Liczba postów : 904
Too much sanity may be madness
Data: 14 lipca 1792 roku
Miejsce: Prywatna rezydencja Adonisa Galanisa niedaleko Bansko, Imperium Osmańskie (dzisiejsza Bułgaria)
Kto: Sahak i Raisa
Opis: Sahak i Raisa spotykają się po raz pierwszy w dworku ich ojca, Adonisa, nie wiedząc o sobie właściwie niczego. Do edycji.
Miejsce: Prywatna rezydencja Adonisa Galanisa niedaleko Bansko, Imperium Osmańskie (dzisiejsza Bułgaria)
Kto: Sahak i Raisa
Opis: Sahak i Raisa spotykają się po raz pierwszy w dworku ich ojca, Adonisa, nie wiedząc o sobie właściwie niczego. Do edycji.
Noce w Bansko nie były ciepłe, nawet w lipcu. Chociaż nie dało się nazwać ich zimnymi, a chłód nie skraplał się w postaci mgiełek przy oddechu. W porównaniu do przyjemnej bryzy dnia, której brat Sahak nie mógł czuć na twarzy, idącej od okolicznego jeziora oraz spływającej ze wzgórz. Nocą niebo iskrzyło się, jak rozrzucone kryształy po zbitym kieliszku na czerni atłasu. Siedział w oknie, na wyściełanym poduszkami parapecie swojego pokoju, na pierwszym piętrze, jedynie o świecy, która tworzyła z jego kształtu cień o niewyraźnym świetle. Wiedział, że dzisiaj nadjedzie jego siostra i oto była. Sahak zamknął brewiarz i odłożył czotki na niską komodę koło otomany, poprawił czarny ornat mnicha prawosławnego, schował dłonie w rękawy, aby ukryć ciemne kręgi po krwi pod paznokciami.
Różowa woda, mocno mętna, stała w ceramicznej misie malowanej w kwiatki. Spojrzał na bezruch. Nie jadał w swojej sypialni ani nigdzie na salonach. Swoje posiłki spożywał tylko i wyłącznie w piwnicy. Łatwiej zmyć krew, mocz i inne paskudne ludzkie wydzieliny z kamienia. W małym lusterku przejrzał się w lustrze. Z poirytowaniem wyciągnął z brody kawałek ludzkiego truchła, jakąś błonkę, której wcześniej nie zauważył na mokrym zaroście, a następnie powrócił do poprzedniego ułożenia. Krucyfiks zostawił obok czotek. Pamiętał nauki ojca, że niektórzy nieśmiertelni nie mogą znieść nawet widoku świętych przedmiotów. Już nie był młodym wampirem, który zapominał, że powinien schować pod koszulą święte symbole, przyzwyczajony do swojego długiego życia w klasztornych murach. Sahak zamknął dokładnie swój pokój, drzwi zatrzasnęły się głośniej, niż powinny przez puste ściany wnętrza, jak w klasztornej celi. Nie widział powodu, aby je ozdabiać czymkolwiek.
Zresztą, sam w sobie nie wyglądał młodo. Jego przydługawe loki przyprószyła siwizna, która znalazła się również w dodającej wieku długiej brodzie, a i sam jako człowiek nie był już najmłodszy.
Boso, nie czyniąc dźwięku, mimo swojej postawnej sylwetki, zszedł po schodach, trzeci stopień od dołu zaskrzypiał jak zwykle, dając znak o swojej obecności u dołu schodów, nie ingerując jeszcze w rozmowę pomiędzy ojcem a córką. Nie jego rzecz, dlaczego sprawy potoczyły się w taki czy inny sposób, zwłaszcza że jego przemiana nie należała do… najłatwiejszych do zaakceptowania.
Utkwił spojrzenie w suficie, czekając na zawezwanie i udając, że przygląda się kolorowym malunkom na stropach w typowo bułgarskim stylu.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!