy etniczną przynależność, jednak ledwie przed momentem pożegnała się z australijczykiem bez problemu operując angielską mową. Mężczyzna wyraźnie zafrapowany, na odchodne wypił jeszcze kilka głębszych raz za razem, i opuścił to miejsce, nie uświadczywszy nawet cienia zainteresowania z jej strony. Był tu z bratem, był zbyt sprawny i zbyt mało nią zainteresowany... Nie była głodna, nie aż tak, aby rzucać się na jego desperacką tęsknotę za pozostawioną w rodzinnych stronach narzeczoną. Rozmyślała więc, ruch dzisiaj był mniejszy niż w ciągu ostatnich tygodni. Kto wie, może powinna zapytać arkana o swoją przyszłość? Może czas było już rozwinąć żagle i ruszać w dalszą drogę?

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Przyjazdu do Kairu nie wspominał za dobrze, początek władzy Brytyjskiej jak wszędzie bywał trudny. Nie rozumiał podejścia Anglików do innych i uznawania ich za podludzi. Ale może też było tak dlatego, że sam nie był Brytyjczykiem, a w pamięci miał czasy kiedy sam wtedy jeszcze Anglów trzymali pod butem. Ale o tym można by mówić i godzinami a kilka dni to byłoby mało, a w końcu nie po to żeśmy się tu spotkali. Upalna pogoda i ciężkie tygodnie spowodowały tyle, że jak dostali przepustkę, postanowili pójść się napić czegoś innego niż garnizonowego podłego samogona. Marcus wraz z dwoma towarzyszami weszli pewnym krokiem do knajpy. Wszyscy ubrani w regulaminowe zielono żółte mundury i co ciekawe, w nienagannym stanie. Wygląd  mężczyzn sugerował, że nie są to zwykli żołdacy, a raczej jacyś wyżsi rangą. Roześmiane i wesołe twarze dwóch stojących na po bokach Marcusa, sugerowały, że przyszli się bawić. W pierwszej kolejności ten pośrodku rozejrzał się po sali szukając miejsca gdzie mogliby w spokoju usiąść potem jeden z nich podszedł zamówić coś do picia i jedzenia. Twarz Markusa wskazywała na rozbawienie, ale coś zdecydowanie przykuwało uwagę, oczy mężczyzny czujnie obserwowały sale i siedzące w niej osoby, twarz natomiast wyrażała pewną koncentrację. Nie był spięty, ale wyraźnie gotowy na wszystko. Nagle jego oczy zatrzymały się na kobiecie a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zaczął rozmawiać ze swoimi towarzyszami nie spuszczając z kobiety wzroku. Mężczyźni widząc wzrok towarzysza zerkneli ukradkiem w stronę kobiety po czym zaczęli poszturchiwać Marcusa zachęcająco. Było to nieco ordynarne z ich strony, to prawda, ale czy on taki był? Przyszłość miała to niebawem pokazać. Poczekał aż mężczyzna siedzący przy kobiecie odejdzie od niej. Przyglądał się jej kiedy tak zamyślona patrzyła w dal. Czekał na jej spojrzenie, Jeżeli kobieta zdecydowała się spojrzeć w jego stronę, czując na sobie jego oceniający wzrok, mogla dostrzec jak delikatnie skinął jej głową. Widział jej nieco bogatsze ubranie niż otaczających ich ludzi. Wygląd kobiety sugerował że mogła być tutejsza jednak płynna angielszczyzna równie sugerowała że mogło tak też nie być. Przeszło mu przez myśl, że chciałby ją poznać. Co z tego że była człowiekiem. Jeszcze nie wiedział jak bardzo się mylił.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Suknia była rzeczywiście zachęcająca i zniechęcająca jednocześnie. Zbyt bogata na dziwkę, za biedna na niedostępną arystokratkę. Jej trzewiki były wygodne, nogi osłonięte zgodnie z modą pończochami z idealnie prostym szwem dzielącym łydkę na symetryczne połowy. Kobieta tkwiła w swoich rozmyślaniach, sięgających czasów, gdy zdecydowanie nie było jej stać by w ogóle przekroczyć próg takiego luksusowego miejsca, gdy jedyne, na co mogła liczyć od kawiarza, to był kopniak w wychudzone, pociągnięte skórą kości. Teraz... była gościem, damą zajmującą pokój, która za kilka złotych monet, zamiast rozkładać nogi, rozkładała przed gośćmi karty, by zdradzić im ich marny los. Nie wierzyła w to do końca, była już zbyt... cyniczna, nawet jeśli jej wiek był młodzieńczy jak na rasę, której była częścią. A jednak... reakcja mężczyzn i nielicznych kobiet, którzy odważali się do niej przyjść, była zastanawiająca na tyle, że sama zaczęła się zastanawiać czy to ona tak sprytnie manipuluje ich oczekiwaniami wobec snutej opowieści, czy może jednak... może jednak coś było w arkanach? Zatrzymała dłonie i wyrównała kanty, aby oprzeć talię o rozchylone wargi, jakby składała na nich pocałunek. A potem, trwając w bezruchu, jej oczy przesunęły się, by zatrzymać na patrzącego na nią mundurowego. Widoczny kącik ust rozciągnął się w uśmiechu, a dłoń trzymająca karty płynnym, zapraszającym gestem wskazała tak stół, jak i wolne krzesło niedawno opuszczone.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Owszem ubranie kobiety może i nie było wystawne jak na damy dworu ale dla Marcusa, który przywykł do obecności kurtyzan w jego aktualnym życiu jej strój był zdecydowanie wskazujący wyższe sfery. Pewnych elementów ubioru kobiety niestety nie widział gdyż zasłaniał je stół przy którym siedziała, ale cóż może kiedyś będzie miał ku temu lepszą okazję. Widząc jak kobieta przyłożyła karty do swoich ust, uśmiechnął się delikatnie, zastanawiając się jak by to było gdyby te usta dotykały właśnie jego ust, a nie kart. Odpowiedział coś do jednego ze swoich towarzyszy. Gdy ich spojrzenia w końcu się spotkały skłonił delikatnie głowę w niemym powitaniu. Przyglądał się dłuższą chwilę jej oczom. Gdy zobaczył unoszący się nieco kącik ust i zapraszający gest, pochylił się nieco przy stole, powiedział coś do towarzyszących mu mężczyzn i wstał. Mężczyźni zerknęli znów w stronę kobiety i kręcąc głową wrócili do zawartości swoich kufli. Marcus chciał przez chwilę sięgnąć po swój kufel ale zatrzymał rękę w połowie drogi, cofnął ja i poprawiając swój i tak nienagannie wyglądający mundur.
Złożył ręce za plecami i z wyprostowaną sylwetka, jak na żołnierza przystało, ruszył w kierunku kobiety. Nie powiesz mi że wierzysz w te bzdury? - głos w głowie mężczyzny miał prześmiewczy ton. - Nie i dobrze o tym wiesz, znasz moje myśli tak samo jak i ja więc wiesz co chodzi mi teraz po głowie. Mężczyzna podszedł do krzesła naprzeciw kobiety i zapytał - Czy pozwoli Pani że się przysiądę? - zapytał w języku ojczystym dla Egipcjan. Arabski ewidentnie znał bardzo dobrze, dało się z niego jednak wyczuć delikatny Rosyjski akcent. Głos mężczyzny niski basowy, i co również dało się wyczuć, nawykły do wydawania poleceń niż ich słuchania. - Wybacz głupotę skoro mnie zaprosiłaś do swojego stołu nie masz nic przeciw żebym koło Panienki usiadł. - uśmiechnął się tym razem mówiąc czystą bez akcentu Angielszczyzną. Jego oczy cały czas wpatrzone w oczy kobiety, na chwilę zniknęły pod nieco dłuższym przymknięciu powiek. Usiadł przy stole naprzeciw kobiety przez chwilę nie odzywał się znów patrząc kobiecie prosto w oczy. - Nazywam się Marcus, ciekawi mnie jak na imię ma właścicielka tak cudownych oczu. - dodał. Czekał na odpowiedź kobiety. A za plecami mężczyzny dało się słyszeć krzyk jednego z byłych towarzyszy - Wracasz dziś z nami? - i salwę śmiechu kończącą wypowiedź. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na obu a ci szybko odwrócili się do niego plecami. Można było dostrzec jak jeden i drugi nieco się zgarbił jak by że strachu. Było to nieco dziwne.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
To niewielkie zamieszanie w powitaniu, to sprawne splecenie dwóch języków z posmakiem jeszcze trzeciej, pikantnej mrozem przyprawy... Poczuła dreszcz przebiegający jej przez plecy, choć nie była to tak zwyczajna podnieta jak ta, gdy na jej drodze pojawiła się potencjalna ofiara. O nie... ów mężczyzna był inny, posiadający posłuch wśród swych kompanów, był obserwatorem rozdającym karty, choć ona dzierżyła talię w ręku. Jej rozmyślania o prawdziwości arkanów i o tym, czy rzeczywiście można zajrzeć za zasłonę przeznaczenia, zbiegły się z tajemniczym nieznajomym przysiadającym się do stolika. Nie była głodna, nie był to jej typ, a jednak poczuła w zatrutym sercu chęć skosztowania jego krwi.

– Kama yahlu lak 'ayuha aljundi!Jak sobie życzysz, żołnierzu wypowiedziała, wraz z ledwie widocznym skinieniem głowy, szeptem otulającym uszy, niezdradzającym w pełni barwy jej głosu. Delikatny uśmiech błąkał się po młodzieńczej twarzy, dłonie poszły w ruch, pomiędzy palcami znów zaszeleściły karty. Kobieta rozpoczęła znów je tasować, choć spojrzenie ciemnych jak noc oczu utkwione były nieprzerwanie w mężczyźnie.

– Jestem Tahira... – podjęła dalej po angielsku. To imię wciąż ją bawiło. Czystość i niewinność, była tego ucieleśnieniem, zwłaszcza gdy zlizywała krew ze swoich warg. – Czyżbyś miał ochotę Panie, poznać swój los zapisany w kartach. A może chciałbyś dowiedzieć się ode mnie, jak mijają dni rozłąki tym, którzy... którzy czekają na Ciebie w domu Marcusie? – płynnie skracałą dystans w samym doborze słów, a jej aksamitny głos nabierał barwy jak kwiat rozkwitający nocą. Pomimo dymu unoszącego się w powietrzu, poczuł olejki, którymi namaściła swoje ciało, tak szafranu i jaśminu, kadzidła podbitego bursztynowym brązem i piżmem.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Dostrzegł nutę zaskoczenia i to że sprawił jej przyjemność tym iż posługuje się oboma językami. Stwierdził że będzie rozmawiał z nią w jej rodzimym Arabskim. Ledwo słyszalna barwa głosu rozbudzała zmysły, a już tym bardziej kogoś takiego jak on gdzie zmysł słuchu był bardziej wyczulony. Przez dłuższą chwilę rzucił okiem na karty, przyglądał się jak jej delikatne, młodzieńcze dłonie przewracają kartami, jak jej delikatne palce z gracją i władza przekładają linie losu. tia przyjacielu gdybyś tylko wierzył w takie rzeczy. Już nie raz okazywało się że te wszystkie cyganki i inne wróżbitki chciały naciągnąć cię na kasę. - wilk nie dawał za wygraną. Zgadza się mój przyjacielu. Nie wierzę w te karty ale jest w niej coś co mnie do niej przyciąga. - dodał w myśli mężczyzna do swojego odwiecznego towarzysza. Jedyne co mogło by świadczyć o tej przebytej właśnie rozmowie to oczy mężczyzny. Uważny obserwator mógł dostrzec jak podczas odpowiedzi lekko przewrócił oczami.

Gdy kobieta przedstawiła się skinał jej nieznacznie głową, podnosząc wzrok z kart, przesunął wzrokiem po jej dekolcie, wystarczająco długo by mogła to dostrzec ale równie szybko aby nie wywołać kontrowersji. Bawiła go moda na elegancję i czystość umysłu, ale musiał się dostosować do dzisiejszych czasów. Delikatnie pociągając nosem poczuł bukiet olejków którymi uraczyła się kobieta. Racja mnogość zapachów robiła wrażenie, ale wymieszane w odpowiednich proporcjach nie były zaś dominujące. Ale coś nie dało mu spokoju, jakiś drobny detal szczegół, który mógł być naprawdę ważny. Słowa kobiety wyrwały go z delikatnego zamyślenia.

- To zależy moja droga Tahiro, jeśli mój los ma być szczęśliwy to z chęcią go poznam, jeśli ma być pełen bólu to czy aby jest sens aby taki los poznawać? Po co zawracać sobie głowę myślami na które do końca nie mamy wpływu. A może właśnie wiedząc o zbliżającym się niebezpieczeństwie mógł bym zaradzić temu co mogło by nadejść. - jego głos był spokojny, w pewien sposób intrygujący. Krążyła w nim nuta stanowczości, ale i ciepła, podlana dozą flirtu i obietnicy. - Widzisz starożytni filozofowie mówili nam że każdy jest kowalem własnego losu, inni natomiast że nici naszego bytu są już z góry określone. To jak to jest? - spojrzał znów kobiecie głęboko w oczy -  Mamy na niego wpływ? I czy karty są wstanie pomoc w odczytaniu nici losu? - uśmiech na twarzy Marcusa i to wwiercające się spojrzenie mogły dać do zrozumienia że nie jest typowym naiwnym żołdakiem.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Diabeł, jak to mawiali, tkwi w szczegółach, a Tahira nie byłaby wytrawnym łowcą, gdyby nie potrafiła czytać z ludzi jak z kart, które teraz tkwiły w chaosie narzucanym im przez intencje dłoni. Zmrużyła oczy w lekkim zastanowieniu, nie lubiła bowiem ofiarowywać układu sceptykom. Jej wiara w siły nadprzyrodzone była mocno dyskusyjna, trwała cały czas w buncie, jaki rozrósł się w niej, gdy odcięła pępowinę od stworzyciela dewoty, a jednak nieprzyjemnie rozkładało się arkana, gdy miast słuchacza spotykała się ze ścianą i pogardliwymi parsknięciami. Szybko jednak jego dalsze słowa puściły w zapomnienie małą, maluteńką zadrę, przykrytą teraz obietnicy ciekawej nocy, wymruczanej basową nutą z żołnierskiej gardzieli. Nie była głodna, lecz poczuła głód.

Nim odpowiedziała, językiem delikatnie zwilżyła dolną wargę i przygryzła ją lekko, ważąc słowa, które najlepiej pasowałyby do tej delikatnej sytuacji. Choć oboje siedzieli, miała poczucie, jakby zaczęli niespiesznie tańczyć, okrążając się powoli, obserwując uważnie i kalkulując kolejne kroki, próbując wyczytać z mowy ciała to, na które ruchy i figury partner miałby ochotę, a które jednak lepiej byłoby odpuścić...

– Marrrcusie... arkana to tylko przewodniczki, nie są tak predystynowane do prekognicji, jak kości czy runy. Arkana raczej otwierają nas na myśli i potrzeby, o których zdarza nam się zapomnieć. O pragnieniach rozgrzewajacych trzewia, lub chłodzie intelektualnej stali w braku czułości. Arkana pozwalają nam skupić się na rzaczach właściwych i odpuszczać te, na które nie mamy wpływu. Czasem są surowym sędzią naszych poczynań, czasem pocieszycielem w godzinie próby. Są jak czuła kochanka, która w miękkiej alkowie wysłucha Twego zmartwienia i przestrzeże Cię przed demonami szarpiącymi Ci duszę. Nie wiem czy pokażą Ci szczęście, czy ból. Fortuna kołem się toczy, tak jak i one toczą się w nieokreśloności tasu, póki nie zadam im pytania, a potem... póki nie powiem stop... Myślisz, że jesteś gotów? Że chciałbyś ukazać nieznajomej kawałek swojej duszy wojowniku? – wiła swoje sieci, słodkie słowa mieszały się z ciężką wonią olejków. Czuł dosadnie, że posiadł całą jej uwagę, że prócz nich siedzących przy małym stoliku, w ciemnych palisandrowych oczach jest już tylko on, w uszach tylko poszum ocierających się o siebie kart.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Czy uważał się za sceptyka? Nie do końca tak było. Spotkał na swojej drodze zbyt wielu szarlatanów, aktualnie był po prostu ostrożny. W końcu na każdym rogu była jakaś wróżbitka, która za parę monet chciała powiedzieć, co przyniesie przyszłość. - Coś mi się wydaje drogi przyjacielu, że jednak tym razem nie rozmawiasz ze zwykłą cygańską amatorką - zaśmiał się wilk w głowie Marcusa. Potwierdzający pomruk wydobył się z gardła mężczyzny
- Nie zrozum mnie źle moja droga, nie miałem na myśli tego, że powiesz mi zaraz, co spadnie na moją głowę jutrzejszego wieczora. O tak błahe i tanie sztuczki cię nie posądzam. - Spojrzał znów na karty, które kobieta przygotowywała w rękach. - Zastanawia mnie natomiast jaka talia znajduje się w twoich słodkich dłoniach, piękna nieznajoma. - podniósł wzrok i widząc, delikatnie przygryzaną wargę lekko uśmiechnął się do kobiety. - Widzisz, moja matka zajmowała się wróżbiarstwem. I posługiwała się kartami Etteilli. Mitycznymi kartami Jeana Alliette, co prawda na ulicy użytkowała jedynie odmiany belgijskiej, jednak gawiedź łyknie wszystko prawda? - twarde spojrzenie w oczy kobiety okazywało nutę wyzwania. u hu hu wysoko stawiasz poprzeczkę, nie uważasz, że zabrałeś za daleko? - głos wilka w głowie brzmiał na rozbawiony. -Zdecydowanie, co nieco dowiedziałem się tu i ówdzie ale jeśli nie ma pojęcia, o czym mówię, to wygoni mnie od stołu. Jeśli wie? Cóż ten wieczór będzie zaiste ciekawy - delikatny uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Odpowiedziała mu cisza, którą tak naprawdę wypełniały dźwięki nocnego życia. Stukoty naczyń, stłumione rozmowy, tarcie brudnej ścierki o ceramiczne kubki, kości turlające się po drewnianych stolikach. Była zbyt młoda, by poznać tego fryzjera, który znalazł bardzo piękny sposób na życie. Była wystarczająco stara, by wiedzieć, że księga, o którą oparł swoją talię, miała błędne założenia. A jednak cieszyła się ów talia wielką popularnością. Kiedyś... bardzo dawno temu. I jeszcze te odmiany... Czy była to jakaś podpowiedź? Cóż, dar Theotokos, jak uczył ojciec, może objawiać się na różne sposoby. Niektórzy – tak jak ona – pozostawali przyjemnie ciepli i trudniejsi do odróżnienia od trzody, pośród której chodzili. A co jeśli...?

– Jeszcze do niedawna używałam talii błogosławionej światłem złotego świtu, ale ostatecznie uznałam, że jest w tym pewna... ironia, która mi nie odpowiadała. – na moment przestała tasować i sięgnęła po kartę pierwszą z brzegu, którą okazała się kobieta siedząca na tronie. U jej stóp znajdował się księżyc, na kolumnach po prawej i lewej stronie znalazły się B oraz J. – Sięgnęłam więc po nową propozycję, bardzo... młodą, liczącą sobie ledwie pięć lat. Jest coś miłego w tym, że współautorką jest kobieta, a symbole wplecione w arkana zdają się być bardziej znajome wam... Europejczykom. – mówiła niespiesznie, czując przyjemną niepewność i rosnące pragnienie uzyskania odpowiedzi. Wszelkich odpowiedzi. Z drugiej strony każda opowieść, a przynajmniej te dobre, miały w sobie anagnorisis, zrzucenie masek... Ten moment nie powinien następować zbyt szybko, a jednak czuła w sobie kiełkujące napięcie.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Cisza jaka nastała między tym dwoma nie była w żaden sposób męcząca. To była cisza przed burzą. Gasnące dźwięki świadczyły o tym że dla niego ważne było to co działo się przy stoliku przy którym właśnie siedział. - Zakon złotego brzasku - przymknął na chwilę oczy, wciągnął głębiej powietrze zaciągając się zapachem jaki rozsiewała kobieta na około siebie. Gdy otworzył znów oczy kobieta właśnie kładła kartę na stół. Nie spojrzał na nią nawet przez sekundę.  Zdecydowanie Rider-Waite tarot autorstwa Artura Waite, jeśli mnie pamięć nie myli odręcznie ilustrowana przez Pamelie Colman Smith. Miałem okazję poznać tą uroczą kobietę. Nieopisany talent. - krótkie spojrzenie na kartę - Arcykapłanka. - chwila milczenia i ponownie zwrócił swój wzrok w oczy kobiety. Zaintrygowalaś mnie Młoda Panno. Powiesz mi o co zapytałaś karty? Czy bawimy się w grę co rozumiesz drogi przyjacielu? uśmiechnął się do Kobiety. Jak oboje dobrze wiemy kontekst jest równie ważny jak interpretacja. Czyż Arcykapłanka nie świadczy o tajemnicy? Czysta Panna. Chcesz poznać moje tajemnice? - uśmiech który pojawił się na jego ustach świadczył o tym że teraz on zamierza przejąć inicjatywę. Jego oczy zaświeciły przez sekundę delikatna czerwienia. Wyciągnął ręce do kart które wyciągnął ostrożnie z rąk kobiety. Następnie wstał od stołu i opierając jedna dłoń o stół ukłonił się lekko w jej stronę. -Tachiro, arkana mówią o tajemnicy więc narazie zostanę twoja tajemnicą. Liczę jednak że to spotkanie nie będzie ostatnim, i następne karty losu zostaną przez nas odkryte. Gdy zabrał rękę na stole dostrzegła małą karteczkę położoną na talii. Jedną z kart była odwrócona ku górze. Mężczyzna znów ukłonił się kobiecie z figlarnym uśmiechem na twarzy, po czym ruszył do swoich towarzyszy. Pochylił się ku nim coś do nich powiedział i kiedy się wyprostował ruszył w kierunku drzwi. Jeśli kobieta zerknęła na talię dostrzegła kartę kochanków, gdy rozwinęła karteczkę dostrzegła napis..

"Może i nie znam kart i ich znaczeń ale ta karta wydaje mi się nie przypadkowa. Jeśli uważasz podobnie...
Północ, cytadela"

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Jak na osobę, która nie znała kart, zaskakująco dobrze ów tajemniczy żołdak żonglował nazwiskami ich twórców, czy chociażby podstawowym znaczeniem skrywanym przez posągową postać zasiadającą na tronie otoczonym kolumnami. To nie była wróżba, od dawna preferowała bardziej rozbudowany układ pozwalający wniknąć w duszę rozmówcy, odkrywający sekrety nie tylko w słowach, ale w mowie ciała, gdy mówiła o potrzebach i tęsknotach... Jedna karta była samotnością pozbawioną kontekstu. Kart wiele, w otoczeniu i hierarchii, mogło być pretekstem do rozmowy, do zwierzeń, do relacji... Marcus zdawał się w jej oczach jednocześnie chcieć tego i nie chcieć jednocześnie, jak w tym płomiennym tańcu, który przypłynął na stary kontynent kilka lat temu, a który miała okazję poznać, będąc przez moment w Paryżu. W melodii między nimi zabrzmiała jednak fałszywa nuta, sprawiająca, że jej rozmówca podniósł się.

– Jeszcze nie zapytałam, ale teraz... teraz z pewnością zapytam. Nie dla Ciebie, lecz dla siebie mój drogi. – mówiła prawdę, po kapłankę sięgnęła, by choćby powierzchownie pokazać różnice w nowym kanonie, który w jej intuicji przez ilość chrześcijańskich odwołań i symboliki, miał sporą szansę utrwalić się bardziej niż talia Zakonu. Tymczasem zmiana, koło fortuny potoczyło się miedzy nimi, wciąż w nieoznaczoności, wciąż z wiszącym pytaniem, dokąd zmierzają ścieżki, które się przecięły w tym plugawym miejscu.

Skinęła mu tylko głową na ostatnie słowa, zgadzając się, lub tylko przyjmując do wiadomości jego słowa, bez znaku czy wierzy, czy traktuje chęć ponownego spotkania, jedynie jako dopełnienie pewnego konwenansu. A jednak nota, a jednak kuglarska sztuczka przywołująca na wierzch talii zgoła inną kartę niż kobieca intuicja władająca nocą. Kochankowie... To zabawne, że ta karta pobudzająca wyobraźnie wielu, nosiła też w sobie znaczenia wypełnione wartościami i walką z pokusą. Przez plecy przebiegł dreszcz. A więc poza neutralnym gruntem... poza uszami śmiertelnych.... Była prawie pewna, żołnierzowi daleko było do braku ogłady swoich kompanów, drobne sugestie wplecione w mowę, oczy błyszczące czerwienią, to również jej nie umknęło. Odprowadziła go wzrokiem, przerywając na moment tas. Przytknęła karty znów do ust, by cicho i tylko dla nich wypowiedzieć pytanie, a następnie arkana ruszyły w tan, chłonąc energię ruchu sprawnych nadgarstków. Pozostawała przy stoliku sama, wróżba jednak nie była darem dla rozmówcy, a dla niej samej. Czy zdziwił ją odwrócony diabeł w układzie? Z pewnością mniej niż towarzysząca mu niesprawiedliwość w osądzie, władczy cesarz i sąd... znów sąd ostateczny, którego najwidoczniej przyjdzie jej doświadczyć. A może to ona będzie sędzią? Zamyśliła się nad arkanami i tym jak poważnie wybrzmiewały, wobec niewinnego z pozoru flirtu. Kto w czyją wpadł sieć? Układ wieńczył niechętny przygodom mrukliwy rycerz z błyszczącym złotem w dłoni. Przygnieciony perfekcjonista przestrzegał, ale ona daleka była do słuchania jego rad. Zabrała więc arkana i szybciej niż zwykle opuściła upatrzone miejsce w rogu zadymionej tawernianej sali. Do północy zostało niewiele czasu, a jeszcze trzeba było się przebrać...

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Po wyjściu z tawerny udał się od razu załatwić pewne kwestie. Chwilę przed północą udał się do cytadeli. Stanął najpierw przy fontannie, przyglądał się dwóm strzelistym wieżom Alabastrowego meczetu. Fascynowała go Arabska architektura, doceniał to że tutaj kopuły nie były złocone jak w wielu innych miejscach, no przynajmniej z zewnątrz. Marmurowa posadzka świetnie odbijała dzięki kroków, więc z daleka usłyszał by jej kroki. Tym bardziej że w tym momencie poruszał się w pośredniej formie dla wzmocnienia właśnie zmysłu słuchu. Przyglądał się wykonanym z doskonalą precyzją łukom i kolumnom. Kunsztownie wykonane witraże w oknach przyciągały wzrok. Na piedestale fontanny położył pojedynczy kwiat róży a o nią oparta była kolejna karta Tarota która planował się posłużyć, Koło fortuny. Owszem nie znał się na znaczeniu kart, w końcu historia z matką była jednym drobnym kłamstwem. Jak tylko usłyszał kroki kobiety schował się w jednym z ciemniejszych zakamarków aby pozostać niewidocznym dla kobiety jak już wejdzie na plac. Drobny podarek zostawił tak by jak ona tylko wejdzie na plac rzucił jej się w oczy, ale też tak by podchodząc do niego miała mężczyznę za plecami.
- Jakie masz wobec niej plany? - zaśmiał się wilk w głowie mężczyzny - Ja nieczego dziś nie planuje. Dziś zostawiam wszystko niciom losu które są już utkane - mężczyzna nieco uśmiechnął się, zmienił formę spowrotem na ludzką gdyż kroki kobiety stawały się coraz bardziej wyraźne. Poprawił nadal nieskazitelny mundur. - Czas pokaże co przyniesie dzisiejsza noc. - śmiech wilka zabrzmiał w głowie mężczyzny. Coż nie łatwo żyło się z dwoma osobowościami w głowie. Dziś jednak postanowił zepchnąć wilka w głąb. Dziś to była jego noc. 24 sierpnia był nocą pełni. Księżyc był prawie u szczytu.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Księżyc w pełni był formą księżyca, którą umiłowała najbardziej. Trochę w tęsknocie za słońcem, które odbijało się w obliczu nocnego ciała niebieskiego, trochę przez kontakt z arkanami, to pełne oblicze przyciągało ją najmocniej, hipnotyzowało. Dotarła na miejsce wskazane przez krótką notę na karteczce. Wyglądała zdecydowanie inaczej, ukrywając chaos loków pod ciemnoniebieskim czadorem. Niebezpiecznie było kobiecie przechadzać się bez takiego stroju ulicami, nie chciała przecież być wzięta za dziwkę. Sentymentalna podróż do Kairu przecież nie miała się zakończyć sprzątaniem po sobie burdelu... Mimo wszystko szła niespiesznie, zatrzymując się na moment, by spojrzeć w górę do jasnego źródła światła, spowijającego wszystko w szarości i błękicie.

Dotarłszy do pozostawionej karcie, pozwoliła sobie na szybki wydech powietrza przez nos, zamiast otwartego śmiechu. Przysiadła obok, ukrywając kartę w kieszeni. Ujęła kwiat i przyłożyła jego miękkie płatki do ust, delektując się zapachem. Trwała w oczekiwaniu nieruchomo, jakby była figurą siedzącą tu od wieków w oczekiwaniu li tylko na jedno jedyne spotkanie, które zdejmie z niej urok.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Przez chwilę obserwował kobietę jak wchodziła na plac. Uważnie przyglądał się jej mimice gdy dostrzegła podarek. Ostrożnie jak najciszej obchodził plac, korzystając z mroku jaki dawały kolumny i małe zadaszenie na około. Powoli, taksując kobietę wzrokiem, podchodził do niej. Gdy stanął za jej plecami cichym basowym głosem odezwał sie wprost do jej ucha - Zastanawiałem się czy przyjdziesz. - jeśli kobieta odwróciła się do niego ich twarze dzieliły jedynie centymetry, jeśli nie, poczuła jego ciepły oddech na karku. - Samotna kobieta, po nocy w takim miejscu? I do tego z ledwo zapoznanym mężczyzna? Czy to aby rozsądne? - niski głos przeszedł w szept. - A może to nie brak rozsądku, a tylko wrodzona ciekawość. - zaciągnął się głęboko jej zapachem, jego nos delikatnie, ledwo wyczuwalnie przesunął się po jej skórze. - Nie jesteś człowiekiem prawda? - bardziej stwierdził niż zapytał. - A jednak postanowiłaś tu przyjść, i to podczas pełni. - ton głosu był wyjątkowo władczy. Brzmiał tak jak by właśnie oprawca dorwał w swoje ręce ofiarę. - Czy moje tajemnice są aż tyle warte? - zmiana tonu na cieplejszy, nieco bardziej zalotny. Czy uważasz że aż tyle mam do zaoferowania? - znów niski basowy głos z nutą flirtu i ukrytej obietnicy. - Powiedz dlaczego tu przyszłaś? - delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
W pierwszej chwili nie odwróciła się, pozwalając zatopić się swojemu umysłowi w tym słodkim szaleństwie, gdzie drapieżnik na moment przywdziewa owcze runo, gdzie znów można poczuć kruchość własnego żywota. Głos władczy, głos cesarza spoglądającego z tronu, w układzie zajmował dostojne miejsce oczywistego wpływu na sprawę. Wonne olejki pod wpływem ciepła skóry zintensyfikowały swą moc, wgryzając się kadzidłem i bielą jaśminu. Mógł wyczuć wilczym zmysłem, że na wspomnienie o pełni jej tętno przyspieszyło znacząco, a oddech się spłycił. Zupełnie jakby się pomylił, jakby przestraszył zbyt ciekawską wróżkę, która zwabiona kartą kochanków udała się na wskazane miejsce. Ale miał rację - nie była człowiekiem. Już prawie od stu lat była wampirem, choć jej ciało pozostawało kłamliwie ciepłe, lecz... to tylko ułuda pomagająca zwieść ofiary nocnego łowcy. Dziś jednak sama mogła być ofiarą, co było na swój sposób przerażające i ekscytujące. Choć nie dotykał jej, czuła się uwięziona w objęciu uczucia poruszającego tak dosadnie atawistyczne struny jej duszy. Padły kolejne pytania, a na zlęknionej twarzy zakwitł ten sam uśmiech, który towarzyszył jej w karczmie. Odwróciła się niespiesznie, i uniosła głowę ku górze, by w księżycowej poświacie móc spojrzeć w jego oczy.
– Czy moje tajemnice są aż tyle warte? – zapytała słodko, wolną dłoń kładąc na jego piersi, szukając jego pulsu. – Czy uważasz, że aż tyle mam do zaoferowania? – Nigdy dotąd nie spotkała wilkołaka, choć była przestrzegana przez rodzinę przed tymi istotami. Nie była wciąż pewna, ale czy zadawałby jej te pytania, gdyby tak jak ona pochodził z rodu pozorantów, z rodu Scalettich? Ześlizgiwała się wzrokiem, po przystojnej twarzy szukając wskazówek, drgnień ścięgien i mięśni, grymasów odsłaniających przed czujnym obserwatorem emocje i ukryte za nimi pragnienia. Mogła być tylko posiłkiem, gratką, zabawką na czas kairskiej okupacji... – Powiedz... dlaczego mnie zaprosiłeś Marcusie...? – Zatrzymała się na jego oczach, postępując do przodu tak, by nie było już między nimi żadnej przestrzeni prócz tej wyznaczanej ubraniem. Kolec róży trzymanej w drugiej dłoni, zagłębił się mocno w kciuk kobiety, barwiąc go czerwienią, ta jednak zdawała się już tego zupełnie nie dostrzegać.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach