Too much sanity may be madness

2 posters

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Too much sanity may be madness

Data: 14 lipca 1792 roku
Miejsce: Prywatna rezydencja Adonisa Galanisa niedaleko Bansko, Imperium Osmańskie (dzisiejsza Bułgaria)
Kto: Sahak i Raisa
Opis: Sahak i Raisa spotykają się po raz pierwszy w dworku ich ojca, Adonisa, nie wiedząc o sobie właściwie niczego. Do edycji.


     Noce w Bansko nie były ciepłe, nawet w lipcu. Chociaż nie dało się nazwać ich zimnymi, a chłód nie skraplał się w postaci mgiełek przy oddechu. W porównaniu do przyjemnej bryzy dnia, której brat Sahak nie mógł czuć na twarzy, idącej od okolicznego jeziora oraz spływającej ze wzgórz. Nocą niebo iskrzyło się, jak rozrzucone kryształy po zbitym kieliszku na czerni atłasu. Siedział w oknie, na wyściełanym poduszkami parapecie swojego pokoju, na pierwszym piętrze, jedynie o świecy, która tworzyła z jego kształtu cień o niewyraźnym świetle. Wiedział, że dzisiaj nadjedzie jego siostra i oto była. Sahak zamknął brewiarz i odłożył czotki na niską komodę koło otomany, poprawił czarny ornat mnicha prawosławnego, schował dłonie w rękawy, aby ukryć ciemne kręgi po krwi pod paznokciami.
     Różowa woda, mocno mętna, stała w ceramicznej misie malowanej w kwiatki. Spojrzał na bezruch. Nie jadał w swojej sypialni ani nigdzie na salonach. Swoje posiłki spożywał tylko i wyłącznie w piwnicy. Łatwiej zmyć krew, mocz i inne paskudne ludzkie wydzieliny z kamienia. W małym lusterku przejrzał się w lustrze. Z poirytowaniem wyciągnął z brody kawałek ludzkiego truchła, jakąś błonkę, której wcześniej nie zauważył na mokrym zaroście, a następnie powrócił do poprzedniego ułożenia. Krucyfiks zostawił obok czotek. Pamiętał nauki ojca, że niektórzy nieśmiertelni nie mogą znieść nawet widoku świętych przedmiotów. Już nie był młodym wampirem, który zapominał, że powinien schować pod koszulą święte symbole, przyzwyczajony do swojego długiego życia w klasztornych murach. Sahak zamknął dokładnie swój pokój, drzwi zatrzasnęły się głośniej, niż powinny przez puste ściany wnętrza, jak w klasztornej celi. Nie widział powodu, aby je ozdabiać czymkolwiek.
     Zresztą, sam w sobie nie wyglądał młodo. Jego przydługawe loki przyprószyła siwizna, która znalazła się również w dodającej wieku długiej brodzie, a i sam jako człowiek nie był już najmłodszy.
     Boso, nie czyniąc dźwięku, mimo swojej postawnej sylwetki, zszedł po schodach, trzeci stopień od dołu zaskrzypiał jak zwykle, dając znak o swojej obecności u dołu schodów, nie ingerując jeszcze w rozmowę pomiędzy ojcem a córką. Nie jego rzecz, dlaczego sprawy potoczyły się w taki czy inny sposób, zwłaszcza że jego przemiana nie należała do… najłatwiejszych do zaakceptowania.
     Utkwił spojrzenie w suficie, czekając na zawezwanie i udając, że przygląda się kolorowym malunkom na stropach w typowo bułgarskim stylu.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Raisa Litauer

Raisa Litauer
Liczba postów : 49
Wszyscy mówili, że znalazła się w domu. Tak też powitał ją ojciec, obcy je mężczyzna, którego za poleceniem klanu traktować miała obecnie z nabożnym szacunkiem, okazując pełnię posłuszeństwa. Przymus, wobec którego jej serce i umysł opierały się z całych sił, każąc rzucić to wszystko w cholerę, wrócić do chłodnych litewskich lasów, ukryć się z dala od wpływów własnego rodzaju by kontynuować egzystencję niby mara przyczajona na nieostrożnych podróżnych. A jednak stała tutaj, kończąc rozmowę, której nie chciała prowadzić, z wampirem, którego nie chciała znać. Nie pomagało, że gdy patrzyła na niego nie mogła choćby spróbować zaprzeczyć faktowi pokrewieństwa między ich dwójką. Te same ciemne włosy zaczesane do tyłu, ta sama prosta linia brwi i wyraźnego nosa, nawet identyczna maniera noszenia się z tą cichą wyższością. Była od niego bledsza i, jak sam twierdził, miała "oczy swej matki". Jakby mógł pamiętać spojrzenie raz spotkaniej przed dekadami wampirzycy. Nie znał ani jej rodzicielki, ani tym bardziej samej Raisy i nie zamierzała dawać mu do tego okazji, czyniąc ze swego odgrodzenia się niewidocznym murem cichy protest wobec przymusu przebywania tutaj. Z daleka od domu, z daleka od tych kilku pojedynczych znanych jej bliżej osób oraz zemsty, jakiej tylko połowicznie zdołała dokonać. Przelała krew tych odpowiedzialnych za śmierć matki. Przelała krew ich popleczników z sąsiednich terenów. Wciąż jeszcze jednak życiem cieszyli się ich zwierzchnicy, teraz poza jej zasięgiem.
Ludzie wiary, zaangażowani w struktury kościoła, jak i świeckich władz - ktoś, kogo spodziewała się spotkać również dziś, słysząc od swego czcigodnego ojca, iż najstarsze z jego Dzieci związane było za śmiertelnego życia z zakonem. Może gdyby zechciał nieco lepiej wyjaśnić jej okoliczności przemiany tamtego, może gdyby chętniej wysłuchała co ma do powiedzenia mężczyzna, wiedziałaby, że gromadząca się w niej niechęć wobec "brata" była nieco na wyrost. Żadne z nich jednak nie poprowadziło tej rozmowy odpowiednio i Raisa została w końcu postawiona przed zadaniem złożenia elementów układanki w całość samodzielnie, otrzymując jedynie kilka szczątkowych informacji mających ułatwić jej konwersacje. Takie wskazówki dostała o obu z dzieci, ale na ten moment jej myśli pozostawały przy tym budzącym intensywniejsze, jednoznacznie zabarwione niechęcią uczucia.
Ubrana była w suknię uszytą z jasnego materiału, o kolerze z pogranicza bieli i błękitu, odciętą pod biustem zgodnie z aktualną lokalną modą. Korzystając zaś z faktu, iż znajdowali się z daleka od postronnych pozwoliła sobie pozostawić nakrycie głowy w pokoju, lekko poluzowując ciasne upięcie zbierające ciemne włosy w wysokiego koka z tyłu głowy. Wciąż czuła się niby lalka umodelowana i obleczona materiałem według oczekiwań rozbawionej dziatwy, starała się jednak nie myśleć o tym jak inaczej musiała się prezentować, wysławiać, zachowywać w tym obcym miejscu, wśród masek nieznanych twarzy.
Jak słusznie się spodziewała, Adonis nie zamierzał angażować się w jej zapoznania z rodziną bardziej niż tylko poprzez uczynienie im do tego przestrzeni. Nieobecny jak zwykle w jej nieżyciu, możnaby rzec. Zaprosił jedynie swego pierworodnego bliżej, samemu usuwając się z pomieszczenia, z pewnością czając się gdzieś w okolicy w razie gdyby zaistniała konieczność interwencji z jego strony. A Raisa? Ona wciąż stała w tym samym miejscu, z napięciem rozlewającym się przez całe ciało, mocniej ściągającym łopatki, zdobiącym czoło bruzdą rysującą się między brwiami i przemieniającym usta w wąską linię. Milczała, nie ufając swojemu językowi, przy okazji pozostawiając pierwszy ruch drugiej stronie a spojrzenie, które skierowała w stronę gdzie kątem oka zauważyć zdołała ruch przypominało wzrok drapieżnika czekającego na jeden zły ruch.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
     Nie wyglądał jak wampir. Żeby być szczerym, jak mnich również nie. Był mężczyzną postawnym, o beczkowatej, prostokątnej sylwetce, która przez luźny habit bez kaptura zdawała się zalewać czernią całe przejście. Przekroczył próg, kłaniając się nieco Ojcu. Spodziewał się, że ten już chciał pakować dobytek na kolejną podróż w dalekie, nieznane. Zresztą, nie był w tym osamotniony, Sahak myślał o jakiejś pielgrzymce, tak nazywał wyprawy z Adonisem, na wiosnę, gdy po długiej zimie stopnieją śniegi i trakty znów staną się przejezdne. Teraz nawet dla wampira wyruszenie na szlak było dość ryzykowne.
     — Bądź pozdrowiona, moja siostro w ciemnościach, jestem brat Sahak — odezwał się pierwszy. Jego głos był zadziwiająco łagodny i cichy, jak na kogoś jego postury i zdecydowanie nie mroczny w swojej gęstości. Słowa brzmiały nieco obco, jego arabski miał w sobie mniej gardłowości, pewną śpiewność, jednak brzmiał jak język kogoś, kto mówił w nim przez większość swojego życia, lecz w mocno uproszczonej formie ludu podbitego.
     Nie podał nazwiska. Nigdy go nie miał. Zawsze był sierotą, nikt nie pamiętał dokładnie, skąd pochodzi i jak przypałętał się do dworku i został sługą. Chłopiec z imieniem, bez rodziców. Jako brat zakonny i jedyne miano, które mu zostało po radosnym dzieciństwie i całkiem szczęśliwych młodzieńczych latach, porzucił na rzecz tego świętego. Mógłby rzecz jasna jakieś przyjąć. Mógłby wziąć to ojca, ale nie potrafił się do tego zmusić.
     Nie miał nazwiska i to spowodowało, jak wygląda jego życie.
     W oczach Sahaka, czarnych studiach w mdłym świetle, nie odbijało się nic. Nie wszystko widać w spojrzeniu, zwłaszcza gdy kijem wytępi się z kogoś nieposłuszeństwo, a jego plecy zaznały wielokrotnie razów pałkami grubymi jak jego przedramię. Cud, że źle skierowane razy nie przetrąciły mu karku.
     — Tusze, że Twoja podróż przebiegła z przychylnością Theotokos? — używał przydomku Bożej Rodzicielki, ale niekoniecznie dokładnie mu chodziło o Miriam z Nazaretu. Nawet Adonis nie do końca wiedział, co zrodziło się w objętym traumą śmierci, przemiany i religii umyśle mężczyzny.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Raisa Litauer

Raisa Litauer
Liczba postów : 49
Jej słowa z kolei zabarwione były akcentem rodzimych, słowiańskich stron regionów nadbałtyckich. Arabski był dla niej czymś relatywnie nowym, przynajmniej w kwestii używania go w praktyce - matka dość jasno dawała jej do zrozumienia, że koniecznym w ich nieżyciu będzie posiłkowanie się różnymi mowami, wpajając jej te z obecnie dominujących chociaż na komunikatywnym poziomie. Mimo to każde słowo jakby kłuło ją w gardło, brzmiąc niewłaściwie, jakby ciało zgadzało się z umysłem - powinna była pozostawać przy pierwotnie znanej mowie, w rejonach w których się wychowała.
- Raisa. Ale spodziewam się, że to jest ci to wiadome - skrzywiła się tylko lekko na nazwanie jej "siostrą w ciemności". Cokolwiek nie mówiły zasady, rozporządzenia klanowe, nie czuła się częścią rodziny. Nie miała takowej. - A czyim to bratem jesteś? - zapytała, unosząc lekko brwi, w mieszance zaintrygowania i kpiny. Chyba nie trzymał się wciąż kurczowo swojej dawnej tożsamości, chociaż jego dusza już dawno przepadła. Nie wierzyła w podobną naiwność.
Ruszyła się w końcu z miejsca, przestępując po łuku w pewnej odległości od mężczyzny. Stąpała lekko, przyzwyczajona do leśnych traktów wydeptanych przez zwierzynę, które czasem służyły jej z matką do podróży, czasem zaś jako miejsce polowań. Nawet jeśli teraz Raisa pogardzała piciem zwierzęcej krwi, to wciąż ceniła te lekcje bycia drapieżnikiem. Zmienił się jedynie typ jej ofiar, podstawy dopadania ich pozostawały zaś te same. I chociaż teraz nie czaiła się z zamiarem ukrócenia życia, to nie było wątpliwości, że zamierzała kąsać.
Zwłaszcza, gdy namiętnie uderzane we wciąż bolące ją tematy, odwołując się do religijnych zabobonów.
- Przebiegła ona tak komfortowo, jak było to możliwe przy konieczności przekroczenia połowy kontynentu. I szczęśliwie nie potrzebowałam do tegoż patronatu wyimaginowanych bytów.
Jej uwaga przeniosła się częściowo na dzban z winem stojący na stoliku, który to nachyliła nad jednym ze stojących obok pucharów. Potrzebowała jakiegoś zajęcia dla dłoni, czegoś na zwilżenie warg, jakby dla przepłukania goryczy całości tej interakcji. Sama barwa napitku zresztą wystarczała na ogół by nieco ją uspokoić, przywodząc na myśl życiodajny płyn, który podtrzymywał ich egzystencje. Może gdyby zapolowała, pozbawiła go jakiegoś lokalnego nieszczęśnika, poczułaby się lepiej. Szanse były niewielkie, ale zawsze warte podjęcia a patrząc na postawę mężczyzny raczej nie miała co oczekiwać, że mógłby być godnym towarzyszem jej działań.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
     Wątpliwości były przywarą każdego rozumnego gatunku, jednakże nawrócona dusza niedowiarka stanowiła dla Boskiej Ciemności większą radość niżeli wielu bijących bezmyślnie czołami przed jej majestatem. Osoby odrzucające wiarę w tym czasie nie były szczególnie popularne, na pewno nie mówiły tego na głos, ale i też wiara masy była płytka. Tylko odszczepieńcy deklarowali bardziej skrajne emocje wobec religii panujących.
     — Z woli Adonisa, przez krew w naszych żyłach, twoim, z woli Theotokos zakonnym — oznajmił, zupełnie nie zbity z tropu. — Mogę się domyślać, co czujesz, wyrwana ze swojej rodzinnej ziemi.
     Zasiadł na otomnaie po drugiej stronie niskiego stolika, wcześniej poprawiając poduszki, czy raczej odsuwając je na bok. Klasyczny bułgarski styl regionalny łączył się tutaj z elementami osmańskich wpływów. Wyższe meble były bardziej praktyczne od leżących na ziemi kolorowych materaców. Cały salon zresztą stanowił eklektyczny wykład na temat życia Adonisa, z różnymi artefaktami i znaleziskami z podróży, które postanowił zabrać prawem łupieżcy i drapieżnika.
     Skrzyżował nogi w kostkach, próbując je podkulić pod spód, żeby nie uderzać kolanami w okrągły i nie trzaskać zastawą, również rozkradzioną z jakiegoś europejskiego państewka, jeszcze przed wampirzymi narodzinami Sahaka.
     Nie miał za bardzo ochoty opowiadać o swojej przeszłości, ale coś w subtelnej grze świateł na jego twarzy sugerowało, że i on nie jest w domu i również z niego został wydarty, w sposób brutalny i mało miłosierny. Nie oczekiwał współczucia.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Raisa Litauer

Raisa Litauer
Liczba postów : 49
Być może niewiara Raisy wynikła w gruncie rzeczy jako tylko jedna z oznak buntu wobec rodzicielki, uznającej sprawy boskie za znacznie bardziej istotne, niż czynić to powinna istota w gruncie rzeczy skazana na potępienie. Jak bowiem wierzyć można w istnienie własnej duszy oraz szanse jej odkupienia, gdy siły życiowe pozyskuje się przez odbieranie ich innym żywym stworzeniom w sposób niezwykle krwawy, gorszy nawet niż czyniła to ludzkość hodując całe gatunki na rzeź.
Zakończywszy nalewanie trunku odwróciła się znów przodem do męzczyzny, nie zmniejszając jednak fizycznego dystansu między nimi i ze swego miejsca przy stoliku obserwując jak zajmuje pozycję siedzącą.
- To nie moje uczucia a fakty wynikłe ze świadomych decyzji - w tym właśnie Adonisa, witającego z otwartymi ramionami nowego członka "swojej" linii.
Przestrzegała ich zasad, w tym tej najważniejszej o posłuszeństwie swemu Stwórcy, poza tym jednak pozostawała zupełnie nieprzystępna i często obojętna na zasady właściwego społecznego współżycia. Nie żeby nie wiedziała jak być uprzejmą, matka pomimo przebywania głównie wśród pospulstwa, preferującego właśnie tą szorstką bezpośredniość, starała się przekazać Raisie również zasady bytowania wśród własnego rodzaju, gdzie towarzyskie działania i intrygi wymagały nieco innego podejścia. To była jednak pieśń przyszłości, skrytej wciąż dla wampirzycy za kłębami mgły niezrozumienia.
- Jesteś jedynie Dzieckiem tego, kto teraz zagarnął miano mojego Stwórcy, do czego sposobność dała śmierć noszącej jej dotychczas osoby. Nic więcej - krew nie czyniła ich bliskimi. Zmuszała ich do przynależności do jednego Klanu, ale to wszystko, nie byli rodziną we właściwym tego słowa znaczeniu. Byli tylko obcymi sobie ludźmi, wciśniętymi pod jeden dach przez decyzje wyżej od nich postawionych, którzy próbowali stworzyć ułudę braterstwa wśród drapieżnych stworzeń nocy. A przecież nie byli wilkołakami by funkcjonować na planie watach, ich egzystencja była z góry zaplanowana jako samotna tułaczka pośród ciemności, zerkając ku własnym pobratyńcom jako konkurencji do źródła pożywienia.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
     Oczywiście, że nie przyjemnie jego słów. W końcu był podstarzałym mężczyzną z pasmami siwego we włosach, którego z łatwością mogła utożsamiać ze swoimi wrogami. Natchnionymi kazaniem głupcami, mordującymi innych dla przyjemności słuchania ich okrzyków, bez rzeczywistego rezultatu. Śmierć, która była wynikiem tylko i wyłącznie celibatu.
     Wieki później Sahak czytał o tym, że zakłada się iż najważniejszym z powodów, dla których polowania na czarownice w obrzędzie prawosławnym nie osiągnęły takiej skali, jak w kościele katolickim, był fakt, że popowie brali żony. Co prawda sam Sahak rzeczywiście pochodził z monastyru w którym takie obowiązywały, w przypadku zwykłej posługi, nie zakonnej, już nie. Nie była to popularna praktyka.
     On sam, gdyby nie pewien splot wypadków, nigdy nie podjąłby tej drogi. Nie miał w tej kwestii jednakże nic do powiedzenia, a teraz słowo się rzekło, kobyłka u płotu.
     — Nawet sieroty miały kiedyś ojców. Fakt, że jest ci to nie w smak, wskazuje właśnie emocje wobec, jak rzekłaś sama, faktów. Powinnaś wziąć się w garść i zastanowić, jak wiele możesz wyciągnąć ze swojego obecnego życia. Nie jesteś głodna ani uboga. Nomenklatura nie ma znaczenia. Jeśli uznasz, że słowo ojciec oznacza dawcę nasienia niezgodnego twojej uwagi, wątpię by komukolwiek zrobiło to różnicę, już na pewno nie Adonisowi. Wolałbym zostać nazwany twoim bratem, bez względu na znaczenie, jakie nadasz w swojej głowie temu słowu, lecz — urwał, splatając dłonie na podołku. — Szkodzisz tylko sobie.
     Zamknął oczy.
     — Gniew cię pożre i staniesz się tym, czym są źle wskrzeszone truchła.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Raisa Litauer

Raisa Litauer
Liczba postów : 49
Czy rzeczywiście osoby w splocie kościoła i władz stanowiły jej wrogów? Myślała o nich raczej w kategoriach szkodników, plagi do wytępienia dla dobra społeczności, z którą mimo wszystko zdołała nieco się zżyć. Dawali jej wszak życie dzięki własnemu poświęceniu, bicie ich serc pozwalało jej działać, nic więc dziwnego, że pragnęła ich ochrony.
- Nie potrzebuję waszej łaski by chodzić najedzona i odziana. Nim wezwano mnie bym do was dołączyła realizowałam się doskonale, bez ojców ni braci. Nie dacie mi nic, czego sama nie byłabym zdolna zyskać a jedynie odbieracie możliwość skierowania gniewu na tych, którzy powinni zostać przez nas starci z powierzchni ziemi.
Nie musiała brać się w garść, nie gdy miała wszystko pod kontrolą do momentu, gdy familia z którą nie łączyło ją poza wpisaniem do jednej tabeli jakiegoś gryzipióra Scalettów nie postanowiła jej sobie zagarnąć.
- A jeśli ten ogień ma mnie pochłonąć, to niech tak będzie. Wolę jego żar niż podobnie żałosną egzystencję przypominającą raczej beznadzieję dryfowania z "bożej łaski" - ostatnie słowa były już syknięciem, w którym trudno było doszukiwać się czegoś poza niechęcią. Esencją negatywneg nastawienia jakie budziła w niej cała ta sytuacja, ze szczególnym wyróżnieniem zaś mężczyzny, który śmiał pouczać ją na temat sytuacji w jakiej się znalazła. To, że on potulnie spuszczał głowę, pozwalając prowadzić się cudzym decyzjom przez życie było jego sprawą, niczego zresztą innego nie mogła się spodziewać po osobie, która za śmiertelnego życia zdecydowała się złożyć swój los w ręce wymyślonych przez ludzkie lęki bytów. Tym gorzej myślała teraz o Adonisie, widząc kogo zdecydował się przemienić, obdarzyć nieśmiertelnością oraz otworzeniem oczy na prawdę o świecie w którym przyszło im egzystować.
Marnotrawstwo.
Tak samo marnowaniem energii było dalsze prowadzenie tejże konwersacji. O wiele produktywnie byłoby gdyby mówiła do któregoś z fresków i przynajmniej uniknęłaby słuchania podobnych wywodów, oderwanych od dróg jakimi podążały jej myśli. Powinna była odejść, oddalić się, ale ruch w tym momencie wydawał się możliwy tylko po to, by dopuścić się mało eleganckich rękoczynów.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
     — Adonis tylko udaje odpowiedzialnego rodzica. Użyj swego gniewu na tych, których chcesz karać, nie każdego, kto znajdzie się w twoim zasięgu. Zwłaszcza nie tych, którzy mogą ci dopomóc. Opowiedz mi, proszę, co byś robiła, gdyby nie wezwanie Adonisa — ściszał stopniowo swój głos, wplatając w niego łagodność górskich hali, na których wypasają się kozy, sielskość różowych poranków i łąk skropionych rosą. Pokolorował go spokojem, wszechobecnym wyciszeniem. Nie bał się jej, nie bał się jej agresji, bo znał ją. Głęboko w sobie. Brak akceptacji nowej sytuacji, burza wewnątrz, potężny gniew, jak płomienie, które strawiły jego klasztor.
     Poruszył nozdrzami, jakby wciąż czuł duszący dym, swąd palących się ciał jego braci zakonnych, jego ofiar, ofiar Adonisa i jego przyjaciela. Nie ona jedna nie była tutaj z własnej woli, Nasir nie był jedynym, który zanurzał się w ciemności desperacji i histerii, nienawiści do stanu, w jakim się znajduje. U niego chodziło o potworność, u niej fakt, że została wyrwana z korzeniami, jako młoda brzózka i wsadzona w ziemię, która jej nie sprzyjała, w otoczeniu nieznanych drzew. Oczywiście, nie mógł do końca rozumieć motywów dziewczęcia, nigdy nim nie był. Został przemieniony jako dojrzały mężczyzna, któremu już raz wydarto cały świat z rąk i mógł nasycić się tylko miękkimi literami na papierze i wyobrażeniem głosu.
     Już za życia miał dar słuchania innych, jednak coś w jego aurze, spokoju skały. On był opoką, na której można zbudować swój dom, monumentem niewzruszenia na sztorm, bezpieczeństwem tych, którzy uczynili sobie w nim schronienie i zgubą tych, którzy wbijali w niego haki swojego podboju. Półksiężyce czerwonych od krwi paznokci jasno o tym świadczyły.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Raisa Litauer

Raisa Litauer
Liczba postów : 49
Uniosła lekko brew, widocznie robiąc pauzę na rozważenie jego słów. Mógł jedynie próbować ją zwieść, stosować dobrze jej znane sztuczki w ramach których najpierw oferowano jej wysłuchanie, by następnie poczynić starania, by nawrócić ją z raz obranej ścieżki. Ci, którzy bezlitośnie pastwili się nad niewinnymi kobietami i społecznymi wyrzutkami najchętniej oferowali jej możliwość odkupienia, jeśli tylko darowałaby im życie. Z tymi bawiła się najdłużej, upewniając, że nie zginą przedwcześnie od zadanych ran.,
W końcu, być może zachęcona pośrednią krytyką Adonisa, odezwała się.
- Polowałabym. Wraz z ostatnimi kroplami życia wydarłam z winnych tragediom mojego regionu nazwiska, miejsca, całe struktury władzy. Długa lista celów, które teraz kontynuują swój terror wobec nieprzystających ich wymogom, określając swe mordy jako sposób na zbawienie i oczyszczenie - gniew, który teraz wyrażała był inny, głębszy. Jeśli wcześniej mogła frustrować się i syczeć na tych, którzy ograniczali jej możliwości murami posiadłości, setkami kilometrów za którymi znajdowały się jej ofiary, tym razem przemawiała przez nią uraza pielęgnowana przez całe życie. Nienawiść, która stanowiła bazę jej jestestwa, formowała jej sposób postrzegania świata i czyniła znacznie bardziej niebezpieczną niż wszelkie uszczypliwe słowa rzucane dotychczas.
Nie było wątpliwości, że otrzymawszy wolną rękę jeszcze dziś spakowałaby manatki i ruszyła w podróż powrotną. Szłaby traktami ruszając gdy tylko cienie wydłużyły się i chowając dopiero gdy pierwsze promienie słońca groziłyby jej egzystencji. Wszystko by odpłacić za krzyki, za cierpienie, za ostrza przebijające skórę oraz płomienie ją rozstapiające. Nie chodziło nawet o jej prywatną vendettę, pomszczenie śmierci rodzicielki - Raisa nosiła w sobie gniew o wiele bardziej pierwotny, jakby sama ziemia z której się wywodziła przelała na siebie rozgoryczenie działaniami obcych ludzi, roszczących sobie prawo do rozporządzania jej dziećmi. Jakby tamte lasy, polany, mokradła pragnęły spić krew intruzów, tworząc na ich ciałach nowe życie i posilając się ich szczątkami tak, jak wampirzyca czyniła z posoką.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
     Taka młoda, taka dramatyczna.
     Oczywiście, że był żal, którego nie da się wypowiedzieć, za życiem utraconym. Był ból, który trwał i trwał. Raisa nie miała monopolu na użalanie się nad sobą i swoją sytuacją. Tego nie zamierzał jej mówić, nie chciał dzielić się swoim bólem, którego nie zmyją oceany ciemności, bo gdyby się nim podzielił, tylko by po mnożył.
     Po tym, gdy został przemieniony, chciał mówić o tym, co się stało, bez wspominania o tym, jak bardzo boli. Chciał odnaleźć taką drogę, aby zadbać o swoje rany, bez otwierania ich na nowo. Nazywać dokładnie ból, bez zapraszania go ponownie do siebie. Częściowo mu się to udało, częściowo nie. Ból zelżał, ale nigdy nie zniknął. Więc próbował już więcej nie dotykać opuchlizn sińców pod skórą.
     W przemianie Sahaka była pewna ironia, ponieważ za życia nigdy nie był brutalny. Nie należał do tych, o których opowiadała z taką agresją i pasją Raisa. Był łagodnym pasterzem owiec, mężczyzną, który nigdy na nikogo nie podniósł ręki i nigdy się nie gniewał. Spokój otaczał go jak nitki grzanego cukru, puchate jak gęsie pierze. Nie był to wyuczony manieryzm, a naturalna cecha jego osoby. Karny, spokojny, cierpliwy. Gdy uderzysz go w twarz, nadstawi drugi policzek. I przyszła przemiana, która przemieniła go w bestię, w zwierzę. W jego głowie zniknęła cała jego esencja. Nie widział już, że nadal taki jest, widział tylko to, w co się przemieniał, gdy wyczuwał krew.
     — A później? — zapytał, jakby czekał na dalszą część opowieści, nachylając się lekko ku niej, w szczerym zainteresowaniu. Co chciała robić po swojej krucjacie. — Co uczyniłoby cię szczęśliwą?


_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Raisa Litauer

Raisa Litauer
Liczba postów : 49
Oh tak, dramatyzmu nie można było jej odmówić. Szedł on łeb w łeb wraz ze złością. I tylko smutku zdawało się nie być w niej zupełnie, jakby emocja ta nigdy właściwie nie wykształciła się u niej, niby zduszona przez cienie górujących nad nią koron drzew sadzonka. Ból dotyczył doczesnej sytuacji, ze wspomnieniami wydarzeń stanowiącymi jedynie uwierający ją cierń, nie zaś jątrzącą się ranę, jakiej można się było spodziewać. Oto bowiem rysowała się jednak z najmocniej odczywalnych w interakcji różnic między nimi. Fakt doświadczenia przemiany między człowiekiem a bestią w porównaniu z funkcjonowaniem zawsze w tym drugim trybie, przyjęcie zezwierzęcenia jako czegoś naturalnego i czyniącego szczególnym w świecie ofiar.
- Później? Widzisz ja nie wierzę z później i może tym różnię się od tych wszystkich dążących do swego odległego, idealnego celu. Do raju utraconego. Do szczęścia. Świat, jakkolwiek nie zmieniałby się bezustannie, wciąż zawsze będzie w pewnych względach podobnym. Będą ciemiężący i ciemiężeni. Kat i ofiara. Ci, którzy przez złączenie sił próbować będą naprostować lub wytępić tych, którzy odstają od ich wizji świata doskonałego. Od ich wizji szczęscia.
Może brzmiała pesymistycznie, ale wcale nie wydawała się w tym momencie szczególnie przygnębiona. Brzmiała raczej jakby opowiadała o czymś oczywistym, względem czego jakiekolwiek frustracje były znacznie mniej uzasadnione, niż te, które rodziła w niej obecna sytuacja. Matka tyleż opowiadała jej o inkwizycji i wszystkich, którzy byli przed nią. O konfliktach, walkach, dramatach. To miało trwać zawsze, tak jak oni a czyż najlepszym celem dla istoty wiecznej nie była rzecz, która zawsze miała jej towarzyszyć? Koniec wcale nie był potrzebny nikomu do niczego.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
     Nigdy nie był tak przepełniony pasją, jak Raisa, mógł to stwierdzić już po krótkiej rozmowie, ledwie kilka minut, on nie zdążyłby nawet pacierza odmówić w tym czasie. Nigdy nie był tym odważnym, jedynie odwlekał zaciekle przeznaczony mu los, aż w końcu Adonis przejął kosę śmierci i otworzył mu wrota do przeklętego raju nocy, a przynajmniej tak myślał na samym początku. Brutalny koniec dopadł go tak czy inaczej, jedynie wyszarpał sobie dwadzieścia cztery lata więcej słońca, pięknych widoków na góry Armenii o poranku, Ararat w mgle i śniegu. Przynajmniej dorósł, nie wyglądał już jak same zbyt długie, patykowate kończyny i wielkie oczy.
Oczywiście, że będą. Jednak wskazałaś mi konkretną grupę. Ci, którzy zawinili tobie. A oni są skończoną ilością, nawet jeśli z ich ideologii wyrosną kolejni. Abstrakcyjne pojęcia… — Nie dokończył. Uniósł spojrzenie ku sufitowi, ale nie w pogardliwym wywracaniu oczami, a jakby się na czymś skupiał. Wbił czarne spojrzenie w powałę. Półmrok świec nie dawał możliwości stwierdzenia, jakiego koloru są oczy brata Sahaka, chociaż po całym jego kolorycie, zapewne były ciemne. Wyraźnie jednak srebrzyły się pasma nad czołem i na skroniach, białe nici, które nigdy nie pomnożą się i nie zasnują całej jego głowy srebrem. Gdyby zechciał, mógłby być przystojnym mężczyzną, ale wyraźnie nie taki był jego cel lub bardzo rzadko spoglądał w lustro.
Jesteś młoda. Żyłem dłużej jako człowiek, niż ty teraz i nadal uważam siebie za głupca. Uczyłaś się astrologii? Oglądałaś kiedyś gwiazdy tak po prostu? Zakochałaś się? Nie uhonorujesz żyć tych, których mścisz, jeśli będziesz tylko naśladować ich i płonąć. Żyj odrobinę, zanim uznasz, że chcesz zginąć. Bo takie ryzyko jest zawsze.
Powstał powoli ze swojego miejsca.
Przejdziesz się ze mną?

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Raisa Litauer

Raisa Litauer
Liczba postów : 49
Matka powtarzała jej, że kiedyś spokornieje. Nabierze ogłady, gdy bieg czasu wyszczerbi ostre krawędzie jej charakteru a bagaż doświadczeń dociąży drobne barki na tyle, by przestała gnać przed siebie. Póki co nie stało się to w najmniejszym stopniu w przyszłości zaś, cóż, powiedzmy że miała chociaż nauczyć się pozorów funkcjonowania w znacznie bardziej spokojny sposób. W tym właśnie dzięki pomocy rodziny. Dzięki Sahakowi.
- Mnie? Nie, to nie personalna sprawa a coś znacznie głębszego. Jeśli zaś ta pula się skończy, odnajdę kolejne - mówiła to lekko, jakby wcale nie omawiała planów wymordowania całych rodów, organizacji po to tylko, by móc ponownie zapolować, zmieniając jedynie cel i znów kąpiąc świat w cudzej krwi.
- A nic z tego co robię nie dzieje się dla zmarłych. Robię to dla tych co zostali. Dla siebie i innych żyjących, przed którymi wciąż stoi pełnia wyborów. Jeśli zaś zginę w trakcie - urwała, lekko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, pierwszy raz wyglądając niemalże dziewczęco, zupełnie nieprzejęta troskami egzystencji do jakich należała również i śmierć. Być może tak wyglądała znajomość z końcem od samego początku. Oglądanie od pierwszych lat życia, jak kolejne iskierki w oczach ludzi gasną, jak krew opuszcza ciała, jak naturalna kolej świata przerywana jest brutalnymi kłami nieśmiertelnych. Nic nie ma przypisanej wartości, wszystko liczy się na tyle, na ile przypisze się mu miejsce w swoim życiu. A w jej był głównie gniew, polowanie, czysta zwierzęca satysfakcja z zaspokajanych potrzeb. I co z tego, że nie doświadczyła niczego z jego listy. Niczego z niej nie potrzebowała.
- Nie żebym miała cokolwiek lepszego do roboty - westchnęła, nieszczególnie chętna, ale preferująca towarzystwo wobec przejmującej nudy własnych kwater.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Twój konflikt jest wieczny. Ty jesteś wieczna — ciągnął. Nie wystawił w jej stronę łokcia ani ręki, aby podążyć do ogrodu. Nie założył też butów. Przez korytarz skierował się ku wyjściu do kuchni, zimnej i milczącej, aby przejść do ogrodu zielnego, a dalej, kamienną ścieżką, do tego zielnego, otoczonego kolumnadą cyprysów, strzelistych cieni przecinających niebo. Niskie prostokąty roślin, kwitnących szałwii, lawendy i wonnej tuberozy pyszniły się w wielokolorowym rozkwicie, tak jak mnogość innych miododajnych kwiatów, przy niskim, kamiennym murku stały ule pszczele, chociaż nie rozlegało się z nich żadne bzyczenie. Sahak zajmował się nimi, a właśnie ich dzienny tryb życia mu pozwalał na to. Od czasu przemiany zwierzęta nie przepadały za jego towarzystwem, a on sam nie sądził, aby rozgniewany rój był czymś, co chciałby widzieć. Mnich próbował stworzyć w Bułgarii namiastkę swojego spokojnego życia, jakieś wspomnienie, nawet jeśli rzeczywiście nie tęsknił za Khor Virap w sposób, który nakłaniałby serce do powrotu.
Nie miał po co wracać do Hayastanu.
Po co mieć tylko jedno, gdy możesz mieć wszystko? — zapytał, po czym się zaśmiał. Miękki dźwięk, chociaż podszyty ogromnym smutkiem. — Wiem, że to nie po chrześcijańsku. Jeden z grzechów głównych, chciwość. Jeśli jednak zgodnie z naukami Inkwizycji, jesteśmy potępieni, z racji swojego istnienia, co powstrzymuje nas przed wszystkim? Co powstrzymuje cię, siostro? Zanim zapytasz, ja wybrałem swój sposób życia, kontynuację mojego życia. To był mój wybór na tle tysięcy, których nie mogłem podjąć, decyzji, które nosiły jedynie znamię wyboru. Nawet jeśli tutaj, w imperium, nie ma inkwizycji oficjalnie, też znajdziesz kamieniowanych za to, kim się urodzili. Przyłóż zachwyt nad światem i swój ogień razem.
Schylił się, zerwał słodko pachnący biały kwiatek, tuberozę właśnie, pachnącą lekko jaśminem, ale dużo bardziej rześko, mniej przytłaczająco. Powąchał go, obrócił w palcach i wręczył Raisie.


[KONIEC]

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach